Zmiany w przepisach dla kierowców i rowerzystów

Miesiąc temu, razem w Waldkiem Florkowskim z kanału Moto Doradca przygotowaliśmy materiał, w którym pokazaliśmy najczęstsze błędy kierowców i rowerzystów. Spotkał się on z dużym zainteresowaniem z Waszej strony. Padło naprawdę wiele pytań o obowiązujące przepisy, które dotyczą rowerzystów i kierowców – postanowiliśmy zatem pociągnąć dalej ten temat. Partnerem naszego projektu jest TESCO, które bardzo aktywnie włącza się w kampanię na rzecz poprawy bezpieczeństwa.

Nowości na drogach oraz zmiany w przepisach, które pokazujemy, zaszły na przestrzeni ostatnich kilku lat. Nie każdy jeszcze je przyswoił, tak więc warto odświeżyć sobie te informacje.

Wyprzedzanie z prawej strony, stojących lub wolno poruszających się pojazdów

Wyprzedzanie rowerem z prawej strony

Rowerzysta nie musi stać w korku. Może śmiało ominąć stojące samochody, i to nie tylko z lewej, ale także z prawej strony. Przy czym trzeba oczywiście zachować zasadę ograniczonego zaufania. Kierowcy nie zawsze patrzą w lusterka i potrafią wykonać nagły manewr. Zdarzy się też, że z samochodu wysiądzie pasażer, który nie spojrzał w lusterko. Pamiętajcie również o tym, że nie można wyprzedzać na przejściu dla pieszych, a także na skrzyżowaniu. Byłoby to zresztą nierozsądne. Kierowca może nagle zachcieć skręcić w prawo (albo skręcać bez włączonego kierunkowskazu) i nieszczęście gotowe.

Kontraruch i kontrapasy dla rowerzystów

Kontrapas i kontraruch rowerowy

O udogodnieniach, które czekają na rowerzystów w wielu miastach i miasteczkach, opowiadałem więcej u siebie na YouTube. Ale zawsze warto przypomnieć, jakie możliwości dają nam przepisy. W ostatnim czasie bardzo popularne stało się dopuszczanie jazdy rowerem pod prąd, na ulicach jednokierunkowych. Na drogach o małym natężeniu ruchu i dopuszczalnej prędkości ograniczonej do 30 km/h, wystarczy przy znaku zakaz wjazdu oraz znaku informującego o tym, że droga jest jednokierunkowa – dodać tabliczkę „Nie dotyczy rowerów”. W przypadku dróg o dopuszczalnej prędkości 50 km/h, maluje się dodatkowy kontrapas, który separuje jadących pod prąd rowerzystów od pojazdów jadących w „normalnym” kierunku.

Jazda środkiem pasa przez skrzyżowanie

Jazda środkiem pasa przez skrzyżowanie

Jeżeli tylko z pasa na którym stoimy, można pojechać w kilku kierunkach – możemy przejechać nim środkiem przez skrzyżowanie. Nie chodzi tu absolutnie o blokowanie skrzyżowania i utrudnianie ruchu. Taka możliwość jest dopuszczona po to, aby rowerzysta był dobrze widoczny na drodze. Często też skrzyżowania są wąskie, z naprzeciwka jadą pojazdy, tak więc samochody stojące za nami i tak by nas nie wyprzedziły. Rzadko korzystam z tej możliwości, a robię to na skrzyżowaniach, na których wiem, że jest ciasno, a kierowcy i tak próbowaliby mnie wyprzedzić. Oczywiście po przejechaniu skrzyżowania, wracamy do prawej krawędzi jezdni.

Sierżanty rowerowe

Sierżanty rowerowe

To niepozorne znaki, wymalowane na asfalcie. Przedstawiają rower z dwiema strzałkami nad nim. Są to znaki czysto informacyjne, zwracające uwagę kierowców, że na drodze mogą pojawić się rowerzyści. I że warto zostawić im trochę miejsca z prawej strony. Warto pamiętać, że kierowcy mogą po sierżantach jeździć, nie są to znaki, które wyznaczają strefę jazdy rowerem (tak jak robią to pasy rowerowe).

Jazda rowerem w kamizelce odblaskowej i kasku

Kamizelki rowerowe i kask

Po zmroku, poza terenem zabudowanym, piesi mają obowiązek poruszania się w kamizelkach odblaskowych. Przepis ten nie dotyczy rowerzystów, którzy muszą mieć włączone oświetlenie i posiadać odblask. Ale obowiązku jazdy rowerem w kamizelce odblaskowej nie ma. Natomiast ja polecam zakładanie kamizelki, gdy jedziemy przez nieoświetlone, ciemne tereny. W nagraniu, które znajdziecie u Moto Doradcy, pokazujemy różnicę w widoczności rowerzysty, który jedzie z samymi lampkami oraz z lampkami i kamizelką. Nagraliśmy to na asfaltowej, podmiejskiej drodze, która prowadzi przez las. Było tam koszmarnie ciemno i każdy dodatkowy odblask sprawia, że rowerzystę zauważy się szybciej i z większej odległości.

Co do jazdy w kamizelkach w dzień, a także po mieście. Cóż, tutaj nie jestem specjalnym zwolennikiem. Jest to stygmatyzowanie rowerzystów i przyzwyczajanie kierowców, że nie muszą skupiać się na jeździe, bo przecież rowery widać w każdej sytuacji (a przecież nie widać). Lepiej po prostu jeździć w odzieży bardziej kolorowej niż czarna :) I mieć przez cały dzień włączone oświetlenie.

Jeżeli chodzi o kask, to jazda w nim także nie jest obowiązkowa. I w sumie nie chciałbym, aby była. Spowoduje to drastyczny spadek liczby rowerzystów na drogach. Niemniej każdemu niezdecydowanemu polecam jazdę w kasku. O tym czy warto jeździć w kasku, mówiłem więcej na YouTube.

Pasy rowerowe

Pasy rowerowe

Pasy rowerowe to już dużo poważniejsza sprawa niż sierżanty. Ciągła linia zabrania wjeżdżanie na niego kierowcom – rowerzyści mają przestrzeń tylko dla siebie. Jest to bardzo dobre rozwiązanie, które powinno moim zdaniem być wykorzystywane jak najczęściej, tam gdzie jest to możliwe. Drogi rowerowe są w porządku, ale oddzielają ruch rowerowy od samochodowego, co zwłaszcza na skrzyżowaniach tych dróg, rodzi kłopoty. Gdy rowerzysta jedzie po ulicy, kierowcy o wiele lepiej go widzą, a rower nie „wyskakuje” na przejazd rowerowy „nie wiadomo skąd”.

Jazda rowerem parami

Jazda rowerem obok siebie

Wprowadzenie tej możliwości, to tak naprawdę dostosowanie przepisów do tego, co rowerzyści i tak robili. W ustawie Prawo o Ruchu Drogowym czytamy: „Art. 33. 3a. Dopuszcza się wyjątkowo jazdę po jezdni kierującego rowerem obok innego roweru lub motoroweru, jeżeli nie utrudnia to poruszania się innym uczestnikom ruchu albo w inny sposób nie zagraża bezpieczeństwu ruchu drogowego.”

Przepis nie precyzuje dokładnie, w jakich sytuacjach można jechać obok siebie. I bardzo dobrze, wystarczy tutaj zdrowy rozsądek. Jak widzicie na zdjęciu powyżej, jedziemy z Moniką obok siebie. Ruch samochodowy jest minimalny, a obok dwa wolne pasy. W takiej sytuacji, śmiało można jechać obok siebie. Kierowcy mają dostatecznie dużo miejsca, aby nas wyprzedzić, nie ma więc powodu, aby przyklejać się do krawężnika. Natomiast gdybyśmy jechali w komunikacyjnym szczycie, gdzie samochodów jeździ dużo, a my zmuszalibyśmy samochody do hamowania – byłoby to już sprzeczne z przepisami.

Trzecia tablica rejestracyjna na bagażnik rowerowy

Trzecia tablica rejestracyjna

Od stycznia tego roku, nareszcie można zamówić trzecią tablicę rejestracyjną, którą zakłada się na bagażnik rowerowy na hak. Była to olbrzymia luka w prawie. Wiele osób po prostu odkręcało tylną tablicę i montowało na bagażniku. Niektórzy wyrabiali sobie nielegalizowaną tablicę na Allegro. W obu tych przypadkach groził mandat. Teraz za 53 złote wyrabiamy trzecią tablicę i jeździmy spokojnie.

 

Jak widzicie prawo nie stoi w miejscu i powoli, powoli dostosowuje się do realiów. Ale myślę, że nie wyczerpano jeszcze wszystkich możliwości.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

205 komentarzy

  • Witam, myślę, że wprowadzenie obowiązkowego noszenia kasków przez rowerzystów podczas jazdy po ulicy byłoby odpowiednią zmianą w przepisach. Dosyć często dochodzi do potrącenia jadących rowerzystów przez kierowców. Na przykład w sytuacji kiedy dochodzi do tzw. najechania samochodu na rowerzyste, w skutek czego rowerzysta jest zaskoczony uderzeniem i nie ma możliwości zareagowania odpowiednio na tą sytuację. Mając kask na głowie, podczas uderzenia w ziemię pęka kask, nie czaszka. Rowerzysta jadący po drodze dla rowerów mógłby być zwolniony z tego obowiązku.
    Zachodzi jeszcze kwestia, że niektórzy nie lubią kasków rowerowych. Łatwo to rozwiązać kupując kask odpowiedniego koloru, modelWitam, myślę, że wprowadzenie obowiązkowego noszenia kasków przez rowerzystów podczas jazdy po ulicy byłoby odpowiednią zmianą w przepisach. Dosyć często dochodzi do potrącenia jadących rowerzystów przez kierowców. Na przykład w sytuacji kiedy dochodzi do tzw. najechania samochodu na rowerzyste, w skutek czego rowerzysta jest zaskoczony uderzeniem i nie ma możliwości zareagowania odpowiednio na tą sytuację. Mając kask na głowie, podczas uderzenia w ziemię pęka kask, nie czaszka. Rowerzysta jadący po drodze dla rowerów mógłby być zwolniony z tego obowiązku. Zachodzi jeszcze kwestia tego, że niektórzy nie lubią nosić kasków, ale poprzez dogodny wybór modeli, kolorów można ten problem rozwiązać, jeśli nadal problem by miał miejsce to właśnie rozwiązaniem jest uświadamianie osobom, które kasku nie noszą, iż jest to ich głowa i podczas uderzenia, jak już wcześniej pisałem, to kask pęknie a nie czaszka.

    • Jeździjmy kapsułami zabezpieczonymi od wstrząsów, utonięcia itd. chcę jeździć z kaskiem to będę, nie to nie. Moje życie i nie lubię gdy ktoś mi mówi co mogę, a co nie. Mogą mnie jedynie zachęcać do noszenia kasku, ale nie zmuszać!

      • zezwólmy rowerzystom aby nic nie musieli. Niech jeżdżą pod prąd na autostradzie, przejeżdżają pod opuszczonymi szlabanami i w poprzek skrzyżowań bez względu na znaki i kolor sygnalizacji. Wtedy natura sama dokona selekcji naturalnej czym zachęci rowerzystów i wzrośnie bezpieczeństwo.

        • Jest różnica pomiędzy zmuszaniem mnie do zachowań zwiększających tylko MOJE bezpieczeństwo, a zmuszaniem do zachowań zwiększających bezpieczeństwo INNYCH.

          Jeśli chodzi o bezpieczeństwo INNYCH to jak najbardziej przepisy powinny nakazywać: oświetlenie, odblaski, stosowanie się do przepisów, itd Jeśli chodzi o bezpieczeństwo MOJE to prawo powinno co najwyżej zalecać.

          • Jasne, to zezwolmy motocylkistom na jazde bez kaskow. Takze tym na skuterach… Czasami idiotow trzeba chronic przed nimi samymi…

          • To może zabrońmy też sportów ekstremalnych np. alpinizmu i base jumpingu. W końcu to idioci którzy ryzykują swoim życiem i zdrowiem dla odrobiny adrenaliny.

            Chronić trzeba ludzi przed idiotami, a idiotów pozostawmy sobie samym.

          • ech.. odwieczna walka lewicowców (zwolenników bezpieczeństwa) a prawicowców (zwolenników wolności).

          • Nie jestem prawicowcem, wręcz przeciwnie. I jestem zwolennikiem bezpieczeństwa. Prawo powinno regulować i wymuszać zachowania zwiększające bezpieczeństwo na drodze, więc światła, hamulce, stosowanie się do przepisów, może nawet kamizelka. Pod tym względem nie mam zastrzeżeń.

            Ale kask na głowie to tylko i wyłącznie moje bezpieczeństwo, a ja nie życzę sobie, żeby urzędnik decydował za mnie co mam robić ze swoim ciałem, zdrowiem i życiem.

            A tak w ogóle to ja jeżdżę w kasku, ale jest to moja osobista decyzja.

          • „nie jestem prawicowcem” To błąd. Poza tym, że jest to jedyne poprawne rozumowanie, czy nie chcesz być zbawiony? Na Sądzie Ostatecznym zbawieni będą po prawicy Pana Boga, potępieni na lewej stronie.

          • Popieram w 100%. Sam zawsze jeżdżę w kasku, ale dlatego że chcę. I racja, że przepisy powinny chronić INNYCH uczestników drogi. A o swoje bezpieczeństwo powinienem sam dbać w takim stopniu, w jakim uznam za stosowne. W USA w niektórych stanach kaski motocykowe są obowiązkowe, w innych nie. Ja jeżdżę teraz (i jeździłbym w przyszłości) w kasku motocykolwym – motocyklem i rowerowym – rowerem niezależnie od przepisów. Ale wolałbym, żeby było to dobrowolne. To samo w przypadku pasów bezpieczeństwa w samochodzie itd…

          • W przypadku kasków motocyklowych i pasów nie mogę się zgodzić. Na motocyklu czy skuterze osiągamy o wiele większe prędkości niż na rowerze. Przy spotkaniu z przeszkodą, mamy o wiele większe szanse na doznanie obrażeń głowy. Już nie mówię o takich „drobiazgach” jak muchy czy kamyki wylatujące spod kół. Przy prędkości nawet 100 km/h oberwanie bąkiem w policzek może skończyć się utratą panowania nad kierownicą.

            Jeżeli chodzi o pasy, to mogę się zgodzić, ale tylko w przypadku gdy kierowca jedzie sam. Jeżeli ma pasażerów, to po pierwsze, przy zderzeniu czołowym, siedzący z tyłu bez trudu swoją masą mogą wyrwać fotel przed sobą. Po drugie, przy zderzeniu głowami też robi się niefajnie. Po trzecie, polecam Ci wybrać się na symulator dachowania. Bardzo szybko dochodzi się do wniosku, że te obowiązkowe pasy naprawdę nie są takie głupie i lepiej, żeby każdy miał je zapięte.

          • TWOJE bezpieczeństwo ma miejsce wówczas gdy jeździsz po SWOIM placu, wokół WŁASNEGO domu, jeśli przekroczysz bramę stajesz się częścią bezpieczeństwa INNYCH, wtedy MUSISZ przestrzegać reguł bezpieczeństwa OGÓLNEGO, jeśli nie, prędzej czy później zostaniesz WYELIMINOWANY.

          • No, nie. Na swoim podwórku też jestem częścią społeczeństwa (nie wolno mi zapalić marihuany w swoim mieszkaniu, muszę mieć pozwolenie na wycięcie drzewka, które sam posadziłem 20 lat emu itd)

          • I dlatego w regułach bezpieczeństwa OGÓLNEGO nie powinno być zapisów dotyczących bezpieczeństwa MOJEGO, a tylko bezpieczeństwa OGÓLNEGO. Kask nie zwiększa bezpieczeństwa OGÓLNEGO, a tylko MOJE.

            Dotarło czy nie? Bo zaczynam się czuć jak w Monthy Pythonie.

            To może jeszcze raz: oświetlenie, odblaski, kamizelki, sprawne hamulce itp. zwiększa bezpieczeństwo OGÓLNE. Dlatego jest i POWINNO być wymuszone przez prawo, żeby idiota rowerzysta nie stwarzał zagrożenia dla innych.

            Poza tym dla bezpieczeństwa OGÓLNEGO jeżdżenie bez kasku jest lepsze, bo są badania które stwierdzają, że rowerzysta w kasku cechuje się większą brawurą.

            A to czy rowerzysta chce zostać WYELIMINOWANY powinno być jego autonomiczną decyzją. Kask nie zmniejsza ryzyka wypadku (jeśli wierzyć badaniom to zwiększa), a zatem bezpieczeństwa OGÓLNEGO, a tylko i wyłącznie zmniejsza urazy głowy rowerzysty.

          • Czy nie może być tak, że możecie mieć różne zdania i uszanować ich wzajemnie?

            Dodam jedną ważną sprawę, o której nikt tu nie wspomina. Kask jest dla bezpieczeństwa rowerzysty ale nie tylko. Przeczytaj dwa hipotetyczne zdarzenia, które opiszę poniżej:

            1. Rowerzysta bez kasku wiezie w siodełku małoletnią osobę, dochodzi do wypadku na dziurawej, nieoświetlonej drodze, pełnoletnia osoba nie mająca kasku traci świadomość i nie może pomóc małemu pasażerowi, który jest przywiązany do roweru pasami, dochodzi do kolejnego wypadku z udziałem samochodu, który nie zauważył leżących na drodze rowerzystów. Z kaskiem są większe szanse, że obaj przeżyją. Bez kasku skazujesz tą drugą osobę potencjalnie na śmierć.

            2. Rowerzysta bez kasku zostaje uderzony przez pojazd, który nie zawinił w zdarzeniu (a nawet jeśli…) rowerzysta uderza w przednią szybę głową, ponosi śmierć. Kierowca nie odpowiada za śmierć przed sądem a co z jego sumieniem i dalszym życiem?

            Tak jak zapinanie pasów nawet gdy poruszam się samochodem sam, tak i kask jest ważny. Gdy podczas zderzenia z moim samochodem zginie ktoś bo nie miał kasku bądź zapiętych pasów w aucie to równie ważne jak dojście, czy to moja wina i czy ktoś był, jak to nazwaliście, idiotą, będzie walka z własnym sumieniem do końca życia.

            Twój kask i Twoje zapięte pasy, to też moje bezpieczeństwo.

          • Rozważ hipotetyczną sytuację:

            1) Jedziesz w kasku i uderzasz w znak. Pomimo kasku tracisz przytomność, leżysz na jezdni i powodujesz drugi wypadek. I jaki z tego wniosek?

            Usunąć znaki drogowe?

            2) Pieszy przechodzi przez jezdnię w niedozwolony sposób. Zostaje uderzony przez pojazd, który nie zawinił w zdarzeniu (a nawet jeśli…) pieszy uderza w przednią szybę głową, ponosi śmierć. Kierowca nie odpowiada za śmierć przed sądem a co z jego sumieniem i dalszym życiem?

            Kaski dla pieszych?

            3) Jedziesz w samochodzie, rozbijasz się i samochód staje w płomieniach. Płonąc wybiegasz na ulicę i powodujesz kolejny wypadek. Kierowcy rajdowi noszą stroje ognioodporne (a także kaski!). Może już czas na zwykłych kierowców? Dla mojego bezpieczeństwa

            Czas na specjalne stroje?

            Ja mogę w ten sposób wymyślić tysiąc hipotetycznych sytuacji którymi dla bezpieczeństwa innych uzasadnię noszenie plastrów na łokciach (co jeśli się potkniesz i upadniesz na ulicy i przez zbite łokcie nie zdążysz uciec przed samochodem), opasek na szyi (co jeśli się przeziębisz i zasłabniesz na ulicy i spowodujesz wypadek) i latarki na dupie.

          • W Holandii jeżdżą bez kasków, a działają tam takie same prawa fizyki. Stan techniczny rowerów w Holandii jest dużo gorszy od tych w Polsce. Wiem bo naprawiałem, widziałem, a jazda z nie sprawnymi hamulcami nie jest rzadkością.

          • Kierowcy samochodów muszą obowiązkowo zapinać pasy. Jeżeli tego nie zrobią, dostaną mandat i punkty karne. Ale rowerzyści sami mogą decydować?!!!!

          • Widać mamy silniejsze lobby :)

            A tak bardziej poważnie:
            Po pierwsze: To że jednym wcisnęli to znaczy, że mają dowalić też innym? Na zasadzie jak mi źle, to sąsiadowi ma być jeszcze gorzej? Jakie to polskie…
            Po drugie: brak pasów w samochodzie może spowodować że fruwający w samochodzie człowiek może spowodować obrażenia współpasażerów lub nawet wylecieć poza samochód i tam spowodować bajzel. Kask na głowie rowerzysty działa odwrotnie: może się oderwać i narobić szkód, a także zwiększa moją „przebijalność” (zamiast się rozkwasić na przedniej szybie samochodu, mogę się przebić i kogoś skrzywdzić swoim twardym kaskiem).

            Zatem przymuszanie rowerzysty do noszenia kasku to zwiększanie JEGO bezpieczeństwa, a zmniejszanie INNYCH. Powinno być zatem indywidualną decyzją rowerzysty.

      • Idąc tym tokiem myślenia bez sensu jest obowiązek zapinania pasów w samochodach czy wożenie dzieci w fotelikach.

        • Obowiązek pasów – jak najbardziej bez sensu, jeśli jedzie sam kierowca. Przy pasażerach niestety niezapięcie pasów może spowodować obrażenia także u innych, więc powinien być. Z resztą obowiązek i postraszenie mandatem pomaga przekonać opornych pasażerów nielubiących zapinać pasów, więc dla dbających o swoje bezpieczeństwo jest ułatwieniem. Co do fotelików też powinien być obowiązek – dlaczego niewinne dziecko ma przypłacić życiem głupotę rodzica?

        • Masz rację, to źle? Nic nikomu do mojego życia, ani mojej rodziny. Jeśli z żoną uznam, że nasze dziecko powinno być w foteliku to będzie, bo mamy świadomość (skoro próbujesz ugryźć „wrażliwego przykładu”), ale jeśli uznamy że bezpieczniej będzie nam jeździć bez pasów, to nie chciałbym aby żadna menda za przeproszeniem mówiła mi że mam coś zrobić. Mam nadzieję że to wystarczy, aby przedstawić mój punkt widzenia.

          • Zgadzam się z tobą. Może jeszcze wprowadzić obowiązek stosowania mat antypoślizgowych w wannach, bo dziecko się poślizgnie, rozbije głowę, a rodzice w imię dobra dziecka pójdą siedzieć. Oczywiście dziecko z tego powodu będzie szczęśliwe :D Równie dobrze można by zakazać jady na rowerze, bo w przypadku zderzenia z ciężarówką, rowerzysta ma małe szanse na przeżycie .

      • Nie zupełnie jest to sprawa indywidualna ,koszty leczenia takiego delikwenta ponosimy my wszyscy a potem jego utrzymania ew.jak przeżyje bo paniusia chce się lansować i fryzura się jej zniszczy.

    • Bez sensu. Wybór indywidualny. Obowiązkowe kaski, jak pokazują doświadczenia, powodują jedynie spadek liczny rowerzystów.

      • ale poprawę bezpieczeństwa. Idąc tym trybem zapinanie pasów w aucie też powinno powodować zmniejszenie liczby kierowców.

        • W momencie wypadku samochodowego czlowiek nie zapiety pasami moze np.wypaść z samochodu i uderzyć w jakiegoś przechodnia lub pasażer z tylu udezyc w kierowce więc jestem za zapinaniem pasów Sytuacja rowerzysty potczas wypadku wyglada inaczej Nie posiadając kasku zagraża tylko sobie i to on powinien decydowac czy chce kask czy nie To przecież logiczne

        • Sam jeżdżę w kasku, ale trochę się interesowałem tematem i w różnych badaniach nie ma większego związku pomiędzy obowiązkiem jazdy w kasku a liczbą wypadków rowerzystów i ich skutkami. Pojawiały się nawet odwrotne wnioski, bo osoby jeżdżące w kaskach są skłonne do podejmowania większego ryzyka podczas jazdy.

          • Tak samo jak zakup sportowego samochodu. Nikt nie kupuje samochodu sportowego aby jeździć po autostradzie 90km/h. Roweru Downhillowy kupuje się po to aby podejmować większe ryzyko.

      • Spadek tylko o tych nie rozważnych, ich nie szkoda niech z dróg znikają… każdy wie że o „makówkę” trzeba dbać.

    • Sam kask nie ma sensu, praktyka wykazała, że kask na czubku głowy pogarsza bezpieczeństwo zamiast go poprawiać. Kierowcy samochodów widząc rowerzystę w kasku nie zachowują odstępu przy wyprzedzaniu i częściej wymuszają pierwszeństwo. To kwestia psychologiczna rowerzysty w kasku nie boją się potrącić ale na takiego bez kasku uważają aby mu nie zrobić krzywdy.

      Jeśli chcesz jechać w kasku ubierz pełną zbroję – z ochraniaczem na kręgosłup, łokcie, kolana łącznie z nagolennikami. Kasku też nie można zakładać byle jakiego musi być dobry kask osłaniający całą głowę łącznie ze szczęką.
      Wtedy znowu jest bezpieczniej bo na takich rowerzystów uważają z innego powodu – ktoś w kasku fullface i zbroi kojarzy się podświadomie z szybką jazdą i niebezpieczeństwem, na takim lepiej nie wymuszać pierwszeństwa bo nie wyhamuje i poobija mi samochód, jemu niemu pewnie nic nie będzie a ja wydam majątek na naprawy.

      Poza tym jeśli już dojdzie do wypadku pełen kask chroni dużo lepiej niż taki noszony tylko na czubku głowy a ochrona klatki piersiowej i kręgosłupa jest równie ważna.

    • Z tym jest jeden problem.
      Ja na co dzień jeżdżę w kasku, ale jest jedna sytuacja, gdy go nie mam – gdy wypożyczam rower Veturilo.
      Uwielbiam poruszać się tak po centrum, czy generalnie całej Warszawie, gdy dystans jest na tyle duży, że nie chce się iść piechotą, ale na tyle mały, że jazda autobusem jest niewygodna i mało sensowna, np. ze Złotych Tarasów na Chmielną, ew. jeśli bardzo się spieszę, a właściwy autobus nie przyjedzie zbyt szybko.
      Jednakże nie noszę ze sobą kasku, byłoby to niewygodne, poza tym często decyzję o wzięciu roweru podejmuję 'tu i teraz’, a nie z wyprzedzeniem.
      Wtedy wprowadzenie obowiązkowych kasków dużo by utrudniło, w zasadzie uniemożliwiło taki sposób poruszania się, bo skąd miałbym wziąć kask, gdy wypożyczam rower że stacji?

    • 1. Jedyne jak do tej pory uczciwie przeprowadzone badania – w prawdziwym ruchu, z elektronicznym pomiarem odległości rower-samochód, powtórzone o różnych porach dnia, pokazują jednoznacznie – kask na głowie rowerzysty, powoduje że kierowcy zmniejszają dystans o 20-35%. Po prostu mniej na niego uważają. Nie zostało natomiast przeprowadzone żadne badanie, które pokazałoby coś przeciwnego. Z jednej więc strony mamy fakty, z drugie 'mnie się wydaje’.
      2. Typowy kask chroni praktycznie tylko czubek głowy, nie chroni potylicy, nie chroni szyjnego odcinka kręgosłupa. W większości przypadków, dochodzi do urazów kończyn u rowerzystów (>80%), a urazy głowy stanowią mniej niż 2% wszystkich przypadków. Z tego też powodu, obowiązkowe kaski spowodowałyby spadek liczby urazów mniejszy, niż obowiązek jazdy w jednym nakolanniku. Zresztą – co mi po całej czaszce jak kręgosłup w kawałkach?
      3. Jak pokazał przykład Australii – obowiązkowe kaski, powodują że ludzie przesiadają się do samochodów.

      • Jak przytaczałem takie same argumenty, jako jedna z pierwszych osób na tym blogu, to mnie wyśmiano od trolli. Dobrze wiedzieć że jest postęp w świadomości bezpieczeństwa.

    • Jezeli rodzic każe dziecku nosić kask, to niech też go nosi i nie uczy „co wolno wojewodzie…”

    • Kas nie chroni przed złamaniem kręgów, kask pęknie.
      Kierowcy w chwili kolizji z innym pojazdem/przeszkodą najczęściej doznają urazu głowy mimo posiadania poduszek powietrza.

  • Witam, dla mnie obowiązek noszenia kamizelki poza terenem zabudowanym powinien dotyczyć również rowerzystów. Pozwoli to na zwiększenie bezpieczeństwa dla każdej ze stron. Rower nie pojawi się nagle bo będzie lepiej widoczny, a co za tym idzie kierowca nie bedzie musiał się przeciskać w ostatnim momencie, zaplanuje manewr i nie zdenerwuje rowerzysty ;)

    • Już jest przepis zmuszający rowerzystę do zwiększenia swojej widoczności: obowiązek posiadania oświetlenia aktywnego i odblaski na rowerze.

    • To już pachnie Monty Pythonem. Najlepiej, żeby każdy rower miał pomarańczowego, obracającego się „koguta” na wysięgniku, a w samochodach będziemy wozić koło ratunkowe. Ostatnio zmniejszenie liczby fotoradarów zmniejszyło liczbe wypadków. Bo kierowcy jeżdżą jak jeździli, tylko zamiast skupiac się na wyszukiwaniu wzorkiem fotoradarów i gwałtownie hamować patrzą na innych uczestników ruchu.
      NIe wylewajmy dziecka z kąpielą nadmiarem regulacji prawnych – to nie prowadzi do niczego dobrego.

  • Witam. W moim odczuciu aby poprawiło się bezpieczeństwo na drodze
    związane z ruchem pojazdów mechanicznych jak i rowerów należałoby przede
    wszystkim zwiększyć nacisk na naukę przepisów ruchu drogowego oraz
    „przywilejów” dotyczących rowerzystów dla kandydatów do zdania na
    egzamin na prawo jazdy. Dla wszystkich kierujących pojazdami
    mechanicznymi możliwość odbycia bezpłatnego kursu w WORD, który
    zapoznałby ich z nowymi przepisami ruchu drogowego dotyczącymi praw
    rowerzystów. Tak samo dla rowerzystów, którzy nie mają prawa jazdy
    darmowy kurs umożliwiający późniejsze płynne i bezpieczne poruszanie się
    w ruchu ulicznym. Jeśli chodzi o poprawę relacji to sugerowałbym
    obowiązkowe ubezpieczenie OC dla rowerzystów poruszających się po
    drogach publicznych na zasadach podobnych do polis pojazdów
    mechanicznych. Większe egzekwowanie popełnionych wykroczeń (co często
    denerwuje kierowców), a także przepis o kamizelce odblaskowej poza terem
    zabudowanym po zmroku. I jeszcze warto by było pomyśleć nad lepszym
    oznakowaniem dróg oraz analizą ruchu w miastach, aby poprzez znaki
    pionowe (objazdy) oraz ścieżki rowerowe umożliwić rowerzystom ominięcie
    najbardziej zatłoczonych i niesprzyjających rowerzystom odcinków ulic.

    • Obowiązkowe OC się nie sprawdziło. Przykład Szwajcarii. Lepszy jest fundusz, ubezpieczający wszystkich w takich przypadkach (model duński) lub naprawie szkód z OC kierowcy (model holenderski).

    • dobrze mówisz, ale „nacisk”, a nie przymus nauki.
      No i jasne że jak najbardziej darmowy i bez egzaminów. Ewentualnie jakąś opłatę (nie wiem – 10zł) za wydanie dokumentu potwierdzającego odbycie kursu.
      z OC, to chyba troche za daleko zaszedłeś. Sam pomysł jako taki nie jest zły. Wyobraź sobie jednak dziadka pomykającego co tydzień na składaczku do kościoła. Wyobrażasz sobie, że on też by musiał mieć OC? I już widzę, jak pędzi je wykupować. Przepis byłby martwy jeszcze zanim by powstał. Poza tym wymusiłoby to (jeśli na podobnych zasadach co OC samochodowe) rejestrację rowerów. Kolejne opłaty, kolejne rzeczy do załatwienia. Bardziej ubezpieczenie człowieka, a nie roweru miałoby sens. Poza tym pomyśl o zakupie/sprzedaży roweru…. od razu doszłoby przerejestrowanie pojazdu. To by nie przeszło.

      • Według mnie optymalny system ubezpieczania obowiązywał w Niemczech w przypadku mopedów – do 2005 roku nikt tego nie rejestrował bo i po co. Natomiast każdy mopedzista musiał wykupić OC na okres, w którym będzie jeździł. Ubezpieczyciel zamiast papierowej polisy wydawał tabliczkę z 3 cyframi i 3 literami, mocowało się ją na mopedzie. Dodatkowo tabliczki miały trzy kolory, w zależności od roku wydania – czarny, zielony lub niebieski. Dlatego od razu było widać jak ktoś miał nieważne ubezpieczenie. Według mnie ten model dalej powinien obowiązywać, w szczególności w odniesieniu do mopedów, skuterów i rowerów elektrycznych. W przypadku zwykłych rowerów – tylko jak ktoś się porusza po drogach krajowych (wtedy odpada temat dziadka jeżdżącego żwirówką na ryby tudzież rodzinki robiącej wyprawy z dziećmi do lasu).

  • No cóż-pomysł obowiązkowej jazdy w kasku po drogach publicznych już jest. A uważam, że jednak na drogach publicznych było by dobrze,
    I tak moja uwaga co do możliwości jazdy obok siebie-niestety nie wszyscy rowerzyści go rozumieją kiedy to jest dozwolone. Kiedyś akurat nie rowerem a samochodem-kręta droga w górach(wprawdzie świętokrzyskich)las, spory ruch a dwie panie obok siebie na rowerach-a za nimi korek…..

      • A to nie doczytałem. :( A ja przeciwnie-głowa każdego jest równie ważna. I uważam, że przynajmniej na drodze kask powinien być obowiązkowy. Spotkałem się ze zdaniem(u kobiet)że pod kaskiem im się fryzura psuje-to to rewia mody czy czy co?Ja w tej chwili tak przywykłem do kasku, że jak jadę do sklepu kilkaset metrów to bez kasku nie pojadę bo mi coś dziwnie w głowę.

        • Drogi Pawle C,
          Cieszę się, że tak martwisz się o zwiększenie bezpieczeństwa w czasie jazdy na rowerze. Jeżeli uważasz, że dzięki kaskowi zwiększysz swoje bezpieczeństwo – noś go.
          Mam jednak taką prośbę: pozostaw to w indywidualnych decyzjach rowerzystów, a nie lobbuj za obowiązkiem prawnym. Większość bowiem rowerzystów w miastach, do których to rowerzystów i ja się zaliczam, wcale nie jest przekonana o tym, że w kask w zauważalny sposób zwiększy ich bezpieczeństwo. Ba, są nawet tacy, jak również ja, którzy zgłębili temat głębiej, dotarli do badań i przekonali się, choćby na podstawie doświadczeń innych krajów, że obowiązek jazdy w kasku w żaden sposób nie przyczynia się w sposób istotny statystycznie, na bezpieczeństwo. A jedyny zauważalny efekt wprowadzenia obowiązkowych to gwałtowny spadek liczby rowerzystów.
          Powiedziawszy to, życzę Ci bezpiecznej jazdy na rowerze.

          • Coś mi to przypomina przepis o zapinaniu pasów bezpieczeństwa w samochodzie….
            Ale wracając do kasku: jakieś 3 lata temu będąc na izbie przyjęć w szpitalu spotkałem faceta który się przewrócił na rowerze. Nieźle zdarł skórę na twarzy. I cieszył się, że jechał w kasku.. Bał się.że jakby go nie miał to raczej szpital nie byłby już potrzebny. Wiadomo-jest to jego własne odczucie ale na pewno coś w tym jest.
            A co do statystyk-akurat moja żona zajmuje się statystyką. I wiem jedno-zawsze można zrobić ją tak, że wyjdzie tak jak chcemy-wszystko zależy od kryteriów. Ja mam nadzieję, że kask mi nigdy się nie przyda ale już myślę nad nowym :)
            Pozdrawiam.

          • Ale ten człowiek jechał w kasku, prawda? Choć nie musiał? I o to właśnie chodzi. Edukujmy, ale nie zmuszajmy. Ja też nawet na krótkie dystanse wkładam kask, ale nie chciałbym, żebymto wymuszały przepisy. To troche jak z aborcją – niekaralność za jakiś czyn nie oznacza zmuszania ani nawet jakiejkolwiek zachęty do jego popełnienia. Oznacza tylko wobodę wyboru.

  • Na pewno obowiązek kasku dla rowerzysty oraz kamizelki odblaskowej po zmroku – kask jest całkiem oczywisty w przypadku dowolnej nawet mini-mini stłuczki czy „przepchnięcia” na krawężnik, kamizelka dla dobrej widoczności. Dobrze wiemy, że lampka nie daje widoczności np. z boku (jeśli jest dość słaba), a kamizelka umożliwia nie tylko lepsze zobaczenia z bardzo daleka, ale także z boku, a taka najzwyklejsza kosztuje kilka złotych (oczywiście dobrze by było, gdyby kurtkę odblaskową prawo interpretowało jako kamizelkę).

    Brakuje mi też – mimo wszystko – obowiązkowej karty rowerowej (dla ludzi urodzonych po np. 2000 roku), ponieważ emerytów i tak nie nauczymy/zmusimy do karty rowerowej, natomiast aby doedukować młodych ludzi, co jest bardzo proste (obowiązkowa karta rowerowa w 3 kl. SP + zrobić w każdym mieście kurs dla całej reszty), jak i obowiązek wożenia ze sobą karty rowerowej. Sama kurs powinien być dłuższy i trudniejszy niż ten, który ja zdawałem X lat temu. Najlepiej, aby karta miała formę prawa jazdy, a nie dziwnego świstka, ważnego do 18r.z. (który potem jest niepotrzebny). Przydałoby się zaostrzenie przepisów w sprawie wymijania/wyprzedzania rowerzystów, tak aby nikt nie robił tego na tzw. gazetę, ale również „zmobilizowanie” rowerzystów do żwawej i prostej jazdy (tzn. jeśli rowerzysta jedzie wzdłuż krawężnika i nagle odbija na środek jezdni to potrącenie powinno być z jego winy, a nie kierowcy). Warto byłoby także wprowadzić pewne zmiany w OC (kwestia mniej prawna), np. OC obowiązujące na auto obowiązuje też na rower do kwoty 3000 zł (tak, aby ludzie z maluchem i rowerem za kilkanaście tysięcy złotych nie mieli tego w jednej cenie), a być może nawet i sam obowiazek OC – przypisane do karty rowerowej, która przecież będzie obowiązkowa. Brakuje mi też niejakiej kontroli rowerzystów, tak jak czasem kontroluje się kierowców, tak aby wstawiać mandaty za brak sprawnych hamulców.

    Sam przepis dot. sprawności roweru, jeśli chcemy się nim poruszać (tzn. mandat jeśli jedziemy przerdzewiałym nawet-nie-wigry3 po ulicy bez sprawnych hamulców) też by się przydał. Moim zdaniem mimo wszystko powinien być bezwzględny zakaz jazdy rowerem obok siebie, to jest nieco inne blokowanie niż rowerzysta jadący środkiem pasa (drugi rowerzysta jest wtedy bardzo blisko lewej strony). Przydałoby się jeszcze reklamowanie wśród rowerzystów lusterek i bezwzględnego obowiązku sygnalizowania skrętu wychyleniem ręki – to NIE jest trudne przy odrobinie umiejętności. Ogólnie rzecz biorąc brakuje prztyczków dla kierowców, którzy olewają rowerzystów („na gazetę” czy trąbiacych na rowerzystów jadących SPRAWNIE środkiem pasa), jak i dla rowerzystów, którzy nierzadko też pzrynoszą spore zagrożenie.

    • Karta dla wszystkich którzy nie mają innego dokumentu potwierdzającego znajomość przepisów (prawo jazdy)… jak „babcia” nie chce zdać egzaminu to niech porusza się na nogach… albo płaci mandaty…. poruszając się po drogach publicznych trzeba znać przepisy, kierowca swoje umiejętności i znajomość przepisów musiał potwierdzić.

      • To żaden argument 80%obecnych kierowców podchodzoc teraz do egzaminu poprostu by go nie zdała i jest to udowodnione

        • Oj tak zgadzam się ale… pewnie i ze 100% maturzystów nie zdało by matury podchodząc do niej teraz. Co nie zmienia faktu że kiedyś musieli posiadać wiedzę pozwalającą na zdanie egzaminu. I chociaż wiedza wyparowała, to podstawy ortografii, kto to był Mickiewicz itp raczej większość maturzystów wie.
          A taki „Zenek spod sklepu” bądź pani „zmocherowana” nigdy nie mieli podstawowej wiedzy na temat poruszania się w ruchu drogowym. A to że jeszcze nie zginęli na drodze to raczej tylko szczęście.

          Pozdrawiam

          • Prawdę mówiąc, przy nauce karty rowerowej moim zdaniem ważniejsza byłaby umiejętność jazdy na rowerze, niż znajomość przepisów. Jestem rok przed rozpoczęciem prawa jazdy, kartę rowerową mam… 8 lat o ile dobrze liczę i mimo że nie znam paragrafów na pamięć umiem poruszać się drogą – wiem kiedy ustąpić pierwszeństwa itd. Ale u mnie sama praktyka wyglądała tak, że mieliśmy zrobić łuk długości około 15 m z czego 10 m trzymać w ręce kubek z wodą i nie wylać go całego – a nie było żadnych przeszkód ani nic takiego. Kierowcy znają przepisy, ale nie umieją jeździć na rowerze – tak samo za absurdalny uważam przepis, który kierowcom pozwala jeździć motocyklami – chodzi o zachowanie przy konkretnym pojeździe, a nie znaki drogowe. Czyli nauczyć rowerzystów sygnalizować skręty, jeździć z jedną rękę (do skrętów + to bardzo często się przydaje), ogólna nauka równowagi (typu jazda bez rąk na kierownicy, jakiś drobny balans przy stójce) jak i nauczyć ich samej teorii rowerów – jak nie krzyżować łańcucha, PODSTAWOWE umiejętności serwisowania roweru (regulacja hamulców v-brake) czy jak prawidłowo ustawić siodełko. Rowerzyści, którzy znają przepisy, często nie znają „roweru” i tutaj moim zdaniem leży problem

    • Jak juz pisałem rowerzysta bez kasku zagraża tylko sobie Kierowca auta bez zapietych pasów zagraża tez i innym wiadomo dlaczego Tak wiec pytam się dlaczego rowerzysta ma miec obowiązek noszenia kasku?On sam powinien decydować czy chce w razie czego rozbic głowę czy nie to przecież logiczne

      • czysto hipotetycznie: powodujesz kolizje z rowerzysta. Z Twojej winy:
        a) rowerzysta uderza glowa w kraweznik i ginie; nie mial kasku, uderzyl tak nieszczesliwie, ze czaszka rozpekla sie;
        b) ta sama sytuacja, rowerzysta ma kask, ktory ratuje czaszke; rowerzysta, choc potluczony, zyje.
        A teraz przeanalizuj sobie jakie konsekwencje ponosisz Ty, jako sprawca, tak w pierwszym jak i w drugim przypadku.
        Oczywiscie nie chciales zabic czlowieka, to przeciez tylko wypadek, dzialanie niezamierzone. Jednak jak to sie odbije na twoim dalszym zyciu, zyciu Twojej rdziny…

        • Idąc tym tropem należałoby raczej zakazać poruszania się samochodami bo podany przykład to przykład będący szczególny przypadkiem ogólnej zasady „prowadząc auto możesz kogoś zabić co może źle odbić się na życiu twoim i twojej rodziny”.

        • Na tej samej zsadzie zginąć moze potrącony pieszy. Czy zatem piesi też powinni nosić obowiązkowe kaski?

        • Oczywiście zgadzam sie z tym i jak najbardziej byla by to kiepska sutuacja jednak jestem zdania ze nie mozna na siłę dogadzac ludziom Powiedzmy nie chcem jeździć z kaskiem zdaża sie sytuacja o której napisales OK jest trauma i ogólnie kiepska sytuacja ale to moj wybor moja trauma Wszyscy mamy rozumy i wiemy z czym wiaze sie taki wybór Nie ulega watpieniu ze jazda z kaskiem jest bezpieczniejsza jednak uważam ze nikt nie ma prawa nakazać mi go używać do puki bez niego komuś nie zagrażam ale to temat rzeka bo przecież na dobra sprawę z roweru można wypaść i wpaść na kogoś więc zróbmy pasy bezpieczeństwa w rowerze POZDRAWIAM

          • Strasznie pogmatwany ten Twój sposób rozumowania. Stosując go zlikwidujmy każdy obowiązek instalowania czegoś, montowania czegoś, co poprawia nasze bezpieczeństwo. Wszak każdy ma swój rozum. Zlikwidujmy na ten przykład barierki na schodach, bo przecież każdy wie, że jak podejdzie za blisko to spadnie…

            Głupie jest dla mnie to, że kontestujemy coś co, jak sam piszesz, poprawia bezpieczeństwo. Zwróć uwagę, że autor tego bloga też rekomenduje jazdę w kasku. Wszyscy zawodnicy jeżdżą w kasku.
            Pasy bezpieczeństwa w samochodach wzięły się ze sportów motorowych. I nie instalowano ich by uchronić osoby trzecie, lecz, by zapewnić bezpieczeństwo kierowcy i pilotowi. Dzisiaj są obowiązkowe i ja się z tym zgadzam. Tak samo uważam, że obowiązkowe powinny być kaski rowerowe. A już z pewnością dla dzieci.
            I wszystko w temacie z mojej strony.

          • Nie bardzo rozumiem co jest pogmatwanego w moim myśleniu Sprawa jest prosta Kierowca auta ma obowiazek zapinania pasów bo w momencie wypadku wypada robi krzywde osobie trzeciej Jak ja jadąc rowerem bez kasku zagrażam komuś? nijak nie ma takiej mozliwosci wiec dla mnie taki przykaz jest zagmatwany i nie logiczny Sam jezdzie w kasku bo wiem po długoletniej przygodzie z rowerami ze sie przydaje ale plusy posiadania kasku a obowiązek jego posiadania to zupełnie inne sprawy więc jakim prawem ktoś ma mi go nakazac wozić na glowie?niby dlatego jak to ktoś napisał żeby pomóc tym „idiotom którzy jeżdżą bez kasku”?Więc pytam gdzie tu logika? Tylko patrzeć jak nam kule na łańcuchu do nogi przyczepia ażeby sie za szybko nie poruszać bo moze mi sie cos stanie?A tak poważnie Nie zagrażam nikomu jadąc bez kasku nik nie ma prawa mnie zmuszać do jego używania idiota czy nie sam zadecyduje o SWOIM bezpieczeństwie POZDRAWIAM

          • Skoro tak bezpośrednio nawiązujesz do sportów motorowych i rozwiązań stamtąd pochodzących, to napisz mi czy prowadzisz samochód w kasku ? Nie kojarzę aktualnie zbyt wielu sportów samochodowych, w których zawodnicy nie używają kasków. Może zamiast uparcie na siłę wciskać rowerzystom kaski, wystąp z projektem obywatelskim w sprawie nakazania tegoż samego wszystkim kierowcom samochodów w Polsce ? Wszak tak jest bezpieczniej.

        • Czyli że co ? – sugerujesz przymuszanie tysięcy rowerzystów do jazdy w
          kaskach tylko i wyłącznie z powodu niekompetencji w prowadzeniu
          pojazdów ? Według ciebie kask u rowerzysty ma zabezpieczać biednych kierowców przed
          wstrząsem psychicznym, w przypadku kiedy z powodu marnych
          umiejętności lub, co gorsza ignorancji, doprowadzą do potrącenia rowerzysty ?
          Proszę cię…
          Najpotężniejsze narzędzia zmian to edukacja i idąca za nią dobra wola.

        • Na tej samej zasadzie wprowadźmy obowiązek zakładania kasków przez kierowców samochodów, najczęściej w kolizji urazom ulega głowa i szyja.

    • Brak hamulców i świateł już dziś można tępić, są do tego przepisy. Tu raczej gliny trzeba wziąć za wsiarz żeby tego przestrzegali i sprawdzali (nie tylko w odniesieniu do ostrokołowców ale i wiejskich mistrzów, jeżdzących z totalnie zdartymi klockami na pokrzywionych obręczach).
      Natomiast pordzewiała rama nijak nie jest powodem do zabronienia jazdy. Jedyne co jest wybitnie zagrożone w ten sposób to spodnie jadącego. Rower to nie auto, w którym warstwa korozji wokół mocowania wahacza powoduje natychmiastową konieczność wyspawania całego tego elementu. Rury ramy rowerowej są na tyle grube że nie widziałem jeszcze ramy pękniętej z powodu rdzy – raczej przyczyną są wypadki, agresywna jazda słabszym rowerem (np. wpadanie na wysokie krawężniki czymś w rodzaju Wigry) lub tandetne spawy.

      • Widziałem sam na „wsi” (obecnie dzielnicy dużego miasta) kilku moich sąsiadów, którym właśnie przerdzewiała rama składaka po prostu złamała się w pół. I oczywiście, hamulce i światła można tępić, nikt tego nie robi i czas zacząć. Ale nikt nie sprawdza tego co wspomniałeś – pokrzywionych obręczy, klocków hamulcowych, czy ktoś ma wszystkie szprychy czy dowolne usterki, które mi teraz nie przychodzą na myśl

  • Zezwoliłbym przepisami prawa na sygnalizowanie zamiaru skrętu za pomocą rowerowych kierunkowskazów jeżeli rower je posiada. Czasem jeżdżę po tak dziurawych drogach, że strach odrywać ręce od kierownicy podczas wykonywania manewru skrętu. Motocykliści mają ten komfort, rowerzyści nie.

  • Określenie w przepisach minimalnej ”dość” wielkiej odległości samochodu od wyprzedzanego roweru. Często kierowcy aut robią to na tyle blisko aż niebezpiecznie. Można pójść dalej i np. przy określonej szerokości drogi ten manewr zakazać.

    • taaaa….. jasne…. można pójść dalej i wstrzymywać ruch na drodze, jeśli pojawi się na niej „jaśniepan” rowerzysta.
      A tak na poważnie, już kiedyś były konkretne i proste przepisy dotyczące poruszania się rowerzystów po drogach, ale było to za „parszywej komuny” i mało kto o nich pamięta.
      Tak z grubsza, aby móc jeździć po drodze rowerem trzeba było mieć:
      – kartę rowerową (o ile nie było innych uprawnień) na która składał się egzamin ogólnej/podstawowej znajomości przepisów ruchu i egzamin praktyczny z jazdy rowerem po tzw. „miasteczku rowerowym”.
      – odpowiedni wiek ( wtedy prawo jazdy można było mieć już w wieku 16 lat za zgodą rodziców).
      – oświetlenie przód/tył (dynamo, bo innego nie było) + odblask czerwony z tyłu..
      – ogólnie pojęty dobry stan techniczny roweru.
      Dzisiaj dorzuciłbym do tego obowiązkową kamizelkę odblaskową.
      Jako zalecenie kask i ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej choć uważam iż tzw.OC powinno się mieć, chociażby dla ochrony finansowej własnego tyłka.

  • Dla mnie istotne byłoby wprowadzenie możliwości jazdy po chodniku nieobostrzonej warunkami jak w chwili obecnej, a dokładniej zlikwidowałabym warunki 50km/h i szerokości chodnika minimum 2m. Często jest tak, że DDR kończy się niespodziewanie i zaczyna kilkaset metrów dalej. Odcinek pomiędzy nie jest oznaczony jako droga dla pieszych i rowerów, więc mam dwie możliwości: zejść z roweru i go prowadzić lub wjechać na ulicę. Jeśli ulica jest w miarę spokojna i jednopasmowa to nie mam z tym problemów, jednak na ruchliwej drodze dwupasmowej czuję się niepewnie. Codziennie jeżdżę do pracy i mam właśnie taką sytuację, a DDR i chodnik leżą przy dwupasmowej przelotówce przez Trójmiasto, na której wprawdzie jest ograniczenie do 50km/h, ale tylko w teorii. Natomiast pokonanie tych kilkuset metrów pieszo mija się z celem, zatem jadę chodnikiem ustępując pieszym. Ostatnio w porę zauważyłam patrol policji na motorach czatującej na takich jak ja – w porę się wypięłam i zeszłam z roweru. Inaczej dostałabym mandat za to, że chcę jechać bezpiecznie. Gdyby można było jechać w takich sytuacjach chodnikiem byłoby po sprawie. W ostateczności jeśli zniesienie proponowanych warunków jest niemożliwe postulowałabym aby takie nieciągłości w DDR nie miały prawa wystąpić i żeby te strefy pomiędzy były bezwzględnie oznakowane jako droga dla pieszych i rowerów.

    • Droga dwupasmowa (w jednym kierunku) jest bezpieczniejsza dla Ciebie z tego względu, że pojazdy mogą Cię spokojnie wyprzedzić, więc masz jakieś dziwne wyobrażenia na temat kierowców samochodów :) Osobiście uważam, że łagodzenie przepisów dopuszczających jazdę po chodniku to zły pomysł. I tak większość rowerzystów ma te przepisy gdzieś i jeździ chodnikami.

      • A jak myślisz dlaczego jeżdżą chodnikiem? Dla większej brawury i szarżowania między nierównymi kostkami, pieszymi, barierkami? No sama radość. Lepsza zabawa niż jazda gładką (w miarę), asfaltową nawierzchnią bez krawężników, wjazdów i zjazdów co kawałek.
        Droga dwupasmowa w jednym kierunku w godzinach szczytu, gdzie na dwóch pasach ciągnie się sznur samochodów pędzących 70-90km/h jest naprawdę super bezpieczna.

        • Szczerze? Wg mnie większość jeździ bo im tak wygodniej, bo nie znają przepisów, bo mają jakieś przekonanie, że ulica jest straszna – mimo że nie jest. Często po prostu dlatego że są ignorantami i np nie wiedza, że przepisy tego zabraniają. Dla mnie sprawa jest prosta – jak się boisz jeździć ulicą to zmieniasz trasę, prowadzisz rower, albo jedziesz autobusem. Nigdy nie miałem problemów na ulicy, zawsze staram się jak najbardziej ułatwiać życie samochodem i jednocześnie dbać o swoje bezpieczeństwo (np zjeżdżając na środek pasa na skrzyżowaniach, zwłaszcza podczas wykonywania manewrów) i sygnalizować wszystkie manewry. Wtedy nie ma problemu, rowerzysta nie jest na ulicy intruzem.

          • Nie wszyscy są tacy. Pewnie część osób jedzie chodnikiem z pobudek wymienionych przez Ciebie, ale część, i to spora, dlatego że ulica w godzinach szczytu w dużym mieście nie jest przyjazną strefą. Ja dużo jeżdżę ulicami, najlepiej na rowerze czuję się za miastem i wtedy nie lubię jak mi budują DDRy, którymi muszę jechać. Jeżdżę też krajówkami i wszelkimi innymi asfaltowymi. A w mieście jeździć ulicami nie lubię, bo kierowcy się pchają, wyprzedzają na gazetę, wyprzedzają żeby zaraz potem skręcić w prawo i zajechać drogę rowerowi. I jak muszę wybierać między ruchliwymi ulicami a chodnikiem, to wygrywa chodnik. Dla mnie to gorszy komfort, bo chodniki są dziurawe, krzywe, muszę bezwzględnie ustępować pieszym, ale coś za coś.

      • Dla ścisłości: jestem kierowcą, cyklistką i pieszą. Staram się rozumieć każdy punkt widzenia.

  • Obowiązek posiadania karty rowerowej dla wszystkich osób chcących poruszać się rowerem, bez względu na wiek. Z powyższego obowiązku zwolnione tylko osoby posiadające prawo jazdy dowolnej kategorii.

      • Panie Pawle. Jestem za pod warunkiem, że wykroczenia w trakcie jazdy na rowerze będą skutkowały zabraniem prawa jazdy. Zdaje się, że taka bzdura już była- jest to niewspółmierne do odpowiedzialności tak jak i przymus posiadania karty rowerowej.

        • Zgadzam się, że jest to bubel prawny, ale nie chodzi mi o odbieranie uprawnień tylko o zmuszenie ludzi do nauki przepisów, a tego moim zdaniem nie da się osiągnąć bez wprowadzenia obowiązkowej karty rowerowej… Niestety często jestem świadkiem, jak nieznajomość, przez rowerzystów, przepisów o ruchu drogowym odbija się na ich zdrowiu.

          • Kierowcy zawodowi znają przepisy a ich działania również mają złe konsekwencje. Najwyraźniej nie znajomość przepisów jest problemem a ułomność ludzkiej natury. Czas więc najwyższy by 25 lat obserwacji nieskuteczności stosowanego podejścia zastąpić odpowiednią modyfikacją infrastruktury w postaci przymusowego zwalniania ruchu samochodowego w postaci wysepek/szykan/rond i bezpardonowych kar za łamanie przepisów. Proszę pamiętać, że to kierowca ponosi największe ryzyko stworzenia nieodwracalnej szkody (jest taki paragraf- przywołałem go w innym komentarzu) niezależnie od tego kto zawinił.

          • Akurat moje obserwacje są z perspektywy aktywnego kolarza nie kierowcy.

      • Idąc tym tokiem myślenia, prawo jazdy też nic nie daje? Błąd, aby uzyskać prawo jazdy trzeba znać przepisy ruchu drogowego. Wprowadzenie nieobowiązkowej nauki nic nie da. Znając mentalność dumnych Polaków większość stwierdziłaby, że jest im to nie potrzebne bo są królami ścierzek rowerowych. Jedynym wyjściem jest przymus nauki przepisów, a to można uzyskać tylko przez papierek.

        • Aby uzyskać prawo jazdy, trzeba przejść szkolenie teoretyczne, potem szkolenie praktyczne, wyjeździć godziny na drogach publicznych, a potem dopiero pokazać to wszystko egzaminatorowi.
          Tymczasem, żeby uzyskać kartę rowerową nie potrzeba nawet przejechać metra po drodze publicznej, za to wystarczy umieć na rowerze kręcić ósemki i jeździć rowerem po równoważni (https://youtu.be/oBWGGj-Pt1I) – to z pewnością jest kluczowe w jeździe na rowerze, prawda?

          • Powtórzę swoją odpowiedź: „… Jedynym wyjściem jest przymus nauki przepisów, a to można uzyskać tylko przez papierek.”
            Nie pisałem, że ma to być w formie dotychczasowego egzaminu ze szkoły podstawowej. Chodzi o zmuszenie ludzi do edukacji. Jeżeli będzie to w formie „mogę, ale nie muszę” nic to nie da.

          • Jakie jest uzasadnienie tej akrobacji na desce w trakcie egzaminu? Bo w
            ciągu wielu lat jazdy po miastach i drogach międzymiastowych nigdy nie
            natrafiłem na tego typu przeszkodę.

          • Nie wiem. Domyślam się, że egzaminujący, jak chyba i większość społeczeństwa (w Polsce), widzi rower głównie z perspektywy sportowo-rekreacyjnej, a nie miejskiej. Dlatego akrobacje na egzaminach, kupowanie rowerów MTB itd.

  • Ciężki temat do ugryzienia ale poszedłbym w stronę znajomości przepisów. Prawko prawkiem ale z doświadczenia wiem że kierowcy z wieloletnim stażem, Ci jeżdżący codziennie oraz tak zwani Niedzielni mają problemy ze zmieniającymi się przepisami, tyczy się to również rowerzystów. Byłbym za tym by odbywały się przymusowe szkolenia co pewien okres, powiedzmy 5 lat. Zwykłe szkolenie bez egzaminu, wystarczyłoby omówić najnowsze przepisy oraz pokazać kilka filmików tych pozytywnych i tym bardziej drastycznych. Świadomość !!! Pozdrawiam ;)

  • Ponowne wprowadzenie karty rowerowej dla dzieci np od 10 roku zycia. Zdaję sobie sprawę że nie wchodzi w grę by wszyscy nieposiadajacy karty(lub innych uprawnien na pojazdy) rzucili się by je wyrabiać ale gdyby co roku sukcesywnie kazdy rocznik zaliczal egzamin to za lat kilka,kilkanascie nie byloby osoby bez tego dokumentu.Jest masa osob ktora nie wie jak zachowac sie na drogach publicznych. Takie posunięcie mogloby poprawić kulture rowerową i bezpieczenstwo na drogach.

  • Zdecydowanie jakieś obowiązkowe kursy/egzaminy ze znajomości podstawowych przepisów ruchu drogowego dla rowerzystów. Zwolnieni oczywiście byliby posiadacze PJ. Myślę że to by jeszcze dodatkowo poprawiło drugą największą bolączkę niedzielnych rowerzystów – orientację w ruchu. Często tacy ludzie w ogóle nie rozglądają się do okoła czy za siebie i nie wiedzą co się w okolicy dzieje – jak są 'rozstawieni’ inni uczestnicy ruchu, jakie mają prędkości, jakie manewry planują. Przez to potrafią się nagle i bez żadnej sygnalizacji zatrzymać lub skręcić. Ludzi trzeba uświadomić że ruch drogowy to nie droga polna na wsi i trzeba się liczyć z innymi.

    • A dlaczego posiadacze PJ mają być zwolnieni? Nie widzę sensu takiego zwolnienia. Wielu kierowców czy to „B” czy pozostałych, prezentuje na drodze taki poziom umiejętności i kultury jazdy, że przydałoby się skierować ich z powrotem na egzamin z karty rowerowej i dopiero po jego pozytywnym zaliczeniu ewentualnie przywrócić im prawo do dolszej jazdy samochodem.

  • Dla mnie jako aktywnego i czynnego rowerzysty istotne byłoby wprowadzenie obowiązku posiadania karty rowerowej również dla osób które ukończyły 18 rok życia nie posiadające prawa jazdy, które chcą poruszać się rowerem po drogach publicznych gdyż, są oni tak samo pełno prawnymi uczestnikami ruchu jak kierowcy innych pojazdów (samochód, motocykl czy, motorower). A po ukończeniu 18 roku życia dodatkowego przeszkolenia z przepisów i zasad ruchu.
    Z powyższego obowiązku zwolnienie tylko osoby posiadające prawo jazdy dowolnej kategorii. A następnie sprecyzowanie nie do końca jasno określonych przepisów.

  • Napiszę to samo co pod filmem Waldka, bo na razie opinii nie zmieniam.

    Według mnie obecne przepisy są całkiem w porządku i nie trzeba wcale dorzucać kolejnych zmian, żeby było lepiej. Wystarczy popracować nad kulturą jazdy, ale tego przepisami nie załatwimy. W społeczeństwie musi zaistnieć świadomość, że zarówno samochód jak i rower są równorzędnymi środkami transportu i muszą razem egzystować na drodze. Zamiast nakazów i zakazów lepiej postawić na dobre szkolenie. Efektów może nie zobaczymy od razu, ale z czasem pewnie się polepszy, tak jak np. z wiedzą o jeździe na suwak. W międzyczasie można dalej rozbudowywać infrastrukturę.

    Co do tych szkoleń, to myślę że zaczynać można już na początku szkoły. Niech karta rowerowa będzie kursem podobnym do tego na prawo jazdy, a nie tylko zabawą na placu. Wypuśćmy dzieci na ulicę (na początek nie same, ale w grupach z nauczycielem na mało ruchliwe drogi), niech się oswoją z jazdą obok samochodów, to nie będą potem się bać i jeździć po chodnikach. Kierowcy też automatycznie zaczną bardziej uważać, jak rowerzystów będzie więcej i będzie to widoczna grupa. Potem jak takie dziecko nabierze dobrych nawyków, to może samo do szkoły jeździć na rowerze. Jak taki dobrze wyedukowany dzieciak podrośnie i zacznie jeździć samochodem, to będzie wiedział na co ma uważać, bo już będzie miał doświadczenie z drugiej strony.

  • Prawdę mówiąc, uważam, że większość przepisów jest już w porządku. Czas zając się infrastrukturą i edukacją.
    W przyszłości można ewentualnie myśleć o inkorporacji pomysłów, takich jak francuskie czerwone światło, które dla rowerzysty oznacza tylko STOP.

    • Zdecydowanie infrastruktura to jest coś, co u nas jeszcze kuleje. A widać, że jest potrzebna. W Łodzi gdy powstało sporo dróg rowerowych, rowerzyści wyrośli jak grzyby po deszczu. Mi jeszcze bardzo brakuje pasów rowerowych, które miały powstać z Budżetu Obywatelskiego. No i cudownie byłoby, gdyby każda większa droga w Polsce miała asfaltowe pobocze. To co się czasem dzieje na niektórych drogach, to po prostu horror i wcale się nie dziwię, że ludzie się boją przemieszczać rowerem z jednej wsi do drugiej.

    • Infrastruktura drogowa, po pierwsze a potem szkolenie. Ktoś szkoli na granicy zagranicznych kierowców ze znajomości przepisów w Polsce ?

  • Według mnie należałoby wprowadzić obowiązkowe ubezpieczenie OC dla kolarzy startujących w jakichkolwiek wyścigach/zawodach/ustawkach. Dość kontrowersyjne, ale w wyniku kolizji masa sprzętu jest zniszczona, a dzięki takiemu ubezpieczeniu jesteśmy fair wobec innych w razie, gdyby coś się wydarzyło.

  • Cześć.
    + Uważam, że zmianą konieczną byłoby oklepane wprowadzenie obowiązkowej jazdy w kasku. Nie widzę powodu aby przepisy w odniesieniu do rowerzystów różniły się w tym zakresie od przepisów dotyczących motocyklistów;
    + Kolejną zmianą byłoby wyraźne określenie norm jasności lampek rowerowych ponieważ niektóre szczerze mówiąc nie dają więcej światła niż odblaski (choć daleki jestem od absurdów takich jak np wymyślili nasi zachodni sąsiedzi z dynamem);

    + z istotniejszych zmian to umożliwienie rowerzystom jazdy po chodnikach w każdych warunkach pogodowych ALE z zastrzeżeniem, że ich prędkość na chodniku nie może przekroczyć 15 km/h czyli bardzo spacerowa jazda i nieco szybciej niż biegacz amator. PLUS założenie że na chodniku pieszy ma zawsze pierwszeństwo !! oznacza to, że w przypadku kolizji to rowerzysta byłby zawsze winny, gdyż nie zachował szczególnej ostrożności. Poza tym, wskazane wyżej ograniczenie prędkości minimalizowałoby ryzyko wypadków. W takich okolicznościach jak na waszym nagraniu nr 1 decydowałby zdrowy rozsądek rowerzysty, czyli mam nadzieję zatrzymałby się i poczekał aż grupa przejdzie;
    + kolejna zmiana jest konsekwencją pierwszej, otóż umożliwienie przejeżdżania rowerem przez przejścia dla pieszych ALE z wyłączeniem dróg na których dopuszczalna prędkość przekracza 50 km/h oraz drogach wielopasmowych. W tym przypadku w stosunku do rowerzysty obowiązywałaby ta sama zasada co wyżej ale w odniesieniu do kierowców, tzn. przeniesienie ciężaru winy na rowerzystę, chyba że prowadziłby rower na pasach jak to ma miejsce teraz.
    + uważam że dobrym pomysłem jest wprowadzenie rejestracji na rowerach co umożliwi identyfikację na nagraniach monitoringu a w konsekwencji ograniczyłoby liczbę wykroczeń drogowych.

    – nie wprowadzałbym obowiązkowego OC dla rowerzystów. Konsekwencje wypadków spowodowanych przez rowerzystę są nieporównywalne z samochodowymi.

    To tak na szybko, choć temat na pewno nie jest wyczerpany.
    Pozdrawiam,
    Marcin ;-)

    • Obowiązek jazdy w kasku: wybacz, ale różnica miedzy rowerem a motocyklem jest spora, a jest ną predkość. W Holandii nawet na pewną kategorię motorowerów kask nie jest potrzebny. Poza tym rowerzyści nie doznają urazów głowy częściej niż kierowcy czy piesi – patrząc na to, kaski musieliby nosić wszyscy.
      Co do lampek: tuataj raczej postawiłbym na edukację. Określenie norm nic nie da, gdyż dużo zalezy od prawidłowego ustawienia lampek, dużo także od tego na ile rozładowane są baterie. Obecne przepisy określające, z jakiej odległości lampka ma być widoczna są wg mnie dużo lepsze niż normy dotyczące mocy – byle faktycznie było to sprawdzane.
      Z resztą punktów mogę się zgodzić.

      • Zapominasz, że nie liczy się tylko prędkość rowerzysty. Kluczowe jest to z jaką siłą w coś uderzysz. Innymi słowy i rowerzysty i motocyklisty nic nie chroni poza: kaskiem. Inaczej są też zbudowane ale mają podobny cel. Jadąc na rowerze masz większe szanse na wywrotkę niż pieszy idący po chodniku i mniej czasu na reakcję.

        Problemem z lampkami jest właśnie pojęcie widoczności i weryfikowania tego.

    • Hej,
      rowerzyści a motocykliści to zupełnie inna grupa uczestników ruchu. Tak więc nie przykładałbym do nich jednej miary. Jeżeli chodzi o lampki, to jest już zapis w Prawie o Ruchu Drogowym, mówiący o tym, że:

      § 56.

      1.Światła pojazdów o których mowa w § 53-55 powinny odpowiadać następującym warunkom:

      1) światła pozycyjne oraz światła odblaskowe oświetlone światłem drogowym innego pojazdu powinny być widoczne w nocy przy dobrej przejrzystości powietrza z odległości co najmniej 150 m; w przypadku roweru i wózka rowerowego dopuszcza się migające światła pozycyjne.

      A co do rejestracji rowerzystów, to powiedz mi tylko, gdzie chciałbyś taką rejestrację montować? :)

      • Fakt, inna grupa. Kwestia dotyczy jednak bezpieczeństwa. Czytałem zarówno twojego bloga na temat kasków rowerowych oraz inne artykuły w sieci. Sam jeździsz w kasku (ja zresztą również) i pewnie zgodzisz się, że nie jest to szczególnie uciążliwe. Skoro tak to dlaczego nie wprowadzić takiego obowiązku powszechnie?

        Kwestia oświetlenia: ok moje przeoczenie. Pomyliłeś tylko ustawę prawo o ruchu drogowym z rozporządzeniem Ministra Infrastruktury w sprawie warunków technicznych pojazdów… Pozatym przyznać muszę że ten przepis pozostawia spore pole do interpretacji. Pojęcie „widoczności” jest niedookreślone. Za widoczny można uznać zarówno reflektor jak i punkt wielkości szpilki. Dlatego uszczegółowienie tych przepisów może być dobrym pomysłem. Przy okazji można nałożyć obowiązek noszenia po zmroku poza terenem zabudowanym kamizelki odblaskowej :-)

        Odnośnie rejestracji: naklejki po bokach ramy, oldskulowo z tyłu na błotniku, z przodu na kierownicy tak jak montowane są nr na zawodach MTB, sposobów do wyboru dużo a same rejestracje nie muszą być duże. Istotna jest sama możliwość identyfikacji właściciela. Być może masz inne zdanie, ale sam słyszałem z pierwszej ręki o dwóch przypadkach zakończonych ucieczką rowerzysty. Należy chyba wreszcie skończyć z anonimowością. Dodatkowym plusem byłyby trudności z obrotem kradzionymi sztukami -wszystko kwestia właściwego widocznego i trudnego do usunięcia oznaczenia.

        • No więc tak:
          -na kierownicy – uciążliwe, co jak ktoś wozi koszyk, sakwę albo mapnik?
          -na błotniku: co jak ktoś jeździ bez?
          -na ramie: niby by się dało, ale potencjalna ofiara raczej i tak by nie zdążyła odczytać, szczególnie na starych rowerach z wąskimi rurami.
          Generalnie uciążliwość większa niż pożytek, w żadnym zachodnim kraju się tego nie stosuje a jest bezpieczniej. Nie tędy droga.

          Kamizelka: akurat nocą daje… niewiele, jeśli rowerzysta jest wyposażony w odpowiednie oświetlenie. Bardziej sprawdza się w dzień, gdy jedziemy drogą przez las i są duże kontrasty, albo też w jesienną szaruge. Tyle że wówczas nie chodzi o odblask, a o odcięcie się od otoczenia i w zasadzie wystarczy dowolne ubranie w jaskrawym kolorze.

          • Możliwości naniesienia nr jest wiele. Nie mów że byłoby to specjalnie uciążliwe. Nie chodzi o możliwość odczytania nr przez świadka, a o sprawdzenie go na monitoringu. To że w innych krajach tego nie ma wynika z innej mentalności i kultury jazdy. Dlatego konieczność pewnej radykalizacji rozwiązań.

          • Ale w tamtych krajach mentalność kiedyś była taka jak teraz u nas. W latach 60. w krajach zachodniej Europy w przeliczeniu na liczbę ludności w wypadkach ginęło więcej osób, niż obecnie w Polsce. Rozwiązano to za pomocą promowania innych niż samochód sposobów przemieszczania się oraz ograniczania ruchu samochodowego w miastach, a nie za pomocą nakładania kolejnych obowiązków na ofiary niechronione blachą. Zauważ, że i u nas mentalność się zmienia: kilkadziesiąt lat temu jazda po pijanemu była traktowana mniej więcej tak jak obecnie przekraczanie predkości (z przymrużeniem oka), obecnie odbiór społeczny jest jednoznacznie negatywny.

    • Uważam, że nie można przesadzać z tymi chodnikami. Samo to, że dzieci są po prostu nie przewidywalne i dosłownie na ułamek sekundy wykona taki ruch, że fizycznie nie będzie możliwości zareagowania. Jeśli już wprowadzać takie restrykcje, to analogicznie do ścieżek rowerowych i pieszych.
      Rejestracja to też problem, skoro na monitoringach problemem jest rozpoznanie złodzieja, to co będzie z tabliczkami. Niejednokrotnie wyposażenie roweru, czy nawet jego budowa uniemożliwia zamontowanie czegoś dodatkowego.

  • Skoro wypowiedzi sugerują, że wypowiadali się kierowcy (wprowadzenie przymusów OC, kasków i kamizelek to niespecjalnie ukryta próba usunięcia rowerzystów z dróg) a 20 lat polskich doświadczeń pokazuje, że poprawa relacji to marzenie ściętej głowy, to ja zaproponuję inne podejście:
    – likwidacja jak największej ilości skrzyżowań i przerabianie ich na niewielkie ronda uniemożliwiające przejazd z dużą prędkością;
    – budowanie szykan co kilkaset metrów na każdej przelotowej drodze prowadzącej przez małe miejscowości wymuszając zwolnienie ruchu;
    – zwężenie dróg tak aby wymusić ostrożną jazdę i znacząco utrudnić wyprzedzanie rowerzystów w sytuacji pojazdu jadącego z przeciwnej strony;
    – drastyczne zwiększenie wszelkich mandatów, w szczególności za manewry sprowadzające zagrożenie życia na rowerzystów i pieszych; włącznie z automatycznym zabieraniem prawa jazdy za wymuszenie pierwszeństwa na rowerzyście;
    – mnożnik 10x na mandatach dla recydywy z odebranym prawem jazdy;
    – montaż kamer i czujników na masową skalę aby zmusić do spokojniejszej jazdy;
    – wprowadzenie w systemie ubezpieczeń OC zniżek za bezpieczną jazdę (brak mandatów = bonus) i kar za niebezpieczną jazdę (mandat za wykroczenie prowadzące do zagrożenia życia i zdrowia innych uczestników zwiększa składkę);
    – regularne testy sprawdzające dla kierowców; i nie jest to dyskryminujące albowiem ” Kierujący pojazdem mechanicznym ponosi odpowiedzialność cywilną na zasadzie ryzyka (art. 436 par. 1 kc w zw. z art. 435 kc)”;
    – likwidacja bezsensownych dróg rowerowych i przywrócenie ruchu rowerowego tam, gdzie jest jego miejsce.

  • Powinno być obowiązkowe ochraniacze na głowę (kask), kolana i łokcie, zwiększenie kontroli policyjnych przez policję: sprawdzanie stanu technicznego roweru, trzeźwość.

    • I obowiązkowo ty byś to wszystkim kupował. Jak na bezpieczeństwo postronnych wpływa fakt obecności ochraniaczy na moim kolanie?

  • 1. Obligatoryjnie dopuścić kontraruch na wszystkich jednokierunkowych jezdniach z prędkością dopuszczalną 30km/h. Nie będzie niespodzianek w postaci rowerzysty jadącego pod prad.
    2. Umożliwić korzystanie z: kontrap[asa, kontraruchu, PDR-ów, wyprzedzania z prawej, motorowerom. Zmniejszy to ucioążliwość korków, i poprawi cih bezpieczeństwo.
    3. Wprowadzić pierwszeństwo dla pieszych wchodzących na PdP. Jak pokazuje doświadczenie krajów gdzie takie przepisy są, poprawia to bezpieczeństwo pieszych.
    4. zlikwidować zielone strzałki i w ich miejsce dopuścić warunkowy skręt w prawo na każdym skrzyżowaniu ze światłami. Dziś wielu kierowców traktuje zielone strzałki jak zielone światło, bez nich będą mogli nadal skręcić, ale już ewidentnie na czerwonym.

    • punkt 4: Zielona strzałka zapala się przeważnie w chwili zapalenia się czerwonego światła. Jak ktoś skręca na „zielonej strzałce” bez zatrzymania przed to po prostu przejeżdża na czerwonym… ewidentnie.

      Ja bym postulował o to, co kierowcy od dawna postulowali: Przypisanie OC do kierowcy nie do pojazdu z możliwością dopisania kogoś np żony, dziecka.

  • Niestety, skasowanie albo poważne ograniczenie 'zielonych strzałek’.
    90% groźnych sytuacji jakie napotykam to kierowca wbijający się na czerwonym na ścieżkę przy skręcie w prawo.
    Ostatni myślący inaczej wjechał mi na ścieżkę , zobaczył i dał po hamulcach zamiast już minąć ścieżkę i zatrzymać się za nią – a miejsce było. Cudem nic się nie stało, obtarłem tylko swoim kołem jego oponę na końcu hamowania.

  • Samo życie pokazuje, że nakazami i zakazami niewiele się wskóra, gdyż nawet osoby z wieloletnim doświadczeniem jako kierowcy lub rowerzyści potrafią jeździć bezrefleksyjnie, na pamięć lub co gorsza mieć chwilę nieuwagi i stracić kontrolę nad pojazdem.
    Według mnie jeżeli powinno się coś zmienić to nasza świadomość tego kim jesteśmy na drodze i co na niej może się stać. Więc na pierwszym miejscu postawił bym nacisk na edukację w szkołach, gminach lub przy urzędach oraz przede wszystkim w mediach publicznych. Dobrym pomysłem były by na przykład raz w miesiącu w takich placówkach konsultacje – szkolenia prowadzone przez funkcjonariuszy policji lub osoby upoważnione przez odpowiednie instytucje na temat bezpiecznego poruszania się w przestrzeni publicznej oraz informowanie o zmianach w kodeksie drogowym. Nie wymagajmy od wszystkich, że akurat skorzystają z kodeksu ruchu drogowego lub zasięgną informacji w internecie. Pewnych osób nie da się już zreformować np. osoby w podeszłym wieku mieszkające zwłaszcza na wsi. I wiem co piszę. Nie każdy dziadek, babcia skorzysta z przywileju edukacji w w/w formie bo mu to nie na rękę, obciach itp. itd. Takie osoby są realnym zagrożeniem dla siebie i każdego poruszającego dowolnym pojazdem.
    Dobrą rzeczą było by również kulturalne zwracanie uwagi osobom pieszym, że ich miejsce nie jest na DDR ach – panowie i panie funkcjonariusze, pomyślcie ile byście zarobili na mandatach dzięki takim nieuświadomionym. :)) Toż to finansowe eldorado!
    Druga rzecz to jakość naszych dróg. Owszem, z dnia na dzień ona się nie poprawi ale można przynajmniej te najbardziej niebezpieczne dziury załatać w dużo lepszy sposób niż te 2 cm więcej niż wymaga tego powierzchnia – to zadanie dla drogowców by nie robili lipy na drogach.
    Po trzecie: surowe mandaty dla osób prowadzących jakikolwiek pojazd za używanie telefonów – bezwzględnie! Nie mam ochoty zostać kleksem na drodze przez kogoś komu nie chce się korzystać z zestawu głośnomówiącego lub patrzeć na tragedię rowerzysty, którego potrąciło auto bo bawił się smartfonkiem podczas jazdy.
    Czwarta rzecz i może najważniejsza. Nasza kultura języka niestety jest bardzo uboga i swoje emocje rzadko potrafimy powstrzymać na wodzy, więc moja prośba i apel do wszystkich by w stresowych sytuacjach przed zmieszaniem kogoś z błotem ugryźć się w język.
    Co do kamizelek miałbym sugestię – nie każdy ma ochotę wyglądać jak budowlaniec, zwłaszcza kolarze, więc proszę was producenci odzieży dla rowerzystów, miejcie nad nami litość i poszerzcie asortyment szelek odblaskowych lub innych „rozświetlaczy” byśmy byli widoczni i dobrze się w tym czuli.
    I zupełnie na koniec zadanie dla każdego z nas – MYŚLMY nieustannie, z wyprzedzeniem, to nie boli a pozwala dłużej cieszyć się zdrowiem i życiem.

  • Obowiązkowe oświetlenie odblaskowe, obowiązkowe oświetlenie pozycyjne, obowiązkowa jazda w kasku. Obowiązkowa znajomość przepisów ruchu drogowego wraz z sprawdzeniem kwalifikacji potwierdzone stosownym dokumentem czyli powrót karty rowerowej dla każdego kto nie posiada prawa jazdy.
    Dodatkowe kontrole policji i wyciąganie konsekwencji od osób nie przestrzegających przepisów…. może by się skończyły nagonki na rowerzystów … bo w końcu każdy kto się porusz w ruchu drogowym byłby zobowiązany do znajomości przepisów.

  • Witam.
    Powinno się ujednolicić niektóre przepisy ruchu drogowego by były czytelne zarówno dla rowerzystów jak również dla kierowców np. jazda parami bądź jazda drogą gdy obok znajduje się ścieżka rowerowa. Sam poruszając się rowerem szosowym i dostrzegam, że interpretacja tych dwóch przepisów sprawia kłopot. Często jadąc parami poza terenem zabudowanym kierowcy używają klaksonu wyrażając swoje niezadowolenie, ale nie zdają sobie sprawy, że taka jazda to nasze bezpieczeństwo, ponieważ wymusza zwolnienie prędkości przy manewrze wyprzedzania, natomiast jadąc jeden za drugim kierowcy widząc, że się zmieszczą wyprzedzają z dużą prędkością ( oczywiście nie wszyscy, świadomość się powoli zmienia na lepsze). Druga sprawa ścieżek rowerowych – przede wszystkim poza terenem zabudowanym, kierowcy również używają klaksonu i gestykulują wymownie by zjechać na drogę rowerową, bo jest przepis i to wymusza. Ale jak można korzystać ze ścieżki poruszając się ponad 30km/h? Rower szosowy został stworzony do dynamicznej jazdy. Wydaje mi się, że powinno być to jasne i przejrzyste.
    Pozdrawiam

  • Jestem rowerzystą, pieszym i kierowcą i uważam, że powinno być obowiązkowe OC koszt ok. 100zł na rok. Nie raz widzialem rowerzyste, ktory mijaj samochody i nie zmiescil sie przez co porysowal karoserie i uciekl. jak tu takiego gonic na piechote? A tak to kwota niewielka i zalatwia sprawe. Kask sam nie uzywam, ale uwazam, ze powinien byc to obowiazek i nie dla ochrona rowerzysty, ale dla kierowcy. ile razy sie zdarza, ze to rowerzysta wyskoczy, zajedzie i nieszczescie gotowe. co z twgo, ze to wina kierowcy jak do konca zycia bedzie mial wyrzuty sumienia i sprawe karna za nieumyslne… a tak kask moze oszczedzi klopotow kierowcy i przy okazji moze rowerzyscie uratuje zycie…
    kolejna sprawa to obowiazkowa karta rowerowa dla tych, co nie maja prawa jazdy, ktora byla poruszana juz w dyskusji. nie widze powodu, dla ktorego rowerzysta ma nie znac przepisow skoro jest pelnoprawnym uczestnikiem ruchu. i nie chodzi o to, zeby wykul przepisy, zdal i zapmnial. podczas takich kursow mozna by bylo przedstawiac sytuacje z punktu widzenia kierowcy. sam jak jezdze rowerem jestem w stanie przewidziec pewne sytuacje i zachowania koerowco, bo sam nic jestem. prawo pierwszenstwa dla roweru dla mnie nie oznacza, ze cisne pedal i zamykam oczy, bo mam pierszenstwo. kierowca moze nas czasem nie widziec z roznych przyczyn. odpowiednio przeprowadzone szkolenia na karte rowerowa pozwola „nie kierowom” pozwola nabrac troche wyobrazni.
    kolejna sprawa to przeglady. Trupy jakie codziennie mijam przerazaja mnie. jak ludzie moga czyms takim jezdzic. rower bez hamulcow zgrozo. poza tym mozna by bylo nakazac miec zainstalowane i sprawne oswietlenie, ktore bulo by weryfikowane podczas przegladow. w letnie wieczory dla przykladu mijam jezdzacy duchy, ktore mnie widza, ale ja ich nie. jesli bylby obowiazek posiadania oswietlenia to jest szansa, ze czesc niewidzialnych delikwentow uruchomi swoje latarnie i zacznie swiecic o zmroku.
    To chyba tyle ode mnie?

    • Jak wyobrażasz sobie takie OC w praktyce?
      Rowery nie mają żadnych znaków identyfikacyjnych aby rozpoznać czyj to rower. Na przykład mój rower nie ma OC ale rower mojego brata ma OC oba rowery są podobne, w razie kontroli zawsze będę twierdził, że to rower pożyczony od brata który płaci OC.

      Można by wprowadzić OC od osoby a nie pojazdu ale zaraz by był bunt no bo bo dlaczego ktoś ma płacić obowiązkowe OC nawet jak nie posiada roweru, w dzieciństwie nauczył się jeździć i do końca życia będzie musiał płacić za to że teoretycznie w dowolnej chwili może rower kupić albo wsiąść na pożyczony rower.

      Jeśli chodzi o oświetlenie i sprawne hamulce to już teraz jest taki obowiązek i jest to weryfikowane podczas kontroli na drodze (kontrole okresowe by się nie sprawdziły z tych samych powodów co OC).
      A poza tym rowery bez hamulców praktycznie się nie zdarzają na drogach, taki rower długo by nie pojeździł, wpadł by do rowu na pierwszym zakręcie za górką albo został przez coś rozjechany na pierwszym skrzyżowaniu.

      • z tego, co wiem rowery maja wybite numery na ramie. nie jestem pewien czy wszystkie. oc przypisane do osoby. czemu nie. nie jezdzisz nie masz oc, ale jak w razie kontroli zlapia cie ze nie masz to kara jak w przypadku kierowcow.
        czy na wpol dzialajacy hamulec i to tylko przedni oznacza, zs rower jest sprawny?

        • Nie wszystkie mają numer, poza tym rama to element wymienny.

          Generalnie OC przypisane do osoby a nie pojazdu to jest bardzo dobre rozwiązanie ale tylko pod warunkiem, że nie jest obowiązkowe.
          Wtedy ten kto posiada 3 samochody i 5 rowerów płaci tylko raz.

          Jeśli rower może się zatrzymać to hamulec jest sprawny. Rower powinien mieć sprawne wszystkie hamulce jakie posiada ale wystarczy, że posiada jeden (tak na marginesie w typowym rowerze który ma hamulce z tyłu i przodu, przy gwałtownym hamowaniu przedni hamulec odpowiada za przeszło 90% siły hamowania, dla porównania w samochodzie osobowym przednie koła odpowiadają za 75%, to dlatego że rower jest krótszy i ma wyżej środek ciężkości)

        • Po pierwsze nie wszystkie mają numery, po drugie rama to tylko jedna z wielu wymiennych części. Jak się zużyje. pęknie, zegnie, albo zwyczajnie znudzi i ktoś chce mieć lżejszą kupuje się nową.

    • A powiedz mi gdzie wykupiłeś OC na rower i ile cię to wyniosło? Bo szukam jakiejś dobrej oferty.
      Sugerujesz obowiązkowy kask rozpoczynając zdanie słowami „sam nie używam” ?

  • Wystarczyloby rodem z Holandii przeniesc przepisy dotyczace niechronionych uczestnikow ruchu:-)

  • Proponowałbym takie zmiany – w sumie nic nowego, część z tego jest stosowana w różnych krajach na Zachodzie:
    1. Wprowadzenie „przejścioprzejazdu”, czyli wspólnej przestrzeni przejścia
    dla pieszych i przejazdu rowerowego, do stosowania np. na ciągach
    pieszo-rowerowych. W wielu miejscach zniknąłby problem braku przejazdu,
    do tego nie byłoby dziwnych roszad przed skrzyżowaniami (obecnie jadąc
    po CPR z prawej strony, nagle musimy zjechać na lewo bo tam jest
    przejazd, z kolei część przejścia wykracza poza obręb chodnika z prawej i
    piesi nie korzystają). Rozwiązanie popularne m.in. w Niemczech.
    2.
    Jasne dopuszczenie stosowania kombinacji znaków C16+T22 (chodnik z
    dopuszczonym ruchem rowerowym), a nawet uznanie tego za coś
    standardowego w danych warunkach. Oobecnie część zarządców drogi uznaje
    je za nielegalne. Takie oznakowanie pozwoliłoby dopuścić ruch rowerowy
    na chodniki w miejscach, gdzie pieszych jest mało a ruch samochodowy
    intensywny (np. chodniki przy wylotówkach z miasta czy peryferyjnych
    arteriach), a przepisy ogólne nie zezwalają na jazdę po chodniku, bo
    jest 50km/h. Równocześnie część obecnie obowiązkowych substandardowych
    CPRów można by oznakować w ten sposób, dając rowerzyście wybór, czy chce
    jechać po nierównej kostce z dala od samochodów, czy może woli równą
    jezdnię. Rozwiązanie popularne m.in. w Niemczech.3. Rozwiane
    niejasności w związku z pierwszeństwem na przejeździe – ogólnie znieść
    „kopiuj-wklejkę” z przejścia dla pieszych, wprowadzić zasady nadające
    drodze rowerowej taką rangę, jak jezdnia wzdłuż której biegnie (jeśli w
    danym przypadku jest to niejasne – stawiać znaki), czyli:

    jadąc wzdłuż drogi z pierwszeństwem rowerzysta ma pierwszeństwo, znak A7
    dla kierowców stawiany jest przed przejazdem, pierwszeństwo przed
    równolegle skręcającymi regulują obecne zapisy
    – jadąc wzdłuż
    podporządkowanej rowerzysta pierwszeństwo ma jedynie przed skręcającymi
    równolegle z podporządkowanej na podstawie obecnych zapisów, jadącym
    główną musi ustąpić. Znaki A7 dla rowerzystów przed przejazdem.
    – gdy DDR przecina drogę główną poza skrzyżowaniem – pierwszeństwo określają znaki.
    Podobnie funkcjonuje to m.in. w Holandii.
    4.
    Śluzy typu 2 służące do lewoskrętu „na dwa”: zamiast przebijać się
    czasem przez kilka pasów do lewej strony, wjeżdżamy na skrzyżowanie na
    wprost na zielonym prawym pasem, odbijamy w prawo i ustawiamy się przed
    samochodami, czekając na zielone dla kierunku poprzecznego.
    Rozwiązanie popularne m.in. w Danii.

    • Przejśioprzejazdy już są, tylko tak rzadko stosowane, że aż strach. U mnie w mieście spotkałem może 2 takie… A miasto drugie pod względem wielkości w Polsce. :)
      2. Takie znaki tez są. Nie raz spotykałem.

      • 1. Przejścioprzejazd – wiem, że jakiś jest w Poznaniu. Ale nadal jest to „szara strefa”, coś co nie jest opisane w żadnym rozporządzeniu i w wielu miastach zostałoby uznane za nielegalne.
        2. C16+T22 – owszem, nieco bardziej popularne, ale nadal możliwe są różne interpretacje rozporządzeń. W Łodzi zgłosiłem taki projekt do budżetu obywatelskiego i został odrzucony przez inżynierię ruchu – w ogóle nie odniesli się do wskazanych lokalizacji i bezpieczeństwa, a własnie niezgodności z rozporzadzeniem. Coć, co ciekawe, w kilku miejscach w Łodzi obowiazuje (pewnie wcześniej kto inny opiniował).
        Chodziło mi o to, by oba te rozwiązania zostały jednoznacznie wprowadzone do rozporządzeń jako zalecane do stosowania w konkretnych warunkach, co skończyłoby uznaniowość interpretacji przez zarządców ruchu w różnych miastach.

  • Mnie martwi praktyczna strona tzw „bezpiecznego odstępu”. XXI wiek a są drogi po których po prostu boję się jeździć. Szczególnie duże auta (pot. TIRy) zmiatają mnie z drogi (dosłownie w jeżyny) – dodam za dnia! Czasem myślę, że MOŻE jak założę sobie na plecy takie starodawne nosidła na wodę z chorągiewkami po bokach… tylko jak z tym jeździć.Pozdrawiam :)

    • Kiedyś jadąc z przyczepką z dzieckiem po poboczu z duża prędkością wyminął mnie TIR. Zrobił to tak, że (na szczęście) tuż za naczepą podmuch wiatru wyrzucił przyczepkę wraz z dzieckiem na drogą. Na szczęście nie wciągnął pod naczepę, ale dosłownie tuż za nią przyczepka stanęła bokiem. Od tego czasu jeżdżę z przyczepką chodnikami. Boje się o własne dziecko.

  • Chyba najlepszym rozwiazaniem bylo by zrobienie olbrzymiej ilości dróg rowerowych tak żeby rowerzysta wogle nie musiał jeździć okualnymi drogami Oczywiście to bardziej mazenie bo to raczej nie realne ale pomyślcie rowery sobie samochody sobie no ale pewnie za jakiś czas rowerzystów by przybyło i pojawia sie problem wypadków (chodź dużo mniej nie bezpiecznych ) i jak zapewnic bezpieczeństwo na drogach rowerowych Jak widac nie ma zlotego środka tylko jeździć używać rozumu i cieszyć się tak cudnym wynalazkiem jakim jest rowerPOZDRAWIAM

  • Ja bym pozwolił jeszcze rowerzystom na oświetlenie boczne roweru. Na razie nie można np świecących wentyli zakładać. W nocy bywa, że rowerzysta kompletnie nie jest widoczny w nocy z boku. Zezwolenie np na świecące wentylki byłoby na pewno rozwiązaniem, które by poprawiło bezpieczeństwo.

    Może to bardzo dyskusyjna kwestia, ale wydaje mi się, że po 1 – zaostrzenie kar za jazdę po chodniku byłoby dobrym sposobem o walkę o bezpieczeństwo pieszych. Po 2. Ograniczenia prędkości dla rowerzystów. Może nie do 10km/h bo to chore, ale już 15-20 km/h nie byłoby złym pomysłem. Może nie wszędzie, ale w niektórych miejscach na pewno. Po 3. (już bardziej w relacji rowerzysta-rowerzysta) określić raz a dobrze, kto ma pierwszeństwo na skrzyżowaniu dróg rowerowych. Nadal nie wiadomo konkretnie czy liczy się zasada prawej ręki, czy pierwszeństwo ma ten rowerzysta który porusza sie wzdłuż drogi z pierwszeństwem, czy kto? Na razie jest to „gdybanie”. Jeden sobie założy tak, a drugi inaczej i na razie oboje mają rację.

    • Ograniczenia prędkości dla rowerzystów mogłyby być kłopotliwe bo nie każdy ma licznik = trzeba by wprowadzić obowiązkowy licznik, co wiąże się z kosztami więc na pewno byłby opór.

      • Dodatkowo nie ma jak skontrolować rowerzystów. Żaden z policyjnych radarów nie ma homologacji na pomiar prędkości roweru i nie zanosi się na to aby mieli mieć takie urządzenie w przyszłości (rowery z karbonową ramą mają za mało metalowych części aby pomiar był dokładny), rower nie ma też tablic rejestracyjnych aby można było stosować odcinkowy pomiar prędkości z pomocą kamer.

        Był by to martwy przepis o którym z góry było by wiadomo, że nie trzeba go przestrzegać.

  • W moim przekonaniu jako obowiazek powinna byc jazda z wlaczonym oswietleniem takze w ciagu dnia, tak jak to ma miejsce w przypadku samochodow, motocykli czy skuterow, dla wszystkich rowerzystow poruszajacych sie drogami dostepnymi dla pozostalych uczestnikow ruchu (szosy, ulice). Wykluczylbym z tego obowiazku jazde po sciezkach rowerowych oddzielonych od ulicy czy to pasem zielieni, czy jakas barierka.

    • To pogarsza bezpieczeństwo zamiast poprawiać. Kierowcy przestają zwracać uwagi na nieoświetlone przeszkody i pieszych.
      Dlatego samochody też nie powinny jeździć na światłach w dzień, a przynajmniej nie wszystkie.

      Część państw które miało obowiązek jazdy na światłach w dzień już go zniosło.
      A część tak jak u nas zostało to zniesione tylko dlatego, że politycy boją się przyznać do błędu.

      • No i co ma Ci odpowiedziec na to? Piszesz, ze czesc panstw zrezygnowalo z tego obowiazku, ktore? Konkrety plis. Czy to kraje skandynawskie, uchodzace za wzor, jesli chodzi o bezpieczenstwo na drogach?
        Poza tym jak chcesz zwrocic uwage na pieszego, ktory noca, bez obowiazkowych odblaskow, jest kompletnie niewidoczny? Latwo Ci pisac, ale nie doswiadczyles przypadku, w ktorym bierzesz na maske dwoch ludzi, bo ich nie dostrzegles, bo nie mieli odblaskow..
        Dlatego bede sie upieral, ze swiatla zwiekszaja bezpieczenstwo. Jezdze samochodem od wielu lat i nie raz, i nie dwa nacinalem sie na sytuacje, gdy przymierzajac sie do wyprzedzania innego pojazdu, wyskakiwal mi z cienia, z naprzeciwka a to rowerzysta, a to inny samochod, ktorego kierowca zapomnial wlaczyc swiatla…

        • Na przykład Austria.

          I chodzi oczywiście o jazdę w dzień, w nocy jazda na światłach pozostaje obowiązkowa. Chociażby po to aby nocą światłami oświetlić pieszych, w dzień ilość światła samochodu i tak nie są w stanie niczego podświetlić ponieważ światło słoneczne jest oświetla wszystko kilka tysięcy razy mocniej.

          Myślę że można by się posunąć nawet dalej i w dzień wprowadzić zakaz używania świateł przez ciężarówki o masie przekraczającej 20 ton – wtedy ślepi kierowcy bali by się wyjeżdżać na drogi i w ten sposób przestali by stwarzać zagrożenie dla innych. Poza tym uspokoiło by to ryzykantów – nie masz pełnej widoczności to nawet nie próbujesz wyprzedzasz aby nie spotkać się czołowo z ciężarówką.

          • Nie chodzi o to bys w dzien cos oswietlal. Chodzi o to bys Ty byl widoczny w swietle dnia. Zwlaszcza na granicy swiatla i cienia.

          • Ale pieszy nie ma świateł – z czego pieszy miał by zasilać 60W reflektor by upodobnić się w dzień do samochodu?

            Musiał by na głowie nosić baterię słoneczną o wymiarach metr na dwa metry albo na plecach agregat spalinowy. I to każdy łącznie z małym dzieckiem idącym właśnie do przedszkola.

            Masz tak absurdalne pomysły, że nawet nie wiem jak z tym dyskutować.

            Po prostu jak ktoś nie widzi w dzień pieszych na drodze to należy mu zabrać prawo jazdy i zabronić jeżdżenia czymkolwiek.

  • Jedynym słusznym przepisem dla rowerzystów była by znajomość
    podstawowych zasad ruchu drogowego, a kierowców poszanowania ich praw.
    Żadne przepisy czy regulację nie pomogą jeżeli w Polsce nie będzie
    odpowiedniej infrastruktury rowerowej, oczywiście nie zapominając o
    kulturze jazdy kierowców aut wobec jednośladów (rowerzyści też nie są
    bez winy).

  • jest dużo pomysłów by było bezpiecznie, np lustra,podam przykład z mojego miasta, znam 3/4 mijesca w których jest ścieżka osobna dla rowerów jest przecięta droga, mało ruchliwą ale jednak samochody tam są, budynki są dokładnie do samej ulicy wiec gdy się jedzie po ścieżce by zobaczyć czy jedzie samochód naprawde trzeba wolniej jechać i sie wychylać a nawet zatrzymać, ja po ścieżka osobiście jeżdżę szybko nawet za szybko, lustra by się przydały, samochody mają swoje lustra na łukach, lustra nie są drogie, ale jak zarządcy dróg czy tam chodników żałują i oszczędzają na wszystkim potem są wypadki, to się nie zmieni

  • Witam,
    Moim zdaniem, zmiany odecnych przepisów nie wprowadzą nic istotnego. Wg mnie potrzebne są dwie rzeczy:

    1. Więcej ścieżek/dróg rowerowych, nawet poza miastami. Tam rowerzyści powinni czuć się bezpiecznie, pod warunkiem, że pieśi nie robią sobie chodnika ze ścieżki, a skoro są kary za przejazd rowerem przez przejście dla pieszych to nie też będą kary dla tych co robią sobie chodniki ze ścieżek.

    2. Dużo więcej kultury, wyrozumiałeości i wyobraźni u kierowców i u rowerzystów.
    Tam gdzie musimy się wzajemnie dzielić infrastrukturą, często wystarczy zwykła uprzejmość, jesteśmy tylko ludzmi, popełniamy błędy, a zależdzanie drogi, odgrażanie się, rękoczyny itp. to z kulturą jazdy nie ma nic wspólnego. Duża część kierowców od czasu do czasu wsiada na rower i wówczas stają po drugiej stronie i odwrotnie rowerzyci też są przecież często kierowcami. Bądzmy wyrozumiali i kulturalni.

    Jeśli już mielibyśmy coś zmieniać to ja bym był za obowiązkiem używania oświetlenia przez całą dobę poza obszarem zabudowanym dal tych co poruszają się po jezdni lub poboczu. Z tych samych powodów z jakich kierowcy motocykli i samochodów musza uzywać świateł mijania przez 24h lub do jazdy dziennej.

  • Witam. Prawa rowerzystów możemy podzielić na
    -prawa w mieście
    Według mnie miasto to obszar w którym rowerzyści powinni być bardziej traktowani jak piesi , tzn: możliwość jazdy chodnikami. Takie prawo sprawiłoby ze rowerzyści byli by bardziej bezpieczni. Jak w wiadomo w naszym polskim społeczeństwie dla większości kierowców rowerzysta to intruz na drodze. Gdyby rowerzyści poruszali się po chodnikach ( oczywiście uprzedzę tu wszystkich , z ograniczoną prędkością bezpieczna zarówno dla rowerzystów i pieszych) kierowcy by się nie denerwowali a rowerzyści byli bardziej bezpieczni .

    -prawa poza miastem
    Rowerzysta poza obszarem zabudowanym powinien być bardziej zabezpieczony niż w mieście. Poza miastem obowiązkowy powinien być kask. Jak wiadomo wszystkim poza miastem auta poruszają się z prędkościa większą niż 50 km /h co sprawia ze w razie ewentualnego nieszczęścia kask będzię stanowił elementarna ochronne głowy.
    Każdy rower powinien być wyposażony w parę światełek odblaskowych (przód tył ) oraz światła oświetlające drogę z przodu. Miłym dodatkiem do tego kompletu było by czerwone migające światełko.
    Rowerzyści poruszający się wierszami dwójkowymi zajmują praktycznie cały pas ruchu. Kierowcy często denerwują się że nie są w stanie ich wyprzedzić w łatwy i prosty sposób. Wprowadzenie podwójnego użycia sygnału dzwiękowego samochodu sprawiało by ze rowerzyści ustawili by się gęsiego a kierowca mógłby w łatwiejszy sposób ich wyprzedzić

  • Sam jestem rowerzystą i myślę, że jestem dość uważny na jezdni jak i na drodze rowerowej. Często gęsto widzę, że rowerzyści mając przywilej pierwszeństwa przy przejazdach przez jezdnię z wyznaczonym pasem dla rowerów, wjeżdżają z prędkością taką jaką dojeżdżali do przejścia. Irytuje mnie taka sytuacja, dlatego dla rowerzystów powinno być obowiązkowe zatrzymanie się przed przejazdem / przejściem przez jezdnię w miejscach gdzie nie ma sygnalizacji świetlnej.

  • Panie Łukaszu – mam pewien pomysł, który by ułatwiłby życie rowerzystom.
    Powinny powstać specjalne zaniżenia krawężników dla rowerzystów przed ruchliwymi skrzyżowaniami.
    Mam taką sytuację, że jadę rowerem bez amortyzatora ulicą na podporządkowanej i mam za chwilę skrzyżowanie z drogą z pierwszeństwem (po prawej i lewej).
    Ponieważ trzymam się prawej strony a jest duży ruch nie wbijam się chamsko na ulice, tylko musze czekac.
    Byłoby dobrze, gdyby przed takimi skrzyzowaniami byłby krótki wjazd na chodnik, – bo nie zawsze nawet na przejsciach dla pieszych jest znizenie kraweznika
    i nie zawsze sa wspomniane przejscia dla pieszych. Byłoby płynnie wbić się na chodnik (dobrze jakby był wydzielony ciąg rowerowy) i kontynuowac jazdę bez zatrzymywania.
    2 pomysł jest zbyt futurystyczny, ale realny na dzisiejsze mozliwosci – polaczenie systemu ostrzegawczego samochodu o przejezdzie roweru z gps-em kierujacego jednosladem (kazdy smartfon ma gps-a). „Rower” wysyłałby sygnal o położeniu na drodze i w przypadku nieostroznego kierowcy – samochod sam by hamował.

    pozdrawiam.

  • witam moim zdaniem jest potrzebana wyrozumiałość sam jestem rowerzystą a pracuję jako kierowca paradoks ale nie o tym myśłe żę jedynym wyjściem jest nowelizacja kodeksu ruchu drogowego i wprowadzeniu na egzamin paru pytań jak wiadomo prawo jazdy upoważnia nas do prowadzenia roweru a pyań na egzaminach żadnych i tak w ogóle kto z kerowców złosci się na nas wiec niech wsiądzie na rower to zrozumię wszystko ludzie myślenie nie boli poczujcie się czasami w sytuacji innych a nie czubek swojej bryki pozdrawiam może nie mam racji ale to nie ważne to jest moje zdanie

  • Przepis nakazujący wyposażenie fotelików dziecięcych na rower w możliwość zamontowania oświetlenia, oraz fabrycznie zamontowane elementy odblaskowe.

    Obecnie produkowane foteliki są produktem, który można produkować i sprzedawać bez jakiegokolwiek elementu zapewniającego oświetlenie i/lub odbicie światła. Nie ma na nich często miejsca gdzie można by przyczepić oświetlenie. Ja mam taki, że jak przyczepić oświetlenie, to dziecko w kasku ruszając głową czasami je wyłącza. Nie mam też fabrycznych odblasków, musiałem znaleźć odpowiednie naklejki odblaskowe tz. takie, które zmieściłyby się w miejscach wolnych fotelika.

  • Przejazd przez pasy, ale z zastrzeżeniem że powinno się to wykonać powoli z zachowaniem bezpieczeństwa. Dla mnie jest bez sensu schodzenie z roweru by potem na niego wskakiwać…

  • Dużo napisano o jeździe w kasku na rowerze i kolizjach w ruch drogowym. Ja miałem przypadek na drodze gdzie nie było żadnego samochodu, a była dziura w którą wpadłem jadąc dość szybko. Przeleciałem przez kierownicę i uderzyłem w asfalt właśnie głową uzbrojoną w kask. Pociemniało mi w oczach. Uszkodzeniu uległ tylko kask. Kas mi uratował życie. Niech ten przypadek przemyślą wszyscy przeciwnicy kasków.

  • Jedynie co przychodzi mi do głowy to zrezygnowanie z obowiązkowych dzwonków itp. Szczerze jak jeżdżę po swoim mieście w życiu go nie używałem w sytuacji drogowej. Ewentualnie w Krakowie gdy na DDR dojeżdżam do niewidocznego zakrętu, żeby ostrzec innych za zakrętem, jednak chyba jestem wyjątkiem…

  • Uważam, że jazda w kasku powinna być obowiązkowa. Jakiś czas temu kask uratował mi życie gdy jadąc do pracy zderzyłem się z ruszajacą ciężarówką. Kask mi pękł ale mi nic się nie stało. Była to późna jesień i w tym dniu, przed wypadkiem stwierdziłem, że więcej w kasku nie będę jeździł bo jest to mało wygodne mając czapkę pod kąskiem. Szybko zmieniłem zdanie… Remigiusz.

  • Zmiany wymaga przepis, który zabrania tworzenia na drodze jednokierunkowej drogi rowerowej. Dziś przepisy dopuszczają tworzenie tylko kontrapasów. Czyli w przeciwnym kierunku do obowiązującego jadą rowerzyści kontrapasem, natomiast z godnie z wytyczonym kierunkiem jazdy rowerzyści poruszają się między samochodami. Dochodzi do wielu nieporozumień, ponieważ wielu kierujących samochodami nie zna przepisów w tej kwestii.

  • Cześć,

    Być może spotka się to z falą krytyki, ale w momencie posiadania przez rowerzystę wykupionego rowerowego OC i posiadania prawa jazdy lub karty rowerowej dałbym możliwość korzystania z jezdni nawet w przypadku biegnącej równolegle DDR, DDRiP itd. Jeśli jest dobra pogoda jeżdżę do pracy (zamiast autem) rowerem z prawie Aleksandrowa w okolicę katedry na Piotrkowskiej. Jeżdżę szosówką – co prawda z prostą kierownicą, ale jednak – i pewnie niektórzy pomyślą, że czuje się przez to 'lepszy’, 'ważniejszy’ i dlatego, żeby podkreślić swój 'rowerowy status’ wolałbym jezdnią… Otóż nie robi mi żadnego problemu pokonywanie odcinka wzdłuż Rojnej drogą rowerową, natomiast są odcinki w centrum, które odbierają całą przyjemność z jazdy rowerem. Kostka brukowa, krawężniki przy każdym wyjeździe w posesji, zmieniający się co chwilę bieg samej drogi – to po lewej, to z prawej i światła. Ja zwyczajnie kiedy mogę, to wybieram alternatywną trasę i jadę jezdnią – legalnie – bo nie ma na szczęście 'drogi roweropodobnej’. Inną kwestią jest to, że jeżdżę dość szybko i paradoksalnie na DDR, a szczególnie DDRiP czyha na mnie więcej niebezpieczeństw niż na szosie – piesi, którzy wchodzą pod koła, psy puszczone 'samopas’, auta z bocznych uliczek itd. W związku z powyższym uważam, że rowerzysta, który miałby ważne rowerowe OC, prawo jazdy lub kartę rowerową i przede wszystkim czuje się bezpiecznie na jezdni powinien mieć prawo wyboru i samemu decydować o tym, czy korzysta z DDR, czy nie. Moim zdaniem – tak jak starałem się wyłuszczyć powyżej – nie jest to kwestia 'lansu’, tylko dość optymalne rozwiązanie.

  • Myślę, że dobrą zmianą mogło by być pozwolenie kierowcom podczas wyprzedzania rowerzysty na przekroczenie linii ciągłej jeśli nie zagraża to bezpieczeństwu w ruchu.
    Kierowca nie martwiłby się o to, że dostanie mandat i z chociaż przepisowym dostępem wyprzedzał rowerzystę.

  • Proponuję wprowadzenie dla kierowców symulatorów jazd na rowerze w sytuacjach niebezpiecznych spowodowanych przez kierowców jak i symulatorów do rowerzystów, aby uświadomić kierowców jak i rowerzystów o pewnych zachowaniach, które powodują niebezpieczne sytuacje na drogach. Apeluję o to ja, kierowca, będący w wolnych chwilach rowerzystą.

  • Cześć! :)

    To bardzo ważne i ciekawe pytanie (o propozycjach de lege ferenda w przepisach). Potencjalne propozycje można mnożyć i mnożyć ale wydaje mi się, że najwięcej o tym, co należy zmienić lub wyregulować wiedzą ci, którzy jeżdżą zarówno samochodem jak i rowerem (zakładam, że bywają również pieszymi)…

    W codziennej jeździe bardzo często przeklinam pieszych, którzy nic nie robią sobie z faktu istnienia wyznaczonych części chodnika jako drogę ściśle dla rowerów. Zdarza się chodzenie po niej gdy wolny jest chodnik obok i dzieje się to nagminnie. Przykro mi ale karałbym to mandatem karnym. Ryzyko utraty 100 zł skutecznie powinno odstraszyć od takiego zachowania nawet najbardziej zatwardziałe „rowery” na dwóch nogach. Kiedy ludzie wreszcie zrozumieją, że droga tylko dla rowerów to jezdnia, po której poruszają się pojazdy, które mogą stanowić realne zagrożenie – to po pierwsze, a po drugie, nie po to wywalczyliśmy sobie drogi, żeby łazili tam ludzie i na odwrót, jeśli jest droga, pieszy na chodniku powinien czuć się bezpiecznie w pełni – jeśli nie umiemy się szanować, to powinny nas tego nauczyć sankcje. To największy problem w relacji kolarzy i pieszych, teraz słowo o samochodach…

    Jeżdżąc autem wiele razy miałem nieprzyjemność hamować nagle przed wyskakującym znikąd rowerzystą, ilekroć jest droga rowerowa to staram się spojrzeć, czy akurat nikt nie nadjedzie, natomiast gdy zwykłym chodnikiem jedzie „kolarz” bez oświetlenia wieczorem/w nocy, z prędkością 30 km/h wyjeżdża na pasy (zwłaszcza gdy nie ma nawet sygnalizacji) to serce staje mi w gardle i mam ochotę taką osobę dogonić i dobrze nią potrząść. Nie chodzi mi o zakaz przejeżdżania przez pasy dla pieszych (sam często przejeżdżam mimo że nie mogę wg przepisów) ale o nakaz zachowania szczególnej ostrożności (tzn. Osoba robiąca to w sposób zagrażający bezpieczeństwu, powinna za to odpowiadać a w razie wypadku powinna być traktowana jako sprawca)… To, że jesteśmy na dwóch kółkach nie upoważnia nas do bezmyślnej brawury.

    I jeszcze jedno, to do rowerzystów. Zdaje sobie sprawę, że nie każdy kolarz ma prawo jazdy i że nie każdy zna przepisy i zwyczaje poruszania się po drodze (w tym rowerowej) . Przypominam zatem, w Polsce mamy ruch prawostronny. Mijamy się mając osobę z naprzeciwka po naszej lewej stronie, jeżeli na naszym torze ruchu jest przeszkodą to omijamy ją z zachowaniem ostrożności i oddając pierwszeństwo jadącym z naprzeciw, którzy na swym torze nie mają przeszkody, nie stajemy w miejscu bez powodu nie upewniając się, że nikt za nami nie jedzie, w miarę możliwości nie spacerujemy z rowerkiem po drodze rowerowej i pamiętamy, że małe dzieci jeżdżą (pod opieką rodzica!!!) po chodniku, a nie po drodze dla rowerów, bowiem nie każdy jeździ 10 km/h… Możemy jeździć szybciej, więc nie utrudniajmy sobie tego i nie stwarzajmy zagrożenia… Czasami myślę, że przydałyby się organizowane przez policję np szkolenia dla rowerzystów, bo z ich świadomością jest źle, a liczba ich ciągle większa. Zapobiegajmy wypadkom i sytuacjom rodzących niebezpieczeństwo na drogach rowerowych, zamiast post factum zbierać resztki nerwów i rowera.

    Wiem, że nie wszystko da się opisać językiem prawnym i usankcjonować ale powinniśmy (mimo braku pewnych regulacji) zachowywać rozsądek i empatię względem innych. Zarówno jak jedziemy 40 km/h czy 5 km/h możemy sprawiać zagrożenie jak i nie sprawiać. Myślmy i jezdźmy tak, żeby nie zwiększać tego ryzyka i nie zmuszać innych do wykonywania nieprzewidzianych wcześniej manewrów.

    I tak bym to tutaj napisał ale jeśli jest opcja wzięcia udziału w konkursie, to chciałbym, żeby ten post też brał w nim udział.

    Z poważaniem, MM

  • Często mam problem przy zakładaniu koła (bo np. zmieniałem dętkę). Mam hamulec tarczowy i mimo że przed zdjęciem było ok, to po założeniu słychać „szuranie” na klockach mimo że klamka hamulca nie jest naciśnięta. Może zrobisz o tym odcinek?

  • Rocznie na jednym rowerze treningowo robię ok. 20000km, plus rower, którego używam do załatwiania codziennych spraw. Jeżdżę b.dużo od kilku lat i mam już wyrobione pewne zdanie i nawyki. Oczywiście też jestem kierowcą i bardzo lubię ten śtodek transportu tyle, że poza miastem, w mieście absolutnie tylko rower ma rację bytu. Głównym problemem na Naszych drogach jest po prostu znikoma wiedza i rowerzystów i kierowców dot. przepusów ruchu drogowego, dlatego wg. mnie, najlepszym rozwiązaniem jest edukacja. Chyba każdy kierowca wie, że teren zabudowany to 50km/h, banery z wielką pięćdziesiątką były wszędzie w całym kraju. Potrzebujemy po pierwsze dobrej kampani edukacyjnej dla obu środowisk, i potrzebujemy dużo w tym wszystkim mówić o agresji, o panowaniu nad emocjami, i po prostu o szacunku dla drugiej osoby, pomocy słabszym (rowerzystom-taka wiecie, opieka i popatrzenie jak na własne dziecko, gdy siedzisz za kierownicą auta-empatia). Wiem co mówię, widzę co się dzieje, a dobrze nie jest. Kary nie pomagają i nie pomgą, pomoże natomiast cierpliwa i dobra edukacja, a na pewno dobry program kształcenia kierowców, bo teraz on jest taki sobie i nie wymusza na prowadzących auta pełnej świadomości tego co znaczy kolizja rower i auto. Do tego nic nie ma w szkołach o szacunku na drodze, o pomocy w ruchu (ustąp, noga z gazu, itd). Problem jest bardzo duży i skomplikowany. Ale… Biorąc przykład z krajów Beneluxu, do opanowania. Poza tym zgadzam się z tą częścią w tym tekście mówiącą o ruchu publicznym aut z rowerami na jednej płaszczyźnie bez odseparowanych DDRów, gdzie sztucznie stworzono dwa świety i każdy teraz „walczy” o swoje. Kierowca w ruchu ulicznym widząc rowery jadące obok lusterka po swoim pasie, w jakiejś dajmy na to grupie, będzie jednak więcej widział i bardziej uważał. Na koniec. Liczę przede wszystkim na panowaniu nad zbędnymi emocjami, które są głównym problemem zaraz po braku znajomości przepisów K.D. Pozdrawiam
    Mój instagram @crashkievitsch

  • Zmiany odnośnie znaku „B-9” gdzie osoba jadaca na rowerze jeste w stanie jechać z prędkością zbliżona do ruchu ulicznegoa natomiast przyległa ścieżka rowerowa uniemożliwia szybszej jazdy z uwagi na jadących wolniej rowerzystów / rodziny / dzieci a takze liczne wjazdy/wyjazdy (małe krawezniki) na teren osiedla, posesji itp. Które to często są zarośnięte przez co trzeba czasto zwalniać by też nie wyjechać w wyjezdzajacy za np. Zywoplotu pojazd.

  • Poprawa rowerowej rzeczywistości wymaga szeregu, zintegrowanych, działań. Nie ma jednego sposobu na zmianę rzeczywistości.
    Podstawowe, w mojej ocenie, działania to:
    1. Obowiązkowa edukacja już od najmłodszych lat, nawet od przedszkola, dotycząca zasad bezpiecznego poruszania się na drogach i obowiązujących przepisów PoRD.
    2. Obowiązkowe szkolenia z zasad udzielania pierwszej pomocy przedlekarskiej.
    3. Bezpłatne kursy utrwalające/odnawiające wiedzę z zakresu PoRD dla chętnych.

    Zmiany w przepisach na niewiele się zdadzą bez zmiany mentalności ludzi. Nie można zmusić przepisami ludzi do wzajemnego szacunku, a to chyba jest największym problemem na polskich drogach.
    Żaden przepis nie sprawi, że nagle zaczniemy myśleć o konsekwencji naszych działań dla innych użytkowników drogi. Zresztą obecnie obowiązujące przepisy wymagają np.: wyprzedzania rowerzysty w odpowiedniej odległości, a większość kierowców się tym nie przejmuje. To samo z drugiej strony, czyli przejeżdżanie rowerem po pasach. Wszyscy wiedzą, że to nielegalne i niebezpieczne, ale i tak 80-90% rowerzystów przejeżdża.

  • Jednym z najbardziej niebezpiecznych przepisów, jest bezwzględne pozwolenie na wyprzedzanie z prawej strony. Mimo sygnalizowania przez pojazd zamiaru skrętu w prawo rowerzysta ma prawo go wyprzedzić (i ma pierwszeństwo przy jeździe na wprost (PoRD Art. 27. 1a)). O ile kierowca samochodu osobowego jest w stanie zauważyć rowerzystę po prawej, to kierowca ciężarówki lub autobusu najczęściej ma takiego rowerzystę w MARTWEJ strefie. Podsumowując:
    -wyprzedzanie z prawej ok ale tylko jeśli kierowca nie sygnalizuje zamiaru skrętu w prawo;
    -pierwszeństwo przy jeździe na wprost tylko wydzielonym pasem lub drogą dla rowerów;

    • Mówię to jako rowerzysta: Wyprzedzanie samochodów na pasie do skrętu w prawo, lub sygnalizujących skręt w prawo, to ewidentne staranie się o nagrodę Darwina.

  • Ostatnio jeżdżę w zasadzie tylko rowerem szosowym i uważam, że przydałby się przepis, który zezwalałby jazdę kolarką po ulicy, nawet jeśli obok jest ścieżka rowerowa. Często zdarza się, że jezdnia jest pusta, czasami nawet obowiązuje na niej zakaz jazdy rowerem, a ścieżka obok wyglada jak zwykly chodnik albo jest rollecoasterem przez wjazdy do posesji. Jazda po takich ścieżkach szosówką to żadna przyjemność, a i rowerem można uszkodzić. Nie wspominając o prędkości, która na takim rowerze zwykle przekracza 25 km/h co uniemożliwia gwałtowne hamowanie, gdy np. pieszy wyskoczy zza rogu.
    Wydaje mi się, ze dobrym rozwiązaniem byłoby pozwolenie kolarzom i rowerzystom na szosach jazdę po ulicy nawet jeśli obok jest droga rowerowa, czy zakaz jazdy rowerem. Oczywiście z zachwowaniem zdrowego rozsądku, gdyby ruch na drodze był wyjątkowo duży, to żadna przyjemność pchać się między auta. Nie mówię też o drogach ekspresowych i autostradach, to oczywiste.
    Moim zdaniem taki przepis nie wprowadziłby zagrożenia dla kolarzy, są to zazwyczaj doświadczeni uczestnicy ruchu drogowego, jadą płynnie, dość szybko i nie wykonują gwałtownych manewrów. Większość z nich i tak nie używa ścieżek rowerowych, ale w tej chwili grozi to mandatem.

  • Czytam komentarze i nasunął mi się jeden ważny wniosek. Za dużo tego „obowiązkowego”.
    Po pierwsze OC. Nie wyobrażam sobie płacenia OC na rower przez osobę starszą, która jeździ raz dziennie do sklepu po bułki. Przykład – emerytka, lat 81. Spotykam ja prawie codziennie. Jak załatwisz OC na osobę dla tych co pojadą rowerem miejskim. Każesz wszystkim obywatelom zapłacić? Może kiedyś wsiądą na rower miejski, a może nie.
    Po drugie kask. Ja jeżdżę w kasku na co dzień ale jadąc do pobliskiego sklepu (500 m) po piwo nie zakładam kasku. Dodam też problem z rowerem miejskim, który po wprowadzeniu takiego przepisu musiałby przestać istnieć. ja nie założę „miejskiego” kasku, a nosić ze sobą też nie będę.
    Miejsce rowerów jest na jezdni. Im będzie nas więcej, tym bardziej kierowcy będą nas dostrzegać. Ale powinien być dopuszczony ruch rowerowy również na chodnikach. Kto czuje się pewnie w ruchu drogowym i jedzie szybko – śmiga po jezdni. Ci co się boją – jadą chodnikiem oczywiście ustępując pieszym. W razie kolizji na chodniku obowiązywała by zasada domniemanej winy rowerzysty. A teraz motywuję. Nie wyobrażam sobie chociażby starszej lub innej osoby używającej roweru od święta jadącej w pełnym ruchu np. ul. Głogowską, czy Grunwaldzką w Poznaniu. dwa pasy dla samochodów, średnia prędkość 60-70 km/h. Nie wyobrażam też sobie abym puścił tam jakieś dziecko lat dajmy na to 12-13. Wg przepisów nie wolno mu jechać chodnikiem ale spróbuj mnie zmusić abym pozwolił na jazdę wspomnianymi ulicami. Nie jestem idiotą i cenię ludzkie życie.
    Ruch obowiązkowy na DDR-ach. No tu jestem zwolennikiem jechania drogą rowerową ale nie ciągiem pieszo rowerowym. Nawet jeżeli jeżdżę szosówką co w mieście jest dość ciężkie, to i tak zjeżdżam na DDR. Dumy mi nie ubędzie. Problem pojawia się wtedy gdy DDR jest szutrowy! A takich widziałem już całkiem sporo. Dodatkowo zakaz ruchu rowerów na jezdni. No i wtedy mnie zatkało. Musiałem niestety ryzykować i mimo wszystko jechałem jezdnią, nie wyobrażam sobie prowadzenia roweru przez najbliższe kilka km, bo tyle miała ta „ścieżka”.
    Jazda obok siebie. Można, oczywiście ale na pokazanej pow. drodze z trzema pasami ruchu to chyba bym nie ryzykował. Na takiej drodze kierowcy poruszają się blisko „prędkości światła” więc nie jest bezpiecznie.
    Klakson na drodze – oczywiście. Jak z kilkuset metrów widzę dwóch, trzech rowerzystów jadących całą szerokością jezdni to z daleka krotko zatrąbię. Oni mają czas na zjechanie, a ja wiem, że mnie zauważyli.
    Obowiązkowe światła w dzień. No tu bym nie przesadzał. Sam używam świateł w dzień bo chcę, a nie bo muszę. Ale jeżeli kierowca nie widzi w biały słoneczny dzień rowerzysty to jest po prostu ślepy i powinien mieć natychmiast zabrane prawo jazdy. Równie dobrze mógłby powiedzieć, że nie widział samochodu lub pieszego przed sobą bo nie miał włączonych świateł…
    No i coraz więcej mówi się o tzw. „potencjalnym zagrożeniu”. Uważaj bo…, nierób bo. Ostatnio w Poznaniu było kilka awantur w autobusach dot. przewożenia rowerów. Nie wolno, bo jak ten rower przy hamowaniu autobusu dostanie przyspieszenia to może krzywdę zrobi. No tak, przyspieszenie 10 G, prędkość dźwięku i zabija 20 osób. Czy ktoś słyszał o takim przypadku, że rower zranił pasażera w autobusie? Przecież rower waży 10-20 kg. To dużo mniej niż człowiek, który nie zdąży chwycić się poręczy i poleci do przodu uszkadzając po drodze parę innych osób. Ale to w końcu rower. Jest się do czego przyczepić.
    I tym optymistycznym akcentem pozdrawiam rowerzystów.

  • Wydaje mi się że powinien być taki system który informowałby obywateli o zmianach prawa co do rowerzystów czy też kierowców samochodu. Wtedy każdy wiedziałby co wolno a czego nie. Wynika to z tego, że na co dzień spotykam się z sytuacja gdzie kierowcy nie mają pojęcia o istnieniu danego prawa a nikt nie zobowiązuje się by z zmianami w przepisach docierać do kierowców. Przykładem jest jazda pod prąd na rowerze. Już wiem, że wielu kierowców nie będzie miało o tym pojęcia i będzie z tego powodu dużo nerwów. Apropo aplikacji na smartfona, która miałaby informować o zmianie w prawie – Osoba instaluje taką aplikacje, zaznacza jakim jest kierowcą – rower, samochód, ciężarówka itd. i następnie każdego razu jest informowany o zmianach lub najważniejszych zasadach ruchu przez notyfikacje. Myślę, że takie rozwiązanie pozwoli na zwiększenie wiedzy na temat prawa o ruchu drogowym każdego kierowcy. ;) Pozdrawiam

  • – spójny system dróg rowerowych
    – poprawa stanu nawierzchni drogowych i wyznaczanie pasów dla rowerów wszędzie tam gdzie to możliwe
    – akcje dyscyplinujące kierowców w zakresie niebezpiecznych zachowań wobec
    rowerzysty (np. wymuszania pierwszeństwa na przejazdach, nie zatrzymywanie się na skrzyżowaniach przy zielonej strzałce).
    – skuteczna egzekucja stosowania ograniczeń prędkości przez kierowców, którzy są
    realnie sprawcami najgroźniejszych wypadków.

    – działania edukacyjne przygotowujące rowerzystę do jazdy (obecna karta rowerowa nie przewiduje jazdy w realnym ruchu rowerowym, tak jak kurs na prawo jazdy)
    – lampki, kamizelki, kaski..tak owszem powinno się o tym mówić głośno, ale jednak większość wypadków drogowych ma miejsce w dzień, przy dobrych warunkach pogodowych i nie sądzę aby trzeba było tego od ludzi wymagać, tym bardziej że w zderzeniu z samochodem nawet najlepszy kask niewiele nam pomoże
    – promocja jazdy na rowerze, a nie ciągłe piętnowanie rowerzystów. (obecnie rowerzysta musi ustępować na drodze miejsca wszędzie i każdemu co zniechęca do jazdy na rowerze)
    – wprowadzenie do kursu na prawo jazdy zagadnień o wspólnym korzystaniu z dróg i ulic kierowców i rowerzystów. Obecnie kierowcy nie mają wyrobionego odruchu obserwacji rowerzystów na drodze (poza tymi co jednocześnie są rowerzystami :-))

  • Zakaz jechania rowerami obok siebie, ( wyjątkiem peletony => kluby itp , za okazaniem pozwolenia z miasta / policji etc )
    Zakaz jazdy rowerem bez uprawnień ( prawo jazdy )

    • Prawo jazdy + brak znajomości przepisów dotyczących rowerów = brak prawa jazdy + brak znajomości przepisów dotyczących rowerów.

  • Dzień dobry,
    przeanalizowałam obowiązuję przepisy i dochodzę do wniosku, że gdyby były powszechnie znane i stosowane, to byłoby całkiem nieźle. Po rozmowach z paroma osobami, które mają bardzo różny staż jako kierowcy samochodów, przekonałam się, że znajomość przepisów ruchu drogowego jest uaktualniana przez większość użytkowników wyrywkowo. Jeśli ktoś nie jest zainteresowany jazdą rowerem po mieście, a prawo jazdy robił kilka lub kilkanaście lat temu (nie mówiąc kilkadziesiąt ;-) to jest zdziwiony, słysząc o pewnych obowiązujących przepisach. I aby mieć jasność: mówię o kierowcach, którzy są otwarci na zmiany, starający się zachowywać na drodze kulturalnie.
    Dlatego, wg mnie, ważniejszą sprawą od dalszych zmian w przepisach, jest uświadamianie, informowanie o tym, co już obowiązuje. Jeśli w niedalekim mieście ginie rowerzysta na przejeździe, gdzie ma pierwszeństwo, to poza brakiem ostrożności z obu stron, zabrakło niestety wiedzy kierowcy samochodu. Potrzebne są kampanie informujące przygotowane w bardzo przemyślany sposób. Bo, niestety, na naszych drogach, często można odnieść wrażenie, że toczy się nieustanna wojna pomiędzy różnymi użytkownikami. I np. Masa Krytyczna, która ma służyć, jak rozumiem, uwrażliwieniu na potrzeby rowerzystów, dla przeciętnego kierowcy – nie-rowerzysty, jest kolejnym utrudnieniem. W tym momencie rowerzysta staje się przeciwnikiem…
    Natomiast zmiany jakie przychodzą mi na myśl nie są związane raczej z przepisami. I tak:
    1. zdarzają się w miastach szeroki chodniki, które zwykle nie są zapełnione pieszymi; warto je przedzielić i stworzyć dla rowerzystów ścieżki (wiem, że jest to stosowane, jednak w niewystarczającym stopniu); jednak przy tej okazji trzeba na tych chodnikach co jakiś czas powtarzać poziomy znak: droga dla pieszych, droga dla rowerzystów; warto też pomyśleć przy takim rozwiązaniu o znaku dla rowerzystów, by poruszali się z zachowaniem większej ostrożności; no i nie jestem pewna, czy konieczne jest to 1,5 m dla pasa rowerowego w ruchu jednokierunkowym;
    2. na ścieżkach rowerowych przy zjeździe ze skrzyżowania (o ile ścieżka jest dwukierunkowa), warto strzałkami zaznaczyć kierunek prawostronny;
    3. na jezdni, przed skrzyżowaniem z drogą rowerową, na której rowerzyści mają pierwszeństwo, można by namalować znak poziomy informujący, że zbliżamy się do drogi; ogromna liczba znaków pionowych „odwrażliwia” kierowców i po prostu często nie zwracają nie nie uwagi;
    Nie wierzę, że ewentualne wprowadzenie obowiązku jazdy w kasku wpłynie na poprawę bezpieczeństwa. Sama jeżdżę w kasku – dla własnego bezpieczeństwa. Jednak patrząc na to, jak są respektowane w mojej okolicy inne przepisy, np. oświetlenie, to już widzę, jak mieszkańcy wsi i leśnych osad jeżdżą w kaskach :-D
    Na pewno bardzo ważne jest podkreślanie zasad bezpieczeństwa rowerzystów na kursach prawa jazdy oraz podczas zajęć dla dzieci. Jestem przekonana, że 10-cio latek, świeżo po kursie na kartę rowerową, będzie „uświadamiał” swoich rodziców i dziadków.
    Podsumowując: obowiązujące przepisy + wiedza + dobra wola + kultura :-)
    A poza tematem, mam pytanie, na które nie znalazłam odpowiedzi: jak może poruszać się po drodze rowerem osoba, która ukończyła 10 lat, nie ma karty rowerowej i nie jeszcze lat 18-tu???

  • Moim zdaniem dużym problemem dla rowerzystów są wciąż piesi, którzy nie przejmują się tym, że wchodzą na drogę dla rowerów tylko pakują się prosto pod koła nawet się nie rozglądając (a niektórzy nawet widzą rower i nic sobie z tego nie robią). Moim zdaniem należałoby w każdym takim newralgicznym miejscu na asfalcie malować znak „STOP” oraz obok ostrzegawczy trójkąt z symbolem roweru. Jest bardzo dużo takich miejsc w miastach, gdzie ludzie idą i się nie przejmują (zwłaszcza w okolicach przystanków gdzie jedni biegną bezmyślnie aby zdążyć, a inni z autobusu/tramwaju pakują się prosto pod koła. Oczywiście to powinien być wsparte jakąś kampanią informacyjną i kontrolami policji/straży miejskiej, ale z problemem trzeba zacząć walczyć.

  • Witam, według mnie powinny zostać podwyższone mandaty za nie zachowanie odpowiedniej odległości przy wyprzedzaniu rowerzysty, ponieważ to jak kierowcy nas wyprzedzają to jest jakaś tragedia. Większość kierowców zapewne nawet nie wie jaką odległość powinni zachować i kiedy mogą a kiedy nie nas wyprzedzić. Powinno się budować więcej ścieżek bądź powinno być więcej sierżantów na drodze. O ile w większych miastach występują ścieżki i sierżanty to w mniejszych nie ma na co liczyć, u mnie w obrębie 20 km nie ma żadnej drogi dla rowerów. Dodatkowo rowerzyści po zmroku powinni móc jeździć po chodnikach. Pieszych jest wtedy bardzo mało a zawsze będziemy bezpieczniejsi niż na drodze. Pozdrawiam

  • Moja propozycja nr 1, pół-żartem, pół-serio: Legalizacja bardzo trudno ścieralnych nalepek o treści podobnej do tej: „Jestem gazeciarzem. Mijam rowerzystów na centymetry. A Ty, ilu już dzisiaj rozjechałeś?”, które każdy rowerzysta mógłby wozić przy sobie i wykorzystywać, jak na światłach dogoni się zasługujący na taką nalepkę samochód ;)

  • Witam. Wydaje mi się ze powinno być obowiązkowe zakładanie kasku dziecia w fotelikach szczególnie tych montowanych z tyłu roweru. Pozdrawiam. :-)

  • Według mnie należy zlikwidować idiotyczny – dodany kilka lat temu – przepis uniemożliwiający traktowanie roweru elektrycznego z manetką jak roweru. O ile ograniczenie mocy do 250W i prędkości do 25 km/h ma sens, bo w przybliżeniu odpowiada parametrom roweru bez wspomagania, to konieczność kręcenia nogami nic nie zmienia w sensie ewentualnych skutków kolizji. Nie ma znaczenia, czy 25 km/h jest generowane przez elektryczny silnik o mocy 250W aktywowany pedałami czy manetką na kierownicy – prawa fizyki sprawiają że energia w obu przypadkach jest taka sama. Tymczasem rowerkoskuterki z manetką, które jeżdżą na tyle wolno że można dać dzieciakowi w wieku 13 lat, to najprostsza droga do popularyzacji elektrycznych pojazdów. Tesla czy inny Prius to drogie gadżety dla bogaczy, one nic nie zdziałają. Cichutki i wygodny pojazd za 1400 złotych, stokroć lepszy dla dzieciaka choćby z uwagi na brak możliwości odblokowania (w przypadku spalinowego skutera wystarczy zmyślny brat kolegi z kompletem kluczy żeby bachor bez wiedzy rodziców jeździł nawet 90 km/h). Poza tym 25 km/h jest akurat prędkością na mentalność 13-latka. Rzecz w tym, że żaden dzieciak nie będzie jeździł czymś pioruńsko ciężkim, co z reguły ma jeden bieg i trzeba machać nogami jak w rowerze żeby toto rozpędzić, i co jeszcze do tego z reguły wygląda jak brzydszy brat roweru typu Ural. Pojazdy na manetce z dołączanymi pedałami mają tymczasem nierzadko modny kształt skutera, dla takiego gimbusa byłby to całkiem fajny bajer.

  • Dość trudno jest mi wymyślić przepisy, które sprawią, że i kierowcom i rowerzystom będzie lepiej. Jest tak przede wszystkim dlatego, że najczęściej ułatwienie dla jednej ze stron barykady jest jednocześnie utrudnieniem dla tych drugich. Po dość długich przemyśleniach i jeszcze dłuższy obserwacjach z punktu widzenia rowerzysty jak i kierowcy mam następujące propozycje:
    – obowiązkowa karta rowerowa dla wszystkich (no chyba, że ktoś ma prawo jazdy). Pełnoletność nie idzie w parze ze znajomością przepisów.
    – obowiązkowe odblaskowe elementy ubioru przy jeździe po zmroku (w mieście również).
    – znak „A-7 – ustąp pierwszeństwa przejazdu” przed każdym przejazdem rowerowym (dla samochodów). Niech kierowcy wiedzą, że dojeżdżają do drogi z pierwszeństwem.
    – możliwość przejazdu przez przejścia dla pieszych dla rowerzystów, ale z prędkością pieszego: zbyt wiele dróg rowerowych kończy się przejściem dla pieszych, żeby za ulicą znów stać się drogą rowerową. Przykład: Łódź – Kopcińskiego / Nawrot i po drugiej: Kopcińskiego – Tuwima.

    Są to moje pomysły na zmiany w przepisach, bo jeśli ogólnie chodzi o komunikację między kierowcami, a rowerzystami to potrzebna jest przede wszystkim zmiana mentalności jak i edukacja, a tego żadne przepisy nie wprowadzą.

    • Ja jestem zdania, że utożsamianie znajomości przepisów typowo rowerowych z prawem jazdy jest bez sensu. Skoro kierowca, mający prawo jazdy – a więc znający przepisy, nie wie jak się zachować w przypadku rowerzysty, to zrównuje go z kimś, co tego dokumentu nie ma. Chyba, że do kursu i egzaminu zostaną dodane te elementy.
      Ze znakiem zgadzam się, co rusz jacyś wymuszają pierwszeństwo, a gdy im się tego uniemożliwi, to wylatują z pyskiem.

    • Jestem zdecydowanie przeciwny „kartom rowerowym”. Nie róbmy absurdów – i tak nieznajomość przepisów w żadnej dziedzinie nie zwalnia nikogo od ich stosowania. Dotyczy to także kodeksu drogowego. W ten sposób trzeba byłoby wprowadzić jeszcze kartę pieszego (bo niby skąd miałby wiedzieć, co mu wolno na drodze, a czego nie…), katrę narciarza, kartę hulajnogisty (ładny neologizm, prawda?) i tysiąc innych kart. Nie dajmy się zwariować. Osobiście jestem za tym, żeby nawet prawo jazdy było dokumentem stwierdzającym jedynie, że jego właściciel nie ma przeciwwskazań zdrowotnych do prowadzenia pojazdów mechanicznych, nie zabroniono mu tego (np. sąd) oraz że oświadczył(!), że zna przepisy i umie jeździć. A gdzie i jak się tego nauczył, to jego sprawa.
      Aha – zniósłbym OBOWIĄZEK jazdy DDR-em jeśli jego nawierzchnia jest wykonana z „kostki” lub zniszczona. Jeśli ktoś jeździ „szosówką”, wie o czym mówię!!!

  • Uważam że należy rozszerzyć zapis o możliwości poruszania się po chodnikach rowerami z dziećmi. Otóż mamy takie kuriozum, że rodzic z jadącym obok na rowerze ośmioletnim dzieckiem może legalnie poruszać się po chodniku, natomiast młoda mama z kilku miesięcznym maleństwem w foteliku, formalnie musi jechać ulicą. Rzeczywistość oczywiście wygląda tak, że większość rodziców nie pcha się z dziećmi między samochody i jeździ chodnikami. Niestety robią to nielegalnie.

    Cała ta sytuacja jest dość dziwna, bo przecież dzieciom dajemy wszystko co najlepsze – dbamy o nie jak możemy, w samochodach obowiązkowo instalujemy specjalne foteliki dla nich, dzieci szkolne przewozimy specjalnymi autobusami, których specjalne przeszkoleni kierowcy dla zapewnienia bezpieczeństwa mają nawet uprawnienia do kierowania ruchem, w miejscach gdzie dzieci przebywają w dużych grupach wprowadzamy różne obostrzenia – jednym słowem robimy wszystko dla dobra dzieci. Przecież nawet zapis, o którym mówię został również wprowadzony dla zwiększenia bezpieczeństwa małych rowerzystów. Sam ustawodawca przyznał, że chodnik jest dla nich miejscem odpowiednim i bezpiecznym. Tylko dlaczego ten sam ustawodawca część z tych dzieci – najmniejszych i najbardziej delikatnych (!!!) wysłał na ulice pomiędzy pędzące samochody ?
    Nikt przecież nie zaprzeczy że polskie ulice wciąż są i jeszcze długo będą dla rowerzystów niebezpiecznie. A jazda z przyczepką czy fotelikiem jest trudniejsza, wymaga większego skupienia, a konsekwencje ewentualnej wywrotki czy kolizji z samochodem mogą być naprawdę dramatyczne.
    Po osobistych doświadczeniach i obserwacjach innych rowerzystów, stwierdzam że rodzice przewożący rowerami dzieci jeżdżą wyjątkowo ostrożnie, i naprawdę bardzo uważają na wszelkie zagrożenia. Jeszcze nie widziałem żeby rodzic z dzieckiem w przyczepce czy foteliku lawirował rozpędzony pomiędzy pieszymi. Myślę że ta grupa rowerzystów nie stanowi zagrożenia dla pieszych na chodnikach.
    Dlatego też uważam, że dzieci powinny być objęte dodatkowymi przywilejami – między innymi w postaci możliwości legalnej jazdy po chodnikach. Częściowo już to obowiązuje, jednak przywilej ten powinien zostać ustawowo rozszerzony o dzieci najmłodsze, które same rowerami jeszcze nie jeżdżą, ale nimi podróżują.
    Nasze pociechy z pewnością na to zasługują.

  • Kolejna sprawa to oświetlenie roweru.
    Należało by w końcu doprecyzować ten temat.
    Po pierwsze uważam że każdy rower powinien być obowiązkowo wyposażony w oświetlenie pozycyjne zamontowane na stałe. Inne światła nich sobie każdy montuje według potrzeb, ale światła pozycyjne powinny być w każdym rowerze – tak jak to formalnie było kiedyś. Ileż to ja już razy nasłuchałem się od znajomych i nie znajomych, dlaczego to po zmierzchu jeżdżą rowerem bez świateł: A to że nie trzeba , a to że zapomniałem, a bo ja tylko raz na jakiś czas, a bo że ja tylko kawałek, a że ja mam odblaski – dziecinada. I tak tłumaczących się rowerzystów są setki. W zasadzie nie wiem czemu miał służyć zapis zwalniający rowery z obowiązku posiadania oświetlenia, bo argumentacja z którą się spotkałem nie do końca mnie przekonała.
    Po drugie – należy precyzyjnie określić parametry świateł rowerowych – między innymi moc świetlną, częstotliwość błysków, kształt strumienia świetlnego. Aktualne wytyczne są zbyt ogólne i nie nadążają za tym co oferuje współczesna technika oświetleniowa. A oferuje naprawdę dużo. Niektóre światła rowerowe dorównują wydajnością światłom samochodowym, a już na pewno motorowerowym i motocyklowym. A te jak wiadomo podlegają dodatkowym przepisom, badaniom i homologacji.
    Niemcy mają swoje StVZO i fajnie. Wszyscy wiedzą że lampka z takim oznaczenie spełnia określone parametry, i że używając jej w ruchu drogowym jesteśmy widoczni, mamy dobrze oświetloną drogę, a zarazem nikogo nie oślepiamy. I to powinno być najważniejsze.
    Światła z funkcją stroboskopu powinny być zakazane, ponieważ w rękach niepoważnych użytkowników stanowią problem a nawet zagrożenie. Zresztą oprócz drażnienia wzroku niczemu innemu nie służą. Właściwe miejsce na zastosowanie świateł stroboskopowych, to pojazd uprzywilejowany w akcji oraz pojazd wykonujący czynności na drodze.

  • Zniesienie obowiązku zsiadania i przeprowadzania roweru przez przejście dla pieszych – ze względów bezpieczeństwa ograniczenie prędkości roweru na pasach do prędkości pieszego. Obecnie tylko 20% rowerzystów stosuje się do przepisu, a mandat za takie wykroczenie wynosi 100 zł
    http://www.rp.pl/Prawo-drogowe/307319912-Mandaty-dla-rowerzystow-na-przejsciach-dla-pieszych.html

  • Karta rowerowa.
    Czytając liczne komentarze odnoszę wrażenie, że dla wielu osób posiadanie kwalifikacji i posiadanie„papieru” to dwie odrębne sprawy. Sugerują to stwierdzenia w rodzaju „karta rowerowa nie uchroni przed wypadkiem”.
    Ja byłem dumny ze swojej karty rowerowej. Była ona urzędowym potwierdzenie kwalifikacji które posiadłem. Uważam że całe szkolenie, które przeszedłem było niezbędne. Poznałem podstawowe zasady na jakich opiera się ruch drogowy, poznałem znaczenie większości znaków drogowych. Instruktor uczył nas o zachowaniach kierowców i zagrożeniach jakie występują na ulicach.
    Nie wiem dlaczego kilka lat temu ktoś nagle uznał, że wszyscy Polacy znają Kodeks Drogowy, podczas gdy rzeczywistość wygląda tak, że mnóstwo osób nie wie nawet jak wygląda i do czego służy znak ”Ustąp Pierwszeństwa”.
    Myślę że pomysł z przywróceniem karty rowerowej jest dobry ponieważ mamy dziurę w systemie szkoleń, który zapewniałby rowerzystom poznanie obowiązujących przepisów. Być może w przyszłości pojawią się jakieś lepsze rozwiązania, ale póki co ich nie ma. A udział w ruchu drogowym bez jego znajomości to po prostu jakaś wolna amerykanka.

  • Zezwolenie na przełożenie tablicy rejestracyjnej z samochodu na bagażnik rowerowy – plusy to brak dodatkowych opłat za trzecią tablicę (szczególnie w przypadku posiadania dwóch aut) oraz możliwość okazjonalnego pożyczenia bagażnika koledze/sąsiadowi na weekend bez konieczności wizyty w Wydziale Komunikacji. Trzecia tablica byłaby opcjonalna – dla korzystających często z bagażnika, którym szkoda czasu na przekładanie.

  • Cześć Łukaszu!
    Trochę niezręcznie mi pisać na blogu ale nagrody od Tesco to kiedy tak orientacyjnie powinny dojść do odbiorców?
    Pozdrawiam.

    • Cześć,
      wysyłka nagród nie zależy ode mnie. Wiem, że miały pójść „w najbliższym czasie”. Gdyby nie dotarły w tym tygodniu, napisz do mnie jeszcze na maila, to dowiem się co i jak.

  • Cześć Łukaszu,
    trochę niezręcznie mi pytać na blogu ale nie wiesz może kiedy Tesco wysyła nagrody dla zwycięzców konkursu?

  • Ad.1. O ile dobrze zagłębiłem przepisy to nie wolno wyprzedzać samochodu z prawej strony jeżeli sygnalizuje zamiar skrętu w prawo, co jest dość logiczne. Co do kasków to miałem kiedyś okazję rozmawiać z osobą badającą bezpieczeństwo rowerzystów w Niemczech i krajach Beneluxu. Wyniki były zaskakujące otóż rowerzysta w kasku jest lepiej zabezpieczony ale bardziej narażony na kolizję ponieważ kierowcy mijają tych zabezpieczonych w mniejszej odległości. Sam zazwyczaj używam kasku ale dają te wyniki do myślenia.

    • Było takie badanie, jakiegoś brytyjskiego naukowca. Z badania wynikało, że kierowcy mijają rowerzystę w kasku o 8 cm bliżej, niż kogoś, kto jedzie bez kasku. Ale mnie to badanie nie przekonuje.

      Co ciekawe, wróciłem teraz z Londynu, a tam 90% rowerzystów w centrum jeździ w kasku. Po tym co tam zobaczyłem, co się tam dzieje na ulicach, wcale się nie dziwię. Będzie o tym zresztą niedługo wpis na blogu. Sam temat kasków jest bardzo gorący i zawsze gdy o tym napiszę, robi się niezła przepychanka w komentarzach, czasem bardziej merytoryczna, czasem mniej. Ja pozostaję na stanowisku, że kask warto mieć, ale nie jestem absolutnie za obowiązkiem jazdy w kasku.

  • Łukasz, jeśli samochód się zatrzymał, nie porusza się to mamy manewr omijania, a nie wyprzedzania, różnica jest duża :)

  • jazda w parach hmm to ten co jedzie koło kolegi środkiem drogi łamie przepisy …
    Przepis o zajmowaniu miejsca na drodze podczas jazdy (art. 16 ustawy) obowiązuje już od bardzo wielu lat
    Jest sformułowany bardziej warunkowo: “Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać możliwie blisko prawej krawędzi jezdni.”Należy jednak zwrócić uwagę na to, że przepis ustala obowiązek jazdy przy prawej krawędzi,

    • Hej, ale przeczytałeś to co napisałem w tym tekście? Bo mam wrażenie, że tylko przejrzałeś zdjęcia :( W punkcie 7. zacytowałem fragment z Prawa o Ruchu Drogowym.

  • Witam. Zgodnie z art. 24 pkt 12 ustawy Prawo o ruchu drogowym „Kierujący rowerem może wyprzedzać inne niż rower powoli jadące pojazdy z ich prawej strony”. Tylko wyprzedzać a nie omijać. Czyli stojący samochód można ominąć tylko z lewej strony. Niestety w wielu publikacjach błędnie interpretuje się ten przepis.

    • Pierwsze słyszę, aby w PoRD-zie była informacja o tym, z której strony należy omijać inne pojazdy. Nakaz omijania z lewej strony byłby bardzo nieżyciowy.

  • część nacisków zmierzających do ograniczania rowerzystów jest absurdalna. Też trzeba znać przepisy. Rower nie ciężarówka i wynika z tego, że może manewrować, omijać, oczywiście bezpiecznie. Natomiast zalecenie zapalonych w rowerze świateł mogło się pojawić tylko w XXI wieku dopiero. Chyba jakaś ulewa. burza i zamieć. Oczywiście jestem przeciw zapalonym światłom w dzień w samochodach, ale nie nalegam. Zupełnie nie wiem o co chodzi. Kierowca musi widzieć i widzi. Światła oślepiają i i odwracają uwagę od nieoświetlonych ludzi i elementów, oznaczeń. Bardzo podejrzane. O ile nie mam sokolego wzroku, to mam 100% uwagi. Też przez COVID-19, ale nie tylko. Bardzo podejrzana retoryka – schematyczna jazda i opis: uderzyłem w niego, bo wyjechał z boku na wsi., Zamiast: jechałem tak szybko, że nie dałem rady zahamować. Lub nie zauważyłem, bo nie uważałem, nie patrzyłem, tylko jechałem.

    • Nie ma przepisów nakazujących jazdę z włączonym oświetleniem na rowerze w dzień (poza ulewą, mgłą, śnieżycą, tak jak piszesz). Niemniej jest to moje osobiste zalecenie, tym bardziej, że to nas NIC nie kosztuje. A sam widzę, jadąc samochodem, jak rowerzysta potrafi „zniknąć” np. w cieniu. Wystarczy jechać drogą biegnącą przez las, by ktoś na rowerze zniknął w cieniu.

      Okej, ja go zauważę, wzrok mam dobry i staram się nie pędzić. Ale na drodze są jeszcze tysiące innych kierowców i choćbyśmy nie wiem jak zaklinali rzeczywistość, to jednak warto niektórym zasygnalizować (najlepiej migającym światłem) że jesteśmy na drodze.

      Ale o czym my mówimy… nadal kupa ludzi nie włącza wymaganego oświetlenia w nocy. W dzień lampki włączają już tylko tacy wariaci jak ja :)