Eleglide M2 Test – lepszy od poprzednika?

Rowery elektryczne są droższe od ich tradycyjnych odpowiedników. Cenę podnosi silnik, sterownik i przede wszystkim akumulator. Ale są producenci, którzy robią wszystko, aby zaoferować elektryki w cenie, która nie powoduje przyspieszonego bicia serca. Jedną z nich jest Eleglide, czyli marka, którą stali czytelnicy Rowerowych Porad znają bardzo dobrze. Miałem już okazję testować kilka ich rowerów, a Eleglide M2 to rower, który można nazwać ewolucją modelu M1 Plus. W tekście będę się odnosił do tych różnic, tak aby można było rozstrzygnąć, czy warto dołożyć nieco budżetu do lepiej wyposażonej M-Dwójki.

Eleglide M2

Materiał powstał przy współpracy ze sklepem Geekbuying, ale jak w każdym przypadku, nie miał on wpływu na treść tekstu. Kupując rower Eleglide M2 (a także inne z oferty tego sklepu), będzie on wysłany z europejskiego magazynu, tak więc rower dotrze po zakupie bardzo szybko. Kupując dowolny produkt w tym sklepie, wpisz kod ROWEROWEPORADY5 aby obniżyć cenę o 5%.

Rama

Eleglide M2 został zbudowany na prostej, solidnie wyglądającej ramie. Nie mamy tu rozszerzającej się główki ramy (tapered) czy linek poprowadzonych wewnątrz, ale w niczym to nie przeszkadza. Konstrukcja jest do bólu klasyczna, co będzie ułatwiało np. wymianę linek.

W oczy rzuca się niestety brak otworów do montażu koszyczka na bidon, co jest domeną wielu rowerów elektrycznych. Mimo że jeżdżąc na takim rowerze, nie będziemy zmęczeni tak, jak na tradycyjnym – to jednak warto byłoby mieć pod ręką coś do picia. Producent natomiast nie zapomniał o otworach do montażu bagażnika i błotnika.

Dostępny jest jeden rozmiar ramy, a producent deklaruje, że będzie ona pasowała osobom o wzroście od 160 do aż 195 cm. Niestety nie mogę się z tym zgodzić. Czym innym jest „da się na takim rowerze jechać„, a „będzie mi na nim wygodnie„. Według mnie będzie ona dobra na wzrost od 170 do 180 cm (może 183 cm).

Przy okazji słowo o wadze – rowery elektryczne są cięższe od swoich nieelektrycznych odpowiedników. M2 waży 23,5 kg (19,8 kg rower + 3,7 kg akumulator), czego podczas jazdy ze wspomaganiem w zasadzie nie czuć, jest to tylko trochę dokuczliwe przy wnoszeniu roweru po schodach (ale można wyjąć akumulator, by było lżej).

Silnik

W rowerach elektrycznych silnik może być zamontowany w przednim kole (niezbyt często stosuje się to rozwiązanie), centralnie (w droższych rowerach) lub w tylnym kole. Eleglide zastosował to ostatnie rozwiązanie, co jest najlepszym kompromisem pomiędzy ceną, a możliwościami. W stosunku do tańszego modelu M1, moc silnika pozostała bez zmian (ustawowe 250 watów), ale za to wzrosła moc chwilowa – z 400 do 570 watów, a także moment obrotowy – z 45 Nm do 55 Nm. Nie jest to drastyczna zmiana, ale rower jeszcze lepiej radzi sobie na stromych, leśnych podjazdach. Trochę brakuje do topowych (i dużo droższych) silników osiągających 95 Nm i więcej, ale do rekreacyjnej jazdy w zupełności wystarcza.

Silnik w Eleglide M1 nie grzeszył cichością. Już z pewnej odległości było słychać, że zbliża się elektryk. W M2 jest pod tym względem dużo, dużo lepiej. Dźwięk silnika jest dużo cichszy i przyjemniejszy dla ucha. Nie jest bezgłośny, niemniej to duży krok naprzód.

Wspomaganie może działać do przepisowej prędkości 25 km/h, powyżej niej silnik wyłącza się, ale oczywiście można jechać szybciej, korzystając z siły własnych mięśni. Drugą opcją jest zdjęcie blokady, a w zasadzie przesunięcie jej do 32 km/h. Robi się to w łatwy sposób w menu na wyświetlaczu, cała procedura jest opisana w dołączonej polskiej instrukcji obsługi. Przypomnę tylko, że w taki sposób można poruszać się jedynie na drogach niepublicznych.

Manetka gazu

Na drogach niepublicznych możemy skorzystać także z manetki gazu, którą producent dołącza do roweru. Nie jest ona zamontowana, ale w łatwy sposób można to zrobić, zakładając ją w miejsce tradycyjnego chwytu kierownicy.

Manetka może się przydać także w sytuacji, gdy staniemy w połowie stromego podjazdu. Silnik nie jest wyposażony w czujnik siły nacisku na pedały, tak więc aby wspomaganie zadziałało, trzeba wykonać przynajmniej pół, a czasem pełen obrót korbą. A ruszanie na podjeździe czasem nie jest łatwe. Tu przydaje się manetka, która pozwoli od razu wystartować. Oczywiście na drogach niepublicznych :)

Wyświetlacz i sterownik

Po lewej stronie kierownicy zamontowany jest wyraźny wyświetlacz z wbudowanymi przyciskami do sterowania. Obsługa jest bardzo intuicyjna – przycisk na górze obudowy służy do włączania całego systemu (można nim uruchomić także oświetlenie), drugi, znajdujący się na dole, aktywuje tryb prowadzenia roweru (rower sam jedzie z prędkością kilku kilometrów na godzinę, pomagając np. w podejściu pod strome wzniesienie), a przyciskami z plusem i minusem wybieramy tryb wspomagania.

Im wyższy tryb wspomagania wybierzemy, tym do wyższej prędkości działa silnik. Producent podaje takie dane:

  • 1 – 12 km/h
  • 2 – 16 km/h
  • 3 – 20 km/h
  • 4 – 23 km/h
  • 5 – 25 km/h

Regulując ten parametr możemy wydłużyć zasięg lub po prostu zmniejszyć prędkość wspomagania w miejscach, w których nie będziemy jej potrzebować. Jest to czasem przydatne, tym bardziej, że brak czujnika nacisku na pedały sprawia, że rower jedzie z zadaną prędkością, niezależnie od tego jak mocno pedałujemy. Można pedałować nie wkładając w to praktycznie żadnej siły, a silnik w M2 i tak będzie pracował pełną parą. To oczywiście skraca zasięg, tak więc lepiej dołożyć co nieco energii od siebie podczas pedałowania :)

Na ekranie odczytamy najpotrzebniejsze podczas jazdy informacje – prędkość, przebyty dystans, stan naładowania akumulatora oraz włączony tryb wspomagania. Obsługa wszystkiego jest wygodna i bezproblemowa. W zasadzie brakowało mi tylko zegarka na wyświetlaczu :)

Dodatkowo jakiś czas temu Eleglide wprowadził możliwość połączenia roweru przez Bluetooth z aplikacją w telefonie. To prosta apka, która tak naprawdę powiela informacje, które są pokazywane na wyświetlaczu roweru. Możemy dzięki niej także zmienić tryb wspomagania czy włączyć lampkę.

Mamy tu też możliwość zdjęcia blokady prędkości (co również da się zrobić na ekranie roweru) czy ustawić jasności ekranu. Taka apka głównie sprawdzi się u osób, które chciałyby wyświetlać parametry jazdy na większym ekranie.

Akumulator i zasięg

W porównaniu z tańszym bratem urósł także akumulator. M2 wyposażony jest w baterię o pojemności 540 watogodzin, czyli 20% większą niż w M1 Plus. Deklarowany zasięg to 125 kilometrów, ale sam producent podaje, że będzie on osiągalny w specyficznych warunkach – rowerzysta ważący 75 kg, temperatura 26 ℃, stała prędkość 15 km/h, na płaskich drogach bez silnego wiatru. Nie podają tylko ile rowerzysta wkładał siły w pedałowanie podczas takiej jazdy, ale trzeba założyć, że coś jednak od siebie dodawał, a nie tylko udawał, że pedałuje :)

Realnie do osiągnięcia jest 70 kilometrów, jadąc głównie po asfalcie, w Płaskopolsce, z silnikiem zablokowany do 25 km/h. Większy zasięg można byłoby osiągnąć jadąc na niższych trybach wspomagania i ważąc mniej niż moje osiemdziesiąt kilka kilogramów.

Natomiast nie ma żadnego problemu aby wyczerpać akumulator szybciej. Gdy zjechałem z asfaltu i pomęczyłem co nieco silnik na podjazdach w Lesie Łagiewnickim, zasięg spadł do 50 kilometrów. Gdyby jeździć tylko na manetce – obstawiam, że zasięg spadnie jeszcze o połowę. Ale tego nie sprawdzałem, nie mamy w Polsce tak długich dróg niepublicznych ;)

Amortyzator

Cóż, mamy tu zwykły, sprężynowy uginacz, który jako tako radzi sobie z tłumieniem nierówności. Można go zablokować (dźwigienką na prawej goleni) oraz w porównaniu do tańszego M1, dostajemy tu opcję regulowania napięcia sprężyny. Ta regulacja oczywiście ma bardzo ograniczony zakres, no ale jest.

Ten amortyzator zapewni podstawowy komfort podczas jazdy po dziurawym asfalcie czy gruntowych drogach. Ale nie liczcie na wiele więcej, na trudniejsze technicznie ścieżki średnio się nadaje. Tak jak pisałem już przy M1 – jeżeli będziecie szukać większego komfortu, warto po zajechaniu tego amortyzatora, rozważyć wymianę na coś choć trochę lepszego z tłumieniem olejowym.

Koła i opony

Kenda Aptor

Eleglide zgodnie z najnowszymi trendami włożył tu trochę szersze opony niż „tradycyjne”. Kapcie Kenda Aptor o szerokości 2,35 cala zwiększają komfort jazdy, zwłaszcza jeżeli zejdzie się z ciśnieniem poniżej zalecanego przez producenta tych opon (zalecają minimum 2,8 bara co jest wartością dziwnie wysoką). Średnica 27,5 cala sprawia, że koła są zwrotniejsze i zwinniejsze od kół 29 cali podczas dynamicznych zmian kierunku jazdy. Choć tak naprawdę do rekreacyjnej jazdy nie ma to większego znaczenia.

Opony mają niski, gęsto upakowany bieżnik. Na asfalcie są zaskakująco ciche, a na gruntowych drogach radzą sobie dobrze. Testowałem je także w kopnym piasku i tu większa szerokość bardzo pomaga, ponieważ nie miałem problemu z przejazdem. Inna sprawa, że silnik bardzo pomaga w przedzieraniu się przez piach.

Napęd

Tu również zaszła pewna zmiana w porównaniu z tańszym modelem – z tyłu dostaliśmy ósme, dodatkowe przełożenie. Z przodu zostało bez zmian i są trzy. Szkoda, że Eleglide zdecydował się na zastosowanie wolnobiegu, a nie kasety, ale rozumiem, że budżet w tym przypadku nie był z gumy.

Bez większych zmian została natomiast reszta napędu. Manetki nadal są produkcji Shimano (i co ciekawe, to najdroższy element całego układu napędowego). Od Japończyków pochodzi także tylna przerzutka Shimano Tourney, która po prostu działa. Poprawie uległa także praca przedniej przerzutki SunRun. Nadal nie jest to demon prędkości, ale działa przyzwoicie.

Generalnie do pracy napędu, biorąc pod uwagę jego klasę, nie mam większych zastrzeżeń. Trzeba liczyć się z tym, że części będą się zużywać, ale ich wymiana nie będzie droga.

Hamulce

Największa zmiana w porównaniu z modelem M1 nastąpiła w hamulcach. Tanie rowery elektryczne najczęściej wyposażone są w mechaniczne tarczówki, czyli zacisk hamulcowy uruchamiany jest przy pomocy linki. Takie rozwiązanie sprawdza się tylko w topowych hamulcach, które niejednokrotnie kosztują więcej niż ich hydrauliczne odpowiedniki. Zazwyczaj jednak dostajemy hamulce, które co prawda działają, ale ich siła nie zachwyca.

Eleglide w modelu M2 nie oszczędzał i zamontował hydrauliczne hamulce tarczowe. Co prawda nazwa XOD XD-E300 brzmi dość egzotycznie, jednak hamulce te jakością działania przypominają popularne Shimano MT200 czy Tektro M275. Zresztą klocki hamulcowe w XOD najprawdopodobniej są kompatybilne z tymi od Shimano.

W każdym razie czuć dużą zmianę na plus pod względem siły hamowania. Gdy tylko dotrzemy hamulce, działają one dobrze. Skutecznie zatrzymują rower, a także (co jest cechą hydraulików) łatwo w nich dozować siłę, z którą chcemy hamować.

Małe zastrzeżenie mam do wielkości tarcz, zwłaszcza tej z przodu. Obie mają średnicę 160 mm, a z przodu chętnie zobaczyłbym 180 mm, co byłoby przydatne, biorąc pod uwagę większą masę roweru.

Na zdjęciach zauważyć można dodatkowy przewód, który wychodzi z każdej klamki hamulcowej. Mimo że silnik wyłącza się, gdy przestajemy pedałować, dzieje się to z małym opóźnieniem. Dlatego po wciśnięciu hamulca, jest on wyłączany natychmiast, co zwiększa nasze bezpieczeństwo. Zabezpiecza to także osoby, które jadą „na manetce” – wspomaganie zostanie odcięte nawet wtedy, gdy jej nie puścimy.

Siodełko

Pozwólcie, że zacytuję sam siebie z testu Eleglide M1:

Miałem okazję jeździć już kilkoma modelami rowerów Eleglide i mam wrażenie, że wszędzie był zamontowany ten sam model siodełka :) Dla moich czterech liter jest ono wygodne do przejechania 40-50 kilometrów, powyżej tego dystansu robiło się już trochę za twarde. Ale jak to z siodełkami, każdy może mieć inne wrażenia. Trzeba samemu się przejechać i sprawdzić. W każdym razie ma ono średnią szerokość i średnią twardość, czyli jest wycelowane w przeciętnego rowerzystę.

Oświetlenie

Podczas składania roweru, do amortyzatora przykręcić możemy przednią lampkę, która prąd czerpie z akumulatora. Dzięki temu nie trzeba jej osobno ładować i jest zawsze gotowa do działania. Niestety na tył dostajemy tylko odblask i o oświetlenie musimy już zadbać sami.

Lampka z przodu świeci przyzwoicie i nadaje się do jazdy nocą po mieście lub awaryjnego powrotu do domu poza miastem. Na dłuższe jazdy po nieoświetlonych drogach jednak się nie sprawdzi – świeci według mnie trochę zbyt słabo.

Wrażenia z jazdy

Rama w M2 jest taka sama, jak w przypadku tańszego modelu na kołach 27,5 cala, tak więc i wrażenia z jazdy są podobne. Za kierownicą siedzi się w zrelaksowanej, wygodnej pozycji. Plecy są lekko pochylone, ale na pewno nie będą boleć, nawet po dłuższej trasie. Rower jest bardzo stabilny, na co wpływ mają trochę szersze opony, dzięki czemu prowadzi się pewnie i bez nerwowości.

Oczywiście trzeba pamiętać o tym, że nie jest to rower w prawdziwe góry. Nadaje się głównie do rekreacyjnych przejażdżek po asfalcie i lekkich bezdrożach. Szybsza i ostrzejsza jazda w trudniejszym terenie szybko uwypukli budżetowe ograniczenia, no i niestety przyspieszy wymianę niektórych części. Natomiast jeżeli masz w planach głównie dojeżdżać do pracy/szkoły, czy trochę lżej traktować taki rower na wycieczkach, to sprawdzi się on w tej roli dobrze.

Podsumowanie

Eleglide M2 to jeden z lepszych rowerów elektrycznych w kategorii wyposażenie/cena. Jego wyposażenie jest dość skromne i z bardzo podstawowej półki, ale to nie będzie przeszkadzało w czerpaniu przyjemności z jazdy na prądzie. A z czasem część podzespołów można przecież wymienić na trochę lepsze.

W momencie publikacji tego tekstu, Eleglide M2 katalogowo kosztuje 4000 złotych. Podczas zakupu warto skorzystać z kodu rabatowego. Kupując dowolny produkt w tym sklepie, wpisz kod ROWEROWEPORADY5 aby otrzymać zniżkę 5%.

Czy za te pieniądze będzie to opłacalny zakup? Moim zdaniem tak. Ceny elektryków spadają i choć cztery tysiące to nie jest tak mało, trzeba pamiętać, że cenę roweru elektrycznego w sporej części robi koszt silnika, sterownika i przede wszystkim akumulatora. I elektryki po prostu poniżej pewnego pułapu cenowego nie zejdą. Ewentualnie jeżeli szukasz tańszego rozwiązania, zapraszam do zerknięcia na model M1 oraz M1 Plus, o których pisałem już na blogu. Choć prawdę mówiąc, hydrauliczne hamulce tarczowe w M2 (i reszta ulepszeń) są moim zdaniem warte dopłaty :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

9 komentarzy

    • Hej, faktycznie Eleglide’y zniknęły z polskiego sklepu Geekbuying, ale na geekbuing.com model M1 czy M2 nadal jest dostępny tylko bez napisu Eleglide na ramie. Znowu na eleglide.com te rowery nadal są, ale tylko z wysyłką do UK.

      Cóż, pewnie coś się zmienia w ofercie.

  • Mam Eleglide M1+ i uważam, że największą ich wadą jest sterowanie silników prędkością na poszczególnych biegach a nie można ustawić sterowania mocą co moim zdaniem jest lepsze a jazda staje się plynniejsza.

    • Tak to wygląda w wielu rowerach i szczerze mówiąc sam nie wiem, które rozwiązanie bym preferował na co dzień. Być może kompromisem byłoby ograniczanie zarówno mocy, jak i prędkości na poszczególnych biegach.

    • Kupisz 8. rzędowy wolnobieg, choć jakiegoś szczególnego wyboru wśród nich nie ma.

      Ale nie o to chodziło mi w tekście – wolnobiegi po prostu nie są specjalnie dobrym rozwiązaniem technicznym, zwłaszcza w XXI wieku. No ale ze względu na niższą hurtową cenę – trzymają się mocno w tanich rowerach.

  • Nie wiesz czy pojawią się jakieś promocje na ten rower? Wygląda dobrze i chyba warto dołożyć względem M1 z plusem? Tylko Plusy są poprzeceniane, a ten nie.