Dylemat zielonego światła w Łodzi

Na jednym z większych skrzyżowań w Łodzi, krzyżują się również dwie drogi rowerowe o dość dużym ruchu (zdjęcie sytuacyjne z Google znajdziesz niżej). Zarząd dróg tak ustawił światła, że zdarza się sytuacja, że na przecinających się drogach w obu kierunkach pali się zielone światło. Bardzo to zdziwiło i oburzyło łódzką Gazetę Wyborczą. Gdy przyjrzeć się dokładnie zdjęciu widać potencjalny problem. Niektórzy rowerzyści mając zielone światło na przejeździe rowerowym mogą myśleć, że mają również pierwszeństwo za skrzyżowaniem. Efekt? Zamieszanie na styku dróg i duże zdziwienie niedouczonych rowerzystów.

wypadek rowerowy
fot. Zino

Mamy więc sytuację, że albo zezwalamy na zapalenie się zielonego światła w dwóch kierunkach (nie za każdym razem, ale cykl tych świateł jest znany chyba tylko Zarządowi dróg ;) i ryzykujemy, że nieznający przepisów rowerzyści nabiją sobie guza, albo… robimy po staremu i doprowadzamy do sytuacji, że przez to skrzyżowanie przejeżdża się w najgorszym razie w 4-5 minut.

mickiewicza wlokniarzy lodz
fot. Google Street View (kliknij aby powiększyć)

Gdzie tkwi największy błąd? Nie w ustawieniu świateł, nie tkwi również w niewiedzy rowerzystów (choć jest ona oczywista i już kiedyś o tym pisałem w punkcie 8 podlinkowanego wpisu). Tkwi w fatalnie zaprojektowanym przecięciu tras. Jest tam ekstremalnie mało miejsca i gdy stoi się tam na czerwonym, to jest jeszcze gorzej, ponieważ czasami jest tylu rowerzystów, że blokuje się przejazd w drugim kierunku.

Tę patową sytuację ma rozwiązać w bliżej nieokreślonej sytuacji remont. Taki remont to spore pieniądze, więc nie spodziewałbym się zbyt szybkiego poprawienia sytuacji. Generalnie obserwując łódzkie drogi rowerowe niby jest lepiej (bo jest ich z roku na rok coraz więcej), ale czasami ma się dziwne wrażenie, że projektujący przewidzieli je na sporadyczny ruch, w myśl zasady „niech się cieszą, że w ogóle są”.

Jeszcze kilkanaście lat musi minąć, by w polskich miastach powstała kultura rowerowa na miarę Amsterdamu (podałem przykład z najwyższej półki, ale trzeba równać do najlepszych). Przybliżcie na satelitarnej mapie na chybił trafił dowolną średniej wielkości ulicę w stolicy Holandii, ja dopiero za siódmym razem znalazłem taką, gdzie nie było drogi rowerowej lub pasa dla rowerów.

Czego sobie i Wam życzę :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

10 komentarzy

  • Remont tej trasy może coś zmieni. A skręt w prawo (jadąc od pasażu) (na tym obrazku jadąc z naprzeciwka) zupełnie nie przemyślany i nie zaplanowany. A odcinek piotrkowskiej (ten nie spacerowy) cały czas w budowie (przynajmniej tak wygląda) i żadnego pasa rowerowego czy ścieżki chociaż po jednej stronie.

  • W Łodzi jest już dużo ścieżek rowerowych, ale jak ostatnio byłem na manhatanie, to wszystkie ścieżki w chodniku normalnie rowery są pomieszane z pieszymi.

  • Bardzo proszę o nie obrażanie innych komentujących. Wszystkie takie komentarze są moderowane albo kasowane.

  • „Np spokojna ulica ( max 50km/h), ruch samochodów najwyżej umiarkowany” no cóż (…) wierzący w cuda. „Myślisz”, że wszyscy przestrzegają tego co na znakach. Ci od radarów chlebek szydełkiem powinni wcinać, tymczasem całkiem niezłą kasę tłuką!

  • „stada pajaców jadą chodnikiem!!!” mogę to samo powiedzieć o stadach pajaców idących drogą rowerową. Pytanie czy mam ich odstrzelić czy wspaniałomyślnie darować im życie? Idiotów nie brakuje (…)

    • Dosadne lecz jakże prawdziwe tzw wolna amerykanka
      a „nasze państwo” nadal nie potrafi zrozumieć lub nie chce ( bo ma z tego kasę),
      że rozwiązaniem wielu nieporozumień jest edukacja i przejrzyste prawo a jeśli chodzi
      o dżunglę drogową to stworzenie współpracy między budowlańcami użytkownikami
      i policjantami a nie jak to jest obecnie, każdy sobie rzepkę skrobie.
      Jeżdżąc po swojej okolicy co chwilę natykam się na takie „kwiatki:’ drogowe.

  • „W teorii wiedza powinna być, bo nikt nie znając przepisów nie powinien wyruszać rowerem na ulice i drogi rowerowe. Ale to tylko teoria :)”
    Dlatego jestem za jakimkolwiek sprawdzaniem wiedzy w zakresie ruchu drogowego rowerzystów. Wiem że takie twierdzenie jest niepoprawne politycznie, ale w wolnym kraju mam do tego prawo.
    Do tego dochodzi świadome łamanie przepisów przez rowerzystów. Np spokojna ulica ( max 50km/h), ruch samochodów najwyżej umiarkowany, a stada pajaców jadą chodnikiem!!! Na zwrócenie uwagi że jeździ się jezdnią w najlepszym razie jest milczenie!!! Odstrzelić takich to za mało. Rozumiem że ktos się boi wyjechac na jezdnię z dużym ruchem samochodów, ale na mały lub umiarkowany? I jeszcze beszczelny wrok lub dzwonek( a najcześciej nie maja dzwonka wiec krzyk) abym jako pieszy ustapił miejsca tenu komuś( tak widze Go bo jedzie naprzeciw mnie, ale to ja jestem u siebie jako pieszy i na pewno tego nie zrobie)

  • W teorii wiedza powinna być, bo nikt nie znając przepisów nie powinien wyruszać rowerem na ulice i drogi rowerowe. Ale to tylko teoria :)

    W praktyce jest tak jak pisałem we wpisie o błędach rowerzystów – pierwszy jedzie ten kto jest szybszy albo odważniejszy.

    Od pewnego czasu staram się zwracać ludziom uwagę na kardynalne błędy – jazdę wężykiem, spacerowanie z rowerem po drodze rowerowej, stanie na drodze rowerowej. Jeszcze nikt się nie speszył i nie przeprosił, zawsze w moją stronę leciała albo wiązanka, albo mało przyjemna odpowiedź. A ja zawsze byłem grzeczny.

    Myślę, że wysłanie takich osób na kilka dni do Amsterdamu na tamte ścieżki rowerowe szybko by je naprostowało :)

  • Pic polega na tym, że przy normalnym cyklu świateł skrzyżowania nie da się szybko opuścić. Stoisz i stoisz i stoisz… a gdy już w końcu jedziesz to tylko do połowy drogi i znowu stoisz i stoisz i stoisz… Dlatego rowerzyści dszli do wspaniałego wniosku: „Zróbmy wszystkim zielone!”. No i zrobili. Zrobili tak, że światła są, ale skrzyżowanie rozwiązane po staremu.Do tego dochodzi nieznajomość przepisów. Niewiedza, która pozwala nam sądzić że jedne światła dotyczą wszystkich skrzyżowań w okolicy, a nie tylko tego na których sa umieszczone. De facto skrzyżowanie dróg rowerowych jest innym skrzyżowaniem i nie ma na nich świateł. A więc światła dotyczą tylko skrzyżowania drogi rowerowej z jezdnią. Problem więc są dwa, które połączone dają niezrozumiałe i niebezpieczne sytuacje -> po 1. trochę źle zrobione skrzyżowanie i po 2 -> brak odpowiedniej wiedzy uczestników ruchu.

  • A bo u nas to tak zawsze. Za projektowanie zabierają się osoby, które rowerem jeżdżą raz od bicia dzwonu. Potem są czasami „konsultacje” z przedstawicielami rowerzystów, a czasami tych konsultacji nie ma. Albo są i się okazuje, że i tak rowerowy pomysł nie przejdzie, bo jest droższy.

    Więc się klepie dziwne rozwiązania, a przecież martwić się będą następcy.