Skocz do zawartości

szy

Użytkownicy
  • Postów

    38
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez szy

  1. Racja z kosztami, Niemcy niestety tanie nie są. Można ratować się kempingami :]

     

     

    Jeśli lubią się pluskać to może jakaś trasa polsko-słowacka dookoła Tatr. Zaczynasz bliżej siebie czyli np. od Tatr Zachodnich...

    Fajny pomysł, to jeszcze wspomnę o szykowanej nowej drodze rowerowej dookoła Tatr, może nie wszyscy wiedzą. Gotowy jest odcinek z Nowego Targu do słowackiej Trsteny - łącznie koło 40 km, akurat na pierwszy dzień z dzieciakami, trasa w Liptowskim Mikułaszu, fragmenty koło Popradu. Na polskim odcinku na razie wygląda to tak:

     

    most-rowerowy-na-wielkim-rogozniku-tatry

     

    szlak-przy-drodze-nowy-targ-czarny-dunaj

     

    wiata-na-granicy-polsko-slowackiej-tatry

     

    Trochę więcej wrażeń na temat nowej drogi na mojej stronie, link - wyżej, zapraszam.

     

    Szy.

  2. Myślę, że mógłbyś pomyśleć o szlakach rowerowych w Niemczech. Tam każdej grupie społecznej przygotowuje się ofertę wypoczynku, a rowerowego - szczególnie. Na pewno są szlaki pomyślane właśnie dla rodziców z dziećmi.

     

    Z drugiej strony, 13 i 15 lat to już prawie nie dzieci ;), to kolesie, których mogą interesować np. zamki czy zabytki techniki, muzea motoryzacyjne? Takich miejsc na szlakach, w miastach Niemiec masz do oporu, na pewno wiesz. Mogę podsunąć Dolną Saksonię - szlak nad Wezerą? Może Wolfsburg - siedzibę i muzeum VW?

     

    Niemcy rowerem: Dolna Saksonia

     

    Jedyny kompletny szlak w Polsce na takie rodzinne jeżdżenie to Kaszubska Marszruta. I miejmy nadzieję, że Green Velo, ale tego jeszcze nie miałem okazji sprawdzić.

     

    Polska rowerem: Bory Tucholskie

     

    Szy.

  3. Kilka tygodni temu jechałem dookoła Beskidu Śląskiego, cztery dni spokojnego kręcenia na pętli z i do Bielska-Białej. Świetna propozycja na przedłużony weekend, także rodzinna.

     

    Takich idealnych odcinków trasy (turystycznych) było przynajmniej kilka - wąski asfalt od Kubalonki w stronę masywu Baraniej Góry, podobne trasy na południu prawie pod słowacką granicą, fajna Wiślana Trasa Rowerowa - tą chętnie kiedyś zabrałbym się na dłuższym odcinku. Oprócz jeżdżenia jest mnóstwo do oglądania, pewnie dla każdego, możliwości noclegowe - wszystkie.

     

     

    Szczegółowy track, więcej wrażeń na mojej stronie:

     

    Dookoła Beskidu Śląskiego. Śląskie na rowerze - Znajkraj

     

     

    Kilka zdjęć z dróg:

     

    Wiślana Trasa Rowerowa między Ustroniem a Wisłą:

     

    na-wislanej-trasie-rowerowej-beskid-slas

     

    Pod Szarculą:

     

    na-drodze-w-kierunku-przeleczu-szarcula-

     

    Wspomniany asfalt od Kubalonki:

     

    trasa-rowerowa-w-beskidzie-slaskim-beski

     

    Dolina Krężelki:

     

    droga-w-dolinie-krezelki-beskid-slaski-2

     

    Koło Węgierskiej Górki:

     

    na-horyzoncie-schron-wyrwidab-beskid-sla

     

     

    Fajne kręcenie.

     

    Szy.

  4. Wszystko fajnie, ale już wyobrażam sobie reakcje na taki wiszący na kierze pistolet: jeśli nie policja, której w sumie niepotrzebnie będziesz zawracał głowę, to między wsiami zatrzyma Cię czarne bmw i dalej pojedziesz z pustą kaburą... ;>
     
     
    A w temacie, przedprzedwczoraj, kilka kilometrów od Uniejowa, podczas tego wyjazdu po Łódzkiem. Wioska, kilka chałup przed Niewieszem. Za płotem zaczyna szczekać pies, biegnie w moją stronę. Zero stresu, bo płot. Ale okazuje się, że oprócz płotu, jest i dziura w płocie. Pies wybiega przez nią i widzę... chyba z 15-metrowy łańcuch za nim. I w pościg za mną. Od razu przypomniałem sobie ten wątek... ;)
     
    Szy.

  5. No tak, ale spakuj się w ten sposób na kilka dni wyjazdu, z namiotem i śpiworami, ciepłymi ciuchami, jakimiś częściami zapasowymi, sprawami jak obiektywy, ładowarki, kable... :) O, na przykład na Islandii miałem regularny, normalnych rozmiarów klucz do pedałów, który świetnie służył za młotek do szpilek w kamienistym islandzkim podłożu :)

     

    Ale też, uczciwie mówiąc, ja lubię dużo wozić. Wysiłek sprawia mi przyjemność, po to też jadę na rowery, by się trochę posiłować, pomęczyć, także zrzucić parę kilo. Z zaledwie 10 dni jazdy po Islandii, dwóch tygodni na Norwegii, czy w Alpach, zawsze wracałem 7-9 kilo lżejszy. Dla mnie te bagaże to bardzo zdrowy deal. I zawsze się dziwię, że czasem bardziej przeszkadzają komuś spotkanemu, czy oglądającego nasze zdjęcia, niż mi ;)

     

    Szy.

  6. Shimano w tym sezonie pokazało jeszcze jeden nowy model ze średniego poziomu cenowego - MT54, turystyczne buty w których ma się wygodniej chodzić. Mają nawet Vibram w podeszwie.

     

    shimano-shoes-mt-54b-diagonal.gif

     

    Jestem po 8-9 dniach jazdy i poza odrobinę rozluzowującym się sznurowaniem jestem bardzo zadowolony. Podoba mi się powłoka z której zostały zrobione - wygląda na plastikową skorupę, ale mimo to noga nie pociła się, nie było gorąco. Fajne.

     

    Szy.

  7. Bo są fajną rzeczą :).

     

    Gdy lecieliśmy na Islandię w tym roku, to udało mi się nawet ładnie zapakować przyczepkę (dodatkowe koło i niewielki stelaż) do kartonów, razem z pozostałym sprzętem. Udowodniłem sobie i sceptykom, że to naprawdę wcale nie musi być żaden problem.

     

    zapakowane-rowery-przed-powrotem-do-pols

     

    Koło w lewym kartonie, stelaż wystaje na końcu prawego. 

     

    Szy.

  8. Przyczepka wcale nie musi być ekstrawagancją ani przerostem formy nad treścią :). Jak w naszym przypadku - może być przemyślanym zabiegiem, który zrówna możliwości fizyczne podróżującej pary. Facet zwykle może więcej, więc wiozę więcej od mojej żony i dzięki temu chociażby przy wielokilometrowych podjazdach nasze siły się zrównują. Znika dysproporcja w wysiłkach, mogę wydłużać nasze rowerowe trasy. I przede wszystkim - nie zniechęcam do rowerowych wyjazdów.

    pod-kosciolem-sw-ducha-w-clausthal-zelle

    No i czy nie wyglądamy oryginalniej? ;] Tutaj akurat pod największym drewnianym kościołem w Europie, w czerwcu w Dolnej Saksonii.

    Szy.

  9. Cześć!

     

    Jakieś 20 lat temu mieliśmy z kumplami na kierownicach przyklejone draski z pudełka od zapałek, a w kieszeni, albo torbie na kierownicy, małe petardy. Były takie regiony, do których wjeżdżaliśmy już z petardami w palcach, gotowi do obrony. Psy wtedy potrafiły nawet sakwę (materiałową) rozerwać zębami.

     

    Dzisiaj w krajach jak Rumunia, czy Gruzja, podróżnicy rowerowi w liczbie większej od 1 bronią się przed psami pasterskimi w górach osłaniając się rowerami - stają obok siebie, a rowery stanowią zasłonę do momentu odwołania psa przez pasterza. Podobnie jak ktoś z Was pisał wcześniej.

     

     

     

    Ale takie kraje jak Rumunia nie są z góry do skreślenia, jeśli obawiacie się o psy. Przez dwa tygodnie jazdy po północnej Rumunii psy zaatakowały nas (mnie) w zasadzie raz, dosłownie ostatniego dnia jazdy, po zmroku, w dwie hordy, jakiś kilometr, może dwa przed hotelem, gdzie kończyliśmy wyprawę. Ale za to tak, że nie zapomnę nigdy. Jechałem ciemną ulicą w Suczawie, już na lajcie, żona czekała z kolacją w hotelu, aż tu nagle najpierw jedna psia banda, za chwilę druga. Pamiętam tylko kilkaset metrów walki o życie, przeskakujący łańcuch i samochód, który wyjeżdżając z bocznej ulicy rozgonił psy. 

     

    Szy.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...