Rower górski czy gravelowy – który kupić?

Z pytaniem o to czy kupić rower górski czy rower gravelowy, spotykam się bardzo często. I jeżeli potrzebujecie szybkiej odpowiedzi, oto ona – kup oba :) Dziękuję, to by było na tyle. Piszę to absolutnie serio, w wielu przypadkach góral doskonale uzupełni się z gravelem. Ale… żeby to nie było takie proste, mamy przecież różne odmiany rowerów górskich (o czym trochę więcej pisałem we wpisie o rodzajach rowerów), a rowery gravelowe różnią się geometrią ramy i możliwościami w kwestii szerokości opon. Na końcu pozostaje sprawa tego gdzie się mieszka i jakie ma się preferencje odnośnie jazdy, bo tu już każdy musi odpowiedzieć sobie sam na pytanie – czego potrzebuję. Ja mogę w tym trochę pomóc, ale decyzji za Was podejmować nie będę :)

Rower górski

Rower górski czy gravelowy
Rose Count Solo 2 (pod linkiem znajdziecie jego test)

Jak wygląda rower górski, myślę, że każdy wie :) Przyjmijmy, że w tym tekście skupię się na rowerach, które posiadają jedynie przedni amortyzator i służą do szeroko pojętej jazdy górskiej. Od turystyki, przez szwendanie się po okolicach, na bardzo amatorskich startach w zawodach skończywszy. Mówiąc szczerze, rower gravelowy nie będzie realną alternatywą dla roweru enduro, o downhillu nie mówiąc. O czym jeszcze za chwilę.

Czym charakteryzuje się typowy „góral”

– Geometria – w zależności od rodzaju roweru, może być bardziej uniwersalna (np. Cube Aim), skręcająca w stronę ścigania się (np. Kross Level, gdzie tańsze modele są trochę wygodniejsze, a droższe typowo wyścigowe) albo nastawiona na zjeżdżanie (większy skok amortyzatora, mniejszy kąt główki ramy, jak np. Dartmoor Primal)

– Szerokie opony o szerokości 50-70 mm (2-2,8 cala) zapewniają bardzo dobrą przyczepność oraz wybaczają dużo więcej błędów

– Amortyzator o skoku najczęściej 80-100 mm zapewnia lepszy kontakt przedniego koła z ziemią oraz poprawia komfort jazdy

– Pozycja za kierownicą może być różna, w zależności od geometrii ramy, ale zwykle od zrelaksowanej po lekko zgiętą w przypadku bardziej sportowych modeli

– Za hamowanie odpowiadają najczęściej hydrauliczne hamulce tarczowe. Mechaniczne tarczówki lub szczękowe V-Brake spotkamy jedynie w najtańszych modelach

– Napęd zwykle zestawiony jest tak, aby dać dostęp do lekkich przełożeń. Twarde/szybkie biegi pozwalają najczęściej na rozpędzenie się do maksymalnie 40-45 km/h (przy kadencji nie przekraczającej 90-100 obrotów korbą na minutę), oczywiście z dużej górki zjedziemy szybciej bez pedałowania :)

– Wiele modeli daje fabryczną możliwość zamontowania bagażnika i błotników

– Waga w zależności od ceny roweru oraz jego typu może wahać się w granicach od 9 kg (lekkie, sportowe maszyny do ścigania się) do 15 kg (rowery ścieżkowe/enduro z pełnym zawieszeniem lub tanie górale).

Rower gravel

Rower gravel czy górski
Giant Revolt (pod linkiem wrażenia z krótkiego testowania)

Gravel to w dużym uproszczeniu wygodny rower szosowy z szerszymi oponami. Oczywiście każdy typ roweru różni się od siebie m.in. geometrią ramy (pisałem o tym więcej we wpisie: Rower szosowy, gravelowy czy przełajowy), same gravele także różnią się między sobą – niektóre skręcają w bardziej sportową stronę, inne idą w kierunku maksymalnej wygody. Są też rowery szosowe, które idą w gravelową stronę i tak naprawdę nie tak łatwo określić – czy to jeszcze szosówka czy to już gravel :)

Czym charakteryzuje się typowy gravel

– Opony o maksymalnej szerokości (w zależności od modelu) 35-45 mm, choć bywają modele, gdzie zamontujemy opony o szerokości znanej z rowerów górskich czyli 50 mm (2 cale). Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, aby do gravela założyć opony szosowe o szerokości 23-28 mm (w zależności od tego, na co pozwoli obręcz). Węższe opony nie są tak tolerancyjne na błędy, jak szerokie, górskie modele. Gravelem trudno jest „zamknąć oczy i mocno trzymać kierownicę” na bardziej technicznym zjeździe, w przeciwieństwie do górala z pełnym zawieszeniem (tylko nie odczytujcie tego, że w fullu nie potrzeba techniki, on po prostu więcej wybaczy).

– Sztywny widelec wykonany z aluminium (tańsze modele), karbonu (droższe modele) lub stali (naprawdę tanie gravele lub modele premium, gdzie zastosowano wysokiej jakości stal Cro-Mo). Czasami w gravelach pojawia się amortyzator o małym skoku, najbardziej znany przykład to Cannondale Slate (nie jest już oferowany, w jego miejsce w 2021 wejdzie Topstone Carbon Lefty).

– Pozycja za kierownicą może być różna, zależy to od geometrii ramy, ale zazwyczaj oscyluje to gdzieś w okolicach złotego środka – ma być sportowo, ale wygodnie. Choć można i znaleźć gravele gdzie zajmiemy naprawdę zrelaksowaną pozycję np. Marin Four Corners czy Merida Silex.

– Hamulce to 99,9% hamulce tarczowe – w tańszych modelach mechaniczne (od klamkomanetek do zacisków biegnie stalowa linka), w droższych modelach hydrauliczne (tak jak w większości rowerów górskich).

– Przełożenia w gravelu nie są tak lekkie jak w rowerach górskich, a przynajmniej nie w większości modeli. Trochę tego nie rozumiem, o czym pisałem w tekście „Gdzie się podziały lekkie przełożenia w rowerach gravelowych„. Dlatego jeżeli planujesz pojeździć po większych górkach, masz niewyrobioną nogę, a do tego chcesz załadować rower sakwami – pochyl się nad tym tematem, tak aby wybrać rower z możliwie lekkimi przełożeniami.

– Tak jak w przypadku rowerów górskich, tak i tutaj wiele modeli daje możliwość założenia bagażnika (z tyłu, ale nieraz także z przodu) oraz błotników. Bywa, że pojawiają się także otwory do zamontowania dodatkowych koszyczków na bidon (poza dwoma standardowymi).

– Waga w zależności od modelu może wahać się od ok. 8 do 12 kilogramów.

Gravel

Rower górski czy gravelowy

Można by powiedzieć, że główne różnice między tymi rowerami to szerokość opon, obecność (lub nie) amortyzatora, geometria ramy i rodzaj kierownicy. Czyli różni je prawie wszystko :) Postaram się na kilku typowych przykładach odpowiedzieć, gdzie lepiej sprawdzi się dany typ roweru. Niemniej będę to podkreślał na każdym kroku – każdy musi sam wybrać, co mu bardziej pasuje. Każdy z nas ma inne preferencje i to, że ja napiszę, że rower górski sprawdzi się lepiej tu czy tam, nie musi oznaczać, że Ty nie wybierzesz się tam na gravelu, i że nie będziesz się cieszyć z jazdy.

Jazda w trudniejszym terenie

Hah, zawsze mam problem ze zdefiniowaniem czym jest „trudniejszy teren”, bo dla każdego może znaczyć coś innego. Ale przyjmijmy, że jest to trasa, gdzie będziesz w niektórych miejscach mówić „o cholera, tutaj chyba nie dam rady zjechać”. Wszystko jedno czy będą to skały, korzenie, grząski piasek, błoto (a to wszystko połączone z większym nachyleniem terenu) – rower górski z pełnym zawieszeniem przesunie granicę, gdzie powiesz „nie dam rady”. Dlatego pisałem wcześniej, że gravel nie zastąpi roweru enduro (np. Kross Moon); nie tak łatwo będzie również zastąpić rower ścieżkowy (np. Kelly’s Thorx). O rowerach do downhillu nawet nie mamy o czym mówić.

Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby rowerem gravelowym wjechać na trochę trudniejsze ścieżki (zwłaszcza gdy wyposażony będzie w opuszczaną sztycę i szersze opony), co widać na podlinkowanym nagraniu. Niemniej – rower górski da dużo większe możliwości oraz bezpieczeństwo. Chcecie poskakać i/lub pojeździć w trudniejszym terenie – lepiej postawcie na rower górski o większym skoku.

Jazda łagodniejszymi szlakami i po bezdrożach

Na trasie nie będzie długiego toru przeszkód z kamieni i korzeni? Będziesz jechać po gruntowych i leśnych drogach? Tu gravel jest niezłą alternatywę dla górala. Będzie (zazwyczaj) lżejszy, zwinniejszy i będzie stawiać mniejsze opory (nie tylko toczenia opon) podczas jazdy.

Z racji tego, że rowery gravelowe nie mają amortyzacji (poza pewnymi wyjątkami), a Tobie być może będzie zależało na zachowaniu pewnego komfortu, warto poszukać roweru, do którego da się założyć opony o szerokości przynajmniej 38-40 mm. W połączeniu z niskim ciśnieniem pozwoli to na relatywnie wygodny przejazd po mniej równej nawierzchni.

Takie warunki to tak naprawdę największy „punkt sporny” w wyborze pomiędzy rowerem górskim, a gravelowym. Oba mogą się tu sprawdzić tak samo dobrze – możemy w dużym uproszczeniu przyjąć, że gravel będzie szybszy oraz będzie „wysysać” z nas mniej energii, natomiast rower górski będzie pewniej toczyć się po nierównościach i da jednak większy komfort jazdy.

Rower górski

Jazda po piasku

Do obu rowerów możemy założyć opony z przeróżnymi rodzajami bieżników, możemy też w pewnym zakresie wybrać szerokość opon. A to w dużej mierze od tych dwóch parametrów będzie zależało, jak rower poradzi sobie na piasku. Im szersza opona i im bardziej agresywny bieżnik, tym lepiej poradzi sobie w kopnych piachu. Tam gdzie gravel na oponach 35 mm z delikatnym bieżnikiem zacznie się kopać, tam ktoś na rowerze górskim z oponami 2,5 cala (60 mm) zapewne przejedzie z uśmiechem na ustach. O fatbike’ach (czyli rowerach z oponami o szerokości 4-4,8 cala) nie wspominając.

Jazda po asfalcie

Tu nie ma co roztrząsać – gravel wygrywa. Większość modeli ma wygodną geometrię ramy, co pozwala na pokonywanie większych odległości bez bólu pleców, z lepszą aerodynamiką niż w przypadku roweru górskiego. Okej – jeżeli do górala założy się trochę węższe opony o gładszym bieżniku, też można z przyjemnością pomykać po asfalcie. Niemniej gravel i tak będzie szybszy + będzie stawiał mniejsze opory podczas jazdy.

Jazda po mieście

Tu sprawa staje się ciekawa. Gravel znów będzie szybszy, zwinniejszy i lżejszy. Ale z drugiej strony – szerokie opony i amortyzator w rowerze górskim lepiej poradzą sobie na wysokich krawężnikach, dziurach i innych niespodziankach, które czekają Cię w drodze do szkoły/pracy/urzędu/parku. Klasyczne coś za coś.

Jazda turystyczna

Zakładając, że porównujemy dwa rowery o podobnych możliwościach przykręcenia niezbędnych akcesoriów (nie musi to być bagażnik, zawsze można pójść w bikepacking) – różnica będzie tkwić w trasach, którymi będziemy jeździć i jak długie one będą. Czyli wystarczy spojrzeć do porównań wyżej.

Podsumowanie

Dla wielu osób porównywanie gravela z rowerem górskim nie ma sensu – mają oba te rowery i traktują je jako uzupełnienie. Asfalt i lekkie bezdroża – gravel. Cięższy teren – góral. Co w przypadku gdy nie chcemy lub nie możemy mieć dwóch rowerów? Trzeba po prostu zdecydować – im zwinniejszy i szybszy rower ma być, tym bardziej szala przechyla się ku gravelowi. Natomiast jeżeli częściej będziemy zapuszczali się w trudny teren – wskazówka wychyla się w stronę roweru górskiego.

Mi ciężko wydać jednoznaczny wyrok, w zasadzie jest to niemożliwe. Ale chętnie poznam Wasze doświadczenia w tej materii.

Jeszcze na marginesie: jeżeli boisz się klamkomanetek z roweru gravelowego – uspokajam – nie ma czego :) Może wyglądają „dziwnie”, może na początku trzymanie kierownicy w inny sposób, będzie wydawało się nienaturalne. Ale uwierz mi – klamkomanetki są mega wygodne (przy dobrze dobranym rozmiarze ramy, szerokości kierownicy i długości mostka), a kierownica typu baranek pozwala na dużo większą liczbę chwytów (w porównaniu z płaską kierownicą nawet z rogami), co przy dłuższych trasach bywa zbawieniem dla odciążenia dłoni.

 

Zapraszam również do lektury cyklu podobnych wpisów z serii „Jaki rower kupić”:

1. Jaki rower kupić do konkretnej kwoty

2. Rower górski, crossowy czy trekkingowy

3. Rower szosowy, gravel czy przełajowy

4. Rower górski czy gravelowy

Skomentuj Łukasz Przechodzeń Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

86 komentarzy

  • Przerabiałem temat kilka tygodni temu i ja bym sklasyfikował gravel jako szosę dla kogoś kto jeździ na mtb lub mtb dla osoby jeżdżącej na szosie. Myślę, że to trafne sformułowanie jako bezbolesna przesiadka z jednej, na drugą stronę mocy. Co ciekawe jako rower uzupełniający u mnie mtb skłaniałem się do gravela z geometria i napędem bliżej szosy, po drugiej stronie skali mamy gravele o geometrii bliżej mtb które pewnie dobrze uzupełniaja rower szosowy ale już przy mtb wg mnie dubluja zbyt wiele zalet rowerów górskich. Tak czy siak, największą zaletą pojawienia się krytykowanych za wyceny (marketing) graveli jest po prostu większy wybór na rynku, na którym każdy może sobie dopasować rower pod swoje indywidualne potrzeby.

    • Odnośnie wyceny graveli, robiłem w zeszłym roku małą analizę i nie wyszło mi, żeby gravele były specjalnie gorzej wyceniane w porównaniu z rowerami szosowymi i przełajowymi tej samej klasy: https://roweroweporady.pl/czy-przeplacamy-za-rowery-grawelowe/

    • Witam wszystkich,
      Przed chwilą przeczytałem powyższego bloga i poniższe komentarze i chciałabym dodać kilka słów od siebie.
      Mieszkam na Mazowszu, więc o górkach mogę tylko pomarzyć, a posiadam trzy rowery: Szosę, Górala, oraz ostatni mój zakup – Gravel.

      Dwoma pierwszymi rowerami jeżdżę „codziennie” (a tak naprawdę to raz-dwa razy w tygodniu) ok. 100 km szosą, zaś MTB 60-80 km. Zależy od czasu jaki mam do dyspozycji.
      Gravel, znowuż służy mi do wypraw rowerowych z sakwami (dlatego trzeci rower). W tym roku udało mi się wybrać na wyprawę po Green Velo i przejechać 650 km. Rewelacja!!!
      25 lat temu mogłem tylko marzyć, ażeby mieć w „stajni” trzy różne (takie właśnie) rowery. Marzenia się czasami spełniają.

      Pozdrawiam wszystkim zapaleńców jednośladów bezsilnikowych.

  • Mieszkam w Beskidach, 1,5 roku temu sprzedałem mtb i kupiłem gravela – jestem zachwycony i nie wrócę do mtb, chyba, e fulla. Hardtail, zwłaszcza z nietopowym amortyzatorem w terenie daje minimalne przewagi, a gravel na asfalcie mknie leciutko (mam porównanie z szosówką – wiadomo – szosówka na asfalcie szybsza, ale gravel też robi robotę). Generalnie na gravelu jestem w stanie przejechać te same trasy w Beskidach, które jeździłem na mtb, tylko dojazdówki asfaltem są dużo przyjemniejsze. ALe dla sprawiedliwości dodam, że mam kasetę 11-40 z tyłu i blaty 32-48 z przodu – to daje naprawdę przyzwoity zakres.

    • Nie wiem jakież to Beskidy da się przejechać na gravel. Moim zdaniem nie ma opcji i mówię to jako mieszkaniec Żywca i pasjonat okolic. Chyba drogami pożarowymi.

      Ja mam trail na Reynolds 853 do Bikepacking, gravel jest zupełnie nieuniwersalny. Gravelem można się ścigać na ultra, pod warunkiem że to mullet z MTB, czyli kaseta 11,42 lub 10,51 i front 36 MAX. No i jeszcze wiele innych rzeczy musi mieć, które go wtedy dyskwalifikują z codziennego użytku, jak błotniki, dynamo, wieszaki, kierownicę lepszą itd.

      Słowem, gravel to taki rower czwarty w garażu na wycieczki po lesie jak nie chce się komuś cisnąć lub dłuższy dystans, myślę o ponad 120 km po płaskim, bo w góry to tylko na asfalt żeby nie wylecieć z drogi pożarowej.

  • W sklepach rowerowych jak tylko się pojawi gravel kupowany jest bardzo szybko. I nieważne jaki ma osprzęt. Niech będzie Claris to i tak go wezmą.

    • A ja napiszę z mniejszym entuzjazmem w stosunku do nowej mody, ale wolno mi, bo jestem już trochę stary. ? Generalnie dla mnie rower typu gravel byłby zakupem… bez sensu. Posiadam naprawdę porządny rower szosowy i dobrej klasy MTB HT. Mix tych dwóch rowerów daje mi optymalne pokrycie wszystkich moich potrzeb rowerowych i zaspokaja moje kolarskie żądze. ? Tak w temacie startów w amatorskich zawodach, jak i treningów, przejażdżek, dojazdów do pracy, walczenia o KOMy czy o zdmuchnięcie złapanych gdzieś czasem kilogramów.

      Idę pojeździć na asfalt – karbonowa szosa o geometrii aero jest niezrównana, wbrew pozorom także i na podjazdach. Idę pośmigać do lasu – mam górala, amortyzator RockShox Reba 100 mm daje tyle miodu nadgarstkom, ile nigdy nie skapnie z szerokich kapcie w gravelu (pomijając, że w góralu opony też nie są nigdy wąskie). No jakby nie kłaniać się zasadzie N+1, nie widzę powodu dla którego miałbym sobie kupić gravela.

      Widzę tylko jedną perspektywę: gdybym jeździł długie, kilkudniowe wycieczki rowerowe, najlepiej z bikepackingiem w tle, po zmiennej charakterystyce podłoża. Ale ani mój obecny tryb życia i pracy, ani nawet i wszelkie moje ochoty, nie zakładają możliwości szukania dalekosiężnych przygód na rowerze. Bardziej niż na turystykę i przygodę jestem nastawiony w rowerach na sport i trening, a do tego mam wszystko czego mi potrzeba i bez gravela. Ale gdybym mógł mieć tylko jeden jedyny rower, mocni bym się zastanawiał.

      • @Łabędź

        Super, że napisałeś „dla mnie”, „mój tryb życia”. Wiele osób niestety idzie tropem „to nie dla mnie. Wniosek – to bez sensu”.

        Ja znowu mam gravela i ścieżkowego fulla. Gravel służy jako wygodna szosówka do jazdy nieskalanej treningiem, zarówno na krótkie trasy po okolicy, jak i dłuższe rzędu 300-600 km w formule non-stop. A od czasu do czasu sakwy albo bikepacking i wyjazd gdzieś dalej, także z możliwością zjechania z asfaltu. Mam dwa komplety opon, myślę też nad zakupem drugiego kompletu kół. Choć ostatnio więcej jeżdżę na gravelowych 40 mm i sam nie wiem czy szosowe 28 mm daje AŻ taką przewagę. Nie wiem, będę to jeszcze porównywał w jednym z najbliższych materiałów na YT :)

        Natomiast oczywiście gravel nie zastąpi aerodynamicznej szosy – to zupełnie inna jazda. Ale szosę endurance już jak najbardziej.

        A do poważniejszego lasu, bikeparku, na singletracki – ścieżkowy full. Tu bezdyskusyjnie lepiej się sprawdzi niż gravel.

  • Dla mnie góry plus gravel nie idą w parze. Nie wyobrażam sobie przejechania GSB na gravelu. Ani komfort ani bezpieczeństwo. Czulbym się mocno niepewnie na takim rowerze.
    Gravel widzę tylko i wyłącznie na takich trasach jak green velo. Gdzie w większości mamy asfaltowe trasy i szutrowe ścieżki. W paru miejscach z tego co pamiętam było dość piaszczyście na trasie więc takie wąskie oponki będą utrudniać przeprawe.
    Gravel moim zdaniem jest dla kogoś kto nie chce i nie może posiadać dwóch różnych rowerów w swoim garażu. Taka wymyślna hybryda. Coś jak dawniej połączenie Wigry z oponami z przeciętnego górala. Niby rower do sklepu po bułki ale przez las też się da przejechać.

  • Tylko po co 2 rowery, skoro wystarczy 1? Marketingowcy wymyślili gravele i inne wynalazki, aby jeszcze więcej wyciągnąć z naszych kieszeni, ot co. Mi rower górski zapewnia pełną uniwersalność: w trudnym terenie, po szutrach, czy na asfalcie. Naprawdę nie potrzebuję szosowego czy gravela, górski świetnie je zastępuje. Gravel w prawdziwym terenie to nieporozumienie, chyba że ktoś lubi przenosić rower przez korzenie i wyboje.

    • I fajnie, że się u Ciebie góral sprawdza, o to właśnie chodzi. Natomiast zapewne gdy powstawały, też ktoś mówił o marketingu, o wyciąganiu pieniędzy z kieszeni :) To samo zresztą jest z rowerami crossowymi. Tylko warto pamiętać o tym, że „napaleńców”, którzy kupują coś bez wcześniejszego rozeznania i zastanowienia jest może garstka. Zwłaszcza, że mówimy o czymś co nie kosztuje 100 zł. Reszta kupuje gravele z ciut większym rozmysłem, mając na ten rower jakiś pomysł. I to właśnie gravel może (nie musi) być rozwiązaniem dla wielu osób na jeden, bardziej uniwersalny rower w domu. Tak jak u innych cross czy góral.

  • Komentarz dot asfaltu: W sieci jest dostępnych sporo porównań dotyczących szybkości szosa vs góral , Wnioski? im bardziej idealne warunki tym oczywiście bardziej wygrywa szosa. Im gorsze warunki -kostka, nierówny popękany asfalt itd. tym mocniej wygrywa MTB. powtarzam: wygrywa MTB :) Widziałem ostatnio jak solidne baty dostał gravel w bardzo lekkim szutrowym terenie o zróżnicowanym nachyleniu. Dlaczego ? Magiczne słowo: TRAKCJA. Im mniej równo tym gorzej dla gravela. Proste. Niekoniecznie zaraz kamienie, korzenie, strumienie i nachylenie. Wystarczy trochę drobnych nierówności i MTB odjeżdza. Oczywiście mowa o przyzwoitym lekkim góralu na szybkich oponach.

    Tak więc moi drodzy, macie dobrego górala a chcecie prędkości na asfaltach i szutrach? Nic straconego , niekoniecznie trzeba zbierać na kolejny rower ( I powiedział to ten co ma 10 rowerów w domu :) ) Rozważcie drugi komplet kół z szybkimi oponami. Ot choćby Speed Kingi od Conti. Drogi u nas nie są idealne i na takowych różnica pomiedzy gravelem a MTB jak widać z testów nie będzie duża, jeżeli w ogóle będzie.

    Oczywiście na wywalcowanym szutrze raczej wygra gravel (nie rozpatrujemy tu MTB poniżej 9-10 kg bo wynik nie będzie jednoznaczny :) ) Do bikepackingu też gravel. Szczególnie taki na Reynoldsie :) Jesteś szosowcem z urodzenia chcesz zjechać z asfaltu? Gravel! Chcesz czegoś uniweralnego na pierwszy rower? No , tu idź do sklepu i zrób parę jaz próbnych, a lepiej wypożycz na dobę, dwie i sam będziesz wiedział co :)

    Na szczęście dla wytwórców (kasa) i dla maniaków (można robić miejsce w komórce na kolejny) nie ma roweru uniweralnego, ale prawie każdy można sobie przystosować do terenu, upodobań i zastosowań. Ot choćby zamiana MTB w rower bardziej uniwersalno- trailowy to wymiana kierownicy na wyższą na giętą, zmiana skoku amortyzatora ze 100 na 120mm (pół godz roboty jeżeli amor pozwala) i już możemy bawić się na ścieżkach. Już są fabryczne gravele z flat barami, Pytam czym to się różni od fitnessa który występuje zazwyczaj na szosowym osprzęcie i szosowej ramie, tyle że z dużymi prześwitami na koła.? Odpowiadam: nazwą .

  • Nie kupujcie graveli
    Bo to badziewie kojarzy szosówka lub kolarzówka tylko
    Asfalt
    Górskie rowery są toporne na asfalt będąc młodym lub sile wieku szybka jazda górskim
    To bardzo szybka jazda szosówką
    A na polskie warunki lepiej jeździć górskim nie
    Uwazam ze polskie warunki do dupy tylko
    Obecnie czasy powodują ze teraz będzie bardzo dużo rowerzystów aktywnych
    Jazda ulica jest podobna jak w domu
    Mieszkają nie Zaproszeni goście a rowerzyści będą zakłócać ruch samochodów i przyczyniać do marnotrawstwa paliwa
    Obecnie sytuacja pokazuje ze rowerzyści tylko mogą jechać po chodniku drodze rowerowej ścieżki leśne parki wytyczona droga rowerowa ulice Których ruch aut jest mały

    • Cześć,
      myślę, że właśnie tak jest, że rowerzyści najczęściej jeżdżą tam, gdzie czują się bezpiecznie – na drogach rowerowych i mniejszych ulicach. Na jazdę głównymi drogami krajowymi (tymi bez asfaltowego pobocza) decyduje się dużo mniej osób, bo to ani bezpieczne, ani przyjemne. Ale to niestety pokazuje jak daleko jesteśmy w tyle z infrastrukturą i myśleniem o niej. Ale to temat na zupełnie inny wpis.

  • A ja jeździłem góralem od zawsze , w zasadzie głównie po lasach i asfaltach pół na pół, tak już z przyzwyczajenia trochę. Rok temu jednak pożyczyłem gravela od znajomego i po kilku dniach jazdy wiedziałem że muszę mieć swojego. Szybkość na asfalcie i szutrze przy fajnie dobranych oponach daje niesamowitą frajdę. Oczywiście kupilem swój i kilomentrow w zeszłym roku zrobiłem tyle co wcześniej robiłem w dwa lata. Pewnie miało na to wpływ też to, że fajnie sobie odmienić po kilku latach, ale nie uważam, że gravel to tylko marketing. Oczywiście w trudny teren (kamienie, wąskie kręte ścieżki, korzenie) tylko góral ale gravel rzeczywiście ma swój sens i swoje miejsce. Problem w tym że gravele rzeczywiście są za drogie ale jak ktoś może sobie pozwolić to warto.

    • Triban Gravel 120 kosztuje 2400 zł, więc nie jest to jakaś szczególnie wygórowana cena. Okej, na razie wymiotło go ze sklepów, a wirus maczał w tym swoje palce. Niemniej nie trzeba wydawać nie wiadomo ile, aby kupić sobie tego typu rower.

      • Oczywiście da się coś kupić taniej, nie mam nic do Tribana, ale jednak kupić coś bardziej markowego z lepszym osprzętem to jednak trochę kosztują. Myślę że warto dziś kupować coś już GRXem, aby nie walić łańcuchem po aluminium. Pamiętajmy, że jednak gravele to stosunkowo proste konstrukcje, a sam amortyzator przedni w średniej klasy góralu pochłania 800-1500 zł, czego oczywiście nie ma w gravelu.

        • Ale jest sztywny widelec, który też potrafi swoje kosztować. Do tego klamkomanetki, które są droższe w porównaniu z tym co mamy w MTB. Porównanie kosztowe gravel vs MTB nie będzie takie łatwe.

      • Smutne jest to jak przez trzy lata brzydko się ta cena zestarzała… 3 czerwca 2020 koszt 2400zł, dziś 7 maja 3500 :/

  • Mam gravela od 3 lat, na którego przeszedłem z MTB AM. Teraz z chęcią pozbędę się tego roweru :D, a tu chętnie podzielę się swoimi odczuciami i doświadczeniami.

    Zacznę od tego, kiedy moim zdaniem warto rozważyć gravela:
    – do częstej włóczęgi na łagodne trasy 100km+, może trasy kilkudniowe, bikepacking, na uboczu
    – jako alternatywa dla roweru crossowego o ile nie szkoda Ci kasy lub dla wygodniejszej (moim zdaniem) pozycji.
    I tylko do tego.

    Do jazdy w terenie ten rower kompletnie się nie nadaje (nawet na promowanym szutrze), co prawda grubsza opona pomaga, ale to zupełnie nie to. Na lekkich singlach przetestowałem – katastrofa. Na zjazdach też słabo, przy gorszym asfalcie trzeba naprawdę mocno uważać, bo łatwo polecieć. Nie ta geometria, brak amortyzatora (poza jakimiś tam wyjątkami), przez co rower cholernie niestabilny. Jeżeli ktoś chce wjeżdżać w jakikolwiek teren to lepiej od razu rozważyć jakiś sensowny XC, może nawet na cieńszych oponach i w ogóle zapomnieć o gravelu. W cięższy teren nawet bardziej trailowy na dobrej geometrii.

    W mieście też bez sensu – tutaj jak słusznie wspomniałeś Łukasz, góral sobie lepiej poradzi. Co z tego, że gravel może być trochę szybszy do poruszania się, jak jest pełno świateł, nierówności, itp.

    Jako alternatywa dla szosy też jest bez sensu, bo demonem prędkości to gravel nie jest. To już lepiej jakiś endurance wybrać.

    Jako jeden uniwersalny rower to słaby pomysł.

    Nie chcę demonizować tego roweru, po prostu zrobiło się za dużo marketingowego bullshitu wokół graveli. To nie jest rower na moje potrzeby, ale dla osoby świadomej ograniczeń i swoich potrzeb, to może być fajna alternatywa.

    • Cześć,
      dzięki za obszerny komentarz i podzielenie się swoimi przemyśleniami. Odniosę się do kilku kwestii:

      „Mam gravela od 3 lat, na którego przeszedłem z MTB AM.”

      Ale mam nadzieję, ze All Mountain’a się nie pozbyłeś. Gravel nie będzie stanowić zastępstwa dla pełnokrwistego roweru górskiego. Może być jego uzupełnieniem co najwyżej.

      „Jako alternatywa dla szosy też jest bez sensu, bo demonem prędkości to gravel nie jest. To już lepiej jakiś endurance wybrać.”

      Jeżeli pisząc „szosa” masz na myśli typowe kolarstwo szosowe, to tak – zgadzam się. Natomiast większość amatorsko śmigających po asfalcie, nawet nie zauważy większej różnicy w osiągach pomiędzy szosą endurance a gravelem (na tych samych oponach). Różnice w porównaniu ze sportową szosą oczywiście będą, no ale to już inna kategoria. Poza tym sami producenci szosówek przesuwają niektóre modele trochę w stronę graveli, dając możliwość założenia opon 30, 32 czy nawet 35C.

      „Jako jeden uniwersalny rower to słaby pomysł.”

      To zależy czego oczekujemy od tej uniwersalności. Jeżeli dobrych właściwości w terenie, to prawda, nie sprawdzi się. Natomiast jeżeli „teren” to tylko gruntowe i leśne drogi, to czemu by nie.

      „Nie chcę demonizować tego roweru, po prostu zrobiło się za dużo marketingowego bullshitu wokół graveli.”

      Eeee, o każdym rowerze możesz przeczytać, że pojedzie szybciej, dalej i sprawniej niż inne :) Marketing tak działa od setek lat.

      „To nie jest rower na moje potrzeby, ale dla osoby świadomej ograniczeń i swoich potrzeb, to może być fajna alternatywa.”

      No i właśnie :) Sam mam gravela (+ ścieżkowego fulla), którym mogę sobie ogarnąć: wyjazd rowerowy z sakwami/bikepackingiem po asfalcie i bezdrożach, jeżdżenie po okolicy popołudniami, dalsze trasy (np. 625 km w zeszłym roku na ultramaratonie Pierścień Tysiąca Jezior), czy nawet udział w amatorskich zawodach szosowych (Bike Challenge Poznań).

      Gravel to nie jest rower, który zastąpi nam rower górski. Ale może być jego świetnym uzupełnieniem :)

  • Kupiłem gravela 2 miesiące temu i jestem z niego bardzo zadowolony. Przez zakupem pojeździłem MTB, szosą i fitnesem i doszedłem do wniosku, że w moim wypadku gravel jest idealnym kompromisem. Wykorzystuje go do jazdy po mieście i do wycieczek poza miasto (asfalt, szutry). Wygodnie robię na nim po 50-80 km. Ostatnio jeździłem z kumplem po drogach w okolicy Sobótki. On MTB, ja gravel. Na zjazdach kamienistych on był górą. Na asfalcie mój rower. Na podjazdach asfaltowych deklasacja MTB. Rower jest lekki – niecałe 11 kg i to zdecydowanie czuć podczas jazdy. MTB to dla mnie tylko niepotrzebne wożenie żelastwa ze sobą.

  • Rosnąca specjalizacja wbrew pozorom nie ułatwia życia, a jak życie pokazuje, wręcz je utrudnia. Gdy ktoś gravelem wybrał się w prawdziwy teren i musiał odpuścić, bo rower jest wyspecjalizowany tylko do jednego rodzaju nawierzchni. Przykłady można mnożyć.

    Moda i marketing, niewiele więcej. Łukaszu, gdy pojawiły się mtb, było to coś przełomowego w pozytywnym kontekście, nagle można było zacząć jeździć po górach rowerami tłumiącymi drgania. Jazda po korzeniach, dziurach, wybojach stała się możliwa. Gravele to tylko kosmetyka, kupujesz kolejny rower, aby zamiast po szosie móc też jeździć po szutrach (kolejną wariacje już w drodze, producenci nad tym pracują). Ale prawdziwego terenu dalej na nim nie uświadczysz, za to producenci się cieszą, bo udało im się Ciebie namówić na kolejny rower. Kolejny rower, kolejne części, kolejne zakupy. Oni zarobili, Ty tak naprawdę straciłeś, bo rower górski dałby Ci to wszystko, czego potrzeba, przy pewnych kompromisach. Nie wiem, czy zauważasz w tym wszystkim rosnącą tendencję do wpędzania zwykłych ludzi w coraz to poważniejszą konsumpcję. Ludzie bezmyślnie kupują po 3-4 rowery, do wszystkiego: do asfaltu, do szutru, do lasu, do miasta itd. A wystarczy jeden rower mtb. Rozumiem jednak, że jako osoba pisząca o rowerach NIE MOŻESZ NIE POPIERAĆ napędzania konsumpcji, inaczej stracisz zainteresowanie sporej części ludzi.

    MTb był i będzie rowerem uniwersalnym (mam jeszcze taki z napędem 3×9, mega uniwersalny), choć i tu go specjalizują, i jak wiesz takim do xc już nie poszalejesz na płaskim.

    Warto też dodać, że gravel czy szosa nie ma za wiele do powiedzenia na asfalcie przeciw mtb, jeśli dysponujesz dobrą kondycją, bo i tak na mtb wygrasz. Większa moc w nogach rekompensuje z zadatkiem opory toczenia, przynajmniej u mnie, i trochę zabawnie to wygląda, gdy na 2.1 calowych balonach objeżdżam niedzielnych szosowców. Oczywiście nie myślę tutaj o zawodach, a zwykłych treningach, czy wycieczkach. Pozdrawiam

    • Cześć,
      dziękuję Ci za komentarz i przedstawienie swojego punktu widzenia. Muszę jednak skontrować kilka kwestii.

      „Moda i marketing, niewiele więcej.”

      A może jednak spełnienie oczekiwań pewnej grupy rowerzystów?

      „Oni zarobili, Ty tak naprawdę straciłeś, bo rower górski dałby Ci to wszystko, czego potrzeba, przy pewnych kompromisach.”

      Idąc dalej tym tokiem, rowery miejskie są marketingiem, rowery trekkingowe i crossowe również. Bo przecież rower górski może je zastąpić, przy pewnych kompromisach. Bo może, pytanie czy musi.

      „Nie wiem, czy zauważasz w tym wszystkim rosnącą tendencję do wpędzania zwykłych ludzi w coraz to poważniejszą konsumpcję.”

      Tak jest od kilkuset lat co najmniej. Nasze gospodarki opierają się na konsumpcji. Czy mi się to podoba? Nie zawsze. Czy miałbym zakazywać komuś kupowania czegoś? Tylko w przypadku, gdy groziłoby to jego bezpieczeństwu.

      „Ludzie bezmyślnie kupują po 3-4 rowery, do wszystkiego: do asfaltu, do szutru, do lasu, do miasta itd.”

      Ani ja, ani Ty, nie jesteśmy od nakazywania innym co mają robić ze swoimi pieniędzmi. Pachnie to totalitaryzmem.

      „A wystarczy jeden rower mtb.”

      Czyli wracamy do tego, że rowery miejskie, trekkingowe, crossowe są bez sensu :) Szanuję Twój punkt widzenia, sam pisałem, że rower górski jest dobry do miasta, bo lepiej amortyzuje dziury i krawężniki. Niemniej nie zgadzam się z wpychaniem na siłę górala każdemu.

      „Rozumiem jednak, że jako osoba pisząca o rowerach NIE MOŻESZ NIE POPIERAĆ napędzania konsumpcji, inaczej stracisz zainteresowanie sporej części ludzi.”

      Ja odpowiadam tylko na potrzeby, z którymi ludzie sami się do mnie zgłaszają.

      „Warto też dodać, że gravel czy szosa nie ma za wiele do powiedzenia na asfalcie przeciw mtb,”

      Przepraszam, ale zaczynamy powoli zmierzać w jakąś dziwną stronę…

      „jeśli dysponujesz dobrą kondycją, bo i tak na mtb wygrasz.”

      Idąc tym trybem, to zawodowy kolarz wygra na składaku za tysiaka, ścigając się z nietrenującą osobą na rowerze szosowym za 40.000 zł. Czy to czegokolwiek dowodzi? Nie.

      „i trochę zabawnie to wygląda, gdy na 2.1 calowych balonach objeżdżam niedzielnych szosowców. Oczywiście nie myślę tutaj o zawodach, a zwykłych treningach, czy wycieczkach.”

      Jeżeli cieszy Cię to, że na wycieczce kogoś wyprzedziłeś, to naprawdę super, z małych rzeczy też trzeba się cieszyć :)

  • Teraz są modne gravele a za rok wymyślą rowery do jazdy po łąkach czy kto tam wie po czym. To czysty marketing. Za cenę podstawowych graveli można kupić porządny rower crossowy z powietrznym amortyzatorem, który w terenie i na asfalcie będzie radził sobie podobnie jak gravel.

    • PS bo nie można edytować
      Jakby te szutrowe cuda techniki kosztowały tyle co rowery crossowe, ewentualnie niewiele więcej, to by były spoko alternatywą, a tak to tylko moda dla bogaczy którzy chcą udawać pro kolarzy.

      • A niech i producenci wymyślą nawet rower do jazdy po wodzie – dopóki ktoś taki rower kupi i będzie z powodzeniem używał, posługiwanie w tym kontekście pojęciem marketingu jest nieporozumieniem. Choć ceny graveli są rzecz jasna mocno wygórowane – to nie ulega żadnej wątpliwości. Ale ludzie je kupują od lat i będą kupować, bo jest im to potrzebne. Nikt zresztą lufą karabinu nie popycha do rowerowego żeby kupić jakiegoś szutrowca. Im więcej rowerów do wyboru, tym lepiej

        • Odnośnie cen rowerów gravelowych, to „wygórowane ceny” są mitem: https://roweroweporady.pl/czy-przeplacamy-za-rowery-grawelowe/

          Ceny rowerów wynikają z cen zastosowanych komponentów, a nie z tego, że producenci rowerów uknuli jakiś tajny spisek aby podnosić sztucznie ich ceny. A ceny będą dalej spadać, w miarę pojawiania się tańszych klamkomanetek szosowych pod hamulce tarczowe.

    • Rower crossowy jest ciekawą alternatywą, ale nie dla każdego. Nie każdy chce mieć amortyzator w rowerze, niektórzy chcieliby mieć także ciut bardziej pochyloną pozycję za kierownicą, oraz możliwość zmiany chwytu na kierownicy (oraz zejścia do bardziej aerodynamicznego chwytu).

      O rowerach crossowych od niektórych osób też usłyszysz, że to wymysł marketingowy, bo tak samo będzie jeździć rower górski, a będzie miał więcej możliwości.

  • W mojej ocenie sprawa jest prosta – jeżeli ktoś szuka tego jedynego roweru (albo po prostu nie ma miejsca/kasiory na kilka rowerów) – zawsze będę polecał gravele. Nigdy nie zgodzę się z twierdzeniem, że jest to produkt marketingu. Miałem szosę – za nudno, jest się przyklejonym do asfaltu i sznura aut. Miałem mtb – nie żyję w górskim lesie żeby taki muł miałby mi się do czegoś przydać.

    A gravel? Bo wsadzeniu kapci WTB Riddler 42c do budżetowego mongoose’a guide sport i paru modyfikacjach w tym dodanie ultra szerokiego barana z flarą, niczego wiecej absolutnie mi nie trzeba. Wszędzie gdzie jest szybko i wygodnie. Kwestia dostosowania modelu do siebie.

  • OD jakeigoś czasu noszę sie z zamiarem kupna jakiegoś tribanowego gravela z racji różnorodności tras, jakie mam na swojej trasie oraz z zamiarem uprawiania ultra-cyclingu. Ale pewnie skonczę na tym, zeby wybrać jakieś endurance z tarczowymi heblami, które będą hamować w każdych warunkach pogodowych.

  • Witam,

    Może pytanie nie odnosi się do tematu, ale co sądzicie o rowerze Vellberg Explorer 4.2? Zamówiłem go wczoraj za 1650 zł i zastanawiam się czy to jest okej wybór w tej cenie.

    Pozdrawiam

  • Jak ktoś się waha pomiędzy tymi rowerami to można spojrzeć na rower crossowy. Opony zbliżone do gravelowych, pozycja jak na rekreacyjnym mtb.

      • I powiedzmy sobie szczerze że dużo tańsza alternatywa. Dobry cross z powietrznym amortyzatorem i napędem 3×10 świetnie się sprawdzi zarówno na asfalcie, jak i w lekkim terenie i na dłuższych wyjazdach. A gdyby ktoś chciał to blat 48T pozwala na podjęcie skutecznej próby samobójczej podczas jazdy z górki. Oczywiście nie namawiam do podejmowania takowej próby.

        • Czy dużo tańsza… na pewno wpływ na cenę roweru gravelowego mają klamkomanetki (zwłaszcza hydrauliczne), które są droższe od manetek i klamek hamulcowych w rowerze z prostą kierownicą. Ale reszta zasadniczo kosztuje dość podobnie. Cross będzie faktycznie tańszy, ale nie powiedziałbym, że „dużo” :)

          Blat 48 czy 50 w rowerach dla amatorów, to tak jak piszesz – przydaje się głównie do dokręcania na zjazdach :) Ale jak ktoś lubi, to czemu nie.

  • O, to wychodzi, ze w takim razie dla mnie będzie lepszy jednak gravel – a wahałem się trochę, więc dzięki za ten wpis. Chociaż jak tak teraz czytam, to serio mam ochotę kupić oba, żeby być przygotowanym na różne warunki xd

  • Z mojego punktu widzenia to gravel jest najbliższy rowerowego ideału.

    Przede wszystkim dlatego, że jest to prosta konstrukcja, umożliwiająca sprawne poruszanie się w każdych rozsądnych warunkach. Z jednej strony nie wymaga przyklejenia do asfaltu jak rowery szosowe, a z drugiej nie wymaga skomplikowanego serwisu jak rowery MTB.
    Nie bardzo wyobrażam sobie większe osiągnięcie marketingu niż przekonanie ludzi, że w ogóle powinni jeździć rowerami po górach….

    1. Po co w ogóle jeździć po górach? Do pracy tak nie dojedziesz, po bułki czy piwo też raczej nie, a na Zawrat i tak nie wjedziesz.
    2. Skąd wziąć góry na Mazowszu? I w około 90% naszego pięknego kraju.
    3. Po co w rowerze części wymagające dodatkowego serwisu jak amortyzatory – w niektórych góralach aż dwa!

    OK. Po namyśle, jest większe: namówić ludzi żeby kupili dwa rowery. Jeden na szosę a drugi w teren.

    PS Proszę nie traktować tego wpisu bardzo serio. Szanuję wszelkie pasje i zajawki i nic mi do tego ile rowerów trzymacie w swoich garażach. Proszę jednak zastanawiać się nad tym, co sami wypisujecie, bo Wasze wpisy mogą być nieprzyjemne dla innych.

  • Witam.
    A ja się zastanawiam nad zakupem marina four cornersa. Nawet zdążyłem go jedynie dotknąć w sklepie :(( (już był sprzedany). Okazało się, że jechałem 300 km żeby tylko na niego popatrzeć. Ale ja nie o tym. To by był mój pierwszy rower z barankiem. I pytanko mam. Jakich wrażeń się spodziewać? Warto w ciemno brać z internetu czy jednak szukać gdzieś do przejechania się?

    • Dobrze byłoby się przymierzyć do wybranego rozmiaru ramy, a już oczywiście idealnie się przejechać.

      Wrażenia? Przy dobrze dobranym rozmiarze, nie powinieneś mieć problemu z przesiadką na baranka, tym bardziej, że Four Corners ma baaaardzo wygodną geometrię. Oczywiście trzeba chwilę pojeździć i się przyzwyczaić, ew. nanieść poprawki wymieniając wspornik kierownicy, jeżeli będzie za długi/krótki.

  • Witam.
    Jestem na etapie wyboru roweru gravelowego.
    Rower w większości będzie używany na kiepskiej jakości drogach asfaltowych, czasem na utwardzone ścieżki leśne z niewielkimi luźnymi kamieniami oraz 1-2 dniowy bikepacking – stawiam na komfort i lepsze tłumienie drgań podczas jazdy po lesie.

    Zastanawiam się nad rowerami:
    -Merida Silex 400
    -Kellys Soot 50
    -Canyon Grail Al 6.0
    -Kross Esker 6.0

    Coś mógłbyś coś mi polecić?

    Czy odczuję różnice w osprzęcie pomiędzy GRX 400 jaki ma Merida Silex 400 a GRX 810 dostępnym np. w Esker 6.0?
    Czy celować w wyższy model napędu GRX bo warto?

    Pozdrawiam.
    Łukasz

    • Nie miałem okazji pojeździć na GRX-ie, niemniej 400 będzie porównywalna z szosową Tiagrą, a 600/800 z 105, a może nawet Ultegra, nie zagłębiałem się w to aż tak bardzo.

      Obie grupy powinny działać dobrze, w szosowych napędach różnica między Tiagrą a 105, poza jednym dodatkowym przełożeniem na kasecie, jest wyczuwalna, ale nie aż tak, żeby za nią „umierać” :) Wyższa grupa działa sprawniej, ale już ta niższa działa naprawdę dobrze. Zapewne w GRX-ie jest podobnie.

      Wszystkie te rowery są fajnie wyposażone, ciężko mi tu wyłonić jednoznacznego zwycięzcę. Pod kątem wygodnej geometrii bardzo chwalona jest Merida Silex.

  • Jako że jestem w trakcie kupowania drugiego roweru, a słowo „gravel” spędzało mi sen z powiek, podzielę się doświadczeniem.

    Poszukuję roweru do niezobowiązującej, szybkiej, dynamicznej jazdy po łatwym technicznie terenie. Tam gdzie full zamula i jest kulą u nogi. Tyle, że to wciąż będą góry. Mieszkam w górach, tylko góry mnie interesują, wszystkie okoliczne szutry są w górach, a w weekend na pewno nie będę jechał z rowerem X kilometrów, żeby pojeździć po jakieś Puszczy Niepołomickiej czy innej Dulowskiej, bo po co tracić na to dzień wolny, skoro mogę go spędzić w górach? Mimo to dałem się złapać na marketingowy haczyk i zapragnąłem gravela. Urzekła mnie jego dynamiczna sylwetka, patrząc na gravela, to jakbyś patrzył na roadstera – to musi być szybkie. A że głos rozsądku podpowiadał mi, że to nie ma prawa dobrze jeździć w terenie – wszak ma geometrię rowerów, które dostawało się na komunię w latach 90 – jakoś ignorowałem te podszepty trzeźwego myślenia. Przecież nie zamierzałem zapuszczać się na tym rowerze na terytorium fulla, tylko na szutry, których w Beskidach pełno. A on ma szuter nawet w nazwie, więc…

    Dopiero zorganizowanie gravela (Marin Gestalt X10) na krótką przejażdżkę było zderzeniem z rzeczywistością. Bo szuter w górach ładnie wygląda na mapach, taka kreska leniwie wijąca się serpentynami wzdłuż poziomic. W praktyce potrafią być zaskakująco strome i kamieniste. A jak przejedzie nimi kirowiec (sowieckie monstrum do ciągania drewna), albo po deszczach okoliczna młaka się rozpełźnie i zajmie drogę, a my jesteśmy na gravelu, to już olaboga. Co ciekawe wąskie opony i brak amortyzatora wcale nie zwiększają prędkości podjeżdżania, a wręcz przeciwnie. Na płaskim gravel daje radę, bo jesteśmy w stanie rozpędzić się do relatywnie dużej prędkości i przelatywać nad przeszkodami. Prędkość twoim przyjacielem, jak mawiają zjazdowcy. Tak przynajmniej ja sobie tłumaczę zachwyty części rowerzystów nad rzekomo dobrą dzielnością terenową szutrówek. Ale gdy toczymy się kilka kilometrów na godzinę pod górę, kamień wielkości pięści, jest nas w stanie wybić z rytmu, podczas gdy MTB ten kamień przetrawi oponami i amortyzatorem. Oczywiście przy takich prędkościach aerodynamiczna pozycja na baranku jest kompletnie nieistotna. No i te twarde przełożenia…

    Osobna kwestia – zjeżdżanie. Zjeżdżałem tą samą drogą, którą wyjechałem. Było męczące. Na MTB odpoczywałbym po podjeździe, na gravelu męczyłem się dalej.

    Dziś na dniach kupię rower, który okazał się dla mnie najbardziej odpowiedni. Stare dobre XC. XC to taki gravel, tyle że…górski. Ciśniesz sobie szutrowymi serpentynami, ale gdy ci się znudzą, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby skręcić w jakiś singiel. I tak jak gravel na upartego pojedzie po górach, tak na XC da się tłuc kilometry na asfalcie.
    Każdemu, kto chce urozmaicić swoją fullowo-endurową rzeczywistość polecam dwa razy się zastanowić, czy aby na pewno gravel to przyprawa, której potrzebuje.

    • Hej, dzięki za Twój fajny i wyczerpujący komentarz.

      Dodam tylko – wszystko jest kwestią określenia własnych potrzeb. Hasło: góry, z automatu nasuwa rozwiązanie w postaci roweru górskiego. I w większości przypadków to będzie najlepsze rozwiązanie! Oczywiście piszę tu o szlakach poza asfaltem.

      Ale… są też trasy mniej jednoznaczne. Podam na przykładzie – Rowerowy Maraton Wisła 1200. Startuje tam kilkaset osób, które jadą przez całą Polskę wzdłuż Wisły, a warunki na większości trasy ciężko nazwać górskimi, niemniej nie jest tam tak łatwo, że jedzie się tylko gładką jak stół gruntową drogą. I oglądając relacje wideo z tej imprezy, widać, że ludzie jechali na różnych rowerach – sztywnych MTB (choć pewnie i jakiś lekki full się trafił), crossach/trekkingach i gravelach. Ba, całą imprezę wygrał facet jadący na gravelu (notabene na „moim” Bish Bash Boshu: https://roweroweporady.pl/on-one-bish-bash-bosh-moj-nowy-rower/ ).

      Czego do dowodzi? Tylko tego, że rower może dać dużo radości, jeżeli wybierzemy go zgodnie z naszymi potrzebami. Ten sam organizator robi też ultramaraton górski Carpathia Divide i tam już na relacjach nie widziałem nikogo na gravelu (a jeżeli ktoś jechał, to był w zdecydowanej mniejszości). Ot – inna grupa docelowa.

      „Każdemu, kto chce urozmaicić swoją fullowo-endurową rzeczywistość polecam dwa razy się zastanowić, czy aby na pewno gravel to przyprawa, której potrzebuje.”

      Zastanowić się – tak! Ale nie skreślać go i nie traktować jako zamiennik dla roweru górskiego w górskie warunki. To bardziej odskocznia dla tych, którzy chcą pojeździć w innych warunkach niż trudniejszy teren i tyle :)
      Dla mnie (podkreślam, dla mnie) gravel to idealne uzupełnienie ścieżkowego fulla, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że mieszkam w centrum Polski.

      Kończąc – XC to XC, gravel to gravel. Można mieć oba rowery w domu i z obu korzystać równie często (albo nie).

      • Hej, powiem Ci tak, że to na pewno musi być fantastyczne uczucie pędzić przez las, aż ci się obraz rozmywa, ale nie dzięki grawitacji, a sile własnych nóg. Ja całe życie haratam pod górę, żeby się potem tłuc w dół po beskidzkich kamieniach, ale jakbym mieszkał w bardziej płaskiej Polsce, to bym pewnie pragnął szutrówki. Myślę, że gravel to rower dający przede wszystkim masę frajdy, ale w innym terenie niż góry i w innym stylu jazdy niż mój. I dodać muszę ich niezaprzeczalną zaletę, że jeśli ktoś potrzebuje prostego roweru do jeżdżenia tu i tam, to gravele są po prostu ładne, co w przypadku górali nie jest oczywiste.

  • Miałem gravela, sprzedałem gravela.

    Nawet w lekkim terenie bez sensu, na mieście bez sensu, na szosie wolny, w dłuższych trasach może i ok, ale nie mój klimat. Nie chcę takiego roweru.

    Na gravele jest teraz TAKA MODA, że sprzedanie w dobrej cenie było dziecinnie proste – zainteresowanie przebiło moje oczekiwania chyba pięciokrotnie. To pokazuje siłę marketingu i szczerze ja za to naprawdę szanuję branżę, sam mam firmę i wiem jak ciężko jest zdobyć uwagę klientów… Dobrze wiemy że ta branża wybitnie potrafi kreować potrzeby, ale trzeba umieć spojrzeć chłodnie.

    W moim odczuciu gravel jest drogi i niewarty swojej ceny – na szuter wolałbym sobie kupić retro mtb 26″ za jakieś śmieszne grosze dla funu, a na trekking jakiegoś 2 razy tańszego crossa/trekking.

    • Cześć,

      „na mieście bez sensu”

      Pozwolę się nie zgodzić. Sprawdzi się dobrze, jeżeli ktoś zna jego cechy. Pod kątem wygody oczywiście lepszy będzie góral i piszę to bez cienia ironii.

      „na szosie wolny”

      Zależy na jakich oponach i czego się od niego oczekuje. Jeżeli trzymania koła w grupie przy 45 km/h, to fakt – na szosówce, najlepiej o sportowej geometrii będzie łatwiej. Ale do spokojniejszej jazdy w granicach 25-30 km/h gravel zdecydowanie się nadaje (do szybszej też, ale znowu – kwestia potrzeb). Rower sam nie jedzie, jak ktoś ma cienką nogę to mu wyścigowa szosa nie pomoże :)

      „Na gravele jest teraz TAKA MODA”

      Która być może wynika z potrzeb (lub przynajmniej wrażenia tych potrzeb). Nie sądzę, żeby większość kupujących gravela, robiła to „bo ma kolega” i to chyba jest fajne. Zwłaszcza mówiąc o rowerze z trochę wyższej półki.

      „W moim odczuciu gravel jest drogi”

      Spokojnie kupisz gravela za 1000 złotych, a coś co ma ręce i nogi za 2500 zł.

      „wolałbym sobie kupić na trekking jakiegoś 2 razy tańszego crossa/trekking.”

      Bardzo dobrze, że podkreśliłeś, że sobie. Bo ja miałem okazję przez lata jeździć crossem, przez moje ręce przewinęły się też różne testówki, rowery znajomych. Doceniam rowery crossowe i trekkingowe, rozumiem ludzi, którzy je kupują, bo są różne potrzeby. Ale sam od trzech lat jeżdżę gravelami, wcześniej przez ładnych kilka lat miałem fitnessy. I nie czuję się zrobiony w bambuko przez marketing, doskonale wiedziałem co kupuję i gravel w 100% spełnia moje oczekiwania, które przed nim postawiłem.

    • A ja Panu Puszkowi stawiam piwo :) Owszem nie przeczę, że ktoś kto jeździ tysiącami kilometrów rocznie i połowę wolnego czasu spędza „w siodle” może mieć na tyle specyficzne upodobania i potrzeby że akurat gravel trafia w jego gust i nie da się go zastąpić czymś innym. Jednak w dużej mierze to jest kwestia analogiczna jak w samochodach – przyszła moda na SUVy i inne crossovery czyli samochody które są niby większe (i więcej palą- ekologia…) ale w środku mają tyle samo miejsca co analogiczny sedan, dodatkowo mają mniejszy bagażnik i napęd tylko na przód – no kto i do czego może rzeczywiście potrzebować takiego samochodu??? Tylko moda. Bo wszyscy mówią, że fajnie jest jak się siedzi wyżej niż w sedanie. A ja kupuję sedana 4×4 i mam lepszego SUVa niż obecna KIA sportage.

      Tak samo w rowerach przyszła moda na szerokie opony i niskie ciśnienie. Kiedyś minie. Mój rover wyprzedził epokę ;) Koga Miyata Terraliner cieniowane Cro-Mo, rocznik ok 2000 lub ciut starszy, rower turystyczny z mocowaniami na wszystkie możliwe bagażniki i błotniki a wygląda jak szosówka, przepraszam fitness bo ma prostą kierownicę, wychodził oryginalnie na wąskich kołach i nawet rama nie pomieści opon szerszych niż realne 40 mm. Teraz założyłem koła z obręczami 18 mm i opony Kenda Kickback 700x40c i zamiast fitnesa mam obecnie gravel. Jak mi odbije zrobię z niego fixa i jednym rowerem obskoczę 3 kategorie… Więc do jazdy rekreacyjnej to naprawdę używany cross lub trekking dobrej firmy z fajnym osprzętem na poziomie za 1000 -1200 zł jest lepszą opcją nią kupowanie nowego gravela z osprzętem Altus/Turney.

      • Mnie od lat zadziwia moda na mtb – do miasta do szkoły, po zakupy i do lasku. Większość właścicieli nie korzysta z ich możliwości, po prostu wszyscy kupują mtb, bo miękko się jedzie. Dla kogoś, kto pyta, lub się zastanawia jaki rodzaj roweru jest dla niego, to zarówno mtb jak i gravel jest odpowiedzią błędną. Te rowery warto kupować, gdy się wie, że taki sprzęt właśnie jest potrzebny – jak krosowi brak możliwoś ci podjechania w trudnym terenie na szosówce nie mamy możluwości zapuścić się w las, jakrower turystyczny jest za wolny, a pragniemy prędkości. Marketing wmawia, że mtb, czy gravel to rowery uniwersalne. Może i uniwersalne, ale dla grupki zapaleńców.

        • „po prostu wszyscy kupują mtb, bo miękko się jedzie”

          Nie wszyscy, a poza tym, cóż z tego? :) Rysiu, jak czytam Twoje komentarze, to aż się miło robi, bo z wieloma się zgadzam. Ale co się tak uparłeś, że górale to tylko w góry? Czemu odmawiasz komuś jazdy do sklepu na szerokim kapciu z większym skokiem amortyzatora? I jeszcze „bo taka moda”. So what?

          Hasło o modzie już się strasznie wyświechtało. „Moda na gravele”, „moda na napędy 1x”, „moda na górale”, „moda na karbon”, „moda na to i na tamto”. Wychodzi na to, że jeżeli komuś jest nie pod drodze z czymkolwiek, wystarczy, że napisze „bo teraz taka moda” i koniec dyskusji z jego strony.

  • Hej, po przeczytaniu artykułu jednoznacznie wybór padł na gravela, ale! Co by nie było tak kolorowo to parę pytań:
    – czy jestem w stanie jechać na gravelu (ofc na cienkich oponach) po asfalcie 40-45km/h czy tutaj lepiej już iść w szose?
    – czy będę w stanie do jednych obręczy założyć dwa rodzaje opon (cieńsze do asfaltu i grubsze z agresywniejszym bieżnikiem na szuter)? Jeśli tak, to jakie rozmiary byłyby w zasięgu i gdzie mógłbym się wybrać na grubszych oponach?
    – zależałoby mi na szerokim wachlarzu przełożeń (3×9, 3×10 – bardziej preferowany), czy znajdę taki rower do 2500-3000zł? Jeśli tak to byłbym rad za kilka propozycji rowerów (jak najbardziej mogą być wyprzedaże starszych roczników).

    Z góry dziękuję za pomocne odpowiedzi.

    • A, zapomniałem dodać – koniecznie musi być możliwa modyfikacja do trekkingu (bagażnik, błotniki itp.)

    • Cześć,
      1. Wszystko zależy od Twoich nóg. W dużym uproszczeniu – na szosówce o sportowej geometrii będzie to trochę łatwiejsze (lepsza aerodynamika), ale porównując wygodną szosówkę endurance i gravela (też takiego z wygodniejszych), to moim zdaniem różnicy jakiejś znaczącej nie będzie, po założeniu tych samych opon.

      2. Tak, będziesz mógł, warto tylko wtedy szukać roweru z kołami na obręczach o szerokości wewnętrznej 18-19 mm. To pozwoli na założenie opon zarówno 23/25/28 mm, jak i 32/35/38/40 mm (kwestia na co pozwoli rama).
      Jeżeli chodzi o możliwości terenowe, to dużo zależy od bieżnika opon i od chęci :) Niemniej są gravele do których założy się opony nawet 2 cale (50 mm) i na takich oponach można sobie już na sporo pozwolić. Ja na 40 mm spokojnie jeżdżę po bezdrożach, leśnych ścieżkach itd. W nazwijmy to poważniejszy teren bym się nie wybierał, gravel jest dobry na szutrówki, gruntówki, nieutwardzone, ale choć trochę cywilizowane drogi po prostu.

      3. Nie wiem, musisz poszukać :) Ale trzy tarcze są od dawna w bardzo mocnym odwrocie. Polecane rowery w różnych kwotach znajdziesz tutaj: https://roweroweporady.pl/jaki-rower-kupic/
      2500 zł to najprędzej Decathlon, o ile mają jeszcze cokolwiek na stanie.

    • Jeśli zadajesz pytania o prędkość 40-45 km/h to oznacza, że z takimi prędkościami nie jeździsz na żadnym rowerze i na gravelu też na razie nie pojedziesz. Sama zmiana roweru, nawet na szosówkę da ci może 2-3km/h na plus, ale da ci możliwość ćwiczenia i poprawy prędkości. Jak już będziesz, samotnie jeździł na gravelu 45 km/h dystanse 44km i więcej, to koniecznie zapisz się do klubu kolarskiego, na Mistrzostwach Polski 2020 zająłbyś 24 miejsce.

  • Okolo 12 lat temu kupilem za 800 zl MTB na 26 ktorym jezdzilem do tego roku. Obecnie stoi i czeka na lepsze czasy. W lutym kupilem szosowke full carbon za 1700 zl. Moj mechanik powiedzial zebym na razie na nia nie wsiadal bo waze 140 kg i rower peknie. Za jego rada kupilem za 1400 zl Cube Cross Race z karbonowym widelcem. Jedyna wada to szczeki. Wszystko mozna kupic tanio jesli nie kupuje sie w sklepie. Poczytalem troche na tym forum poogladalem troche na youtube i widze ze szosowcy w zimie tez chetnie przesiadaja sie na gravel.
    Obecnie mam problem z tym jakie opony kupic do gravela. Wiekszosc tras robie po asfalcie ale kocie lby tez sie zdazaja. Ciagnie mnie do slick ale w goralu po zmianie na slick pekaly szprychy.
    Co robic? Jak zyc??? Czy moge kupic opony slick 28mm do mojego gravla? Obecnie mam marathon mondial one maja nosnosc 110 kg i jakos nic sie nie dzieje.

    • Cześć,
      do gravela możesz założyć opony jakie tylko chcesz, byle by zmieściły się rozmiarem :)

      Sam jeżdżę teraz na uniwersalnych Goodyear Connector: https://youtu.be/dV2xO3ftRGc

      i jestem z nich zadowolony, patrząc przez pryzmat tego gdzie i jak jeżdżę.

  • Hejka,

    ja właśnie skończyłem sezon 2020 (we wtorek była operacja lewej kości przedramienia, to już druga po tym jak roztrzaskałem tę kość w stawie łokciowym w zeszłym roku w wypadku na rowerze) i teraz sporo czasu na rozmyślanie, czytanie itd.

    I stanąłem przed dylematem, czy ulepszać swój obecny rower (Cube Cross rocznik 2017) czy też właśnie przesiąść się na gravel (a przynajmniej spróbować). Nikt ze znajomych nie ma takiego roweru, nie mam też jak pożyczyć (jest taka usługa np. w Decathlonie, ale akurat we Wrocławiu mocno ograniczona jeśli chodzi o modele). Taką prawdziwą szajbę rowerową załapałem właśnie w 2017 roku (kiedy ukradli mi mój poprzedni rower Cube Nature). W okresie kwiecień – wrzesień moja standardowa trasa to 2-3 razy w tygodniu, po pracy, około 62-65 km z tego jakieś ~ 50 km to szutry (w rozumieniu ścieżek leśnych, wałów przeciwpowodziowych), reszta to ścieżki rowerowe. Sytuacja zmienia się w weekendy, kiedy pojawiają się wycieczki 80-90km, czasem koło 100 km. I wtedy 70% trasy to zazwyczaj asfalty (czasem tak zniszczone, że ciężko to nazwać drogą :)).

    Chciałem trochę pokombinować ze zmianą opon (w tej chwili mam założone Schwalbe Land Cruiser, zastanawiam się nad zmianą na Marathon Mondial), być może zmienić widelec na sztywny no i coś pokombinować ze zmianą trzech tarcz z przodu na dwie (ale to już większa zmiana bo trzeba by więcej pieniędzy wydać). A może właśnie lepiej by było nie inwestować aż tyle w ten rower (tylko to co konieczne bo coś tam już stuka i trzeszczy w rowerze) a właśnie pójść w stronę roweru typu gravel? Decisions, decisions, decisions….

    • Cześć,
      zmiana opon być może będzie krokiem w dobrą stronę, kwestia jaki masz budżet na nie. Mondiale mają trochę delikatniejszy bieżnik, ale różnica w wadze pomiędzy nimi a Land Cruiserami nie będzie duża. Przyjrzyj się (pozostając już przy Schwalbe) oponom G-One Allround. Będą sporo lżejsze, z lepszą mieszanką i wcale nie gorzej zabezpieczone przed przebiciem (no chyba, że myślałeś o zwijanej wersji Mondiali z lepszą wkładką antyprzebiciową). Sam od wiosny jeżdżę na oponach Goodyear Connector i są mega uniwersalne. Fajnie się toczą po asfalcie i poza nim też dają sobie radę.

      Do zmiany tarcz na korbie na dwie może wystarczyć sama zmiana korby (chyba, żeby udało się zamontować dwie tarcze na obecnej korbie, kwestia jaka korba i jakie tarcze będą potrzebne). Manetka i przerzutka trzybiegowa powinny sobie poradzić z korbą dwurzędową, po prostu jeden bieg na manetce będzie pusty.

      A czy gravel? Cóż, jeżeli zmienisz amortyzator na sztywny widelec, to Twój rower stanie się swego rodzaju rowerem fitnessowym. A stąd już niedaleka droga do gravela :) Ale czy warto – tego nikt Ci nie powie, bo to już bardzo indywidualna decyzja. Ja przeszedłem właśnie taką drogę: od crossa, przez fitnessa, a skończyłem na gravelu :)

      • Dziękuję bardzo! :)

        W ogóle nie myślałem o modelu opon G-One Allround, więc tutaj fajne zaskoczenie. W przypadku Mondiali rzeczywiście myślałem o zwijanej oponie. Czyli w tej chwili będę musiał zastanowić się nad jednym z tych właśnie modeli (zobaczymy jak z dostępnością w sklepach) + Goodyear, który widzę, że również plasuje się w podobnym przedziale cenowym.

        Waham się właśnie nad tym, czy zanim rzucę się na rower typu gravel, nie lepiej spróbować przeistoczyć mój obecny w rower fitnesso-podobny i ewentualnie, jeśli się nie spodoba, spróbować przywrócić jego paramtery crossowe, albo właśnie wtedy pójść dalej :). Kilka dni przed końcem sezonu przejechałem swoją zwyczajową trasę na zablokowanym skoku widelca (wiem wiem, to nie to samo co sztywny :)) żeby sprawdzić odczucia i powiem szczerze, że poza jednym, 15-20 m odcinkiem leśnym, usianym korzeniami, właściwie nie odczuwałem dyskomfortu. Ale to jeszcze dopytam o jedną rzecz, Czy zmiana sztycy pod siodełkiem na jakąś wersję karbonową może również zwiększyć komfort (bo takie opinie można wyczytać na forach) czy też nie będzie to żadna znacząca zmiana?

        • Ja ostatnio przesiadłem się z karbonowej sztycy na aluminiową (karbonową miałem przykręconą złym zaciskiem i zaczęła pękać). Cóż, jakąś różnicę może i poczułem, a może to tylko moja sugestia :) Ja mam dość mocno wpuszczoną sztycę w ramę (krótkie nogi), więc może przy typowej długości nóg różnica byłaby większa na plus dla karbonu.

  • Cześć.
    Dorzucę jeszcze parę moich przemyśleń. Postanowiłem moje wysłużone mtb na 26 calach i osprzęcie alivio wymienić na inne mtb na kołach 29 cali. Budżetu nie naciągam, bo jestem już w miarę doświadczony i wiem, że nie muszę dopłacać do super osprzętu bo i tak go nie wykorzystam. Na asfalt mam szosę, więc drugi rower wykorzystuję do dojazdów do pracy, wycieczek z synem albo poza sezonem szosowym do jazdy po Wrocławiu i okolicach. Także mtb „prawdziwego” górskiego terenu nie będzie widział, raczej leśnie ścieżki i utwardzone wały. Nie pcham się nie singletracki czy inne cięższe trasy, bo raz że tego nie lubię i mnie nie kręci takie wytrząsanie się na rowerze, a dwa brak mi techniki i odwagi do takiego śmigania.

    Także w moim zakresie powiedzmy do 3 tys. zł szukam czegoś co mi się będzie podobało. Gorąco polecana indiana storm z media expert osprzętowo jest nawet ponad moje potrzeby ale co z tego jak mi się wizualnie nie podoba (chociaż był taki czarno-czarny model, który był ładny ale teraz go nie widzę w ofercie). Myślę, że ostateczny wybór będzie pomiędzy trekiem marlinem 6 lub 7 albo właśnie prostym gravelem typu aspre/boreas/decathlon/esker. A co to ostatecznie będzie? Nie wiem! Pomysł na gravel kiełkuje od kilku dni, bo ładnie taki rower wygląda (nic nie ujmując ładnemu trekowi). Za MTB przemawia jednak wygodniejsza pozycja jak się będę kulał z synem. Może mój komentarz niewiele wnosi do tematu poza podsumowaniem, że dla każdy powinien wybrać wg własnych potrzeb. Ale skoro Żona się ze mnie śmieje, że sobie problemy wymyślał to postanowiłem się z Wami moimi przemyśleniami podzielić, bo Wy na pewno zrozumiecie. Pozdrawiam!

    • Rower z barankiem nie musi być niewygodny :) Fakt, na amatorskim góralu plecy będą bardziej wyprostowane, ale na amatorskim gravelu też może być przyjemnie.

      Co do singletracków, to są różne trasy, o różnym stopniu zaawansowania. I są też takie, którymi przejedzie przysłowiowa „babcia z siatką przewieszoną przez kierownicę” ;) Oczywiście nie namawiam Cię do robienia czegoś, czego nie chciałbyś robić. Niemniej jakbyś kiedyś miał okazję być kiedyś z rowerem np. w okolicach Świeradowa Zdroju, polecam wybrać się na tamte ścieżki, da się na niektórych pojeździć także gravelem, co już uskuteczniałem: https://roweroweporady.pl/jezdzilem-rowerami-kross-na-2019-m-in-stalowym-grawelem/

    • Jak ktoś ma szosówkę i jeździ z barankiem na co dzień, to doskonale wie, czego się po gravelu spodziewać. Szosowcy próbujący gravela nie rozczarowują się, w przeciwieństwie do tych co przesiadają się z mtb. Ci się rozczarowują, bo trzęsie, bo nie wszędzie wjedzie. Stąd błędna tendencja w gravelach do poszerzania opon do rozmiarów mtb. Z gravela nigdy nie będzie mtb, a z mtb szosówki. Gravel to przełaj z odchyłem enduro, albo szosówka, która wjedzie na drogi polne i leśne, która udźwignie bagażnik i którą dojedziesz do pracy.
      I nie istnieje taki rower, na którym utrzymasz koło w grupie szosowej, po czym wygrasz zawody mtb.
      Z tym, że mało kto jeździ po takim terenie, żeby mtb było niezbędne, ci co jeżdżą to wiedzą i mają mtb i nie mają dylematów czy w ten teren może gravelem by się wybrać.

  • Najbardziej uniwersalny jest góral bo pojedziemy wszędzie. Gravel z braku amora to trochę mniej przyjemna jazda po bezdrożach. Ktoś to wymyślił i sprzedaje ale moim zdaniem zniknie powoli jak koła 27,5 cala. Szerokości fanom rowerowym.

    • Ale posiadanie górala, wcale nie przeszkadza w tym, żeby mieć też gravela :) Tak jak pisałem w tekście: „Asfalt i lekkie bezdroża – gravel. Cięższy teren – góral”. Można też mieć tylko jeden i też będzie okej – kwestia co kto potrzebuje.

      A czy znikną… zobaczymy, ale raczej wątpię.

    • Tak, a najbardziej uniwersalnym samochodem jest terenówka, bo pojedzie wszędzie. Można terenówką jechać do filharmonii, na wakacje 3000 km po autostradzie i do miasta, gdzie miejsca parkingowe są ciasne. I każdy potrzebuje terenówki.

      Nie i nie. Rower ma być dopasowany do potrzeb. Jak chcesz mieć jeden rower i 98% pokonujesz po gładkim asfalcie i zależy ci na szybkości to kupujesz szosówkę i te 2km/100 po skałach, przez piachy i brody po prostu ją przeniesiesz. Jeśli jeździsz tylko po mieście, do pracy i cieszy cię 20km/h i broń boże nie chcesz się spocić, to dźwiganie amortyzatora nie ma sensu cenowo i wagowo.

      Jeśli jeżdżę na jednodniowe wycieczki z dojazdem szosą 40 km, potem lasem 30 i powrót 30, to gravel będzie najlepszy, nawet gdy te 20 metrów niespodziewanego piachu przepchasz. Rower górski jest w góry, na skały, konkretne korzenie (nie korzonki na leśnej ścieżce), piachy, podjazdy ponad 20% i szalone zjazdy po wertepach. Jeśli się mtb nie dowozi autem do gór, to trudno, trzeba się przemęczyć na szosie, machać z uśmiechem wyprzedzającym na lekkich rowerach z gładkimi oponami, bo na końcu czeka nagroda: prawdziwy teren dla twardzieli.

      I proszę nie mówić, że na swoim mtb z łatwością wyprzedzasz szosowców. Wyprzedzasz, bo są od ciebe dużo słabsi. Szosowiec o twojej wydolności i twojej sile na szosówce nie da ci szans.
      To, że „wjedzie wszędzie” nie czyni mtb najbardziej uniwersalnym ale właśnie wąsko specjalistycznym. A to, że się dobrze sprzedaje to moda.

      • Dobrze napisane, chociaż jak już kiedyś pisałem tu na blogu, rower MTB wcale nie musi być złym rozwiązaniem do miasta. Szerokie opony i amortyzator będą ładnie tłumić wszelkie nierówności, krawężniki, dziury. Może zrezygnowałbym z agresywnego bieżnika na rzecz czegoś gładszego, ale na dojazdy do pracy 5 km – kurczę, czemu nie?

        A czy „dźwiganie amortyzatora” po mieście nie ma sensu? Tam gdzie infrastruktura rowerowa jest dobrze rozwinięta, być może tak. Ale jeżeli na swojej drodze spotykamy różne nieprzyjemne przeszkody, a nie lubimy gdy trochę potrzęsie – to ja bym nie stawiał krzyżyka na amorku. Sam jeżdżę gravelem i bardzo to lubię. Ale czasami na mieście z chęcią przesiadłbym się na mojego ścieżkowego fulla, gdzie można zamknąć oczy i wystarczy trzymać kierownicę :) A to ja, gdzie jestem w miarę zdrowy i w miarę sprawny. Ktoś słabszy/starszy/rzadziej jeżdżący może jednak nie patrzeć z radością na sztywny widelec.

        A akapit o wyprzedzaniu szosowców z łatwością – miodzio! Uwielbiam takie „argumenty” typu „ja swoim rowerem za 500 złotych wyprzedzam szpanerów na sprzęcie za 10.000 złotych!”

        PS Z tym, że MTB to moda bym nie przesadzał. Naprawdę w wielu przypadkach nie wyjdzie się źle, jeżeli kupi się taki rower nie tylko w góry. Kwestia potrzeb i świadomości.

        • Tylko mała uwaga Panowie:

          1. jak ktoś ma sprzęt za 10000 to nie zawsze oznacza że to szpaner
          2. jeśli wyprzedzasz gościa na szosówce za 10000zł sprzętem za 500 zł to też nie oznacza, że jesteś taki dobry a on taki słaby.

          Niejednokrotnie dawałem się wyprzedzać kolegom na góralach , jadąc szosówką bo…. akurat robiłem tzw. …”regenerację”, oni zaś myśleli że się ścigam :-)

          • Dlatego wziąłem „argumenty” w cudzysłów i zawsze mnie one bawią.

            Jest jeszcze np. „wyprzedził mnie koleś na rowerze elektrycznym, patrząc na mnie z wyższością”.

            Ja się tak w ogóle zastanawiam, przed kim można „szpanować” droższym rowerem? Przecież to prawie NI-KO-GO nie obchodzi. Dla mnie obciachem jest przechwalanie się swoim rowerem, a nie jego posiadanie. Znałem takiego jednego, co niepytany zaczynał opowiadać o swoim rowerze, że karbon tu, karbon tam, przerzutka taka i siaka. I to było zabawne :)

  • O kurde, aż mnie na wspominki wzięło jak dostałem pierwszego górala na urodziny xD spełnienie marzeń to było, roweru już nie ma, pasja została

  • Hej,
    pewnie było tysiące takich pytań i masz ich trochę dość, ale spróbuję.

    Planuję zakupić w tym roku gravela. Jeżdżę obecnie na rowerze crossowym – Kross evado 7.0 z osprzętem shimano deore 3×10 i hydraulicznymi hamulcami shimano (mt200, podstawa, ale je lubię). Rower spisuje się naprawdę dobrze. Poruszam się głównie po asfaltach, szutrach, leśne dukty i ścieżki polne (ale procentowo najwięcej asfaltów). Są to wycieczki weekendowe od 40 do 130 km (w tygodniu wypady po 20-40 km). Chyba chciałbym zostać przy Krossie. No i teraz meritum – co byś mi radził – Esker 2.0 na sorze, aluminiowy widelec, brak sztywnych osi i cena ok 3900 zł, czy jednak zrobić wszystko i dołożyć do Esker 6.0 (GRX, sztywne osie, hamulce hydrauliczne) no ale cena 6500 zł. Dodam, że nigdy nie jeździłem na baranku. Mam 184 cm wzrostu i 85 kg.

    Czy na początek wystarczy Esker 2.0, żeby spróbować odnaleźć się na gravelu? Czy poczuję różnice przy sztywnych osiach i widelcu karbonowym? No i czy sora wystarczy? Czy też nie ma sensu pakować się w coś takiego jak esker 2.0 i trzeba dołożyć (chociaż w moim przypadku to sporo pieniędzy) ale kupić coś na dłużej z lepszym osprzętem z którego będę bardziej zadowolony – Esker 6.0. Dodam, że chyba nie wchodził bym w stalowego eskera 4.0. Z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam.

    • Cześć,

      „Esker 2.0 na sorze, aluminiowy widelec, brak sztywnych osi i cena ok 3900 zł, czy jednak zrobić wszystko i dołożyć do Esker 6.0 (GRX, sztywne osie, hamulce hydrauliczne) no ale cena 6500 zł.”

      Jeżeli masz się zadłużyć, albo jeść przez pół roku tynk ze ścian, to nie pchałbym się w droższy rower.

      „Dodam, że nigdy nie jeździłem na baranku.”

      Nie masz się czym przejmować, nie jest to szczególnie skomplikowane. I łatwo się przestawić.

      „Czy na początek wystarczy Esker 2.0, żeby spróbować odnaleźć się na gravelu?”

      Nie przepadam za sformułowaniem „na początek”, bo co to znaczy? :) Może tak być, że przez tańszy osprzęt zniechęcisz się do graveli. A może być tak, że kupisz droższy, ale uznasz po roku, że Cię to nie kręci i go sprzedasz albo rzucisz w kąt.
      Albo po pół roku po zakupie tańszego zaczniesz kombinować co by tu w nim wymienić :) Nie mam na to jednej, dobrej odpowiedzi. Sam zaczynałem oczywiście od tańszych rowerów, ale znam już ich ograniczenia + jednocześnie wiem czego potrzebuję.
      Tak więc zaczęcie od tańszej (choć wcale nie taniej!) wersji może być dobrym pomysłem. A może nie :)

      „Czy poczuję różnicę przy sztywnych osiach”

      Moim zdaniem głównie przy zdejmowaniu i zakładaniu kół. To piękna sprawa, nie musisz zastanawiać się czy tarcza trafi równo w zacisk, co przy szybkozamykaczu wymaga czasem kilku prób zaciśnięcia, albo poprawiania samego zacisku. Przy sztywnych osiach zawsze trafi na swoje miejsce. Jeżeli koła zdejmujesz raz w roku, to nie ma sensu. Jeżeli częściej – to fajna sprawa. Pod względem sztywności przy jeździe amatorskiej moim zdaniem w gravelu nie ma to większego znaczenia.

      „i widelcu karbonowym?”

      Miałem rower fitnessowy z aluminiowym widelcem, potem wymieniłem na nowszy model z karbonowym i specjalnie dużej różnicy nie poczułem. Moim zdaniem jeżeli różnice są, to są to „marginal gains”, czyli może daje jakiś większy efekt na długiej trasie.

      „No i czy sora wystarczy?”

      Sam napęd jest spoko i nim bym się nie martwił. Jedynie przerzutka nie ma sprzęgła (jak to szosowe modele) i od razu możesz założyć osłonkę na tylny trójkąt ramy, ponieważ będzie Ci się obijał łańcuch. W wyższym Eskerze jest przerzutka ze sprzęgłem, które przytrzyma łańcuch i nie będzie się obijał o ramę. Inna sprawa – w Eskerze 2.0 napęd jest zestopniowany typowo szosowo, czyli dość twardo. Zależy jak mocną masz nogę, ale jeżeli myślisz o wyjeździe w góry + do tego chcesz załadować się sakwami czy torbami, to polecam solidny trening :) W Eskerze 6.0 nie jest może dramatycznie lepiej pod tym względem, ale jednak lepiej. Jeżeli natomiast jeździsz po względnie płaskim terenie, to się tym nie przejmuj. Zresztą napęd zawsze można w pewnym zakresie wymienić.

      W Eskerze 6.0 dostajesz też lepsze koła i co równie ważne – hydrauliczne hamulce tarczowe. Jesteś przyzwyczajony do hydraulików z Evado. Przesiadka na hamulce mechaniczne (czyli z linką, a nie płynem hamulcowym) w Eskerze 2.0 może być zaskakująca :) Nie mówię, że mechaniczne hamulce tarczowe są złe czy że nie hamują. No ale hydraulika ma jednak lepszą modulację (czyli łatwiej dozować siłę hamowania) i „feeling”.

      Podsumowując – droższy rower będzie lepszy :) I niestety ta lepszość będzie wyczuwalna dla każdego śmiertelnika. To nie różnice między rowerami za 20 i 25 tysięcy, gdzie nam, amatorom droższe elementy nie zrobią już żadnej różnicy.

      Ale czy warto dopłacać 2600 złotych (a za tyle przecież można sobie dokupić jeszcze jeden rower ;) do sprzęgła w przerzutce, trochę lżejszych przełożeń, sztywnych osi, hydraulicznych hamulców i lepszych kół? Podsumuję – jeżeli Cię stać, to tak. Jeżeli masz sobie wypruć żyły, to albo poczekaj i dozbieraj, albo odpuść. Chyba, że za pół roku zacznie Cię swędzieć na ulepszanie roweru, to poczekaj, dozbieraj i kup lepszego.

      • Dzięki wielkie za pomoc…. Bardzo fajna, rzeczowa, kompetentna, nienapuszona, racjonalna i wyważona odpowiedź….
        Zdecydowałem się – Esker 6.0. Dzięki
        Ps.
        Może być polecił nie za drogie, a dobre folie do oklejania roweru :-)

        • Tak się składa, że kupiłem ostatnio pierwsze w życiu folie ochronne marki Zefal (poza tymi, które kiedyś dostałem do roweru w zestawie). Ale jeszcze nie naklejałem, tak więc ciężko mi coś więcej powiedzieć.

  • Cześć,
    pozwolę sobie na dość kontrowersyjną wypowiedź.

    Moim zdaniem rower górski wygrywa zawsze. Dlaczego ?

    Trudny teren – ze względu na lepsze parametry jezdne
    Łatwy teren – teoretycznie jest wolniejszy od gravela ale trudno znaleźć odpowiednio równe ścieżki leśne gdzie brak amartyzatora nie będzie przeszkadzał.
    Miasto – analogicznie – zawsze są jakieś dziury, krawężniki, które w gravelu mogą urwać koło , połamać ramę itp.
    Asfalt – góral jest faktycznie wolniejszy ale co z tego ? Różnica będzie powiedzmy 1-2km/h. Przy jeździe ok 25km/h to różnica 1-2km/h nie ma znaczenia. Jeśli ktoś tylko jeździ po asfalcie to wybierze rower szosowy. Poza tym szerokie opony na asfalcie ładnie buczą ;-)

    Piszę to jako posiadacz obydwóch wspomnianych typów roweru. (gravel już jest przerobiony na szosowy)

    • Cześć,
      z trudnym terenem oczywiście nie sposób się nie zgodzić.

      Łatwy teren, to już zależy o czym piszemy, bo mogą to być równie dobrze gruntowe drogi. Ale jeżeli ktoś szuka przede wszystkim komfortu, to oczywiście, że tu rower górski też wygra. Jeżeli ma być zwinność i większa sztywność, to gravel.

      Miasto – z połamaniem ramy bym nie przesadzał, ale oczywiście na dziurach czy krawężnikach góral da sobie lepiej radę. Nieraz pisałem, że góral do miasta to wcale nie takie głupie rozwiązanie, kwestia zmiany opon na takie z łagodniejszym bieżnikiem. Ale! Jeżdżę po mieście także gravelem i chyba jednak wolę jego. Tak więc kto co lubi.

      Asfalt – to nie chodzi tylko o prędkość. Na góralu po prostu człowiek koszmarnie się męczy, zwłaszcza na oponach z grubym bieżnikiem. Jeżeli miałbym do przejechania 10 kilometrów, to byłoby mi wszystko jedno. Ale 50/100/200 km góralem na górskich oponach po asfalcie? Dziękuję, to nie dla mnie. Nie mówię, że się nie da, bo na upartego się da. Ale jednak jak jest wybór to szkoda się męczyć.

      Temat szosówki to jeszcze inna bajka. Gravel daje jednak większą uniwersalność choćby w kwestii doboru opon. A przy jeździe ze średnią 25 km/h w porównaniu szosówka vs gravel na szosowych oponach nie będzie większych różnic :)

  • Dobry wieczór.
    Zastanawiam się nad kupnem któregoś z wymienionych rodzaji rowerów.
    Ostatnio natrafiłam też na gravel z amortyzatorem Giant’a
    (https://www.giant-bicycles.com/pl/showcase/revolt-x-advanced-pro)
    Co może Pan powiedzieć na temat takiego połączenia? Czy przeprowadziłby Pan test takiego roweru aby go bardziej przybliżyć? (Wrażenia z jazdy, zachowanie)

    • Cześć,
      jeżeli Giant zgłosi się do mnie z takim zapotrzebowaniem, to chętnie przetestuję :) Na YouTube znajdziesz już materiały o tych rowerach.

      Mi się to połączenie niespecjalnie podoba, ale jeżeli komuś to pasuje, to czemu nie, każdy ma inne potrzeby.