Być może kiedyś uda mi się z pełnym przekonaniem powiedzieć: „Nic mnie już w życiu nie zaskoczy”. Niestety, w dalszym ciągu życie ma inne plany. Tym razem w sumie nie powinienem być zaskoczony. Czarne BMW zwykle nie wróży nic dobrego. Sami zobaczcie jak z zajechania drogi rowerzyście, tłumaczy się jegomość w bawarskim samochodzie. Niby sytuacja niegroźna, niby nic się nie stało, ale za którymś razem może się nie udać taki manewr i będzie źle. Ostatnio trafiłem na bardzo ciekawy artykuł „Morderca jest kimś innym, niż opisują to media” – warto przeczytać, bo w cierpkich słowach opisuje, że nie tylko pijani kierowcy powodują śmiertelne wypadki, ale także trzeźwi Janusze i Krystyny. Odnośnie zarzutów, że „uczepiłem” się marki BMW – chodzi mi o typ kierowcy, niż markę samochodu jakim jedzie.
Słowa tego kierowcy są po prostu żenujące.
„Ja jestem rowerzystą i zastanawiam się, czemu jest pan tak głupi, że jeździ pan drogą, a nie chodnikiem jak inni rowerzyści.”
Potem jeszcze dodaje, że on kontroluje odległość z jaką wyprzedza i ma systemy, które to kontrolują. Mam nadzieję, że kiedyś nie zdarzy się sytuacja, że systemy, które kontrolują hamulce w jego samochodzie, odmówią posłuszeństwa.
Już nieraz zastanawiałem się, ile jeszcze czasu musi minąć, byśmy dogonili cywilizowane rowerowe kraje. Wychodzi na to, że jeszcze wiele, wiele lat. Pisałem o tym we wpisie, czy opłaca się dojeżdżać rowerem do pracy. Nadal pokutuje u nas myślenie: Polska dla Polaków, a rowy dla rowerzystów. Czasami też księża na Księżyc.
Nie chodzi już o nieznajomość przepisów, przez kierowcę BMW. Być może robił prawo jazdy czterdzieści lat temu i co nieco zapomniał, a „Prawo o Ruchu Drogowym” faktycznie nie jest lekką lekturą do poduszki. Ale trzeba mieć bardzo dużo nienawiści do innych ludzi, by zajeżdżać im drogę, a następnie tłumaczyć się, że rowerzysta sam się o to prosił. Litości. Zapewne tacy kierowcy, gdy już w weekend wyjeżdżają swoimi wymuskanymi rowerkami na chodniki, dzwonią na pieszych, przeganiając ich, bo im się należy przejazd. I nie będę chyba daleki od prawdy, że na drodze rowerowej jeżdżą parami obok siebie, a jeśli się da – trójkami.
Ostatnio takich spotkałem, ubrani od stóp do głów w super-rowerowe ciuszki, kaski, okularki. I w trójkę spokojnym tempem równoległa jazda – po drodze rowerowej i chodniku. Musiałbym ich wyprzedzić trawnikiem chyba… Airzound, airzound – w końcu nie wytrzymam i go kupię.
Nie żebym się uwziął na kierowców BMW. To są naprawdę porządne samochody, ale cóż zrobić, że upodobała je sobie pewna grupa osób, niekoniecznie dobrze kojarzona.
Zgadzam się, facet z filmu bezczelny, zaczyna od obrażania i wpłata to w niby grzeczną wypowiedź. Super riposta, kulturalna i ad asertywna.
Cóż…….najlepiej mieć stan umysłu sprzed 2000 roku………zobaczcie kto kupuje bmki….dresy? wieś? czy małolaty?
nie…kupują lekarze , prawnicy , właściciele firm…a nawet rząd….dlaczego?
BO TO SUPER AUTA.
I mają inną charakterystykę jazdy niż kije czy inne hujdaje…i ludziom gula skacze….bo ich nie stać.
Zobaczcie ile tego jeździ w NIemczech , Austrii itp.
A rowerek….super…ale do lasu……z ulicy precz….bo jesteście zawalidorgami….to nie lata 60-te kiedy było kilka samochodów.
Świat poszedł do przodu. Jest szybciej wszędzie….na ulicy też.
Niestety Twój komentarz świadczy o tym, że to Ty zatrzymałeś się w czasach sprzed 2000 roku. Świat bardzo powoli, ale próbuje uwolnić się od samochodów z centrów miast, które są coraz bardziej zakorkowane. Innej recepty na to nie ma niż metro/rowery/komunikacja miejska, bo przecież nie stworzy się nowych ulic tam, gdzie nie jest to fizycznie możliwe.
Burak jest burakiem, bez względu na zawód i stan majątkowy. Teraz każdego stać na wszystko (kredyty, leasingi) i gula nikomu nie skacze, zapewniam! Twój komentarz świadczy o twoim buractwie i zacofaniu.
W standardzie jest jeszcze włączanie się do ruchu tuż przed jadącym rowerzystą. „To tylko frajer na rowerku, można mu drogę zajechać”. Oczywiście głównie BMW, golfy i audice (sam jeżdżę audi, tak więc do danej marki auta nic nie mam). W środku niedorozwój z twarzą nieskalaną inteligencją albo „gangster” z gębą spuchniętą od koksów. Ostatnio zaliczyłem konkretne hamowanie z dobrych 40km/h, gdy mi taki jeden miłośnik niemieckiej motoryzacji wyjechał. Buractwa niestety nie brakuje. I nie tylko wśród młodzieży w bmkach. Prawie na każdym wyjeździe rowerowym spotykam się z chamskimi, a nieraz i nienawistnymi zachwowaniami kierowców. Duża część Polaków to niestety buractwo i widać to wszędzie: na drogach, w sklepach (mój ulubiony motyw, jak w markecie otwiera się kolejna kasa i w ciągu sekundy jest szturmowana przez wściekłych klientów z wózkami) czy u lekarza (ma numerek albo wyznaczoną godzinę, ale nie! Musi się wepchnąć przed kolejką!). Takie są smutne realia. I to się potem przekłada na zachowania na drogach.
Czasami jazda rowerem po asfalcie to koszmar. Również na przejściach dla pieszych na zielonym bywa niebezpiecznie, o czym się przekonałam, gdy z zakrętu, na czerwonym, z pełną prędkoscią na pasy wjechał samochód. Akurat znajdowałam się na pasach… Jakimś cudem wyhamował tuż tuż, aż pisnęły hamulce. Dobrze się złożyło, że za autem jechała policja :D Od razu syreknę włączyli, by zatrzymać i spisać (kierowca po zatrzymaniu się próbował od razu odjechać).
Kierowcy czarnych Audi nie lepsi ;)
A co do pana z filmiku – przykre. Człowiek ten po prostu nie umie prowadzić samochodu, choć pewnie wydaje mu się że umie. Nagranie winno trafić do najbliższego komisariatu, po czym pan antybohater powinien otrzymać mandat karny w wysokości 300zł, bo tyle aktualnie wynosi stawka za niezachowanie bezpiecznej odległości od wyprzedzanego pojazdu. Dodatkowo, w zależności od panów Policjantów, mógłby otrzymać 5 albo 6 punktów karnych gratis.
Jeśli chodzi o wypowiedź tego pana, to dla mnie kwalifikuje go ona do ponownego egzaminu ze znajomości aktualnych przepisów drogowych.
DONALD, grubo jedziesz ale masz rację :) Zwłaszcza pompeczka może okazać się decydującym argumentem w konfrontacji z takim co to nabroi i jeszcze z samochodu wyskakuje. Obecność pompeczki wszak może przekonać takiego do ponownego spokojnego i godnego zajęcia miejsca za kierownicą :)))
Obejrzałem film, ale nie przeczytałem komentarzy bo szkoda czasu, ale nie z braku szacunku piszących. Znam temat, przynajmniej raz dziennie mnie to spotyka, dlatego najlepsza recepta to:
Obowiązkiem każdego rowerzysty w Polsce jest wyposażenie roweru w łopatę lub widły. Bez względu na typ roweru, w/w przedmiot powinien być mocowany w tylnej części roweru poprzecznie do osi wzdłużnej roweru, tak aby jego koniec był oddalony co najmniej 1,2m do osi roweru.
Jeśli takie metody nie skutkują to radzę zaopatrzyć się w pompeczkę, ale nie te tandetne obecne badziewia tylko najlepsze są metalowe, takie „po dziadku”.
Witam,
Kultura jazdy kierowców woła o pomstę do nieba.
Wczoraj dwa razy miałem szczęście, że nic mi się nie stało.
Sytuacja nr 1: jadąc na drodze z pierszeństwem na skrzyżowaniu kobieta prawie we mnie wjechała wymuszając pierwszeństwo. Zamiast przeprosić dodała gazu i nie obracając się odjechała jakby nic się nie stało.
Sytuacja nr 2: jadąc na prostej drodze, gdzie było ograniczenie prędkości do 40 km/h, kierowca auta widząc mnie z odległości 40 metrów wyprzedza 2 auta (na oko z 70 km/h miał jak nic). Ale nic sobie nie robi, że ja jadę, na szczęście było małe pobocze, gdzie mogłem szybko zjechać (by uniknąć czołowego zderzenia z kierowcą bez wyobraźni. Jadąc na szosie ok 35 km/h nie trudno sobie wyobrazić, co by się ze mną stało gdybym nie był mądrzejszy w tej sytuacji lub gdyby nie było pobocza.
Co chwilę, gdzieś czytam albo słyszę jak kierowcy narzekają na rowerzystów. Oczywiście na rowerach też jeżdżą ludzie bez wyobraźni, ale prawda jest taka, że w Polsce kierowcy nagminnie łamią dozwoloną prędkość, wymuszają pierwszeństwo ryzykując zdrowie innych użytkowników ruchu czy też pieszych.
W mojej rodzinie ja i dwie siostry zostały potrącone przez jakiś pojazd. 2 razy sprawca wypadku uciekł z miejsca wypadku.
Pozdrawiam,
Maciej
Wszystko jest stanem umysłu, że zacytuję „klasyka” ;))
gratuluje spokoju ducha czlowiekowi z pierwszego filmiku, ja po prostu wy*ebał bym mu prosto w ryj i odjechał.
Ja się nie obcyndalam i jak ktoś zajedzie mi drogę albo zachowa się niestosownie, głośno się drę i daję wyraz swoim uczuciom różnymi gestami. W miarę okoliczności – odpowiednio plugawymi. Niestety zazwyczaj wchodzę w kolizję z kobietami za kółkiem. Co oczywiście jest zrozumiałe.
Też boję się jeździć publicznymi drogami i kiedy mogę to unikam.
Ja również się boję jeździć polskimi drogami, również w dużym mieście jak Warszawa. Od garażu w czterech literach zdecydowanie wolę jazdę po chodniku, nierzadko z prędkością 10km/h – bo przecież na chodniku jesteśmy gośćmi i przechodniów należy szanować.
Ot, sytuacja świeża, bo sprzed dwóch dni – jadę swoim starym, zdezelowanym (ale jakże dzielnym) góralem z komunii po drodze krajowej. Sporo kierowców wyprzedza mnie z dużym zapasem bezpieczeństwa, ale gdzieś tak w połowie drogi do Góry Kalwarii słyszę te charakterystyczne niskie warczenie zbliżającego się kilkunasto tonowego kolosa. Myślę sobie: minie mnie, trochę podmuchu i po bólu. Nic z tego: do narastającego warczenia dołączyła syrena (bo klaksonem tego już nie można było nazwać) – a ja w panice uciekam na pobocze. Patrzę, a TIR nawet nie próbował mnie wyprzedzać (choć miał ku temu warunki) tylko wali prosto przyklejony do prawej strony drogi. Wystarczy tylko taki co nie trąbnie lub wyminie cię o włos a podmuch powietrza załatwi resztę. Szkoda, że tak mało większych dróg ma asfaltowe pobocze.
W mieście nie lepiej – choć tutaj to zdecydowanie przez nieuwagę kierowców (no i rowerzystów też) a nie przez jakąś złośliwość. Trzeba po prostu być mega ostrożnym i podejrzliwym. Moim ulubionym sposobem na kierowców przy przejściach rowerowych jest łowienie ich wzroku – kiedyś przeczytałem artykuł napisany przez mądrych ludzi, że póki się nie nawiąże się choćby elementarnego kontaktu międzyludzkiego, kierowcy (i generalnie inni użytkownicy dróg, chodników, etc) nie traktują innych uczestników w pełni jak ludzi, tylko właśnie jak jakieś przedmioty które się poruszają tą samą drogą co oni. Może jest trochę w tym prawdy, bo jeszcze nie zdarzyło mi się, by po złapaniu wzroku kierowca nie ustąpił mi pierwszeństwa gdy mi je przysługiwało. Nawet czasem mi go ustępowali :)
No niestety, patrząc na wyczyny większości kierowców BMW nie ma co się dziwić że mają taką opinie..
Sami zawodowcy… Tylko dlaczego tyle wypadków na drogach? Całkiem niedawno wyprzedziła mnie kobieta, ok 20 m od krzyżówki, skręcała w lewo ja jechałem prosto. Baba zakręt wzięła jak by Tirem jechała, zjechała mi drogę. Ślad na tylnej klapie do tej pory pewnie próbuje wypolerować. To mój błąd bo jechałem zbyt blisko prawej strony, dałem się wyprzedzić… Co wy na to.
Fajnie, zgadzam się ALE:
-nie wiem skąd te atypolskie stereotypy, choćby o braku cywilizacji. Byłem dość długo w UK i trochę krócej we francji i myślisz że tam inaczej, albo chociaż lepiej ? Że jak w reklamach tygodnia francuskiego w lidlu wszyscy miający Cię kierowcy pozdrawiają Cie uśmiechem i rzucają cukierkami ? Że tam wszędzie są ścieżki rowerowe ? Przykra prawda jest taka że mimo zdecydowanie lepszej infrastruktury, często bywa tam zdecydowanie gorzej i dochodzi do tego czego u nas doświadcza się rzadko – zarówno ze strony rowerzystów, jak i kierowców. Nawet w Finlandii, gdzie na ścieżkach rowerowych masz wiadukty, żeby były niekolizyjne…
Mniej więcej w każdym spoleczeństwie występują zjawiska których intensyfikacje można określić krzywą Gaussa:
http://marpaw.elisa.pl/wsti/roznosci/error/gauss_b.gif
I zawsze są ekstremy, zawsze jest grupa buractwa i Nasz kraj nie jest wcale pod tym względem gorszy.
Blog który podlinkowałeś nie jest zbyt mocnym źródłem jeżeli chodzi o analizy statystyk. Przykro mi, ale tam jest za dużo lania wody i opowieści dziwnej treści w tym konkretnym wpisie.
Jeżeli chodzi o „numer jeden” autora list, to fakt, przyznaję rację – myli się on. Ale jak to napisał autor, są to jego osobiste statystyki, więc nie można im do końca wierzyć.
Ale fragment: „Ale jeśli okaże się, że najwięcej ludzi zostaje zabitych przez kierowców w wieku 30-60 lat” – całkowicie się zgadza.
Zgadza się również fragment: „Głównymi przyczynami wypadków w Polsce nie są szybkość, brawura, alkohol, dziurawe drogi, kiepskie samochody. Głównymi przyczynami są: bezmyślność, skrajna głupota, kretynizm, debilstwo, idiotyzm i durnota kierujących samochodami osobowymi.”
Na samą interpretację statystyk przez autora listu, trochę przymknąłbym oko, ponieważ pisze on w emocjach.
Pocieszające jest to, że na polskich drogach w 2008 roku zginęło 5437 osób, a w 2012 roku już „tylko” 3571 osób.
Zmniejszenie ilości zabitych wynika z generalnie lepszych dróg i bezpieczniejszych samochodów niż przed laty. Absolutnie nie należy wpadać w samozachwyt, że Polacy jakoś mądrzeją, bo to nieprawda. Po prostu w nowoczesnym samochodzie na autostradzie trudniej się zabić.
@Łukasz
Proszę nie linkować dawno tekstu o tym, że zabójca nie jest tym kim myślisz, tekst ten jest manipulacją, oparty o błędne rozumienie statystyki i podlany sosem mizoginii, tutaj notka pokazująca błędy tamtego listu: (link nieaktywny).
Lubię Pański blog, dlatego przykro mi, kiedy pojawiają się niesprawdzone legendy miejskiej.
Wyprzedzanie to dopiero jak ruszają :) I to można, ale tylko wolno jadące pojazdy:
Art. 24 p.12. Kierujący rowerem może wyprzedzać inne niż rower powoli jadące pojazdy z ich prawej strony
Nie nie, to nie jest omijanie. To jest wyprzedzanie. Ustawa mówi o tym wyraźnie, że dopuszczone jest wyprzedzanie samochodów z prawej strony.
Jasne :) I obiecuję, że przy następnej okazji napiszę o Skodziarzach. Dziadkowie w kapeluszach to też temat na historię.