Mój sposób na jazdę bez plecaka

Jazda na rowerze daje duże poczucie wolności i niezależności. Można wszędzie pojechać, ciesząc się kontaktem z przyrodą i otaczającym nas światem. Ale nie zmienia to faktu, że przydałoby się przygotować na niespodzianki, które mogą nas po drodze spotkać. Przebita dętka, ulewa, odkręcona śruba czy poluzowana szprycha – to wszystko może sprawić, że fajna wycieczka zamieni się w mało ekscytującą próbę powrotu do domu. Dlatego za każdym razem, gdy wychodziłem pojeździć, brałem ze sobą plecak. Ładowałem do niego pompkę, dętkę, łatki, łyżki do opon, kurtkę przeciwdeszczową, zestaw kluczy i kilka innych drobiazgów. Plecak ma ten plus, że można do niego w razie czego włożyć coś więcej (U-Locka, kanapki, ciepłą bluzę, książkę itd.). Dodatkowo nie musiałem się obawiać o to, że ktoś go ukradnie, w końcu mam go cały czas na plecach.

Niestety plecak to nie są same plusy. Obciąża plecy, zwłaszcza gdy się do niego sporo naładuje, a dodatkowo nie pozwala skórze dobrze oddychać. Nawet jeżeli ma super system wentylujący, podczas intensywniejszej jazdy lub gdy są upały, plecy będą mokre.

Zacząłem się zastanawiać jak przenieść najpotrzebniejsze rzeczy z plecaka w inne miejsce, tak by pozbyć się problemu nie do końca suchych pleców. Pierwsze do głowy przyszły mi sakwy. I jak uważam je za genialne rozwiązanie podczas wypraw rowerowych, gdy trzeba zabrać ze sobą więcej rzeczy, tak do przewożenia kilku drobiazgów to byłoby jak strzelanie z armaty do wróbla. Poza tym sakwy wymagają bagażnika i wiele osób może się śmiać, ale dla mnie psuje to całkowicie wygląd roweru. Do sprzętu przygotowanego na wyprawę – jest okej, ale pod kątem jednodniowych przejażdżek, nie pasowało mi to w ogóle.

Torebki podsiodłowe odpadły, ponieważ praw fizyki się nie przeskoczy i aby schować do nich coś więcej niż tylko paczkę gum do żucia, musiałbym wozić tam wypchaną „bombę”. A tego też chciałem uniknąć. Z tego samego względu odrzuciłem wszystkie torby na kierownicę czy torby montowane między rurkami ramy. Doceniam ich funkcjonalność, ale na krótkie wypady nie chciałem niczym obwieszać roweru.

Topeak Dynapack

Ciekawą alternatywą, nad którą chwilę dłużej przystanąłem, był patent Dynapack z firmy Topeak. Torba rowerowa montowana do wspornika siodełka, bez dodatkowego bagażnika. Być może inni producenci też mają takie kuferki w ofercie. Zaciekawiło mnie to, głównie ze względu na fajny, nienachalny wygląd i „coś innego”. Ale potem doszedłem do wniosku, że to też za duży kaliber jak na moje potrzeby.

Myślałem już, że będę musiał zostać przy plecaku lub kupić małą torbę, gdy trafiłem na patent prosty i genialny jednocześnie. Coś takiego, na widok czego myśli się „kurczę, to takie proste, dlaczego na to wcześniej nie wpadłem”. Chodzi o pojemnik, który wkłada się do koszyczka na bidon. Wiem, że Ameryki nie odkryłem, ale żyję już tyle lat, a wcześniej nie wpadłem na tak proste rozwiązanie.

SKS Cagebox

Tak naprawdę nie musi to być żaden specjalny pojemnik, można wykorzystać po prostu duży bidon. Ja używam pojemnika CageBox o pojemności 0,9 litra, wiem, że jeszcze Elite oraz Decathlon mają w swojej ofercie takie kuferki (ale niestety mniej pojemne, co mi nie pasowało).

Zapraszam do obejrzenia wideo, w którym pokazuję, co przewożę w takim pojemniku. Będzie mi bardzo miło, jeżeli zasubskrybujesz mój kanał.

Co udało mi się schować do pojemnika? Weszła cienka kurtka przeciwdeszczowa, mała i bardzo lekka pompka Lezyne Tech Drive (opowiadałem o niej w jednym z odcinków na YT), łatki, łyżki do opon, rowerowy zestaw narzędzi Crank Brothers, torebki na żyłkę do schowania telefonu podczas deszczu (telefon się już nie mieści, wożę go w kieszonce koszulki). Wchodzą też klucze do mieszkania i pieniądze.

Co się zmieści do Cagebox

Jedyne co byłoby mi jeszcze potrzebne do szczęścia to dętka. Niestety aż tak wielki ten pojemnik nie jest i uznałem, że łatki (odpukać) powinny wystarczyć, a wolę mieć ze sobą przeciwdeszczówkę. Myślałem jeszcze o zakupie pompki na naboje CO2, która zajmowałaby trochę mniej miejsca niż i tak kompaktowa Lezyne. Jednak zrezygnowałem z tego pomysłu, ze względu na małą praktyczność takiej pompki. To super rozwiązanie na zawody, gdy liczy się każda sekunda. W codziennym użytkowaniu, aż tak przekonany do niej nie jestem.

Na wymianie plecaka na pojemnik na pewno skorzystała waga. Mój plecak, Deuter Race X (na blogu przeczytasz jego test), waży ok. 620 gramów, natomiast pojemnik jedynie 85 gramów. I jak za mój plecak dałbym się pokroić, bo jest świetny, tak jednak dużo niższa waga daje kolejny mocny argument na rzecz pojemnika.

Minusem tego rozwiązania jest pozbycie się jednego miejsca na bidon. Ale ja i tak bardzo rzadko woziłem dwie butelki, najczęściej brałem jedną i stawałem po drodze, by ją uzupełnić.

Mimo, że nigdy na plecak nie narzekałem, teraz okazało się, że bez niego jeździ się jeszcze lepiej. Przez kilka dni musiałem się przyzwyczaić, ponieważ miałem dziwne uczucie, że czegoś mi brakuje. Teraz do plecaka wracam sporadycznie, tylko wtedy gdy jest mi bardzo potrzebny do przewiezienia czegoś większego. Wiem, że taki pojemnik to nie jest idealne rozwiązanie dla każdego i na wszelkie sytuacje. Ale jeśli dla spokoju ducha, lubisz mieć przy sobie kilka takich akcesoriów i nie potrzebujesz przewozić niczego więcej, jest to opcja do rozważenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

104 komentarze

  • Sezon rowerowy blisko. Rower crossowy kupiłam w ubiegłym roku, więc jestem początkująca. Plecak odpada, więc mam malutką torbę podsiodłową i etui na telefon na kierownicę – używam czasem nawigacji. Bluzę okręcałam na kierownicy ale zaczęło mi to przeszkadzać. Owinęłam się w pasie – zsunęła się i wkręciła w maszynerię. Dlatego rozważam torbę na kierownicę albo zakup tylnego bagażnika i usadzenie torby na nim. Nie chcę kupować obydwu opcji aby sprawdzić co mi odpowiada. Dlatego zapytuję starych wyg: co jest wygodniejsze i co mniej przeszkadza w jeździe ? Pozdrawiam, Monika.

    • Każde rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Bagażnik na tył daje większe możliwości – możesz zamontować niedużą torbę na jego szczycie, a w razie chęci dłuższej lub kilkudniowej wycieczki – zakładasz sakwy. A jak będziesz chciała gdzieś dojeżdżać, do pracy, sklepu itd. zakładasz tylko jedną sakwę (jeżeli kupisz sprzedawane w parach, a nie zszyte ze sobą na stałe). Minusy? Te torby nie są pod ręką i dodają trochę więcej wagi w porównaniu z torbą na kierownicę.

      Torba na kierownicę w zasadzie ma (według mnie) jedną, główną zaletę – jest pod ręką :) Możesz schować tam batonika i wyciągnąć go stojąc na światłach (myślę tu cały czas o takiej kanciatej torbie otwieranej do góry). No i masz ją na widoku cały czas, ale to niewielki plusik. Poza tym zajmuje miejsce na kierownicy (trzeba pokombinować z montażem lampki, ale da się to zrobić adapterem) i nie ma za wiele możliwości aranżacji.

      Czy wobec tego bagażnik + sakwa/sakwy/torba są lepsze od torby na kierownicę? Niekoniecznie, to zależy od Twoich potrzeb :) Niemniej jeżeli ja miałbym wybrać tylko jedno, to poszedłbym w stronę bagażnika + solidne, ale przystępne cenowo sakwy np. polskie Extrawheel Biker (240 zł) lub mniejsze Rider (230 zł). Albo jakąś torbę na bagażnik typu Ibera Pakrak.

  • A mnie się ten pomysł pakowania rzeczy potrzebnych w razie awarii bardzo podoba. Mam kilka rowerów i tylko przekładam ten „bidon” z narzędziami, nie zakłóca on linii roweru i wygląda bardzo spójnie z rowerem. Ja upchałem dętkę do tego pojemnika i niezbędne narzędzia więc na pobliskie wypady jadę ze spokojem ducha. Oczywiście, że dalsze wyjazdy nie obędą się bez sakw, ale wiem, że zestaw awaryjny mam zawsze spakowany i gotowy.

  • Osobiście podobają mi się ogromnie torby podsiodłowe. Obecnie jeżdżę z 5l meridą gravel, torba jest bardzo fajna i praktyczna – co bardzo fajne ma w kpl pasek i można ją dzięki temu przełożyć przez ramie po zdemontowaniu z roweru. Docelowo planuje zakup podsiodłowej torby Apidury ale na chwile obecna są dla mnie za drogie.

  • Bardzo nierozsądne i niepraktyczne: 1. w przypadku upału 2 bidony są niezbędne żeby nie opóźniać jazdy, 2. wygląda to dziwnie i żeby coś wyjąć trzeba wszystko wysypać, 3. pompkę można przymocować do ramy, zamiast zwykłego użyć wąskiego plecaczka na bukłak z wodą gdzie można poupychać drobiazgi plus sakiewka pod ramę lub na kierownicę

    • Cóż, jest to tylko jeden ze sposobów na uwolnienie się od plecaka. Odnośnie wysypywania – zgadza się, ale jak często są nam potrzebne narzędzia czy pompka podczas jazdy? Do takiego pojemniczka wkłada się rzeczy, których nie potrzebujemy co chwila.

      „zamiast zwykłego użyć wąskiego plecaczka”

      Ten wpis ma tytuł: „Sposób na jazdę BEZ plecaka” :)

      Inna sprawa jest taka, że od pewnego czasu jeżdżę z torbą pod ramę Ortlieb Frame-Pack Toptube. Mieści się w niej dużo więcej niż w pojemniczku, a i nie blokuje mi miejsc na dwa bidony. Kiedyś na pewno coś o niej napiszę :)

    • Hej, niestety nie wejdzie. Moja pompka ma 17 cm i po jej włożeniu zostaje jakieś 2, no na upartego 3 cm wolnego miejsca.

  • Tak to fajnie się masz jak Ci wchodzi do buteleczki wszystko. Ja samo picie 1,5L + 0,5L do tego bluza i kurtka przeciwdeszczowa to już jest prawie cały duży plecak zapchany. Dorzuć do tego jakieś jedzenie, pompkę, dętkę, narzędzia, telefon, klucze to powodzenia bez plecaka.

    • Nigdzie nie napisałem, że jest to opcja, która sprawdzi się do przewożenia telefonu, jedzenia i ciuchów. I jest to niezła alternatywa na krótkie wypady, gdy nie chcemy brać ze sobą nic więcej niż kilka akcesoriów. Każdemu według potrzeb – o tym myślę, że też napisałem.

  • Kurcze, coś mi się wydaje, że to jednak sztuka dla sztuki. Co komu szkodzi zwykła torebka pod siodło, pojemna – dętka też wejdzie, łatwiejszy dostęp, nie zabiera miejsca na bidon.

    • Zwróć uwagę na pierwsze dwa słowa w tytule wpisu: „mój sposób”. Pokazuję go jako opcję, nie jako najświętszą i najlepszą możliwość dla wszystkich. Każdemu wedle potrzeb.

      Jeżeli chodzi o torebki podsiodłowe, to te pojemne są (co zrozumiałe) koszmarnie duże. Praw fizyki się nie przeskoczy.