Udało mi się dziś otrzymać wizę turystyczną do USA (B-2), pomyślałem więc, że napiszę tu garść przydatnych porad, jak się przygotować do wnioskowania o wizę. Gdy poszukiwałem informacji w Google, w zasadzie trafiałem na same ogólniki lub co gorsza krwiożercze historie opisujące rozmowy z konsulem. Cóż, na pewno są osoby, którym przyznanie wizy nie poszło gładko lub nie otrzymali jej wcale (ok. 11% osób nie dostaje wizy), ale o tym za chwilę. Na wstępie napiszę tylko smutną konkluzję, że Polska jest mocno poszkodowana, jeżeli chodzi o przyznawanie wiz. Mówi się o tym od lat, ale nie spodziewałem się, że w Unii Europejskiej jesteśmy razem z Chorwacją, Bułgarią, Rumunią i Cyprem jedynymi krajami, które muszą ubiegać się o wizę do Stanów Zjednoczonych. Państwa mogą być zwolnione z obowiązku wizowego w przypadku, gdy odsetek odrzuconych podań o wizę nie przekracza 3%. U nas kiedyś to było 25%, a teraz około 10%. Z czego wynika, ten dość wysoki odsetek odmów? Tego nie da się dowiedzieć, ponieważ ambasada nie udziela takich informacji.
Jakie są przyczyny odrzucenia wniosków o wizę?
Może to być związane z wcześniejszym pobytem w więzieniu, może też dotyczyć wcześniejszych naruszeń wizowych, np. jeżeli przebywało się w Stanach dłużej niż zostało to ustalone przez urzędnika na wjeździe. Wniosek może zostać również odrzucony jeżeli mamy rodzinę w Stanach, która przebywa tam nielegalnie.
Ale jeżeli jedziesz turystycznie, nigdy nie miałeś/miałaś zatargów z prawem, ani nie kombinowałeś z nielegalnym przedłużaniem pobytu w USA, nie ma się czego bać. Ok, przechodzę do konkretów. Opiszę wszystko w możliwie dużym skrócie, aby nie zanudzać, podam tylko esencję :)
Aby złożyć wniosek o wizę, zacznij od tej strony. Znajdziesz tam wszystkie instrukcje oraz linki do formularzy. Pierwsze co będzie Ci potrzebne, to zdjęcie w formie elektronicznej. Musi być aktualne i zrobione zgodnie z wymaganiami wizowymi. U każdego porządnego fotografa można cyknąć taką fotkę, a niektórzy od razu sprawdzają na stronie ambasady czy zdjęcie spełnia odpowiednie warunki.
Następnie wypełnia się formularz DS-160, w którym będzie sporo pytań o Twoją pracę, miejsce zamieszkania, rodzinę, wykształcenie, wyjazdy zagraniczne itp. Formularz jest po angielsku, ale w razie potrzeby tutaj znajdziesz tłumaczenie. Po wypełnieniu formularza, trzeba będzie opłacić koszt rozpatrzenia wniosku, w 2015 roku jest to 160$, a na złotówki jest to przeliczane po kursie podawanym przez ambasadę. W 2015 roku jest to około 600 złotych. Muszę dodać, że opłata nie jest zwracana, nawet w przypadku odmowy wizy, ponieważ nie płacimy za samą wizę, a jedynie za rozpatrzenie wniosku. Zapłacić można kartą, przelewem elektronicznym albo w banku.
Po dokonaniu wpłaty, będziesz mógł umówić się na spotkanie z konsulem w Warszawie lub w Krakowie, w zależności od tego w jakim województwie mieszkasz.
Jak wygląda wizyta w konsulacie?
Swoje wrażenia opisuję po odwiedzeniu Warszawy, chociaż obstawiam, że w Krakowie jest podobnie. Do ambasady nie można wnieść telefonu ani żadnej innej elektroniki, na wejściu wezmą je na przechowanie. W regulaminie jest również napisane, że nie można wchodzić z torbami czy dużymi teczkami. Nie wiem czy jest tak za każdym razem, ale ja widziałem kilka osób z plecakami czy faceta z kaskiem motocyklowym. W internecie pojawiają się różne relacje, więc jeśli nie musisz, nie bierz ze sobą niczego czego nie potrzebujesz.
Przy sobie trzeba mieć wydrukowane potwierdzenie zapisu na spotkanie (choć akurat ode mnie nikt go nie chciał, ale mieć trzeba), wydrukowane potwierdzenie złożenia formularza DS-160 oraz paszport. Te dwie ostatnie rzeczy to podstawa i w każdym kolejnym okienku były potrzebne. Po przejściu kontroli na wejściu, przechodzi się dalej, gdzie stoi/siedzi na ławce kolejka, a pan przez głośnik wywołuje po kilka osób. Tam sprawdzą Twoje dokumenty, czy czegoś nie brakuje i puszczą dalej. Po zejściu po schodach miła pani kieruje do jednego z okienek, gdzie dostaniesz numerek, następnie trzeba poczekać na swoją kolej do okienka, gdzie zostaną pobrane odciski palców. Jest sporo krzesełek do siedzenia, ogólnie miła atmosfera i mimo, że było dużo ludzi, było relatywnie cicho, każdy czuł powagę chwili ;) Po zebraniu odcisków, przechodzi się do drugiej części sali i czeka na rozmowę z konsulem. Gdy przyszedłem, były otwarte tylko dwa okienka i 60 osób w kolejce przede mną. Ale na szczęście chwilę później otworzyły się jeszcze trzy i wszystko ruszyło. W oczekiwaniu na rozmowę można pooglądać sobie nagrania wideo, jaka Ameryka jest fajna, przejrzeć gazety, jest kącik do zabawy dla dzieci, woda do picia i toaleta.
Rozmowa z konsulem
Sama rozmowa z konsulem w moim wypadku trwała maksymalnie dwie minuty. Dostałem pytania:
– jaki jest mój cel wizyty?
– do kogo jadę?
– czy mam firmę i ilu pracowników?
– ile zarabiam?
– czy starałem się kiedyś o wizę?
– w jakich krajach byłem ostatnio?
– na ile czasu wyjeżdżam?
Sama rozmowa jest prowadzona w bardzo przyjaznej atmosferze, to nie jest przesłuchanie. Tak naprawdę można porównać to do wizyty na poczcie i pytania od pani o to, jaki rodzaj przesyłki wybierzemy :) Ze swojej strony radzę mówić krótko i treściwie. Gdy chciałem opowiedzieć trochę więcej o tym, że zaprosiło mnie Google, konsul wysłuchał początku i uprzejmie przeskoczył do następnego pytania. Zresztą czekając na swoją kolej widziałem, że tak się dzieje w większości przypadków. Kilka krótkich pytań, wiza przyznana i do domu. Czasem rozmowy były dłuższe, ale domyślam się, że w grę wchodziły jakieś sprawy rodzinne :) Rozmawialiśmy po polsku, ale oczywiście można też po angielsku lub nawet po rosyjsku.
W każdym razie rozmową z konsulem nie ma powodu się stresować. Ja na początku wchodziłem lekko zdezorientowany, co to będzie, czy sobie poradzę. A okazało się, że tam wszystko jest tak zorganizowane, że praktycznie prowadzą Cię za rękę od samego wejścia do wyjścia :)
Odmowa wydania wizy
Jeszcze słowo o przyczynach odmowy wydania wizy. Generalnie chodzi o to, by udowodnić silne więzi z Polską. Praca, rodzina, mieszkanie itd. Ja nie przyniosłem ze sobą żadnych dodatkowych papierów, uznałem, że konsulat sam sprawdzi, że faktycznie mam działalność gospodarczą i że jestem zameldowany w Łodzi. Właśnie nieposiadanie miejsca stałego pobytu, może stanąć na przeszkodzie w otrzymaniu wizy. Nie chcę się tutaj mądrzyć, ale co nieco da się wywnioskować z tego co piszą na swojej stronie. Czy warto mieć ze sobą potwierdzenie zatrudnienia, akt własności mieszkania, potwierdzenie posiadania firmy i inne dokumenty potwierdzające silne więzi z Polską? Myślę, że warto mieć na czarną godzinę, jeżeli nie wiąże się to z kłopotem, by je uzyskać. Ale nie warto wyciągać ich z teczki, do momentu gdy okaże się, że mogą się przydać. Mnie konsul nie pytał o żadne dokumenty, sam nie wiem do jakich danych oni mają dostęp, ale widocznie to co wpisałem we wniosku wystarczyło :)
Moja wizyta trwała łącznie półtorej godziny, a jeśli uda Ci się trafić na mniejszą liczbę osób w kolejce, to myślę, że uda się wyrobić dużo szybciej.
Odbiór paszportu z wizą
Po przyznaniu wizy pozostaje czekać na kuriera z paszportem, do którego zostanie wklejona wiza. Paszport można także odebrać osobiście. Pamiętajcie, że sama wiza nie daje nam tak naprawdę możliwości wjazdu do Stanów. Jeżeli dostaniesz wizę na 10 lat, oznacza to tylko tyle, że przez ten czas możesz tam udać, ale na lotnisku, to urzędnik określi na ile czasu pozwala nam zatrzymać się w USA i czy w ogóle pozwala. Ale tu też nie ma co pękać (ja przynajmniej jestem spokojny), bo jeżeli lecisz turystycznie i od wydania wizy nie bawiłeś się w terrorystę, to myślę, że z wjazdem do USA problemu nie będzie.
Przy okazji zapraszam do lektury mojej relacji z wyjazdu do San Francisco.
Uzyskanie wizy do USA to niełatwa droga, ale jak ma się dobre wsparcie, wszystko się uda :) ja załatwiałam formalności za pośrednictwem biura Planujemy Wakacje i udało mi się dostać wizę na wyjazd :)
Dostałam wizę w zeszłym roku. Sam proces starania się o nią wspominam bardzo dobrze. Szybko i bezproblemowo. Wszystkie formalności załatwiłam za pośrednictwem agencji Planujemy Wakacje. Zajęli się wszystkim profesjonalnie i bardzo sprawnie ;)
Cześć!
Byłem na spotkaniu z konsulem w dniu 9 listopada 2015 roku, minęło już trzy miesiące a ja dalej nie dostałem od nich paszportu. Podczas rozmowy konsul wyraźnie stwierdził, że wizę powinienem dostać i życzył mi przyjemnej podróży po czym zabrał paszport. Czy miał ktoś kiedykolwiek taką sytuacje?
Dzwoniłem do konsulatu, Pani powiedziała, że czekają niby na wiadomość od Departamentu Stanu i że może to trwać maksymalnie 6 miesięcy.
hej
bzdury. nie dostalem wizy 2 raz. skonczylem studia wyzsze ale nie mam pracy stalej. mam pieniadze na wyjazd i chcialem poleciec turystycznie na 2-3 tygodnie. bylem w wielu krajach europejskich. nigdy nic nie przeskrobalem ani nie jestem terrorysta ;) wydaje mi sie ze trafilem na wkurzonych konsuli bo wchodzilem zaraz po polaczku ktory pol h trul dupe w okienku. tez bym sie wkurzyl i nie dal wizy nikomu. takze duzo czynnikow wplywa. oczywiscie pojde kolejny raz ale wydrukuje cos co udowodni ze nie uciekam z polski na stale.. i moze jakies zdjecia z rodzina haha. co za czasy??
„skonczylem studia wyzsze ale nie mam pracy stalej”
Myślę że to zaważyło. Praca (czyli masz do czego wrócić), to jedna z ważniejszych rzeczy które konsulat sprawdza.
Konsul też człowiek, ale wątpię by takie rzeczy na nich wpływały. Inaczej już dawno rzuciliby taką robotę. Nie chcę wnikać w ich kompetencje, ale wydaje mi się, że sprawa opiera się na wklepaniu kilku odpowiedzi do komputera + pewnie ich wewnętrzny scoring. I pojawia się wynik.
To tak jak byś poszedł do banku. Pracownik robi Ci scoring i nie ma znaczenia w jakim jest humorze, ważne, żeby chętny na kredyt, dostał odpowiednią ilość punktów.
Wiza to nie tyle poniżenie, co po prostu cholerne komplikowanie życia. Jednym z moich marzeń był wyjazd do USA na objazdówkę – chciałem zobaczyć ten kraj. Ostatnie dwa lata studiów, to było ciągłe oszczędzanie i dorabianie. Koniec końców, w 2001 roku, stanąłem przed konsulem mając plan, pieniądze i niezłą znajomość angielskiego. Nie miałem rodziny w USA , nie byłem karany.
Dostałem odmowę – ot tak, bez uzasadnienia.
Skoro Ameryka nie chciała moich pieniędzy – objazdówkę zrobiłem po Europie.
Wyglądało na to że było, minęło.
Dwa lata później starałem się o pracę w amerykańskiej firmie w Polsce. Pracę już już dostałem (list intencyjny w łapie), i nagle telefon z firmy że jednak mnie nie zatrudnią. Dlaczego? Bo skoro raz dostałem odmowę promesy, to dostanę zapewne i następnym razem. A całkiem prawdopodobny był wyjazd na szkolenia do USA. Wtedy boleśnie się przekonałem że list intencyjny to jednak nie umowa :-(
Znamienne było to, że nie informowałem pracodawcy że odrzucono mój wniosek. Nie zamieściłem również tej informacji w internecie ( fb jeszcze chyba nie było). Z tego wynika, że firmy mają dostęp do takich danych.
Minęło dziesięć lat. Dostałem pracę w kolejnej firmie z USA. I po trzech miesiącach – delegację do Meksyku via USA. Co ciekawe, firma wiedziała że odmowa wizy jest częsta, i ma opracowany odpowiedni dokument. Delikwent taki a taki, jedzie służbowo tu i tu , i będzie robił to i to. W stanach będzie za niego odpowiedzialny ten i ten. Hotel ma zerezerwowany tu, i najważniejsze – nadal pracuje w Polsce i to polska siedziba firmy wypłaca mu pensję.
Z takim formularzem, rozmowa z Konsulem trwała 10 sekund. Rzucił okiem przybił akceptacje i powiedział do widzenia. O nic nie pytał. W promocji dostałem wizę AB – biznes+turystyka.
Cała ta procedura wizowa jest nie tyle poniżająca, co po prostu nieprzewidywalna. Koniec końców do stanów pojechałem kilka razy – bo musiałem. Chcenie mi wybili z głowy. Osobiscie uważam że w stosunkach międzynarodowych, powinniśmy stosować zasadę wzajemności. Nawet jeżeli dla Amerykanów byłoby to tylko symboliczne utrudnienie.
Mnie do Stanów nie ciągnie z wielu powodów wole zwiedzać euro – azję jest taniej i zapewne ciekawiej bez problemów i innych idiotyzmów
Ja chciałabym pojechać do Stanów na święta odwiedzić przyjaciela. Pobyć kilka dni w Nowym Jorku a resztę u niego bo hotele tam są drogie. On tam jest na kontrakcie ale nie ma ich obywatelstwa więc pewnie zaproszenia wysłać mi nie może. Jestem studentką na dwóch kierunkach, nie mam jeszcze pracy w Polsce ale szukam. Jestem tutaj zameldowana. Czy myślisz, że będę miała problemy z dostaniem wizy?
Ciężko jednoznacznie powiedzieć. Przy rozmowie z konsulem musisz po prostu wykazać silny związek z naszym krajem. Dwa kierunki studiów to już mocny argument i myślę, że brak pracy nie będzie tutaj przeszkodą, bo kiedy miałabyś czas na pracę :)
Dziekuje bardzo za odpowiedz! Jesli moge zapytac o jeszcze jedna rzecz – mam w teorii jakas dalsza rodzine w USA ale jade do przyjaciela. Podac jego jako osobe do ktorej jade czy lepiej powiedziec ze odwiedzam rodzine? Ktora opcja jest lepsza podczas starania sie o wize?
Tego Ci już niestety nie powiem. Ale najważniejsze żeby ta rodzina przebywała w USA legalnie.
Witam… ja napisze tak. Kazdy kraj ma prawo wprowadzic sobie wizy dla kogo mu sie podoba. Natomiast w przypadku Polski powiem ze sie nie szanujemy, Skoro oni wymagaja wiz od nas, to i my powinnismy wprowadzic wizy dla amerykanow. (bez zadnej filozofii.. po prostu prawo wzajemnosci). Amerykanie i tak by do nas przyjechali pozwiedzac, bo dla nich powiedzmy 500 PLN to nie duzo za wize. I dlatego podoba mi sie przyklad Brazyli, oni wprowadzili wizy dla Amerykanow, jak rowniez pobieraja odciski palcow na lotnisku tylko od Amerykanow (tak jak to robi sie w USA na granicy, ale od wszystkich)>
W moim przypadku sprawa wyglądała tak: Pani w okienku nie była zbyt miła (przede mną była dziewczyna, która debatowała z nią przez dobre 20 min i dostała odmowę), więc jak podeszłam do okienka to nie przywitała mnie z uśmiechem. Zadała 5 kompletnie nieistotnych pytań i dostałam odmowę. Cała akcja trwała jakieś 60 sekund.
W tym czasie Pani po prostu zmazała moją planowaną od 7 miesięcy podróż objazdową po USA. Wszystkie przygotowania na nic. W odpowiedzi na moje pytanie jaki jest powód odmowy Pani wzruszyła pogardliwie ramionami. Kiedy odchodziłam z kwitkiem od okienka mój chłopak i współtowarzysz podróży kontynuował swoja rozmowę w okienku obok. Na początku chłopak na pytanie z kim jedzie odpowiedział, że ze mną, i że właśnie mam rozmowę w drugim okienku. Kiedy odchodziłam konsul, który go przepytywał spojrzał na mnie i po 5 minutach też dał mu odmowę. Dlaczego? Bo w jego opinii miał za małe więzi z Polską (czytaj: za mało zarabia) i powinien postarać się o lepszą pracę. Tylko, że co to za uzasadnienie???
Na sam koniec powiedział mu z uśmiechem, że nie ma się w najbliższym czasie starać o wizę, bo i tak jej nie dostanie. Ta cała rozmowa to jest jakaś parodia i tak naprawdę łut szczęścia. Spodobasz się konsulowi, będzie miał dobry humor, będzie zmęczony, będzie mu gorąco??? Loteria i nic więcej! A prawda jest taka, że co do tego wszystkiego mają zarobki? Przecież możesz odkładać pieniądze na taką wycieczkę przez miesiące, lata, możesz dostać w prezencie, możesz wygrać gotówkę, cokolwiek. Tego już nikt nie sprawdza!
Jak można z góry oceniać człowieka. Uważam to za kompletny brak szacunku. Nigdy nie chcieliśmy wyjechać do Stanów na stałe i mamy naprawdę mocne więzy z krajem, a po prostu chcieliśmy zobaczyć miejsca, które są na naszej liście „must see before you die” i tyle. Ogólnie – skandal! Nie chcę przekreślać naszej podróży, ale nie chcę też stracić kolejnych prawie 900 zł (wiza+ podróż) bezsensu.
witam. Mam ciotke w usa,mieszka tam ona ponad 35 lat i ma obywatelstwo amerykanskie. Bylem u niej raz na jej zaproszenie. Pojechalem z nia do ambasady usa i z jej poreczenia otrzymalem wize. jednak po przylocie do Nowego Jorku okazalo sie ze wydzial emigracyjny i urzednicy na lotnisku to rasa panow. Nie maja do polakow szacunku. Wszystkich wzieli na osobista kontrole itp. Jakie bylo ich zdziwienie gdy wracalem do Polski 3 tygodnie przed terminem. Usa to wyjatkowe miejsce i waeto to zobaczyc, ale nie za wszelka cene. Pozdrawiam
I ciekawi mnie jedno: wyjazd do Stanow planuje osoba z kalectwem w postaci brakt konczyn gornych. Odciskow zostawić nie moze, czy to oznacza ze taka osoba nie kwalifikuje sie do zwiedzania tego raju na ziemi?
Nie siej defetyzmu. Jak najbardziej go dostanie. Zarówno w przypadku wizy czy zwykłego paszportu biometrycznego. Poczytaj przepisy. Pracownicy na przejściach granicznych na pewno też mieli z tego szkolenie. Sprawdziłem.
Kochani, zdaję sobie sprawę, że możecie mieć różne opinie na temat wiz (czy promes wizowych). Ale odpowiem Wam wspólnie w jednym komentarzu:
1) Do Ameryki jadą Ci, którym na tym zależy. Nie przekonuje mnie gadanie, że jakby nie było trzeba wyrabiać wizy, to bym pojechał. Mhm, na pewno. To tym, którzy jadą zależy by jechać, a nie musi zależeć na tym USA. Ich kraj, ich sprawa.
2) Też jestem zirytowany takimi procedurami, zwłaszcza patrząc na mapę Europy, ale pamiętajcie, że mieszkańcy krajów z ruchu bezwizowego i tak są prześwietlani na lotnisku w Stanach. Trzeba mieć przy sobie bilet powrotny i nie uniknie się rozmowy z urzędnikiem o cel podróży itd. I też można być cofniętym, jeśli coś się urzędnikowi nie spodoba. Tak więc wcale nie jest tak kolorowo.
3) Wyrabianie wizy, oddawanie odcisków palców, rozmowa z konsulem naprawdę nie jest poniżająca. Codziennie oddajecie o sobie więcej informacji w internecie (cookies) czy chociażby płacąc kartą lub podając kod pocztowy w sklepie, niż przy wyrabianiu wizy. Najbardziej denne jest bulenie 160 dolarów, bo gdyby wiza była za darmo, albo za przysłowiową stówkę, to patrzyłbym na nią jeszcze inaczej.
4) Do naprawdę wielu krajów na świecie potrzebna jest wiza i często się jej nie dostanie, póki nie kupi się jego przychylności. Już nie mówiąc o krajach, do których po prostu nie da się wjechać. Wizy to naprawdę nic niespotykanego.
Chyba nie zauwazyles ze dyskusja nie dotyczy samych wiz jako takich.
Problem polega na tym ze tak zapyzialy kraj jakim obecnie sa Stany nadal pokazuje obywatelom innych panstw ze stawia sie „ponad”.
Napisz: dla mnie nie jest ponizajaca. Natomiast jak oceniaja to inni odpowiedz otrzymales.
Porownanie do podawania kodu przy kasie jest nietrafione – podawac niczego nie musisz.
Wiza jest czyms normalnym, procedura jej uzyskania w tym przypadku nie.
W zyciu 2 razy uzyskiwalem wize, raz w Turcji niedawno i drugi raz przed wyjazdem do Niemiec wiecej lat temu, w PRL i nawet wtedy moj ojciec nie byl na przesluchaniu i nie zostawial odciskow palcow.
Jesli jestesmy czescia jakiejs wspolnoty to badzmy traktowani jak reszta tej wspolnoty.
Niektorych z pewnoscia nie ruszyloby nawet gdyby musieli zrobic sobie sesje nago dla amerykanskich urzedasow. Oczywiscie to rzecz plynna co dla kogo jest do zaakceptowania a co nie.
Nie jestem fanem Unii ale nic nie mialem przeciwko granicom i paszportom.
Od lat podrozuje do Norwegii, moglbym legitymowac sie dowodem osobistym, uzywam jednak paszportu. Na co dzien powszechnie respektowanym dowodem tozsamosci jest tu karta platnicza i bez wzgledu na sytuacje nikt nie poprosil ani nie domagal sie okazania zadnego innego potwierdzenia kim jestem.
I tez zalezalo mi zeby tam pojechac a nie Norwegom zebym tu przyjechal.
Winnymi tego stanu są chłopki-roztropki ze znanych wszystkim zaścianków Polski, którzy nadużyli zaufania Wujka Sama. Będąc kiedyś w Ciupago podziękuj im za to, co przeszedłeś.
„Winnymi tego stanu są chłopki-roztropki ze znanych wszystkim zaścianków
Polski, którzy nadużyli zaufania Wujka Sama. Będąc kiedyś w Ciupago
podziękuj im za to, co przeszedłeś.”
Wreszcie ktoś zwrócił uwagę czemu tak jest. Jakbyśmy tak faktycznie przyjeżdżali jako turyści zostawiając pieniądze, to by nie było problemu. A tak to za bardzo nasz nie chcą i nie tylko w USA.
Twój własny kraj bardziej Cię poniża.
1. Traktuje Cię jak debila, który nie potrafi zadbać o swoja przyszłość i wymusza ubezpieczenie emerytalne.
2. J.W. tylko zdrowotne
3. Jesli nie zarabiasz 6k/mc to elity uważają Cie za debila lub złodzieja
4. Na stacji benzynowej państwo rypie Cię na 50% wysokości rachunku za paliwo.
5. Jeśli chcesz cos wybudowac na swojej ziemi to musisz prosić urzednika aby łaskawie Ci na to pozwolił.
6. Jesli chcesz zostać przedsiębiorcą, to najpierw zapłać zus i opłaty zwiazane z rejestracją działalności, dopiero potem sprawdź czy cokolwiek zarobisz
Można by tak w nieskończonosć.
Tak sie obruszyłeś na usa, że nie zauważyłeś, kiedy kraj w którym żyjesz ściągnął ci gacie i wcale wazeliny na tą imprezę nie przyniósł.
Norwegia też poniża, traktuje Cię jak alkoholika, któremu nie można sprzedać w barze podwójnej szkockiej, a po 2 w nocy jedynie wody mineralnej pozwoli Ci sie na dyskotece napić.
Patrząc na to jak wyglądają ulice miast w piątek i sobotę w nocy to poniekąd się nie dziwię :)
Poniżające dla wielu może być to że nie wejdzie się do dyskoteki/klubu nie mając dokumentu tożsamości nawet jeśli bez żadnych wątpliwości wygląda się na człowieka wiekowo zaawansowanego.
I niestety ale olbrzymia większość imprezujących jest już w stanie mocno sponiewieranym daleko przed północą więc picie wody po 2giej w nocy choć minimalnie zwiększa szansę na zebranie się z asfaltu.
Poniżeniem może być też dla niektórych zapłata 15 zł za puszkę piwa w sklepie, gdy w Polsce nabycie takowej jest łagodne dla kieszeni, nawet i złotówka w promocji, których tu co do alkoholu nie ma, zero litości dla ludzkich potrzeb.
I to opisane „poniżenie” obejmuje własnych jak i cudzych, więc to trochę co innego.
Dla mnie trochę dziwne jest to że rozmowa między dwoma Polakami o poniżeniu dotyczy alkoholu. Mnie „dziwne” tutejsze zasady walki z alkoholizmem zupełnie nie przeszkadzają, ponieważ nie dotyczy mnie w najmniejszym stopniu przedmiot sprawy. Równie dobrze mogłaby być tu prohibicja.
Czyli norwegia gorsza jak stany, bo i swoich traktuje niepoważnie.
Gdzie tu widzisz niepowagę?
Żeby wyciągać wnioski trzeba w jakimś miejscu spędzić trochę więcej czasu.
Chciałbym żeby w Polsce obowiązywała norweska mentalność i zasady – wielu dziedzinach. Może nie bylibyśmy wtedy narodem na wygnaniu.
Wychodze z założenia, że jeśli coś mi się nakazuje/zakazuje w sytuacjach, gdy czynność objeta zakazem/nakazem nie ma najmniejszego wpływu na innncyh, to nie jest to dla mojego dobra. I nie ma tu co porównywać mentalności.
Dyskusja o piciu nie jest moją mocną stroną, tak jak o krzywdzie jaka spotyka tych którzy cierpią z powodu zakazów z tym związanych.
Zauważyłeś jakieś inne formy norweskiego poniżenia? Zetknąłeś się z nimi? Poza tym temat dotyczy różnego traktowania różnych narodów w danym kraju. Co ma do tego zakaz picia dla wszystkich – Polaków, Norwegów, Chińczyków – odwiedzających norweskie knajpy?
To odejdźmy od tego bzdurnego przepisu, który świadczy tylko o tym, że ustawodawca traktuje ludzi jak ostatnich kretynów, którzy nie wpadną na pomysł aby zaopatrzyć się wcześniej w alkohol.
Masz pół miliona noków (~250 000PLN) chcesz kupić samochód, idziesz do salonu, mówisz, że chcesz coś z klasy średniej wyższej o pojemności 2,5 i słyszysz… Panie, takie rzeczy to na autohandlu!
Za ćwierć miliona złotych kupisz tam najwyżej pięcioletnie 525.
Jednym słowem ktoś chce Cię konkretnie wydymać, bo niecałą godzinę lotu na południe w tej cenie kupujesz identyczne auto nowe z salonu.
Cena paliwa, kolejne podejście bez wazeliny, widać w Norwegii ropy brakuje.
I jeszcze jednak powrócę do ichniejszej nocnej prohibicji, jest ona tak skuteczna, że jeśli chciałbyś odbyć przygodny stosunek, to jedyne co musisz zrobić to się zdecydować, czy kobieta ma być bliżej 15 czy 55 lat na karku. Przyczyn upatrywałbym się i w pijaństwie kobiet i w fakcie, że populacja męska tamtejsza o 2 am nie jest już w stanie.
„[…] I jeszcze jednak powrócę do ichniejszej nocnej prohibicji, jest ona tak
skuteczna, że jeśli chciałbyś odbyć przygodny stosunek, to jedyne co
musisz zrobić to się zdecydować, czy kobieta ma być bliżej 15 czy 55 lat
na karku. Przyczyn upatrywałbym się i w pijaństwie kobiet iw fakcie, że
populacja męska tamtejsza o 2 am nie jest już w stanie.”
Jak już musisz się wyżywać na jakiś nacjach, to chyba pomyliłeś miejsca.
BTW nawet jak w tej Norwegii jest tak strasznie i mrocznie, to nikt Ciebie nie zmusza do emigracji, czy nawet urlopu w tym — jakby nie patrzeć — pięknym kraju. Ja mam zupełnie odmienne zdanie. Dzięki wyjazdom służbowym poznałem tam masę ludzi o wysokim poziomie kultury. Mam nadzieję, że będę miał kiedyś czas odwiedzić go w ramach urlopu, a nie uzgadniania projektów.
„Masz pół miliona noków(~250 000PLN) chcesz kupić samochód, idziesz do
salonu, mówisz, że chcesz coś z klasy średniej wyższej o pojemności 2,5 i
słyszysz…Panie, takie rzeczy to na autohandlu!”
Czyli Ciebie nie stać na zakup w/w samochodu w Norwegii i tyle. Jesteś nie pierwszy i nie ostatni. Ani to nie poniżające, ani nie wiem co. Widzę z wcześniejszych wypowiedzi, że nie tylko ten kraj Ciebie poniża. Wyluzuj.
Nie kminisz, norwegia to taki sam raj jak polska, tu za ten sam samochód zapłacisz 50k pln, a tam 250k pln. Krótko pisząc, tak samo szybko zarobię w norwegii na 525 jak w polsce. a jak ktoś lubi być dymany twierdząc, że „dużo” zarabia , to norwegia czeka.
„Nie kminisz, norwegia to taki sam raj jak polska, tu za ten sam samochód zapłacisz 50k pln, a tam 250k pln. Krótko pisząc, tak samo szybko zarobię w norwegii na 525 jak w polsce”
Rób to co robią Norwegowie: wyluzuj i kup w Szwecji. Im to jakoś problemu nie sprawia. Generalnie mają bardziej życiowe podejście do problemów.
No i przez przykład z samochodem tworzysz bardzo wypaczony obraz cen w Norwegii, który wynika z ich systemu podatkowego, który promuje bardziej zdrowe i ekologiczne produkty. To jakbym napisał, że Norwegowie sa głupi i „dymani”, bo u nich półlitrowa Cola kosztuje 12 zł w promocji (przy zakupie dwóch).
Jak tak dobrze znasz Norwegię, to pewnie porównałeś inne produkty, które (uwzględniwszy zarobki) są tańsze nawet porównując z Zachodem.
Jak dotąd jeden Norweg narzekał na ceny: odstraszają turystów.
BTW jak widzę kogoś, kto nie jest w stanie napisać nazwy kraju z wielkiej litery… chociażby swojego…
A i jeszcze jedno: kraj to ludzie i to oni (a nie ceny) mówią o nim samym, pod względem pijaństwa (o którym pisałeś wcześniej), to my jesteśmy dużo gorsi. Nie zapomnę tego kolesia, który skapnął się, że jesteśmy z Polski i tłumaczył nam, że jest potomkiem króla III Wazy… Od tego czasu unikam języka polskiego za granicą. Nie było sytuacji abym nie trafił na pijaczka, który w 100% zawsze był Polakiem.
ja nie zarabiam dużo, jednak pracując we dwoje stać nas na rzeczy na które w Polsce nie było nas stać. Jeśli Ty czujesz się dymany z powodu ceny 525 w Norwegii – cóż, ja mam się dobrze. Nie spotkałem się z akcją promocyjną w żadnym salonie „zniżka 50 procent dla Norwegów”.
My oboje mamy pracę, ja również mimo wielkiej lokalnej polskiej konkurencji i wykonywania zawodu nie po linii mojego wykształcenia; mam samochód, mieszkanie, sensownie wyposażone, stać mnie na przyjemne wakacje w wersji niebudżetowej, w piwnicy 6 rowerów niebudżetowych, kupionych bez żadnych wyrzeczeń (wspominam o tym, bo to blog rowerowy), moje dzieci nie muszą z niepokojem myśleć o swojej przyszłości ani ja również nie. Może dla Ciebie P i N to taki sam raj, dla mnie nie.
Nie czuję się tu dymany w żaden sposób, nie czuję się gorzej traktowany, bo jestem Polakiem. Ciekawe czy obcokrajowiec w Polsce, mówiąc tylko swoim językiem i ewentualnie po angielsku znalazłby pracę tak łatwo jak tu? Trafiłby na mur polskiego niezrozumienia.
Ale ja nie zamierzam od niczego odchodzić – mnie problem nie dotyczy. Nie słyszałem też od żadnego Norwega że któregokolwiek z nich to „boli”.
Widzę że zaprząta to bardziej uwagę Polaków w Polsce niż mieszkających w Norwegii :)
Nie bardzo rozumiem co Cię tak bardzo gniecie w norweskiej mentalności i ekonomii, napisałem że tego nie dotyczy temat. Jeśli chcąc tu przyjechać albo mieszkając tu poczułeś się w jakikolwiek sposób zdyskryminowany, bo jesteś Polakiem, to może da się to podpiąć pod temat. A jak na razie skrobiesz coś o cenach samochodów – czy Norweg dostaje go w innej cenie niż Polak? Uważam że pomyliłeś tematy, bo ten dotyczy traktowania różnych narodowości w różny sposób przez Stany.
Zapytam kolejny raz: co z kwestią dyskryminacji innych nacji przy wjeździe do Stanów ma wspólnego możliwość @@@ w sobotnią noc pijanej Norweżki?…
Panowie, fajnie, że dyskutujecie, ale proszę bez wchodzenia w dosadne porównania.
Nic, zwracam Ci po prostu uwagę na obłudę kraju o którym wypowiadasz się w samych superlatywach.
Ruch wizowy też ma pewne zalety dla nas, sprawdź jak długo na terenie us może przebywać obywatel UK a jak długo Polak z wizą w paszporcie.
To skoro nie ma nic wspólnego to o czym piszesz?
Dyskusję zacząłeś o piciu. Dotknięci prohibicją po 2 w nocy są wszyscy w miejscach publicznych, bez względu na pochodzenie. Nikt nie mówi że Polak po 0,7 jest bardziej niebezpieczny niż Norweg, dlatego Polacy mogą bawić się tylko do godzin wczesnowieczornych. Jeśli byłeś tu i ktoś Cię źle potraktował przy zakupie alkoholu bo jesteś Polakiem to masz powód do oburzenia.
Potem było o kupnie samochodu. W Norwegii nie ma promocji dla Norwegów, „zniżka za paszport”. Jakkolwiek nieludzkie są ceny samochodów tu nikt nie jest tu dyskryminowany narodowościowo.
Jeśli próbowałeś tu kupić samochód i za swoją narodowość zostałeś ukarany gorszymi warunkami masz prawo się bulwersować.
A na koniec było o współżyciu z kobietami, co jest wg Ciebie łatwiejsze dla innych nacji ze względu na słabe głowy Norwegów. To jednak jest innym łatwiej, nie dostrzegam tu dyskryminacji. Jeśli zostałeś odtrącony przez pijaną Norweżkę z powodu pochodzenia – masz powód do oburzenia.
Norwegowie mimo tego że tak trudne mają warunki zakupu alkoholu i samochodów nadal jednak mieszkają w swoim kraju i nie myślą o wyjeździe by było im łatwiej nabyć obie te rzeczy.
I nie pozostają w Norwegii ze strachu przed światem.
Mieszkają tu bo tu zwyczajnym ludziom bez talentu to biznesu łatwiej jest żyć.
I jestem pewien że 99 procent Polaków chciałaby mieć problem z zakupem alkoholu w sobotnią noc i z wysokimi cenami samochodów, gdyby w innych, ważniejszych aspektach – innych niż wymienione przez Ciebie, które poniżają Polaków w Polsce- dało się normalnie żyć.
A jeśli nie to możemy podyskutować o braku równouprawnienia względem chęci wyjazdu do Stanów.
To już najprościej jak się da:
1. Tak, czuję się dyskryminowany jako mieszkaniec Polski gdy w Norwegii dostaję menu w restauracji i nie obchodzi mnie czy obywatel Rumuni czy Szwajcarii traktowany jest tak samo.
2. Nie czuję się dyskryminowany jako Polak, gdy ktoś zanim pozwoli mi wjechać do swojego kraju upewnia się, czy nie zamierzam odebrać jego rodakom pracy. Uważam to za ich naturalne prawo.
2 jest tylko czystą formalnością a jeden już nie do przeskoczenia, chyba, że pln będzie 1:1 do euro ceteris paribus constant
„Tak, czuję się dyskryminowany jako mieszkaniec Polski gdy w Norwegii
dostaję menu w restauracji i nie obchodzi mnie czy obywatel Rumuni czy
Szwajcarii traktowany jest tak samo.”
??
Nie rozumiem, serio.To jakiś skrót myślowy?
Przepraszam jeśli oceniłem swoją miarą ale dla mnie menu w restauracji = cennik. Jeśli chodzisz do restauracji gdzie w menu nie ma cen, to przepraszam, że uraziłem.
Dziękuję za odpowiedź.
Jeszcze ani razu w żadnym kraju nie widziałem menu bez cennika (to w ogóle zgodne z prawem?). Jeśli już, to czasem mi brakuje przed wejściem do lokalu wywieszonego menu z cenami (czy w ogóle warto wchodzić, bo podejrzanie tanio i czy mnie stać — gdy przesadnie drogo).
Ale nigdy nie traktowałem tego jako dyskryminację. Z tym że ja posługuję się słownikową definicją tego znaczenia.
Mnie się nie udało w Norwegii pójść do restauracji w której nie byłoby cen.
I nadal nie rozumiem – w jaki sposób brak cen w karcie dyskryminuje Ciebie – Polaka? Jeśli nie ma cen to poszkodowany jest każdy, bez względu na narodowość. Czy w jakiś tajemniczy sposób Twoja tożsamość została rozpoznana i dlatego dostałeś taką kartę?…
Naprawdę masz ciekawe podejście do tematu przerzucając „zwyczaje” norweskie na pole narodowościowe.
Nadal nie widzę żadnego związku między Twoim zniesmaczeniem norweską rzeczywistością a dyskryminacją na tle pochodzenia.
Ja z norweskim niezadowoleniem względem mojej osoby spotkałem się dwa razy. Norweg wyraził niezadowolenie z powodu tego że będąc klientem w sklepie we własnym kraju jest zmuszony mówić po angielsku żeby zostać obsłużony, bo ja wtedy nie posługiwałem się norweskim w wystarczającym stopniu. Jednak przyznaję mu rację i rozumiem jego niezadowolenie.
Czytaj ze zrozumieniem, bo nic takiego nie napisałem, że brak cen to dyskryminacja, po chwili namysłu doszedłbyś, że brak cen w menu to to samo jak brak cennika w salonie Rolls Royce.
W dalszym ciągu patrzysz z punktu mieszkańca/pracownika w Norwegii a kwestia dyskryminacji dotyczy turystyki, no chyba, że jesteś w stanie dostać od ręki zieloną kartę, czy co tam potrzeba aby podjąć pracę w stanach.
Na Twoje utyskiwania patrze z punktu widzenia Polaka mieszkajacego w Norwegii. Najpierw bylo o problemach samochodowo-alkoholowych, teraz o restauracyjnych. Piszesz o trudnosciach turysty. Nie widze zwiazku – ceny w karcie nie pokazuja sie w cudowny sposob miejscowym. Norweg dostal inna karte, z podanymi cenami? I pisz o negatywnych doswiadczeniach Polaka w Norwegii, o dyskryminacji czyli innym – gorszym – potraktowaniu go niz Norwega w tej samej.
Sytuacji.
A dlaczego jako dyskryminację traktujesz obowiązek wizowy przy wjeździe do usa?
uzasadnienie nie zostalo juz napisane przed kilka osob? Ale dobra niech bedzie: musze zostawic odciski palcow i opowiadac o moim zyciu, o tym jak bardzo kocham Polske do ktorej na pewno wroce zeby wyjechac do raju, ktory rajem juz dawno nie jest, szczegolnie ekonomicznym.
Strach Amerykanow, ochrona ich rynku pracy przed polskimi najezdzcami poszukujacymi pracy, a na liscie „legalnych” najezdzcow sa Hiszpanie czy Grecy, ktorzy sa nawet bardziej zmotywowani by szukac szansy na przezycie.
Dla Ciebie to moze byl uzasadniona procedura selekcyjna. Pomijam juz cene weryfikacji, ostatecznie jednak czas pracy amerykanskich urzednikow moze jest faktycznie tak drogi…
W kraju o ktorym pisze w samych (podobno) superlatywach nikt nie weryfikowal mnie ani przed ani po wjezdzie. Nikt nie pytal mnie o cel przyjazdu. Dla mnie jest to drobna, ale jednak znaczaca roznica.
Przez 6 lat nie doswiadczylem tu zadnej formy dyskryminacji ani przez urzednikow, ani przez zasady i przepisy ani przez zwyklych ludzi. W wielu sytuacjach moglem, bo przychodzilem zalatwiac sprawy, ktore nie dotycza problemow turysty tylko mieszkanca. Nie slyszalem tez mrocznych opowiesci na ten temat od Polakow ktorych tu znam. A mogloby tak byc bo nie jestesmy najuczciwsza nacja na swiecie.
Nie pisze o nich w superlatywach. Nie widze ani jednego powodu by pisac o nich zle.
I chocby dlatego jak jestem traktowany tu, na podstawie doswiadczen w kontaktach z tym krajem, ktory moglby miec powod byc nieufnym a nie jest uznaje podejscie Stanow za dyskryminacje.
„A dlaczego jako dyskryminację traktujesz obowiązek wizowy przy wjeździe do usa?”
Gdzie tak napisałem? Nie wmawiaj mi rzeczy, które nie miały miejsca.
Ja na serio pojadę, jak zniosą. Nawet miałem jechać, ale jak przypomniałem sobie procedury…
Znajomy nie dostał, bo siedział. Nic, że za (naprawdę) niewinność, ale … nie napisał we wniosku (w końcu BYŁ niesłusznie uwięziony, dawno). W Polsce kara jest zacierana, w USA … nie, najwyraźniej. ;-)
Co znaczy „pozostaje czekać na kuriera z paszportem”? Trochę to niepokojąco brzmi. ;-)
Co do dostępu do informacji, to mają. Aż za duży. To nie są _oficjalnie_ potwierdzone informacje, ale sądzi się, że mają dostęp do danych urzędowych których nam nie dadzą na przysłowiowy dowód.
A im dają na żądanie.
Normalnie, przyjeżdża pan kurier i daje Ci paszport. Można też umówić się na odbiór osobisty, ale nie uśmiechało mi się nigdzie jeździć żeby go odebrać (a już zwłaszcza gdyby to było poza Łodzią).
Zaraz, ZABIERAJĄ mój paszport? OK, nie wiedziałem, że takie są procedury ale z tego, co słyszę, do Rosji jest identycznie. Widzę, że mocarstwa się nie zmieniają. ;-)
Co do „trzepania” na granicy, to niektórym grzebią np w laptopie, bo wypisuje „wywrotowe” teksty na Twitterze.
Rozbawienie i smutek w jednym…
160 dolarów za rozpatrzenie wniosku… W sytuacjach wymuszenia zawsze obowiązują złodziejskie stawki, gdybam że nawet gdyby było 250 zielonych to i tak byłoby wzięcie.
Pytanie o zarobki…
Odciski palców…
Czy wyjazd do tego „raju” jest wart poniżenia?
Jest tyle pięknych miejsc na świecie, gdzie osoby zdecydowane na przyjazd traktowane są z prawdziwą (a nie udawaną konsularno-urzędniczą) życzliwością, gdzie nie jest się już na starcie traktowanym jako potencjalne zagrożenie.
Ten raj mlekiem (skisłym) i miodem płynący, kraj wielkich możliwości…
Ech, pojechałbym. Wielki Kanion, Kolorado, Arizona, Utah….tyle kilometrów do zjeżdżenia….
Życzę udanego pobytu i niezapomnianych wrażeń.
No niestety, cały czas mówiąc słowami Sikorskiego robimy łaskę Amerykanom a oni nadal traktują nas jak trzeci świat…
Przykre że tak upokarzająca procedura jest stosowana w stosunku do tak bliskich sojuszników.
Bo nie .jesteśmy sojusznikami. Jesteśmy im potrzebni w pewnych sytuacjach
Na zasadzie wzajemności powinniśmy wprowadzić wizy dla obywateli usa – niech też nam płacą 500 zł za rozpatrywanie wniosków.
Obawiam się, że się tym zbytnio nie zmartwią. To nie my mamy problem z nielegalnymi emigrantami z USA, tylko oni z polskimi. No i nasze zostawianie u nich pieniędzy (będąc w USA) raczej ma mały wpływ na PKB w Stanach. :D
No tak. Jednak amerykańscy turyści również nie wpływają szczególnie na polskie PKB. Przeciętny Amerykanin nie zmartwiłby się wprowadzeniem wiz do „jakiejś tam Polski”. Natomiast Waszyngton bankowo zaniepokoiłby się traceniem wpływów w Europie Wschodniej. Szczególnie w czasach konfliktu z Rosją.
Nagle mogłoby się okazać, że USA nas kocha i oni dla nas wszystko :)
Dlatego zamiast rzeczywiście pomagać, skupiają się na „pomaganiu” wpływowym politykom, żeby im interesów pilnowali. Tak jest taniej. Typowe postępowanie w krajach 3 świata.
W USA byłam w zeszłym roku. Staranie się o wizę turystyczną wspominam całkiem miło. Było szybko i bezproblemowo. Tak samo było na lotniskach i przy bramkach już w samych Stanach. Fakt, wolałabym, żeby wizy zniesiono, ale poza tym cała procedura nie jest uciążliwa. Jeśli chcielibyście poczytać jak starać się o wizę krok po kroku, to tutaj znajdziecie bardzo szczegółowy opis: http://rysietropy.blogspot.com/2014/12/jak-starac-sie-o-wize-turystyczna-do.html
Ja sobie kiedyś obiecałem że dopóki w ten sposób jesteśmy traktowani i co by nie mówić poniżani dopóty moja noga tam nie postanie. Chciałbym bardzo, ale dałem słowo i zamierzam go dotrzymać. Bez łaski…
no..honor trzeba miec przede wszystkim.
Mi dali jakas wize od 2004-2014 ale nie pojechalam :) plany mialam lepsze.
Chciałabym pojechać rodzinnie do USA, z dwójką dzieci. Jak to jest w takim przypadku? Zastanawiam się z mężem, bo mamy pewne obawy, że np. któreś z naszej czwórki wizy nie dostanie. W zasadzie zastanawiam się też, co nas tam ciągnie, bo faktycznie konieczność wyrobienia wizy w taki sposób to dość poniżająca droga…
Tu jest ciut na temat wyjazdu z dziećmi: http://www.ustraveldocs.com/pl_pl/pl-svc-visachild.asp
Wydaje mi się, że jeżeli Wy dostaniecie wizy, to z dziećmi nie powinno być problemu, że jedno dostanie, a drugie nie. Ale najważniejsze to wykazać, że i tak coś Was w Polsce trzyma. Mieszkanie, praca, reszta rodziny.
Mam nadzieję, że nie będzie problemów na amerykańskim lotnisku i zamieścisz zdjęcia z pobytu.
Swoją drogą, nie dziwie się ludziom, którzy omijają szerokim łukiem USA w swoich turystycznych planach. Powodów jest kilka.
Promesa to luzik, gorzej jest, że i tak nie gwarantuje Ci to wjazdu na terytorium USA.
Mnie na granicy trzepali 30 minut mimo, że miałem rezerwacje hoteli na cały pobyt (oczywiście urzędnik zadzwonił do hotelu), rezerwację samochodu, zaproszenie i wszystkie dokumenty. Po tym jak urzędnik zadzwonił do osoby, która mnie zaprosiła to wbił pieczątkę.
Dla odmiany za drugim razem było prosto.
W sumie wizę otrzymałem też bez żadnych problemów, z tym że prosiłem o biznesową, a dostałem biznesowo-turystyczną. Najśmieszniejsze, że mam ją od chyba trzech lat i nadal jej nie wykorzystałem. Na razie za dużo miejsc zwiedzania w Polsce i w Europie. :-)
A wiza tym samym się nie przedawnia?
Wiza jest ważna zwykle przez 10 lat, bo ubiegałem się o standardową. Być może są inne, np. o krótkim terminie, które umożliwiają jeden wyjazd.
Słabe jest to tłumaczenie się przed konsulem i proszenie o wjazd, by móc wydawać u nich kasę na turystykę. Jako turyści nieprędko tam pojedziemy i równie nieuprzejmie witamy amerykańców w Polsce – znaczy ze wzajemnością.
Nawet na zaproszenie Google miałbym duże opory, mimo iż pracuję w IT. Zresztą Google ma swoje oddziały na całym świecie, także w Polsce.
To tak jakby tłumaczyć się przed wejściem do sklepu i prosić sprzedawcę aby nas łaskawie wpuścił. :)) Tym bardziej, że dookoła jest mnóstwo sklepów (krajów), gdzie przyjmują nas z pocałowaniem ręki. Oczywiście amerykanie mają powody, aby nas niechętnie wpuszczać. Natomiast my (prawdziwi turyści) mamy swoje, aby nie wybierać USA na cel podróży.
Sorry Ty to tak pozytywnie oceniasz bo promesę dostałeś. Ja oceniam to zupełnie inaczej. Byłem dwa razy. Za pierwszym mi nie przyznali bo… konsul się pomylił i wskanował mój wniosek jako wniosek mojego brata (!) i mu się nie zgadzało. I za to zapłaciłem 600zł. Konsul, który mnie obsługiwał, sprawiał wrażenie niedorozwoja umysłowego na lekach uspokajających, takie ciepłe kluchy – typowa biurwa bez emocji. Za drugim razem poszło lepiej bo inny konsul (miły i ogarnięty dla odmiany) zorientował się w pomyłce.
Wszystko tak naprawdę zależy od widzimisie konsula.
Nie ma co się oszukiwać – jest to czyste, niczym nie uzasadnione kurestwo i wyciąganie pieniędzy od ludzi przez kraj, który mieni się naszym sojusznikiem.