Rowerowe Słubice, Kostrzyn, Frankfurt na Odrą oraz Berlin

Gdy Ci smutno, gdy Ci źle – wsiądź na rower, przewietrz się :) Z tą myślą ruszyliśmy z Moniką na krótki, rowerowy wyjazd. Chcieliśmy pojechać tam, gdzie można zatrzymać się w jednym punkcie i stamtąd ruszać codziennie w innym kierunku. Tym razem padło na środkowo-zachodnią Polskę i przygraniczne miasto Słubice. Jak się okazało, jest to bardzo dobre miejsce do tego typu rowerowej turystyki. Każdy znajdzie coś dla siebie – od długich tras, po naprawdę krótkie i rekreacyjne – ale równie piękne.

To był pierwszy wyjazd z bagażnikiem na haku (wcześniej rowery woziliśmy w aucie). Teraz już wiem, że nie ma sensu owijać kierownicy folią :)

Załadowaliśmy rowery na bagażnik i ruszyliśmy do Słubic. W tym mieście znajdziecie sporo fajnych miejsc noclegowych, my zatrzymaliśmy się w Villa Dudziak – to hotel ładnie położony nad dużym stawem. Co mnie bardzo zaskoczyło, a później okazało się całkowicie naturalne – do naszego hotelu na obiad i kolację przyjeżdżało bardzo dużo Niemców. I to nie tylko w weekend, ale także w tygodniu. Jedzenie było bardzo dobre (tak jak w restauracji Butcher, w centrum Słubic, którą bardzo polecam), ale kluczem do olbrzymiego zainteresowania były także nasze polskie ceny. W niemieckich sklepach ceny są zbliżone do naszych, ale usługi już zdecydowanie droższe. Dlatego gdziekolwiek zajrzeliśmy, widać było spore zainteresowanie ze strony Niemców.

Przed wojną Słubice były dzielnicą Frankfurtu nad Odrą (Dammvorstadt). Po wojnie miasto przedzieliła granica, ale od 2007 roku na mocy układu z Schengen, aby dostać się do Polski, wystarczy przejść/przejechać przez most, bez żadnej kontroli paszportowej. Na moście ruch był widoczny w zasadzie o każdej porze dnia :)

 

Słubice - Kostrzyn nad Odrą

Dzień 1: Słubice – Kostrzyn nad Odrą – Słubice (102 km): https://www.naviki.org/pl/naviki/static/map/way/12883243/

Plik GPX z trasą: https://roweroweporady.pl/pobierz/slubice-kostrzyn.gpx

Słubice

Pierwszego dnia przejechaliśmy mostem na niemiecką stronę i ruszyliśmy wzdłuż rzeki , w stronę Kostrzyna nad Odrą.

Wały na Odrze

Trasa biegnie częściowo asfaltowymi ścieżkami, częściowo gruntową drogą – ale wszędzie da się przejechać, nawet rowerem na wąskich oponach. Od pewnego momentu, jedzie się po wałach wzdłuż Odry – gdzie spotkaliśmy sporo rowerowych turystów z sakwami. Niestety, w jednym miejscu, jeszcze przed wałami, natrafiliśmy na ogrodzony teren, na którym pasły się owce.

Być może można było otworzyć furtkę i przejechać przez tę łąkę, jednak my zdecydowaliśmy się ominąć pastwisko (pewnie niepotrzebnie), jadąc kawałek trasą nr 112, wzdłuż której biegnie świetna droga rowerowa.

To już inne owce, które pasły się na wałach

W Kostrzynie można zobaczyć pozostałości po przejściu granicznym. Budynki zajął Urząd Miasta i Gminy, a miejsce pod wiatą służy jako parking.

Tuż przy granicy znajdują się ruiny Twierdzy Kostrzyn, częściowo odrestaurowane.

Naszym celem był Przystanek Woodstock. Chcieliśmy z ciekawości zobaczyć, jak duży jest ten teren i czy będą jakieś ślady festiwalu, który się tam odbywał. No i coż… wiem, że niektórzy złośliwi mówią na tę imprezę „Brudstock”. Natomiast ja doskonale wiem, że nie jest łatwo uniknąć pobojowiska po tak gigantycznej imprezie. Ale my byliśmy na miejscu trzy tygodnie po zakończeniu imprezy! I tam nadal walały się śmieci, a po ogromnym terenie szwendały się może dwie osoby sprzątające. Jestem absolutnie za takimi wydarzeniami, ale mimo wszystko, powinno to być ogarnięte w przeciągu maksymalnie tygodnia.

W drogę powrotną ruszyliśmy tą samą trasą, ponieważ chcieliśmy trzymać się asfaltu. Po polskiej stronie, z tego co piszą w internecie, droga wzdłuż Odry jest gorzej przygotowana. Pod koniec, w miasteczku Lebus, zjechaliśmy na rowerówkę prowadzącą wzdłuż drogi 112 i tak dojechaliśmy do Frankfurtu.

 

Dzień 2: Berlin

Niestety pierwszego dnia Monika trochę przeciążyła sobie kolano, musieliśmy więc zmodyfikować i skrócić nasze plany. Drugiego dnia ruszyliśmy więc do Berlina, gdzie zostawiliśmy auto w strefie park&ride i dalej pojechaliśmy rowerami. Wszystkie miejsca jakie odwiedziliśmy po drodze, są dość blisko siebie i przejechaliśmy łącznie może 30 kilometrów.

Port lotniczy Berlin-Tempelhof

Pierwszy przystanek to nieczynne lotnisko Tempelhof, które 10 lat temu zostało zamienione na park. Po pasach startowych jeździ sporo rowerzystów i rolkarzy, ludzie biegają i spacerują. A po południu rozkładają koce i rozpalają grille. Powiem Wam, że to bardzo ciekawe doznanie – widzieć tak ogromny teren, oddany ludziom do użytku.

Pomnik Pomordowanych Żydów Europy

Następnie pojechaliśmy pod Pomnik Pomordowanych Żydów Europy. Warto to miejsce odwiedzić, jest w nim coś smutnego, ale jednocześnie niosącego nadzieję.

Brama Brandenburska

Reichstag

Oczywiście nie mogliśmy nie zobaczyć Bramy Brandenburskiej i Reichstagu.

Marie-Elisabeth-Lüders-Haus

Tuż przy Reichstagu znajduje się Marie-Elisabeth-Lüders-Haus oraz Paul-Lobe-Haus, dwa budynki połączone mostami nad Szprewą. Znajdują się tam m.in. biura poselskie i ogromna biblioteka.

Pozostałości Muru Berlińskiego przy Bernauer Strasse – jest tam sporo tabliczek informacyjnych, z których można dowiedzieć się, jak wyglądała historia muru. Im dłużej tam spacerowałem, tym bardziej docierała do mnie absurdalność pomysłu stworzenia takiej granicy.

W centrum Berlina znajduje się także słynny Checkpoint Charlie, czyli jedno z przejść granicznych, pomiędzy wschodnim, a zachodnim Berlinem. Znajduje się tam Muzeum Muru Berlińskiego oraz symboliczny punkt kontroli granicznej.

 

Trochę się obawiałem, że w sobotę będą w Berlinie dzikie tłumy turystów. Cóż, moje obawy się sprawdziły – faktycznie ludzi było sporo. Ale za to ruch na ulicach był zaskakująco mały, część ulic była po prostu pusta (to dziwne, ponieważ Berlin ma 3,5 miliona mieszkańców). Pewnie wiele osób po prostu wyjechało w wakacyjny piątek z miasta :) Dzięki temu dało się tam spokojnie jeździć rowerem. Infrastruktura rowerowa w Berlinie jest mocno rozwinięta i choć jest dość stara, a miejscami nie do końca logiczna, to jednak widać, że za tematy rowerowe zabrali się dużo, dużo, dużo wcześniej od nas.

 

Park Narodowy Ujście Warty

Dzień 3: Park Narodowy „Ujście Warty” (20 km): https://www.naviki.org/pl/naviki/static/map/way/12887171/

Plik GPX z trasą: https://roweroweporady.pl/pobierz/ujscie-warty.gpx

Stadion Słubickiego Ośrodka Sportu i Rekreacji
Wracając zahaczyliśmy o Stadion SOSiR (kiedyś Stadion Wschodniomarchijski)

 

Na relację z przejazdu po Parku Narodowym „Ujście Warty”, zaproszę Was na blog Moniki. Nie będę dublował tego, co ona napisała. Na pewno warto się tam wybrać, będąc w tych okolicach.

 

Helenesee

Dzień 4: Słubice – Helenesee (35 km): https://www.naviki.org/pl/naviki/static/map/way/12888783/

Plik GPX z trasą: https://roweroweporady.pl/pobierz/helenesee.gpx

 

Most w Słubicach

Helenesee

Ostatniego dnia wybraliśmy się nad jezioro Helenesee. Ze względu na rozległe plaże, ponoć nazywane jest Małym Bałtykiem. Jest tam sporo kempingów, a plaże faktycznie robią wrażenie swoją wielkością.

W jedną stronę pojechaliśmy tak, jak zarejestrowałem to w podlinkowanym pliku gpx. Po drodze jest podjazd o nachyleniu 6%, ale nie jest zbyt długi. Natomiast w drodze powrotnej, odkryliśmy asfaltową trasę rowerową, która startuje z Malchow Strasse.

W drodze powrotnej pojeździliśmy jeszcze po Frankfurcie. To bardzo ciekawe miasto, w którym widać bardzo wyraźny wpływ okupacji rosyjskiej. Niemcy starają się od czasu zjednoczenia wyrównywać różnice pomiędzy wschodnimi, a zachodnimi landami. Ale specyficznego klimatu nie da się ot tak zmienić :) Innymi słowy – widać, że jesteśmy w Niemczech, ale można poczuć się trochę jak u siebie. Akurat tego nie widać na zdjęciach powyżej, ale duch NRD jeszcze się unosi w powietrzu.

Podsumowując – jeżeli chcecie wyrwać się z domu na kilka dni, Słubice i Frankfurt nad Odrą to niezły kierunek aby odpocząć nad rzeką i jednocześnie pojeździć na rowerze :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

8 komentarzy

  • Witam,
    od ponad roku czytam Twój blog Łukaszu i najpierw szykowałem się do zakupu Radona Skill 7.0 jako super fitnessa – dla mnie „do wszystkiego”, ale wspominałeś też o rowerach Whyte z jedną tarczą i teraz cieszę się, że jeszcze nie kupiłem. Jestem z Gdyni i akurat tu mają sklep, ale właśnie widzę, że Monika jeździ na Whyte Shoreditch – dokładnie taki chcę kupić. Mam więc pytanie jak się nim jeździ po lesie i poza asfaltem i czy ten karbonowy widelec coś daje?
    Swoją drogą fajnie by było, gdyby pojawił się test tego modelu u Ciebie na blogu.
    Z góry dziękuję za komentarz.

    Pozdrawiam
    Marcin

    • Dla potomnych i zainteresowanych Shoreditch’em, link do Moniki: https://roweroweporady.pl/wiecejruchu/whyte-shoreditch-miejski-rower-ktory-rzuca-sie-w-oczy/

      Ja tym Whyte pojeździłem tylko trochę i spokojnie nadaje się na bezdroża (może po założeniu bardziej uniwersalnych opon, jeżeli chcesz trochę szybciej pośmigać). Oczywiście to nie będzie cross czy już nie daj Boże MTB. Ale jako uniwersalny rower, to ciekawe rozwiązanie :)

    • W tym województwie byłem w tym roku już drugi raz :) Kilka miesięcy wcześniej, byłem na jego północnym skraju: https://roweroweporady.pl/rowerowa-trasa-szczecin-poznan/

  • Następnym razem jak będziecie w moich stronach tzn. Słubice/ Frankfurt to polecam jeszcze trasę po Schlaubetal, oraz wzdłuż kanału Fryderyka Wilhelma tzn od Mullrose do Brieskow Finkenherd. No i zwiedzanie klasztoru w Neuzelle. Piękne tereny na każdy rodzaj roweru. Zapraszam.

  • Dzikich tlumow w berlinskim Mitte raczej nie spotkasz – chyba ze tlumy turystow. To miejsce niemal wylacznie turystyczne. Berlin to ze facto nie jedno miasto a wiele kilkusettysiecznych miast. Kazda dzielnica ma swoje centrum,swoje ulice handlowe, zaglebia z knajpkami etc. Do Mitte zaglada sie chcac oprowadzic znajomych z innego miasta. Srednio sam bywam tam raz w roku wlasnie przy takich okazjach. Poza tym nie mam potrzeby sie tam zapuszczac – wszystko czego potrzebuje do zycia I szczescia mam znacznie blizej ;)