Cześć,
Posiadam gravela, ale szukam roweru "wszędobylskiego". Mieszkam na górnym Śląsku, gdzie teren jest bardzo zróżnicowany: lubię zapuścić się w lasy, łąki, tereny pokopalniane, których u nas mnóstwo. Chciałbym również kilka razy w roku pojeździć po jurze Krakowsko-Częstochowskiej, Beskidach.
Rower ma być wygodny podczas eksploracji dzikich terenów. Nie zamierzam się ścigać, aczkolwiek lubię zjazdy. Jazda ma być rozrywką i przyjemnością.
Celuję w model z nowoczesnymi udogodnieniami (boost, sztywne osie)
Czytałem sporo i w moim budżecie optymalny wydaje się rockrider xc120, wręcz idealny.
Model jest wszędzie zachwalany ale też odradzany i demonizowane ze względu na geometrię i brak dziury na mykmyk.
Czy są to wady, które go dyskwalifikują? Modele z podobnym osprzętem i bez słabych części to koszt 2-3tys więcej.
Oglądałem meridy big nine, trek x caliber i do 6-7tys wypadają słabo pomijając geometrię.
Czy geometria rzeczywiście jest ważniejsza niż części i czy użytkownik jak ja odczuje te kilka stopni różnicy.
Szukam roweru na lata-a może to błąd i powinienem stopniowo wchodzić w świat MTB?
Im więcej czytam tym więcej mam wątpliwości, może ktoś miał podobne dylematy i coś podpowie:)