Co warto zobaczyć na Fuerteventurze

Nie znoszę zimy – to zdanie co roku towarzyszy mi, mniej więcej od grudnia do marca. Gdy jest zimno, ale sucho, jeszcze da się wytrzymać. Ale gdy piszę ten tekst, z nieba leci śnieg z deszczem, a na ulicach leży śniegowa breja. To nie są idealne warunki do jazdy na rowerze. Dlatego, jak w dwie poprzednie zimy, postanowiłem z Moniką wyrwać się na tydzień na Wyspy Kanaryjskie. Teneryfę i Gran Canarię mamy już zaliczone, nadszedł czas na Fuerteventurę. Na wstępie przyznam się szczerze – pojechaliśmy tam bez większego przygotowania. Oczywiście hotel (Elba Castillo San Jorge – polecam) i samolot mieliśmy zarezerwowany dużo wcześniej, ale niezbyt dużo czytałem o tej wyspie. Tak jak poprzednio, kupiłem przewodnik, przygotowany przez Berenikę Wilczyńską. Ale jak się okazało, zajrzałem do niego dopiero na miejscu i to tylko kilka razy. Dlaczego?

Fuerteventura bardzo różni się od Teneryfy i Gran Canarii. Oczywiście to nadal wulkaniczna wyspa, ale w przeciwieństwie do tamtych dwóch, jest dużo, dużo bardziej płaska. Wydawać by się mogło, że znajdziemy tam idealne warunki do mniej sportowej jazdy na rowerze. I faktycznie, gdy na Teneryfie ciężko było znaleźć dłuższy kawałek płaskiej drogi, tak na Fuercie nie ma z tym problemu. Górki i podjazdy też się znajdą, ale są niższe i krótsze. Jest tylko jeden, malutki problem… Nad wyspami wieje silny wiatr z Afryki. I niestety na tej wyspie, z racji tego, że gór jest mniej i są niższe – wiatr nie jest spowalniany. Nie wiem jak to wygląda w różnych miesiącach roku, ale w grudniu wiało tam konkretnie. Może nie tak, żeby zrzucić człowieka z roweru, ale… o tym jeszcze za chwilę opowiem :) W każdym razie jadąc na Fuertę, musisz liczyć się z tym, że trochę powieje. Ale w końcu nazwa tej wyspy skąd się wzięła (hiszp. fuerte – mocny, viento – wiatr).

Fuerteventura wypożyczalnia rowerów

Zanim przejdę do tego, co warto zobaczyć na Fuerteventurze, kilka słów o rowerowym dniu na tej wyspie. Rowery wypożyczyliśmy w Easy Riders w mieście Corralejo. Wypożyczalnia jest schowana w budynku (chyba) hotelu, ale wejście jest od zewnątrz, na poziomie -1. Chyba wszystkie rowery, jakie mają dostępne są marki Specialized. My wybraliśmy szosowe – Allez i Secteur. Minitest roweru, na którym jeździłem znajdziesz poniżej.

Jakie są koszty wypożyczenia? Proste górale na jeden dzień to 10 euro (im dłużej tym taniej, na tydzień to 60 euro). Natomiast rowery szosowe, którymi jeździliśmy, kosztowały 23 euro na dzień i 95 euro na tydzień. Biorąc pod uwagę, że przewóz roweru np. w Ryanairze to 570 złotych w obie strony, targanie ze sobą roweru, nie jest szczególnie opłacalne.

Fuertaventura

Infrastruktura rowerowa jest trochę bardziej rozwinięta, niż na innych wyspach. Znajdziecie tutaj trochę więcej dróg rowerowych, także poza miastami i miasteczkami. Niestety ich jakość i prowadzenie pozostawia czasami wiele do życzenia. Np. za naszym hotelem szła taka rowerówka, tylko poprowadzono ją wzdłuż ogrodzenia. Raz wychodząc z hotelu zapomniałem, że ona tam jest i prawie wpadłem komuś pod koła.

Fuerteventura

W innym miejscu, poza miastem, na drodze rowerowej pojawiały się co jakiś czas obniżenia, chyba pod wjazdy. Zresztą zobaczycie je w odcinku w którym testowałem rower. Słabo się po tym jechało rowerem szosowym. No i w jednym miejscu rowerówka się urywała, a do drogi trzeba było dojechać kawałek szutrem. Generalnie baboli w projektowaniu trochę by się tam znalazło.

Tak czy owak, kierowcy bardzo, ale to bardzo szanują rowerzystów i większość z nich przy wyprzedzaniu zachowuje odpowiedni dystans. Nawet jeżeli jedzie się szerokim poboczem, kierowcy dodatkowo się odsuwają. Być może dlatego, że wieje i rowerzystę może zdmuchnąć pod koła :)

No właśnie, wiatr. Nie wiem jak to wygląda w inne miesiące, ale nam w grudniu trafił się dość mocny wicherek. Może nie taki, żeby ściągał rower do rowu, ale wiało solidnie. Gdy wybraliśmy się na przejażdżkę, w jedną stronę jechaliśmy nadspodziewanie szybko. Pomagały w tym szosówki, ale i tak jechało się zbyt gładko. Monika pierwszy raz jechała na rowerze szosowym (co opisała u siebie na blogu) i sama była pozytywnie zaskoczona, że tak dobrze się jej jechało. Ale rozsądek podpowiadał, że z powrotem może być trudniej. No i było :) W jedną stronę lecieliśmy momentami 45 km/h, w drugą stronę bywały momenty, gdy prędkość spadała do 13 km/h. Ale naszą krótką wycieczkę do El Cotillo uważam za udaną.

Fuerteventura

A teraz w kilku podpunktach wypiszę Wam ciekawe miejsca na Fuerteventurze, które udało się nam odkryć. Na początku napiszę tylko, że w przeciwieństwie do Teneryfy i Gran Canarii, tutaj tych miejsc jest sporo mniej. Fuerta to w większości kamienista pustynia, z rzadką roślinnością i gdzieniegdzie pasącymi się kozami. Szczerze mówiąc, będąc tam tydzień, w pewnym momencie musieliśmy improwizować, bo nawet w przewodniku nie mogłem znaleźć nic godnego uwagi. Ale odrobina kreatywności się opłaciła, bo fajne miejsca udało się znaleźć :) Uwaga – wszystkie rowery, które mogą znaleźć się na zdjęciach poniżej, nie były nasze.

Jandia Natural Park

Fuerteventura Jandia Park

Drogą FV-605 dojechaliśmy na parking w La Pared i stąd ruszyliśmy wzdłuż wybrzeża. Jest tu szutrowo i skaliście, dlatego rowerem lepiej odsunąć się od samego brzegu. Pieszo da się przejść, trzeba czasem znaleźć ścieżkę, ale spokojnie da się przejść.


Plaża Jandia

Plaża Jandia Kitesurf

Po drugiej stronie wyspy, jakieś 20 kilometrów od parku Jandia, znajduje się plaża o tej samej nazwie. Ciągnie się przez wiele kilometrów, a piasek na niej jest dość mocno ubity. Przez większość czasu można spokojnie iść po niej w butach. To jedno z popularniejszych miejsc na wyspie do pływania na kajcie.

Pico de la Zarza

Pico de la Zarza

To najwyższy szczyt Fuerteventury. Ma tylko 807 metrów n.p.m. i nie jest wymagający, można śmiało wybrać się tutaj, z lubiącymi chodzić po górach dziećmi. Góra znajduje się na południu wyspy, można na nią ruszyć z miejscowości Jandia. Miejsce startu, więcej zdjęć i trochę o samej górze Pico de la Zarza, przeczytacie u Moniki na blogu.

Co warto zobaczyć na Fuerteventurze

Ja powiem jeszcze tyle, że do pewnego momentu da się dojechać na rowerze górskim. Prowadzi tam szeroka, wygodna trasa piesza, która do jazdy rowerem również się nadaje. Niestety w pewnym momencie, pod samym szczytem, robi się bardzo kamieniście i wjazd na samą górę byłby albo trudny, albo wręcz niemożliwy. Po drodze widzieliśmy rower, który ktoś zostawił i poszedł pieszo na szczyt :)

Rowerowe Porady

Fuerteventura

Po zejściu z góry, podjechaliśmy do Restaurante Cofradía w Morro Jable. To restauracja przy samym porcie. Da się tam zjeść niezłe krążki z kalmara, małe, słodkie ziemniaczki Papas Arrugadas, czy Gofio (czyli pastę z prażonej mąki).

Wydmy pod Corralejo

Corralejo

Fajnym miejscem do odwiedzenia jest plaża z wydmami na północy wyspy, przed samym Corralejo.

Większość piasku z tych wydm i tak jest wywiewana, ale miejsce jest piękne. Raz, gdy nocą jechaliśmy autem drogą, która przecina te wydmy, trzeba było mocno zwolnić, bo piasek zasypywał asfalt :)


Tak na marginesie, na Fuercie miłośnicy opuszczonych budowli znajdą sporo dla siebie. W większości będą to hotele, których budowę przerwano. Ogromne kompleksy hotelowe, które dzisiaj straszą. Widać, że wiele osób miało na tej wyspie jakieś pomysły na biznes, ale im się budżet nie spiął. Taki gargamel, jak na zdjęciu poniżej, to nie jest odosobniony widok na wyspie.

La Oliva, wiatraki i restauracja Mahoh

Wiatrak Fuerteventura

Na styku miejscowości La Oliva i Villaverde, znajdziecie wiatrak. Takich wiatraków na wyspie jest więcej i warto ich poszukać :) Wracając z wiatraka, zaciekawiła nas duża liczba samochodów na parkingu przy restauracji. Okazało się, że najlepsze restauracje nie są wcale zlokalizowane nad samym oceanem. W centrum wyspy też można znaleźć coś dobrego.

Zjedliśmy tam rewelacyjną ośmiornicę, nie całą :D Ziemniaczki arrugadas (można je dostać prawie wszędzie i zawsze warto) i na deser mus z truskawkami.

Restauracja Maho Villaverde
Świetny akcent pojawił się na koniec. Do rachunku kelner podał nam… polskie Krówki z Milanówka :) Jak nam powiedział, lokalne cukierki, które podawali były za twarde i szukali czegoś lepszego. No i znaleźli :)

Skały w Ajuy

Ajuy

To miejsce jest totalnie nastawione na turystów. Zjeżdżają się tam całymi autokarami. Ale! Zdecydowanie warto tam zajrzeć i już mówię Wam dlaczego.

Wystarczy wejść tam gdzie wszyscy turyści i w pewnym momencie wejść wyżej. Biegnie tam ścieżka wzdłuż wybrzeża, która zaprowadzi Cię na…

Kamienista plaża Ajuy

…opuszczoną plażę :) Oprócz nas, dotarło tam tylko jedno starsze małżeństwo. Poza tym cisza, spokój i wiatr. Zdecydowanie warto schodzić z wydeptanych ścieżek i przejść się gdzieś z dala od masowych atrakcji.

Latarnia Punta Jandia i opuszczony pas startowy aeroklubu

Na południowym krańcu wyspy znajdziemy latarnię oraz opuszczony pas startowy lokalnego aeroklubu. Można dotrzeć tam szutrową, ale dobrze przygotowaną drogą. Spotkaliśmy tam także kilku rowerzystów.

Sama latarnia, cóż, jakaś szczególnie godna uwagi nie jest. Świadczy o tym fakt, że żadne ze zdjęć mi tam nie wyszło, na wszystkich latarnia jest ucięta :)

Pas startowy Fuerteventura

I w sumie warto tam pojechać albo dla widoków, albo… opuszczonego pasa startowego :) Nie jest to może jakaś niesamowita atrakcja, ot 700 metrów równiejszego i pozbawionego roślinności kawałka pustyni. Ale jest to o wiele ciekawsze miejsce niż latarnia, do której ciągną dziesiątki turystów (na pasie nie było nikogo) :) Pas znajduje się kawałeczek na północ od latarni. Drogą, która tam prowadzi, można także dojechać do drugiej, malutkiej latarni. Fajne są tam widoki i też zero turystów!

Na koniec dwie przekąski (tapas), których koniecznie trzeba spróbować (oprócz ziemniaczków papas arrugadas) będąc na Wyspach Kanaryjskich.

Pimientos de padron

Baby squids

To papryczki Pimientos de Padron, podawane z grubą solą. Legenda mówi, ze co któraś papryczka jest ostra, ale mi się jeszcze nie udało na żadną trafić. Będąc na Teneryfie naszukaliśmy się takich papryczek w sklepach, żeby przywieźć je do kraju (w końcu się udało na targu warzywnym). Tutaj nie było z tym problemów, były do kupienia w marketach. Drugi przysmak, dla którego uwielbiam Kanary, to małe kalmarki (baby squids) , smażone w panierce. Są genialne i oprócz pięknych widoków, to dla nich mógłbym tam jechać choćby jutro :)

Zapraszam do lektury moich pozostałych wpisów z Wysp Kanaryjskich:

1. Teneryfa
2. Gran Canaria
3. Fuerteventura

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

19 komentarzy

  • SKoro byłes na Ajuy ( fajnie sie wymawia :P) to mogłeś wziąć autko i pojechać na Cofete, gdzie dopiero możnaodczuć magię wiatru, latającego piasku czy tajemniczych planów Nazistów. Moja relacja z zeszłorocznego pobytu na Fuertcie -> http://blog.bobiko.pl/2016/12/marcowa-fuertaventura/

    co do ścieżek rowerowych, to rzeczywiście w wielu miejscach urywała się albo stała się zapomniana przez drogowców i np. została przykryta paskiem – co z pewnością było utrudnieniem dla szosowców. Na moje szczęście wziąłem MTB 29 i mogłem śmigać i po asfaltowych (!!!) ścieżkach i po bezdrożach wzdłuż kamienistych wybrzeży nad Atlantykiem.

    Zachowanie lokalnych kierowców miałem okazję obserwowac i z roweru i z auta. Tak jak napisałem u siebie, widać szacunek i wzajemne zaufanie. Moze wynikać z wietrznych warunków na wyspie ale też stricte biznesowo – w koncu turyści rządzą portfelem a wśród nich to często zorganizowane ekipy kolarskie, przyjeżdżające w zimnych miesiącach na zgrupowanie. Za to na autostradach kierowcy popierdalają, niejednokrotnie przy 120km/h wyprzedzał mnie miejski autobus, kursujący miedzy Puerto Del Rosario a Caleta de Fuste.

    Jeśli bede dane mi znów Fuerte odwiedzic to z pewnoscią:
    – odwiedzić Ajuy i el Cotillo (dojazd rowerowo od Corallejo)
    – znów pojechać wąską drogą na Cofete (ale tym razem wziąć terenówkę 4×4 i obowiazkow sprawdzićz czy ubezpiecznie obejmuje bezdroża)

    Widzę, ze pogoda średnio dopisywała.

    • Ha, plażę na Cofete widziałem ze szczytu Pico de La Zarza :) W El Cotillo byliśmy rowerami. Cóż, fajnie tam jest, bardziej lokalnie.

      Co do pogody – na temperaturę nie mogłem narzekać, była idealna. W dzień między 20 a 23 stopnie. Akurat jak byliśmy na rowerach, to przyszło coś na kształt burzy piaskowej, w powietrzu wisiała cała masa pyłu przywianego przez wiatr, a przynajmniej tak to wyglądało.

      Gdyby tak nie wiało, to byłoby idealnie. Ale o wietrze wiedziałem przed wyjazdem.

      PS Masz błąd w tytule i w treści. Wyspa to FuertEventura.

  • Wielkie dzięki za przypomnienie zeszłorocznej wyprawy (koniec kwietnia)!!!!:) Byłe tam z narzeczoną i też przemierzyliśmy ładny kawałek wyspy na rowerach. Ale po tym szutrze to go widać 6 zdjęć wyżej!!!:) Ale jedno chciałem dodać, niech nikt nie oszczędza na rowerze w wypożyczalni!!!!! te za 10 Euro to tragedia, nie wiadomo czy się dojedzie (bynajmniej cały czas to po głowie śmiga;) Minimum na górala to 15Euro za dzień.
    Mimo to pozdrawiam i do zobaczenia na trasie!!!

  • A którą z Wysp Kanaryjskich poleciłbyś dla „średniozaawansowanych”? Wiem, że każda z tych wysp jest inna, ale która „lepsza” na pierwszą zagraniczną wycieczkę rowerową?

    • Hej, Fuerta jest najbardziej płaska, ale przez to wieje tam dość mocno i widoki są na większości wyspy dość monotonne. Gran Canaria, a Teneryfa w szczególności, są pod tym względem bardziej zróżnicowane. Co nie znaczy, że na Fuertę nie warto zajrzeć, bo zdecydowanie warto :)

      Tak czy siak, lecąc na GC i Teneryfę, musisz liczyć się z tym, że płaskich dróg nie ma tam zbyt wiele (są takie głównie wzdłuż wybrzeża). W każdym razie, żeby tam pojeździć z przyjemnością, trzeba mieć dobrą kondycję (albo wypożyczyć rower elektryczny :D

    • Byłam na Fuerteventurze i na Lanzarote. Z punktu widzenia średniozaawansowany z grupy niestety już 50, to chyba jednak Lanzarote. Relacja https://historiezrowerem.blogspot.com/2018/02/fuerteventura-rowerem.html
      Ale to również zależy w jakiej części wyspy będziesz.

  • A był ktoś w sierpniu/wrześniu? Obawiam się o temperaturę. Jazda na rowerze w spiekocie jest uciążliwa, właśnie wróciłam z Korfu i patrzyli na mnie, jak na wariata. Góry plus upał trochę uniemożliwiają realizację rowerowych wypadów. Może być gorąco, ale przynajmniej płasko. Rozważam hotel Elba na Fuerte. Mam nadzieję, że rower w tych miesiacach to nie jest głupi pomysł.

    • Tu masz średnie temperatury roczne na Fuercie: https://www.travelplanet.pl/przewodnik/hiszpania/fuerteventura/temperatury/

      Na pewno zimą jest trochę lepsza temperatura, niż latem/wczesną jesienią. Ale z drugiej strony, nie będzie tam takich upałów, jak na południu Hiszpanii czy w Egipcie.

  • Hej mam pytanie czy możesz polecić w którym regionie fuerty się zatrzymać : mamy 2 małych dzieci chcemy jeździć na rowerach z krzesełkami ale potrzebujemy tylko fajnej łatwej trasy promenady nad morzem . Znajdę coś takiego ? Dziękuję

    • Hej, z promenadami nad morzem jest ten problem, że zawsze jest tam masa ludzi. I wjeżdżaniem tam rowerem nie należy do przyjemności.

      Ale zerknij na Corralejo (tam wypożyczaliśmy rowery). Mają trochę dróg rowerowych, a dodatkowo można wybrać się gruntową (ubitą) drogą na zachód wzdłuż wybrzeża.

  • Cześć, ktoś orientuję się czym i jak przewieźć bezproblemowo rower zapakowany w karton, z lotniska do Corralejo? Taxy często piszą bike not allowed, naprawdę nie wiem co robić, a jednak rower chciałbym mieć ze sobą. Internet pomocy :)

    • Hej, znalazłem taką wyszukiwarkę transportową: https://www.shuttledirect.com/pl/

      Można tam dodać rower, tylko na zdjęciu jest zapakowany w torbę, a nie do kartonu. No i cenowo wychodzi sporo, bo ok. 600 złotych w obie strony.

      Lepszą opcją jest wypożyczenie samochodu z bagażnikiem rowerowym. Taką opcję daje np. Cicar. Mają Corsę, którą można wypożyczyć na lotniku i oddać w Corralejo. Koszt to ok. 33 euro za dzień. Czyli za dwa takie kursy wyjdzie Ci połowa tego, niż jazda busem. No i będziesz miał auto na 24 godziny, żeby sobie np. jakieś zakupy zrobić. Minus jest tylko taki, że musiałbyś rozłożyć karton, żeby go przewieźć w osobówce. Chyba, że skorzystasz z przechowalni bagażu na lotniku, ale to trzeba sprawdzić, jakie to koszty i czy przyjmują takie gabaryty.

  • Nie zaliczyliście najlepszej miejscòwy na Fuercie, jest to plaża Cofete, jedzie się szutrową, bardzo malowniczą drogą.
    Generalnie jak ktoś jest na Fuercie to jest to miejsce które obowiązkowo trzeba zaliczyć.

  • Super się czyta o odwiedzanych przez siebie terenach. Z wszystkim pozostaje się zgodzić — wieje jak z cebra i dobry kierunek na urbex :) Ścieżki rowerowe to też niekończące się pasmo niespodzianek. Lepiej omijać. Szczególnie, że ruch niewielki, a kultura rowerowa na zupełnie innym poziomie niż u nas. W tym roku kolejna wyspa, chyba padnie na Teneryfę :)