Skocz do zawartości

Prędkości na rowerze.


Rekomendowane odpowiedzi

I tak - szacun ze wzgledu na region w ktorym jezdzisz. Moze jeszcze w tym roku zahacze o podkarpackie, ale - jak dla mnie - inaczej sie wjezdza pod gorke jak sie dobrze zagrzeje, a inaczej - jak mam ja na dzien dobry. Jadac do pracy mam zaraz jak wyjade z domu - jakies 4-5% na 600 m. Jesli w dodatku jest pod wiatr - to pod brama czasem mi trudno zejsc z roweru.

Odnośnik do komentarza

Mam prawie tak samo - dokładnie sto metrów od startu zaczyna się osiedlowy podjazd z dwoma zakrętami. Niby tylko 300-400 metrów, ale nachylenie sięga powyżej 5,5%, więc zawsze tam zdycham mniej lub bardziej, szczególnie, że wkrótce po tym niby przez 200m jadę w dół -1%, ale potem a piat, aż do 1,5km pod góreczkę. Normalnie małą, ale niekoniecznie zaraz po starcie i zaliczeniu tego 400-metrowego podjazdu. Tymczasem to jedyny sensowny wylot z mojego miejsca zamieszkania. W przeciwnym razie muszę pakować się albo w miasto, albo na CPR-y z pieskami i tym podobnymi.

Tak czy owak nie przesadzałabym z tym szacunem. Kiedyś wydawało mi się, że ja to mam wszędzie i zawsze pod górkę. A potem taki NoOnesThere wrzucił zaliczane co wyjazd przewyższenia, których nawet na moich najgorszych wyjazdach nie widziałam ;) Albo jak pojechałam w maju po rower za Nowy Sącz - darliśmy autem ledwo wjeżdżającym na jedynce, po czym już na miejscu mówię do 13-latka, który sprzedawał mi szosę, że tu to mają podjazdy. A on mi całkiem serio odpowiada: "e, nie, tu jest spoko, góry zaczynają się dopiero tam" i wskazał na las :P

Odnośnik do komentarza

U mnie to juz sks ;).

Cos z noga nie halo. Troche to smieszne, a troche groteskowe: jak jade do W-wy, to w Warce (50-ty km) mam krotki, ale dosc sztywny podjazd (ok. 10%) i na nim jeszcze mi noga troche dokucza. 10 km dalej - podobny i tam jest juz spoko. 2 biegi wyzej. A z powrotem, przed sama chalupa pod 7-8% gorke - zdarzylo mi sie starego busa wyprzedzic.

A jak juz jestem przy smiesznych historyjkach - przypomnial mi sie post @ktokolwiek z maja. Dogonil go policjant na elektryku i nakazal jazde sciezka rowerowa. Nie wiem w jakim to miescie(?), ale to zagrywka fair. Jak mu uciekniesz, to mozesz jechac jezdnia :) . W W-wie - niestety - jezdza na motorach. Wczoraj zdial mnie z Walu Miedzeszynskiego. Sciezka rowerowa na gorze. Wiatr, ciezarowki nie ciagna. 2 biegi w dol. Zreszta - kostka. I tak by szybciej nie pojechal.

Odnośnik do komentarza

Ja mam pytanie do doświadczonych szosowców. Chciałbym się spróbować w ustawce, ale kompletnie nie wiem, jakie tempo w grupie byłbym w stanie wytrzymać. Jeżdżę solo ze średnimi ok. 30 km/h (tutaj przykład ostatniej trasy https://www.strava.com/activities/1827217972). Ktoś jest w stanie coś mi podpowiedzieć?

 

Powinineś przetrzymać ok. 35. Problemem są skoki po 50-55 km/h, które często zdarzają się na ustawce i ktoś kto nie jest do nich przyzwyczajony wejdzie na takie tętna że złapie tzw. zapiek i odetnie mu prąd. Więc jeśli chcesz trenować pod jazdę w ustawkach to miksuj treningi wytrzymałościowe gdzie jedziesz w równym tempie z takimi gdzie robisz interwały na maks typu 6x500m albo 3x2km. Te ostatnie to są treningi dla młodzika jeżdżącego wyścigi do 50km. Na początek wystarcza ale potem trzeba ich robić trochę więcej. Jazdy w ustawkach dużo dają. Nawet jak Cie na początku będą urywać. Z czasem nauczysz się komu siedzieć na kole a komu niej, jak jechać praktycznie koło w koło, jak jechac na wachlarzu i na rantach. I na ustawce nie patrz na licznik. Przełącz na mape czy jakiś nieistotny ekran. Nie gadaj. Skup się na jeździe, bezpieczeństwie swoim i innych. Twoim celem jest wrócić z ustawki w jednym kawałku i przetrzymać z lokalną koniną tak dużo jak się da.

Odnośnik do komentarza

Jacek w krótkich, żołnierskich słowach niemal wyczerpał temat :)

 

Ja jako początkujący szosowiec z mojej perspektywy napiszę że wcale się tym nie przejmuję że w każdej ustawce (jeszcze :) ) odpadam.

 

Traktuję to wybitnie treningowo, i potem albo dojeżdżam gdzieś na spokojnie zrobić jakiś trening dodatkowo, albo po prostu wracam do domu.

 

Wracam na kolejną ustawkę, i tak dalej, i tak dalej, kiedyś w końcu dojadę do końca :D

 

Konina nadaje zabójcze tempo, i o ile w peletonie da radę gdzieś na kole dociągnąć długi kawałek, to skoki po zatrzymaniu na światłach, po wypadnięciu z "toru powietrznego" , po skrętach gdy się zbyt wyhamuje i trzeba nadganiać czy pod górę dają tak po serduchu i kopytach że po entym skoku rzeczywiście odcina i zostaje wtedy jedynie zjechanie na bok.

 

Generalnie z moich krótkich obserwacji to od średniej w ustawkach trzeba odjąć 5-6 km/h i wtedy jeśli się samotnie osiąga takie prędkości to można założyć że da się radę dojechać do końca w grupie.

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

To może coś z obserwacji turysty rowerowego, bez ambicji sportowych: Na trasie spotykam zarówno takich, którzy:

- znikają mi z oczu za pierwszą górką lub zakrętem.

- da się z nimi jechać (na zmiany).

- po chwili, jak siądę na kole - wołają: Może się zmienimy? Na szosie - łatwiej :)

- nie są przesadnie mocni, ale ambitni. Jak się zbliżam - interwał - i uciekają na 200 - 400 m. Jak znowu doganiam - powtórka. W sumie - szanuję. Chłopaki trenują pod ustawki, wyścigi, czy coś takiego.

Może to nie odkrywcze. Jak wspomniałem - jazda sportowa jest mi obca. Kiedyś, za małolata - jeździłem z kolegą nad pobliskie bajoro. Miałem wtedy kultową ;) Ukrainę, on - jakąś szosę z demobilu. Chyba - Huragana. Pokazał mi taki patent: dajesz na maksa, wyprzedzasz, lekko odpuszczasz. Zmiany - najczęściej - jak się da. Często dyktowały to warunki drogowe. 12 km przejeżdżaliśmy w 20 min. W tych czasach i na tym rowerze - samotnie - potrzebowałem na to 40 min.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...