W wielu sklepach, półki aż uginają się od napojów energetycznych oraz izotonicznych. Obie kategorie płynów pojawiły się w Polsce stosunkowo niedawno, dlatego naprawdę wiele osób ma problem z ich rozróżnieniem. Nieraz pytając w sklepie o napój izotoniczny, sprzedający podaje nam Red Bulla czy Tigera. A to zdecydowanie błąd i wielka pomyłka. Napoje te znacząco różnią się od siebie i nie można stosować ich zamiennie.
Napój izotoniczny
Ma za zadanie uzupełnić brak płynów. Jego osmolalność jest zbliżona do płynów ustrojowych w naszym organizmie. Unia Europejska definiuje normy, jakie powinien spełniać izotonik:
- kaloryczność w przedziale od 8 kcal/100 ml do 35 kcal/100 ml
- minimum 75% energii z cukrów o wysokim indeksie glikemicznym
- zawartość od 46 mg/100 ml do 115 mg/100 ml sodu
- osmolalność (parametr, który definiuje wchłanianie) od 270 do 330 mOsm/kg
Napoje izotoniczne zawierają niewielką ilość cukru, około 5-7 gramów na 100 ml. Często w składzie znajdziemy bardzo istotny magnez, potas i witaminy. Warto zerknąć na etykiety i porównać ich skład, gdy będziemy dokonywać zakupu. Natomiast izotoniki NIE zawierają kofeiny! Cukier w nich zawarty dodaje trochę energii, ale nie pobudza, tak jak robią to napoje energetyzujące.
Sprawdź jak przygotować napój izotoniczny w domu, ponieważ jest to bardzo proste :)
Napój energetyczny
Napoje energetyczne w swoim składzie mają więcej cukru, ok. 10-12 gramów na 100 ml. A także kofeinę, ok. 30-32 miligramy na 100 ml (czyli tyle co słabsza kawa), taurynę (przyspiesza regenerację mięśni) i zazwyczaj witaminy z grupy B. Działają pobudzająco i dają wrażenie dodania energii.
Energetyki nie nadają się do nawadniania organizmu. Tak naprawdę spożywanie ich w większych ilościach, jedynie odwadnia organizm, tak jak kawa czy herbata. Nie powinno się ich pić w dużych ilościach, dlatego są głównie sprzedawane w puszkach po 250 mililitrów. Ale ze zgrozą patrzę na dyskonty spożywcze, w których można dostać tego typu napoje o pojemności 1,5 litra! Ja rozumiem, że ktoś może sobie sączyć taki napój przez kilka dni. Ale są tacy, którzy wypijają taką butlę przez cały dzień, co odpowiada 6 kubkom kawy. A Ci, którzy piją kawę regularnie, dobrze wiedzą ja to działa. Początkowy kop do działania, a potem nagły zjazd. Zjazd, który „oczywiście” można naprawić kolejną kawą. I w ten sposób można wpaść w błędne koło, jednocześnie wypłukując z organizmu witaminy i sole mineralne.
W przeciwieństwie do napojów energetycznych, te izotoniczne jedynie nawadniają organizm, dostarczając mu przy okazji potas, a także często magnez na skurcze i witaminy, co jak wszyscy wiemy, jest bardzo istotne podczas wysiłku.
Moje obserwacje
Powiem Wam jak to wygląda z mojej perspektywy. Tylko od razu zaznaczę, że nie trenuję. Po prostu jeżdżę, czasem szybciej, czasem wolniej :) Na krótkie przejazdy do dwóch godzin zabieram ze sobą czystą wodę, czasem dodaję do niej syropu owocowego albo soku z cytryny. Bez problemu gasi to pragnienie. Po powrocie zawsze piję jeszcze trochę, żeby uzupełnić wypocone braki.
Natomiast na dłuższych trasach, sama woda w pewnym momencie przestaje mi „wchodzić”. Dobrze wiem, że podczas jazdy trzeba pić często i małymi porcjami. Natomiast przychodzi taki moment, kiedy woda (nawet z sokiem) przestaje smakować. Wtedy, gdy zatrzymuję się w sklepie, aby uzupełnić bidon, kupuję albo sok owocowy (który najczęściej i tak rozcieńczam wodą), albo właśnie izotonik.
I czuć różnicę podczas samego picia. Napoje izotoniczne po prostu lepiej „wchodzą” i szybciej dają odczucie nawodnienia. Oczywiście izotoników nie piję cały czas, organizm domaga się zmian. Dlatego przy całodniowym jeżdżeniu, przeplatam je z wodą i sokami.
Napoje energetyczne bardziej kojarzą mi się z kierowcami, którym zostało kilkanaście kilometrów do domu i nie chcą zasnąć za kierownicą. Choć oczywiście kofeina czy guarana nie są remedium, które na dłuższą metę nie pozwoli nam zasnąć, ale przez pewien czas będą działać.
Nie mam nic przeciwko puszce energetyka od czasu do czasu. Każdemu zdarza się być padniętym i bez energii. Nawet na rowerze, gdy totalnie opadniemy z sił, powoli wysączony energetyk czy (jeszcze lepiej) żel energetyczny, może uratować nam powrót do domu. Ale należy je stosować z dużą rozwagą i w ostateczności. Lepiej nie obciążać sobie serca bez potrzeby.
Na koniec zapraszam Was do tekstu, w którym podaję przepis na domowy napój izotoniczny. Robi się go w bardzo łatwy sposób i na pewno wychodzi to taniej, niż kupowanie gotowych. Nie jest już tak łatwo robić go sobie w dalekiej trasie, ale na krótszych odcinkach się sprawdzi.
Zacytuję mojego synka AFUJ! Jednak energetyki to część mojego życia. Pracuję w branży. Ostatnio podpisałem kontrakt z ST Drink (www.stdrink.pl) – firma produkuje napoje reklamowe i promocyjne. Skorzystałem z ich usług i jestem bardzo zadowolony. Tym bardziej, że obiecali, że postarają się stworzyć unikalny przepis, który sprawi, że będą zdrowsze. Dam Wam znać jak wyszło.
Płyn Ringera + Glukoza, kiedyś i jedno i drugie można było kupić w aptece. Płyn Ringera podaje się we wlewie dożylnym przy skrajnym odwodnieniu. Na początku lat 90 kiedy o dostępności isostara można było pomarzyć mieszałem ww płyny z syropem malinowym z Herbapolu i miałem izotonik.
Energetyki na mnie nie działają, bo nie reaguję na kofeinę. Ale moi znajomi często twierdzili, że jak wypili za dużo tego napoju, to czuli jak za mocno bije im serce. Energetyki często podaje się w pubach z alkoholem, więc ludzie mają potem nie tylko kopa, ale i stają się weselsi :P
Od izotoników nie ma takiego uzależnienia, z pewnością.
Witam. Jeżdżę dość dużo ( okolice 60-70 miejsca na takiej stronce gdzie odhacza się gminy a poza tym na co dzień) i przetestowałem już chyba wszystko co możliwe do wypicia w trasie. Generalnie ilość i ogólnie to co piję zależne jest od temperatury.W chłodne dni wystarcza mi nawet 1-1,5 litra picia na cały dzień jazdy i za bardzo nie ma znaczenia co pije bo chodzi tylko o to by popić jedzenie i za chwilę nie wypocić tego co wypiłem i marznąć.Kiedy jest ciepło piję mniej więcej 1 izotonika 0,7l. na każde 50 km i z reguły zagryzam chałwą sezamową lub i daję to naprawdę dużego kopa.Woda absolutnie mi nie wchodzi i jeśli ją mam to tylko do umycia pyska. Energetyki są dobre na ostatnie 30-50 km jak się zabalowało poprzedniego dnia po trasie :) ogólnie zazwyczaj po trasie wypijam z 3 piwka i wraca taki power że nie czuć zmęczenia :) ale nie żebym zachęcał do spożywania alkoholu. Pozdrawiam
Pomyśl dlaczego wypijasz trzy piwa po trasie. Być może jesteś odwodniony i organizm domaga się płynów. 0,7 litra na 50 km w upalny dzień to moim zdaniem trochę za mało.
To fakt, nie są to duże ilości i bywało że piłem i 2 razy więcej ale efekt był taki że zalewałem się potem. Te 0,7 na 50 km na moją spokojną jazde ok 20- 25 km/h mi starcza. Może właśnie dlatego że to izotonik a kiedyś piłem wszystko łącznie z colą itp słodkie wynalazki
Dla mnie energetyki były bardzo pomocne przy przemęczeniu pracą i masą obowiązków, bez dnia wytchnienia. Obecnie zamiast nich biorę Gold żeń– szeń complex i zniknęło przemęczenie, nie mam spadków energetycznych. Mam mnóstwo energii i siły przez cały dzień, zwiększyła się moja koncentracja i kondycja fizyczna.
Izotoniki to pic na wodę. Wystarczy przeczytać skład, słodziki, barwniki, substancje wytwarzane syntetycznie o niskim poziomie wchłaniania. Organizm w trakcie wysiłku nie chce otrzymywać substancji syntetycznie wytwarzanych, traci przez to nie potrzebnie energię.
Za poradą mojego lekarza, woda mineralna wysoko zmineralizowana + żurawina suszona/banan.
Na samym izotoniku się nie pojedzie, to nie jest źródło energii.
„Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na: barwniki (błękit brylantowy, czerwień koszenilowa), substancje słodzące (aspartam), regulatory kwasowości (cytrynian sodu, potasu). Zastanawiający jest fakt, że błękit brylantowy został zakazany w niektórych krajach, a czerwień koszenilowa ma określone dzienne spożycie. Zostało ono ustanowione, aby kontrolować ilości substancji dodatkowych znajdujących się w produktach żywnościowych z racji tego, że spożywane w nadmiarze szkodzą.”
Wystarczający wysiłek ma mój organizm w trakcie jazdy więc nie widzę powodów, żeby obciążać go jeszcze toksynami zawartymi w czymś co pomaga jedynie producentom, którzy są również producentami leków na dolegliwości spowodowane przez „cudowną moc” ich produktów.
Nie piłem, nie piję i pił tych cudów nie będę. Nie jeżdżę często długich tras tylko 100 do 150km i wtedy jedynie woda, banany i daktyle nie suszone.
Z kawy to jedynie odpowiada mi jej aromat, a smak mnie odpycha ;)
Szerokości.
Dość dobrze pod tym względem wypada aptonia iso first z deka. Bez
barwników(po rozpuszczeniu woda tylko mętnieje), bez słodzików(w smaku
nie jest słodka – dla mnie duży +), regulatory kwasowości niestety są.
wszystko fajnie, ja mam jeden sposób i się tego trzymam ,polecam spróbować.
na 700 ml.przegotowanej wcześniej wody ( woda musi ostygnąć bo miód straci swoje wartości po dodaniu) dwie duże łyżki miodu ,czasami daję trzy :) robimy to wieczorem stoi do rana (minimum 10 godzin) rano dodajemy jedną albo połowę cytryny wedle gustu ( ja wolę kwaśniejsze) ,przelewamy do bidonu i naprzód. polecam w tym jest moc !!!
ja uzywam :swoj izotronik to : woda miod cytryna i sol
widzę że masz ten sam sposób co ja :) nie doczytałem wcześniej.
A ja się chwycę tego „Tak naprawdę spożywanie ich w większych ilościach, jedynie odwadnia organizm, tak jak kawa czy herbata.”
Nie pijam co prawda energetyków wcale, ale herbaty całe hektolitry. I nie wierzę jakoś w to odwadnianie. (Pseudo)źródeł na ten temat jest mnóstwo i każde mówi co innego – np. tu
http://urodaizdrowie.pl/prawdy-i-mity-na-temat-herbaty
Bazowałem na własnych odczuciach. Ile bym herbaty (czarnej) nie wypił, to zawsze mi się po niej chce pić jeszcze bardziej :)
Kawa jest moczopędna i wypłukuje magnez.
Nadmiar kofeiny (energetyki) jest jedna z przyczyn powstawania dny moczanowej.
Nie słodź :)
Piję zawsze bez cukru, czasem z sokiem z cytryny :)
Norwegia, Dania i Urugwaj wprowadził całkowity zakaz sprzedaży energetyków. Z kolei we Francji na każdej puszcze jest informacja o ich szkodliwości wzorem paczek papierosów.
Sam mam złe doświadczenie z tymi specyfikami.
Najgorsze jest to, że wielu rodziców nie zdaje sobie sprawy z „masakry” w organizmie gdy pije się te płyny jak napój i kupują je swoim dzieciom , nawet izotoników nie powinno sie spożywać ” na sucho” tylko przy wysiłku.
Tauryna nie jest środkiem pobudzającym.
Dodaje się ją do napojów ponieważ wspomaga regenerację mięśni po intensywnym wysiłku (gdy mogą występować niedobory tauryny wytwarzanej przez ludzki organizm).
Taurynę (w dużych ilościach) dodaje się też do mleka dla niemowląt, jest i w naturalnym ludzkim mleku, ponieważ bardzo małe dzieci nie wytwarzają jej w ogóle i do prawidłowego rozwoju muszą pić ją z mlekiem.
Kurczę, pokręciłem taurynę z guaraną :) Dzięki za zwrócenie uwagi.
Ja osobiście nie pijam praktycznie wcale energetykow. Nie pasuje mi ich smak, nie potrzebuję kopa. Ostatni raz piłem takie coś chyba 3-4 lata temu podczas nocnej podróży samochodem.
Piję za to dużo kawy. Nie dlatego nawet aby dostać kopa, ale po prostu bardzo mi smakuje. Czasem wypijam nawet filiżankę słabej kawy przed snem.
Rowerem nie jeżdże na wyprawy – stosuję go raczej jako środek do lokomocji, więc uzupełniam braki w płynach głównie wodą. Czasami również sokami.
Mi kawa ostatnio szkodzi, ale lubię jej smak, więc jestem na etapie odkrywania różnych rodzajów bezkofeinowej. Tylko wszyscy dziwnie na mnie patrzą i pytają po co mi taka kawa skoro nie daje kopa :)
Piwko najlepszym izotonikiem ;)
Proste. W końcu płyny ustrojowe trzeba uzupełniać!
No pewnie :) Ale po jeździe :)
Naturalnie ;)
teraz już można, tylko mandat grozi :P
Z wodą przy dużym poceniu się, to bym nie szalał za bardzo. Owszem, płym uzupełnia, ale wypłukuje przy tym wszystsko co może z organizmu. Więc: albo piemy tylko wodę, a składniki uzupełniamy pokarmem stałym. Albo wodę pijemy na przemian z napojami zawierającymi owe składniki: witaminy, potas, magnez, cukry proste itd.
Mam to przećwiczone. Pracuję na budowie. Latem, to czasem można się ugotować. Przez 8h pracy potrafię wypić czasem nawet 6l płynów. Najczęściej jest to 3-4 litry. Jak nie stosowałem, patentu z pluszem, i piłem tylko wodę, to byłem osłabiony p[o robocie, mimo tego że pragnienie niby zaspokoiłem. Patent z pluszem wygląda tak: biorę 2 butle wody. W jednej rozpuszczam 1-2 tabletki plusza, druga to czysta woda. Piję na przemian, z jedne i drugiej. Już taki wypompowany nie jestem jak kiedyś na samej wodzie. Ja stosuje plusza, ale oczywiście można też inne tego typu specyfiki zastosować.
Na jakimś wyjeździe piłem tylko rozpuszczone w wodzie plusze. Tylko potem się zdziwiłem, jak mi zaczął skórą wychodzić i trochę dziwnie pachniał :) Ale jasna sprawa, jak się przeplata to wodą czy sokiem, to też dobre jest.
W gratisie aspartam, acesulfam K, barwniki itp nie potrzebne składniki.
Żyjemy w czasach globalnej wioski, gdzie jeszcze łatwiej można uzupełnić elektrolity w naturalny sposób. Rolnicy mają nadmiar jabłek, rozdają to za darmo albo karmią tym zwierzęta hodowlane lub zwierzęta leśne. Pomidory są za śmieszną cenę.
wiem, że nie w każdych warunkach to wykonalne, ale zamiast energetyka – kawa! nie dodałeś Łukasz, że energetyk, to jakieś 6 szklanek cukru w litrowym energetyku.
Podałem ilość cukru i wynosi ona zazwyczaj 100-120 gramów na litr. Gdybyś chciał upchnąć 6 szklanek cukru w litrowej butelce, to byłby sam cukier i jeszcze by miejsca brakło :D
„Szklanek cukru”. Jasne.
6 kaw to u mnie standard w niektóre dni… Zwłaszcza po pracy na nocnej zmianie.
Ja piję jedno latte raz w tygodniu :D
Bez kawy to ja nie mogę funkcjonować. Ale i też jestem smakoszy amatorem. Podziwiam tych, którzy kawy nie piją. A na rower to ja na razie sama wodę pije. Filtrowaną.
Jak już napisał Karol Szklarski rewelacyjnym patentem jest gastrolit. Zabieram go na dłuższe wycieczki zarówno rowerowe jak piesze. Jego zaleta, to sproszkowana forma dzięki czemu nie trzeba tachać dodatkowej butli, która przecież waży, ale wystarczy rozpuścić go w wodzie przeznaczonej do picia i gotowania posiłku lub herbaty. Działa rewelacyjnie jako środek leczniczy dedykowany dzieciom.Jako zabezpieczenie glikogenu w mięśniach polecam banany (zawierają sporo witaminy B6 i glukozę, sacharozę oraz fruktozę) oczywiście o ile po drodze mijamy sklepy ;)
Ja zawsze staram się planować trasę tak, aby mieć po drodze sklepy (nawet awaryjnie czasem się przydają). A izotoniki w proszku to świetna sprawa.
Ja wycieczki planuję tak, aby w jak najmniejszym stopniu ocierać się o cywilizację, także sklep, to dla mnie ostateczność przydatna tylko na wypadzie dłuższym niż dwa dni.
Fajny tekst, dla nieświadomych świetnie wyjaśniasz różnice. Ale… jednostki trochę się „pokiełbasiły”… kofeiny na pewno nie ma w tak dużych ilościach.
Dzięki za zwrócenie uwagi :) Faktycznie trochę nie ta skala :D
Mój patent to jedna lub dwie saszetki gastrolitu/orsalitu/whatever z apteki rozpuszczone w półtoralitrowej butelce wody. Wychodzi chyba nawet napój hipertoniczny :) Jest lekko słonawe i świetnie gasi pragnienie.
A energetyki źle na mnie działają, źle się po nich czuję. Poza tym one tylko dają wrażenie energii, a na rowerze potrzeba prawdziwej.
Oooo tak, tego typu preparaty też są fajne :)
Mi właśnie podoba się sam smak energetyków, chętnie kupiłbym coś takiego, co nie ma kofeiny i tauryny, bo one mnie tylko odstraszają przed kupnem. Co to izotoników – ja piję je głównie przed i po jeździe, aby szybciej uzupełnić braki typu lekkie odwodnienie, albo brak jakichś witamin. Podczas dłuższych wypraw piję w przerwie. Nie używam ich jako zamienników wody. Zdecydowanie podczas jazdy wolę popijać wodę, bo wszelkie napoje w ciepłe dni szybko zamieniają się w zbyt słodki i lepki syrop. A woda jak to woda – smakuje tak samo dobrze bez względu na swoją temperaturę :D
Tego typu napoje były kiedyś w Biedronce: http://www.hotmoney.pl/dajsygnal/Klienci-zdziwieni-W-Biedronce-sprzedaja-napoj-o-smaku-a33278
Czy są nadal, tego niestety nie wiem.
Izotonik jak najbardziej na tak, energetyk to dla mnie dosownie „siki” (przepraszam, za wyrażenie)
Jest cała masa ludzi, którzy uwielbiają charakterystyczny smak energetyków. Kiedyś w Biedronce widziałem „napój o smaku napoju energetycznego”. Nie miał kofeiny, ani tauryny, ale smak miał podobny :)
Zacytuję moją niespełna czteroletnią córkę: „Fuja fuja fuja!!!”.