Ten test szosowo-turystycznego roweru Fuji Touring, przygotował czytelnik bloga – Piotr Zarzycki. Jeżeli także chciałbyś/chciałabyś podzielić się opinią o częściach/akcesoriach/rowerach, których używasz, zajrzyj do tego wpisu, na samej górze znajdziesz informację, jak to zrobić.
Fuji Touring 2016 – testowany przez pingwiny. I nie tylko.
Testerzy: Rico, Kowalski, Szeregowy, Skipper oraz gościnnie król Julian z Mortem i Morisem. A także epizodycznie właściciel owego bajka.
Po sprytnej ucieczce z pobliskiego ZOO grupa pingwinów gubi się w lesie, przypadkiem natrafiając na porośnięty bluszczem i mchem stary dom z przylegającym doń dość obskurnym garażem.
– Kowalski! Gdzie my jesteśmy? – pyta zdezorientowany Skipper.
– Nie wiem Szefie, ale z tego co widzę, trafiliśmy na posesję jakiegoś świra zarażonego cyklozą. Wszędzie tu wiszą jakieś ramy, koła od rowerów, kierownice… Oooo! A tu nawet postrzępione sakwy się walają, ble…
– Kowalski! Do rzeczy! Jak się stąd szybko wydostać?!
Oczy wszystkich kierują się w stronę Rico, który dziwnie patrzy się na drzwi garażowe i swobodnie zwisającą se skobla kłódkę.
– Rico! Nie gap się tylko sprawdź co jest w środku – woła donośnie Skipper kierując się z Szeregowym w stronę budynku.
– Bleeee!- wykrzykuje Rico, migiem znajdując się przy drzwiach i mocując z zawiasem. Po chwili te uchylają się ze zgrzytem, a oczom pingwinów ukazuje się smolista czerń i dziwne pomruki wydobywające się z wewnątrz.
– Ale tu strasznie… – drżącym głosem odzywa się Szeregowy.
– Rico, może byście tak nas oświecili? – Skipper rzuca rozkazy, puszczając przed sobą do środka Szeregowego, który potykając się o jakiś rzucony na podłogę przewód, zapala zwisającą u sufitu lampę.
– Szefie, ja nie chciałem…
Wzrok wszystkich pada na kolegę, oplątanego kablem i jednocześnie wbitego pomiędzy szprychy koła jakiegoś roweru.
– Co u licha!? – mruczy pod nosem Skipper – Rico, wyciągnijcie natychmiast Szeregowego. A ty Kowalski – analiza! Jak tu utkwiliśmy?
– Hmmm… w zasadzie to utkwił w kole Szeregowy. I to w dodatku w Ovalu!
– W czym? Możesz jaśniej? – dopytuje się Skipper.
– Już tłumaczę. Oval to koła systemowe, systemowe… już sprawdzam, rowerów Fuji. TAK!!! Szeregowy tkwi w kole, pomiędzy szprychami bardzo dobrej marki rowerów Fuji! O tak! Bardzo dobre i sztywne koła. Ciężko będzie nam uwolnić Szeregowego!
– Do jasnej… Głos Szefa nie wróży nic dobrego.
– Zaraz, zaraz. Z tego co tu widzę, to coś mi się nie zgadza. Szefie! Muszę to zbadać i chwilę mi to zajmie.
– Ok, Kowalski tylko się pośpieszcie.
Kowalski rozgorączkowany skacze wokół roweru, sprawdza coś swoim notesie i mruczy pod nosem.
– Tak, tak. Szanowni koledzy, co my tu widzimy? Tak jak dobrze mniemałem, mamy tu rower marki z przeszło stuletnią tradycją rodem z Japonii, model, no model…
– Nooo, jaki to model? – dolatuje do uszu zaskoczonych pingwinów znajomy głos króla Juliana, siedzącego na skraju blatu stołu montażowego, obok zaś stoi Mourice, a na kierownicy buja się rozbawiony Mort.
– Tou! Tooo! Touuu… – woła rozbawiony Mort.
– … ring. – dokańcza wrzaski przyjaciela Mourice.
– A ty jak żeś się tu znalazł ze swoją bandą? – zwraca się z niedowierzaniem Skipper do Juliana.
– Potem ci wyjaśnię. Ale dopiero potem – odpowiada tajemniczo Julian, szczerząc przy tym szeroko zęby i jednocześnie puszczając znacząco doń oko.
– Tak, tak. Touring. Na stalowej, chromowo – molibdenowej, podwójnie cieniowanej ramie – pogrążony w analizie Kowalski szepce pod nosem – w ciemno zielonym kolorze, z dwoma mocowaniami na bidon, sztywnym widelcem wyposażonym w otwory na bagażnik, z tyłu zresztą też…
– A to, a to co to jest? – dopytuje Mort huśtając się na kierownicy.
– A to, to jest kierownica typu baranek, z zamszową owijką i bar endami na końcu.
– Kowalski, błagam! Jaśniej, jaśniej do śmierdzącego śledzia – ponosi Skippera.
– Bar endy to som manetki od przerzutek – dumnie obwieszcza król Julian, a wzrok uwielbienia ku niemu kieruje Mourice wraz z Mortem.
– Ech, joooo – wzdycha Mort. Kowalski zaś kontynuuje swój monolog: – No właśnie. Z przodu mamy przerzutkę Shimano Alivio, a z tyłu Deore. Co więcej piasty w kołach mamy Deore, łącznie z korbą 48/36/26. Generalnie to mamy tu napęd trzy razy dziewięć, co daje nam dwadzieścia siedem przełożeń, a to daje nam fajny komfort jazdy w cięższym terenie. No, no, no. Niech tu sobie jeszcze spojrzę. A tak. Kaseta w zakresie jedenaście na trzydzieści cztery. Ba, ba, bagażnik – wskakuje na niego po czym zjeżdża na tylny trójkąt ramy – i tu mamy taki dzynks, gdzie możemy sobie zamocować trzy dodatkowe szprychy. – No jak tam Rico, dajesz sobie radę z Szeregowym? – zwraca się do kolegi.
– Bleee – pada odpowiedź Rica obejmującego zadek Szeregowego.
– Tak właśnie myślałem. Nie przerywajcie sobie – wtrąca Kowalski, wracając z powrotem do swoich badań.
– Zatem mamy tu geometrię turystyczną, pozwalającą na wygodne i spokojne prowadzenie. Fajne skórzane i wąskie siodło, czyli nie na zadek kolegi Rica, hi, hi. I zamiast tarczowych, klasyczne hamulce typu v-brake. Tylko coś mi tu się wciąż nie zgadza, do licha…
– Mianowicie co, Kowalski – przerywa jego potok myśli głos Skippera.
– Już wiem! Oponki! Według mojej rozpiski powinny być tu firmowe opony Vera City Vide z wkładką antyprzebiciową Phalanx, w rozmiarze siedemset na trzydzieści dwa, a ich nie ma!
– No i co z tego!? – rozbawiony głos szefa dolatuje do uszu Kowalskiego, obserwującego zmagania Rica z Szeregowym – a jakie są?
– King, to tak jak ja – puentuje Kowalskiego król Julian – to som oponki na szuterki.
– Czyli dobre czy złe? – Skipper nie daje za wygraną.
– Szefie! – Kowalskiemu udziela się ekstaza – to bardzo dobre opony. Ponoć są jak miecz samuraja na drogach szutrowych…
– Więc się zaraz o tym przekonamy – wpada mu w słowo Skipper – Panowie! Kończcie te obmacywania. Mam zamiar się przejechać na tym cudzie.
– Ale szefie! Kiedy Rico zamiast mnie ciągnąć to wciąż popycha! – Szeregowemu zrzedła mina.
– Ech, żeby was.
I w chwili kiedy Skipper podchodzi do mocujących się towarzyszy, rozlega się łomot, wrzask Szeregowego, a mała brązowa kulka w postaci Morta wielkimi oczami patrzy na Skippera w szerokim uśmiechu.
– Uwolniłem go! Uwolniłem! Ha, ha, ha…
– No dobra panowie. Dość tej sielanki! Wsiadamy i jedziemy przed siebie – donośnym głosem wydaje rozkazy Skipper.
– Nooo, ale mnie chyba nie pominąłeś? – dopytuje Julian.
– No nie, ale gdzie ty chcesz u licha w takim razie siedzieć?
– No jak to gdzie – uśmiech Juliana obezwładnia Skippera – król, wiadomo swój zadek sadza na siodle. A wy pyngwyny będziecie to prowadzić.
– Dobra, niech ci będzie wasza królewskość – szybko rzuca odpowiedź Skipper i już cała banda dosiada rower, kierując się na drogę w stronę ściany lasu. Po krótkim odcinku pokrytym piachem, nasi testerzy zręcznie pokonują hopki usypane z drobnych kamieni, gładko toczą się po szutrowej drodze, od czasu do czasu zjeżdżając na miękką wyściółkę runa leśnego, by zaraz z powrotem wrócić na utwardzony dukt. Szybko pokonują drewniany mostek, przerzucony przez płynący strumień i kierują się w stronę biegnącej nieopodal bitumicznej ścieżki. Przedtem jednak robią dość ciasną agrafkę z prędkością 32 km/h, wyskakując jak z procy wprost na krótki odcinek płyt betonowych, by zaraz potem cieszyć się jazdą po gładkim asfalcie.
– Łooooo, yahoooo, eh jooooo… Głosy zachwytu padają co chwila.
– Panowie, kończymy – przerywa tą sielankę głos Skippera – mamy na liczniku 220 kilo, zaczyna zmierzchać, no i przecież trzeba zwrócić tego bajka.
– Ale szefie – tak fajnie się jeździ! – woła Szeregowy.
– Ten wiatr we włosach! – wtóruje Kowalski.
– Kowalski! Przecież wy nie macie włosów – rozbawiony do łez Skipper odpowiada towarzyszowi.
– No właśnie szefie. I dzięki temu licznik pokazał nam na prostej 48 km na godzinę. Zaraz, zaraz, a co się stało z Julianem i jego chłopakami?
– Tam idą z jakimś człowiekiem i coś gadają – rzuca w odpowiedzi Szeregowy, chowając się za plecami szefa.
– Jak tam panowie, test zaliczony? – pyta, podchodząc do pingwinów gość ubrany w ciuchy kolarskie.
– Zaliczony! – wołają zaskoczone pingwiny – fajnie się jeździ i babki się za nami oglądały!
– Nie, Rico, nie za tobą – cicho dogaduje Ricowi Szeregowy.
– To bardzo się cieszę, bo bardzo go sobie chwalę – pada odpowiedź nieznajomego, stawiając na ziemi Juliana z jego kompanią.
– Wiesz – tu Julian wyszeptał na ucho zdumionego Skippera – my już trochę się znamy, byliśmy tu i ówdzie… tam i tam…
– Wiem, już wiem – przerywa przekomarzanie towarzystwa okrzyk Kowalskiego, którego wzrok przeczesuje ostatnią stronę notesu – Pedałki! – kątem oka spojrzał na swoich dwóch kolegów – tu mamy zamontowane pięćset dwudziestki od Shimano, a w oryginale winny być to noski. No i to byłby koniec moich spostrzeżeń.
– Tak więc Kowalski, już wiesz dlaczego my tak szybko cisnęli pod górkę! – rzucił w stronę kolegi słowa Skipper, po czym skierował swoje kroki w kierunku pingwiniej kwatery.
PS Autor tekstu uprzejmie uprasza czytających o nieanalizowanie jego bajkowych upodobań oraz natury psychicznej podczas pisania tegoż :)))
PPS Po przeszło dwóch latach użytkowania Touringa, została wymieniona kaseta z łańcuchem, para klocków hamulcowych oraz wianek w piaście w przednim kole. Poza tym całość chodzi jak marzenie, więc polecam go każdemu, kto szuka dobrego i budżetowego roweru.
A Jakich używasz klocków zimą ? Też stałem się posiadaczem tego roweru model 2017 i jeszcze jedno jaki to model błotników chcę kupić opony i mam dylemat pomiędzy 35 a 38 bo wtedy musiałbym brać błotniki szersze na zapas. Mam drugi rower gravelowy na kołach 700×40 do jeżdżenia w terenie nie jakoś wymagającym .
Hej, myślę już od jakiegoś czasu o tym rowerze. Jaka szerokość opony tam wejdzie ? Jeśli coś miałbyś coś w nim wymienić w napędzie to co ? Myślałeś o wstawieniu prądnicy ?
Serwus.
Oryginalnie przy zakupie szerokość opony to 32. Na asfalty i ubite leśne drogi te oponki spokojnie dają radę, choć i po drobnych kamolach i płytach rodem z PRL można śmiało się toczyć. Ja na okres jesień – zima oraz wyjazdy w „nieznane” zakładam właśnie widoczne na zdjęciach Panaracery 35 i bez zbędnej reklamy mogę powiedzieć, że są naprawdę świetne. Możliwe że rozmiar 38 też się zmieści bo jest jeszcze dość miejsca w widelcu. Przy okazji wymiany opon zmierzę szerokość obręczy. Co się tyczy samego napędu to jestem zadowolony. Większy blat z przodu jest moim zdaniem zbędny bo nie jest to ścigacz tylko połykacz kilometrów. Jak ma się moc w nogach to na ustawieniu 48/11 można szybko pojeździć. Właśnie dziś zakupiłem do niego nowy 48z i 36z bo oryginalnie zamontowane idą na zasłużoną emeryturę. Aha, zmieniłem kasetę z 11/34 na 11/30. No i jeśli chodzi o mnie to żadnych prądnic w piaście koła. Wolę dobrą lampę na akumulator.
Pzpr.
Hej mam pytanie jak oceniasz wytrzymałość oryginalnego bagażnika zniesie obciążenie 20kg kupiłem ten rower i właściciel ma założony topeak i mówi że jest lepszy od oryginalnego bo ma większą ładowność o 5kg ten oryginalny może mi przełożyć jak chcę, więc pytanie który lepszy czy kupić nasz Cross bagażnik.
Trudno przyczepić mi się do bagażnika. Jak na moje potrzeby jest ok. Przede wszystkim jest wąski i nie wystaje poza obręb siodła.
Czasami wożę ze sobą sporo szpeju fotograficznego w torbie foto a to swoje waży, więc po już bardzo długodystansowym użytkowaniu mogę stwierdzić, że zniesie bardzo dużo. Co więcej, nawet sakwy Crosso 30 litrowe można do niego spokojnie założyć. Jedyna rzecz przed użytkowaniem tego typu sakw to nałożenie elastycznych rurek do akwarium i oklejenie taśmą aby sobie nie porysować lakieru.
Używam błotników SKS, modelu niestety już nie pamiętam bo dość długo mi już służą. Z szerokością opony 32 i 35 sprawdzają się dobrze. Jedyny mankament to, że trzeba uważać przy małym rozmiarze ramy aby nie zahaczyć nogą o przód, z tyłu trzeba trochę ścisnąć drut by zmieścił się pomiędzy rurkami bagażnika. Klocki hamulcowe… hmm… też już nie pamiętam ale jakieś lepsze bo trochę za nie zapłaciłem.
38 się nie zmieści z tyłu, z tyłu będzie problem nawet z 35… zależy od opony.
Szukałem ostatnio roweru na potrzeby krótkich dojazdów do pracy (~10km przez Warszawę, z laptopem w bagażniku/plecaku) jak również wypraw do okolicznego Kampinosu (szlaki piesze/rowerowe, nie na przełaj, z drobnym obciążeniem), z solidną (jakościowo, nie będę na rowerze zjeżdżał z góry po kamieniach) ramą, pod ew. drobną rozbudowę (w miarę zużycia części). Kusiły mnie bardzo Crossy jako rowery uniwersalne, ale obecnie do większości zakładane są tarczówki (skłaniam się ku V-ką). I przypadkiem trafiłem na tą recenzję. Podoba mi się bardzo brak tarczówek, sensowna waga z osprzętem; po Fuji spodziewa, też się lepszej ramy/spasowania/wykonania niż np. w Unibike’u czy Romecie. Zastanawia mnie tylko czy da się sensownie do Fuji Touring zmocować lusterko?
Myślicie, że Fuji Touring ma się szansę sprawdzić na moje potrzeby? Czy jednak rowery crossowe (Evado 6, Viper GTS) lepiej sprawdzają się do takich zastosowań?
Cześć, ja na baranku używam lusterka Zefal Spy: https://www.ceneo.pl/;szukaj-zefal+spy;0192.htm#crid=196449&pid=7269
Nie jest tak duże i wygodne jak chociażby Zefal Cyclop, ale nie chciałem takiego wkładać do baranka (wcześniej miałem Cyclopa w płaskiej kierownicy). Tak czy siak, Spy jest naprawdę spoko.
Jeżeli nie potrzebujesz poskakać po hopkach i nie narzekasz na nadgarstki (chodzi o kwestie zdrowotne, niezwiązane ze złym doborem rozmiaru roweru – piszę o tym, bo u wielu osób przyczyną jest zły rower), to sztywny grawel/adveture spokojnie się sprawdzi.
Sam muszę kiedyś przetestować takie manetki w końcach baranka, bo cały czas nie jestem przekonany, że odrywanie rąk od kierownicy, w celu zmiany biegu, może być wygodne i bezpieczne.
Na nadgarstki nie narzekam, choć codzienna wielogodzinna praca przy klawiaturze może to z czasem zmienić. Doczytam jak mają się obciążenia biurowe do rowerowych. Dzięki!
Zefal Spy to dobry wybór, ale na chwilę. Guma nie jest zbyt wytrzymała – moja sparciała po jednym sezonie.
Na szczęście dają się przerabiać https://photos.app.goo.gl/MDHTmQRSUfC88rg66 – już dwa sezony ;-)
Budżetowy rower. 3500 zł i piasty na wiankach? Za co tu sie płaci za naklejkę?
Niekoniecznie. Jeździłem rowerem za 4200 i też miał podobną piastę. Mimo całorocznej jazdy, parkowania pod chmurką i 18000km przebiegu nie wykazały zużycia. Kwestia dokładności montażu, uszczelnień. Łożyska maszynowe nie są synonimem trwałości.
Mam maszynowe łożyska w piastach novatec. 12 tys. przebiegu około i nic złego się nie dzieje. Mam wrażenie, że wianki by tego nie wytrzymały. Prawdą jest też że piasty na wiankach z wyższej półki będą lepszym wyborem niż najtańsze maszynowe. Ja jednak szybko nie wrócę do wianków.
Kupiłeś je wraz z rowerem ?
Nie koła kupiłem osobno. No i właśnie to jest szukanie oszczędności przez producentów. Obniżają cenę roweru wkładając piasty gorszej jakości ( nie mówię, że wszyscy) przyciągając tym samym klienta, który po jakimś czasie będzie musiał je wymienić bądź naprawiać. Kulkowe piasty rozbierałem co najmniej raz na rok. Maszynowych od nowości nie ruszałem.
Zdaje sobie z tego sprawę. Dlatego te koła przy tej cenie nie powinny Cię dziwić.
A w ciemno nie ufalbym temu że są na maszynach = w środku będzie czysto. Rok to długo (zakładając jazdę cały rok i w każdej porze) i można się zdziwić. Sensowniej jest otworzyć i sprawdzić co np 2 miesiące tym bardziej że zajmuje to 5 minut i często nie wymaga nawet demontażu kasety ani użycia narzędzi.
„Prawdą jest też że piasty na wiankach z wyższej półki będą lepszym wyborem niż najtańsze maszynowe.”
I myślę, że to bardzo dobre podsumowanie tego tematu :)
Gorzej jeśli masz model do którego nie kupisz konusów. Albo nie będziesz w stanie dostać bieżni montowanej w korpusie.
Rzuć okiem na ofertę dużych producentów – kulkowe piasty (nie Shimano) są w rowerach za 6-8 tysięcy zł, niestety. W rowerach za 10-15 tysięcy nadal są piasty z bębenkiem na kulkach ….
Witam,
Zastanawiam się nad kupnem roweru w Decathlonie.
Biorę pod uwagę 2 modele RR 520 (1299 zł) lub RR 540 (1699 zł). Różnica 400 zł między tymi modelami.
Jestem tu nowy i nie znam się za bardzo na rowerach proszę o poradę, czy warto dołożyć te 400 zł do modelu 540 czy osprzęt miedzy tymi dwoma modelami znacznie się różni i czy faktycznie odczuje różnice w jeździe?
Rower ma mi służyć do jazdy po leśnych ścieżkach, parku, żwir jak i zarówno od czasu do czasu do jazdy w terenie (góry).
Czy Jest sens dołożyć te 400 zł do modelu 540 czy dużej różnicy miedzy nimi nie ma i nie warto przepłacać?
Proszę o szczerą opinie. Będę bardzo wdzięczny
Rower piękny, a recenzja napisana w bardzo oryginalny sposób. :)
Raczej męczący. sposób Nie przebrnąłem.
Słowem podsumowania:
Model Fuji Touring 2016 kupiony został we wrześniu 2015 r. i przeżywa swoją drugą zimę, błoto, deszcze, dziury w DDR-ach itp.
Masa roweru deklarowana to wg jednej specyfikacji 12.5 kg lub 12.9 kg, ale to miało najmniejsze znaczenie, gdyż szukałem czegoś na stali, a stal wiadomo, nawet cieniowana lekka nie będzie. Ogólnie rzecz biorąc zależało mi na wygodnej oraz trwałej ramie z możliwością założenia sakw na bagażnik i otworami montażowymi na przednim widelcu. I ten model spełnia moje oczekiwania.
Jak się jeździ? Dla mnie super! Bałem się tylko tego, czy nie będę musiał wymienić siodła lub kombinować z dystansami pod kierownicę. No i ważna rzecz – noski – a co to to? – po roku jazdy w nich i paru glebach, doszedłem do wniosku, że pedały SPD będą lepszym rozwiązaniem i to był dobry pomysł. Bez błotników, bagażnika na oponach 32C można sobie dość szybko pomykać po asfalcie. Z prawidłowo ustawionym ciśnieniem, pięć dych można z niego wycisnąć. To max w moim wydaniu. Jest bardzo stabilny i to mi się podoba, bo jak trochę zaczynam się mulić po 200 km, to nie trzeba zaraz wpadać w panikę, iż się gdzieś w rowie położę.
Bar – endy zamiast klamkomanetek są dla mnie dużo wygodniejsze w serwisie, a po paru jazdach można o nich zapomnieć. Owijka jest świetna, bo bardzo miękka, zamszowa, no i na sam koniec kolorystyka – w sam raz na wyjazdy do lasu. Ładnie komponuje się z tłem :) tak bardzo, że trzeba dobrze się rozejrzeć, aby go zobaczyć. Jeśli ktoś zamierza podróżować w swoim tempie z sakwami lub w stylu bikepacking, to jest to fajna alternatywa do np. Treka 520 lub Specialized Awol Elite, które są o jakieś 2 tys. droższe. Za taką kwotę można już się wyposażyć w dodatkowe akcesoria oraz niezbędną odzież.
Miałem do niedawna jeszcze rower na ramie Cr-Mo i właśnie rama w nim była najpiękniejsza. Do tego rewelacyjnie tłumiła drgania. Czasem mam ochotę wymienić obecny rower na aluminiowej na stal.
Mam pytanie odnośnie tych manetek jak się sprawują w codziennym użytkowaniu? Jak w ogóle się zmienia ich położenie, całą dłonią? bo przy montażu na końcu lemondki to jeszcze jestem sobie w stanie wyobrazić operowanie nimi ale w takim zamontowaniu trudno to wygląda
Technika zmiany biegów jest taka sama – wystarczą dwa palce. Aspekt umiejscowienia i łatwości operowania to bardziej kwestia przyzwyczajenia – przy szybkiej potrzebie zmiany biegów to rozwiązanie nie jest najlepszym, bo praktycznie z każdego położenia rąk na kierownicy trzeba je przesunąć by operować manetkami.
Dokładnie tak jak kolega Mr T ładnie napisał. Cisnąc piecem z maksymalną koncentracją nie stwarza to dużych problemów. Trzeba jednak do tego dojść „siłą” wprawy. :)) Ogólnie – da się z tym żyć.
gdyby miał tarczówki to był by naprawdę fajny kompletny rower. Niestety, takie hamulce nie są odporne na błotne warunki.
Model tegoroczny posiada już tarczówki tylko cena jest trochę wyższa.
Dopłacił bym. Fajny rower z tego się zrobił
https://uploads.disquscdn.com/images/89a1a214251645c621254a59a9eb51d10f09f7431f04574c89e1e399c8cf58f2.jpg Nieprawda. Podstawa to dobre klocki. Cały rok jeżdżę, W błocie, po kałużach i ani razu nie zapiszały. Hamowanie porównywalne czy są suche czy mokre czy zabłocone.
Dobre klocki nawet są skuteczne w zimę, jedynie na co wtedy narzekałem to na skróconą trwałość i zapychanie się śniegiem.Ponadto, w turystyce rowerowej nie wiem czy bym chciał mieć hamulce hydrauliczne (serwis w przypadku awarii).
Są fajne tarczówki mechaniczne i zgadzam się, to był by lepszy wybór do turystyki. Chociaż przyzwyczaiłem się też już do siły hamowania porządnego hebla hydraulicznego, szosowego i w górzystym terenie przy mojej wadze to zbawienie. Nie wiem czy mechanika dał bym radę tak docisnąć jadąc na łapach, na górnym chwycie. Hydrauliki nawet z górnego chwytu jestem w stanie ostro spiąć.
Siły hamowania hydraulicznych nic nie pobije, nie bez powodu są używane w samochodach — ten rodzaj hamulców i w rowerach będzie dominować.
Zastanawiam się jedynie nad zastosowaniem ich nie tylko w turystyce, ale np. w codziennym użytkowaniu roweru: parkowanie pod chmurką w zimę, czy ryzyko przypadkowego uszkodzenia przez kogoś, gdy go zostawiamy rower przypięty do stojaka. Są rowery miejskie, które mają hamulce hydrauliczne, ale jakoś w tym zastosowaniu jestem nieufny.
Mam kilka rowerów. W mieszczuchu mam hamulce rolkowe. Słabe, nędzne, ale schowane, odporne na warunki atmosferyczne, nie serwisowane od…. sam nie wiem, 10 lat? Idiotoodporne. Dobrze się sprawdzają w takim rowerze :) Myślę, że każdy rodzaj hamulca znajdzie zastosowanie. Jednak kariera v breaków raczej się kończy jeśli chodzi o poważne rowery. Myślę, że ten rodzaj hamulca ulokuje się w najtańszych miejsko turystycznych konstrukcjach czyli w takich rowerach po bułki i na działkę. Przy okazji poprawione mechaniczne tarczówki przeżyją swój renesans.
Rolkowe znam i sam używam w mieszczuchu, gdzie są nie do zajechania (jedynie dolewam tego smaru).
Co do hydraulicznych: w sumie przewody hamulcowe powinny być wytrzymałe, bo jakoś nie kojarzę plagi awarii po zawodach MTB. Bardziej boję się czynnika ludzkiego (ktoś je uszkodzi zaczepiając o nie).
Myślę że V breaki dalej pozostaną i wcale nie będą niszowe, podobnie jak przednia przerzutka nie zniknie nigdy choć tak jeszcze niedawno niektórzy zapowiadali przy napędach 1×11 czy 1×12. Może będą kiedyś 1×15 ale to nie spowoduje że ludzie przestaną używać przedniej zmieniarki. Co do tarczówek mnie po prostu nie przekonują i tyle każdy musi wybrać co mu odpowiada bez narzucania jakiegoś schematu. Wbrew pozorom tarczówki mają wiele wad i łatwo je uszkodzić a piszczenie przy hamowaniu czy ocieranie tarczy o klocki w czasie jazdy to niestety częsty standard.
Po pierwsze oczywiście nikt w dyskusji nie kwestionuje wolności wyboru. Nie rozumiem w ogóle używania takiego argumentu! Co ma piernik do wiatraka? To samo dotyczy przerzutek. Nie o tym w ogóle mowa. Po drugie każdy z hamulcy ma swoje cechy, ale niestety mijasz się mocno z prawdą mówiąc, że tarczówki łatwo uszkodzić. Gdyby tak było to w rowerach przeznaczonych do najtrudniejszych zadań były by stosowane inne hamulce a są właśnie tarczówki. W rowerach do kolarstwa grawitacyjnego nikt nawet nie próbuje używać czegoś innego! Już nawet w szosach, dotychczasowychm bastionie hamulcy „szczękowych” tarcze triumfalnie zdobywają rynek i wypierają starsze rozwiązania. Od lat, w wielu rowerach używam tarczówek i nigdy nie udało mi się nic uszkodzić a rowery eksploatuję mocno. W moim góralu wymieniłem wiele elementów już wielokrotnie bo się zużyły ale hamulce nadal działają wzorowo. Oczywiście wielokrotnie wymieniałem klocki i kilkukrotnie przelewałem płyn hydrauliczny (ale to raczej prewencyjnie – lubię jak wszystkie mechanizmy w rowerze chodzą idealnie – nie dopuszczam do jakichkolwiek niesprawności) Mylisz się również podając kolejne argumenty. Ocieranie w czasie jazdy? piszczenie? Wynika to z niewiedzy użytkownika, złego serwisu i może występować także w rowerach z Vbrake! Gdy tarcza jest odtłuszczona, klocek właściwie dobrany i zacisk dobrze ustawiony to nie mam mowy o ocieraniu czy piszczeniu. Ustawienie zacisku to 20 sekund i zdecydowanie łatwiej to ustawić niż hamulec vbrake. Luzujesz dwie duże imbusowe śruby, zaciskasz klamkę, dokręcasz śruby i zacisk ustawiony, czasami trzeba dokonać drobnej korekty. Odtłuszczanie tarczy? Bierzesz szmatkę, pryskasz płyn, wycierasz tarczę – 20 sekund roboty. Jedyna zaleta vbraka nad hamulcem tarczowym jest taka, że osoba kompletnie nie obeznana z mechaniką i mająca dwie lewe ręce jakoś ten hamulec może sobie ustawi, jakoś połata w razie kłopotów. W przypadku konieczności przelania płynu w układzie hydraulicznym potrzeba nieco więcej „wiedzy tajemnej”. Hamulca takiego też nie naprawi się byle czym w razie czego. Ale powtarzam, nie wiem co musiało by się stać aby hamulec hydrauliczny uszkodzić. To proste urządzenie, niewiele bardziej skomplikowane od budowy cepa. Awaryjność tego komponentu to jako mit powtarzany przez właścicieli starych rowerów chcących sobie nieco poprawić nastrój. Natomiast hamulec tarczowy posiada cechy, które zdecydowanie stawiają go ponad standardowymi hamulcami szczękowymi. Po pierwsze: Nie wymagają specjalnej obręczy, nie zużywają obręczy, po drugie są absolutnie bardziej skuteczne. Po trzecie są odporniejsze na złe warunki atmosferyczne, szczególnie lepiej radzą sobie gdy jest mokro i błoto. Po czwarte klocki dłużej wytrzymują, szczególnie gdy mamy do czynienia ze złymi warunkami atmosferycznymi. Mamy także lepszą modulację siły hamowania. Także znacznie mniej siły trzeba włożyć w naciśnięcie klamki hamulca. Właściwie to wystarczy używać po jednym palcu na klamkę w celu wywołania skutecznego hamowania. Jeśli kogoś jednak hydraulika nie przekonuje to są świetne hamulce tarczowe mechaniczne, które nieco ustępują sile hamowania hydraulice i mają gorsza modulację, ale w zamian dadzą właścicielowi poczucie bezpieczeństwa np w długiej trasie, gdy priorytetem jest usuwanie potencjalnych awarii podstawowymi narzędziami. V brake to niestety relikt przeszłości. Zresztą z jakiegoś powodu jest montowany już tylko właściwie w najtańszych rowerach dla działkowców. I nic już tego trendu nie zmieni.
Co do szkodzeń myślałem o transporcie roweru, ale zwichrowanie tarcz przy długich zjazdach zdarza się i to jest fakt. I nie muszę sobie poprawiać nastroju pisząc o tarczówkach źle bo nie mam ich w swoim rowerze. Po prostu wolę V breaki i tyle dla mojego stylu jazdy są lepsze a nie jeżdżę tylko po bułki do sklepu. Nie wkładaj też wszystkich to jednego worka bo oprócz rowerów górskich czy szosowych istnieje jeszcze multum innych. Specjalna obręcz pod V-breaki no bez przesady bo prostu są inne do V-ki i inne pod tarczówki i nich w tym specjalnego w tych pierwszych nie ma. Tak na marginesie ciekawe który działkowicz ma założone w swoim rowerze V-breaki XT, XTR czy Dura-Ace, czy SRAM Force bo chyba Shimano czy Sram tylko dla nich je produkują :) Każdy rodzaj hamulca ma wady i zalety to że wymieniłem kilka wad tarczówek a akurat w twoim przypadku nie wystąpiły nie znaczy że ich nie ma. V-breaki również maja swoje za i przeciw a to że ktoś ich używa nie znaczy że starsze rozwiązanie nie jest dla niego optymalne.
Obręcz dedykowana do tarcz nie musi mieć powierzchni hamującej która się wyciera – więc można ją zoptymalizować konstrukcyjnie bez poświęcania materiału na coś niezużywającego się. Obręcz pod tarczę w szosie może być skonstruowana pod kątem aero.
Można tak długo. Ale jak popatrzymy na oferty producentów rowerów to jasno widać, że v-ki po prostu wychodzą z użycia. Chyba nie dlatego, że są lepsze. Są tańsze i dlatego lądują jeszcze w najtańszych rowerach. Nie znam żadnego poważnego roweru z MTB, Gravela, nawet trekingowego, który posiadał by v-ki. Może pokażesz mi przykład roweru MTB z hamulcami XTR XT z V-kami? Rowery szosowe to inna bajka, ale nawet tu widać dokonującą się zmianę. Oczywiście w profesjonalnym peletonie nie możliwe jest aby jechały oba rodzaje hamulcy. Przecież gdyby z przodu ktoś zacisnął tarczowy hamulec to reszta w hamulcach szczękowych się w niego właduje, zwłaszcza jak będzie mokro. dlatego tutaj jeszcze trochę to potrwa i oczywiście najlepsze maszyny z przeznaczeniem do peletonu dalej będą miały klasyczne rozwiązania.
A co do kół pod hamulce szczękowe. Właściciele drogich kół karbonowych chyba szczególnie ochoczo przywitają tarcze w swoich rowerach. Obręcze karbonowe niestety zużywają się i jak ktoś dużo jeździ, zwłaszcza po górach to…. kosztuje go to krocie. Jak się popatrzy w oferty też producentów kół to nikt już nie robi poważnych kół pod hamulce v -ki – mówimy o kołach MTB, zjazdowych, przełajowych czy nawet trekingowych. Wszystkie porządne obręcze czy to od DT czy Stansa to są obręcze pod tarcze! Bronisz czegoś czego nie da się obronić.
Wyszły z obiegu TYLKO dlatego że są nieekonomiczne i niekoncepcyjne – dla producentów.
Taniej jest produkować jeden rodzaj systemu niż dwa. Nabywcy nie trzeba i tak przekonywać, wystarczy ugadać się między producentami, wycofac ofertę ram/widelców pod heble obręczowe. Jeśli takich nie będzie to reszta wybędzie poniekąd z automatu. Tarcze wyglądają pro i to się dobrze sprzedaje (podobnie jak to że rower nieszosowy „musi” mieć amortyzator), nawet jeśli obecne tarczówki w wielu przypadkach to ultra padło co do jakości.
Parę lat temu serwisując rowery nie było prawie wcale „napraw” albo wymian hamulców – chyba że kompletnie zakisły tuleje w ramionach i nie dało się całości ruszyć. Hamulców wcale się nie wymieniało – jedynie linki, pancerze i klocki. Za to ostatnio naprawy hebli stały się plagą, bardzo popularną usługą serwisową. Sprzedajesz rower z tarczami, zapewniasz klienta że teraz to będzie ho ho, że obręczy nie zużyje, że klocki będą żyć duuużo dłużej a tu zonk – klient wraca z posikanymi zaciskami – wyjąca dyskoteka i zero hamowania. Całe szczęście że większość klientów nie walczy o naprawy gwarancyjne – rower trafia na serwis, wymiana zacisków/klocków, mycie całości – rewelacyjna kasa dla sprzedawcy i sklepu.
Co z tego że niektóre modele są oferowane jeszcze z v-brake’ami – jak nie ma ich na stanie w sklepie, jedynie model pod tarcze…. To co ratuje sprzedawcy tyłek to lokalne bardzo trudne warunki użytkowania – słone deszcze, niskie temperatury plus niedbałość klienta – cała lista czynników na które można zwalić przyczynę awaryjności. Całe szczęście że większość takich ludzi nie jeździła kilka lat wcześniej na tarczach i nie ma porównania jakościowego. Ja mam – i wiem że na nic nie można zwalić bo moje heble powiedzmy 10 lat wstecz, eksploatowane tak samo, funkcjonowały bez problemu….
Jedziesz tak po bandzie, że trudno poważnie traktować twój wpis – to co piszesz wymyka się prawdopodobieństwu. Od wielu lat jeżdżę na tarczówkach a wcześniej na V-kach. Mam kilka rowerów w domu, moja ekipa rowerowa to w sezonie nawet kilkadziesiąt osób i niejakie doświadczenie mam i doprawdy mam wrażenie, że nie traktujesz poważnie dyskutantów. Nikt z nas nie ma żadnych problemów z hamulcami. Akurat w mojej ekipie ja jestem największym katem dla roweru ze względu na mocne udo i relatywnie wysoką wagę. Zerwałem kilka łańcuchów, zjeździłem wiele kompletnych napędów ale nigdy nie zepsułem żadnych hamulcy. Raz złamała / zagięła mi się sprężynka rozpierająca klocki w przednim heblu. I nawet po ciemku, w górach, w alpach naprawiłem sobie to a nawet gdybym nie naprawił to miałem zapasowe klocki ze sprężyną. Obecnie od kilku lat w moim głównym góralu używam niezbyt chwalonych i niezbyt popularnych formuli i nic absolutnie nic się nie dzieje. Wycieki? jakie wycieki? W gravelówce mam wysoki model hydrauliki shimano i chodzą perfekcyjnie. W crosie mam tanie Tectro i także z nimi nic się nie dzieje a rower ma kilka dobrych lat. Mam też na półce mechaniczne tectro na których jeździłem i też nic się nie działo poza niestety niewystarczającą jak na mnie siłą hamowania. Ok, przyjmuję do wiadomości argument, że najtańsze hydrauliki mogą sprawiać problem. Cóż, ludzie powinni w tanich rowerach szukać hamulcy tarczowych ale mechanicznych. A poza tym po co piszecie znowu o przednich przerzutkach? Macie jakąś zbiorową infekcję? :) Nie o tym dyskusja :)
Traktuję poważnie dyskutantów. Przez 7 lat pracowałem w jednym z największych serwisów rowerowych Norwegii. Obrót roczny serwisu to około 2,5-3 mln złotych. W tym roku minęło 21 lat na rowerze, 110 tysięcy km, z czego 18 z tarczówkami – Magury, Avidy, Sramy, Formule, Shimano, Hayesy – z czego Shimano miałem kilkadziesiąt. Zero awarii wśród pierwszych 6 do 2008 roku i wszystkie poszczane od 2012. Dwa ostatnie strucle jeszcze mam w piwnicy, w nich wymieniałem zaciski w sumie w każdym trzy razy. W pracy rocznie setki sztuk, praktycznie wszystkie Shimano. Kolega pracujący w największym sklepie Cannondale’a w Europie przerabiał 50 procent krajowego stanu magazynowego Shimano jeśli chodzi o części do hamulców.
Gdyby problem był tylko z tanimi to ok – tanie = tania jakość. Niestety – 2x xtr, kilka razy slx, xt i szosowa wersja xt czyli 785r. Żadnego z nich nie używałem w terenie, w rowerze mtb, tylko w rowerach miejskich, z czego 90 procent czasu przebiegi po płaskim. Z tego powodu przeprosiłem Avida – te też padają, jednak z innego powodu – korozja i deformacja uszczelek, więc w sposób bardziej przewidywalny.
Materiałów foto nie gromadzę, ale miałem zdjęcia od wspomnianego kolegi z serwisu Cannona – mieli kilka skrzynek z zaciskami, zgromadzonymi w ciągu niezbyt długiego czasu.
Nie jestem wrogiem Shimano, nie pracuję u konkurencji.
Jeśli ktoś chce – niech je kupuje. Nie wierzę w mojego „pecha” jeśli miał miejsce kilkanaście razy.
Jak wspomniałem – przedstawiciel Shimano przyznał że firma wie o tym ale nic z tym nie zamierza zrobić – poza jednym: uprościli do minimum procedury reklamacyjne. Gość się śmiał i wzruszał ramionami. Zgłaszaliśmy ilość wymienionych zacisków i otrzymywaliśmy taką samą ilość, bez szczegółowego rozliczania.
Co ciekawe Shimano nie oferuje części zamiennych do swoich hebli – jedynie całe klamki, przewody i zaciski – czy to nie jest dziwne?
Patrząc na moje doświadczenia aż trudno mi uwierzyć w to. Nikomu w otoczeniu moim i moich znajomych nie psują się hamulce. Może niezbyt fortunnie mówić tu w liczbach bezwzględnych i lepiej procentami operować. Jaki odsetek hamulcy od Shimano wraca na reklamację? do wymiany? Składając nowy rower (bo już chyba nigdy nie kupię propozycji producenta) przemyślę włożenie mechanicznych np BB7 albo jakiś TPRów w połączeniu z dużymi tarczami. Z drugiej strony boję się, że na moje wybryki i wagę to może być mało. Porównałem np różne hamulce szosowe i hydrauliki Shimano były jedynymi, które dawały radę. Próbowałem SRAMów i mimo tego, że preferuję osprzęt tej firmy to ich hydrauliki nie porwały mnie zupełnie….
Fortunnie.
Jeśli rowery z tarczowkami sprzedajesz od 2001 roku i z modeli oferowanych do 2012 liczba cieknących sztuk i w konsekwencji wymienianych jest bliska zeru a po 2012 roku z poziomu bliskiego zeru sztuk wzrasta do kilkuset rocznie to nie ma znaczenia jaki jest ten procent. Ten sam producent, ci sami klienci, te same warunki eksploatacji – rowery miejskie mtb używane w mieście, hybrydy. Skoro nie zmieniło się nic to znaczy że spadła jakość.
Przed Shimano problematyczne byly Hayesy nine – ale tylko dlatego że idiotyczne było rozwiązanie zamknięcia zbiornika, plastikowa gubiąca się zatyczka. Hamulce się odpowietrzalo i tyle. Zero serwisu. 8-10 lat. Po hayesach były Avidy – puchnące uszczelki, źle zalane fabrycznie. Ale gnicie kontrolowane. Czas życia przeważnie 3-4 lata. A teraz Shimano…
W 2012 roku kupiłem z ich powodu rower- 445 które bardzo sympatycznie działały. Shimano nie lubi niższych temperatur ale ten model wydawał się ok. Pierwszej zimy padły oba. Wymiana zacisków – to samo. Po nich starsze 486 – w zimie ok, po zimie sik. Przestalo mnie to ruszać bo zamontowałem Formule r1. Zero problemów z awariami. Niestety – one nie znoszą deszczu- małe prześwity w zaciskach i obłędne wycie na mokro.
Nowsze Shimano z ceramicznymi tłoczkami wydawały się być bezproblemowe. Nie w praktyce…
Ostatniego Shimano pozbylem się trzy miesiące temu.
W pracy w sezonie przynajmniej jeden rower miał zlane hamulce. Modele poniżej slx to stały repertuar serwisowy. Przekonałem szefa żebyśmy przestali je sprzedawać bo ilość zwrotów będzie problemem. Z slx i wyżej jest trochę lepiej ale żaden nie jest produktem niezawodnym. Ceramiczne tłoczki pękają – info bez problemu można znaleźć.
Jak czytam takie komentarze zaczynam rozumieć czemu w holenderskich mieszczuchach w klasie premium, jeśli pojawiają się hamulce hydrauliczne, to w 99% przypadków jest to poczciwa Magura HS 11/22/33, a tarczowe to rzadkość.
W 1999 roku miałem hs22 .
Wtedy ciężko było o części moje nie miały boosterow. Po ich montażu była rewelacja. Klocki Magury wystarczały na bardzo długo….
…po wieloletniej przerwie zetknąłem się z najnowszą odsłoną hs.
Korpus dźwigni wykonany z plastiku.
Nowe boostery evo nie ograniczają rozginania ramy – są wiotkie. Żywotność klocków bardzo się skrócila .
Hamulce są montowane w elektrykach – jeśli bateria jest w bagażniku (a w bardzo wielu jest) to regulacja czegokolwiek przy szczękach jest wyzwaniem.
Plus – są nieawaryjne a wymiana klocków możliwa bez specjalnej wiedzy .
Wy chyba nie rozumeicie o jakim rowerze tu mowa… Cały czas tylko czytam pitolenie o MTB, szosach, przełajówkach… A to jest rower TOURINGOWY, wszelkie uwagi o tarczach w MTB czy szosach nie mają w jego przypadku sensu…
Mit?…
Od 2012 roku i wprowadzenia przez Shimano modelu 445 (mniej więcej alivio) hamulce hydrauliczne stały się najbardziej awaryjnym komponentem rowerowym. Piszę to z doświadczenia w pracy w dużym serwisie (roczna sprzedaż rowerów 1500-1800 sztuk, z czego przez ostatnie 2-3 lata praktycznie wszystkie na tarczówkach, z czego większość to hydro Shimano). W okresie kwiecień – sierpień częstotliwość pojawiania się cieknących hamulców Shimano wynosiła przynajmniej jeden rower dziennie. Do 2012 roku nie mieliśmy żadnych części zamiennych do jakichkolwiek tarczówek na stanie, od tego roku stale przynajmniej 10 zacisków na podmianę. I tak nie byliśmy liderem – sąsiedni serwis Cannondale wymieniał ich rocznie kilkaset sztuk.
W złych warunkach atmosferycznych większość tarcz hydro generuje mordujące ucho wycie. W przypadku fabrycznych klocków hebli Shimano jazda w mokrych warunkach powoduje bardzo szybkie ich zużycie (przewaga nad obręczówkami nie ma miejsca).
Siła hamowania? W przypadku popularnych modeli (i nie tylko) wyraźnie w mokrych warunkach spada moc.
To o czym piszę to nie tylko doświadczenia z pracy, także osobiste z 40-50 sztukami tarczówek hydraulicznych, od budżetowych Shimano jak wyżej do wysokich modeli Shimano, Avida czy Formuli.
Awaryjność hydrauliki z mojego osobistego doświadczenia wygląda dokładnie tak samo – wymieniłem we własnych hamulcach Shimano kilkanaście zacisków (żaden egzemplarz od 2012 roku nie przeżył więcej niż 12 miesięcy bez wycieku), od alivio do xtr.
Ja nie „uszk
adzałem” żadnego z moich hamulców. Same się „uszkadzały”.
Avidy juicy 3 – spuchnięte uszczelki w klamce, uszkodzona od DOTa membrana zbiornika. Korozja zacisków (w przypadku Shimano się nie zdarza).
Avidy juicy 7- spuchnięte uszczelki w klamce i uszkodzona membrana.
Avid elixir 1 – wyciek z klamki.
Hayes stroker ryde – spuchnięte uszczelki tłoczka podawczego.
Shimano 445 – cztery zaciski ze zdeformowanymi uszczelkami, Shimano nie oferuje zamienników, jedynie całe zaciski.
Shimano 486 – wyciek z zacisków (obie sztuki)
Deore 596 – wyciek z zacisku (hamulec użyty ze dwa razy, długi przestój po którym doszło do wycieku)
Xtr 980 – wyciek z obu zacisków
Xt 875 – trzy zaciski z wyciekami.
Shimano 396 – miałem zacisków w sumie chyba 6, z czego w ostatnich dwóch wyciek w przednim po 3 jazdach, w tylnym po kilku miesiącach.
Poza juicy 7 pozostałe heble używane w rowerze miejskim, dojazdy do pracy po płaskim, bez stresu i obciążenia.
Ponieważ nie mogę wrócić do hebli obręczowych (brak możliwości montażu) kupiłem ponownie Avida/Srama db1 oraz Clarksa – na ten moment bez problemów.
Do roku 2012 używałem starszych modeli Shimano, kilku sztuk formuli – bez problemów jakościowych. Więc to co się dzieje obecnie nie jest wynikiem stresowania sprzętu (wcześniej jeździłem w terenie, w górach).
Żeby ustawić tarczówkę bez ocierania muszą być spełnione następujące warunki: równomierna praca tłoczków (bywa z tym problem już fabrycznie), tarcza musi być prosta (praktycznie żadna fabrycznie nie jest, co przy modelach o wąskim prześwicie jest szczególnie upierdliwe przy korekcie), mocowanie zacisku i adaptera do ramy musi być splanowane prawidłowo – co też nie jest oczywiste. Niejednokrotnie wszystkie te problemy mają miejsce w jednym rowerze. Równomierny ruch tłoczków bywa nienaprawialny (kiepska jakość np zacisków Shimano serii 4000), tarcza też nie zawsze jest prostowalna do idealnej prostoty a korekta planowania zacisku bez dedykowanego narzędzia często jest bardzo trudna.
V-brake przestały być konkurencją dla tarcz także dlatego bo producenci przestali produkować wysokie modele – więc nawet jeśli chce się coś na „wypasie” to kupić się nie da. Oczywiste jest że szansa na duże wzięcie dla drogich v-brake jest wątpliwa, bo ludzie tak czy inaczej wolą tarcze i takich rowerów szukają, poza tym sami producenci wytrzebili widelce i ramy z mocowaniem pod hamulce obręczowe, pozostawiając je jedynie ramom najtańszym.
Już są niszowe. W rowerach w okolicach 1500 zł już oferowane są często tylko heble tarczowe, nawet hydrauliczne.
Kupując nową ramę jest się najczęściej zmuszonym do przejścia na tarczówki bo nie ma ona piwotów. To samo z widelcami, szczególnie amortyzowanymi. I ta tendencja to nie jest kwestia przewagi tarcz nad vbrake’ami tylko ekonomii.
Przeciętny Kowalski nie jeździ w czasie deszczu ani w zimie – aspekt gorszej pracy v-brake i szybszego zużycia klocków odpada.
Przeciętny Kowalski najczęściej jeździ po asfaltach lub w lekkim terenie – tu mocy v-brake nie brak.
Mimo tego przeciętny Kowalski musi kupić rower z tarczówkami jeśli chce wydać trochę więcej niż okolice marketowca, bo takie bajki są w sklepach.
Używalność przedniej zmieniarki będzie zależna od tego czy takowa będzie dostępna na rynku. Jeśli Kowalski pójdzie kupić rower i jedyne jakie będą dostępne będą bez przerzutki z przodu to nie zrezygnuje z kupna roweru z tego powodu.
To czy nie będzie przerzutek przednich zależy od tego czy producentom rowerów będzie się opłaciło produkować przyzwoitej jakości przerzutki tylne za małe pieniądze. To może być problem gdyż napędy z 11 czy 12 biegami wymagają dobrej jakości materiałów i niezłej precyzji wykonania komponentów.
Poza tym jest jeszcze kwestia sensowności kupowania droższych rzeczy – jeśli w tańszych bajkach bedzie to co jest w droższych – jeśli napęd 1×12 jest taki pro to dla wielu osób jest to powód wydać dużo pieniędzy.
W wielu przypadkach amortyzator jest zbędny a i tak jest w rowerze – szczególnie tym tanim, gdzie działa…pozornie. Ludzie jednak i tak kupują rowery z takimi bo wyboru nie ma.
„Myślę że V brake’i dalej pozostaną i wcale nie będą niszowe”
Będą niszowe, popatrz co się dzieje w nowych rowerach. W MTB/ATB V-Brake zostało w zasadzie w najtańszych rowerach. A co niektórzy producenci rowerów-wydmuszek, ładują tarczówki nawet do rowerów za 600 zł. W trekkingach/crossach sytuacja już niedługo będzie wyglądała podobnie. Jeszcze szosa się broni, ale prędzej czy później, tam również zrezygnuje się ze szczęk.
„Co do tarczówek mnie po prostu nie przekonują i tyle każdy musi wybrać co mu odpowiada bez narzucania jakiegoś schematu.”
Absolutnie nie muszą Cię przekonywać, ale i tak ostateczny wybór narzuci Ci producent roweru (prędzej czy później).
„Wbrew pozorom tarczówki mają wiele wad i łatwo je uszkodzić a piszczenie przy hamowaniu czy ocieranie tarczy o klocki w czasie jazdy to niestety częsty standard.”
V-Brake’i też mają wiele wad. Jeździłem kupę lat na V-kach, teraz od pewnego czasu na tarczówkach (wcześniej głównie podczas testów rowerów) i mimo wszystko do szczęk nie wracam. Piszczenie i ocieranie związane są zwykle:
a) z hamulcami tandetnej jakości
b) brakiem podstawowej wiedzy dotyczącej obsługi hamulców tarczowych, a nie jest to aż tak skomplikowane.
Nie ma się co bać tarczówek, a i tak jak pisałem wcześniej, prędzej czy później, wszyscy będziemy mieli takie hamulce w rowerach.
Z punktu widzenia przewidywalności działania i awaryjności (mniej lub bardziej niespodziewanej i kosztownej) v-brake’i są zupełnie bezproblemowe i naprawialne dla osoby nie posiadającej praktycznie żadnych specjalistycznych narzędzi ani wiedzy. Elementy wymienne – linka, pancerz i klocki. Dźwignia i ramiona – dla osoby używającej roweru rekreacyjnie – są zupełnie wolne od serwisu. Jedyne co może się zbuntować to piwot ramienia, jeśli złapie rdzę.
Piszczenie i ocieranie – niestety nie jest związane z hamulcami tandetnej jakości. Przez 18 lat użytkowania tarcz jedynym sporadycznie piszczącym hamulcem był Elixir 1 z klockami organicznymi i w miarę ciche Shimano z ich żywicami. Mordowały uszy juicy7 z fabrycznymi klockami metalicznymi, Formule dawały koncert z każdymi klockami i tarczami. Ocieranie to pochodna wielu czynników, które są również niezależne od samego hamulca (wykonanie ramy oraz piasta).
W budżetowych rowerach które są używane rekreacyjnie, eksploatowane w warunkach miejskich i poza górami tarcze są zbędne – a takie rowery kupuje większość ludzi i tak je używa.
Ale i tak decyzje o tym czego używać podejmują za nas producenci.
Pierwsze masowo produkowane tarczówki miewały problemy wieku dziecięcego – wydawać się może że po prawie 20 latach powinien być to produkt zupełnie bez wad, bo rewolucyjnych zmian przechodzić nie może. Ilość sprzedawanych egzemplarzy jest oczywiście krotnie większa niż kiedyś, jednak awaryjność wzrosła nieproporcjonalnie w stosunku do stanu wcześniejszego.
Przedstawiciel krajowy Shimano na pytanie czy firma wie o wyciekach powiedział że tak. Na pytanie czy zamierzają coś z tym zrobić odpowiedział nie.
Jak to mówią pożyjemy zobaczymy, jakie kolejne „nowości” będą forsowane. Kolega Mr T dolał sporej łyżki dziegciu to tej beczki miodu o hamulcach tarczowych więc nie będę się powtarzał. Dodam tylko krótko część znajomych ma tarczówki w rowerach i to ocieranie podczas jazdy występuje mimo samodzielnych prób regulacji jak również i w serwisie. Regulacja pomaga ale na krótko, a ryk zarzynanej krowy przy hamowaniu na mokro też częściej drażni uszy niż błoga cisza. Mimo że nie jeżdżą wyczynowo prostowanie tarcz również było konieczne a jest ono mocno problematyczne Warto jednak patrzeć na te części z dwóch stron i tyle. Podobnie jak już wspomniałem była „wieszczona” przez wielu wieść o końcu przedniej przerzutki przy napędach 1x a ona ma się dobrze i nigdy nie zniknie bez względu na to o jakiej rozpiętości kasety zaproponują producenci. Po prostu są typy rowerów gdzie napęd 1x się nie sprawdzi ot co. Też opony 27,5+ miały być takie super a z tego co widać większość producentów zrezygnowała z tego rozwiązania.
W wysokich modelach rowerów przerzutka przednia to prawie jak Yeti. Gorzej jeśli producent roweru nie przewidział możliwości jej montażu i użycia bo rama na to nie pozwala. A nawet jeśli pozwala to trzeba doinwestować bajka – zębatka korby, przerzutka, manetka.
Większość producentów nie zrezygnowała. Jeśli już to przydzieliła rozmiar koła określonym kategoriom swoich produktów – często rowery do bardziej grawitacyjnej jazdy.
Rozmiar 27.5 nie jest przypadkowy – okazało się że 29 cali nie jest dobre na wszystko i dla każdego, a powrót do 26 cali był nieekonomiczny. Obecnie są więc dwa rozmiary, 26 cali umarło i tak czy inaczej można robić pieniądze – na grawitacji albo na ludziach mniejszego wzrostu.
Doprawdy? Szukałem gravelówki i moim priorytetem były dwa blaty z przodu i 11 z tyłu i było sporo modeli spełniających wymagania. Fakt, akurat w gravelach bardzo dużo jest setów z systemem 1×11 i kilka modeli skreśliłem z listy. Ale dalej było w czym wybierać. Na pewno znasz dobrze rynek rowerów i pracowałeś w serwisie? Bo mam wrażenie, że coś tu teoretyzujesz…
Mówię o rowerach mtb.
Przy jakości budżetowych, popularnych hydro? Lepiej ich nie mieć.
Nie no, jeździłem w deszczu szosą z tradycyjnymi hamulcami i moim gravelem z tarczówkami (na zmianę z kolegą, aby porównać różne aspekty) i niestety, tamte hamulce przyprawiały mnie o ostre lęki przy wyższych prędkościach. Nie można tego porównać. Oczywiście to hamulce i swoją rolę spełnią. Ale trudno tu mówić o równorzędności jednej i drugiej konstrukcji.
W szosie dla osoby jeżdżącej w górnym chwycie (jak ja) tarczówki mają zdecydowaną przewagę nad obręczowymi. Z tego powodu zdecydowałem się na przerobienie szosy – prosta kierownica i klamki które są w sensownym zasięgu palców dając odpowiednią moc hamowania. Choć i tak moc nie powala….
Po dwóch latach ? Ile km przez te dwa lata ?
Łącznie coś ok.24 tys. bez żadnych dojazdów do pracy bo tam akurat to chodzę.
Widuję takich, co nie hamują nigdy. Nigdy. Jeśli przeżył tak 2 lata, to przeżyje i 20 czy wyczerpał pulę fuksa?
Mieszkam w terenie nizinnym więc hamulce są prawie zbędne :). A tak na poważnie to jak dobrze zna się możliwości trasy oraz swoje umiejętności to mam nadzieję, że przednie jeszcze niezdarte hamulce, wytrzymają chociaż jeszcze jeden sezon.