Granica polsko-niemiecka rowerem (szlak Odra-Nysa)

Od przejazdu wzdłuż granicy polsko-niemieckiej minęły już trzy miesiące, a ja nadal mam go w pamięci, tak jakby to było wczoraj. Przydałoby się robić takie wyjazdy częściej :) Przez niecałe cztery dni przejechałem około 600 kilometrów, z czego większość szlakiem Odra-Nysa. Cały szlak zaczyna się w Czechach, w Jabłońcu nad Nysą i jeżeli chcecie przejechać całą trasę, na pewno warto dołożyć jeden dzień, przedostać się do Jabłońca i ruszyć stamtąd. Ja niestety nie miałem na to czasu, dlatego dojechałem z Łodzi pociągiem (a w zasadzie dwoma) do Zgorzelca, zjechałem na trójstyk Polska-Czechy-Niemcy i stamtąd ruszyłem na szlak.

Dzień pierwszy – Zgorzelec – Zittau – Przewóz (ok. 130 km)

Plik GPX z trasą

Mapka przejazdu na Stravie

Od razu wyjaśnienie odnośnie śladu trasy. Wrzucam tu pliki prosto z licznika, tak więc będziecie tam mieli wszystkie moje przystanki i zjazdy z trasy (chociażby w Zgorzelcu, gdy potrzebowałem kupić dętkę). Jeżeli będziecie chcieli skorzystać z mojego śladu, pamiętajcie o tym, aby go choć wstępnie przejrzeć :)

Nocnym pociągiem (nigdy więcej, jazda samemu jest mega wyczerpująca, bo nie wyobrażam sobie, żebym poszedł spać) dojechałem w Łodzi do Węglińca, tam przesiadłem się do spalinowego szynobusu i podjechałem do Zgorzelca. I tak naprawdę, już w Zgorzelcu, a w zasadzie po drugiej stronie granicy – w Görlitz, można zacząć tę trasę. Ale ja chciałem symbolicznie zacząć od trójstyku granic.

Ruszyłem po polskiej stronie, jadąc na Turoszów – wyjazd ze Zgorzelca zwiastował, że droga będzie fajna, ponieważ jest tam przez pewien czas szerokie pobocze. Niestety skończyło się ono dosyć szybko i zaczął się najmniej przyjemny odcinek mojego wyjazdu. Mimo, że jechałem raptem drogą wojewódzką, okazało się, że ruch jest tam niemały – zwłaszcza ciężarówek zmierzających do kopalni i elektrowni Turów, a także krążących pomiędzy Czechami a Niemcami.

Byłem niewyspany i zmęczony po podróży, dlatego jechało mi się tam bardzo słabo. Jeżeli planujecie jechać z dziećmi, zdecydowanie odradzam jazdę tą trasą. Jeżeli chcecie zobaczyć trójstyk i będziecie jechać ze Zgorzelca, lepiej pojechać tam trasą Odra-Nysa i nią potem wrócić.

Dzień zaczął się dla mnie pechowo jeszcze z innego powodu. Stanąłem na chwilę na zapiaszczonym poboczu, aby sprawdzić czy dobrze jadę. Niestety musiał leżeć tam drucik, który widzicie na zdjęciu. Sporo już na tych oponach przejeździłem (Giant P-SLX2 z modelu AnyRoad, o którym pisałem już na blogu) i akurat na tym wyjeździe pierwszy raz złapałem kapcia. Cóż, pół godziny poszło w plecy (łącznie z powrotem na stację benzynową, na mycie rąk). Na szczęście później nie miałem już takich przygód.

Na trójstyk da się dojechać z każdej strony, aczkolwiek jadąc od strony Niemiec, popatrzymy na całą infrastrukturę przez rzekę – ponieważ jedyny mostek jest tam nad rzeczką Lubota, która z kolei biegnie wzdłuż polsko-czeskiej granicy. Jeżeli chcecie wygodnie usiąść i obejrzeć to miejsce, warto wjechać tu przez Polskę Aleją Trzech Państw.

Z trójstyku przejeżdżam do Zittau i wreszcie ruszam na północ, szlakiem Odra-Nysa. Obrazek, który widzicie na zdjęciu powyżej, będzie Wam towarzyszył przez większość czasu :) Trasa jest w większości asfaltowa i płaska jak stół. Dla mnie było to idealne założenie, chciałem wyjechać aby odpocząć i nie przemęczać się wybitnie na podjazdach. Śmiało możecie przyjechać tutaj nawet bez większej rowerowej kondycji, czy z dzieciakami.

Trasa rowerowa Odra Nysa

Oczywiście, żeby nie było, jakieś zjazdy i podjazdy się trafiają. Ale zwykle są dość intensywne, ale bardzo krótkie. Chyba najwięcej ich było pod sam koniec, tuż przed Świnoujściem, gdzie spotkałem największą liczbę rowerzystów na rowerach elektrycznych.

Jadąc tym szlakiem, przez większość czasu możemy zerkać na polską stronę, gdzie widać nasze słupki graniczne. Cóż, krajobraz jest dość monotonny, ale tak jak pisałem – jeżeli chcecie odpocząć i nie martwić się nawet przez sekundę ruchem samochodowym – to miejsce będzie bardzo dobrym wyborem.

No właśnie – trasa jest poprowadzona tak, aby trzymać się z daleka od ruchu samochodowego. A nawet jeżeli nie prowadzi wydzieloną drogą, tylko korzysta z drogi publicznej, to ruch jest tam niewielki i lokalny, a mieszkańcy przyjaźnie nastawieni do rowerzystów.

Co jakiś czas na trasie zlokalizowane są miejsca do postoju, zazwyczaj zadaszone. W połowie września i to w środku tygodnia, ruch na całym szlaku był nieduży. Ale moi rodzice byli tu kilka lat temu i mówili, że w wakacje co chwila można kogoś spotkać. Tak więc każdy znajdzie coś dla siebie.

Jeszcze jedna uwaga, odnośnie zaopatrzenia. Warto mieć ze sobą trochę większy zapas picia (zwłaszcza gdy jest ciepło), jedzenia i nie zapomnieć o częściach zapasowych, zwłaszcza dętkach (w razie czego). Mój tata mówił mi, że spore odcinki tej trasy to „pustynia” i miał absolutnie rację. Jedzie się przez tereny parków krajobrazowych, gdzie nie ma żadnych zabudowań i sklepów. I lepiej mieć ze sobą przynajmniej najpotrzebniejsze wyposażenie.

Klasztor St. Marienthal

Tak jak pisałem, trasa jest w sporej części dość monotonna, ale od czasu do czasu trafia się do fajnego miejsca, jak choćby klasztor Klasztor St. Marienthal w pobliżu Ostritz. Nie sposób go przegapić, szlak Odra-Nysa prowadzi przez dziedziniec tego klasztoru :)

Dzień skończyłem na noclegu w Bike Camping Frog, po polskiej stronie w Przewozie (zresztą przez cały wyjazd spałem po naszej stronie). Fajne miejsce, zwłaszcza gdy podróżuje się grupą, ale i samemu można się tam zatrzymać, mając w drewnianym domku dużo miejsca dla siebie :) Jest tam wszystko, czego rowerowy turysta potrzebuje, po całym dniu na siodełku.

 

Dzień drugi – Przewóz – Forst – Frankfurt nad Odrą (Słubice) (ok. 155 km)

Plik GPX z trasą

Mapka przejazdu na Stravie

Poprzedniego wieczora szybko zasnąłem, mimo tego, że na poligonie po niemieckiej stronie, trwały jakieś ćwiczenia i było słychać trochę wystrzałów – choć było to bardziej niepokojące wrażenie, niż przeszkadzające.

Trasa rowerowa Odra Nysa

Kilka kilometrów dalej trasa poprowadziła mnie przez Park Mużakowski, gdzie znajdziemy bardzo ładny pałac i park w stylu angielskim, założony w XIX wieku. Cały teren ma 728 hektarów, z czego 2/3 znajduje się po polskiej stronie, gdzie prowadzą dwa mosty nad Nysą Łużycką.

Jeżeli chodzi o mosty, to na całej trasie spotkacie na swojej drodze sporo pozostałości po nich. Zostały zniszczone oczywiście podczas II wojny światowej i wiele z nich, do dziś nie zostało odbudowanych (lub zbudowano całkowicie nowe). W okolicach Forst, przy resztkach jednego z mostów, znajduje się jeden z pomników nazwanych „Róża Graniczna”. Jest to rzeźba wykonana przez Thomasa Rothera z Essen. Są one ustawiane w nadgranicznych miastach Niemiec oraz we wszystkich państwach graniczących z Niemcami. Hasłem przewodnim tych instalacji jest – „Róże zamiast broni”.

Widok na Gubin od strony niemieckiego Guben

Wielkim plusem całej trasy jest fakt, że jest ona bardzo dobrze oznaczona. Nie mówię, że nie da się tam zgubić, ale w większości przypadków nie trzeba zerkać na mapę podczas jazdy – drogowskazy dobrze nas prowadzą. Nieźle oznaczone są także objazdy na remontowanych odcinkach, a taka sytuacja zdarzyła mi się dwa razy. Tego dnia złapał mnie objazd za miejscowością Ratzdorf – nie sugerujcie się tym jak pojechałem, bo zamiast wrócić na szlak, pojechałem prosto w kierunku Frankfurtu nad Odrą – tak aby nie nadkładać kilometrów i przyjechać na nocleg o znośnej godzinie.

Taki automat widziałem po drodze raz – przydałoby się więcej

Nie wszystkie zabudowana po niemieckiej stronie są zadbane
Trasa rowerowa Odra Nysa
Frankfurt nad Odrą

Na nocleg przejechałem na polską stronę – do Słubic, gdzie zatrzymałem się w hotelu Relax. To sympatyczne, przyjazne rowerzystom miejsce. Tak na marginesie – przez ostatnie kilka lat bardzo zmieniło się podejście hotelarzy do rowerzystów. Kiedyś bywało, że traktowano mnie z pewną rezerwą, jakbym miał coś im tym rowerem zrobić :) Ale od dłuższego czasu, gdziekolwiek bym nie nocował, nigdy nie ma problemu z przechowaniem roweru w jakimś garażu czy pomieszczeniu gospodarczym. Tak trzymać!

 

Dzień trzeci – Słubice – Szczecin – Mierzyn (ok. 182 km)

Plik GPX z trasą

Mapka z trasą przejazdu na Stravie

 

To był chyba „najnudniejszy” odcinek z całego wyjazdu. Aczkolwiek trafiłem na kilka ciekawych widokowo miejsc :) Ta trasa bardzo sprzyja nawijaniu kilometrów, tak jak pisałem wcześniej – nie trzeba martwić się ruchem ulicznym, można jechać i jechać.

Tego dnia trochę popadało, na szczęście niezbyt długo. I zaczął wiać wiatr od północnej strony – czego oczywiście nie przyjąłem ze zbyt dużym entuzjazmem.

Na wysokości Gryfina, za miejscowością Staffelde granica przestaje biec wzdłuż Odry. Rzeka odbija na wschód i po polskiej stronie przepływa przez Szczecin i wpada do Zalewu Szczecińskiego. Na powyższym zdjęciu możecie zobaczyć miejsce, w którym granica PL-DE spotyka się już na lądzie. Chwilę później odbiłem na polską stronę i pojechałem w stronę Kołbaskowa i Szczecina. Czemu nie zostałem po niemieckiej stronie, trzymając się szlaku? Nie pamiętam :) Teraz pewnie bym tak zrobił, bo ruch ciężarówek w stronę Kołbaskowa był niesamowity – jadą tam samochody zmierzające do autostrady oraz do magazynów firmy Amazon. Na całe szczęście od Amazona w stronę Szczecina biegnie ładna, asfaltowa droga rowerowa – jazda tamtędy drogą krajową, po ciemku, nie należałaby do przyjemności.

Przed Szczecinem odbiłem na północ w kierunku mojego miejsca przeznaczenia. Przydała się mocna lampka – fragmentem jechałem przez totalną głuszę :) I w końcu dotarłem do Hotelu Sens w  miejscowości Mierzyn/Dołuje (te dwa miejsca przewijają się na zmianę w danych adresowych) – lekko zaspana, ale sympatyczna pani zakwaterowała mnie na noclegu i wreszcie, po całym dniu, mogłem trochę odpocząć.

 

Dzień czwarty – Mierzyn – Świnoujście (ok. 116 km)

Plik GPX z trasą

Mapka z trasą na Stravie

Trasa rowerowa Odra Nysa

Ostatniego dnia ruszyłem w stronę granicy, kawałek jadąc po naszej stronie, żeby zrobić jeszcze małe spożywcze zakupy. Na granicy mija się ładne rondko i potem chyba od razu trafiłem z powrotem na szlak, który biegł przez niemieckie wioski.

Widok na Jezioro Nowowarpieńskie

Jedno słowo dla tych, którzy chcieliby wybrać się na tę trasę rowerem szosowym (lub z szosowymi oponami). Większość drogi biegnie po asfaltowej nawierzchni, czasem zdarza się równo ułożona kostka. Ale zdarzają się odcinki poprowadzone po ubitych, leśnych drogach – gdzie nie oszukujmy się, jazda na oponach 25C czy 28C, nie będą należały do szczególnych przyjemności. Ale wszystkie takie odcinki (a nie ma ich zbyt wiele) da się ominąć asfaltowymi drogami.

Rynek w Ueckermünde

Zalew Szczeciński można objechać jadąc do Anklam i tam robiąc spore kółko, skorzystać z mostu. Można też, oszczędzając ok. 25 kilometrów, skorzystać z przeprawy promowej na trasie Kamp-Karnin. Ja chętnie pojechałbym naokoło, ale niestety z obliczeń wychodziło mi, że mogę nie zdążyć na pociąg do Łodzi, tak więc skorzystałem z krótszej opcji.

Trasa rowerowa Odra Nysa

Taka przyjemność kosztuje 9,5 euro za osobę dorosłą z rowerem i 5 euro za dziecko z rowerem. Prom kursuje od poniedziałku do soboty od 11:00 do 17:00 i w niedziele od 11:00 do 14:00. Tego samego dnia można przeprawić się na drugą stronę za darmo.

Oprócz skrócenia trasy, można także z bliska obejrzeć pozostałość po podnoszonym moście kolejowym. Zachował się właśnie fragment, który w ciągu 2 minut podnosił fragment mostu na wysokość 28 metrów. Trwały starania aby odbudować most i odbudować tory kolejowe, które skróciłyby podróż z Berlina na wyspę Uznam i do Świnoujścia, ale na razie rząd Niemiec uznał tę inwestycję za nieopłacalną.

Jeszcze jedna uwaga dla osób, które wybiorą przeprawę promem. Powyżej widzicie fragment trasy, który prowadzi do Kamp, gdzie wsiadłem na prom. Przed skrętem na tę długą prostą, spotkałem parę Niemców na rowerach. Przestrzegli mnie przed jazdą tą drogą i polecili pojechać na północ, do asfaltowej drogi K-48 (żółta trasa na mapie).

Cóż, nie posłuchałem ostrzeżeń, bo uznałem, że przecież tak źle być nie może. A jednak było. Na zdjęciu ta droga wygląda niepozornie, ale to tylko wrażenie i to były najgorsze 3 kilometry na całej trasie. Opony 32C, sztywny widelec i załadowana sakwa, niezbyt sprzyjały jeździe po tarce z luźnych kamieni. Padło kilka niecenzuralnych słów, a przez całą drogę miałem wrażenie, że zaraz poprzecinam obie opony. Jeżeli nie jedziecie rowerem górskim – szczerze odradzam jazdę tamtędy, lepiej dołożyć te 3 kilometry i pojechać inaczej, bo będzie po prostu szybciej.

Jedynym plusem tego piekielnego odcinka były drzewa, które mijałem po drodze. Te kształty, które na nich widzicie, to nie są dziwne liście – to cała MASA ptaków :) Są to częściowo wyschnięte tereny Zalewu Szczecińskiego i podejrzewam, że obecność tych ptaszysk jest tam nieprzypadkowa – mają tam po prostu wielką wyżerkę :)

Po tych przygodach i przeprawie do Karnin, pozostało już tylko dojechać do Świnoujścia. Poza niezbyt ładnym asfaltem na fragmencie na Karnin, reszta drogi poszła już szybko i sprawnie. Co ciekawe, największe wzniesienia na swojej trasie spotkałem tuż przed Ahlbeck, gdzie oficjalnie kończy się szlak Odra-Nysa.

Potem już tylko pamiątkowe zdjęcie w Świnoujściu, szybka, regeneracyjna pizza, prom na drugą stronę Świny i powrót do domu.

Podsumowanie

Cieszyło mnie to, że w połowie września trafiłem na bardzo fajną pogodę do jazdy rowerem. Mimo tego, że wiało głównie z północy i raz trochę popadało, to przez większość czasu miałem idealne warunki do jazdy – nie za ciepło, nie za zimno. Trasa jest dobrze przygotowana, dobrze oznaczona, jest gdzie się zatrzymać na odpoczynek czy nocleg (także po niemieckiej stronie). Jeżeli szukacie wrażeń i epickich doznań – to ta trasa raczej was nie zachwyci. Ale jeżeli potrzebujecie się zrelaksować i odpocząć, jadąc trasą bez większych wzniesień, w pięknych okolicznościach przyrody – to myślę, że będziecie zadowoleni.

Ja jeszcze kiedyś na szlak Odra-Nysa wrócę, może za kilka lat przejadę go znowu, tym razem z północy na południe :)

Skomentuj Łukasz Przechodzeń Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

 

40 komentarzy

  • Dzięki za ten post. Przymierzam się do trasy wokół Polski i bardzo mi się przydadzą te informacje :)

    • Bardzo fajny pomysł na objechanie granic! Co nieco u mnie na blogu możesz jeszcze przeczytać o okolicach przygranicznych w tych wpisach:

      https://roweroweporady.pl/rowerowa-trasa-przemysl-bieszczady-lublin/

      https://roweroweporady.pl/piekny-rowerowy-polnocny-wschod-polski/

      https://roweroweporady.pl/swinoujscie-hel-rowerem-relacja-z-trasy/

  • Wychodzi na to ze zawsze wieje z polnocy ;) Gorna (a wlasciwie dolna) czesc tej trasy niby bardziej monotonna, ale w sumie cieszylem sie ze mozna z sakwami wyprzedzac elektrykow ;). Z tym zaopatrzeniem masz calkowita racje. Ja jechalem koncem lipca, ponad 30 stopni dzien w dzien i byl to weekendzik. W soboty i w niedziele to albo bedziesz pil piwo w niemieckich knajpach albo szukal mostu by po naszej stronie zatankowac i cos zjesc :) Oznaczenie i jakosc tej trasy bajka. zachcialo mi sie przeprawic promem na Polska strone w Gozdowicach zeby podjechac na Cmentarz Siekierkowski i zaplakalem nad jakoscia nawierzchni :)

  • Jechaliśmy tę trasę w lipcu z dziećmi, zaczynając od Słubic w stronę morza. Mimo niezłej infrastruktury rowerowej było to dla dzieci dość traumatyczne przeżycie ze względu na bardzo monotonny krajobraz i ciągły wiatr z północy. Dzieci „odżyły” dopiero w drugiej części wyprawy, na szlaku naszych latarni morskich. Z ciekawostek samej trasy warto wspomnieć o czołgu-pomniku w Kienitz i dość dziwnym (ale darmowym) kampingu przy targowisku w Osinowie Dolnym. Schwedt zrobiło na nas również bardzo dobre wrażenie.

    • Kawalek „Nyski” mnie sie bardziej podobal, wiecej cienia, wiecej pagoreczkow, wiecej drzew. Ludzie tez jakby z lekka inni, bardziej przyjazni (jeszcze bardziej niz Ci nad Odra, bo tam tez byli sympatyczni). Albo mnie sie wydawalo. :)

  • Hej, dzięki za post, przyda się na wiosnę, bo planuje taką trasę. Mam dwa pytania. Noclegi rezerwowałeś wcześniej czy z dnia na dzień? Na zdjęciu gdzie padał deszcz. Co to masz za spodnie i buty? Są przeciwdeszczowe? Ja w tamtym roku robiłem trasę nad morze wzdłuż Wisły i w jeden dzień tak mnie zlało, że po 30 km szukałem noclegu, byle tylko się gdzieś zagrzać :P

    • Noclegi wycyrklowałem sobie przed wyjazdem, ale nie rezerwowałem, bo potem wystarczy właśnie ostre załamanie pogody i plany mogą się zmienić. Gdy w ciągu dnia wiedziałem, że nic nie stanie mi na przeszkodzie, aby dojechać w ustalone miejsce, robiłem rezerwację przez aplikację Booking.

      Na zdjęciu są zwykłe, softshellowe spodnie (nie są wodoodporne). A na buty miałem założone ochraniacze przeciwdeszczowo-ocieplające.

      • Możesz podać model tych ochraniaczy na buty?

        Rozumiem, że jeśli rezerwowałeś przez booking to nie pytałeś wcześniej czy można przyjechać z rowerem. Choć na tej trasie nie dziwie się, że nie ma problemu z rowerem na nocleg. Musi im się tam dużo rowerzystów przewijać.
        Ja podczas poprzednich wypraw miałem taki system że jak wiedziałem już mniej więcej gdzie dojadę to włączałem mapę google i szukałem na niej dostępnych noclegów. Dzwoniłem, pytałem o nocleg i czy mają miejsce żeby schować rower.

        • Shimano S3000X: https://www.ceneo.pl/38733035#crid=234212&pid=7269

          To są zimowe ochraniacze (sprawdzają się), ale jak ma się miejsce w sakwie, to i w inne pory roku można ich spokojnie używać.

          Jeżeli chodzi o noclegi, to nie dzwoniłem. Nigdzie nie ma problemu z przechowaniem roweru w jakimś pomieszczeniu i to nie tylko na tamtym szlaku. Kiedyś był z tym trochę większy problem, a może inaczej – hotelarze byli bardziej zdziwieni widokiem kogoś z rowerem. Teraz od razu prowadzą do garażu/piwnicy/pom. gospodarczego.

          Z wyszukiwarki Google czy map Google też korzystałem kilka razy, na wyjazdach gdzie z moich wyliczeń nocleg wypadał tam, gdzie nikt nie korzystał z Booking :) Oczywiście Booking nie daje żadnej gwarancji, że utrafimy najniższą cenę w okolicy, ale:

          1. wszystko jest w aplikacji i znalezienie noclegu trwa moment
          2. można zobaczyć jak wygląda obiekt/pokoje
          3. są oceny obiektu i jeżeli są bardzo, bardzo słabe – wtedy szukam dalej
          4. nie muszę nigdzie dzwonić (w przypadku małych obiektów czasami niełatwo się dodzwonić)

          PS Zwykle jeżdżę sam, więc ze schowaniem roweru nie ma problemu. Jeżeli podróżuje się np. w 4 i więcej osób, lepiej jednak najpierw zadzwonić i zapytać, czy mają gdzie schować tyle rowerów.

        • Zainstaluj sobie aplikacje bett&bike (o ile dobrze pamiętam nazwę) są w niej wszystkie niemieckie szlaki rowerowe oraz oferta hoteli/agroturystyki/ ogólnie bazy noclegowej dla rowerzystów. Przy czym żeby zostać tam potraktowany jako rower friendly to trzeba spełnić sporo określonych warunków.

  • Pozazdrościć takich wyjazdów, u mnie z kondycją jest dużo gorzej i lepiej robić krótkie wyjazdy.
    Myślę, aby z rodzicami jechać na mazury w przyszłe wakacje i zabrać rowery. Mamy znajomych w Węgorzewie i mogli byśmy mieć tam bazę, tylko nie wiem, czy jest co zwiedzać w tej okolicy przez tydzień. Może lepszym pomysłem byłoby ulokować się w Giżycku i tą okolice pozwiedzać, to jest jeszcze do przemyślenia.

    • Na szlak Odra-Nysa nie trzeba mieć kondycji :) Poza oczywiście tymi podstawowymi kilometrami wyjeżdżonymi, bo jeżeli ktoś wsiądzie na rower po dłuższej przerwie, to żadna dłuższa trasa nie sprawi mu przyjemności. Natomiast wystarczy po prostu skrócić odcinki i robić dziennie po 80-100 km :)

  • Fajna relacja. W zeszłym roku zrobiłem wycieczkę z rowerem korzystając z usług PKP. Była ona w zasadzie jednodniowa:) W październiku w nocy z piątku na sobotę pojechałem PKP IC z Katowic do Gdańska. Rano przejechałem rowerem z Gdańska na Hel wzdłuż zatoki i z Helu zwykłym pociągiem pojechałem do Gdyni. Z Gdyni też nocnym pociągiem i w niedzielę nad ranem wróciłem do Katowic. Muszę powiedzieć, że samą podróż wspominam dość pozytywnie, rower wisiał na wieszaku obok mnie, a ja spałem prawie całą trasę tam i z powrotem i rano byłem nawet wypoczęty i gotowy do jazdy. Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się powtórzyć coś podobnego. Myślę o trasie ze Szczecina do Świnoujścia przez Niemcy – mniej więcej tak jak ty jechałeś, ale wszystko zależy właśnie od PKP i dogodności połączenia

  • Dziękuję za opis. Jazda trasami wzdłuż rzek może być dla niektórych niezbyt interesująca, monotonna. Ale jako urozmaicenie… czemu nie. Można też zastosować wariant pętli, której tylko część biegnie wzdłuż rzeki. Taki bym zalecał w pobliżu Parku Mużakowskiego. Pozdrawiam

  • Witam. Lukasz, czy masz ślad gps całej trasy. Ruszam w maju na szybki objazd tej trasy i byłbym wdzięczny za pomoc…pozdrawiam

  • Hej, jaką pojemność miała twoja sakwa? Miałeś coś jeszcze poza nią i torebką pod górną rurą ramy? Nie przeszkadzała Ci asymetryczność roweru z sakwą przy dłuższej jeździe?

    • Jest to sakwa Ortlieb Back Roller Plus o pojemności 20 litrów, pisałem o tych sakwach tutaj: https://roweroweporady.pl/ortlieb-back-roller-plus-test-sakw/

      Nic więcej nie miałem, jechałem z jedną sakwą. A torbę pod ramę wziąłem, żeby wrzucić tam powerbank, jakiegoś batona, ręcznik papierowy, apteczkę, dokumenty – i inne rzeczy, które chciałem mieć zawsze gdzieś pod ręką.

      Jeździłem już wiele razy z jedną sakwą, nie ma z tym żadnego problemu. Może gdybym załadował ją na maksa i włożył tam same ciężkie rzeczy, to byłoby gorzej, ale mi sakwa z tym co w środku, ważyła łącznie ok. 7 kg, czyli nie aż tak dużo :)

  • Cześć,
    Mam pytanie odnośnie oświetlenia roweru w Niemczech. Wybieram się w najbliższym czasie na szlak wzdłuż Odry. Szukając informacji o obowiązkowym wyposażeniu roweru w Niemczech trafiłem na informację, że oświetlenie musi być zasilane z dynama. Przepis nie dotyczy rowerów do 11 kg. Mój rower (zwykły góral) nie kwalifikuje się do tej niższej grupy. Czy rzeczywiście może być problem podczas ewentualnego spotkania z policją jeżeli będę miał zwykłe lampki bateryjne?

    Może ktoś z czytelników jeździł więcej w Niemczech i coś podpowie.

    Będę wdzięczny za odpowiedzi.

    pozdrawiam
    Paweł

    • Kiedyś rozmawiałem z Niemcem – w Berlinie, a tam rowerzystów jest chyba tyle co samochodów. Powiedział mi, że oświetlenie na rowerze musi być zainstalowane tylko w nocy, i mogą to być zwykłe, ledowe lampki – czerwona na tył, biała z przodu. Oczywiście na baterie są OK. Nie muszą być zainstalowane na stałe na rowerze, można je mieć przypięte gdziekolwiek do ubrania, chodzi o to, abyś po prostu był dobrze widoczny po zmroku.

    • Jeszcze jedno, czy ten fatalny jakościowo, 3 km odcinek jest częścią szlaku czy trafił ci się tylko dlatego że szlak ominąłeś? Będę wdzięczny za odpowiedź na moje pytanie, przy okazji chciałbym wspomnieć że cenie wszystko to co piszesz na swoim blogu bardzo nam się to w naszych wyprawach rowerowych przydaje, wielkie dzięki ?

      • Szlak tamtędy nie prowadzi, ja pojechałem do Kamp, żeby skrócić sobie drogę promem. Szlak Odra-Nysa oficjalnie idzie do Anklam, okrążając Zalew Szczeciński.

        Ten odcinek, który pokazałem da się łatwo ominąć, co znajdziesz w tekście.

    • Cześć,
      trochę w temacie lampek rowerowych w Niemczech znajdziesz na forum Rowerowych Porad: https://roweroweporady.pl/f/topic/36-przepisy-rowerowe-w-niemczech/

      W dzień nie trzeba chyba tam włączać oświetlenia (ale mimo wszystko polecam), na pewno nie można migającego, a w nocy to byłoby trochę głupie, że trzeba mieć dynamo, właśnie np. w rowerach górskich…

  • Hej, fajna, prosta relacja. Skorzystam z zawartych tu informacji. Za miesiąc zaczynam ostatni etap mojej wyprawy dookoła Polski, pojadę z J. Góry na Hel :)

  • Proszę o jedno zdanie komentarza, czy szlak na trasie Ueckermunde do Świnoujścia jest oznakowany równie dobrze jak ten od trójstyku do wyspy Uznam?

    • Szczerze mówiąc – nie pamiętam. Od pewnego czasu jeżdżę z licznikiem z GPS, który pokazuje mi zaplanowaną trasę, którą chcę jechać (wcześniej Sigma Rox 7.0, teraz Wahoo Elemnt Bolt).
      Tak więc ja jechałem jak po sznurku.

  • Na tej trasie mój rekord jednego dnia 180 km. Mieszkam w Słubiach i mam zamiar to pocisnąć w jeden dzień, którejś pięknej soboty ;) Wierzę, że jest to wykonalne. Świetny artykuł i ciekawa wycieczka.

  • Super trasa i fajnie opisana ,a jak z noclegiem jeśli bym podzielił trasę na odcinki np.40 -50 km jest coś po drodze?

  • Cześć! Bardzo fajny i pomocny artykuł :-) Wybieramy się w przyszłym tygodniu tą trasą, razem z koleżanką (Zgorzelec – Świnoujście). Zastanawiamy się, czy konieczne jest zabieranie ze sobą namiotu i pozostałego ekwipunku do spania. Mamy teraz trochę inne czasy, pandemia, więc nie jestem pewna, czy łatwo znajdziemy nocleg. Ale, zakładając, że gasthofy, gasthausy i inne miejsca dla turystów kryte dachem (po polskiej i niemieckiej stronie) będą czynne, jest szansa, że coś znajdziemy? Ty robiłeś dość długie odcinki zjeżdżając na polską stronę. My mamy na to 4,5 dnia i półwiecze na karku:), Obawiam się, że podążając dokładnie Twoim śladem i szukając miejsc noclegowych tam, gdzie Ty, nie dałybyśmy rady …

    • Hej,
      nie wiem jak teraz wygląda sytuacja, ale to łatwo sprawdzić na Booking’u. Ja mniej więcej wiedziałem gdzie będę spał i w ciągu dnia, gdy byłem pewny, że dam radę dojechać do celu, rezerwowałem nocleg.

      PS Jeżeli jedziecie „w ciemno” i tak warto mieć listę noclegów po drodze, wyszperanych przez Google czy Booking. Tak żeby wiedzieć gdzie zajrzeć w pierwszej kolejności.

  • Cześć Łukasz.
    Jaki bagażnik miałeś zamontowany na tą wyprawę i jaki polecasz do sakw Ortlieba? Ja mam Bike-Packer Classic QL2.1 2x20litrów, ale bagażnik Sport Arsenal, który się już „wykończył”. Pozdrawiam.

  • robiąc sobie przerwę w Łęknicy polecam Pole namiotowe przy Mużakowskiej Agroturystyce CamperParku w Bronowicach niespełna 2 km od Łęknicy
    Namiary Bronowice Partyzantów 12 tel. 693-493-453, 507 707 450 • GPS: x(E) 14o76’26’’ y(N) 51 o 55’79’’
    na polu stoły z ławami do posiłków, odpoczynku. woda, toaleta, umywalka
    Natrysk ciepła woda. Gaz zaplecze kuchenne lodówka stanowisko do zmywania naczyń, możliwość przyłącza poboru prądu To po prostu przyzwoite pole o schludnych sanitariatach i przyzwoitej infrastrukturze.

    Widać tu serce wkładane w swój biznes i zaangażowanie właścicieli. To dzięki ich podejściu udało się stworzyć wyjątkowe miejsca na caravaningowej mapie Polski. zasługuje ono na najwyższą ocenę. Ważne jest jeszcze coś – atmosfera i możliwość odpoczynku w spokoju i ciszy. O obie rzeczy skutecznie dba właścicielka Pani Lenka to osoba niezwykle pogodna i życzliwa W czasie naszego pobytu Pani Lenka była na miejscu codziennie, od wczesnych godzin porannych, do późnego wieczora Osobiście pilnowała, aby wszystko było, tak jak powinno. To ona sama odbiera telefony gości i cierpliwie odpowiada na maile. Na każdym kroku, na CamperParku LENA widać, że miejsce to ma dobrego gospodarza. który wsłuchuje się również w głosy gości. To Świetna baza na wycieczki rowerowe.