Oświetlenie roweru to bardzo istotna sprawa, wpływająca bezpośrednio na nasze bezpieczeństwo. Niestety nie każdy o tym pamięta i wieczorami czy w nocy(!) można na naszych ulicach czy drogach rowerowych spotkać sporo „batmanów„, który myślą, że jeżeli oni widzą, to ich też widać (#nieprawda). Brak oświetlenia to jeden z grzechów głównych rowerzystów. I ja nie rozumiem tłumaczeń, że ktoś zapomniał lampek, że baterie się wyładowały, że wyszedł z domu na chwilkę, ale się przeciągnęło, że lampki są drogie. Na marginesie – nie są drogie, przyzwoity komplet lampek kupi się już za 100 złotych, a sygnalizacyjne typu Kellys Twins za 15 zł za komplet! Trzeba dbać o oświetlenie roweru i już, nie tylko dlatego, że tak mówią przepisy rowerowe. Wokół oświetlenia roweru narosło również wiele mitów i niedomówień. Dlatego postaram się przedstawić najważniejsze przepisy dotyczące tego tematu.
Oświetlenie roweru według przepisów
Rozporządzenie Ministra Transportu z 6.06.2013 w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz ich niezbędnego wyposażenia, Dz. Ustaw 2013 poz. 951
Art. 53, ust. 1. Rower oraz wózek rowerowy powinny być wyposażone:
1. z przodu – co najmniej w jedno światło barwy białej lub żółtej selektywnej;
2. z tyłu – co najmniej w jedno światło odblaskowe barwy czerwonej o kształcie innym niż trójkąt oraz co najmniej w jedno światło pozycyjne barwy czerwonej.
Na marginesie – światło żółte selektywne to kolor, taki jak kiedyś w reflektorach samochodów.
Zapraszam do obejrzenia odcinka Rowerowych Porad o przepisach dotyczących oświetlenia roweru. Będzie mi bardzo miło, jeżeli zasubskrybujesz mój kanał.
Czy muszę mieć włączone oświetlenie przez cały czas
Nie, nie musisz. Moment włączenia lampek reguluje Prawo o Ruchu Drogowym.
Prawo o Ruchu Drogowym z dnia 30 sierpnia 2012
Art. 51, ustęp 1.
Kierujący pojazdem jest obowiązany używać świateł mijania podczas jazdy w warunkach normalnej przejrzystości powietrza.
ALE:
Art. 51, ustęp 6.
Przepisów ust. 1 nie stosuje się do kierującego pojazdem, który nie jest wyposażony w światła mijania, drogowe lub światła do jazdy dziennej. Kierujący takim pojazdem w czasie od zmierzchu do świtu lub w tunelu jest obowiązany używać świateł stanowiących obowiązkowe wyposażenie pojazdu.
W rowerze nie mamy świateł mijania, drogowych czy do jazdy dziennej – zatem rowerowe oświetlenie należy mieć włączone w nocy oraz w podczas jazdy w tunelu. Do tego dochodzi kwestia złych warunków pogodowych. Reguluje to także Prawo o Ruchu Drogowym:
Art. 30. 1. Kierujący pojazdem jest obowiązany zachować szczególną ostrożność w czasie jazdy w warunkach zmniejszonej przejrzystości powietrza, spowodowanej mgłą, opadami atmosferycznymi lub innymi przyczynami, a ponadto:
2) kierujący innym pojazdem niż pojazd, o którym mowa w pkt 1, jest obowiązany:
a) włączyć światła, w które pojazd jest wyposażony,
Tak więc jazda w dzień, ale we mgle czy silnych opadach deszczu, także wymaga włączonego oświetlenia. Ale myślę, że to nakazuje także zdrowy rozsądek, a nie tylko przepisy.
Czy muszę mieć lampki w piękny, słoneczny dzień
Nie, nie musisz. Lampki mogą zostać w domu, choć osobiście polecam mieć je zawsze zamontowane na rowerze (lub schowane do plecaka, jeżeli jeździsz w terenie czy skaczesz). Nigdy nie wiadomo czy nie zepsuje się pogoda lub wyjazd się przedłuży i zapadnie noc.
Prawo o Ruchu Drogowym:
Art. 53, ust. 5, p. 1a Dopuszcza się aby światła pozycyjne roweru były zdemontowane, jeżeli kierujący tym pojazdem nie jest zobowiązany do ich używania podczas jazdy.
Czy warto włączać oświetlenie roweru w dzień
Tak, warto, choć podkreślę – nie ma takiego obowiązku. Czasem wystarczy jechać w cieniu (np. drogą przez las), by stać się mniej widocznym. Oczywiście, możecie powiedzieć, że to kierowca ma obowiązek nas zobaczyć. Ale to się sprawdza jedynie w idealnym świecie. Obecnie ładowanie akumulatorków w lampkach jest śmiesznie tanie, dlatego w dzień też warto je włączać.
Czy lampki mogą migać
Tak, mogą. Reguluje to Rozporządzenie o warunkach technicznych pojazdów:
Art. 56, ust. 1, punkt 1. W przypadku roweru i wózka rowerowego dopuszcza się migające światła pozycyjne.
Tu dodam moje osobiste trzy grosze. Lampki migające – TAK – ale w dzień. W nocy ew. tylko tylna niech miga i to nie takim światłem, które mogłoby oślepiać. Przednią lampkę/lampki zawsze włączajcie w nocy na światło stałe. Miganie po pierwsze bardzo rozprasza innych (nie tylko kierowców), po drugie lepiej skupić się na oświetlaniu drogi przed sobą, a nie miganiu. Przepisy przepisami, ale po prostu nie utrudniajmy sobie nawzajem życia.
Czy mogę jeździć z ledwo świecącymi się lampkami
Wiem, że lepsze takie lampki niż nic, ale często pomogą jak umarłemu kadzidło.
Rozporządzenie o warunkach technicznych pojazdów
Art. 56, ust. 1, punkt 1 Światła pozycyjne oraz światła odblaskowe oświetlone światłem drogowym innego pojazdu powinny być widoczne w nocy przy dobrej przejrzystości powietrza z odległości co najmniej 150 m.
Czy rowerzysta musi zakładać kamizelkę odblaskową
Nie, nie musi. Niezależnie czy to teren zabudowany czy niezabudowany. Wystarczy przepisowe oświetlenie.
Czy rowerzyście wystarczy sama kamizelka odblaskowa
Nie, absolutnie nie wystarczy. Kamizelka to nie jest zastępstwo dla lampek!
Na nagraniu poniżej dobrze widać (albo nie widać), jak wygląda rowerzysta bez oświetlenia. W jednej ze scen założyłem także samą kamizelkę odblaskową. Będzie mi bardzo miło, jeżeli zasubskrybujesz mój kanał.
Ze swojej strony mogę jedynie poradzić, że jeżeli planujesz jechać po takiej drodze, jaką widać na drugiej części nagrania (nieoświetlona ulica) – dobrze jednak taką kamizelkę założyć. Lampki sporo dają, ale w światłach nadjeżdżających z naprzeciwka pojazdów, mogą zginąć. Tym bardziej, że nie musi to być samochodowa kamizelka-fruwajka, można kupić jakąś sensowną, dobrze skrojoną i wyglądającą kamizelkę lub szelki odblaskowe (mam, używam). Warto tylko zwrócić uwagę na liczbę i wielkość odblasków, ponieważ niektórzy producenci na tym skąpią.
Czy mogę założyć czerwoną lampkę na przód albo białą na tył
Nie, nie możesz. To wprowadzi w błąd innych uczestników ruchu.
Rozporządzenie o warunkach technicznych pojazdów. Art. 56, ust. 5.
Światła czerwone nie mogą być widoczne z przodu, a światła białe (żółte selektywne) z tyłu.
Czy mogę oświetlać sobie drogę czołówką
Tak, możesz – jeżeli zamontujesz ją na kierownicy roweru.
Zakładanie czołówki na głowę i używanie w zastępstwie lampki rowerowej jest nie tylko niezgodne z przepisami, ale także nierozsądne. Oczywiście mówię tu o poruszaniu się po drogach publicznych, a nie w lesie.
Po pierwsze czołówka na głowie nie będzie stale skierowana do przodu. Wystarczy się obrócić, aby jadący z naprzeciwka przestali nas widzieć. Po drugie, źle ustawioną czołówką będziemy oślepiać innych.
Jeżeli chodzi o przepisy, to Rozporządzenie o warunkach technicznych pojazdów mówi:
Art. 56, ust. 1, punkt 1
Światła pojazdu powinny być umieszczone nie wyżej niż 1500 mm i nie niżej niż 250 mm od powierzchni jezdni;
Czołówka zazwyczaj wypadnie na większej wysokości. Po drugie w oświetlenie ma być wyposażony rower, a nie rowerzysta.
Świecące wentyle
Dość często pojawia się też pytanie, czy można stosować świecące nakrętki na wentyle (lub rozbudowane, świetlne instalacje tego typu). Według przepisów, takie nakrętki nie są do końca legalne, ponieważ można stosować jedynie to, co znajduje się w przepisach. Tutaj przyznam Wam szczerze, że jestem w kropce. Z jednej strony takie wentyle zwiększają widoczność roweru, z drugiej strony mogą działać myląco na kierowców. Być może przepisy kiedyś się zmienią, niemniej nie jestem specjalnie przekonany do tego typu dodatków.
Na krajówkach jest często bezpieczniej niż na zwykłych drogach. Wiem co mówię, bo głównie poruszam się za miastem. Krajówki mają zazwyczaj szerokie pobocza i równy asfalt, pobocza są jak DDRki, nawet tiry nie robią na człowieku wrażenia. Najgorzej jest na podrzędnych typu Grodzisk-Błonie, Żyrardów-Skierniewice i inne takie przypadki. Kamizelka w takim wypadku nic nie daje. I tak mnie mijają na gazetę i trzeciego i tak. Chyba że jadę środkiem jezdni i ładnym łukiem zjeżdżam na bok, gdy minie mnie ostatni z rzędu samochód z naprzeciwka. Tylko to działa.
@Lavinka, Marqobiker – na takiej trasie jak na filmie, nie ma to większego znaczenia, że nie widać ręki rowerzysty. Najważniejsze by to jego było DOBRZE widać. W mieście czy na mało ruchliwych drogach oczywiście dobre lampki wystarczą. Ale na drodze krajowej – moim zdaniem lepiej założyć kamizelkę.
@G – dzięki za zwrócenie uwagi, faktycznie była to nieścisłość, a o miganiu jest w innym artykule. Już poprawiłem tekst.
@MARQOBIKER: To chyba tak jak z łódkami w nocy, żeby było widać, gdzie przód, gdzie tył, hihi.
Czytam ww Dz U i widzę:
„§ 53. 1.99) Rower oraz wózek rowerowy powinny być wyposażone:
1) z przodu – co najmniej w jedno światło pozycyjne barwy białej lub żółtej selektywnej;
2) z tyłu – co najmniej w jedno światło odblaskowe barwy czerwonej o kształcie innym niż trójkąt oraz co najmniej
w jedno światło pozycyjne barwy czerwonej;”
Nie widzę nic o miganiu. ;-)
Aaaaa…zapomniałem dopisać że według mnie tak jak i według Lavinki, kamizelki odblaskowe dla rowerzystów to jest skrajnie głupi pomysł.
Zawsze dręczyło mnie takie pytanie. Skoro rowerzysta jadący po zmroku, ma zapalone światełka z przodu i z tyłu to po co mu odblaski??
Nie żebym był jakimś wojującym przeciwnikiem odblasków, bo sam mam na swoim rowerze jedną taśmę odblaskową.
To ja powtórzę jak mantrę, kamizelka w nocy na rowerzyście to zuo. Kurtka odblaskowa z rękawami, z odblaskami na rękawach – tak. Kamizelka – nie. Ponieważ zbyt duży kontrast powoduje, że kierowca nie widzi ręki wyciągniętej w lewo i nie widzi, że rowerzysta chce zmienić pas ruchu lub skręcić. Kamizelka tylko o szarówce, gdy lampki i odblaski są słabo widoczne i widać całe ciało rowerzysty wraz z kończynami. W nocy zawsze zdejmuję, mam odblaski na sakwach + światełka, gdybym zapomniała włączyć światełek, albo gdyby się ono ubłociło (jazda w deszczu) to zawsze zostaje odblask.
Jest jeszcze problem oślepiania przez samochody jadące z naprzeciwka. Skądinąd wiem, że kierowców strasznie wkurzają przednie migacze. Jak mnie oślepia, zawsze mu zaczynam migać, o dziwo coraz częściej działa i delikwent zaczyna kumać, że chyba nic nie widzę i mogę mu wjechać pod koła ;)
Rzeczywiście,ta dętka i mocowanie to kapitalna rzecz!!
z nieba mi spadłeś z tym mocowaniem lampki zużytą dętką :). nic nie pasowało, a teraz proszę! takie rozwiązanie. dzieki
@Dziadek Inżynier o folii odblaskowej – jak radykalnie, niedużym kosztem podnieść „odblaskowość” swojego roweru? Kupić taśmę odblaskową konturową 3M (na allegro od 4,50 zł/mb + przesyłka) i poprzyklejać w odpowiednich miejscach.
Norma na jakość światła tylnego rowerzysty jest w kodeksie dość enigmatycznie określona – „widoczne co najmniej z odległości 400 m w nocy, w dobrych warunkach widoczności” (chyba nawet papieros by się załapał) a na skuteczność odblasku normy nie znalazłem.
Gołym okiem widać różnice materiału optycznego w droższych i tańszych lampkach, można sobie sprawdzić latarką.
W warunkach nagminnego braku oświetlenia, policjant raczej się nie czepia jakości, jeżeli takowe nie jest w widoczny sposób nieskuteczne.
Jak chcesz mieć pewność – postaw rower obok zaparkowanego samochodu, odejdź 50 m, poświeć latarką – jak różnica będzie drastyczna, przykręć dodatkowy odblask albo naklej na tylne widełki pasek folii odblaskowej (takiej do słupków i znaków).
@Rafał @Dziadek Inżynier – nie wiem właśnie, czy odblask wbudowany w tylną lampkę łapie się do wymagań.
Generalnie mało kto ma z tyłu odblask, bo jeżdżą z lampką (albo z niczym, często spotykam takich batmanów nocą). Ja też nie mam odblasku, jakieś właściwości odblaskowe moja tylna lampka ma, ale na pewno nie takie jak pełnoprawny odblask.
W każdym razie powinno się, ale przepisy sobie, życie sobie.
P.S. W samochodach mimo, że masz światła, to odblaski też są obowiązkowe i są w każdej lampie dodatkowo zamontowane.
Przepisy wymagają. Czy to ma sens? W ważnych sprawach stosuje się podwójne zabezpieczenia. Możesz nie zauważyć, że tylne światło przestało działać.
Jest jeszcze jedna sytuacja o której warto pomyśleć.
Mijają się dwa samochody. Kierowcy widzą wzajemnie swoje światła i bardzo krótki odcinek drogi przed sobą. Aktywne tylne światło rowerzysty może być słabo widoczne w kontraście z oślepiającym światłem mijania pojazdu jadącego z naprzeciwka. W tej sytuacji odblask w światłach mijania pojazdu doganiającego rowerzystę może być dla niego wcześniej widoczny niż aktywne światło.
Zresztą większość lampek diodowych ma wbudowane odblaski.
Czy czerwone światło odblaskowe jest rzeczywiście potrzebne, kiedy obok jest zwykłe elektryczne?
A ja cały czas pomykałem z czołówką, nie wspominając już o tylnym oświetleniu, którego brakowało.
Bywa sporo bzdurnych czy dziwnych przepisów ale wymagania oświetlenia roweru dokładnie jak w opisie są uzasadnione.
Tylne światło może migać – z tyłu widzimy rower dłużej – nawet przy dużej różnicy prędkości doganianie roweu trwa wystarczająco długo, żeby widzieć kilka mignięć a miganie wzmaga uwagę oraz pozwala trochę wydłużyć żywotność baterii.
Ale miganie przedniego światła nie jest dozwolone słusznie. Wjeżdżając na drogę z pierwszeństwem przejazdu spoglądamy w lewo ułamek sekundy. Widzimy światło samochodu, który jest jeszcze daleko, wjeżdżamy. Decyzja czy nacisnąć hamulec, czy gaz trwa krótką chwilę. Co będzie, jeżeli blisko nadjeżdża rowerzysta, którego przednia lampka jest między mrugnięciami? – będzie bum.
Czołówka – jak sama nazwa wskazuje – ułatwia czołowe zderzenie z rowerzystą. W warunkach trudnej widoczności widzimy zarys bliskich przedmiotów oraz tylko światła dalszych pojazdów. Wypartrując krawędź drogi kilka metrów przed swoim kołem widzimy całość drogi w perspektywie skośnej do dołu. Czyli światła pojazdów przed nami im dalej, tym wyżej. Czyli kiedy mijamy rowerzystę ze światłem nisko nad drogą a za nim jedzie drugi z czołówką (lub o zgrozo obok) – ten drugi lokalizuje się daleko na horyzoncie. Pół biedy na zwykłej ogólnej drodze. Gorzej na tzw. ścieżce rowerowej – zawsze za wąskiej, pełnej niespodzianek i pułapek- przeszkód jak niespodziewane grupki pieszych, zza których może się ukazać nagle świr z migającą czołówką.
„Ale miganie przedniego światła nie jest dozwolone słusznie. Wjeżdżając na drogę z pierwszeństwem przejazdu spoglądamy w lewo ułamek sekundy. Widzimy światło samochodu, który jest jeszcze daleko, wjeżdżamy. Decyzja czy nacisnąć hamulec, czy gaz trwa krótką chwilę. Co będzie, jeżeli blisko nadjeżdża rowerzysta, którego przednia lampka jest między mrugnięciami? – będzie bum.”
Nie zakumalem tego akapitu. Mozna troche jasniej? Interesuje mnie dlaczego migajace swiatlo z przodu jest bardziej krytyczne (tzn. mruganie jest bardziej krytyczne) niz z tylu.
Kolega zdaje sie mial na mysli, ze gdy spojrzy w lewo akurat kiedy migajace swiatelko weszlo w faze nieswiecenia pomiedzy mignieciami, moze nie zauwazyc rowerka na tle samochodu, ktory podarza za nim na stale swiecacych swiatlach. Jakas logika w tym niby jest, ale jakim szybkim trzeba byc zawodnikiem, by faktycznie tego migajacego swiatla nie zauwazyc. Troche dziwna teoria, chocby wziawszy pod uwage, ze migjace swiatelko migajace jest wlasnie po to, by latwiej bylo je dostrzec posrod swiatel innych pojazdow. Czemu natomiast przednie jest bardziej krytyczne niz tylne… no nie wiem, moze dlatego, ze tylne jest po prostu z tylu. Generalnie zalozenie, ze wjezdzajac na skrzyzowanie spogladamy w lewo przez ulamek sekundy, jest cokolwiek nie na miejscu, a idac tokiem rozumowania przedstawionym przez Marka, mozemy tez nie dostrzec, ze ten samochod za rowerkiem sygnalizuje nam, ze bedzie skrecal.
„… migajace swiatelko migajace jest wlasnie po to, by latwiej bylo je dostrzec posrod swiatel innych pojazdow” – mysle ze to klucz do bezpieczenstwa. Tez jestem tego zdania ze czlowiek bardziej dostrzeze roznice niz samo natezenie (swiatla, dzwieku, dowolnego bodzca). Sam to stwierdzam na wlsnym przykladzie niemal codziennie.
Co do „wstrzelenia” sie w faze „ciemna” pomiedzy mignieciami to chyba przesada. Jakis czas jedna jest potrzebny zeby sie upewnic czy droga wolna. To dla mojego bezpieczenstwa. Pol sekundy dluzej nie zbawi mnie w dojechaniu do celu (ze niby szybciej) a moze uratowac zycie…
Rozwiazaniem na to moze byc stroboskop zamiast migania (chociaz dla mnie to to samo, tyle ze czestotliwosc migania wieksza). Moj stroboskop ma czestotliwosc ok 5-10Hz. Zapewniam Was ze jest sto razy lepiej widoczny niz zwykla lampa a wstrzelic sie pomiedzy mrugniecia raczej nie ma szans.
Jest dokladnie tak jak mowisz – jesli ktos ma watpliwosci zwiazane z tradycyjnie migajaca lampka, warto siegnac po oswietlenie z opcja stroboskopu. Sam po kilku wymuszonych zjazdach z drogi prostej w poprzeczna oraz jednej decydujacej przejazdzce na tylnym blotniku jakiegos walentynkowego Romeo w BMW, zamienilem moj poprzedni stroboskop na 5 blyskow 16Hz co 0,5s i mocy 350lm, co na chwile obecna w warunkach dziennych gwarantuje mi zauwazalnosc i reakcje kierowcow badz pieszych, jakie niegdys wzbudzalo pojawienie sie na drogach ksenonow. Jakims cudem odczuwac zaczalem szacunek do rowerzystow, respekt, ale rowniez rzadko spotykana wczesniej uprzejmosc, ze juz o wzroscie bezpieczenstwa nie wspomne. Noca mozna zejsc wlasciwie do 250lm, zeby nie wzbudzac niepotrzebnie sensacji, jednoczesnie utrzymujac bezpieczenstwo na tym samym poziomie. Tryb ciagly, zdecydowanie wiekszej mocy, wykorzystuje ewentualnie noca w trasie badz terenie poza miastem, jednak zazwyczaj nawet poza miastem korzystam ze stroboskopu, bo raz, ze nie oslepiam nim kierowcow nadjezdzajacych z przeciwka, a dwa, co bardziej ogarnieci kumaja, ze oto z migajacym swiatelkiem nadjezdza rowezysta, ktory w starciu z ich furmanka nie ma szans. Co prawda w zwiazku z trybem z jakiego korzystam zauwazam czasem, ze niektorzy reaguja jakby zblizala sie do nich policja, ale to tylko na plus, bo to co odczuwam z ich strony, to raczej respekt i pozytywne nastawienie, ktorego nie pozwoli zaznac tanie mrugajace swiecidelko.
Dlatego wlasnie troche nie pasuje mi teoria Marka: „…miganie przedniego światła nie jest dozwolone słusznie”.
Wzglad bezpieczenstwa, na ktory powoluje sie, wlasnie dowodzi temu ze lepiej jest miec stroboskop niz swiatlo ciagle. Dlatego nie podzielam jego teorii (co uzasadnilem w poprzednim wpisie).
W kazdym razie nie zamierzam z tego zrezygnowac i bede jezdzil na stroboskopie dopoki bede mogl.
Dlatego pojazdy uprzywilejowane używają kogutów oraz syren.
To prawda, tryb „strobo” jest o wiele bardziej widoczny, choć nie ukrywam, że bywa irytujący dla innych rowerzystów. Warto mieć to na uwadze. Ale stroboskop stroboskopowi nierówny i są takie, które są widoczne, a nie irytują.
Jesli mialbym wybierac pomiedzy irytujacym strobo a bezpieczenstwem (nie tylko moim) to jestem w stanie „poswiecic sie” i „znosic” tę „niedogodnosc” z pokora :)
A tak na powaznie, nie dopuszczam tutaj zadnego innego wyboru niz strobo. To dla mojego dobra. Chociaz przyznam sie szczerze, ze w chwili zakupu takiej lampki (dawno temu) nie mialem o tym pojecia a dopiero praktyka uswiadomila mi ze wybor byl trafiony w 10.
Łukaszu. Osobiście uważam że nie powinno się używać migających świateł w rowerze. Migotanie podnosi wykrywalność, ale równie dobrze można podbić moc – dać diodę 2W zamiast 1W i będzie uzyskać ten sam efekt.
Migające światła stosowano pierwotnie w sytuacjach awaryjnych i tam powinien pozostać.
Mrygacze wzięły się stąd że większość lampek to chińskie produkty. Mikroskopijny odblask i mikroskopijna dioda 0,02W wymusza miganie szybkie niczym uderzenia skrzydeł kolibra, żeby można je zauważyć.
Światło błyskowe męczy na dłuższą metę oczy, i powoduje odruch odwracania wzroku.
Zdarzyło mi się jechać kilka razy autem za akcją typu 'masa krytyczna’. Hongkong nocą to małe miki w porównaniu z tym.
Z jakiegoś powodu, w żadnym samochodzie nie stosuje się migających świateł pozycyjnych. Tylko dwie lampy po 5 czy 10W. W przeliczeniu na Led – to 2 może 3 W
Więc zamiast masą wymuszać na ustawodawcy akceptacje wszelkiego badziewia na drodze może lepiej iść w stronę prostej i skutecznej regulacji. Widziałbym to tak :
– przód białe/żółte – 20-30 lux, kąt w poziomie 180 stopni
– tył czerwone 5-10lux, kąt w poziomie 180 stopni.
– boczne lampy pomarańczowe 2-5 lux – opcja nie obowiazek.- zamiast niegdyś stosowanych odblasków na kołach.
Tym sposobem, rower jest na 2 lampach widoczny ze wszystkich stron, i zawsze widać w którą stronę jedzie. Przy zastosowaniu pomarańczowych – jest już idealnie.
Jako uzupełnienie, jedyne czego naprawdę w rowerach brakuje to migacze to sygnalizowania skrętu. Machanie ręką, zwłaszcza w nocy jest mało skuteczne.
BTW : co do oświetlenia w terenie. Na przód najlepszy jest halogen 35-50W. Ma cieplejsze światło niż LED i gwarantuje wystarczajacy zasięg.
Ciekawe podejscie. Ale mozna i tak.
Zastosowanie podwojnej czy iles tam razy wiekszej mocy nie rozwiaze problemu. A juz napewno nie halogen 50W. Troche przesadziles.
Jesli chodzi o tzw. chinszczyzne (ze niby stad powstal pomysl migajacego swiatla) to zapytam dlaczego inne szanujace sie marki (nie koniecznie chinszczyzna) produkuja tego typu oswietlenie? Przeciez stac je na „mocne” LEDy.
Taki akapit jeszcze ktorego nie do konca rozumiem:
„Światło błyskowe męczy na dłuższą metę oczy, i powoduje odruch odwracania wzroku.”
Kto sie meczy i kto odwraca wzrok? Rowerzysta czy pozostali uzytkownicy drogi?
Pewnie że ciekawe :-). Przeanalizowałem to w ten sposób : odpowiednio zdefiniowane, ciągłe światło o określonym kolorze, pozwala od razu określić pod jakim kątem jesteśmy do obiektu. Normalne jest to że z tyłu mamy czerwone światło. Dlaczego? Bo raz – nie pozbawia zdolności nocnego widzenia, dwa – wszyscy są przyzwyczajeni że jak coś jest czerwone, to jedzie w tą samą stronę co my. Jak coś ma białe światło, to znaczy że jedzie w naszą stronę. Jak widać pomarańczowe obrysówki, to znaczy że coś przejeżdża bokiem przed nami.
Najfajniej pod tym względem, to jest zdefiniowane w ruchu wodnym. Zielone światło, czerwone i białe. Od razu widać jak obiekt względem nas się porusza. Więc skoro ciągle kombinujemy jak coś ulepszyć, to może skorzystać z dobrych wzorców? Zielonego wprowadzać nie ma sensu, ale można umiejętnie wykorzystać to co jest.
Miganie męczy oczy. Oko próbuje nie być oślepione i dostostować się do szybko zmieniającej jasności. Jasne że parę sekund nikogo nie zabije. Ale…pięciu rowerzystów jeden za drugim, lub w parach, lub po trzech, i każdy miga swoim rytmem. To już męczy i to szybko. Dodatkowo drażni. A człowiek ma taki odruch że unika tego co nieprzyjemne.
Poza tym – z racji przyciągania uwagi – światła migające powinny być zarezerwowane na sytuacje awaryjne. Choćby po to żeby po miganiu odróżnić że coś się stało i trzeba bardziej uważać.
Rowerów jest coraz więcej – w tym roku wręcz wysyp. Póki po zmroku mijało się jednego – dwóch – dziwaczne lampki nie robiły różnicy. Teraz jak zasuwają całe tabuny – trzeba to bardziej usystematyzować w stronę wymogów stawianych samochodom.
BTW : miałem okazję ostatnio obejrzeć rowerzystów w Szwajcarii. Mrowie ich tam. Więcej chyba niż samochodów. I nie widziałem ani jednego migającego światełka. Za to były duże odblaski, wielodiodowe lampki z tyłu i światłowody. Wot tiechnika.
A co do halogena 50W – mam latarkę do nurkowania, dzieloną (czyli akumulator jest osobno). W tym sporcie halogen 50W to taki standard jest (był). Raz przez ciekawość wrzuciłem to na rower. Kanister na bagażnik, głowica na kierownicę. I to oświetlenie położyło na plecy wszystkie inne wokół pogorii 4. :-)
50W na bateriach? Jakos sobie nie wyobrazam takich akumulatorow. Beda albo ciezkie (i duze) albo wystarcza na krotko. Chyba raczej nietrafiony pomysl.
„Miganie męczy oczy. Oko próbuje nie być oślepione i dostostować się do szybko zmieniającej jasności. Jasne że parę sekund nikogo nie zabije. Ale…pięciu rowerzystów jeden za drugim, lub w parach, lub po trzech, i każdy miga swoim rytmem. To już męczy i to szybko. Dodatkowo drażni.”
Co to za teoria? Jesli ja jade samochodem (bo o kierowce samochodu tutaj chodzi, jak zrozumialem) to nie patrze w migajace lampy rowerzystow (nawet jesli byloby ich wielu) tylko przed siebie, zeby widziec swoj pas ruchu. Migajace lampy widze katem oka i to w zupelnosci wystarcza zeby zauwazyc rowerzystow.
Za chwile ktos pojdzie dalej i powie, ze migajace lampki wprowadzaja go w hipnoze. I, co gorsza, bedzie mial racje :)
Co do 50W na bateriach – masz racje, duże i ciężkie. Starczają na dwie godziny świecenia. Założyłem to na rower w ramach eksperymentu.
„Miganie męczy oczy..” żadna teoria, tylko potwierdzony wielokrotnie fakt. Dlatego świetlówki stosowano kiedyś po dwie pracujące w przeciwfazie, a potem podbito częstotliwość z 50Hz do 2kHz. Dlatego w starej telewizji wyświetlano dwa półobrazy robiąc z 25Hz – 50Hz, a w nowej wprowadzono częstotliwość pracy 100Hz.
Źrenica potrzebuje do kilku sekund na reakcje. Zależnie od skoku natężenia światła. Lampka mrugająca raz na sekundę, daje oku czas na częściową reakcję. Tak jak pisałem – jeden rowerzysta, uciążliwy nie będzie. Ale ponieważ jest nas coraz więcej – problem będzie narastał. Jazda za kilkoma rowerzystami jest uciążliwa. Całkowitym błędem było dopuszczenie przedniego migającego światła, a zwłaszcza trybu stroboskop.
Jest na sieci dostępna praca badawcza (po angielsku) dotycząca właśnie lampek rowerowych. Potwierdzono tam, że miganie podnosi wykrywalność, ale jednocześnie znacznie pogarsza ocenę odległości.
Dlatego w ruchu samochodowym, światło migające jest ograniczone tylko do sytuacji specjalnych. I takie powinno pozostać.
I taka ciekawostka. W latach 95-00 każdy 'prawdziwy nurek’ miał na pasie barkowym przypięty stroboskop. Żeby być widocznym w mętnej wodzie. Teraz nie nosi go prawie nikt, a sklepy wyzbywają się tych lampek za grosze. Po prostu , odpalenie 3-5 strobo pod wodą, uniemożliwiało nurkowanie.
„Jest na sieci dostępna praca badawcza (po angielsku) dotycząca właśnie lampek rowerowych. Potwierdzono tam, że miganie podnosi wykrywalność, ale jednocześnie znacznie pogarsza ocenę odległości.”
O tym pisze od samego poczatku. Zwieksza wykrywalnosc. A o co chodzi na drodze? Chyba wlasnie o wykrywalnosc. Im wczesniej zostane „wykryty” tym wieksze mam szanse na przezycie.
A jesli chodzi o meczenie wzroku (piekny akapit o telewizji 100Hz i swietlowkach) to chyba bledna interpretacja. Przy swietlowce lub TV siedze godzinami (taka jest funkcja oswietlenia i telewizji) a migajaca lampke rowerowa widze chwile. Wiec co ma mi (lub kierowcy) sie tutaj meczyc? Poza tym chyba troche inne czestotliwosci. Wiec porownanie raczej niezbyt trafne.
Jesli zalozymy przez chwile ze rzeczywiscie po drogach jezdza tabuny rowerzystow w migajacym oswietleniem i jest to meczace dla oka to w dalszym ciagu przedkladam bezpieczenstwo (wykrywalnosc) nad meczacym efektem migania.
Problem w tym, że przy wyprzedzaniu samochodem roweru z migającym światłem z tyłu, kierowca samochodu mając problem z oceną odległości może za wcześnie zjechać na prawo w najlepszym wypadku spychając rower do rowu. To zresztą też było wytłumaczone w tej „pracy badawczej po angielsku”. Wystarczy dać porządne światło tylne o odpowiedniej powierzchni świecenia (lub mocy, albo jedno i drugie, no ale bez przesady…) i rower będzie widoczny.
Migacz w dzień – tak, w nocy – nie.
Przy okazji kwestia odblasku z tyłu – ustawodawca co prawda nie określił powierzchni tego odblasku, ale większość redukuje jego powierzchnię do ZERA. Czyli rower nie jest na ogół w odblask wyposażony, bo to siara, obciach? A tym czasem nawet mała powierzchnia odblaskowa może odbijać światło samochodu mocniej niż spora część lampek oświetlających tył roweru.
„Problem w tym, że przy wyprzedzaniu samochodem roweru z migającym światłem z tyłu, kierowca samochodu mając problem z oceną odległości może za wcześnie zjechać na prawo w najlepszym wypadku spychając rower do rowu. ”
Nie bardzo zrozumialem. Czy miganie swiatla ma wplyw na ocene odleglosci przez kierowce? Czy swiatlo ciagle (zamiast migajacego) spowoduje ze problem „oceny odleglosci” znika? Mozna troche jasniej?
Wydawalo mi sie ze dyskusja dotyczy za i przeciw: swiatlo ciagle lub migajace.
Cytując źródło: They make it very hard, almost impossible really, to estimate distance… Or rather, the change in distance, from which you can then also estimate distance. To see change in distance you need a continuous light coming from an illuminated area of reasonable size.
I tak – ma wpływ, zresztą zauważyłem to jadąc samochodem. Mózg głupieje „widząc, a później nie widząc” nie może dokładnie określić odległości. Przy wyprzedzaniu jest taki problem, że zniknięcie lampki (i to pomimo świateł mijania) może być sygnałem do zmiany pasa ruchu, a jak któryś wyprzedza na gazetę (no, prawie) to tym bardziej… Teoretycznie powinno się widzieć już rowerzystę w światłach mijania, ale różnie z tym bywa. Jeszcze jak lampka miga dość mocno i szybko, to nie jest źle, gorzej jak przerwy są sekunda lub nawet dłużej…
Nie teoretyzuj, bardzo Cie prosze. Jak ograniczony mozg trzeba miec, zeby przerwa pomiedzy kolejnymi impulsami sprawila problem w okresleniu swojej pozycji na drodze, w odniesieniu do wyprzedzanego roweru. Jesli masz tego typu problemy, rozwaz, czy w ogole powinienes pojawiac sie w swoim samochodzie na drodze. Lepiej zostan w domu, bo z takimi problemami zaiste nam zagrazasz…
BTW W jakim wieku wystepuja u Ciebie te problemy? Masz dzieci, wnuczki, czy ledwie skonczyles szkole?
Trol? Z pewnością i to tępy. Przykre.
Tak wlasnie sadzilem. Na drodze zapewne prezentujesz ten sam poziom, stad twoje problemy z migajacym oswietleniem. Przed kolejnym wyjazdem do ludzi sprobuj lewatywy, podobno korzystnie wplywa na odstresowanie.
Moje uszanowanie, dziekuje za przyjemna, merytoryczna dyskusje i zycze powodzenia w walce z problemami blednej oceny odleglosci. EOT
Z obserwacji czestotliwosc migania lampek rowerowych (mowie teraz o tyle) to ok 2Hz i wiecej, wiec mysle ze ta teoria jest troche naciagana (chyba ze odnosi sie do migania duzo wolniejszego, ale jak wspomnialem, lampki rowerowe to min 2Hz).
W przytoczonym zrodle jest mowa o tym, ze ocena odleglosci od zrodla swiatla jest pogorszona ze wzgledu na to ze zrodlo miga. Zapewne chodzilo o to ze przy niskiej czestotliwosci (czyli duzym odstepie czasowym od migniecia do migniecia, np 1s) i z kolei przy duzej predkosci zblizania, uplynie dosc dlugi czas w ktorym ten dystans moze sie zmienic znacznie (zmniejszyc) i na reakcje moze byc za pozno. Ja to tak rozumuje.
Z calym szacunkiem Marcinie, ale porownywanie oswietlenia rowerowego ze swietlowka… przemilcze, a Ty sie naprawde gleboko zastanow.
Natomiast zgadzam sie z Toba co do przeznaczenia swiatla dla sytuacji w ruchu drogowym, specjalnych – dla licznej rzeszy idiotow przemierzajacych miasto wiekszego rozmiaru motoryzacja, rowerzysta jako taki jeszcze przez dekady pozostanie sytuacja specjalna, w zwiazku z czym zobowiazani jestesmy dla swojego i innych bezpieczenstwa zrobic wszystko, wlacznie ze stosowaniem oswietlenia, ktore zdecydowanie wyroznia sie na tle bezmyslnych, obrazonych na rowerzystow uzytkownikow drog. Jak juz kiedys wspomnialem na tym blogu – od dnia, w ktorym postanowilem wyposazyc swoj rower w pulsujace oswietlenie znacznie wiekszej mocy, skonczylo sie niebezpieczne zajezdzanie drogi, potracenia i niespodziewane stracanie mnie z roweru na twardy, nieprzyjemny asfalt, wbrew mojej woli. Kierowcy stali sie uprzejmi, przepuszczaja mnie czesto rowniez w miejscach, gdzie wedlug kodeksu mi sie raczej nie nalezy i nikt nie ma do mnie pretensji, ze swiece za mocno i przy tym pulsujacym swiatlem. Nie trafia do mnie rozumowanie jak Twoje tym bardziej, ze wielu z kierowcow okazuje wrecz wyraz zadowolenia, ze moga dostrzec mnie wczesniej, tudziez w ogole. Tak wygladaja realia z zycia rowerzysty, ktory jest uprzejmy dla innych uzytkownikow drogi, nie wykluczajac pieszych. Rozwazania typu migajace swiatlo w rowerze jest be, mozna sobie w d… buty wlozyc, choc szanuje kazda teorie, nawet jesli nie mam ochoty czy podstaw sie z nia godzic. Zatem swiecmy w taki sposob, bysmy czuli sie bezpieczni i nie czynili tym swieceniem krzywdy komus innemu. Wazne jeszcze, zebys zakodowal sobie Marcinie taka kwestie, ze kierowcy zazwyczaj kontakt z nami maja krotki, jak rowniez nie jest on taki namietny, jakim Ty go opisujesz. Rownie dobrze moglibysmy obrazic sie na kierowcow nadjezdzajacych z przeciwka, ze tak mocno swieca nam w oczy, ale przeciez nikt nie kaze nam patrzec w ich swiatla i tez tego nie robimy, tylko mijamy je jadac przed siebie, rejestrujac je zaledwie katem oka.
metylek
Jak napisałem : podnosi wykrywanie, ale utrudnia i to znacznie ocenę odległości. Co z tego że widzi – jak nie trafi.
SIMON
Teraz rowerzystów jest nadal względnie niewielu. Choć przyrost jest lawinowy. To co nie jest problemem przy spotkaniu na godzinę 5-10 czy dziesięciu rowerzystów, będzie problemem kiedy spotkasz ich w tym czasie 100 czy 200. W Szwajcarii w ciągu godziny jazdy widziałem dobrze powyżej 1000 rowerzystów. Na szczęście – żaden nie migał.
Co do zmęczenia. Chłopaki. Proszę. Zapoznajcie się z fizjologią oka ludzkiego. 0,5Hz męczy bardziej niż 50Hz, a 50Hz męczy bardziej niż 2kHz. To nie są moje wymysły, tak po prostu w człowieku jest. Za chwilę w powodzi stroboskopów, nie będzie już można wogóle odróżnić co jest co.
Środki techniczne (zasilnie i ledy) są na takim poziomie, że rower może być oświetlony analogicznie jak motocykl. Z tym że to by kosztowało.
BTW : Simon, gdzie ty jeździsz? Drogi nikt mi nie zajeżdża, pierwszeństwa nikt nie wymusza, ba TIRy przepuszczają a potem jeszcze dystans trzyma przyją wyprzedzaniu.
Marcin,
” Co z tego że widzi – jak nie trafi.”
A co z tego, ze chcialby trafic jak wogole nie widzi?
Chyba kolejnosc jest taka:
1. zauwaza ze cos wogole jest
2. stara sie ominac
No i zeby wogole zaczac oceniac odleglosc trzeba najpierw zauwazyc ze cos jest na drodze. Zgodzisz sie?
Co do czestotliwosci to juz pisalem. Niezaleznie od tego czy bardziej czy mniej meczy wieksza czestotliwosc, to w dalszym ciagu uwazam ze z racji „krotkich seansow” z rowerzystami aspekt jest do pominiecia. A juz Twoje „1000 rowerzystow na godzine” to ewenement, ktorego nie przyjmowalbym jako reguly,
metylek – „jak nie trafi” to był sarkazm z mojej strony. Jak już zauważy, to musi wiedzieć gdzie to jest żeby właśnie „nie trafić”.
1000 rowerzystów na godzinę to nie ewenement. W tym pięknym górzystym kraju, wystarczyło odjechać 50m od hotelu, żeby minąć pierwszą ścieżkę rowerową i pierwszych kilkunastu pedałujących. Natomiast w centrum (choć miasto nieduże – Sursee), zobaczenie 30-40 rowerów stojących na czerwonym w trakcie JEDNEJ zmiany świateł, to norma. Parking rowerowy przy dworcu – jakieś 600 rowerów na raz (liczyłem metodą na „długość palca”). Mają tam nawet podziemne parkingi dla rowerów ze zjazdem wprost ze ścieżki. Dwupoziomowe. Absolutne kuriozum – strefa odkładania roweru. Miejsce na chodniku gdzie roweru po prostu sobie leżą. Nieprzypięte.
Przy takiej masie rowerzystów – a mam nadzieje że do tego dążymy, mam nadzieje że przepisy będą ustalone na postawie badań i analiz, a nie na podstawie masy ludzi którzy prawem kaduka zmianę w przepisach wymusili.
Marcin,
Nie chodzi mi o zaden sarkazm. Bardziej o logike zachowania. Caly czas nie rozumiesz mojej.
„Jak już zauważy…” no tu jest wlasnie istota. Nie zauwazy bo swiatlo jest ciagle a nie migajace. Caly dalszy wywod bierze w leb.
Pisalem, zeby zauwazyc (wczesniej) potrzebny jest silniejszy bodziec czyli swiatlo migajace. Nie pisz „jak juz zauwazy” bo przeczysz sam sobie.
Jesli chodzi o „piekny gorzysty kraj” to chyba raczej nie ma co porownywac. Mamy na razie to co mamy i jezdzimy w warunkach polskich. Kto wie kiedy to przyjdzie do nas (1000 rowerzystow na godzine). A jesli przyjdzie, wtedy sie bedziemy zastanawiac czy miganie meczy.
Sorry, ale troche spacerujesz (jezdzisz) w chmurach. Zejdz na ziemie…
Wybacz Marcinie, ale pogawedka z Toba to coraz wieksza nieprzyjemnosc i udreka. :/ W ogole nie przyswajasz co sie do Ciebie pisze, przytaczasz ksiazkowe teorie z zakresu wiedzy ogolnej i sila wpisujesz je do rowerowej rzeczywistosci. Za nic masz doswiadczenie ludzi, ktorzy zechcieli poswiecic Ci swoj czas w tym temacie, uparcie glosisz teorie, ktore nijak maja sie do naszej rowerowej codziennosci. W dupie mam fizjologie, jarzeniowki i inne pierdoly technologiczne z ubieglego stulecia, na drodze interesuje mnie przede wszystkim bezpieczenstwo, tak moje jak i innych. Na dzien dzisiejszy daje mi je m.in. zastosowane oswietlenie odpowiedniej mocy, migajace z czestotliwoscia pieciu blyskow 16Hz co 0,5 sekundy i nie zmienia tego zadne Twoje teoretyczne przypowiesci, poniewaz w moim swiecie zastosowanie ma przede wszystkim praktyka. Jak juz pisalem wyzej, a czego nie zechciales zarejestrowac, bo wolisz do wyrzygania powielac swoje teorie, ze swiatlo migajace to zlo – obecnie jestem bardzo dobrze zauwazalny i nie odbieram zadnych reklamacji od innych uzytkownikow drog, natomiast zdarza mi sie odbierac sygnaly, ze jestem dobrze widoczny, co swiadczy wylacznie o tym, ze osiagnalem zamierzony cel. Idac Twoim tokiem rozumowania – bo przeciez niesposob nazwac tego logika – nalezy zakazac migania kierunkowskazom, bo strasznie wnerwiaja swiecac tak mocno po oczach migajacym swiatlem, zwlaszcza kiedy stoi sie za nimi na skrzyzowaniu, w oczekiwaniu na uspokajajace zielone. Oko nie nadaza i w ogole wszystko z nimi zle. Powinny swiecic swiatlem ciaglym, przeciez i tak sa pomaranczowe, wtedy nie rzucaly by sie az tak bardzo w oczy i nie meczyly…
I odnosnie Twojego zapytania gdzie jezdze, co jak widze znow powoduje u Ciebie zdziwienie… Otoz jezdze duzo w zroznicowanym terenie – xc – radujac sie przyroda w obecnosci jelonkow, sarenek, czasem tez krowek czy konikow, posrod zieleni, po drogach twardych, piaszczystych, lesnych, zwirowych, szutrach i innych, jednak przewaznie w miescie, posrod wszechobecnego zelastwa i kapuscianych glow. Duzo i cholernie szybko, bo tak lubie i posiadany sprzet mi na to pozwala. Problem w tym, ze cala masa idiotow nie dopuszcza do siebie mysli, ze rower z doroslym czlowiekiem na pokladzie moze jechac szybciej, niz skladak czy goral z biedronki, jakim rodzice obdarowali ich z okazji komunii, a tym samym zbliza sie do ich pojazdu badz szanownej osoby z predkoscia znacznie wieksza, niz sa w stanie sobie w tych okolicznosciach wyobrazic. W zwiazku z tym maja miejsce sytuacje jakie opisalem w poprzednim poscie, bo baba wpadajaca znienacka z torba na przejscie i chlop szykujacy sie do skretu, sa przekonani, ze przede mna zdaza, a nawet jesli nie, to przeciez spale dla nich gume, zeby sie o nich nie zabic, najwyzej pozniej znow sie rozpedze, bo to tylko rower. Zjawiska w tym stylu sa nagminne i powszechne jak codzienna toaleta, ale nie bede ich tu wszystkich opisywal, bys zrozumial, ze nie jestes centrum wokol ktorego kreci sie rowerowy swiat, tym bardziej, ze Ciebie TIR przepuszcza i przy wyprzedzaniu trzyma dystans, a to juz jest dla mnie argument nie do pokonania. Najwyrazniej swiat Twojej rowerowej jazdy jest cokolwiek odmienny – moze jest tej jazdy malutko, moze jest troche powolna, ewentualnie chodzi w tym o czas i miejsce znacznie bardziej przyjazne. W kazdym razie tutaj w Polsce, z dala od raju i wazeliny na drodze, ci co dostali zegarek sa zdecydowanie bardziej kumaci, ostrozni i chetniej korzystaja z zasad ogolnodostepnego kodeksu, by zylo nam sie na drogach bezpieczniej, radosniej, przyjazniej. A Ty i tak powiesz, ze migajace swiatlo meczy oczy i, ze tysiac rowerzystow, jarzenowka i jakis tam nurek…
BTW Nie sraj juz ta Szwajcaria, bo poki co my tu zyjemy w Polsce i musimy myslec i reagowac na tutejsze zjawiska po polsku. Gdybym mieszkal w Twojej Szwajcarii, najprawdopodobniej mialbym tamze jakies motocyklowe enduro i terenowe Volvo, do ktorego pakowalbym MTB i jechal z nim wysoko w gory, z kolei w miescie swiecilbym tak, jak stanowi lokalny kodeks. I tyle. Skoncz juz z ta tania filozofia, bo to gorsze niz typowe pieprzenie glupot. W wolnym czasie przeanalizuj moc, czestotliwosc, predkosc i odleglosc, a takze sprobuj wycenic wartosc ludzkiego zycia i zdrowia w odniesieniu do swiatla ciaglego i migajacego. Ja juz za dalsza jalowa debate podziekuje, wole pojezdzic sobie w tym czasie rowerem.
Z pozdrowieniami,
SIMON
Simon – z całym szacunkiem, ale bez wulgaryzmów proszę. Nie s()m się Szwajcarią, tak samo jak nie podniecam się Niemcami – po prostu byłem tam przez chwilę, i widziałem dobre rozwiązanie. A skoro, stopniowo będziemy doganiać pod względem ilości rowerów tamte okolice, to może warto wzorować na tych co mają lepiej?
Jeżdżę zapewne mniej i wolniej od ciebie. Nawet trudno mi powiedzieć czy 1kkm miesięcznie to dużo czy mało. Pewnie mój rower kosztuje tyle co twoja manetka. W porównaniu z twoim doświadczeniem zapewne jestem malutki.
W odróżnieniu od Ciebie, nie patrzę tylko na to że na drodze jestem ja,ja, JA i wszyscy mają na mnie uważać. Patrzę na to że droga jest dla wszystkich, i wszystkich powinien obowiązywać pewien standard. Patrzę na to że fizjologia człowieka jest jaka jest. Patrzę na doświadczenie które mam w innych sportach – gdzie przerabiano te same rzeczy, i z jakichś powodów – lata temu z nich zrezygnowano. Patrzę na to, że praktycznie w każdym miejscu, migające światło przypisano do sytuacji specjalnych, a rowerzysta ma być normalnym użytkownikiem ruchu.
Może więc warto patrzeć na problem z różnych stron?
BTW : Ja za najbardziej niebezpiecznych uważam „rowerzystów z ambicjami”. Skoro już zakupił rower za XXX kPLN, to musi wykręcić na nim 60km/h. Musi. Fakt, że robi to na deptaku, po zmroku, lawirujac pomiędzy ludźmi, i z obowiązkowym migającym hiper-ledem z przodu – nie ma dla niego najmniejszego znaczenia.
PS. Szczerze i bez zawiści – bezpiecznej jazdy.
Dziekuje, wzajemnie i bez urazy – to tylko Twoje zdane, moje zdanie odmienne i nic poza tym. Nadal swiadomie i z lekkoscia pomijasz znaczace kwestie, o ktorych wspominalem, sugerujac mi przy tej okazji zachowania przeze mnie niepraktykowane, ale spoko, zagladam tutaj, poniewaz lubie rower i czasem cos sobie w temacie poczytac, nie zeby edukowac, spierac sie czy klocic, tudziez rozwalac komus bloga.
A Ty i tak odpowiadasz mi ma to:
Tak, Ty patrzysz na drodze nawet na to, ze wszyscy powinni przestac uzywac migajacego oswietlenia, poniewaz przez ich poczucie bezpieczenstwa cierpi Twoja fizjologia.
I w odniesieniu do pozostalych fragmentow moich wypowiedzi, ktore przytoczylem: Zdaje sobie sprawe, ze mozna czegos nie rozumiec, ale Ty jestes zwyczajnym ignorantem, ktory umiarkowanie skupia sie na tym co pisza inni, zmacznie bardziej zalezy Ci na przedstawieniu teorii niekoniecznie wlasnych i na temat. Nie wiem z czego to wynika, najwyraznoej taka Twoja natura. Pomyslalem nawet przez chwile, ze moze troche przesadzilem, ze moze naprawde nie rozumiesz i w jakis sposob sprawiam Ci przykrosc, ale zagladam tu ponownie, czytam Twoj nowy wpis i widze, ze postepujesz w nim dokladnie tak samo. Szkoda, bo to interesujace miejsce w sieci, a w taki sposob nie da sie prowadzic konstruktywnej dyskusji, tym bardziej, ze nie zamierzam nikogo swiadomie badz nieswiadomie obrazac czy ranic. Wiec wybacz, jesli choc raz zabolalo, przepraszam, wszystkiego dobrego, bezpiecznej jazdy.
/SIMON
„…zgadzam sie z Toba co do przeznaczenia swiatla dla sytuacji w ruchu drogowym, specjalnych – dla licznej rzeszy idiotow przemierzajacych miasto wiekszego rozmiaru motoryzacja, rowerzysta jako taki jeszcze przez dekady pozostanie sytuacja specjalna, w zwiazku z czym zobowiazani jestesmy dla swojego i innych bezpieczenstwa zrobic wszystko, wlacznie ze stosowaniem oswietlenia, ktore zdecydowanie wyroznia sie na tle bezmyslnych, obrazonych na rowerzystow uzytkownikow drog.”
Lepiej nie mozna napisac.
Pomijajac teksty Simona, ktore zostaly sprowokowane przez coniektorych, zgadzam sie ze wszystkimi jego wpisami w tym temacie.
I ten ostatni tez. Rowerzysta jednak dlugo jeszcze bedzie nalezal do grupy uzytkownikow, na ktorych nalezy zwracac pilna uwage (np. poprzez specjalne / inne niz std oswietlenie), chociazby dlatego, ze w kazdej „konfrontacji drogowej” tylko on (rowerzysta) jest najbardziej poszkodowany. To ciekawe, bo najmniej eksploatuje (degraduje) drogi i srodowisko, wiec chociazby z tego powodu juz mu sie nalezy tzw. szacun, jak mowia teraz mlodzi. Tak mi sie teraz to wlasnie skojarzylo. Cos w tym jest…
Cześć Simon.
Po prostu w którymś momencie doszliśmy do ściany. Ty masz argumenty za migotaniem, ja mam przeciw. Oboje stoimy na stanowiskach nie do ruszenia. Ja jak mantra powtarzam fizjologia i rzeczy które zostały już sprawdzone, ty jak mantra powtarzasz widoczność.Uświadomiłem sobie, że jakich byśmy argumentów nie użyli, każdy z nas czuje pewne rzeczy inaczej.
Na koniec niestety przykra rzecz – zdarzenie z zeszłego czwartku,
którego byłem świadkiem wracając z pracy.
Prosta droga do której dochodzi pod kątem wydeptana ścieżka. Ścieżka jest pod tak niefartownym kątem, że ten kto z niej wyjeżdża, ustawia się pod prąd w stosunku do ulicy. Godzina 20, więc ciemno. Po ulicy w obie strony zasuwają auta. Ze ścieżki wyjeżdża grupa czterech czy pięciu rowerzystów. Przednie lampki w trybie strobo pracujące z maksymalną mocą. Moja lampka ma 40lx- tamte świeciły dużo mocniej. W efekcie, oślepionemu kierowcy drgnęła ręka i lekko odbił w lewo. Doszło do zderzenia – na szczęście typu lewo-lewo a nie centralne. I jeszcze większe szczęście – obyło się bez karetki.
Przykre w tej całym zdarzeniu, jest to że chłopaki na rowerach płynnie wyminęli rozbite auta, przejechali na chodnik po drugiej stronie i pojechali dalej. Tak jakby całkowicie nie mieli świadomości co zaszło i że to oni są przyczyną.
Zatrzymałem się ja (na rowerze) i kilka samochodów. Obyło się nawet bez PP, tyle że trzeba było wystawić trójkąty i odczekać kwadrans na lawetę.
Daleki jestem od twierdzenia, że to migotanie było przyczyną. Nie uznam nawet że nadmiar światła spowodował wypadek. To nie źle ustawione lampki, czy ich moc. Root cause tego zdarzenia – to całkowity brak myślenia o innych uczestnikach ruchu.
A oddalenie się z miejsca zdarzenia – doprowadziło mnie do pasji.
Korzystając z faktu że tę stronę odwiedza wielu rowerzystów – i może ekipa ze ścieżki to przeczyta. A przy okazji prosząc o brak moderacji, chciałbym tu w napisać pewną rzecz.
” Panowie, którzy w czwartek 10 grudnia, wyjeżdżaliście, ze ścieżki pomiędzy Stalową w Sosnowcu, a Nowopogońską w Czeladzi, koło godziny 20. Spowodowaliście wypadek i odjechaliście. Jesteście chujami”
Przepraszam za wulgaryzmy, ale jeszcze mnie trzymają nerwy po tym zdarzeniu – sam mało nie oberwałem.
„…stoimy na stanowiskach nie do ruszenia. Ja jak mantra powtarzam fizjologia i rzeczy które zostały już sprawdzone, ty (Simon) jak mantra powtarzasz widoczność.Uświadomiłem sobie, że jakich byśmy argumentów nie użyli, każdy z nas czuje pewne rzeczy inaczej.”
marcin, jesli dobrze zrozumialem (Twoj cytat powyzej) to probujesz rozstrzygnac co dla Ciebie wazniejsze: fizjologia czy bezpieczenstwo (widocznosc). I tu chyba jest cale nieporozumienie. Dla Ciebie poprostu wazniejsza jest fizjologia, dla nas – bezpieczenstwo.
Oczywiscie masz prawo do takiego stanowiska i ja to szanuje. Ale nigdy nie zrozumiem.
Cześć.
Myślę że wszyscy dążymy do tego samego : bezpieczeństwo. Różne są tylko metody które chcemy do tego wykorzystać.
Część użytkowników uważa żeby migać. Argumentem jest wykrywalność. I tu przyznaję wam pełną słuszność. Wg testów drogowych migające czerwone światło jest wykrywalne z odległości 847 stóp (254 m) większa odległość niż przy jakimkolwiek innym oświetleniu. Większy problem jest z detekcją – czyli z tym żeby kierowca zorientował się że to rowerzysta. I tu nie jest już tak kolorowo, Dla migającej lampki, ten dystans wynosi 211m, a dla odblasków na pedałach 207m, dla tylnej lampki z odblaskiem 205m. Bo jak pokazał test migające czerwone na odległościach powyżej 220m jest mylone z policją, robotami drogowymi, czy innym tego typu znakiem.
(BTW: popatrzcie jak się to ma do deklaracji producenta, że lampkę widać z 500,800 czy 2000m)
Część użytkowników ( w tym ja) uważa żeby nie migać. Dystans wykrycia, będzie mniejszy, ale dystans rozpoznania ( hej, to rowerzysta- uważajmy na niego) , będzie taki sam. W dodatku miganie na dużą skalę jest uciążliwe dla kierowcy, i jak
pokazują inne prace – utrudnia ocenę odległości – zwłaszcza gdy jest
punktowe.
Paradoks jest taki, że gdyby polegać czysto na danych, trzeba by założyć duże odblaski na pedały – bo to jest najlepiej rozpoznawalny element roweru.
Każda strona ma swoje argumenty, i raczej będzie przy nich tkwiła.
Natomiast co do samego zdarzenia o którym pisałem. Moja lampka ma oznaczenie 40lx i stzvo. Jest ustawiona tak, że oświetla 20m przed rowerem. I na tym dystansie zapewnia dobre oświetlenie. Niestety ( a może stety, bo to znaczy że nie mam paranoi), nie wożę przy sobie luksomierza. Więc lampy ekipy wyjeżdżającej z lasu, oceniłem porównując do mojej lampki. I założyłem że dają dwa razy więcej światła – ocena w tym przypadku subiektywna.
Co do twojej uwagi „że sam nie widzisz związku”. Nie mylmy pojęć. Napisałem że nie jest to przyczyna, a nie że nie ma związku. To dwie różne rzeczy. Jest taka metoda analityczna – 5W2H (polecam poczytać), prosta i dość skuteczna, pozwalająca znaleźć przyczynę, której usuniecie pozwoli nam uniknąć błędu w przyszłości. Bo de facto, to właśnie oślepienie kierowcy spowodowało wypadek. Noc, zakręt, a tu z prawej strony masz nagle serię mocnych błysków. Nawet na psychotechnicznych dla kierowców nie ma tak ciężkiego dla oka testu. Odruch jest odruch, pomyślał że coś mu wyjeżdża z prawej i odbił. Ale wyłączenie tej konkretnej lampki nie usunie problemu na przyszłość. Znajdzie się inny sprytny inaczej który zrobi to samo. Złe ustawienie świateł czy nadmiar światła ? Też nie, bo nawet ograniczenie mocy, czy skierowanie lampek w dół w tym konkretnym przypadku, nie usunie tego błędu u innych. Ostateczną przyczyną, jest to że rowerzyści nie wzięli pod uwagę, że są jednymi z wielu użytkowników drogi. Nie pomyśleli ( o czym świadczy ich późniejsze zachowanie), że ich światła mogą oślepić i spowodować dezorientacje. Albo po prostu mieli to gdzieś. Wyeliminowanie takiej przyczyny w sposób masowy – czyli zbudowanie świadmości że jesteśmy TYLKO częścią ruchu drogowego i tak jak inni uważają na nas, tak my musimy na innych, spowoduje że takich przypadków nie będzie.
Żeby mieć pewność że nie jest to tylko moje subiektywne zdanie, wykorzystałem ten przykład w trakcie szkolenia które prowadziłem. Na pięć grup, trzy doszły to takiego wniosku jak mój. Dwie poszły krok dalej, i wykazały, że rozwiązaniem byłyby obowiązkowe kursy i egzaminy z ruchu drogowego dla rowerzystów. W trakcie kolejnego modułu (8D), stwierdzono że naprawdę systemowym rozwiązaniem byłoby szkolenie rowerzystów oraz kierowców – tak żeby ci ostatni w trakcie kursu na prawo jazdy uczyli się rozpoznawać i omijać rowerzystę. Ale to by było zbyt pięknie.
A z racji tego że dziś jest ładna pogoda – idę wymienić zębatki i łańcuch a potem gdzieś jadę. ;-) Czego i wam wszystkim życzę.
Hm… zagmatwales to strasznie.
Ja tylko zapytam: ile jest takich przypadkow ze rowerzysta wyjezdza z bocznej drogi i „przestrasza” kierowce a ten skreca gwaltownie i powoduje wypadek? A ile jest takich przypadko gdzie rowerzysta jedzie ta sama szosa i (dzieki temu ze ma migajace swiatlo) zostaje w pore zauwazony i nie dochodzi do wypadku?
Sorry, ale Twoj wywod przypomina mi pewną „teorię” zeby nie zapinac pasow bezpieczenstwa w samochodach bo sa przypadki gdzie kierowca splonal w samochodzie bo nie mogl sie od nich uwolnic.
Czuje ze chcesz za wszelka cene dorobic jakies teorie do potwierdzenia swojej tezy ze jednak migajace swiatlo przynosi wiecej szkody niz pozytku.
Powtarzam jeszcze raz zatem, przedkladam bezpieczenstwo na drodze nad Twoim „zmeczonym wzrokiem”. I nie przekonaja mnie zadne testy na grupach rowerzystow.
Wszystkiego dobrego (bezpiecznego) w Nowym 2016 !
Mam wrażenie, że już wcześniej to pisałem. Simon, dyskutujmy, rozmawiajmy, ale bardzo proszę bez wycieczek osobistych i prawienia złośliwości.
Zacny z Ciebie czlowiek, Łukaszu. Postaram sie nie sprawiac Ci problemow.
Hej,
nie bardzo rozumiem co masz na myśli, że migające światło męczy wzrok – przecież kierowcy nie są „narażeni” na migające światło non-stop.
Druga sprawa – światła w samochodzie, a światła w rowerze to dwie zupełnie inne sprawy. Sama powierzchnia świecąca w samochodzie jest dużo większa niż w rowerze. Do roweru nie założysz wielkiego reflektora, a samo podnoszenie mocy niewiele da, jeśli z odległości kilkunastu metrów nadal dla kierowcy będzie to światło wielkości orzeszka.
Oczywiście w większości przypadków światło stałe będzie widoczne dla kierowców. Ale nie zawsze spodziewają się oni rowerzysty i jednak migające bardziej zwraca na siebie uwagę. Chociażby dlatego pojazdy uprzywilejowane mają na dachu migające koguty.
Łukasz powiedział dokładnie to co sam miałem napisać. Myślę, że nie wszyscy sobie zdają sprawę że oprócz intensywności świecenia (słynne luxy) na postrzeganie ma wpływ powierzchnia generująca światło. Rower: kółeczko o średnicy 2cm, samochód: koło o średnicy 10~20cm (mówię o przodzie).
Ponieważ w rowerze nie możemy sobie pozwolić na taką powierzchnię, to zamieniamy to na stroboskop, który jest dużo bardziej dostrzegalny.
Jeśli chodzi o zmęczenie, fakt, jeśli stroboskop załączysz w zupełnej ciemnicy to można rzeczywiści doznać ciekawych wrażeń. Ale od tego masz przełącznik na światło ciągłe i po temacie.
Taaak, tylko myślę cały czas o normalnym miganiu. Stroboskop to już zupełnie inna sprawa. Są takie, które są okej, ale bywają też niesamowicie irytujące i oślepiające, chociażby rowerzystów jadących z naprzeciwka. Tak więc wszystko z umiarem trzeba stosować.
Powiem tak. Irytujace (pojazdy z naprzeciwka) jest tylko wtedy, gdy lampka jest źle ustawiona (za wysoko). Jesli zrobi sie to umiejetnie (odpowiednio niskim kątem) to mysle, ze obserwatorzy to przeżyją, zwłaszcza, że widzą takie swiatło kilkanasie sekund tylko zanim mina rowerzyste.
To analogia do ustawien swiatel w samochodzie. Oczywistym jest, ze nawet swiatla mijania, jesli sa źle ustawione (czyli niewlasciwy kąt czy też spadek, jak to nazywają) też będą oślepiać. To chyba zrozumiałe.
Według przepisów, światła pozycyjne przednie muszą być umieszczone na wysokości od 25 do 150 cm nad ziemią. Czyli czołówka się na to nie łapie. Poza tym nie jest to mimo wszystko wyposażenie roweru.
Rozwiązaniem jest montaż małej, taniej lampki w rowerze + jazda z czołówką.
Czas najwyzszy na kolejna aktualizacje @disqus_7CAgtcsZTa:disqus.
Coś się pozmieniało w przepisach? Bo nie słyszałem.
Czolowka, to znacznie powyzej dozwolonej wysokosci 150cm nad ziemia, wiec nie ma sensu wprowadzac ludzi w blad tania filozofia badz osobistymi problemami z logika. Z czolowka mozna sobie pojezdzic po lesie, ewentualnie zejsc do piwnicy po ziemniaki, natomiast na drogach publicznych oswietlenie ma byc zamontowane na rowerze, nie zas na rowerzyscie, jego glowie, plecach, czy brzuchu.
I zeby nie bylo – to nic osobistego, kierowanego konkretnie pod Twoim adresem @Lukaszu. Widze cala mase tego typu bredni w necie, na temat uzytkowania czolowek na okolicznosc jazdy rowerem, jakies durne proby oddzielenia rowerzysty od jego roweru, wrecz robienie z niego pieszego turysty z czolowka na glowie, ktoremu niechcacy przykleil sie do dupy rower z wlasnym oswietleniem.
Nie bardzo widzę miejsce w którym napisałem, że czołówka wystarczy jako oświetlenie roweru.
Coz, dyskusja z Toba jest cokolwiek jalowa @Lukaszu. Nic takiego nie napisales, do niczego takiego sie nie odnioslem, nie dziwi wiec fakt, ze takiego miejsca nie dostrzegasz. Napisales za to o jezdzie z czolowka i tania lampka w rowerze – nijak sie to ma do aktualnych przepisow, jest jedynie filozoficznym gmeraniem, jakby tu te czolowke jednak do jazdy rowerem podlaczyc. Czyli jak napisalem wyzej – nic to osobistego, zwracam tylko uwage na wypisywanie bredni, ktore nie maja nic wspolnego z rzeczywistoscia, czy jak wolisz, z panujacym obecnie kodeksem dotyczacym oswietlenia wymaganego od rowerzystow. I prosze mi nie tlumaczyc przypadkiem, ze ow kodeks nie okresla jasno losu czolowek w zyciu rowerzysty, bo ich nieobecnosc na rowerzyscie wynika z logiki, w odniesieniu do tego co sam wyzej napisales m.in. odnosnie wysokosci swiatelek zamontowanych na rowerze.
Sadze, ze temat wyczerpalem. Jesli masz ochote cos dodac w tonie jaki zaprezentowales wyzej – daruj sobie, odpocznij po swietach, odzyskaj forme i ewentualnie napisz cos pozytywnego gdy odzyskasz spokoj i rownowage. W innym wypadku raczej dziekuje Ci za dalsza debate, chcialbym mimo wszystko pozytywnie kojarzyc ten blog, jako jedno z miejsc, do ktorego z uwagi na zamieszczane w nim tresci, chetnie zagladalem. Wszystkiego dobrego, z czolowka, czy bez.
Bardzo zabawny sposób dyskutowania przyjąłeś. Piszesz o „taniej filozofii”, „osobistych problemach z logiką”, „wypisywaniu bredni” ale jednocześnie protekcjonalnie piszesz, że „to nic osobistego”.
W kodeksie jest mowa o wyposażeniu roweru. To co ja mam na głowie, brzuchu, nodze to już moja osobista sprawa. Tak samo można założyć czołówkę na głowę gdy jedzie się samochodem. Jeśli ktoś lubi, a przy okazji nie oślepia innych uczestników ruchu, to dlaczego nie.
Ja też dziękuję za rozmowę w „tym tonie”, bo ja nie obraziłem Ciebie ani razu, a Ty mnie już trzykrotnie. „Napisz coś pozytywnego” brzmi tu jak ponury żart.
Czytanie ze zrozumieniem jest naprawde spoko.
A to sa przykladowe brednie:
Nie win mnie za to, ze sam takie wypisujesz. Wejdzie na Twojego bloga jakies dziecko, czy lekko ograniczony dorosly i bedzie latal rowerkiem z czolowka, oslepiajac nia wszystkich dookola, bo pan na blogu napisal, ze mozna. Pol biedy jesli wybierze sie z nia do lasu, ale coz to za przyjemnosc, kiedy w ruchu miejskim bedzie sie rozgladal chocby noszac sie z zamiarem skretu.
Tak czytam, czytam Simon i naprawdę nie wiem, o co ci chodzi. Skoro rower musi mieć oświetlenie, to Łukasz pisze żeby założyć lampkę „kodeksową”. I na tym koniec. Ale kodeks NIE ZABRANIA JEDNOCZEŚNIE mieć włączonej czołówki, trzymać w ręku latarki (w świetle przepisów co najmniej jedna ręka musi spoczywac na kierownicy) albo miec świecącej opaski na nodze. Jeśli NIE JEST WYPOSAŻENIEM ROWERU, to kodeksowi drogowemu NIC DO TEGO. Zatem nie stanie się nic złego, jeśli dzieci przeczytają, że oprócz lampki zainstalowanej na rowerze można jeździć w czołówce – jeśli tylko nikogo ona nie oślepia. To zdaje się, słusznie napisał Łukasz.
A jak się człowiek rozgląda, to pewnie chce mieć śwatło tam, gdzi epatrzy, a nie tam, gdzie skierowane jest przednie koło roweru…
Tak więc nic osobistego, ale jak masz pisać głupstwa, to nie pisz nic.
:)
Łukasz wpadeś w pułapkę. To co tutaj Simon zaprezentował nazywa się manipulacją i językiem wpływu. Muszę przyznać że wyszło mu to bardzo dobrze. Osoba nieświadoma tak jak ty może odczuć skrajne emocje, włącznie z wkur… Nie przejmuj się tym, zostałeś sprowokowany.
Teraz ty próbujesz mnie sprowokować? ;)
Rozgryzles mnie. ;)
Rozsądnie oceniając masz rację, ALE idąc Twoim tropem myślenia mógłbym założyć na kask niebieskie mrugające światełko i uważać, że jest OK:)
Akurat takie światełko nie będzie wskazane. Ale tu rozmawialiśmy o oświetleniu, a nie udawaniu radiowozu :)
chodziło mi o to że wg Ciebie światło na rowerzyście (czyli czołówka) nie podlega przepisom bo nie jest częścią roweru – wykorzystując to mógłbym założyć na siebie każde światło:)
dla przykładu przepisy z tego co wiem nie zabraniają wprost umieszczania świateł (w autach) na antenach, spryskiwaczach czy pod progami a jednak są uznawane za niezgodne z przepisami – wynika z tego, że wszystko co nie jest dozwolone jest zabronione – inaczej niż normalnie.
jako powiedzmy dziennikarz mógłbyś zadać pytanie komuś wyżej w drogówce, powinni Cię potraktować poważniej niż np mnie – temat jak widać nurtuje więcej osób a nasze opinie chciejskie widzimisie nic tu nie wnoszą:)
Czy to znaczy, ze choc przepisy tego nie zabraniaja, nie moglbym wystroic sie na rower w lampki choinkowe, wybiegajac poza przepiowe oswietlenie roweru?
a lampka zielona na kasku + biala na kierownicy ( chodzi o przód ).
A jeśli jadę po chodniku lub drodze rowerowej na chodniku, daleko od jezdni, to też muszę mieć oświetlenie?
Jeżeli poruszasz się po drodze/chodniku publicznym, to tak, musisz mieć oświetlenie.
czy jazda z czołówką zamiast lampki z przodu jest dozwolona?
„Z tego, co się orientuję, na pewno po bokach można używać pomarańczowych odblasków” Nie wydaje mi sie, ze takie rzeczy sa w ogole regulowane prawniem bo po co? Bez przesady. Odblaskowe paski na oponach sa zwykle biale. Wydaje mi sie, ze nie warto przesadzajc z zamienianiem sie w choinke. Ja mam lampke z przodu, z tylu, duze powierzchniowo odblaski, odblaski na szprychach i oponach i jak kiedys zobaczylem swoj rower w swietle reflektorow, to sie troche przestraszylem – to na pewno wystarczy.
jeździłem z diodami na kołach i no problemo. Samochody ganiają za bycie choinką, na mnie tylko się gapili.
Trzeba by zapytać kogoś z drogówki co o tym myślą. Z tego co kojarzę wszelkie diody na kołach nie są dozwolone, ale żyjemy w tak dziwnym kraju, że równie dobrze może to zależeć od widzimisię policjanta.
Szkoda, że nie została poruszona kwestia bocznego oświetlenia roweru. Chciałem właśnie w najbliższym czasie przygotować na swoim blogu coś podobnego do wspomnianego wyżej Projektu Aura, ale mam wątpliwości, czy takie coś jest u nas legalne.
Z tego, co się orientuję, na pewno po bokach można używać pomarańczowych odblasków, więc ewentualnie brałbym pod uwagę tylko ten kolor. Pytanie tylko, czy muszą to być koniecznie odblaski, czy też mogłyby to być diody?
Przypomniało mi się coś ciekawego odnośnie oświetlenia. Proszę sobie wpisac to na youtube: Project Aura: Bicycle Safety Lighting System
Coś pięknego, chciałbym to móc sobie zamontować na rowerku:)
Myślę, że jeżeli tylko nie oślepiasz innych uczestników ruchu – to mandatu nie dostaniesz.
Ale co do formalnej interpretacji – musiałbym popytać, bo faktycznie brakuje tam stwierdzenia „co najmniej”.
A jak mam z przodu 3 lampki (3 używana tylko do jazdy po lesie lub jako światła „długie”) i z tyłu mam 2 lampki czerwone po bokach roweru to mogę dostać mandat lub coś? Bo moim zdaniem jest to trochę dziwne, że można mieć tylko 1 światło z tyłu i przodu.
Przecież jest użyte „co najmniej”, co oznacza „nie mniej niż”.
Według rozporządzenia w sprawie warunków technicznych pojazdów oraz zakresu ich niezbędnego wyposażenia -rower ma być wyposażony w co najmniej jedno światło zarówno z przodu jak i z tyłu, tym samym nie powinieneś dostać mandatu gdy tych świateł masz więcej.