Jak dojeżdżać rowerem w zimie?

Ubieranie na cebulkę, grubaśne rękawice, wełniane skarpety, zamocowanie błotników i oświetlenia do roweru. Oto garść porad dla wszystkich, którzy zdecydowali się na dojazdy jednośladem do pracy. Z tego wpisu dowiesz się jak dojeżdżać rowerem w zimie.

„Kto chodzi i korzysta z rowerów, straci – powiedzmy – dwa lata więcej na dojazdy, ale będzie żyć średnio siedem lat dłużej od osoby, która porusza się tylko samochodem. Pięć lat więcej życia. Warto to przemyśleć.” – Prof. Jan Gehl

Po co jeździć rowerem zimą?

A dlaczego nie? Kierowca musi najpierw odśnieżyć samochód, często także podjazd, odmrozić szyby lub spryskać je śmierdzącym dziadostwem, które trochę przyspiesza ten proces. Powyższe czynności zajmują naprawdę sporo czasu. W zimie wszystkie pojazdy jeżdżą wolniej i dłużej stoją w korkach. Więc na przystankach także trzeba dłużej marznąć. To co za chwilę powiem, może się kłócić z powyższym cytatem, ale trudno.

Nie lubię marnować czasu, więc wybrałem rower. Nie muszę na nic czekać, niczego odmrażać, ani odkopywać ze śniegu. Jeżeli po chodniku da się przejść, to tyle wystarczy abym wyjął rower z garażu. Jestem cały czas w ruchu, a jeżdżenie zimą nie jest takie straszne jak wszyscy opowiadają. Serio. Mamy jakąś dziwną tendencję do wyolbrzymiania pewnych rzeczy i tym samym zimowy rowerzysta jest traktowany jak masochista albo superbohater. Zupełnie niepotrzebnie. Jeśli nie lubisz marznąć i odśnieżać oraz chcesz oszczędzić czas to rower jest dla Ciebie idealnym rozwiązaniem!

Ten to jest dobrze wyposażony…

Dobrze jeśli Twój rower posiada opony z bieżnikiem górskim. Na początek spróbuj używać tych, które już masz. Byle nie były łyse niczym te z formuły jeden. Teraz wymienię obowiązkowe wyposażenie zimowego roweru, a w następnym punkcie opiszę kilka trików. Pamiętaj, to nie jest obowiązkowe wyposażenie roweru, to wyposażenie dzięki któremu będziesz mógł bezpiecznie jeździć zimą.

Rower na zimę musi posiadać:

Ruskie patenty na zimowe pedałowanie

Nie próbuj być zabawny, bo Ci nie wychodzi Maćku. Proszę.

Musisz być dobrze widoczny oraz znakomicie widzieć innych. Kropka. To czy wybierzesz lampki na baterie jak Latarka MacTronic Bike Pro Scream, Lampka tylna MacTronic WALLe, czy oświetlenie zasilane z dynama, zależy od Ciebie. Ja polecam ten drugi wybór. Są bardziej niezawodne, prostsze w obsłudze i tańsze w utrzymaniu. W dodatku rowery miejskie/trekkingowe mają takie oświetlenie na wyposażeniu.

Jeżeli nie stać Cię na zakup błotników, to przynajmniej zrób sobie tylny błotnik. Ja zamiast błotnika użyłem łyżki do butów zamocowanej na kilku opaskach zaciskowych. Jak się sprawuje? Znakomicie! Spróbuję też wymyślić jakiś patent na przednie koło.

Jak dojeżdżać rowerem w zimie? Poradnik dla zimowych rowerzystów miejskich.

Jak dojeżdżać rowerem w zimie? Poradnik dla zimowych rowerzystów miejskich.

Podczas dojazdów do pracy zimą zadbaj o większą przyczepność. Prostym i darmowym sposobem jest spuszczenie odrobiny powietrza z opon. Ja stosuję następujący patent. Sprawdzam maksymalne ciśnienie podane na boku opony np. “Inflate to min. 4 bar – max. 6 bar”. Następnie pompuję oponę do 50% tej wartości (w tym wypadku do 3 bar). Jeżeli po takim zabiegu będziesz czuć zbyt duży opór toczenia, podnoś ciśnienie w oponie do czasu, gdy znajdziesz złoty środek.

Naoglądałeś się filmów o kurierach z NYC na ostrym kole? W zimie nie ma opcji na takie zabawy. Jeżdżąc rowerem w zimie trzeba być ostrożnym. Nawet bardziej niż w aucie. Ciężko jest położyć samochód na boku (no może poza Pandą). W zimie musisz jeździć nieco wolniej oraz unikać gwałtownych skrętów czy hamowania. Jak to zapamiętać? Każdy gwałtowny ruch kończy się gwałtowną glebą. Obite nogi, biodra i ramiona szybko uczą pokory. Trust me.

Używaj miękkich przełożeń. Gdy jedziesz po śniegu, za wszelką cenę unikaj uślizgu koła. Dobierz biegi tak, aby pedałować częściej zamiast mocniej. Wiesz o co mi chodzi, prawda?

Możesz trochę obniżyć siodełko. Ale tylko trochę! Choć takie patenty na dłuższą metę nie są rewelacyjne, to jednak obniżają środek ciężkości.

Jeśli masz zamontowany z przodu koszyk, to wożenie w nim ciężkich zakupów zwiększy przyczepność przedniego koła. Z tym, że rozmawiamy tu o wadze od ok. 4 kg wzwyż.

Lepszy niż TomTom i Google Maps

Z odśnieżaniem w zimie bywa różnie. O odśnieżonych drogach rowerowych możesz zapomnieć. Nie wiem czy jest choć jedno miasto w Polsce, które regularnie dba o drogi rowerowe w zimie. Podobnie ma się sprawa ze strefą zamieszkania. Z drugiej strony pchanie się na główną arterię miasta też nie brzmi spoko. Co z tym zrobić? Poszukaj bocznych, mniejszych ulic, które są za pan brat z odśnieżarką. Na przykład takich po których jeździ autobus. Moja zimowa trasa trochę różniła się do tej letniej. Dzięki temu jeździło się bezpieczniej. Wierzę, że znajdziesz optymalną trasę :)

Bądź jak cebula

Wyciskaj ludziom łzy z oczu.

Jak wspomniałem wcześniej, w zimie średnia prędkość jest niższa. Nie znaczy to jednak, że masz się ubrać w dwa polary, kurtkę zimową, futro z sobola i czapkę z bobra. Na rower ubieraj się lżej niż na spacer. Jadąc rowerem produkujesz dużo ciepła, a spocenie się jest gorsze niż zmarznięcie. Ja na zimę ubieram grubsze jeansy, koszulę lub t-shirt, polaro-softshell i kurtkę z mebramą, albo kurtkę z wełny. Taki zestaw spokojnie daje radę nawet przy srogim mrozie. Gdy jest cieplej zarzucam T-shirt, cieniutki sweter z merynosów i nieocieplany softshell. Ubierz się tak, żebyś wychodząc z domu czuł chłód. Tylko nie tak, abyś trząsł się na kość i zgrzytał zębami.

Na głowę wkładam zwykłą czapkę zimową. Te rowerowe są fajnie, szczególnie ta: Recenzja czapki zimowej Accent, ale dasz sobie radę bez nich. Unikaj owijania szyi dwoma szalikami. Przestaniesz chorować na gardło i unikniesz zawiania. Przynajmniej u mnie takie rozwiązanie się sprawdziło. Zrezygnuj z plecaka. Łatwo zapocisz plecy, a wtedy bez przebierania się w pracy ani rusz. Aha, byłbym zapominał. Włóż koszulę w spodnie, będzie cieplej i nie zawiejesz sobie nerek.

Na blogu przeczytasz więcej o tym, w co się ubrać na rower zimą.

Naczynia połączone

Jeżeli nie ubierzesz ciepło nóg, to będzie Ci zimno choćbyś miał na sobie futro. Brak kalesonów przełoży się także na zmarznięte stopy i dłonie. O dłonie możesz zadbać kupując ciepłe rękawiczki.

Nie bądź drętwy

Rękawiczki, buty i skarpety. Temat na potęgę olewany, a to właśnie stopy i dłonie marzną najbardziej. Na zimę kupiłem ciepłe rękawice od Pearl Izumi i jak się okazało wcale nie są takie ciepłe jak mi obiecywali. Dlatego na srogie mrozy ubieram cienkie rękawiczki i wkładam je w te zimowe. Jak masz fajne zimowe rękawiczki to w nich jeździj. Pamiętaj tylko, że szmaciaki za 5 złotych zwyczajnie się nie nadają. Rękawiczki muszą być nieprzewiewne. Aby pewnie trzymać kierownicę i klamki hamulcowe rękawice muszą być od spodu pokryte skórką, silikonem, gumą itd. Jeśli nie masz rękawiczek zimowych to wykorzystaj skórzane rękawice albo rękawice narciarskie. Na rynku rowerowym mamy także rękawiczki trójpalczaste. Chyba sprawię sobie taki komplet na testy. Ogólnie zakup odpowiednio ciepłych rękawiczek to trudny temat.

Zapomnij o stopkach. Skarpety muszą być długie. Sprawdzałem skarpety termo oraz narciarskie Brubeck’a. Są fajne, ale kosztują swoje. Jednak 2 lata temu odkryłem magiczny, oddychający, dobrze odprowadzający pot i ciepły materiał. W tamtym roku kupiłem skarpety o następującym składzie (52% Wełna, 40% Alpaka, 8% Poliamid). Po prostu uwielbiam te skarpety. W dodatku można w nich spokojnie chodzić 3 dni i nie śmierdzą. Teraz będę testował polskie skarpety firmy TAK z Łowicza. Mają w składzie 80% wełny merino. Nie są też drogie (12 zł/para). Za cenę najtańszych skarpet termo, masz dwie pary wełniane.

Na zimowych butach rowerowych zupełnie się nie znam. Wiem tylko że są strasznie drogie. W tym wypadku są także zbędne. Od 2008 roku chodzę w butach trekkingowych. Nie były tanie, ale biorąc pod uwagę ich wytrzymałość, to uważam, że się opłacało. A Ty? Śmigaj w takich butach jakie masz :)

Dasz się potrzymać za kolano?

O stawy trzeba dbać. Dlatego przy dużych mrozach jeżdżę w ochraniaczach na kolana. Są wykonane z softshellu. Więcej na ich temat przeczytasz we wpisie Recenzja – Nakolanniki Rogelli Softshell.

Rady od czytelników

Zrzut ekranu 2015-10-16 o 18.30.32

Rower to także przewożenie zakupów

Jak przewieźć zakupy rowerem? na rowerze miasto w mieście

Znasz to? „Chciałbym jeździć rowerem, ale muszę robić duże zakupy. Przecież mogę to zrobić jedynie samochodem.” Okazuje się, że rowerem można przewozić spore zakupy, w całkiem komfortowy sposób. Jak przewieźć zakupy rowerem w mieście? <- znajdziesz tu krótki i praktyczny poradnik.

To jak, dasz się skusić?

Pamiętaj, nie jestem żadną wyrocznią w tym temacie. Szczególnie odnośnie ilości odzieży jaką masz na siebie założyć. Każdy z nas ma inny metabolizm. Jednemu wystarczą krótkie spodenki, a drugiemu dopiero spodnie narciarskie. Na pierwszy raz ubierz się lżej, a dodatkowy sweter itd. wsadź do koszyka/sakwy/torby. W razie czego zawsze możesz się ubrać po drodze. Jesteś gotów spróbować? Bardzo się cieszę! Daj znać w komentarzu jak było.

Skomentuj Tomek Mroczko Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

65 komentarzy

  • Tak! Czekałem na tekst o takiej tematyce. W tym roku chcę po raz pierwszy dojeżdżać zimą na uczelnię. Mam tylko pytanie co z różnicą ciśnienia przy zmianie temperatur?
    Pompujesz w ciepełku do 3 bar to potem masz jeszcze mniej na mrozie. Nie za mało?

    • Rower pompuję na zewnątrz i trzymam na zewnątrz. Nie czuję trzymania brudnego roweru w domu. Topniejący śnieg i ty sprawy, sam wiesz. Natomiast parkowałem go w pracy na korytarzu klatki schodowej, w której było około 18 stopni i nie zaobserwowałem problemów. Zresztą raz na miesiąc warto sprawdzić ciśnienie w kołach.

    • Pompujesz w zależności od warunków, sucho, ciepło, twardo, dajesz 3,5 bara, jest piasek – wypuszczasz nadmiar. Musisz wyczuć jak się Tobie najlepiej jeździ. Na trasie dalszej niż 5 km od bazy zawsze biorę pełen zestaw naprawczy, w tym i pompkę. Jeśli to nie są zawody zawsze masz czas dopompowac lub upuścić powietrze :-)

  • Patent na przednie koło za free? Jest.
    Butelka po napoju obcięta wzdłuż i przymocowana zipami do ramy – taki „homemade” chlapacz ale spisuje się świetnie (stosowałem dopóki nie kupiłem błotników).
    Na zdjęciu chlapacz za 20 ziko więc nie jestem pewien czy opłaca sie ciąć butelki…

    • Mam taki chlapacz :-) przed błotem daje niewielką ochronę, ale świetnie wyłapuje wszelkie kamloty i żwir :-) chroni ramę od uderzeń, a i w jamie gębowej nie czuję piasku :-) raz zapomniałem go założyć i usta trzeba było płukać kilka razy ;-)

  • Co do butów, może mnie wyśmiejecie ale używam trekingowych butów do jazdy zimą. Ważna sprawa że przy zatrzymywaniu się kostka jest usztywniona i nagłe uślizgnięcie się stopy nie spowoduje jej skręcenia. Do tego buty są na membranie a więc trzymają ciepło nie przepacając jednocześnie stóp (a używan skarpet frote lub grubych bawełnianych)
    Generalnie na zimowe ciuchy rowerowe można wydać kupę kasy lub pomyśleć i ubrać to co już się ma w szafie :)

    • I właśnie o to chodzi! Jeśli masz zamiar kupić coś nowego, to wtedy można pomyśleć o zakupie np. zimowych rękawiczek na rower, ale kupować tonę sprzętu by zacząć? Bezsens :)

      • Wszystko świetnie z tymi butami, ale… co jeśli masz pedały typu SPD? Bardzo niewygodnie jeździ się w normalnych butach na takich pedałach… Ja póki co używam letnich butów SPD, dwie pary skarpet, a na to specjalne rowerowe ochraniacze. Póki co w zimie działa :)

      • Wszystko świetnie z tymi butami, ale… co jeśli masz pedały typu SPD? Bardzo niewygodnie jeździ się w normalnych butach na takich pedałach… Ja póki co używam letnich butów SPD, dwie pary skarpet, a na to specjalne rowerowe ochraniacze. Póki co w zimie działa :)

          • Ale kiedy ja nie chcę ;) W sumie to nawet przekręcać nie trzeba, bo mam nakładki, ale… bez spd to nie jazda szczerze mówiąc :D No i w sumie do pracy u mnie nie ma sensu dojeżdżać, jak mam pociąg pod domem i pod pracą, ale myślałem nad rozwiązaniami rekreacyjnymi, bo mam zamiar jeździć w zimie :)

          • Masz na myśli ciepłe buty SPD? No właśnie to jest to drogie rozwiązanie, o którym była mowa, więc szukam innych rozwiązań. W ostateczności zbliża się gwiazdka, więc ew. poszukam też butów i poproszę Mikołaja o kredyt :D

        • Polecam platformy :-) można w SPD, można i w normalnych butach :-) od lat używam platform, nie potrafię już jeździć na zwykłych SPD ;-)

    • Oj, ale przy ostrej jeździe buty z gore nie dają rady, nawet ze skarpetami za 100 złociszy. Po prostu Gore-Tex jest dobry do spokojnej jazdy czy marszu, przy dużym wysiłku ŻADNA membrana nie da rady odprowadzic nadmiaru potu. Sprawdzone w różnych warunkach. Na buty kupujesz ochraniacze (ocieplające zimą, przeciwbłotne latem), na ciało pod spód termo, na wierzch jakiś softshell :-)

    • Ja też. Twarde skórzane za kostkę plus stuptuty. I ciepła skarpeta oczywiście. Ludzie się czasem dziwią, ale po wielu próbach i zamarzniętych palcach od stóp – te wyszły najlepiej.

  • Pierwsze dwie czapki nie są złe, zależy jak szybko ktoś do tej pracy jeździ. Do dynamicznej jazdy to słaby pomysł, ale na spokojne sunięcie holenderką może być w sam raz. Podobnie plecak – ja na przykład bardzo doceniam dodatkową warstwę grzewczą.
    Na cieplejsze dni polecam nauszniki, osłonią uszy a nie przegrzeją głowy.
    A mój hit na zimę to kominiarka. Może i nie wygląda, ale eliminuje problem zsuwającej się czapki czy luzującego szalika. Wsadzamy dolną część pod kurtkę i cała góra zabezpieczona. Hint: wynosząc rower z mieszkania lepiej tę kominiarkę założyć możliwie najpóźniej, sąsiedzi podejrzliwie patrzą :)

    I ostatnie, co chciałabym dodać na niskie temperatury: porządny, tłusty krem na twarz! Polecam takie z półki dla niemowląt. Jak ktoś ma do pracy blisko to spokojnie można pominąć, ale do jazdy dłuższej niż 20-30 minut warto spróbować, tym bardziej jeśli mieszkacie w okolicy z wilgotnym powietrzem. Wasze nosy, policzki i niezarośnięte brody będą Wam wdzięczne :)

  • Jak czytam, że w Polsce nie da się jeździć rowerem bo pogoda sprzyja tylko przez 5 miesięcy w roku to mam ochotę kogoś zabić śmiechem.

    Przyznam się – mieszkam na pólnocno-wschodnim wybrzeżu USA, w miejscu gdzie klimat jest dużo bardziej ekstremalny niż w Polsce. W lecie mamy tutaj +35C przy wilgotności powietrza ~80%. W takich warunkach wystarczy posiedzieć trochę na zewnątrz by się spocić. Nie trzeba się nawet ruszać. W zimie standardem są opady śniegu rzędu pół metra w co drugi weekend a temperatura spada na co najmniej dwa-trzy tygodnie do -20C (W nocy mniej). Potem już się ociepla do -10C. W zimie jest bardzo sucho: 20-30% wilgotności.

    Mimo tego, od kilku lat regularnie jeżdżę rowerem do pracy (10km) w jedną stronę (opróch dni kiedy jest ulewa albo ciężkie opady śniegu). Dojazd zajmuje mi 45-60min (dłużej w zimie). Ubieram się wtedy w ciuchy do pracy (koszula, spodnie, itp.), na to wełniany sweter (grubszy albo podwójny przy -20C) i cienką kurtkę, która chroni przed wiatrem. Na szyję wełniany buff, na uszy polarowa opaska, na głowę kask (wełnianą czapkę pod kask zakładam gdy jest zimniej niż -10C).

    Aha, zapomniałem dodać, że na spodnie które noszę w pracy na czas dojazdu zakładam cienkie spodnie przeciwdeszczowe. Nie chodzi tu o ochronę przed deszczem ale przed wiatrem. Poniżej -10C to bardzo dobre rozwiązanie.

    Zgadzam się, że najważniejsze są „końcówki” – dłonie, uszy, stopy. Eksperymentowałem z różnymi rękawiczkami aż w końcu kupiłem sobie szwedzkie rękawice narciarskie ze skóry, bez palców. Były drogie ale sprawdzają się dobrze aż do -20C.

    Największy problem wg mnie to stopy. Obecnie jeżdżę w wodoodpornych zimowych butach trekingowych, które sprawdzają się całkiem dobrze ale jednak po godzinnej jeździe w poniżej -15C palce u stóp się trochę za mocno wychładzają.

    Jeśli chodzi o rower do jazdy zimą to od lat jest to 3-biegowy rower miejski. Do listy w artykule dodałbym jeszcze jedną rzecz – warto by rower zimowy miał manetki obrotowe a nie RapidFire. Po prostu takie da się obsługiwać w bezpalcowych (w sensie tylko wolny kciuk) rękawicach.

    • O widzisz, nie pomyślałem o manetkach, bo mój miejski rower nie posiadał w ogóle biegów, a w drugim mam manetkę mocowaną na ramie (lata ’70) i biegów praktycznie nie zmieniam. Dziękuję Ci bardzo za komentarz!

    • Nooo… U mnie się tak nie da, znaczy się od razu z trasy do pracy :-) mam do pracy równe 20,36 km z miasta do miasta, ale zwykle wychodzi 40-60 km, 99 % teren, szosa 1 %. Jeżdżę tak do minus 30 stopni Celsjusza, ciuszki w zależności od pogody, czyli przed pracą trza się umyć i przebrać :-) można kupić specjalny ubiór na rower, rękawice, kominiarki, ochraniacze na buty, na kask, na plecak :-) rękawiczki zimowe Chiba, Bolid, Endura, ale nie ma idealnych… Przed deszczem, wiatrem i zimnem dobrze chroni zestaw Endury MT500, jestem z nich zadowolony, ale nie do końca, po prostu nie ma idealnego stroju na rower. A idealna pogoda na rower wg mnie to 30-40 stopni ciepła i 20-30 % wilgotności :-) większośc osób wtedy „zdycha”, a mnie znów rozsadza energia :-D Gripshifty (manetki obrotowe) w moim przypadku odpadają, w jeździe sportowej lepiej się spisują RapidFire’y, ale dla każdego coś dobrego :-) A na koniec pozdrowienia dla wszystkich rowerowych maniaków :-)

  • Oj dzięki Ci wielkie. Ze mnie się wszyscy śmieją, że jężdzę w wełnianych ciuchach i patrzą na mnie jak na wariatkę, gdy za groszę w lumpeksie znajduję kolejną koszulkę z merino i cieszę się przy tym jak wariatka :) Do nas dopiero dociera/wraca? „moda” na wełniane ubrania. Moi znajomi dalej uważają, że polar i bielizna aktywna jest niezbędna i nie zastąpiona, taaaa ta zrobiona z plastikowych butelek :) Ja na głowę zagłądam czapkę i komin, tak że komin wkładam pod czapkę na wysokości uszu i jeśli trzeba podciagam pod nos, wszytsko z wełny ma się rozumieć. Na górę jak zimno, podkoszulkę bawełnianę, koszulkę z długmin rękawem z wełny, bluzę z wełny i na to kurta dość cienką z membraną. Na dół zazwyczaj spodnie z dresu, ale na zimniejsze dni mam getry z wełny i grubsze spodnie merino. No i wełniane skarpety ( wersja o jeżdzeniu w nich 3 dni się sprawdz :)) Pozdrawiam! Całoroczna rowerzystka od kilku dobrych lat.

  • Zgadzam się z częścią „rady od czytelników” – szczególnie w zimie, gdzie z reguły nie jest sucho, a wszędzie jest albo błoto pośniegowe – pamiątka po rozsypywanej wszędzie soli, albo woda. Dlatego dobrze jest jednak brać do plecaka (czy gdziekolwiek się wiezie bagaże) zapasowe dżinsy, a jechać w bardziej sportowych spodniach, które nie tylko zachowują swoje właściwości termiczne gdy dostaną wody, ale są też o niebo wygodniejsze.

    Co do rękawic, niekoniecznie ubranie kolejnej pary jest rozwiązaniem. Jestem tego przykładem – bardzo pocą mi się ręce. Więc szybko miałem całkowicie przemarznięte ręce podczas treningów. Grubsze rękawiczki nie pomagały. Dopiero ubranie cienkich rękawic rozwiązało problem (przez cienkie mam na myśli letni rękawiczki rowerowe, ale z długimi palcami). A zaznaczę że problem z marznięciem rąk prześladuje mnie od zawszę.

    • A przy jakiej temperaturze miałeś te letnie rękawiczki??? Kiedyś wyskoczyłem w trasę, było chyba z minus pięć stopni, już po kilometrze zamieniłem je na zimówki :-) Bombery Foxa dają radę do plus 5-10 stopni, poniżej zakładam Chiby albi Endury :-)

      • Heh, ja latam w Dirtpaw’ach od Foxa – większość z przewiewnej siateczki. I było to przy -12 stopniach. I moje odczucia to nie było „da się wytrzymać” – na prawdę było to komfortowe.

    • Dlatego warto sobie kupić turystyczne stuptuty(polecam yeti, są soloodporne) najlepiej rozmiar XL, by były jak najdłuższe i spodni nie trzeba zmieniać.

  • Odkad mieszkam z dziewczyną to mam możliwość dojezdzania do pracy rowerem. Dla mnie grzechem jestem jechać autem 5-6km w jedna stronę, więc jak tylko jest sposobność to wybiram taki środek.

    No chyba, ze zaspałem albo pada deszcz – wtedy jestem zmuszony odmówić tej przyjemności :P

  • Pamiętam jak się ludzie dziwili jak zaczynałem jeździć zimą rowerem. To się w ogóle da?! Zdziwieni na maxa. A ja normalnie ubrany w jeansy (pod spodem kalesony) do tego zwykły polar i kurtka jesienna. I się dało. Teraz trochę inaczej się ubieram. Najważniejsze to rękawiczki (dla mnie muszą być mega ciepłe) czapka oraz buty. Buty koniecznie mega ciepłe. Niestety u mnie pojawia się problem szybkiego marznięcia palców. I tu zawsze jest problem. Na razie jeszcze nie rozwiązałem problemu. Dla nie których wystarczą trekkingi a inni muszą mieć mega „zimowce”. W „jesiennowczesnozimowe” dni jeżdżę w spd z nakładkami. Do tego ciepła skarpeta i daje to radę. Rękawiczki (windstopery) trójpalczaste od Shimano. I mam jeszcze taki patent, że jeżdżę w geterkach zimowych i do tego bojówki, krótkie. Zupełnie wystarczy. Góra to 1layer od brubecka i w zależności od pogody softhell lub kurtka przeciwdeszczowa. Ważne, żeby to wszytko oddychało bo spocić się nie WOLNO! Można jeszcze używać buffa dodatkowo na szyje. Też w zależności od pogody. Technika jazdy to kolejny rozdział. Np. rozpinanie się przed podjazdami co by lepsza wentylacja była. Zawsze się cieplej robi jak jedziesz z górki a w dół zapinasz się bo potem zimno się robi ;) PS. Maciej widziałem, że byłeś na Bike & Fashion w Łodzi. Niestety ten weekend poza Łodziom byłem. A można by parę słów zamienić. Pozdrower!

    • Dzięki za podzielenie się swoimi patentami. No w najbliższym czasie wybieram się do Łodzi. Zresztą obecnie to w ogóle jeżdżę po woj. podlaskim.

      • Nie ma czegoś takiego jak nie pocenie :) Też się pocę. Zawsze! Tylko jest różnica kiedy się z Ciebie leje a kiedy jesteś po prostu lekko spocony. Inaczej nie da rady. Jazda na rowerze tak ma, zresztą każdy wysiłek :) Musisz uważać po prostu żeby nie przedobrzyć i będzie ok!

        • Tak tak, ja to wiem :) po prostu w moim przypadku pocę się sporo i żeby się nie przeziębić to zakładam warstwę izolującą, żeby pot został w środku, a zimno tego nie przewiało ;) Także u mnie przy obecnych temperaturach (ok 5-10 stopni) i wyższych prędkościach (30-60 km/h) mam 1layer od Brubecka, na to koszulka rowerowa i softshell, parę stopni mniej dochodzi dodatkowa cienka bluza rowerowa. Na nogach 1layer od Brubecka i zimowe spodnie rowerowe. Stopy to jedna, bądź dwie pary, z czego pierwsza funkcyjna, natomiast druga to coś ciepłego, do tego na wierzch ochraniacze z neoprenu. Rękawiczki rowerowe, na razie mam takie przejściowe, zdawały egzamin w zeszłym roku, w tym pewnie kupię zimowe. No i dobry patent to ogrzewacze do środka rękawiczki. Głowa to mycka rowerowa i obowiązkowo kask, przez co zwykła czapka odpada. I kompletnie nie rozumiem zachwytów nad wełną. O ile faktycznie jest ciepła, o tyle będąc naturalnym materiałem ma czasem problemy z regulacją ciepła i wilgoci, przegrywając z materiałami funkcyjnymi…

          • Zamiast mycki kominiara :-) Ale Merino Extreme Brubecka dobrze się sprawuje, choć podobno jest w tym wełna ;-). Ale najważniejsze, że działa. Do 5-10 stopni jeżdżę jeszcze w bomberach foxa, ale poniżej wolę zmienic na zimówki :-) A te ogrzewacze jak długo trzymają ciepło?

  • Miałem kiedyś znajomego, który chciał zrobić samodzielnie „kolce” w oponach – bo nie będzie specjalnie kupował opon.
    Przez całą zimę wkręcał wkręty w bieżnik, jednak gdy już skończył… przyszła odwilż i tyle na nich pojeździł.

    Ja natomiast borykam się z innym problemem – mianowicie chodzi o ciśnienie w oponach. O ile w tubeless’ach nie wiem jak z tym jest, tak teraz na dętkach powietrze zimniejsze jest cięższe, mniejsze objętościowo – jak radzicie sobie z „kapciami”?

    http://akcesoria-rowerowe.com.pl/

    • Kiedyś kupiłem sobie z ciekawości zimowe Nokiany z kolcami, para opon kosztowała tyle co cztery opony zimowe do samochodu. I wyszedłem jak Twój znajomy, kilka dni lodu i znów błotko. W naszych warunkach szkoda pieniędzy na opony z kolcami, inaczej niż w Finlandii, tam ich Nokiany się przydają. A „kapcia” trza dopompować, powietrze i tak powoli ucieka, nie ma idealnie szczelnych wentyli.

  • Dałem się skusić i spróbuję w tym roku nie kończącego się sezonu rowerowego :) A lumpeksy i znajdowanie tam wełnianych ubrań to jest to!

    • Hey, Dude! Sezon rowerowy kończy się tylko wtedy, kiedy masz kontuzję albo umarłeś ;-) Mój tegoroczny sezon zakończył się 11 lipca na zawodach wypadkiem, ale zdrowie wróciło i znów początek sezonu (treningowego) :-) Dziadek Mróz może nas cmoknąć… :-P

  • Chciałam tylko nieśmiało dopisać, że bieżnik górski raczej przeszkadza w śniegu niż pomaga. Już semislicki się babrają (a potem jeszcze dochodzi czyszczenie opon z topniejącej wody z solą). Najlepsza jest cienka łysa miejska opona holendra. Do jazdy po lodzie bieżnik górski się nie nadaje. Miałam kiedyś takie opny na składaku, po zamarzniętej kałuży jechały jak łyżwy. Tylko kolce dają szansę, ale nie próbowałam, więc ciężko mi to ocenić.

    Dynamo ma jeden feler – stoisz, jesteś niewidzialny, bo lampki się nie świecą, gdy nie jedziesz lub jedziesz bardzo powoli. Jako uzupełnienie super, do jazdy miejskiej bez sensu.

    Co do szalików – lepszym patentem w moim wykonaniu jest długi indyjski cieniutki szal lub arafatka. I nauszniki zamiast czapki. Tak, jeżdżę w mróz z gołą głową, tylko w nausznikach za 8zł i sobie bardzo chwalę. Można kupić nauszniki dla facetów. :)

    I na pewno pomaga dociążanie roweru sakwami z tyłu. Choćby wrzucić po cegle, jeśli nie wozi się na co dzień dużego bagażu. No chyba że ma się defaultowo ciężki rower, wtedy nie trzeba. Tak naprawdę problem pojawia się podczas gołoledzi, marznący deszcz rejon zera stopni. I wiosenne gradobicia są średnie. Wszystko inne ze śnieżycą włącznie nie jest straszne.

    • Ja wolałem jeździć z bieżnikiem, ale każdy ma swoje preferencje :) Co do dynama, to wiele zależy do lampek. Nowsze modele mają podtrzymanie świecenia do kilku minut. Ja w ogóle nie lubię żadnych otulin na szyi poza cieniutkim buffem gdy jest zimno. Chusta będzie dla mnie już za gruba. Nauszniki także do mnie nie przemawiają, bo wieje mi po zatokach (czoło).

      A dociążasz jakoś przód czy tylko tył? Upuszczasz powietrza?

      • Tylko tył. Na zwykłym rowerze mam jeszcze mikro sakwę z przodu, ale ona waży tyle co nic. Ja właściwie nie umiem jeździć bez ciężkiego tyłu, zarzuca mną na zakrętach. Na holendrze zimą jest mi o tyle łatwiej, że to damka i w razie poslizgu łatwo mi zeskoczyć. Ale na zwykłym rowerze też mam opracowane metody ratunku. Jak się 15 lat temu uczyłam na nim jeździć (przesiadka ze składaka na górala była bolesna), to kilka razy wylądowaliśmy ze skarpy w strumieniu. Ale się nie wywróciłam, tylko zeskoczyłam i potem trzeba było rower wyciągać. Jazda na pusto mi nie służy. Z sakwami z tyłu rower jest stabilniejszy. Ale jak się ma dodatkowo bagażnik z przodu i ciężar rozłożony po równo, jest słabiej. Ciężko na nierównym gruncie się jedzie. Powietrza nie upuszczam, w zasadzie zimą jeżdżę jak wszystkie okoliczne staruszki (one jeszcze potrafią dwójkę wnucząt upchnąć, tak-zimą). Zakupy na tył albo do torby dodatkowo, jak się nie mieszczą i siu. Żadna filozofia.

    • Hello! Proponuję jazdę przy minus 30 stopni Celsjusza, ciekawe co na to Twoje nauszniki ;-) hi hi… Kiedyś w trasie spotkałem dziewczynę na rowerze, była grubo okutana ale oczywiście „goła głowa”, pewnie świeżo ułożona fryzura :-P he he… Polecam kominiarkę, jedną dałem mojej Koleżance, żal było patrzeć jak marznie :-) Zamiast dynama proponuję „myszki”, małe lampeczki z zaczepami np. Authora, mam 8 takich przy plecaku, 4 białe i 4 czerwone, dlatego mówią na mnie „choinka na dwóch kółkach”, ślepy zauważy :-) na zamarzniętą szosę dobre będą opony z kolcami (ale trochę kosztują,,,), choć ostatnio rzadko spotyka się lód na drogach. A co do bieżnika, cały czas używam opon z górskimi klockami i też na składaku, i dośc dobrze dają sobie radę nawet zimą, choć Fat Alberty firmy Schwalbe nie są dedykowane do warunków zimowych :-)

      • Ależ w nausznikach moje uszy marzną 10x mniej niż w czapce. Zresztą na rowerze człowiekowi jest cieplej niż normalnie w autobusie na przykład. Bo się człowiek rusza. Jedyny problem w moim przypadku to zamarzające stopy i dłonie. Już przy -5 miałam ten problem, ale w końcu znalazłam odpowiednie skarpety, buty i na tę okoliczność jednopalczaste rękawice z prawdziwej skóry. Nie wiem kiedy w Polsce było w dzień -30, pamiętasz może? Bo ja od lat nie zarejestrowałam niższej niż -11. Przy czym w zeszłym roku moje dziecko jeździło w foteliku przy -5. Nie zmarzło szczególnie. :)

    • Dynamo takie klasyczne to rzeczywiście nie najlepszy pomysł ale posiadanie go w cale nie jest konieczne, o ile 15 lat temu prądnica w piaście była drogą ekstrawagancją to teraz można zapleść/kupić gotowe koło 622 za ~110PLN, do tego 60PLN za lampę przednią LED z podtrzymaniem i 40PLN za tył także z podtrzymaniem. W ten sposób przerobiłem mieszczucha mojej żony z dynama na prądnice. Cisza i jeździ na światłach cały czas. Osobiście uważam że jest to najlepsze rozwiązanie, lampki bat i USB to bardzo fajne uzupełnienie. Aa, już 15 lat temu były tylne lampy 0,6W z podtrzymaniem co by po zatrzymaniu się nikt w nas nie wjechał.

  • Ja i mój różowy rower mamy nadzieję, że zima nie będzie zła i da nam pojeździć ;) ale postaram się do niej przygotować więc dzięki za rady :)

    Pozdrawiam
    dolacomiwduszygra.blogspot.com

  • Ja bym chciała jeździć zimą na rowerze. Ale boje się połączenia soli na jezdni i moich opon. Boję się również trzymać go 8 godzin na zimnie. Czy jeśli nie mam go gdzie trzymać, nie lepiej olać temat? i wsiąść do busa? Pytam, bo zawsze wydawało mi się, że go po prostu zniszczę takim wielogodzinnym, codziennym mrozem :(

    • Krzywdę oponom robi jazda przez cały rok na zbyt niskim ciśnieniu oraz trzymanie opony cały czas w ostrym słońcu. Nie zauważyłem by zima robiła im taką krzywdę o jakiej myślisz. Trzymam rower na polu pod blokiem, trzymałem rowery w nieocieplanym garażu. Nic im się nie działo. Owszem amortyzator w zimie działa gorzej, czasem nawet lekko przymarznie, ale można go zablokować bo na mieście i tak jest niepotrzebny. Na zimę (lub na dojazdy po mieście) można także kupić osobny rower za 200 złotych tzw. „zimówkę” :)

      • Dziwne właśnie, że w całym artykule nie ma o wg mnie największej przeszkodzie która sprawia, że nie jeżdżę zimą – wszedobylskiej soli na drogach – jeździłem jedną zimę i stan roweru był tragiczny – odpuściłem. Przydałoby się info jaki drugi, tani rower tylko na zimę – hamulce / przerzutki? np. znajomy zachwala przerzutkę w piaście ponieważ nic mu zimą nie zapycha od śniegu i brudu. Mnie szkoda niszczyć rowerka w jeden sezon za 3 koła przez sół :|

  • Dobre wskazówki. Zapewne jakieś wykorzystam. Obecnie najbardziej marzną mi ręce, więc bez dobrych rękawiczek faktycznie się obejdzie. Ciekawe czy w erze koronawirusa są wskazane kominiarki, obecnie posiadam i zastanawiam się czy nie będzie działać jak pochłaniacz.

    • Trzeba byłoby się zapytać wirusologa, natomiast wydaje mi się, że wystarczy przeprać w ciepłej wodzie taką kominiarkę po każdej jeździe i tyle. Ale nie ze względu na wirusy, tylko względy higieniczne.

  • Nie potrafię. Mimo tego trochę jeżdżę zimą – ale po jezdniach, po chodnikach, a po śniegu przeprowadzam. Po prostu nie jestem w stanie utrzymać rownowagi na śniegu. Bardzo możliwe, że mam gorsze poczucie równowagi niż przeciętna osoba – ani odrobinę nie umiem też jeździć bez trzymanki, mam trudności ze staniem na jednej nodze, a poza tym mam uszkodzone kolano i w zasadzie chyba kwalifikowałabym się jako osoba z lekką niepełnosprawnością układu ruchu. (I co z tego? I tak za nic na świecie nie będę prowadzić samochodu. W obecnych warunkach pozostaje tylko rower lub narty biegowe + orteza na kolano.) Chciałabym tylko, żeby nie przedstawiać sprawy tak, jakby każda osoba umiała jeździć po śniegu. Większość nie umie.