150 cm dla rowerzysty – dobry żart

Ten wpis w pierwotnej wersji powstał w 2014 roku, czyli 7 lat temu (!) Od tego czasu zachowanie kierowców samochodów względem rowerzystów trochę się poprawiło, ale nadal jest bardzo, ale to bardzo dużo do poprawy. Nadal ginie za dużo rowerzystów i za dużo trafia do szpitala po spotkaniu z samochodem. Do napisania tego tekstu od nowa, zachęciła mnie informacja, że do Sejmu wpłynął projekt zmiany przepisów. Według niego, kierowcy mieliby mieć obowiązek wyprzedzać rowerzystę w odległości minimum półtora metra, a nie jednego metra jak dotychczas. Cóż, znów mogę powtórzyć to, co napisałem w tytule mojego tekstu siedem lat temu – 1,5 metra dla rowerzysty? Dobry żart.

Wyprzedzanie na gazetę

Niezmiennie zastanawia mnie, co siedzi w głowach osób, które wyprzedzają rowerzystów na gazetę, zwłaszcza gdy droga w promieniu kilometra jest pusta (nie żebym to usprawiedliwiał, gdy jest duży ruch). Co stoi na przeszkodzie, żeby zjechać całkowicie na lewy pas? On parzy?

Wyprzedzanie na gazetę
To jest max moich umiejętności graficznych ;)

Wielu, naprawdę wielu kierowców jakby bało się zjechać całkowicie na drugi pas. Nieraz robię tak, że gdy widzę, że z naprzeciwka nic nie jedzie, zjeżdżam trochę bliżej środka, tak aby zachęcić jadących z tyłu do zachowania większego dystansu.

Jeszcze większe dziadostwo, to wpychanie się pomiędzy rowerzystów. Tak jak na rysunku powyżej – mamy dwóch rowerzystów jadących z przeciwnych kierunków, a do tego pojawia się samochód. I pech chce, że wszyscy spotykają się w jednym miejscu. Wielu kierowców (nie mówię, że wszyscy), zamiast zdjąć nogę z gazu, włącza tryb „dawaj, dawaj, zmieścisz się„. No i zazwyczaj się mieści, jednocześnie nie zachowując metra od rowerzysty (albo i obu), ponosząc mu ciśnienie.

Krótkie obliczenia

Przykład? Droga gminna może mieć poza terenem zabudowanym np. 5,5 m szerokości (2,75 m jeden pas). Przyjmijmy, że szersza kierownica rowerowa ma 80 cm, a np. VW Passat 2,08 metra szerokości z lusterkami. Jak łatwo policzyć, rower i samochód nijak nie mieszą się na jednym pasie, tak więc wyprzedzanie go w sytuacji gdy jedzie jeszcze samochód z naprzeciwka (jak na rysunku powyżej) jest totalnym nieporozumieniem.

A sytuacja z rowerzystą jadącym z naprzeciwka? 2,08 + 0,8 + 0,8 = 3,68. Zostaje 1,49 metra, co daje nam ok. 75 centymetrów odstępu od każdego rowerzysty. Dużo, dużo za mało!

Moja sytuacja

Zaznaczę jedno – jestem totalnie niekonfliktowy, nie szukam dziury w całym, nie czepiam się wszystkiego, staram się jeździć defensywnie. Ale są sytuacje, gdzie muszę reagować. Kilka dni temu jechałem wąską, lokalną drogą. Sytuacja jak dwa rysunki wyżej + do tego zaparkowane samochody po obu stronach drogi. I kierowca z naprzeciwka – PRZECIEŻ SIĘ ZMIESZCZĘ! Prędkości na szczęście były nieduże, tak więc zdążyłem zainterweniować, zjeżdżając bliżej środka, blokując zapędy gościa, który prawo jazdy chyba znalazł w chipsach. Oczywiście skończyło się na trąbieniu i wygrażaniu ze strony kierowcy, brakło tylko refleksji z jego strony, co by się stało, gdyby jednak się nie zmieścił. Albo któregoś rowerzystę bujnęło np. na dziurze.

Pisałem Wam kiedyś w rowerowej relacji ze Szwecji, że przez kilka dni, które spędziliśmy tam z Moniką, ani razu nie kląłem pod nosem na zachowanie kierowcy. ANI RAZU! Wszyscy grzecznie wyprzedzali zjeżdżając na lewy pas czy nie włączali się do ruchu tuż przed nosem rowerzysty (w Polsce to niestety standard).

150 cm dla rowerzysty
fot. Sascha Kohlmann

150 cm dla rowerzysty

Już kilka lat temu ruszyła w Polsce kampania „150 cm dla rowerzysty„. Kampania słuszna i zasługująca na uznanie, niemniej to tylko pewien miły akcent, który w praktyce nie zmieni świata na dużą skalę.

Tak samo nie zmieni tego nowelizacja przepisu o zachowywaniu 1,5 metra odstępu. Dlaczego? Po pierwsze – nikt za to mandatu nie dostanie, bo jak policjant ma zmierzyć ten odstęp? Nie mówiąc już o tym, że policja nie będzie się zajmowała takimi „duperelami”, skoro borykają się z brakami kadrowymi.

Po drugie – mało kogo będzie to obchodzić. Sorry, ale ludzie z wypiekami na twarzy nie śledzą zmieniających się przepisów.

Narodowe narzekanie

Zobaczcie co się dzieje w Polsce, gdy pojawia się informacja o podniesieniu mandatów za wykroczenia drogowe. Albo gdy jakaś gmina chwali się postawieniem fotoradaru. Zamach na wolność kierowców! Będą nas łupić! Maszynka do zarabiania pieniędzy! Nie stać nas na mandaty! A na co to komu, ja jeżdżę samochodem i czuję się bezpiecznie!

To jest taka sama logika, gdy miasto buduje drogę rowerową i pojawia się grupa jojczących, że po co rowerówka, skoro tam NIE MA ROWERZYSTÓW (a może nie ma, bo się po prostu boją jeździć tą ulicą). A potem w innym miejscu wylewają żale, że rowerzyści PCHAJĄ SIĘ NA ULICE! No a gdzie mają jeździć? Podziemnymi tunelami? Albo jak mówił jeden z redaktorów łódzkiej gazety, którego nazwiska z grzeczności nie wymienię, żeby rowerzyści tylko po lesie jeździli?

To naprawdę żaden problem, żeby się odsunąć

Co zrobić, aby poprawić sytuację?

Jest tylko jeden skuteczny sposób. Zobaczcie, od lat jest tak, że gdy polski kierowca przekroczy granicę kraju, od razu zaczyna jeździć grzeczniej. Dlaczego tak się dzieje? Bo boi się mandatu! W Niemczech od zeszłego roku za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym o 21 km/h dostaje się 80 euro mandatu (ok. 370 zł), a prawo jazdy zostaje zatrzymane na miesiąc. U nas? 100 zł mandatu i pogrożenie paluszkiem, bo prawo jazdy jest odbierane czasowo dopiero po przekroczeniu prędkości o 50 km/h, czyli trzeba jechać stówką w terenie zabudowanym!

To samo dzieje się w Niemczech przy przekroczeniu prędkości w terenie niezabudowanym o 26 km/h – mandat 80 euro i pożegnanie z prawkiem na miesiąc.

A u nas? Rozważane było zatrzymywanie prawa jazdy za przekroczenie prędkości o 50 km/h w terenie niezabudowanym, ale temat upadł, bo byłoby za dużo pracy przy obsłudze tych sytuacji (pisałem o tym we wpisie o karnawale jeżdżących szybko, ale bezpiecznie). Gdzie z moich obliczeń wynika, że każdy powiat miałby raptem 100 dodatkowych spraw rocznie. A później mniej, gdy wszyscy przyzwyczailiby się do nowych przepisów.

Odpowiedzialność

Kierowca ciężarówki, samochodu, rowerzysta, pieszy – wszyscy w ruchu ulicznym muszą czuć pewną odpowiedzialność. Niestety, nie da się, jak widać, wypracować jej prośbą – trzeba zrobić to bardziej na ostro. Inaczej nic się nie zmieni.

Nie wierzycie? Popatrzcie na przydrożne rowy, usłane śmieciami. Plastikowe butelki, puszki, torby po fast foodach. Pobocza i lasy toną w śmiechach i nie jest to wcale przesada. Akurat w tym przypadku mandaty nic nie dadzą, bo za każdym drzewem musiałby się kryć strażnik podmiejski (choć fotopułapki co nieco dają). Ale wystarczyłoby, tak jak chociażby w Szwecji, doliczać kaucję do każdej butelki (dajmy na to 50 groszy). Gwarantuję wam, że gdyby nawet ktoś wyrzucił butelkę przez okno samochodu (czy zza kierownicy roweru), chwilę później by już jej nie było. Tak jak złom znika w mgnieniu oka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

118 komentarzy

  • Tak jak piszesz Łukasz nic to nie da ,następny martwy przepis. A szkoda bo rowerzystów coraz więcej na drogach i coraz ciaśniej się robi , jeśli kierowcy samochodów nie będą jeździć bezpiecznie to w tym roku może być dużo wypadków. Dotyczy to też rowerzystów ponieważ dużo ludzi zaczęło jeździć od niedawna (bo zaraza) i ma brak doświadczenie i też potrafią nieźle zamieszać na drodze. pozdrawiam

  • Kilka uwag:
    1. Policja może i ma braki kadrowe, ale przede wszystkim ma za dużo leni.
    2. Ich główna praca to nabijanie kilometrów – jeden prowadzi a drugi gapi się w smartfona. Mimo, że samorządy dopłacają za dodatkowe patrole.
    3. Brak egzekwowania podstawowych przepisów powoduje zwykłe chamstwo kierowców.
    4. Nie istnieje „prawko” bo to nie „małe piwko” ale jest „prawo jazdy”.

  • Nie mogę rozkminić, czemu ludzie muszą sobie robić tak koło tyłka, zamiast po prostu traktować się w porządku. Wszyscy jesteśmy uczestnikami ruchu drogowego, szanujmy się! I uważajmy, a nie „byle szybciej, przecież się zmieszczę”… bo rowerzysta jest mały i zawsze się gdzieś upchnie, nie? Ech… jeszcze wiele do zrobienia.

  • Ja uwielbiam jako kierowca auta takich rowerzystów którzy jadą środkiem ulicy, a ścieżka rowerowa jest pusta i stanowi dekoracyjną aleję. Często tez widuje taki typ rowerzystów, którzy maja kolarzówę to po ścieżce nie będzie jechał to obciach, a on zainwestował w stój marki x i najnowszą kolarzówką- to jak na takiej ścieżce się lansować skoro nikt z niej nie korzysta i go nie ogląda.
    Ale cóż poradzić skoro taki rowerzysta lubi jechać wśród spalin i nos wkładać do rury wydechowej….

    • A może też dlatego że większość ścieżek rowerowych jest robiona z kostki i nie wiem czy kolega jeździł kiedyś na rowerze szosowym po takim czymś. Ja jadąc na MTB-ku jestem nieźle wytrzepany gdzie o szosowych strach pomyśleć. Tutaj raczej trzeba zagłębić się raczej kto planuje te ścieżki bo kostka się do tego nie nadaje, łatwiej i lepiej wylać asfalt po którym można normalnie się poruszać.

  • Wyprzedzanie na gazetę… A co powiecie o WYMIJANIU na gazetę? Miałem takie przeżycie. Prosta droga, auto x wyprzedza auto y i z ogromną prędkością jedzie na mnie. Toż to próba zabójstwa była.

    Druga (nie)ciekawa przygoda. Jadę rowerem. Jakieś 15 metrów przede mną inny rowerzysta. Wyprzedza mnie samochód i próbując się zmieścić między mną a drugim kolarzem „daje ostro po hamulcach”. Niewiele brakowało żebym wpadł do samochodu przez tylną szybę. Ewentualnie zostałbym rozpłaszczony na bagażniku.

  • Czemu krytykować kampanie która walczy o lepszy stan polskich drogach? Czemu rozdzielać świat na rowerzystow i kierowców duza cześć tych osób zalicza sie obu grup jednocześnie?
    Czemu prowadzić wojnę z kierowcami, którzy gdzieś maja przepisy? Chyba lepiej edukować i cos przekazywać niż iść na noże i zaostrzać konflikty

    Peace and Love☮️

    • ” Jeśli jeszcze ktoś nie zauważył, tekst ten powstał po to, aby zeszło ze mnie trochę powietrza. (…) Nie chcę również wywoływać kolejnych wojenek kierowców z rowerzystami.”

      Na blogu znajdziesz także edukacyjne teksty. Pisałem takie nie raz.

  • Ja miałam już kilka razy bardzo nieprzyjemne sytuacje związane tak z TIRami, jak i osobówkami. Raz, kiedy mnie TIR wyprzedzał z lewej w mieście, w trakcie manewru wrzucił kierunek i skręcił w prawo na skrzyżowaniu. Chyba tylko wrodzony szybki refleks i cała po hamulcach uratowała mnie przed zmiażdżeniem. Innym razem, TIR wyprzedzał mnie przed zakrętem. Nagle z naprzeciwka wyjechało auto i TIR odbił gwałtownie w prawo…Tyle, że ja byłam w połowie długości jego naczepy. Tym razem skończyło się dla mnie w rowie. Pokrzywy i inne zielska zamortyzowały gwałtowne hamowanie. Jestem tez kierowca auta osobowego i niestety, na podstawie przykrych doświadczeń z drogi, nie mam szacunku dla większości TIRowców. Nie liczą się z nikim na drogach.
    Inna sprawa- osobówki i notoryczne wyprzedzanie „na gazetę”, zwłaszcza przy dużych prędkościach (poza miastem)., notoryczne wymuszanie pierwszeństwa, czy zatrzymywanie się przy wyjeżdżaniu z podporządkowanej na DDR.
    Nie można oczywiście zapomnieć o pieszych, którym się wydaje, że DDR to przedłużenie chodnika, a rower przecież zatrzyma się w miejscu… „to nie auto, nie jedzie szybko”…
    Jazda na rowerze po polskich drogach wyrabia stalowe nerwy i refleks bynajmniej nie szachisty :)
    Niestety, dopóki nauka kultur jazdy nie znajdzie się obowiązkowo w programie kursu na prawko, będzie chamsko i niebezpiecznie.

    • Zgodzę się ze wszystkim oprócz jednego: „notoryczne (…) czy zatrzymywanie się przy wyjeżdżaniu z podporządkowanej na DDR”: jadąc autem, problemem dla mnie często jest to, że nie ma innego wyjścia jak zatrzymanie się na DDR aby ustąpić pierwszeństwa; skrzyżowania są tak skonstruowane, że z perspektywy samochodu nic nie widać do póki nei wiedzie się na pas dla DDR i tam zatrzyma przepuszczając pojazdy z pierwszeństwem. Jako kierowca oraz rowerzysta zawsze czuję się w takiej sytuacji niezręcznie, ale czekając na przejazd przed pasem dla rowerów nie miałbym szans na obserwację drogi, w którą chcę wiechać. Często taka sytuacja jest wymuszona bezsensowną budową skrzyżowań, nie uwzględniającą DDR albo traktujacą DDR jako dodatek do skrzyżowania, zamiast jego integralnej części.

      Obserwacja dot. głównie Wrocławia – dla przykłądu skrzyżowanie ul. Armii Krajowej z ul. Bogadaina, ale nie tylko.

  • Jak czytam takie posty z bólem dupy x 1000 to śmiać mi się chce. Prawda jest taka że rowerzyści powinni jeździć tylko po ścieżkach rowerowych jak taki chce wjechać na drogę po której jeżdżą samochody powinien mieć odpowiedni dokument poświadczający o jego wiedzy o ruchu drogowym, ubezpieczenie oraz rejestrację jak każdy użytkownik. A tak to jest wolna amerykanka jedzie taki po drodze gdzie samochody poruszają się 90km/h i się dziwi że to jest niebezpieczne. Sam lubię jeździć na rowerze ale robię to w miejscach gdzie nie ma samochodów bo inaczej jest to po prostu niebezpieczne.

    • LOL, a co to zmienia. Napisałeś to tak jakby znajomośc/przestrzeganie przepisów uzależniało jak rowerzysta ma być traktowany na drodze. Ja mam kilka kategorii prawa jazdy, cały czas się doszkalam, oglądam programy, czytam. Na rowerze jak i samochodem robię wszystko żeby jeździć zgodnie z przepisami. Jadąc na rowerze nie wyprzedzam samochodów na przejściach dla pieszych, zatrzymuję się na zielonej strzałce, na stopach, sygnalizuję manewry na jezdni, drogach dla rowerów, staram się być przewidywalny. Guzik z tego, i tak jestem co rusz wyprzedzany z niebezpieczną odległością.
      Polskie prawo nie zabrania jazdy rowerem po drogach krajowych, więc nie wiem jaki jest problem. Jest to niebezpiecznie głównie przez kierujących pojazdami wielośladowymi i czasami motocyklistów ze znikomą wiedzą o ruchu drogowym (no ale przecież mają uprawienia, ubezpieczenie i OC) i zerową wyobraźnią.

    • Nie rozumiem? W jaki sposób taki dokument dla rowerzysty poprawi bezpieczeństwo?

      Poruszanie się po takich drogach jest dla rowerzysty dozwolone przez przepisy. Gdyby karta rowerów była obowiązkowa to i tak rowerzysta może jechać tego typu drogą. Wiec co zmieni posiadanie karty?

      Dwa, to kierowcy samochodów stwarzają tu groźne sytuacje. Wszyscy pewnie maja dokumenty uprawniające i jakoś tu nic nie pomaga.
      Niebezpiecznie jest ze względu na to jak zachowują się inni uczestnicy ruchu, a nie jakiego typu jest to droga. Nieważne czy to osiedlowa, teren zabudowany czy niezabudowany.
      Auto może mnie rozjechać na każdej z tych dróg.

      Jak większość rowerzystów mam tez prawo jazdy i często poruszam się samochodem. Jeżdżę rowerem rekreacyjnie ale tez codziennie do pracy po zwykłych drogach, wolałbym ścieżkami, ale ich nie ma. Lasu w środku miasta tez nie ma.
      Gdyby wszyscy kierowcy, niezależnie od ilości kół w pojeździe, zaczęli myśleć, ale tak na poważnie myśleć o konsekwencjach swojego zachowania. I w tym myśleniu uwzględnić innych, to nie tylko rowerzyści mieli by lżej, ale i wypadków stricte samochodowych byłoby dużo, dużo mniej.
      Pozdrawiam

  • ” koniec ze straszeniem śmiercią na drogach”
    -myślę że to nie jest straszenie a realna rzeczywistość !
    niestety kultura jazdy na drogach w Polsce jest beznadziejna.
    Dlatego rowerzyści poruszający się po drogach publicznych w Polsce powinni sobie uzmysłowić że jazda po drodze za każdym razem to „mój ostatni raz”

  • Zdarzenie z dnia dzisiejszego: wracałem z Konina do Turku, odcinek drogi z kilkoma wysepkami. Pierwszy tir wyprzedził mnie tak że gdybym nie odbił to by mnie ze sobą zabrał. Jestem spokojnym człowiekiem, opowiadam się za kulturą na drodze (nie raz i nie dwa zjeżdżam na pobocze, albo wyhamowuję żeby samochód mógł mnie wyprzedzić-hmmm, coraz rzadziej kierowcy dziękują) ale teraz widząc następnego wjechałem w linię prawego śladu samochodu i tak jechałem widząc z naprzeciwka sznur aut i wysepki. wiem – niegrzeczne. Hmmm ten kierowca wyprzedził mnie w bezpiecznej odległości.
    Lat temu około 12 jechaliśmy z kolegą z Turku pod Szczecin: Turek, Konin, Września, Poznań (obwodnica), Pniewy, Kwilcz aż do Gorzynia czyli droga z „milionem” Tirów. Powiem że z nich wszystkich tylko jeden wyprzedził nas za blisko. Tak było kiedyś ….

    • Dlatego gdy planuję wyjazdy rowerowe, wyznaczam trasę mniejszymi, nie-TIR-owymi drogami. Nie zawsze się da, ale jakbym miał cały czas jechać drogą bez pobocza, gdzie śmigają ciężarówki, to bym wcale nie jeździł, bo to żadna przyjemność.

  • Hmmm. Boją sie zadrapać lakier tak?
    Hmmm mam pewien pomysł;>
    Możnaby jakąś konstrukcję kolcowatą wkładać na boki, niczym jakcyś renagaci z pustyni czy madmaxa, tak na szerokość 15-20 centymetrów ;>

    iii / lub Atrape kałasza na plecach >;)

    Widać nie wystarczy, że widać, ważniejsze CO widać >;) a ma być widać, że nie warto zadzierać ;>

    Pozdrawiaaaaam

  • Ja miałem „lepszą” przygodę gdy znudzona młodzież postanowiła sprawdzić moją odporność na uderzenie nogą podczas wymijania.
    Pewnego dnia jak zwykle jadę sobie rowerkiem aż tu nagle coś mnie wali z całych sił w lewe ramię tak, że ledwo utrzymał kierownicę w ręku.
    Myślałem w pierwszej chwili, że to uderzenie lusterkiem ale nie… szczęka mi opadła gdy zobaczyłem wystającą nogę przez okno !?! formalnie zatkało mnie i nawet nie potrafiłem się zdenerwować tak bardzo byłem porażony głupotą „bawiącej” się młodzieży.

  • Jak dla mnie sprawa jest dość banalnie prosta. Jeżdżę i rowerem, i osobówką, i motocyklem i pojazdami powyżej 3,5 tony również. Wg mnie jezdnia jest dla pojazdów silnikowych, chodniki dla pieszych, ścieżki rowerowe dla rowerów. I przykro mi, ale przy mentalności ogółu naszego narodu, inaczej być nie powinno, może i nawet nie tylko w PL.

    Gdyby każdy dawał sobie radę z tym wyzwaniem, jakie przed sobą stawia, bo niewątpliwie prowadzenie czeogokolwiek dla większości „kierowców” to własnie wyzwanie, sprawa byłaby inna.
    Jednak jadąc samochodem środkiem miasta i widząc na środku 3 pasmowego skrzyżowania rowerzystę stojącego na samym środku na czerwonym sygnalizatorze, a mającego obok szeroką, pustą ścieżkę rowerową, ręce mi opadają. Inni – pogaduchy na całego i jazda po pasie jezdni jeden obok drugiego, ramię w ramię.

    Znów piesi – łażący po ścieżkach, w Katowicach to jest plaga: w parkach, na ścieżkach wiodących przez miasto. Już nie raz zaliczyłem awaryjne hamowanie i przeskok przez kierownicę, gdy kolejna _nierozumna_ osoba wyszła sobie z autobusu wprost na ścieżkę rowerową i pod koła roweru, nie podnosząc ani razu głowy znad swojego ajfonika…

    Kierowcy nieprzestrzegający przepisów co do skrzyżowań ze ścieżkami rowerowymi czy co do samej obecności rowerzystów na drodze to również masakra.
    Jednak często ta obecność rowerów w mojej opinii prowokuje do nerwowych zachowań, gdy właśnie rower ładuje się pomiędzy auta, a ścieżkę woli zostawić samą sobie.

    Infrastruktura pozostawia dużo do życzenia: dziury, studzienki, wysokie krawężniki. Nie da się tego pogodzić nie mając podstaw do działania. A podatki coraz wyższe!

    Jak to umieścił Jeremy Clarkson w pseudo-spocie mającym promować jazdę rowerem – „I don’t ride a bike because I can afford a car”. :D

  • „abym życzył komuś spotkania z drzewem albo z drogówką” – w drogówce pracują też ludzie, często rowerzyści. Jak ktoś nie ma czegoś na sumieniu to spotkanie z drogówką kończy się na kontroli dokumentów oraz dmuchaniu, a spotkanie z drzewem….

    Pozdrawiam

  • Ja byłem świadkiem niedawno, jak kierowcy jadącemu na Kiercelaku w Warszawie strzeliła kicha. Jechał 30-40, wozem nawet zbytnio nie rzuciło i zdążył spokojnie na feldze dojechać do pobocza. Tylko jeden kierowca musiał przyhamować, by w niego nie uderzyć. A teraz wyobraźcie sobie, że taki „Kubica w Golfie” jedzie 80 i opona wybucha podczas wyprzedzania rowerzysty „na chusteczkę” – a wóz ściąga na stronę, gdzie jest przebita guma…

    Jak widzę takich pacanów, co wyprzedzają o milimetry albo jeszcze wydzierają japę, by przestraszyć rowerzystę – to aż chce mi się zamontować wysuwany widelec w rączce chwytu – „nie umiesz wyprzedzać kulturalnie – sznyta na lakierze i goń mnie, frajerze!”

    Wiem, że nie wszyscy kierowcy są tacy, tak samo, jak nie wszyscy rowerzyści szarżują slalomem między przechodniami – ale niestety – mniejszość głąbów w Bolidach Młodzieży Wiejskiej robi złą prasę normalnej większości.

    • Zaaajebisty pomysł! dodaję do listy „zamontować kolec w rączce”
      A poważnie mozna tam zamontować właśnie jakieś światełka takie długie w słupku, jak z festynów czy coś, długie to na 30-50cm chyba

  • Ja też proszę o zachowanie spokoju, Anonima już wymoderowałem, Ciebie Bartku również lekko obciąłem, bo w takiej sytuacji, Twój komentarz do warzywa pastewnego nie pasował do kontekstu ;)

    Anonima bardzo proszę o podpisywanie się i nie wypisywanie głupot.

  • Nie karmcie trolla. Nie dość że nie szanuje przepisów, to jeszcze ma egoistyczne podejście do wspólnej przestrzeni.

  • Zgodzę się z Bartkiem. Drogi Anonimie, a czy zdajesz sobie sprawę, że nie masz prawa jeździć po chodniku? Tym samym łamiesz przepisy ruchu drogowego. Wystarczy trochę kultury i nikt nikogo już nie blokuje ani nie denerwuje.

    A że jedziesz możliwie jak najbliżej prawej to świetnie, zgodnie z przepisami, ale nie z dobroci serca, na co by wskazywała Twoja wypowiedź.
    W naszym kraju wciąż panuje przeświadczenie, że ludzie na rowerze reprezentują biedę i powinni jeździć po wiejskich drogach…

    Smutne to, ale z drugiej strony też dużo poprawy widać ostatnimi czasy, więc tylko trzymać kciuki :)

  • Tak w ogóle sugeruję wszystkim rowerzystom twojego pokroju, by sprzedać rower, skoro nie potrafisz nim jeździć. Po to się inwestuje w rower do miasta, by móc się poruszać szybciej i wygodnie. A toczenie się z prędkością 5 km/h (a przy okazji denerwowanie pieszych) raczej wyklucza te założenia.

  • Jako kierowca nie cierpię rowerzystów na ulicach. A jako rowerzysta, jeśli tylko mogę to unikam jazdy po ulicy. A jak już muszę jechać po ulicy, to tak blisko prawej strony, jak na to pozwalają warunki.

  • @MACIEKR
    Masz rację pod KREWETKĄ jest lipa ale czemu nawet taksówkarze stoją na ścieżce i kręcą bajere. Czyżby też nie wiedzieli że 30cm obok jest ścieżka rowerowa?

  • @HD

    „pieszym którzy sobie spacerowali jak np. dziś po ścieżce rowerowej koło kina KREWETKA w Gdańsku Głównym.”

    Akurat tam ścieżka jest nieszczęśliwie poprowadzona. Codziennie jeżdżę, tylko z drugiej strony (przy dworcu), ale idąc pieszo w kierunku Starego Miasta (w miejscu, które opisujesz) wiele razy sam się zapominałem, że jest tam DDR. Tam gdzie są przystanki to zawsze trafią się piesi, szczególnie że idąc w kierunku przejścia podziemnego w zasadzie muszą się pojawić na DDR.

    Podobnie po drogiej stronie, koło KFC, gdzie jest fatalne oznakowanie.

    Ale niepełnosprytnych „batmanów” trzeba tępić. Kiedyś przez takich deb… będę miał wypadek. Oby do zimy; zostaną najbardziej rozsądni.

  • No nie widać gnoi, bo inaczej nazwać ich nie można. Lampka kosztuje 5 zł taka zwykła pchełka nie mówię żeby każdy miał 1k lumenów na kierownicy, tylko żeby był widoczny z tych 50 metrów. Dzisiaj byłem się karnąć 20 km, z czego połowę jechałem już wracając po ciemku drogą rowerową. Jakiś slams atak, dzisiaj nie dość, że z 30% nie posiadała dziś oświetlenia, to jeszcze sobie parami obok siebie jechali…

    Nie wiem czy puste łby po weekendzie czy chcą zginąć. Ja jeżdżę dosyć szybko, ważę prawie 110 kg, więc jakiś głąb ucierpi bardziej. Albo kupię te tysiąc lumenów i będę takim kretynom walił po gałach i pieszym którzy sobie spacerowali jak np. dziś po ścieżce rowerowej koło kina KREWETKA w Gdańsku Głównym.

  • @HD zgodzę się że po zmierzchu rowerzysty ubranego na ciemno bez oświetlenia tzw. batmana lub nietoperza łatwo przeoczyć, szczególnie gdy popycha ile sił w nogach (bo nie ile fabryka dała ;-), jednak zatrzymując się na strzałce jest większa szansa zauważyć takiego magika. Nie chciałem Cię urazić pisząc, że o tym przejeździe na strzałce bez zatrzymania, tylko pisałem to z autopsji jak widzę kierowców nawet nie zwalniających na strzałce.

    Niedaleko mnie jest zjazd z trasy, którym wracam z pracy, na moście skrzyżowanie i do skrętu w prawo osobny pas, jak również zaraz za skrętem jest krótki fragment pasa dla tych co właśnie skręcili i bardzo często kierowcy pakują się tam z prędkością rzędu 40 – 50 kmph. Kilka razy widziałem jakby został tam potrącony pieszy, a i rowerzysta który akurat powinien tam rower przeprowadzać, bo nie ma przejazdu wyznaczonego.

    Na zachodzie rowerzysta jest inaczej postrzegany niż u nas.