Już w najbliższą sobotę rozpocznie się 103. edycja wyścigu Tour de France. Z tej okazji przygotowałem dla Was kilka ciekawostek, związanych z tym wyścigiem. Cofniemy się trochę w czasie i pokażę Wam, co ciekawego (lub dramatycznego) działo się na trasach Le Tour’u.
Pierwszy wyścig Tour de France odbył się w 1903 roku. Jego inicjatorem był Henri Desgrange, redaktor dziennika sportowego L’Auto (dziś L’Equipe). Wyścig składał się jedynie z sześciu etapów i liczył 2428 kilometrów. Średnio trasa jednego etapu wynosiła więc aż 404 km. Na szczęście między etapami zawodnicy mieli po kilka dni przerwy na regenerację. Wygrał Francuz, Maurice Garin, osiągając średnią 25 km/h.
Doping towarzyszył wyścigom w zasadzie od samego początku. Na drugim TdF, aż dwunastu zawodników pokonało część trasy… pociągiem :) Zostali później zdyskwalifikowani. Spożywanie alkoholu podczas jazdy było na początku dziennym. A zawodnicy, aby przejechać długie i wyczerpujące odcinki (w 1904 ze zgłoszonych 88 kolarzy, do mety dojechało zaledwie 15), wspomagali się także strychniną, a w późniejszych latach, kokainą i amfetaminą. Dopiero w latach 60. zaczęto na poważnie walczyć z dopingiem.
Rowery na których startowano w pierwszych TdF ważyły dużo, ponoć nawet 20 kg. Obecnie według przepisów UCI rower nie może ważyć mniej niż 6,8 kg, ale w sklepach dostępne są fabryczne rowery szosowe, które ważą nawet poniżej 5 kg. Do tego na początku XX wieku nie znano jeszcze przerzutek. W późniejszych latach stosowano dwa przełożenia (do ich zmiany trzeba było zdjąć koło i je obrócić), by z czasem wprowadzić mechaniczne przerzutki.
Kilka tragicznych zdarzeń na Tour de France, wpłynęło na oblicze całego kolarskiego świata. W 1967 na podjeździe pod Mont Ventoux zmarł Brytyjczyk, Tom Simpson. Najprawdopodobniej przedawkował alkohol i amfetaminę. Po jego śmierci wprowadzono kontrole antydopingowe.
Przyczynkiem do wznowienia dyskusji o obowiązku jazdy w kasku, była śmierć włoskiego kolarza Fabio Casartelliego, który w 1995 roku brał udział w kraksie podczas TdF. Niestety UCI (Międzynarodowa Unia Kolarska) dopiero 8(!) lat później wprowadziła ten obowiązek, po śmierci Andrieja Kiwilewa w wyścigu Paryż – Nicea.
Żółta koszulka przyznawana liderowi wyścigu, pojawiła się w 1919 roku (wcześniej przyznawano zieloną opaskę). Miała wyróżniać kluczowego zawodnika, ponieważ w tamtych czasach startowało już ponad 100 kolarzy. Skąd wziął się jej żółty kolor? Istnieją dwa wyjaśnienia: pierwsze dotyczy gazety L’Auto, pod której patronatem odbywał się TdF. Była ona wydawana na żółtym papierze, a kolor koszulki miał się z nią kojarzyć. Drugie wyjaśnienie, to fakt, że żółty kolor koszulek rowerowych, nie był w tamtym czasie popularny i dzięki temu łatwo było wyróżnić lidera. Ponoć gdy wśród kibiców przejeżdżał pierwszy zawodnik, który założył żółtą koszulkę, a był to Eugène Christophe, udawali oni dźwięki wydawane przez kanarka. Do dziś na żółtej koszulce zobaczyć można inicjały twórcy Tour De France.
Przez dłuższy czas obowiązywała zasada, że kolarze nie mogą korzystać z pomocy innych osób w przypadku awarii roweru. W 1913 roku Francuz Eugéne Christophe przez kilkanaście kilometrów niósł rower z pękniętym widelcem, szukając zakładu kowalskiego. Gdy w końcu go znalazł, musiał sam go naprawić, pod okiem sędziów. Później zdyskwalifikowano zawodnika, ponieważ syn kowala pomagał mu przy kowalskim miechu.
Charakterystyczny człowiek przebierający się za diabła i kibicujący na TdF, to Didi Senft. El Diablo pojawia się w swoim kostiumie na wyścigach od 1993 roku. Mimo problemów ze zdrowiem, nadal stara się kibicować.
„Spożywanie alkoholu podczas jazdy było na początku dziennym” :)
Jak teraz porównuję zdjęcia ze współczesności i początków, to zdecydowanie wiele lat temu wyścig wyglądał bardziej klimatycznie. Przede wszystkim naturalność i panowie z wąsami. Dzisiaj dużo dodatków na rowerzyście i rowerze, nie widać emocji na twarzach uczestników. Czasy retro jednak inaczej podchodziły nawet do sportu :)
Bo to nie był sport tylko ZABAWA! Alkohol i papierosy?… Aż trudno uwierzyć, że nie rozumieli, że niedotlenienie nie pomaga wygrywać!
Edouard Louis Joseph „Eddy” Merckx – Wszechstronność
„Kanibal Wszechczasów ”
mistrz świata w kolarstwie szosowym – 4 razy, w latach 1964, 1967, 1971, 1974 (raz jako amator)
wygrane w Tour de France – 5 razy, w latach 1969-1972 i 1974
wygrane w Giro d’Italia – 5 razy, w latach 1968-1974
wygrane w Tour de France i Giro d’Italia oraz mistrzostwo świata w jednym sezonie – w 1974
jedna wygrana w Vuelta a España – w 1973
jedna wygrana w Tour de Suisse – w 1974
wygrane w Paryż-Nicea – 3 razy, w latach 1969-1971
rekord świata w jeździe godzinnej – 49,431 km – w 1972
ogółem 525 zwycięstw w 1800 wyścigach
Jak dla mnie Marco Pantani. Wygrał 8 etapów w Tour de France. Oraz klasyfikację generalną w 1998 roku. Wspaniały kolarz. Bardzo dobry góral.
zdecydowanie był to
Richard Virenque oglądając jego ucieczki samotne pod
Mont Ventoux serce się radowało dlatego miał przydomek ryszard lwie serce i ten uniesiony palec na mecie coś pięknego….
Moim ulubionym kolarzem jest Andre Greipel. Niesamowicie waleczny, a przy tym sympatyczny. „Goryla” nie da się nie lubić.