Jak zacząć biegać? Poradnik dla tych, którzy tego nienawidzą

Z moim bieganiem jest związana typowa historia. Chciałem uzupełnić jazdę rowerem o coś dodatkowego, dzięki czemu łatwiej będzie utrzymać formę przez cały rok. Takie dodatkowe trzy razy w tygodniu, nawet po pół godziny – dają sporo do wytrzymałości. Podczas biegania aktywne są inne mięśnie, no i dodatkowo można to robić późnym wieczorem, gdy jest już ciemno. No i bieganie przekonuje mnie bardziej, gdy w zimę spadnie metr śniegu. Jest tylko jeden problem – bardzo, ale to bardzo nie lubiłem biegać. Moja niechęć do biegania sięga już czasów podstawówki. Do dziś pamiętam, że mój wuefista kazał nam biegać na kilometr. A ja już po kilkuset metrach wypluwałem płuca i błagałem o koniec.

Jak zacząć biegać?

O czymś takim, jak stopniowe wkręcanie się w bieganie – nikt mi nie mówił. Po prostu biegnij, albo giń. Dobiegałem do mety, ale osiągnięcie tego po prostu obrzydzało mi bieganie do szpiku kości. Z liceum też nie pamiętam przekazywania nam miłości do biegania. Może tam nasz trener nie był psychopatą, ale chyba bardziej polubiłem tenis stołowy niż przebieranie nogami. I z takim myśleniem chodziłem po tej ziemi przez prawie trzydzieści lat. Że bieganie męczy (i to bardzo), że szybko łapie mnie zadyszka, że bieganie nie jest dla mnie.

Dopiero w tym roku zrobiłem uczciwy rachunek sumienia i uznałem, że jeśli na rowerze daję radę przejechać 200 kilometrów dziennie, to dlaczego nie miałoby się udać pobiegać. Choćby trochę, choćby dla rozgrzewki? Obserwowałem przy tym na Endomondo kilkoro znajomych, którzy biegają i doszedłem do wniosku, że skoro oni potrafią, to ja nie będę zostawał w tyle i też spróbuję.

Od czego w takim razie zacząć bieganie? Wszyscy biegający powtarzają jak mantrę jedno zdanie: kup buty do biegania. Wiedziony doświadczeniem postanowiłem posłuchać tego hasła. Jestem w stanie wyobrazić sobie, jak bieg może mieć wpływ na stawy i mięśnie, dlatego postanowiłem wyposażyć się w odpowiednie buty. W sumie nie jest to jakiś kolosalny wydatek, podstawowe buty można kupić już za 75 złotych w Lidlu, albo nawet 60 złotych w Decathlonie. Ja postawiłem na trochę wyższą półkę i ostatecznie, zwiedzając kilka sklepów sportowych postawiłem na buty Adidas Vanquish 6 za 139,90 zł. Buty innych marek da się kupić od 50 złotych.

Mój pierwszy bieg zakończył się tak, jak widać na zdjęciu powyżej. Szarpnąłem się na pięć kilometrów i ostatecznie się udało, choć przez większość dystansu maszerowałem, a nie biegłem. Dopiero po powrocie do domu, doczytałem o bieganiu metodą Gallowaya, czyli czymś co w sumie osiągnąłem naturalnie – bieg przeplata się marszem, co pozwala na regenerację mięśni.

Wszyscy radzili również, by na początek biegać trzy razy w tygodniu. Tak by się nie przemęczyć, ale jednocześnie odpowiednio rozbiegać. I powiem Ci, że mimo tego, że pierwsze kilka „treningów” było trudne, to z biegu na bieg szło mi coraz lepiej. Nie chcę Ciebie teraz karmić historią, jak to od pełzania przeszedłem do biegania na maratońskie dystanse. Niestety, jak pisałem ostatnio, musiałem odstawić bieganie i jazdę na rowerze na jakiś czas. Ale co ciekawe, poza rowerem, tęsknię również za bieganiem!

Jeszcze do niedawna popukałbym się w głowę, gdybym usłyszał takie zdanie. A tu dość szybko przyszło wkręcenie się w bieganie. Mimo nadal kiepskich wyników i mimo zmęczenia, bieganie bardzo mi się spodobało. I już wiem co będę robił, gdy za oknem zobaczę tyle śniegu, że nie będzie mi się chciało wyjść na rower :)

Jeśli właśnie planujesz zacząć biegać, olej wszystkie plany treningowe. W internecie i książkach jest ich pełno. Jak dojść do biegania przez godzinę? Jak przebiec dziesięć kilometrów? Jak przełamać własne słabości?

Może i są to dobre plany, ale na początku może nic z tego nie wyjść. A jeśli postawisz przed sobą zbyt ambitny cel, to szybko się zniechęcisz jeśli go nie osiągniesz. Na początek najlepiej po prostu założyć buty, ja do tego jeszcze polecam słuchawki z muzyką, przemyśleć drogę jaką się pobiegnie i zwyczajnie iść pobiegać.

Ja nadal jestem kompletnym amatorem, jeśli chodzi o bieganie, więc nie mam w zanadrzu dziesiątek dobrych rad i zaleceń. Ale tutaj nie ma co się silić na takie pomysły. Zacznij powoli truchtać i nie forsuj na siłę tempa. Lepiej biec sporo wolniej, by nie mieć za chwilę problemu ze złapaniem oddechu. A gdy już zaczniesz czuć się słabiej, zwolnij i przejdź w marsz. Gdy poczujesz się lepiej – znowu zacznij niezbyt szybko biec. Tylko tyle i aż tyle.

Po kilku razach zaczniesz zauważać, że czujesz się coraz lepiej. Na początku uda Ci się przemierzyć dwa, trzy, może cztery kilometry. Ale stopniowo będziesz chcieć coraz więcej. Oczywiście, jeśli zauważysz, że robisz coraz większe dystanse, a planach masz zmierzenie się z dyszką, albo dwudziestką, warto sięgnąć po literaturę. Na razie nie jestem w stanie polecić Ci nic szczególnego, nie zaprzątam sobie głowy planami treningowymi, a biegam maksymalnie pięć kilometrów. Ale sporo informacji o bieganiu można dowiedzieć się z internetu. Polecam bloga Runblog, gdzie sporo tematów jest w bardzo przystępny sposób wytłumaczonych.

Wyszedł z tego wpis bardziej motywacyjny, niż poradnikowy. Ale naprawdę, okazuje się, że bieganie to żadna filozofia. Buty, odpowiednia muzyka i można biec przed siebie. Bieganie bardzo fajnie oczyszcza głowę, daje motywację, poprawia krążenie. W pół godziny można się zmęczyć tak solidnie, jak na rowerze może zająć to dużo więcej czasu. No i od biegania można zauważyć poprawę wytrzymałości na rowerze, co daje kolejnego plusa.

Tak więc opuść swoją bezpieczną przystań i zacznij biegać :)

Skomentuj wierus Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

27 komentarzy

  • Moje bieganie zaczęło się z takich samych powodów….ciemno,zimno, późne powroty z pracy. Któregoś dnia pomyślałem, ze przecież nie będę cała zimę siedzieć w domu.

    Moje bieganie skończyło sie bardzo wczesną wiosną, gdy jazda rowerem z dnia na dzień ponownie wyparła bieganie.

    W międzyczasie doszedłem do etapu 12km i o ile pamietam czas ok 50min.

    W tym roku tez myśle o bieganiu, ale dopiero jak jazda na rowerze nie bedzie możliwa – krótki dzień.

    Pozdrawia

  • Z doświadczenia wiem, że fajnie się biega w parze. Większa motywacja. Należy jednak biegać na miarę swoich możliwości a nie wypluwać płuca żeby zaimponować komuś i zrazić się w ten sposób do biegania.

  • Z bólem serca muszę się przyznać, że sam od 2 tygodni zacząłem biegać. Miałem jednak nieco inną motywację i podejście, bo robiłem już rowerem długie trasy a z bieganiem zawsze miałem problemy. Zwyczajnie mnie to nudziło i nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi na pytanie „co oni w tym widzą”. Może jest inaczej, ale ja odniosłem wrażenie, że rower z bieganiem mają niewiele wspólnego i mimo, że mam silne nogi to nie znaczy że bez problemu będę biegał.

    Zacząłem od zakupu dobrych butów do biegania, chociaż decathlonowe ekideny 50 są w większości polecane na początek i podobno lepsze niż lidlowe czy biedronkowe to jednak celowałem w nieco wyższą i przede wszystkim markową półkę.
    Z przykrością muszę też powiedzieć, że o ile nie odczuwam przyjemności w bieganiu, to przynajmniej przestało mnie męczyć już samo patrzenie na biegaczy. W półmaratonie na pewno nie wystartuję, ale coś dla podtrzymania kondycji przy niepewnej pogodzie może się uda pobiegać dłużej niż miesiąc.

    Tutaj właśnie warto zaznaczyć, że już po pierwszym biegu stwierdziłem, że bieganie ma nad rowerem jedną zasadniczą przewagę. Na 20 minut jazdy roweru nie chce mi się nawet wyciągać z domu chociaż mieszkam na parterze. Poza tym w 20 minut to żaden nawet szybki trening na rowerze… a na poruszanie się o 19 czy 20 to 20 minut biegu wystarczy. Nie biega się za daleko, więc w razie załamania pogody można dość szybko wrócić do domu, czego na rowerze będąc 30 km od domu nie sposób zrobić :)

  • Chętnie wróciłbym do biegania, bo oprócz jazdy na rowerze, piłki nożnej to mój ulubiony sport, który często i aktywnie uprawiałem do momentu, gdy niestety dopadła mnie kontuzja (zerwane więzadła krzyżowe przednie i uszkodzona łąkotka), więc obecnie jedynym sportem jaki mogę uprawiać, to jazda na rowerze w ramach „rehabilitacji” przed i po artroskopii.

    @ CSM-101: Gdy biegałem nie wyobrażałem sobie biegu bez słuchania muzyki. Tak samo jest podczas jazdy na rowerze, bo po prostu sprawia mi to przyjemność i dodaje powera :). Co do biegania w parze, to nie przepadam za tym z tego względu, że biegnąć z drugą osobą często musiałem się „hamować”, bo ta osoba nie wytrzymywała mojego tempa… ale dla kogoś kto dopiero zaczyna, to wspólny bieg jest w pewnym sensie motywujący :)

    Tak więc obecnie łykam kolejne kilometry na dwóch kółkach… :)

  • Kiedy ja pierwszy raz postanowiłem pobiegać, postawiłem sobie za cel 32 kilometry :) Jak łatwo można się domyślić, próba ta zakończyła się porażką. Na rowerze śmigam regularnie, więc kondycję powiedział bym mam bardzo dobrą ale bieganie dużo bardziej obciąża mięśnie niż jazda na rowerze. Chodnikiem przy rzeczce dałem rade zrobić 16 kilometrów w 2 godziny czyli połowa zamierzonego dystansu, więc jestem nawet zadowolony. Czułem, że mógłbym biec dalej ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Zrobiłem dość duży błąd bo poszedłem biegać w zwykłych butach i dość szybko odczułem tego skutki :/

    Po tym przez tydzień ledwo chodziłem ;p Dodam jeszcze, że nie byłem w stanie biec cały czas, więc na zmianę biegłem i szedłem (szybki chód podczas którego uzupełniałem płyny izotonikiem) no i oczywiście słuchałem jakiejś muzyki cały czas bo bez tego nie dał bym rady :) Jeśli zaczynacie biegać to najlepiej kupić sobie buty do biegania a jeśli nie, to biegać krótko i nie po chodniku/asfalcie tylko po trawie albo jakiś ścieżkach leśnych bo wtedy nasze nogi tak bardzo nie odczują naszego ciężaru :) I jeszcze jedna rzecz którą zauważyłem to kultura biegaczy.

    Nie wiem jak gdzieś indziej ale u mnie nie ma dużo osób biegających i wszyscy się pozdrawiają :D Byłem trochę zdziwiony jak osoba która mnie mijała z naprzeciwka (a później kolejne osoby) uniosła lekko rękę w pozdrowieniu, tak minimalnie że nie byłem pewny na początku ale odruchowo zrobiłem to samo. Kolejna osoba już wyżej podniosła rękę tak, że bez wątpienia było to pozdrowienie :)

  • A ja zaczęłam biegać jakieś 15 tygodni temu. Wciągnęłam dwie psiapsióły. I właśnie plan treningowy z jednej książki (taki przypominający Gallowaya) pozwolił mi się zmotywować. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś będę mogła biegać, bo zwykle po trzech 40-minutowych treningach odnawiała mi się kontuzja kolana. Jeśli ktoś zaczyna, albo wraca po latach i po kontuzji, to najważniejsze jest wyrobienie w sobie nawyku – zwykłego regularnego wychodzenia z domu na spacer, spacer przeplatany biegiem, bieg przeplatany marszem i bieg.

    Teraz dostałam pulsometr i znów zaczyna się zabawa:). Bieganie jest świetne (choć na początku kojarzyło mi się z wielką męczarnią). Widząc błędy, jakie popełniałam, doszłam do wniosku, że zwykle wymagamy od siebie za dużo i nie pozwalamy ciału przyzwyczaić się do innej formy wysiłku niż pływanie czy rower. Zdrowia dużo i powodzenia!

  • Sam też nie lubię biegać tzn lubię ale nie po asfalcie dla mnie musi sie coś dziać dlatego jak już biegam to biegam po lesie, polach itp większa trudność i frajda. Fajną alternatywą dla samego biegania jest też trening typu CrossFit chyba nic nie rozwija tak kondycji siły i wytrzymałości jak ten trening. Przykładowe treningi Np 4 rounds

    22x Burpee (padnij powstań) z podciągnięciem na drążku
    22x przysiady ze sztangą z tył 40 kg
    200 m biegu z piłką lekarską 8 kg, Time trial

    Bike 20 miles fajne treningi podają na zapraszam też na treningi do Vera Sport strefa CPM(centrum przygotowania motorycznego), CrossRage , Fitfabrick w każdym z tych klubów jest naprawdę dobra i wyszkolona kadra trenerska. Ostatnio byłem nad Jeziorskiem wyszło 131 w kilometrów w naprawdę paskudny upał (ponad 30 stopni) które razem z kuzynem pokonaliśmy jednego dnia. Wiem że nie jest to jakiś rewelacyjny wynik, ale dystans ten pokonaliśmy praktycznie bez jakiegokolwiek przygotowania. Najlepsze jest to, ze jak już dotarliśmy do łodzi, to nadal mieliśmy siły na dalsza jazdę.

  • Ja niestety jestem po plastyce więzadeł krzyżowych i z uszkodzonymi łękotkami więc biegi raczej nie wskazane. Za to na rowerze jeżdżę trzy razy w tygodniu, ale równocześnie zacząłem uprawiać Nordic Walking i sprawia mi to dużo frajdy. Choć większości ludzi których spotykam z kijami to panie 50+ ;) i może wyglądam dziwnie, ale co tam, ważny jest ruch i dobre samopoczucie że robi się to dla siebie. Pozdrawiam.

  • Moje początki z bieganiem nie były inne – zadyszka, waga 105kg wcale nie pomagały w przemierzaniu kolejnych metrów. Jednak byłem uparty. Dobrze jest wyznaczyć sobie czas, który poświecimy na ruch (niekoniecznie cały czas bieg, ale marszobieg). Dla mnie było istotne, abym wytrzymał przynajmniej te 30 minut w ruchu. Po 3 latach biegania wiosną i latem w końcu przełamałem się i przebiegałem zeszłą zimę. Polecam – forma nie tak spada, kondycja i waga się utrzymują.

  • Napiszę od siebie o jednej rzeczy o której warto wspomnieć a nigdzie jej nie widziałem.

    1. Pierwszy bieg
    Cel – 5,4 km
    Czas – 33 min

    Po 1,5 km pojawił się kryzys, po 2,7km było bardzo źle. Potrzebowałem 3 min postoju. Przebiegłem powrotne 2,7km tylko z myślą, że już wracam. Pod domem jak na zdjęciu Łukasza, ręce oparte na kolana. Jednym słowem dramat.

    2. Bieg drugi (3 dni później)
    Cel – 5,4 km
    Czas – 30 min

    Po 2,5km pojawił się lekki kryzys, który trwał przez kolejne 2km a później zniknął. 500m przed domem biegłem już szybciej gdyż… dałem radę bez problemu. Pod domem uśmiech na twarzy i byłem bardzo zadowolony z siebie.

    Zmierzam do tego, że jeżeli wyjdziecie pobiegać zmotywowani wpisem Łukasza, wiedzcie, że następnym razem będzie o wiele lepiej, łatwiej, przyjemniej. Nie będzie już tak „bolało”. Tylko idziecie kolejny raz, pierwszy jest zawsze najgorszy.

    Na pierwszy raz nie rzucajcie się na 5km. Dla kogoś kto w ogóle nie biega ten dystans jest niewykonalny chyba, że mieszanie bieg / chodzenie. Sam biegam, ale dość nieregularnie. Miałem jednak dłuższą przerwę (kilka miesięcy) a wcześniej również nie dużo biegałem, ok. 5 km.

    Odnośnie butów, mam z Lidla za 70zł. Super amortyzują, bardzo wygodne, lekkie. Mam w nich zrobione ok. 200km i nawet mały szew nie puścił. Za tydzień w sobotę mają znowu pojawić się w Lidlu (77zł). Polecam :)

  • Witam to ja napiszę coś o sobie, jestem tu jakiś czas więc coś o sobie wypada napisać. Jak pisałem w innym temacie, jestem osobą niepełnosprawną od urodzenia. Moje pasje z dzieciństwa to sport i zwierzęta z naciskiem na akwarystykę i od kilku lat terrarystykę. Aktualnie mam 2 żółwie.

    Odnośnie sportu, w szkole zawsze odstawałem od rówieśników, byłem mniej sprawny itp. Ale od dziecka marzyła mi się kariera sportowa, bo u mnie sportowa rodzina, dziadek boksował, wujek pływał a siostra zapowiadała się na dobrą biegaczkę i kuzyn z kuzynką też lekkoatletykę trenowali. I gdy zapisałem się na warsztaty terapii zajęciowej, to rozwinąłem się też w innych pasjach.

    Odważyłem się szerzej pokazać swoje wiersze i pisać nowe, odkryli mój talent malarski, maluje akwarelą i modele zacząłem kleić i muzycznie założyliśmy z kolegami zespół muzyczny. A i mamy też rehabilitantkę i trochę zajęć sportowych głównie jak pogoda jest, spełniłem też po części swoje marzenia sportowe, bo jeździmy na zawody różne.

    Sam mam gdzieś 20 medali sportowych i sukcesy literackie, plastyczne, modelarskie i muzyczne. Moje akwaterrarium i artykuł o nim znalazł się w profesjonalnej gazecie terrarystycznej. Natomiast bieganie rozpocząłem w tamtym roku gdzieś na jesieni. Zaczynałem od około 3 min. truchtu i stawałem na kilka minut odpoczynek i z powrotem, potem powrót i to było złe.

    Dopiero jak na stronie o bieganiu poczytałem, popytałem i biegam marszobiegi. I tak z 0,5 km doszedłem teraz do 4,5 km. Moje założenia treningowe to wydłużam dystans co miesiąc o 0,5 km i biegam 4 razy w tygodniu. Jak rower dojdzie będę w dni niebiegowe jeździł jak najwięcej i tez notować chcę progres jak w bieganiu.

    A bieganie bardzo polubiłem i biegam dla kondycji, dla siebie, przełamywania własnych słabości. Zapominam przy tym, że niepełnosprawny jestem i jak mnie przez to ludzie traktują. Chcę też tym zmienić nastawienie społeczeństwa do mnie. I mam ambicje, jak treningi dalej będą dobrze szły wziąć udział w zawodach biegowych. Tak to u mnie wygląda pozdrawiam.

  • Dziś zaliczyłem mój 4 trening biegowy. Muzyka faktycznie pomaga w bieganiu. Na Spotifie są playlisty do wolnego i szybkiego biegania. W normalnych warunkach nie da się tego słuchać, ale przy bieganiu motywuje (żeby przebiec szybciej i wyłączyć tę sieczkę ;)

  • Nawet u Ciebie artykuł o bieganiu, ratunku, pomocy :)
    Jak kolejny raz słyszę „zacznij biegać”, to tym bardziej nie mam ochoty. Zupełnie serio – gdybym od dobrych dwóch lat nie słyszała o tym bieganiu i jego zaletach z każdego możliwego miejsca, od własnej sypialni po internety, to pewnie już dawno biegałabym sobie na zdrowie.

    A tak, każdy kolejny artykuł to kolejna cegiełka, która zamiast powoli zasiewać myśl, żeby zacząć, tym bardziej odstrasza.
    Więc nie, nie zacznę biegać :)

  • @JM – jeśli w tytule wpisu masz hasło „Jak zacząć biegać”, to nie oznacza od razu „weź i koniecznie przeczytaj”.

    To jest wpis dla osób, które mają w planach biegać, ale się jeszcze wahają. Ja nikogo namawiać nie mam zamiaru, a jeśli chodzi o biegowe tematy, to tutaj na blogu albo już się nie pojawią, albo jeśli już – to jeśli przebiegnę maraton :)

  • W sumie do „pierwszego biegu ” jakbym czytał o sobie. :D

    Nie lubiłem biegać, kochałem rowery, dziś miłość pozostała ale nie potrafię bez biegania.
    ja butów specjalnie nie kupowałem, miałem asicsy w sumie bardziej terenowe ale dawały radę.
    Cel był aby zrobić kondycję pod chodzenie/bieganie po górach.

    A i przed pierwszym biegiem trochę czytałem, a w „3ce” polecili właśnie Gallowaya i to jego pierwszy rozdział dokończył zadania sprawczego.
    Dla mnie w cięższych momentach (zima -25st.C 6 rano) pomagał portal / aplikacja/ dziennik treningowy (ja używam run-loga), jest to dobra forma motywacji.
    Nie będę pisał aby się nie forsować, sam wielokrotnie czytałem takie rady i przestrogi, ale po prostu czasami endorfiny robią swoje i fantazja ponosi . :D trzeba uważnie obserwować własne ciało i nie lekceważyć sygnałów jakie nam wysyła. Z drugiej strony to zdumiewające jak się odkryje jakie pokłady energii w nas drzemią :D

    A bym zapomniał, miałem straszny problem z bieganiem publicznie w sensie w tych gatkach etc. Nie wiem czemu ale się krępowałem. Po jakimś czasie mi przeszło, a dziś to mogę pół nagi przemieszać centra miast :D
    Pozdrawiam

  • Też przez wiele lat nie mogłem się zmobilizować, by zacząć biegać. Dopiero rosnąca grupa osób przebiegająca wieczorami pod moim oknem sprawiła, że się ruszyłem.

    Ale nadal wolę biegać sam. Bieganie w grupie mnie bardzo męczy, wolę skupić się na własnych myślach i tym co słyszę w słuchawkach.

    A w sumie nie zastanawiałem się, jak zacząć biegać, po prostu kupiłem buty i zacząłem. To żadna filozofia, przynajmniej na początku. A jeśli chce się biegać dla przyjemności, ale bez bicia rekordów, to później też nie trzeba wczytywać się w fachową literaturę.

  • Zachęcony Twoim wpisem wstałem dzisiaj po 6, na kark zarzuciłem bluzę rowerową (za 60 zł z 4F – wszystko fajnie, ale mimo silikonowego wykończenia dołu strasznie mi się podnosi – obojętnie czy jadę rowerem czy biegnę…). Endomondo, głównie rockowa, z mocnym przytupem lista na Spotify i ogień.

    Jak szybko ruszyłem tak szybko się musiałem zatrzymać – nogi spokojnie radę dają, niestety tego o płucach powiedzieć nie mogę, choć nigdy fajek nie kopciłem. No, ale pomyślałem – kurde, ostatni raz biegałem w gimnazjum czyli jakieś 6 lat temu…

    Trochę biegu, trochę marszu i w 49 minut niecałe 7 km poszło. byłoby szybciej (5 km miałem w 35 minut) ale pokręciłem się po dworcu pkp pomagając babci jakiejś rozgryźć rozkład ;)
    Jedno wiem – regularne treningi i będzie ogień, no i podstawa do buty. moje najacze złe nie były, tak do 5 km gdzie kostki zaczęły boleć… Ale że kończą swój żywot to zakupi się coś do biegania typowego ;)

    Przebiegłem sobie kawałek miasta – na boisku by mi się szybko znudziło i zakręciło w głowie – zbyt nudno by było ;)

  • Dokładnie z tego samego powodu myślę o bieganiu. W tamtym roku trochę próbowałem ale kolano się buntowało, w tym roku myślę o tym zdecydowanie poważniej…

    Życzę udanych przebieżek ;)

  • Odnośnie obuwia etc. nie to, że polecam, bo ja np. na spodniach do biegania długich leginsach z Lidla 2013 się przejechałem (zaorały mi pewną część ciała, że nie mogłem trenować przez tydzień :D) na szczęście reklamację uwzględniono od ręki.

    Wracając do tematu 23.08 jest akcja w Lidlu „Biegaj z..” Z tego co czytałem to te ich buty na początek dają radę, a znam osoby które w tych ciuchach robią konkretne dystanse.
    Ja mam 1 koszulkę jakąś z ostatnich akcji i jest świetna (choć tańsza x6 od innych modeli z szafy), mocno dopasowana bardzo elastyczna i delikatna, 2h biegi nie powodują obtarć, świetnie radzi sobie z potem.

  • Pamiętam, jak postanowiłem na serio dołączyć bieganie do roweru, poszedłem kupić buty w jakimś Decathlonie czy innym Go Sporcie. Pani ekspedientka stwierdziła wtedy „teraz się sezon kończy to pan znajdzie jakieś wyprzedaże”. Zdziwiła się, jak powiedziałem, że sezon na bieganie to się dopiero zaczyna :P

  • Przy bieganiu odpadają takie ograniczenia jak 1. zakup jednośladu (finanse) 2. Troszczenie się o rower. 3. Możliwość realizowania treningu nawet podczas urlopu w Egipcie. 4. Zima nie stanowi takiej przeszkody w biegach, jak próba przejechania szosówką zaśnieżonej drogi lub tzw. szklanki podczas gołoledzi.

  • Piotr ogólnie się zgadzam , ale….

    1. nie trzeba kupować roweru aby nim jeździć, lub za cenę dobrych butów można kupić rower (oczywiście to kosztuje trochę wysiłku ale na luzie)
    2. nie przesadzałbym, jak ktoś pucuje rower pół dnia to również i buty biegowe pewnie pucuje po bieganiu :D
    3. W każdym kurorcie można pożyczyć rower, a przynajmniej w większości. Dodatkowo wcale nie tak łatwo samemu wyskoczyć na bieganie na wspólnym wyjeździe o świcie, bo wątpię aby ktoś biegał po wieczornej imprezie w Egipcie przy 40 st w cieniu ;) o wiele łatwiej wspólnie z grupą wyskoczyć na rowery i pozwiedzać miasto.
    4. jeżdżę na rowerze przez okrągły rok i uważam że zima ma wiele plusów. Choćby brak tłumów ;)

    To tak aby tylko powiedzieć, że wszystkie ograniczenia (większość) mamy w naszych głowach.
    ogólnie się zgadzam ale lubię się droczyć ;)
    Pozdrawiam

  • 5 km pierwszy bieg, to świetny wynik. Ja przebiegłem naokoło bloku i stwierdziłem, że na pierwszy raz to będzie na tyle :)

  • Moje bieganie wiąże się z rowerem, biegam za moim 3 latkiem który odkrywa radość 2 kółek, a właściwie 4 ;) Mamy przy tym frajdę, szczególnie wtedy kiedy padam zziajany na glebę, a synek chce żebym dalej go gonił. Biegać nie lubiłem i nie polubię, chyba że z moim „osobistym trenerem”.

    Marek, ja też jestem po rekonstrukcji Acl, łękotki, kikuta uda i czegoś tam jeszcze… Grunt to dobry humor i silna wola. Pływanie też jest fajne, (szczególnie z córką). Wniosek – dzieci najlepszymi trenerami i motywacją.

  • „A ja już po kilkuset metrach wypluwałem płuca i błagałem o koniec”.

    To tak jak ja :D Mnie 30 minut ruchu nie satysfakcjunuje. Jestem typowym długodystansowcem i jeśli mam wyjść jedynie na pół godziny, to mi się zwyczajnie nie chce. I choć podoba mi się bieganie jako świetny sposób na poprawienie kondycji, to wszystkie wcześniejsze próby były raczej demotywujące. Ale ostatnio bardzo się zaparłam. Nie wiem ile kilometrów zrobiłam dokładnie, ale plus minus 20, podzielone na jeden dłuższy odpoczynek.

    I stwierdziłam, że dla mnie to najbardziej idealna opcja – takie bieganio-chodzenie, ale nie na krótki dystans. Powrotne 10 kilometrów biegło się dużo dużo lepiej, czego się nie spodziewałam. Mięśnie nóg i brzucha bolały wieczorem, że hej, ale już następnego dnia dało się wsiąść na rower i pojeździć :)

  • Priviet.
    W moim przypadku rower i bieganie to naturalna kolejność rzeczy. Jak oddychanie. Przy małych kontuzjach po bieganiu (bardzo rzadko) rower zastępuje mi bieganie. A jak już trzeba sobie odpuścić wypady terenowe to mata, krzesło i drążek są moimi „przyjaciółmi” by zrzucić z siebie balast dnia.