Długo można by pisać. Po pierwsze - gdzie planujesz wyprawę - jeśli nie jest to Białoruś, Ukraina (a właściwie bezludne tereny tych krajów) i dalej na wschód lub południowy wschód to na upartego da radę jakoś z power bankiem się poruszać. Gdzieś trzeba czasem zjeść obiad, przytulić się do okna jak pada na np. stacji benzynowej - wtedy po prostu można wykorzystywać sytuację i ładować co się ma. Raczej nie ma z tym problemu. Tak naprawdę elektronika to jest sprawa dyskusyjna - wszystko zależy na ile jesteś psychicznie uzależniony od tego :). Po drugie - jak się ma odpowiednia komórkę - to można kupić zapasową jedną czy nawet dwie baterie. Czasem trzeba by się zastanowić czy nie kupić na wyjazd jakiegoś starego modelu smartfona czy też komórki, które mają możliwość wymiany baterii. To nie będzie raczej zakup drogi (choć jest to oczyczwiście pojęcie względne) . Ze względu na brak czasu jeżdżę tylko do 7-8 dni na wyjazdy i mam ze sobą stareńką komórkę służbową - jakąś nokie (pewnie ma z 7 lat). Nie przypominam sobie żeby mi kiedyś na wyprawie upadła. Nie jest w żadnym wypadku pancerna. Korzystam tylko wyjątkowo... Najczęściej dzwonią do mnie z roboty ;) i oczywiście jak mam sprawdzić powrotny pociąg. Nie mam w niej netu ale za to trzyma na jednym ładowaniu 5 - 6 dni - a bywało, że i cały tydzień, a na full ładuje się na pewno 2 - 3 godziny. Po trzecie - opcja najdroższa - jeśli masz kasę to są turystyczne/rowerowe gps-y, które działają na baterie AA. Te można kupić wszędzie. Są jeszcze ładowarki solarne - czyli kładziesz na sakwie taki power bank i sam ci się ładuje. Na ile to jest skuteczne w naszym klimacie i za rozsądne pieniądze tego nie wiem choć na wyjeździe znajomy takie cudo miał już kilka lat temu i coś tam mu to dawało - ale niestety nie specjalnie się tym interesowałem (szału na pewno nie było).
Jest taka jedna sprawa, którą ja, z racji małej ilości elektroniki którą wożę, czasem muszę wykorzystać - ktoś bliski co siedzi w domu prawie cały czas i ma kompa z dostępem do netu. Czasem może się to naprawdę przydać - z internetem w lesie, w górach, na odludzi bywa naprawdę baaaardzo różnie. Ja po prostu wiem, że mam 1 czy 2 bliskie osoby, które praktycznie cały czas mają dostęp do kompa - w razie "W" (najczęściej to są rozkłady jazdy pociągów) dzwonie lub wysyłam sms-a i za jakiś czas dostaję cynk co i jak - jest to najczęściej lepiej sprawdzone, dokładniejsze niż byłbym to w stanie w terenie sprawdzić sam na tablecie czy smartfonie gdzie cały czas jest problem z ładowaniem.
Ale to oczywiście tylko takie moje spostrzeżenia. Niektórzy po prostu wszystko przed wyjazdem mają tak dopięte i zaplanowane, że tylko wyjątkowo muszą sięgać do netu.
Kolejna sprawa - mapy. Na wyjazdy z sakwami bez papierowych się nie ruszam. Czasem jak coś potrzeba to kupuję już po drodze - można trafić lokalnie na mapki bardzo fajne, które nie są dostępne w sprzedaży gdzie indziej (chyba w każdym urzędzie gminy jest coś takiego jak centrum informacji turystycznej - tam często za darmo można mapki zdobyć i dowiedzieć się różnych ciekawych rzeczy). Mam taką sakwę na kierownicę z mapnikiem - super sprawa jak dla mnie. Jeśli jedziesz z kimś to w sumie wystarczy, że jedna osoba ma taką mapę w mapniku.
Pozdrawiam