Jajacek, wszystko się zgadza.
Ja, jako dziecko, też jeździłam na rowerze bez przerzutek, z hamulcem torpedo i nigdy nie narzekałam, mama zabierała mnie nawet na kilkudziesięciokilometrowe wycieczki ( to na jakimś większym, ale nadal bez przerzutek).
Moja starsza córka w wieku 9 lat dostała od dziadków wymarzonego Treka z "amortyzatorem", 6 biegami i manetką GripShift, w jej ukochanym wtedy fioletowym kolorze. I co? Pojeździła trochę po alejkach parkowych i na tym się skończyło.
Natomiast młodsza córka, bardzo mnie zaskoczyła. Ma niecałe 8 lat i dopiero w te wakacje nauczyła się jeździć na rowerze i to na takim 16-letnim stalowym, oczywiście bez przerzutek i z torpedo ( jak widać na takim rowerze, jak najbardziej można), ale najlepiej jazda szła jej po boisku. Nie potrafiła wjechać nawet pod najmniejszą górkę, a manewrowanie nieporęczną kierownicą szło jej na tyle źle, że każdy chodnik okazywał się za wąski. Postanowiłam kupić dla niej nowy rower. I co? Wyszłyśmy ze sklepu, wsiadła na rower i pojechała. Kiedy ją dogoniłam, chciałam jej wytłumaczyć, jak zmieniać biegi, a ona na to: "Mamo, przecież wiem, już sobie zmieniłam na 3". Manetka w jej rowerze, to coś typu RapidFire. W mig pojęła o co chodzi ze zmianą biegów. Teraz zamiast po boisku, jeździ ze mną po pobliskiej puszczy.