Gdy dostałem od Krossa zaproszenie do Świeradowa-Zdroju, na testowanie nowości na 2019 – podjęcie decyzji o wyjeździe nastąpiło bardzo szybko. I był to dobry wybór, bo było czym pojeździć. Na dłuższe testy oczywiście przyjdzie jeszcze czas, na razie były to krótkie „pojeżdżawki”, ale po kilku godzinach spędzonych na siodełku, mogę już napisać co nieco o kilku modelach. W testowaniu wspierała mnie Monika, która nie tylko robiła zdjęcia, ale także, z racji tego, że prowadzi bloga o sporcie – jeździła dwoma rowerami, o których też trochę Wam napiszę.
Kross Esker
Na pierwszy ogień – gravele. Wiecie, że prywatnie bardzo lubię ten typ roweru, więc nie mogłem sobie omówić sprawdzenia rodziny Esker – serii rowerów gravelowych Krossa. Mamy tu trzy modele:
- Esker 2.0 na aluminiowej ramie, napędzie Shimano Claris 2×8, z mechanicznymi tarczówkami Tektro za 3500 zł
- Esker 4.0 na stalowej ramie (Cro-Mo), napędzie Shmano Tiagra 2×10, z mechanicznymi tarczówkami Avid BB5R za 4500 zł
- Esker 6.0 na aluminiowej ramie z karbonowym widelcem, napędzie Shimano 105 2×11, z hydraulicznymi tarczówkami SH 105 za 6000 zł
Ja do jazdy wybrałem stalowy model Esker 4.0 Stal chromowo-molibdenowa 4130 wraca do łask i jest stosowana w wielu wyprawowych rowerach. Trochę wyższą wagę rekompensuje dużo lepsze tłumienie drgań, niż w przypadku aluminiowej ramy (i tę różnicę czuć). Do tego wybierając się takim rowerem na drugi koniec świata, w przypadku pęknięcia ramy, mamy większą szansę, że ktoś ją nam naprawi.
Esker jest bardzo zwinny i świetnie śmigało się nim po świeradowskich singletrackach (zielonych i niebieskich). Dobrze znany napęd Shimano Tiagra (z korbą FSA Omega z tarczami 46/36) działa bez większej zwłoki, a hamulce dają sobie radę z zatrzymywaniem roweru.
Na pokładzie znajdziemy pakiet otworów do mocowania wyprawowych akcesoriów. Nie każdy przecież preferuje backpacking i woli zamontować bagażnik – tutaj mamy taką możliwość z przodu i z tyłu. Są też mocowania do błotników oraz koszyczków na bidony.
Opony to WTB Resolute o średnicy 28 cali i szerokości 42 mm. To optymalny rozmiar, który z jednej strony zapewnia dobrą przyczepność, z drugiej relatywnie niską masę. Bieżnik choć gęsty, nie stawiał nadmiernego oporu podczas jazdy na asfalcie, choć nie ma się co oszukiwać, żywiołem tych opon są bezdroża. I tutaj nie miałem żadnych zastrzeżeń, bardzo fajnie wchodzi się na nich w zakręty :) Do ramy zmieszczą się opony o maksymalnej szerokości 45 mm, więc dla szukających jeszcze ciut szerszego ogumienia, będzie pole do eksperymentów.
Bardzo ciekawie prezentuje się także wyższy model Esker 6.0, którym niestety nie zdążyłem już pojeździć. W pełni karbonowy widelec (razem z rurą sterową), sztywne osie, hydrauliczne hamulce tarczowe, obręcze DT Swiss i nadal możliwość założenia dwóch bagażników – niewykluczone, że w przyszłym roku pokażę go Wam w pełnej recenzji.
Kross Soil
Soil to rodzina rowerów trailowych, czyli po polsku – ścieżkowców. To rowery górskie z pełnym zawieszeniem, idealne do objeżdżania singletracków, wypadów w góry czy pobawienia się w lekkie enduro. Kross w modelach napędzanych jedynie siłą naszych mięśni zmienił rozmiar kół – w poprzednich latach było to 27,5 cala, w 2019 roku będzie to 29 cali we wszystkich modelach, bez względu na rozmiar ramy.
Czy przejście na 29 cali to ruch w dobrą stronę? To trudne pytanie, oba rozmiary kół mają swoje wady i zalety. Kosztem lekkiego zwiększenia masy oraz trochę mniejszej zwinności na szlaku – większe koła sprawniej pokonują przeszkody i dają większą pewność podczas zjazdów. Jeździłem Soilem 2.0 i podobało mi się to, jak wybacza braki w technice jeszcze niedoświadczonej w zjazdach osobie, którą niewątpliwie jestem :)
Tylne zawieszenie RVS oparte o wirtualny punkt obrotu, to autorskie rozwiązanie Krossa, dopracowywane już od kilku lat. W założeniu ma redukować bujanie podczas pedałowania i… faktycznie tak się dzieje. Skok zawieszenia 130 mm zarówno z przodu, jak i z tyłu, z jednej strony pozwala na przyspieszanie tam, gdzie na sztywniaku niejeden by już zwalniał, jednocześnie pozwala na wygodne podjeżdżanie.
Mamy tu także możliwość lekkiej zmiany geometrii ramy na mniej lub bardziej zjazdową i jest to łatwiejsze niż w modelach z poprzednich lat – wystarczy przełożyć podkładkę w górnym linku zawieszenia. Z racji krótkiego czasu testowania, nie miałem okazji wypróbować tej możliwości, ale nie omieszkam tego zrobić przy okazji dłuższego testu, jeżeli nadarzy się taka okazja.
Rodzina Soil liczy sobie trzy modele, dzielące tę samą ramę, a różnią się wyposażeniem:
- Soil 1.0 – amortyzatory Rock Shox (Recon RL i Deluxe R), napęd Shimano Deore 2×10, hamulce BR-MT500 (pozagrupowe Deore) za 8000 zł
- Soil 2.0 – amortyzatory Rock Shox (Pike i Deluxe RT), napęd Shimano SLX/XT 1×11, hamulce XT, koła DT Swiss M1900 za 12.000 zł
- Soil 3.0 – amortyzatory Fox (Performance Elite 34 i Float DPX 2), napęd SRAM GX Eagle 1×12, hamulce SRAM Guide RS za 14.000 zł
Co bardzo fajne, wszystkie modele – nawet ten najtańszy – posiadają regulowaną sztycę, co nie zawsze jest spotykane w tych rejonach cenowych.
Kross Soil Boost
Dodatkowym smaczkiem była możliwość pojeżdżenia elektryczną wersją Soila. Z tej możliwości skorzystała Monika, która na swoich plecach targała sprzęt foto i kanapki na drogę :)
W przypadku modeli Soil Boost, Kross pozostawił zeszłoroczne modele na kołach 27,5 cala, zakładając jednocześnie plusowe opony o szerokości 2,8″. Monice ta szerokość opon nie przypadła do gustu, narzekała trochę, że opony są zbyt masywne i mimo, że świetnie kleją się do podłoża, to zmniejszają zwrotność roweru. Ale jest to raczej indywidualna kwestia, znam kilku zwolenników tak szerokich opon, zwłaszcza gdy założy się je do roweru elektrycznego, w którym masa i opory toczenia podczas jazdy pod górę, nie mają w zasadzie żadnego znaczenia.
No właśnie – silnik elektryczny. Jest to Shimano Steps o momencie obrotowym 70 Nm, zamontowany centralnie i pozwalający na podjeżdżanie bez większego zmęczenia. Jest to na pewno mile widziane wyposażenie wszędzie tam, gdzie chcielibyśmy czerpać przyjemność ze zjazdów, niekoniecznie wylewając hektolitry potu na podjazdach. Gdy ja atakowałem „Asfaltową Agonię”, czyli kilkunastoprocentowy podjazd, w tym czasie Monika udawała, że też się męczy, tak naprawdę wjeżdżając bez grama potu na plecach :)
Wygoda na podjazdach jest okupiona zwiększoną masą roweru, co czuć na zjazdach, gdzie rower jest trochę mniej zwrotny niż klasyczny odpowiednik. Cóż, jest to klasyczne coś za coś i trzeba to przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza.
Niestety w elektrycznej wersji Soil 1.0 zabrakło regulowanej sztycy. Ale jest ona dostępna w wyższym Soil 2.0.
Kross Lea Boost
Oprócz elektrycznych fulli, Kross ma w swojej ofercie także sztywniaki ze wspomaganiem. Dostępne są dwa męskie modele Level oraz jeden damski – Lea Boost 1.0, którym jeździła Monika (znowu to jej w udziale przypadł elektryk, przypadek?). Mamy tu w zasadzie identyczny silnik, co w Soilu Boost i bardzo dobrze – jest wystarczająco mocny, aby podjechać praktycznie każdy podjazd, a przy okazji działa naprawdę cicho.
Kross do dwóch mniejszych rozmiarów ramy założył opony 27,5 cala, do dwóch większych 29 cali. To dobre rozwiązanie, pozwalające na spełnienie oczekiwań Pań o niskim wzroście oraz nastolatek. W obu przypadkach opony mają szerokość 2,25 cala, co sprawia, że koła są bardzo zwrotne (taka opcja bardzo się Monice podobała).
Lea Boost jest wyposażona w wystarczający sposób do rowerowej turystyki górskiej. Monika słusznie zauważyła, że w tego typu rowerach tak naprawdę nie ma dużego znaczenia, czy z tyłu jest 9, 10 czy 11 przełożeń (może poza najbardziej stromymi podjazdami), ponieważ i tak silnik potem wszystko wyrównuje. Dla porządku napiszę, że znalazł się tu napęd 1×10 zbudowany w dużej mierze na grupie Shimano Deore.
Pewne wątpliwości można mieć do amortyzatora. Zamontowany Suntour XCR jak na sprężynowca nie jest zły, ale kupując rower elektryczny w tej cenie (10.000 złotych), mile widziany byłby powietrzny widelec, nawet jeżeli miałby podnieść cenę roweru o 200-300 złotych.
Inne nowości Kross 2019
Karbonowe ramy z Polski
Interesującą kwestią jest otworzenie w Przasnyszu linii produkcyjnej karbonowych ram (na początek MTB). Ma to pozwolić na lepszą kontrolę nad jakością, a także uniezależnić Krossa od zewnętrznych dostawców. Moim zdaniem to ruch w bardzo dobrą stronę!
Nowe damskie modele rowerów
Do tej pory oferta rowerów Kross dla pań, opierała się na rekreacyjnych rowerach górskich Lea oraz trekkingowych modelach Trans i crossowych Evado. W tym roku dołączyły dwa szosowe Vento i trzy poważne górale z serii Level – wszystkie z dopiskiem WMN. Od (nazwijmy to) męskich modeli, różnią się poza malowaniem ramy – długością mostka, rodzajem siodełka, a w przypadku szosowego Vento – szerokością kierownicy. Modele WMN są dostępne także w dodatkowych, mniejszych rozmiarach ramy.
Przełajowe Vento CX
Ciekawie prezentują się także nowe rowery przełajowe od Krossa – Vento CX 2.0 oraz Vento CX 4.0. Łączy je ta sama, aluminiowa rama ze sztywnymi osiami 12 mm, napęd 1×11 (w 4.0 lepsza korba i tylna przerzutka) oraz zastosowanie hamulców tarczowych (w 2.0 mechanicznych, w 4.0 hydraulicznych). Dodatkowo Vento 4.0 CX posiada w pełni karbonowy widelec (w 2.0 aluminiowy) oraz opony Mitas X-Field o typowo przełajowej szerokości 33 mm (w 2.0 znajdziemy opony Mitas Scylla Dynamic 35 mm).
Kross Earth – nowe fulle MTB do XC
Nowością, a w zasadzie powrotem do stajni Krossa, są modele Earth – czyli fulle do cross-country. Już kilka lat temu Earth’y gościły w ofercie producenta z Przasnysza, ale wtedy zbudowane były na aluminiowych ramach i kołach 26 cali. Modele na 2019 to zupełnie inne konstrukcje – koła 29 cali, ramy z karbonu, karbonu łączonego z aluminium lub samego aluminium w przypadku Earth 2.0 Dodatkowo w każdym modelu mamy karbonowe krzywki zawieszenia.
Earth dostał zaprojektowane od nowa zawieszenie ESPS, oparte na jednym zawiasie i z mocowaniem tylnego amortyzatora w systemie Trunnion, który jest bezpośrednio przykręcony do ramy. Rower był projektowany i testowany wraz z ekipą Kross Racing Team, a na flagowym modelu w Pucharze Świata ścigała się już Jolanda Neff. W końcu Earth trafił do sprzedaży, a topowy model Earth TE wyposażono w nowy napęd Shimano XTR 1×12, widelec Rock Shox SID World Cup oraz damper RS Deluxe RL, oba o skoku 100 mm. Do tego lekkie, karbonowe koła DT Swiss XRC 1200 Spline i opony Mitas Scylla o szerokości 2,25 cala.
Interesuję mnie zakup soil boost 2.0.Można znaleść wyprzedaże poniżej 15 tys(przy zakupie 2szt.).Czy przy takiej cenie to Twoim zdaniem dobra propozycja za model z 2018r.Ile on waży? Nigdzie nie znalazłem.Pozdrawiam Janusz.
Już Soil Boost 1.0 jeździł naprawdę fajnie, 2.0 ma lepsze wyposażenie i myślę, że będziesz z niego zadowolony, a i cena dobra.
Dzięki! Zakupiliśmy .Pierwsze wrażenia b.pozytywne.Pozdrawiam.
Napisz coś więcej o Vento CX. Jezdziles na nim? Jak wrazenia w realu.
Niestety nie miałem okazji jeździć przełajowym Vento, ale rozmawiałem z ekipą, która je sprawdzała i byli bardzo uśmiechnięci :)
A wiesz jak z dostępnością? Słyszałem, że dopiero kwiecień, a to byłaby słaba opcja bo już po sezonie przełajowym.
Niestety wiem na razie tyle, że się produkują. Ale kiedy będą w sklepie, trudno mi w tej chwili odpowiedzieć.
Interesujący artykuł, zwłaszcza część dotycząca graweli. Czekam na pełną recenzję Eskera 6.0. Rozważam zakup 4.0 lub 6.0 ale pierw muszą pojawić się w sprzedaży a to ma nastąpić podobno do marca 2019 r. Chyba, że w międzyczasie jakiś inny polski model grawelowy mnie urzeknie.
Jeśli dobrze widzę po obrazku, to 4.0 ma zwykłą oś w tylnej piaście, a z 6.0 ma sztywną. Wydaje mi się, że jak już wydajesz kasę około 5kzł na rower, to fajnie by było, żeby rama była maksymalnie nowoczesna. Resztę wymienisz, a rama pewnie będzie na lata.
edit: i jeszcze bym na suport popatrzył – osobiście uważam presfit za ślepy zaułek ewolucji suportów i wybrałbym jednak BSA, ale to mój pogląd. Tak czy siak – mocowanie suportu to też coś, czego nie wymienisz.
Tak, we wszystkich Eskerach mamy suport wkręcany BSA. Sztywne ośki to też rzecz do której warto dopłacić. Nie tylko ze względu na przyszłościową kompatybilność, ale także dlatego, że odpada nam problem z ustawianiem zacisku hamulca względem tarczy, co czasem trzeba zrobić przy zwykłych szybkozamykaczach.
Esker 4.0 prezentuje sie calkiem niezle. Szkoda tylko, ze Kross nie podaje geometrii. Nie ma tego na ich stronie.
Opisu geometrii nie ma ale info na stronie Krossa jest: https://kross.pl/pl/2019/gravel/esker-4-0
Tak, geometrii nie ma jeszcze na stronie, ale znajdziesz ją w katalogu: https://www.kross.pl/sites/default/files/download/catalog/2019/kross_katalog2019_pl_net.pdf
Choć rowery Krossa prezentują się bardzo efektownie i sprawują się całkiem dobrze (przynajmniej mój) to cena 4500 zł za przykładowego grawela Esker 4.0 wydaje mi się dosyć wygórowana
To katalogowa cena, więc pewnie da się wyrwać taniej, a po sezonie to może i z tysiaka uda się urwać.
Stalowy Esker wygląda bardzo obiecująco i pewnie to będzie cieszył się dużym zainteresowaniem. Marzy mi się daleka wyprawa rowerowa, najchętniej przez Ukrainę, Rosję do Kazachstanu, gdzie bywałem w dzieciństwie. Ale muszę jeszcze przez zimę uzbierać fundusze i pomyśleć o nowym rowerze. Może będzie to Esker.
A mi się w nim nie podoba fakt, że mała zębatka z przodu to 36, a duża z tyłu to 34 zęby, więc brakuje mi przełożenia 1:1.
36-34 a 34-34 to już niewielka różnica. Ja osobiście widziałbym tam korbę 46/30. Ale to już są kwestie bardzo osobiste, bo jeszcze chętniej włożyłbym tam korbę 36 i kasetę 10-42 :) Ale to nie ta półka cenowa.
To teraz mam dylemat kellys soot 50 czy kross esker 4.0? Hmm?
Dobre i zarazem trudne pytanie. Każdy z tych rowerów ma coś do zaoferowania, czego nie ma drugi z nich. Na pewno zacząłbym od zastanowienia się nad wyborem – aluminium czy stal.
mam problem bo nie wiem jaka roznica bedzie w jezdzie pomiedzy tymi dwoma metalami. Jezeli alu to bralbym jednak eskera 6.0. Czekam na testy :)
A jak wrażenia z Earth’ów ? Dobrze jeżdżą ?. Jak wagowo wychodzą? ten aluminiowy nie jest zbyt ociężały?
Hej, nie miałem okazji pojeździć Earth’em, było za mało czasu, żeby sprawdzić wszystkie rowery, więc trzeba było wybierać czym się pojeździ.
„Do tego wybierając się takim rowerem na drugi koniec świata, w przypadku pęknięcia ramy, mamy większą szansę, że ktoś ją nam naprawi.” – Bzdura wierutna. Nasmarkać coś migomatem to owszem, jakiś kowal-spawacz w Kazachstanie, może, ale to nie jest naprawiona rama, bo to zaraz pęknie z powrotem. Żeby poprawnie zespawać Cro-Mo trzeba mieć porządną spawarkę i co najważniejsze pręt (anodę) z dokładnie identycznego stopu stali z jakiego jest rama. Oczywiście to z jakiego dokładnie stopu jest rama najczęściej pozostaje tajemnicą producenta. Na początek trzeba usunąć lakier z ramy. Następnie po spawaniu trzeba ponownie poddać ramę wzmacnianiu termicznemu (hartowaniu) a na koniec od nowa pomalować i polakierować. Cokolwiek mniej to nie naprawa, tylko jakieś prowizoryczne posklejanie. Wniosek jest prosty – rama Cro-Mo jest praktycznie nienaprawialna. Szybkie i łatwe spawanie tyczy się ram stalowych hi-ten, ale to są ramy najgorszej jakości, które nie mają zastosowania w jakimkolwiek poważniejszym rowerze.
Zakładam, że popsuć stalową ramę będzie dużo trudniej od aluminiowej, ale gdy już zdarzy się jakieś kuku, to przynajmniej jest większa szansa na prowizoryczną nawet naprawę, niż w przypadku aluminium.
Wsiadłbyś na rower z tak prowizorycznie naprawioną ramą? Ja bym się jednak bał, więc jedyny plus, to że mogę go prowadzić, pewnie nawet z sakwami, a nie nieść na plecach. W sumie to też jakiś plus.
Szkoda że soil jest tylko na 29″, ale czy to oznacza że jest możliwość zamontowania kół 27″+? byłoby fajnie. Mogliby dać taką wersje soila z 140mm skoku i koła 27,5″ z oponami 2,5-2,6
Hej, niestety nie wiem czy zmieszczą się 27,5″ plus. Takie zamontowane są w Soilu Boost, ale tam jest trochę inna geometria ramy.
Ciekawy artykuł. Szacun dla fotografa – fajne zdjęcia.
Dzięki! Cieszę się, że się podobają. Na żywo te rowery też wyglądają bardzo fajnie :)
Żal patrzeć na te elektryki, w ogóle nie warte swojej ceny. Lepiej zbudować sobie rower samemu, z dużo lepsza bateria i silnikiem.
Jak najbardziej można zbudować własnego elektryka. Tyle, że tutaj dostajesz po pierwsze gwarancję na wszystkie podzespoły od jednego podmiotu. Po drugie wszystko jest ze sobą dobrze spasowane i dopasowane, bez kombinowania jak zamontować akumulator czy silnik. Po trzecie – co by nie mówić – Shimano robi bardzo dobry osprzęt, który po prostu kosztuje więcej niż chińska konkurencja.
Ale czy gwarancja i słabsze podzespoły elektryczne wartę są dopłaty aż 10 tyś zł? Ja swojego elektrycznego fatbikea zbudowałem za ok. 7k, gdzie silnik to najlepszy na rynku mid drive BBSHD 1000W + bateria 17Ah 52V. Gdybyś miał okazję się przejechać sam byś zrozumiał. Pozdrawiam