Czy opłaca się odstawić samochód na rzecz roweru?

Za każdym razem, gdy piszę Wam o tym, że warto jeździć na rowerze, mam wrażenie, że przecież nie muszę o tym pisać. W końcu to blog rowerowy i zaglądają tu sami rowerzyści. Ale nie jest przecież tak, że wszyscy są przekonani do poruszania się rowerem na co dzień. Ostatnio, gdy puściłem odcinek o ośmiu rowerowych mitach, gdzie jednym z nich było stwierdzenie, że nie da się dojeżdżać do pracy rowerem, bo człowiek przyjeżdża cały mokry – pojawił się głos, który się z tym mitem zgadzał. Cóż, dojeżdżanie do pracy w ten sposób nie jest idealnym rozwiązaniem dla każdego. Ale czasem warto skonfrontować swoje obawy z rzeczywistością i sprawdzić czy rzeczywiście jest tak źle, jak się nam wydaje.

Dobrą okazją aby to sprawdzić jest Europejski Tydzień Zrównoważonego Transportu, który będzie trwał od 16 do 22 września 2016. Na Facebooku i Instagramie Rowerowych Porad, a także na blogu, będę w najbliższym czasie zachęcał Was do częstszego zostawiania samochodu w garażu. Warto mnie tam obserwować, ponieważ szykuję dla Was sporo ciekawostek.

Korek na drodze rowerowej

Okej, to jak to jest z dojeżdżaniem rowerem do pracy czy szkoły? Ja już w liceum zacząłem tak od czasu do czasu dojeżdżać. To były czasy, gdy dróg rowerowych było jak na lekarstwo, a rowerzysta na ulicy budził co najmniej zdziwienie. Do szkoły miałem 10 kilometrów i do dziś pamiętam, że przyjeżdżałem zazwyczaj cały mokry od potu. Dlaczego tak się działo? Głównie dlatego, że wychodziłem na ostatnią chwilę, a potem pędziłem ile sił w nogach, żeby tylko zdążyć. Ratowało mnie trochę to, że z samego rana jest zazwyczaj chłodniej i słońce aż tak nie dawało się we znaki.

Po liceum zmieniłem trochę strategię i na uczelnię, czy do pracy po prostu jechałem wolniej. Wystarczyło wyjść kilka minut wcześniej, zmniejszyć tempo (co na początku jest trudne i nienaturalne, ale można się przestawić) i już przestałem wyglądać jak po nurkowaniu :) Zawsze miałem w plecaku świeżą koszulkę na przebranie, w łazience trochę się opłukałem i było okej.

Z tamtych czasów pamiętam fakt, że o rowerzystów się jeszcze nie dbało. Pod uczelnią nie było stojaków na rowery (już nie mówiąc o zadaszeniu), a studenci przypinali je gdzie popadnie. Gdy raz zobaczyłem wychodzącego z budynku młodego chłopaka z rowerem pod pachą, zapytałem gdzie trzyma rower. Odpowiedź była prosta – u siebie w pokoju :) To był młody doktorant, któremu można było tylko zazdrościć takiej możliwości. Dziś pod tym względem jest coraz lepiej. W całej Polsce pod szkołami, uczelniami, a także dużymi zakładami pracy, stają normalne stojaki (czasem nawet zadaszone). A fakt, że ktoś dojeżdża rowerem, nie budzi już zdziwienia czy uśmiechu politowania.

Sam często „żałuję”, że pracuję w domu i nie dojeżdżam codziennie do pracy rowerem. Oczywiście rekompensuję to sobie, robiąc przerwy w pracy, aby wyjść na rower :) Ale nadal nie mogę się zmotywować, aby wychodzić rano na chociażby pół godziny, aby rozruszać zaspany organizm. A to jest ogromna zaleta dojeżdżania rowerem – pół godziny kręcenia działa lepiej niż kawa. Człowiek się dotlenia (zwłaszcza jeżeli wybierze trasę przez park), rozbudza i poprawia krążenie. Statystyki mówią, że rowerzyści żyją o dwa lata dłużej i coś w tym musi być.

Jazda zimą rowerem
Wbrew temu co mówią niektórzy, zimą też się da!

Jazda rowerem czy komunikacją miejską to także niższe koszty. Z moich obliczeń wynika, że za pieniądze, które wydasz na poruszanie się po mieście samochodem przez rok – kupisz używany rower miejski, do tego roczny bilet na komunikację miejską i jeszcze zostanie kasa na tygodniowe wakacje. A w dodatku rowerem dojedziesz szybciej i nie będzie problemów z parkowaniem. A nawet jeżeli będą, warto powiercić dziurę w brzuchu pracodawcy, władzom uczelni czy dyrektorowi szkoły – uwierzcie mi, że warto się tym zająć, bo często wystarczy mały impuls, by coś zaczęło się zmieniać na lepsze :)

Miejski rower publiczny

W coraz większej liczbie miast pojawia się też udogodnienie, jakim jest rower miejski. Nie każdy ma pieniądze, aby kupić rower, nie wszyscy mają też warunki, aby ten rower gdzieś trzymać (blok bez windy, małe mieszkanie, współlokatorzy itd.), pojawiają się też obawy o serwisowanie roweru. Te wszystkie problemy niwelują rowery miejskie. Są tanie w wypożyczeniu, a na krótkich trasach darmowe (zazwyczaj do 20 minut jazdy). Nie musimy się martwić o to, że ktoś nam go ukradnie, czy przebije się dętka.

 

Fajna jest też możliwość połączenia środków transportu. Rowerem dojeżdżamy na stację kolejki podmiejskiej, a potem ruszamy do pracy pociągiem. Na miejscu wypożyczamy rower miejski lub wsiadamy do autobusu, i to wszystko bez ruszania samochodu :) Bez stania w korkach. No właśnie, korki… niektórzy kierowcy narzekają na rowerzystów, a przecież im więcej rowerów na ulicach, tym mniej ludzi w samochodach. I tym mniejsze korki. I mniej spalin. I mniej hałasu.

Rowery pod marketem

Oczywiście absolutnie nie skreślam samochodów. Sam mam auto i dobrze wiem, że rowerem nie wszędzie da się pojechać, a przynajmniej nie w relatywnie krótkim czasie. Na pokład roweru nie zabierzemy także kilku osób, by przewieźć je z punktu do punktu. Natomiast tam gdzie się da, wykorzystuję rower. Na zdjęciu powyżej widzicie parking pod jednym z łódzkich marketów. Już przydałoby się wysłać list do dyrekcji, wraz z załączonym zdjęciem, że przydałoby się więcej stojaków na rowery (najlepiej zadaszonych). Wtedy akurat podjechałem do kantoru i cukierni, więc zakupy spokojnie zmieściły się do małego plecaka. Nawet nie było sensu brać samochodu i jak widać, nie tylko ja tak pomyślałem :)

A Wy wykorzystujecie rower i komunikację zbiorową w codziennych dojazdach do szkoły i pracy? Wasi pracodawcy dbają o rowerzystów? Szkoła stara się zachęcać uczniów do rowerowej aktywności? Dajcie znać w komentarzach, a ja już za tydzień zabiorę Was w bardzo fajne miejsca, które udało mi się odkryć jeżdżąc rowerem :) Zajrzyjcie też na blog do Moniki, która opisała swoje doświadczenia w dojeżdżaniu do pracy rowerem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

74 komentarze

  • Polska rodzina taka np 2 + 2 jest za biedna aby jeżdzić rowerami. A to dlaczego? cena roweru, średniej klasy, który nadaje się także do jazdy w jesień i zimę + zakup akcesorii to wydatek +- 2 tys zł, czyli mamy 2000 zł x 4 = 8000 zł. W takim przypadku ta polska rodzina wybierze używanego gruchota za taką kwotę. A bo wieszkosc aut na polskich drogach do takie wraki do 10 tys zl wartosci.
    pomijam tutaj pozniejsze koszta. paliwo unezp, naprawy itd,.

    • Jeżeli ktoś rozważa zakup samochodu za 10.000 zł, to niekoniecznie będzie patrzył na cztery rowery po dwa tysiące. Prędzej na takie po tysiaku.
      Za tysiąc złotych da się znaleźć używane rowery, które pojeżdżą jeszcze przez dłuższy czas. No i druga sprawa – rower stanowi dla samochodu alternatywę. Nie zawsze i nie w każdym przypadku da się (przyjemnie) żyć bez samochodu. Choć znam i takich, którzy nie odpalali samochodu od co najmniej dwóch miesięcy. Bo po prostu nie jest im potrzebny :)

  • Właśnie jestem po rozmowie z kolegą, jak nasze miasto śmierdzi spalinami, ile samochodów jest na ulicach, korków… Rowerzystów przybywa, ale raczej tych jeżdżących hobbistycznie, nie do pracy czy na studia, więc każdy chce być wszędzie na czas i boi się spóźnienia. Myślę, że jeszcze trochę i rowery przegonią samochody, staną się codziennością w komunikacji.

  • Jakoś na dniach stuknął mi rok od chwili kiedy w zasadzie na dobre przesiadłem się z jeżdżenia samochodem (z kierujacą żoną) lub komunikacją miejską do pracy czy gdziekolwiek indziej. Po prostu któregoś dnia wyjąłem z piwnicy rower, zaprowadziłem do serwisu na przegląd generalny i dwa dni później zacząłem jeździć rowerem. Od kwietnia tego roku na rowerze do/z pracy jeździ też moja żona, a do przedszkola i szkoły jeżdżą z nami nasze dwie córki. A samochód rdzewieje na parkingu :)

  • Na pewno dojazd samochodem opłaca się średnio – jak się stoi w korku, to obojętne, czy we własnym samochodzie, czy w autobusie. Rowerem można szybko podróżować, ale właśnie, zimą wygląda to nieciekawie. Na pewno ludzie wiele dystansów mogliby pokonywać pieszo, ale wygodniej samochodem. Dlatego tak ciasno na ulicach. Ale rowery są już tak lubiane przez ludzi, że jestem aż nawet zdziwiony ich popularnością.

  • Łukaszu,
    masz gdzieś post o jeżdżeniu rowerem zimą? Taki całkiem osobny albo fragment innego.
    Bo czytam komentarze pod tym postem o tym jak Szanowni Czytelnicy dojeżdżają do pracy także w zimę i jednocześnie stoję przed kwestią jazdy do pracy w zimie.
    Do końca X jeżdżę rowerami miejskimi. Na okres zimowy rowery nie są dostępne :(
    I chyba jestem już przekonany do roweru, ale może coś jeszcze masz do zaoferowania?

    A chyba przekonany jestem, bo:
    – auta brak
    – autobusy jeżdżą rzadko, a już zwłaszcza po 21, gdy kończę pracę
    – z buta to ok. 1h, mogę biegać do domu, ale często pracuję 12h, a to za dużo dla nóg, aby jeszcze biegać
    – last, but non least – polubiłem jazdę na rowerze do pracy.

    • Hej, co nieco znajdziesz tutaj:
      https://roweroweporady.pl/jak-sie-przygotowac-do-jesieni-zimy/
      https://roweroweporady.pl/w-co-sie-ubrac-na-rower-jesien-zima/

      Ale ja ekspertem w tym temacie nie jestem. Nie dojeżdżam do pracy rowerem, bo pracuję w domu :) Tak więc, gdy za oknem widzę fatalną pogodę, po prostu nie wyciągam roweru. A gdy jeżdżę, to staram się trzymać odśnieżonych tras.

    • Moja recepta na zimę – tani rower, ubranie na cebulę, błotniki, oświetlenie i w drogę.
      Miny ludzi stojących na przystankach bezcenne :)

  • cześć,
    to mój 1 post więc witam wszystkich użytkowników.
    Rowerem do pracy ( oczywiście nie tylko ) jeżdżę od marca do późnej jesieni – pierwsze długotrwałe zimne jesienne deszcze i śnieg kończą mój sezon rowerowy). Trasa dom – praca to 13 kilometrów częściowo ulicami W-wy częściowo szutrówką. Jeżdżę w ciuchach z lycry i przebieram w pracy. Mam rower bazujący na ramie Treka serii 8 z roku 2007 który dopasowałem do warunków i stylu jazdy : korba 48 36 26, kaseta 11 – 28, opony slicki 1,5 cala, sztywny aluminiowy widelec. W planie zakup szosówki :) ale to na jazdy pozamiejskie. Trasa 13 km zabiera mi ok 25 minut wliczając w to krótkie przestoje na światłach.

  • Ja uważam że w wiekszości przypadków dojazd do pracy w mieście (u mnie to Wrocław) autem jest bezsensu, zarówno czasowym jak i finansowym. Okazjonalne przyjazdy spowodowane chęcią załatwienia czegoś po pracy zawsze kończą się na przeklinaniu korków. Choć posiadanie auta w innych celach ma wiele zalet (dalekie wyjazdy, zakupy itd.), ale też generuje spore koszty. Na moim przykładzie pierwsza praca odległość 2,5 km zakup taniego używanego holendra na dojazdy okazał się bezsensu, za dużo czasu marnowałem na wyciąganie roweru i zostawianie go w specjalnym wyznaczonym miejscu pod wejściem z drugiej strony budynku, wygodniejsze było chodzenie pieszo. Nastepna praca odległość 10 km więc chodzenie odpadało, niby są ścieżki rowerowe, ale przejazd przez samo centrum sprawił iż rower przegrał z linia tramwajową z nowym klimatyzowanym taborem dużą częstotliwością przejazdów i prawie całkowicie wydzielonym torowiskiem. Kolejna praca i strzał w dychę dla roweru, odległość 4 km w połowie miejską zielenią reszta DDRem. Autem/zbiorkomem jest odległość rośnie do 6 km, gdyż trzeba jechać dookoła