Rowerowa trasa Toruń-Łódź

Toruń to dla mnie miasto magiczne. Są takie miejsca na świecie, w których człowiek czuje się tak, jak nigdzie indziej. Nie wiem czemu, ale to właśnie Toruń jest miastem, w którym mógłbym zamieszkać, gdybym musiał wyprowadzić się z mojej ukochanej Łodzi. Jest jeszcze kilka takich „moich” miejsc na Ziemi, np. Trogir w Chorwacji czy Wetlina w Bieszczadach. A że Toruń jest najbliżej, a dystans ok. 200 kilometrów na jeden dzień nie jest mi straszny, postanowiłem skoczyć pociągiem do miasta pierników, a wrócić do Łodzi rowerem. Było świetnie, chociaż w samym Toruniu spędziłem jedynie kilkadziesiąt minut, ponieważ chciałem dojechać do domu przed zmrokiem.

Na początek dojazd. Chciałem pojechać Polskim Busem, który jedzie około trzy godziny, a na pokładzie ma np. gniazdko pod fotelem i nie trzeba się martwić o rower. Rower planowałem owinąć trochę folią bąbelkową, a potem zawinąć w stretch, oczywiście po zdjęciu kół. To łatwy i szybki sposób na jednorazowe zapakowanie roweru, a po dojechaniu na miejsce można taki pokrowiec po prostu wyrzucić do śmieci. Mój pokrowiec musiałbym taszczyć ze sobą z powrotem, co mi się niezbyt uśmiechało.

Ale niestety… busy do Torunia jadą z Rzeszowa, przez Kraków, Katowice, a za Toruniem do Gdańska. Czyli zbierają ludzi z całej Polski nad morze. Wyjazd w weekend rano jest niemożliwy – brak biletów. Chyba,  że ktoś potrafi sobie zaplanować taki wyjazd na miesiąc do przodu, wtedy proszę bardzo, bilet kosztuje jedynie 25 złotych. Rower wliczony w cenę. Bus wyjeżdża o 4:35, jest na miejscu o 7:25 – czyli jest jeszcze szmat czasu, żeby zjeść sobie śniadanie w Toruniu i co nieco zobaczyć.

W każdym razie biletów nie było, postawiłem więc na PKP. Jedyny sensowny pociąg, oferujący przewóz rowerów to InterRegio o 6:28. Na miejsce jedzie niecałe trzy godziny, czyli tak samo jak Polski Bus i dojeżdża o 9:16. Jak widać nie jest to już taka fajna pora, jak 7:25. Przy moim tempie podróżowania rowerem, nie mogłem sobie pozwolić na dłuższe posiedzenie w Toruniu. Do tego bilet kosztuje (z wliczonym rowerem) 43,9 złotego. Prawie 20 złotych więcej niż PB.

Jakby tego było mało, sprawdziłem z ciekawości jak to wygląda dziś (wyjazd zrobiłem 19 czerwca). PKP od 15 lipca do 20 sierpnia 2014 roku zamyka część trasy i pociągi będą jeździć objazdami. I co najśmieszniejsze, nie dość, że dłużej, to jeszcze… drożej! Ponieważ cena liczona jest od przejechanego kilometra i nikogo nie interesuje, że Ty nie chcesz jechać naokoło. Do 20 sierpnia taki bilet będzie kosztował 54,9 złotego. Rozbój w biały dzień, nie dość, że dłużej, to jeszcze drożej. Absurd.

Teraz bardzo żałuję, że nie wiedziałem o tym idąc do programu Pytanie na Śniadanie. Na pewno bym ten temat poruszył. Co ciekawe, wyjazd miałem w czwartek, a nagranie w piątek rano, miałem więc na świeżo spostrzeżenia po podróży pociągiem. A są one takie sobie. Niby miejsce jest, niby jest gdzie usiąść, ale nawet nie ma do czego porządnie roweru przypiąć. Jeździłem już w dużo lepszych warunkach i PKP mogłoby sobie odpuścić kasowanie 7 złotych za przewóz roweru w takich warunkach:

Rower w pociągu

Po zrobieniu zdjęcia na całe szczęście dołączył jeszcze jeden rowerzysta, który miał linkę, więc przypięliśmy się do drzwi. W przeciwnym wypadku, rowery mogłyby latać po całym przedziale.

Na miejscu, zaraz przy dworcu – niespodzianka. Stacja roweru miejskiego. I sporo rowerów wynajętych. Brawo, to się bardzo chwali i oby coraz więcej miast przekonywało się do takiej formy promocji miasta.

Z dworca szybko skoczyłem do centrum. Pokręciłem się trochę po Starym Mieście, zahaczając o „żelazne” punkty Torunia, takie jak Planetarium, Krzywa Wieża czy pomnik psa Filusia. Mogłem jedynie zapłakać nad faktem, że tym razem nie mam czasu, by na spokojnie usiąść przy herbacie i piernikach i cieszyć się toruńską atmosferą.

Planetarium Toruń Krzywa Wieża Toruń Atrakcje Pies Filuś pomnik Toruń ZwiedzanieToruńska panorama turystyka rowerowa

Na pożegnanie został widok Starego Miasta, który widać z mostu którym wjeżdża się do centrum Torunia. Niestety, zaraz na samym początku pomyliłem trasę. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Zamiast ruchliwą trasą numer 15, pojechałem mniej uczęszczaną 273, poza tym wzdłuż tej drogi prowadzi nowiuteńka droga rowerowa. Bardzo dziwi mnie tylko fakt, że nie zaczyna się ona gdzieś trochę bliżej centrum. Ale mniejsza o to, jest i można nią wygodnie dojechać do Małej Nieszawki.

Ścieżki rowerowe w Toruniu

Niestety aby wrócić do zaplanowanej trasy, musiałem przejechać kawałek drogą gruntową, dlatego jeśli planujesz jazdę rowerem szosowym, lepiej unikaj takich „atrakcji”.

Cóż, o trasie do Łodzi nie napiszę zbyt wiele. Starałem się wyznaczyć ją tak, by omijać większe drogi. Jedynie od Łęczycy uznałem, że będę jechał krajową jedynką, ponieważ w dni wolne od pracy (a było Boże Ciało), ruch na niej nie jest już tak duży jak kiedyś. Zwłaszcza odkąd otwarto autostradę A1. Ale zawsze można jechać przez Parzęczew Piasowice i Aleksandrów Łódzki, by całkowicie ominąć ruchliwe drogi.

Stan nawierzchni na całej trasie jest niezły. Bywają gorsze odcinki, ale wszystko można spokojnie przejechać. A jeśli masz trekkingowe opony, to już w ogóle nie trzeba się martwić stanem nawierzchni. W kilku miejscach trafiłem na dziwny asfalt, który z daleka wydawał się równy, a gdy się na niego wjechało, rowerem trzęsło jak na tarce. Cóż, jacyś partacze musieli go kłaść.

poligon-wojskowy-torun
Zaraz za Toruniem przejeżdża się przez jeden z najstarszych poligonów wojskowych w Polsce. Kawał terenu i dużo tabliczek ostrzegawczych. Nawet budki wartowników stoją i szlabany, którymi można zamknąć przejazd na czas strzelania. Ale chyba nie były dawno używane, bo mocno niszczeją.

gorzelnia-w-czamaninie

Po drodze warto zwrócić uwagę na starą, zabytkową (z 1904 roku) gorzelnię i magazyn zbożowy w Czamaninie. Niestety, gdy ja tam przejeżdżałem, teren był zamknięty na cztery spusty. Być może w tygodniu można wejść na teren i zobaczyć co nieco.

jezioro-brdowskie

Po drodze mijałem też spore Jezioro Brdowskie, nad którym zrobiłem sobie krótką przerwę. Akurat gdy tam byłem, ktoś próbował pływać na desce windsurfingowej, bo dość silnie wiał wiatr. Tak więc takie cuda nie tylko nad morzem :)

Oczywiście po drodze można byłoby zobaczyć jeszcze wiele ciekawych miejsc, jak chociażby zamek i stare więzienie w Łęczycy. Jednak wyjazd był typowo przejazdowy, a na obejrzenie wszystkich fajnych miejsc po drodze, pewnie potrzeba by było dwóch lub trzech dni :)

Na koniec mała zagadka. Po drodze widziałem kilka pól zarośniętych roślinami, widocznymi na zdjęciu powyżej. Nie wyglądało to na chwasty, bo widziałem je tylko w kilku miejscach i rosły na naprawdę sporych powierzchniach. Kto poda prawidłową odpowiedź – wygrywa odznakę botanicznego przodownika ;)

Zagadkę błyskawicznie rozwiązał Przemek – gratulacje :) Roślina na zdjęciu to facelia błękitna.

Skomentuj MaciekR Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

33 komentarze

  • Fajna trasa, aż wstyd się przyznać, że mimo, że mam blisko do Torunia to ani razu nie byłem rowerem :| a roślinka to oczywiście chaber bławatek.

  • Nie jestem pewien, ale może ta roślina to facelia? Ostatnio jest bardzo en vogue wśród pszczelarzy w okolicach Poznania, a myślę że to nie tylko lokalna specyfika.

  • O właśnie taka facelia https://pl.wikipedia.org/wiki/Facelia_b%C5%82%C4%99kitna

    Skądinąd miód faceliowy jest jednym z lepszych i trudno go sfałszować, a muszę napisać, że polskie miody zanotowały ostatnio potężną obsuwę jakościową. Rozśmieszył mnie kiedyś wysyp „rodzimych miodów akacjowych” (pomijam, że w Polsce akacje nie rosną, a jedynie robinie akacjowe), w roku w którym był „nieurodzaj akacji”, bo lato było krótkie, deszczowe i zimne. To cud jak z solą drogową.

  • Jezioro Brdowskie to nie jedyne jakie tam jest, po drugiej stronie drogi jest Modzerowskie, położone na granicy województw wielkopolskiego i kujawsko-pomorskiego i jest chyba jeszcze ładniejsze. Zresztą w byłym województwie konińskim tych jezior jest od groma :) Gratuluję udanego wyjazdu.

  • Fajna wycieczka, tylko jak zwykle problem z przewozem roweru. W PKP drogo i podróż długa, a i warunki przewozu często kiepskie, natomiast w PKS lub innych przewoźnikach autokarowych jest się uzależnionym od tego ile ludzi będzie jechało danego dnia i przychylnego oka kierowcy tego autokaru. Do tego jeszcze dochodzi „rozbiórka” roweru i pakowanie go. To wszystko sprawia, że ja wybieram wyprawy z namiotem i sakwami :-)

  • Następnym razem jak będziesz się wybierał do Torunia to zaplanuj na dwa dni. Służę noclegiem i oprowadzeniem po mieście (a raczej objazdem rowerowym).
    Pozdrawiam

  • @Łukasz

    „Niby miejsce jest, niby jest gdzie usiąść, ale nawet nie ma do czego porządnie roweru przypiąć. Jeździłem już w dużo lepszych warunkach i PKP mogłoby sobie odpuścić kasowanie 7 złotych za przewóz roweru w takich warunkach:”

    Jak mam być szczery to wolę to. W SKM w Trójmieście coraz bardziej popularne są wieszaki na rowery. Nie korzystam: chcę mieć całą obręcz, bez konieczności regularnego centrowania. Użytkownicy przerzutek zewnętrznych przy okazji mogą sobie uszkodzić wózek, co jest znanym problemem. No i haki lubią się urywać. Ale plus jest taki, że wiadomo, że to miejsce dla rowerów i nie ma problemów z ustąpieniem miejsca. Pod wieszakami są zrobione siedziska. Po deszczowych dniach brudne, że lepiej nie siadać. Na zdjęciu widzę, że po bokach jest gdzie usiąść.

    Ale najważniejsze, że jest miejsce dla rowerów i solidna stopka w rowerze rozwiązuje problem stabilności. Trochę zazdroszczę tym rowerzystom, którzy mają ją taką podwójną jak w motocyklu.

    A co do Torunia: piękne miasto, co tu dodać. Warto wyjść ze Starego Miasta w kierunku starych zabudowań i parków. Mają klimat.

  • @Przemek – no i widzisz, sto lat bym myślał i bym nie wymyślił. Też mi się wydaje, że to facelia.

    @Robert303 – jasne, jest ich sporo więcej, ale akurat to miałem po drodze i z wygodnym dojściem na plażę :)

    @Jacek – sakwy spoko sprawa, ale jak się chce zrobić sobie taką jednodniówkę, to czasami nie ma wyjścia, musi być transport publiczny.

    @Roman – będę pamiętał :)

    @MaciekR – zdaję sobie sprawę, że to jest tak naprawdę „przedział dla podróżnych z większym bagażem”. Ale mimo wszystko wystarczyłyby jakieś poręcze na brzegach, do których dałoby przypiąć rower.

    Ja stopki nie używam, ale fakt, byłaby w takim momencie zbawienna.

  • Wszystko fajnie, ale co do więzienia w Łeczycy, to tak ot sobie nie można zobaczyć, trzeba się umówic w urzędzie miasta.

  • W niedawnym czasie nasz klub foto był tam (Łęczyca-więzienie), tu fragment opisu: wystawa przednia ;) jednak na stronie nie publikujemy wystaw, jeśli ktoś chciałby obejrzeć fotki, to trzeba byłoby napisać do p. prezes z prośbą o udostępnienie wystawy online, ewentualnie na stronach portali lokalnych coś można zerknąć. (e-kolo.pl, lm.pl)

  • „(…) rowerem trzęsło jak na tarce.” Znam to i z Krakowa, gdzie jeden z moich odcinków z dalsza wygląda na niemal równiutki asfalt i aż prosi się o wyższą kadencję – zawsze wtedy żałuję, że już zbyt późno na obranie trasy ścieżką rowerową, naprawdę o niebo lepszą – co nie znaczy że wszystkie takie są ;)

    Bardzo fajny wpis, proponuję wygospodarować coś więcej czasu… Sam aż nabrałem ciekawości jak może wyglądać Toruń z dwóch kółek.

  • Fajne widoczki i przyjemna trasa, no i widzę, że weekend spędzaliśmy podobnie :)

    Polskiego Busa, będę testował dwukrotnie w najbliższą sobotę, bo ceny mają dużo bardziej konkurencyjne (szczególnie na dłuższych dystansach) niż PKP. Martwi mnie jednak zapis w regulaminie, mówiący, że kierowca może odmówić przewozu roweru…

  • A nie było zawitać do Bydgoszczy? Toruń to miasto studentów i poza nimi mieszka tam garstka ludzi :P Generalnie poza starówką w Toruniu nie ma za wiele do kochania, no chyba że brać pod uwagę drugi most na Wiśle który okazał się poniekąd zbawieniem dla mieszkańców tego miasta. Fakt, dla Łodzianina może się wydawać atrakcyjne miasto, jednak 100 metrów od głównych ulic widać że to miasto jak każde inne.

    A co do cennika pkp. Z tego, co mi wiadomo to ceny biletów liczone są wg najkrótszej drogi do celu. Jeżeli podróż np z Krakowa do Gdańska liczy sobie 500 km i jedzie tą trasą kilka pociągów, jednak są jakieś przesiadki zupełnie nie po drodze np w Warszawie, to każdą trasą powinniśmy zapłacić tyle samo. Chyba, że interregio i reszta mini-spółek pkp coś namieszała.

  • Tak właśnie sobie pomyślałem,że szkoda że wśród nas nie ma specjalisty od nawierzchni (najlepiej bitumicznych) bo też zauważyłem ten fenomen nawierzchni niby gładkich, ale o sporych oporach ruchu. Co ciekawe takie nawierzchnie też niezbyt dobrze trzymają na mokrym – w Poznaniu takim przykładem jest ścieżka rowerowo-piesza wzdłuż ulicy Literackiej, położona w tym roku. Co ciekawe, równie nowa nawierzchnia drogi rowerowej na Strzeszyńskiej na oko jest podobna, ale zachowuje się normalnie. Nie wiem jak obie drogi zachowują się podczas mrozu, bo część asfaltów ma podczas temperatur okołozerowych tendencję do tworzenia „black ice”, to znaczy niby droga jest czarna, ale niemal śliska jak lód.

    Osobiście też nie lubię asfaltu z dużymi kamyczkami, opory duże, dobrze nie trzyma, telepie, a na dodatek lepiej nawet nie myśleć co by się stało gdyby ktoś się na tym wyłożył. Jest też asfalt który w gorącu się topi, tak że po przejechaniu rowerem widać kształt rzeźby bieżnika opon, ale tu to chyba nie technologia (a raczej jej brak) ale zwykłe brakoróbstwo.

    Jako ciekawostka – jeśli jest sucho to bardzo dobrze jeździ się po cegle (na mokro wręcz przeciwnie…). W Poznaniu chyba jedynym odcinkiem drogi z nawierzchnią z cegłą kładzioną w jodełkę jest ulica Kasprzaka (w okolicy skrzyżowania z Palacza). Jako ciekawostka nr 2 – nawierzchnia na Kasprzaka niedługo będzie miała 100 lat i nigdy nie była konserwowana w tym sensie że kładziona na nowo, etc.(sic!). Tylko położono ją i po niej jeżdżono.

    Pytałem się znajomej pani biolog – ta roślina to na pewno facelia błękitna.

  • @Fifi – faktycznie, ja zwiedzałem kiedyś więzienie przy okazji Turnieju Rycerskiego.

    @Robert – zwiedzanie Torunia, moim zdaniem najlepiej uskuteczniać na pieszo, a przynajmniej na Starym Mieście i w okolicach. No i potrzeba na to czasu, to prawda :)

    @Maciek – ja w zeszłym roku wracałem PB z Gdańska. Bus napchany do ostatniego miejsca, ale na szczęście tylko ja jechałem z rowerem. Kierowca poprosił żebym poczekał chwilę, załadował innych pasażerów, a potem poszedł ze mną na drugą stronę busa i schował mi rower w jakimś innym schowku.

    @Xau – Bydgoszcz zostawiłem sobie na kiedy indziej :) Co do cen, to bilet można kupić przez internet, więc widocznie taka cena obowiązuje. Dla mnie to nielogiczne, że jedzie się objazdem, dłużej i jeszcze drożej. Być może przy kasie kosztowałby inaczej, ale szczerze w to wątpię. Zresztą, po to jest opcja zakupu przez internet, żeby z niej skorzystać. Powinno być tam zresztą taniej, niż w kasie.

  • Co do przedziału w osobówkach to ja biorę w kieszeń kilka opasek zaciskowych (zip-ów) i przyczepiam rower do czego się akurat da (taką wąską opaskę można przeciągnąć przez otwory grzejnika, klamkę, wspornik itd) – a przed wysiadaniem przecinam i wyrzucam…

  • Dobry patent. Ja żałowałem, że nie miałem ze sobą choćby gumek z haczykami, których używa się do przytraczania rzeczy do bagażnika.

    Ale na szczęście znalazł się ktoś, kto miał linkę do zapinania roweru i się razem spięliśmy :)

  • @Xau
    „Toruń to miasto studentów i poza nimi mieszka tam garstka ludzi :P Generalnie poza starówką w Toruniu nie ma za wiele do kochania, no chyba że brać pod uwagę drugi most na Wiśle który okazał się poniekąd zbawieniem dla mieszkańców tego miasta. ”

    A to Ci powiem, że z perspektywy mieszkańca Gdyni także uważam Toruń za bardzo ciekawe miasto. I jak napisałem wcześniej, nie tylko za turystyczne miejsca: „starówkę” itp. Z Twojej wypowiedzi wnioskuję, że albo jesteś mieszkańcem Torunia, albo bardzo często tam bywasz, że nie zauważasz niektórych rzeczy. Ja nieraz miałem okazję wyjść poza Stare Miasto i są uliczki, które mają klimat. Nie pytaj które, bo szedłem bez mapy. :D

    Jak kiedyś będę miał czas się zatrzymać, to zrobię powtórkę z wycieczki, szczególnie że dojazd (A1) mam dobry.

    Ale Gdyni na Toruń bym nie zamienił. Za daleko do morza. ;-)

  • @maciekr
    Drugi most w Toruniu rozwiązał problem przejazdu działkowiczów pomiędzy ogródkami po obu stronach Wisły, ale nie rozwiązał problemu dojazdu z centrum do autostrady (trzeba albo objeżdżać przez Nieszawę, albo płacić za 2 km autostrady na obwodnicy miasta – kuriozum w skali kraju).

    Most „rozwiązał” również problem nadmiaru pieniędzy Miasta Torunia wziętych z funduszy unijnych kosztem pozostałych miast z regionu, które aż się proszą o lepszą infrastrukturę drogową i kilka tańszych mostów w cenie tego jednego. Szkoda słów, a to nie to miejsce i nie to forum.

    Zapraszam do Grudziądza i Bydgoszczy. Miasta równie urokliwe, ale bez takiego zakłamania i lokalnych kompleksów, leczonych unijną kasą z marszałkowskim przyzwoleniem.

  • @bik4done

    Patrzymy na miasto pod innym kątem. Dla mnie miarą „jakości” jest przyjazność miasta dla pieszego oraz mentalność (czy jak to nazwać) mieszkańców. Od tego zależy czy chcę wrócić. A jak miasto wygląda „od środka” to nie wiem. Ale Toruń źle nie wypada na tle innych miast. :-)

  • @MarciekR
    Akurat jestem z Bydgoszczy. Ostatnio byłem w Toruniu po długiej przerwie, bo chyba z 5 albo 6 lat tam nie wpadałem i stwierdziłem, że przez tyle czasu nic się tam nie zmieniło… poza mostem, którego nawet nie widziałem.

    Może to urokliwe miasto, ale po tej „dobrej stronie Wisły” tj. tam, gdzie starówka i swego czasu bardziej urokliwy Bulwar Filadelfijski.
    Dobrze znam Toruń i poza ul. Szeroką tam zwyczajnie nic nie ma. Wystarczy odejść 100 metrów od tych wąskich uliczek starówki i widzimy miasto jak każde inne.

  • Co do przewozu autokarem, to chyba każdy przewoźnik ma odrębne zasady. W zeszłe wakacje miałem niepewny plan powrotu z Wrocławia i zadzwoniłem do jednej firmy z zapytaniem w tej sprawie. Pani na infolinii zapewniała, że nawet nie muszę demontować kół na czas przejazdu – wystarczy kupić bilet internetowy i uprzedzić kierowcę pół godziny przed odjazdem. Szkoda, że nie pamiętam który to był przewoźnik, w każdym razie było to miłe zaskoczenie.

  • Ja to raczej jestem spaczony pod względem zainteresowania wycieczkowego, gdyż również uważam, że w Toruniu nie ma nic ciekawego poza starówką oraz bulwarem (normalne miasto z biednego regionu). Swoją drogą piwko na barce na Wiśle smakuje wyśmienicie :) W Bydgoszczy znacznie się polepszyło i spokojnie konkuruje tzw. Wyspa Młyńska (za to tutaj polecam piwo w Warzelni, ich „Orzechowe” jest fenomenalne) i okolice z tym co oferuje Toruń, ale poza tym miejsce również bez rewelacji. Może ktoś zupełnie z zewnątrz dostrzeże potencjał? :)

    Jeżeli miałbym wybierać miejsce do mieszkania, to mam dwa: Gdynia (widać, że miasto zaprojektowane na desce, gdyż powstało z niczego całkiem niedawno + oczywiście morze) albo Zakopane, a właściwie okolice gdzie nie ma tylu turystów w sezonie oraz poza – uwielbiam Tatry, ale tylko jak śniegu nie ma :)

  • Wbrew pozorom w Bydgoszczy mamy jeszcze kilka ciekawych rzeczy.

    Mamy ul. Długą, która swoim charakterem bardzo przypomina łódzką Piotrkowską albo też zbliżoną Gdańską, tylko tam jest spory ruch uliczny.
    Mamy tu przecież rewelacyjny Myślęcinek, który w weekendy i popołudniami jest oazą dla mieszkańców miasta i niejako przypomina poznańską Maltę. Prócz tego bardzo ciekawe i dość wymagające leśne ścieżki w Myślęcinku, na których co roku organizowane są zawody Kujawia XC.

    Jest przecież tramwaj wodny po Brdzie, o którym chyba niedawno część mieszkańców Bydgoszczy dopiero się dowiedziała.

    Z innych rzeczy do zwiedzania jest DAG Fabrik Bromberg czyli stara poniemiecka fabryka broni oraz dla rowerzystów rozległe lasy Puszczy Bydgoskiej.
    Pomijając już fakt, że ładne widoki zapewnia położenie miasta w dole, gdzie z kilku tarasów miasta (góra myślęcińska, osiedle wyżyny) można naprawdę sporo miasta zobaczyć.

    Jest fordońska Dolina Śmierci, której ścieżka też położona jest na wzgórzu, jest też fordonśka Góra Szybowników z pomnikiem upamiętniającym istniejącą tam dawniej szkołę latania (swoją drogą niebawem będzie tam nowy pomnik).

    Jako mieszkaniec Bydgoszczy nie mogę sobie więcej przypomnieć, chociaż dla przyjezdnych na pewno jest coś ciekawego do zobaczenia. Kwestia tylko tego, co kogo interesuje.

  • Aż mnie zainteresowaliście i — z przekory — odwiedzę znowu Toruń. ;-)

    Ja w tym mieście lubię architekturę, specyficzny układ ulic, okolice Wisły i ogólnie to co jest poza obszarem Starego Miasta, choć to ostatnie też zawsze jest na liście do zwiedzania (dla samej przyzwoitości by wypadało). W Toruniu mógłbym godzinami chodzić z aparatem.

    Każde miasto ma swoje „nieprzyjemne” miejsca. Także Gdynia, w której mieszkam od jakiegoś czasu i bym nie zamienił na coś innego (no może poza Wrocławiem, ale nie mają morza). W Gdyni jest „chyloński meksyk”, w Gdańsku Orunia, w Łodzi Koziny itd.

    A Bydgoszcz też odwiedzę — nie jest daleko.

    Swoją drogą Polacy mają zwyczaj narzekania na „swoje” miasta. Mnie niedługo czeka delegacja do Norwegii; oglądając zdjęcia z Street View widzę, że drogi w mieście to mają hmm… przeciętne, ścieżek rowerowych chyba w ogóle żadnych*, a jakoś problemu nie ma.

    * ok, w Trondheim mają chyba ten śmieszny „wyciąg” dla rowerzystów, ale to jest bardziej atrakcja turystyczna.

  • To chyba nie chodzi o narzekanie na swoje miasta, co o uleganie stereotypom. Z odwiecznej wojny trójmiast [bydgoszcz-toruń-włocławek itp] jeszcze nigdy nie widziałem, by ktoś napisał coś pochlebnego o Bydgoszczy. Tymczasem w ogóle nie ustępuje ona Toruniowi, chyba że pod względem historycznym. Warto też przypomnieć, że Bydgoszcz jest nieznacznie młodszym miastem i chyba nie zyskała tyle w oczach turystów co Toruń, bo nie działo się tu nic nadzwyczajnego.

    Toruń to miasto historyczne, ale o względach architektonicznych nie będę dyskutować bo kwestia tego co kto lubi. Ja wolę miasta nowoczesne i w 2002 roku odwiedzając Łódź byłem pod wrażeniem dworca Łódź Kaliska. Tymczasem dziś to niczym nie wyróżniający się staroć, dużo ustępujący budowanemu właśnie dworcowi w Bydgoszczy, który ma więcej przeciwników niż wielbicieli. To osobiste upodobania i nie ma sensu się spierać. Podobają mi się zamki, jednak Kraków, Malbork czy miejscowość niedaleka Toruniowi o nazwie Zamek Bierzgłowski zdecydowanie Toruńskie ruiny wyprzedza.

  • Tak się składa, że mieszkam 15 km od Torunia. Co do ścieżek rowerowych mam mieszane uczucia. Nie wiem co za „konstruktor” wymyślił aby wysepki pomiędzy ulicami wznosiły się na wysokość prawie 7 cm. Dla dobrego górala to może nie problem, ale jeżeli ktoś porusza się dajmy na to takim Wagantem i traktuje go jak własną dodatkową kończynę to skakanie po wszelkiej maści krawężnikach w krótkim czasie doprowadza rower do stanu agonii. Zaś właściciela do stanu skrajnej nerwicy.