Dmuchane błotniki na rower? Z początku nie uwierzyłem, że coś takiego istnieje, dopóki nie znalazłem na stronie firmy Topeak modelu AirFender. Po co komukolwiek dmuchany błotnik? To drugie pytanie jakie sobie zadałem. A odpowiedź jest stosunkowo prosta – dla oszczędzających miejsce. Błotniki tego typu (przednie oraz tylne) można w bardzo łatwy sposób skompresować, do niewielkiego pakunku. Nie są to oczywiście błotniki dla każdego, w tym sensie, że nie każdy takiego wynalazku potrzebuje. Ale osoby o ograniczonym miejscu bagażowym – być może spojrzą na ten gadżet przychylnym wzrokiem. Choć jak się zaraz przekonacie – ich zakup jest dość wątpliwą przyjemnością dla portfela.
Jak podaje producent, przednia dmuchana płetwa ma długość 31 centymetrów, a tylna 47 cm. Po spuszczeniu powietrza, można przy odrobinie wprawy złożyć oba błotniki w pakunek wielkości 10x10x20 cm każdy! Przydadzą się każdemu kto wybiera się np. w góry, błotników używa jedynie w błocie, a nie chce nadmiernie wypychać plecaka.
Jeżeli chodzi o wagę, to tutaj również nie mają się czego wstydzić. Przedni waży 139, a tylny 149 gramów – czyli stosunkowo niewiele.
Błotniki można napompować zwykłą pompką rowerową z końcówką samochodową w kilka chwil, spuszczanie z nich powietrza również nie stanowi problemu. Jak podaje producent, są bardzo proste w montażu, a także są niewrażliwe na błoto i inne warunki atmosferyczne.
Jedyny minus takich błotników to ich cena. Ok. 140 zł za jeden (!) to moim zdaniem naprawdę sporo, zważywszy na to, że za ok. 100 zł można już kupić zestaw naprawdę porządnych błotników.
A ja na rower ;0
Czego to już nie wymyślą, czekam na dmuchany łańcuch!