Rowerowa Góra Kamieńsk

W ostatnią niedzielę wybrałem się na szybki wypad na Górę Kamieńską (popularnie zwaną Górą Kamieńsk). To sztuczne wzgórze pod Bełchatowem, które powstało w wyniku zwożenia nadkładu, czyli po prostu skał i ziemi, przykrywającego złoża węgla brunatnego, który dowożony jest do pobliskiej Elektrowni Bełchatów. Górę usypywano, zalesiano i rekultywowano od 1977 do 1995 roku, czyli 18 lat. Dziś znajduje się tam trasa narciarska z wyciągiem krzesełkowym, trasy rowerowe oraz zjazdowo-downhillowe enduro. I właśnie na temat rowerów na Kamieńsku, co nieco Wam dziś napiszę.

Fot. kamiensk.pl

Zacznę od oficjalnej mapki, którą znalazłem na stronie miasta Kamieńsk. Mamy tu zaznaczone trzy trasy, o różnym stopniu trudności. Niestety ze względu na brak czasu (przyjechałem na Górę dopiero popołudniu, bo było bardzo gorąco), nie zdążyłem wszystkich przejechać, ale to będzie jeszcze do nadrobienia. Tymczasem napiszę Wam co nieco o tym, gdzie udało mi się dojechać.

 

Rowerowa trasa po Górze Kamieńskplik GPX (trasę znajdziecie także na moim profilu na Stravie)

Rowerowe Trasy Góra Kamieńska

Na początek ruszyłem żółtym szlakiem, z parkingu pod stokiem narciarskim trzeba wyjechać za bramę i zaraz skręcić w lewo.

Początkowo jedzie się szutrową, wygodą drogą (1 na moim śladzie trasy). I według mapki z Kleszczowa, można nią jechać aż do rozwidlenia tras. Ja postanowiłem po drodze odbić w lewo, do lasu. Tej trasy nie ma na mapce, natomiast po drodze stał drogowskaz rowerowy. Cóż, oznakowanie dróg i spójność tego wszystkiego pozostawia trochę do życzenia.

Dalej przez las prowadzi także całkiem wygodna droga. W pewnym momencie robi się wąsko, ale nadal bez problemu można nią przejechać rowerem górskim, crossowym czy gravelowym. Trekkingiem też od biedy da się jechać, choć nie byłaby to dla mnie wielka przyjemność.

Na górze trafia się na asfaltową drogę (2), która prowadzi na szczyt. Jest tam dość stromo, ale spokojnie da się podjechać, bez zsiadania z roweru. Po drodze minąłem turbiny Elektrowni Wiatrowej Kamieńsk (jest ich tam łącznie 15). Co ciekawe – kręciły się, a ja nie czułem na sobie nawet najmniejszego podmuchu wiatru, który by je napędzał – bardziej spływający po plecach pot (a było prawie 30 stopni).

Na górze można zajrzeć na punkt widokowy, z którego rozpościera się przepiękny widok na okolicę. Niestety, jest on piękny zapewne jesienią i zimą, latem, jak sami widzicie, niewiele widać. Kawałek za tym punktem, skręciłem w prawo na piaszczystą drogę w poszukiwaniu lepszego widoku, niestety nie znalazłem.

Składowisko gipsu Kamieńsk

Brak widoczków rekompensuje świetne składowisko gipsu. Wygląda jak wielka pustynia (zdjęcie zupełnie nie oddaje wielkości tego miejsca). Jeżeli chcecie poczuć się przez chwilę jak na Księżycu, warto tam zajrzeć.

Ze szczytu wróciłem drogą asfaltową do punktu, gdzie na miejskiej mapce odbija w prawo (3) żółty szlak (wcześniej nie da się skręcić, ponieważ drogi pożarowe są zamknięte nawet dla ruchu pieszego). Stoi tam zakaz wjazdu, bez informacji o tym, że nie dotyczy rowerzystów. Ale skoro był na mapce, którą pokazuje Kamieńsk i inaczej nie da się dojechać na górną stację wyciągu – wjechałem.

Droga jest gruntowa, ale ładnie przygotowana. I w pewnym momencie dojeżdża się na szczyt stoku narciarskiego. Da się tutaj wjechać wyciągiem, zabierając rower (w soboty, niedziele i święta, w inne dni – dla grup zorganizowanych). Być może da się zjechać z samego stoku, ja nie próbowałem. Wybrałem za to trasę biegnącą z lewej strony stoku (4), przygotowaną dla rowerów zjazdowych (jest także trasa z prawej strony, z tego co wiem jeszcze trudniejsza).

Jeżeli planujecie wybrać się tam rowerem górskim bez pełnej amortyzacji i z niewielkimi umiejętnościami zjazdowymi (takimi jak moje), przyszykujcie się na dużo hamowania :) Na zdjęciach wygląda to dość niewinnie, ale są tam fragmenty na których trzeba bardzo uważać i mieć trochę oleju w głowie. Niemniej, da się tam zjechać na hardtailu :)

Gdy dotarłem do dolnej stacji kolejki i na parking, postanowiłem zrobić jeszcze jedną rundkę, tym razem w prawo – niebieskim szlakiem (5).

Biegnie on malowniczą, płaską drogą wzdłuż podnóża góry. Jest tam fajna, gruntowa droga, ale przy okazji jest dość… nudno ;) Dlatego w pewnym momencie zawróciłem ruszyłem jeszcze raz swoim własnym śladem, aby nagrać odcinek na YouTube i zrobić kilka zdjęć do testu z Giantem Talonem w roli głównej.

Góra Kamieńsk pożegnała mnie pięknym zachodem słońca. A ja planuję tam jeszcze kiedyś wrócić (może tym razem rowerem z pełną amortyzacją i podszlifowanymi umiejętnościami), by objeździć te ścieżki i szlaki, na które nie udało mi się tym razem wjechać. Jeżeli macie ochotę na odrobinę gór w centrum Polski, to jest to fajne miejsce.

Dajcie znać w komentarzach, czy byliście na Kamieńsku i jakie były Wasze wrażenia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

11 komentarzy

  • Wiedz na Górę szlakiem od Pytowic. Przy zbiorniku wody. Fajny podjazd. Późniejna Górze w lewo. Do Krzyża. I dalej.

    • Jechałem autem, inna opcja nie wchodziła w grę, bo miałem plecak pełen sprzętu do nagrywania wideo (nagrywałem test Gianta Talona na miejscu). Zresztą zajechałbym się na górskich oponach po asfalcie na takim dystansie :)

      Ale byłem w tamtych okolicach na wiosnę, gdy robiłem trasę Łódź-Częstochowa-Łódź: https://roweroweporady.pl/lodz-czestochowa-lodz-rowerem-edycja-2018/

      I pojechałbym tak, jak wracałem z Częstochowy, czyli przez Pabianice, a potem drogą 485 na Bełchatów, potem 484 na Kalisko i w Kalisku w prawo, a potem to już tuż, tuż na podjazd na Górę :)

      Muszę się kiedyś tak przejechać, bo z południa Łodzi to będzie fajna 140. kilometrowa trasa.

  • Byłam na Kamieńsku już kilka razy ale na nartach. Nie myślałam o tym, żeby wybrać się tam rowerem, ale przy najbliższej okazji na pewno się tam wybiorę. Czy dwunastolatek da sobie radę na podjeździe na góralu?

    • Hej, jeżeli już trochę w tym roku pojeździł, to pewnie, że da sobie radę. Najwyżej kawałek podprowadzi rower, jeżeli podjazd go przerośnie.

        • Dzięki za uściślenie, ja do enduro się nie nadaję (wolę spokojniejszą turystykę trailową), więc każda szybsza trasa to już prawie jak downhill :)