Skocz do zawartości

Prędkości na rowerze.


Rekomendowane odpowiedzi

 

Jakie z tego wnioski. Wiem, że średnia prędkość to może głupi i slaby wyznacznik postępu w treningu i kondycji, 

Rzeczywiście. Jeśli mówimy o średniej na jakim-takim poziomie - to już (prawie) wszystko zależy od drogi. Jeśli ktoś jeździ tylko sportowo, to oczywiście wybiera takie trasy, na których można jechać szybko. Jeśli turystyczno-rekreacyjnie - to już - jak wypadnie. Ja - w zależności od trasy - w rozumieniu utrudnień takich jak: ścieżki rowerowe, przejazdy przez miasta itp. - mam rozrzut ok. 7 km/h. Przy czym odrzucam wyniki najlepsze i najgorsze ze względu np. na silny wiatr. Inaczej - wyszło by ponad 10.

Albo jeszcze inaczej: na realnej trasie, takiej: z miasta do miasta i trochę przez miasta (przeciętnie) - żeby mieć średnią 20 km/h - wystarczy przez większość trasy jechać 22 - 23 km/h, ale żeby wyszło 30, to już tam, gdzie się da - trzeba jechać ponad 40.

 

Dołączając się do tematu, już się kiedyś tu wypowiedziałem, że ja lubię czasami szybko sobie pojeździć na rowerze, ale to też zależy od warunków pogodowych, bo jednak ROWER, to nie MOTOR z silnikiem.

 

Pod górkę (w świętokrzyskim) na skuterach wyprzedzali mnie z różnicą prędkości ok. 5 km/h

 

 

 

 

Są KOLARZÓWKI, które mają bardzo cienkie opony i one są tylko do szosy, do dużych prędkości, zwane też: wyścigówkami.

Reasumując, jedynie tylko takie rowery, szosowe i z przerzutkami rozwijają duże prędkości, ale normalne rowery, bez przerzutek i nawet bez biegów, nie rozwiną takiej prędkości.

 

Oczywiście ;) Z Radomia do Skarżyska (ok. 45 km) na szosie przejechałem szybciej niż na damce Romet-Turing... o jakieś 2 min. :D

Odnośnik do komentarza

@janciowodnik, odnośnie tego, co napisałeś w pierwszym akapicie, ja jeszcze dorzucę do kondycji, pogody i stanu nawierzchni - jakość roweru. Po dwóch latach walczenia z tym i owym (nie tylko mam tu na myśli poglądy Jacka, przeczytane tu i ówdzie artykuły, ale i swoje własne doświadczenia, odczucia, przypuszczenia), przeszłam długą rowerową drogę, w której obawiam się, że nie jestem nawet w połowie. I co? I ku mojemu rozczarowaniu - bo strasznie chciałabym wierzyć w możliwości człowieka jako takiego - zmuszona jestem przyznać, że to, na czym jedziemy, robi naprawdę sporą różnicę. Nie zgadzam się przy tym - w co też wierzyć kiedyś chciałam - że jest to odczuwalne dla osób pokroju Marka Kapeli czy nawet jego taty czy innych jeżdżących regularnie osób, ale zwyczajnie wszystkich. Bez wyjątku. Nie mam pomiaru mocy, więc mogę zgadywać, ale jestem przekonana, że najwyższą formę miałam jak dotychczas w sezonie 2016, kiedy jeździłam na MTB 26". Potem było coraz gorzej. W zimie 2016/17 wprawdzie coś tam pojeździłam na trenażerze, ale od lutego dużo mi się w życiu posypało i sezon 2017 wypadł kiepsko, aż do kwietnia nie jeździłam w ogóle. Potem znów jeżdżenie zarzuciłam, lipiec przechorowałam, pół sierpnia także, międzyczasie zakupiłam szosę. Zero przygotowań, zero treningów, zero formy i co? I tydzień później biję życiówkę na 10 i 20km. Jakiś czas przerwy, wymieniam koła na takie z łożyskami maszynowymi i mimo jesiennych mocnych wiatrów, moja prędkość średnia znów wzrasta. Wczoraj, po tygodniu nic nie robienia, miałam przyjemność pojechać na Giancie Defy 1 z 2014. Nie do końca wygodny, rama chyba za duża, wiatr głównie boczny, ale także w twarz, przede wszystkim zaś stosunkowo mocny. I co z tego? Prędkość średnia najlepsza w tym roku. Właściwie to nie pamiętam, żebym w życiu zasuwała 27km/h pod górkę...

To nie są wartości ogromne, to nie są wartości, którymi przed Wami się można pochwalić, ale najzwyczajniej w świecie to są jakieś różnice na korzyść, mimo że moja forma jest najzwyczajniej w świecie lipna. I tak sobie myślę, że jakby mi ktoś wtedy, w tym 2016 roku dał takiego Gianta, to doskonale rozumiałabym, co znaczy na luzaku utrzymać 25km/h na prostej albo nawet dobijać do 30-tki.

Odnośnik do komentarza

Ja też nie ściemniam. Wprawdzie damka miała ostre koło i barana, ale poza tym - oryginał. Stalowe koła 26" z oponami 1,75", korba do Wigry-Jubilat, bagażnik, błotniki itd. Trudno mi ocenić wpływ wiatru i kondycji danego dnia.

Jeździłem przez jakiś czas na singlu - właśnie owej damce, stopniowo modernizowanej. Po przesiadce na szosę - mogę powiedzieć, że na krótkim dystansie i w korzystnych warunkach (wiatr) - średnią mam nieco gorszą. Nie wykluczam, że stan zdrowia może mieć na to wpływ. Natomiast w warunkach niekorzystnych i pod koniec dłuższych tras - wypada znacznie lepiej.

Odnośnik do komentarza

@Elle

Tak z mojej praktyki to nie można na podstawie wiedzy teoretycznej mówić o rowerach i prędkościach na nich. Ktoś kto nigdy nie jechał na dobrym rowerze, wyposażonym w dobre aerodynamiczne koła, ceramiczne łożyska czy elektryczny system zmiany biegów nie zdaje sobie sprawy jak się na takim rowerze jedzie. A jedzie się po prostu szybciej i łatwiej jest tę szybkość utrzymać. Bo taki rower jest bardzo sztywny i ma minimalne straty energii więc niemal wszystko co ciśniemy w korby porusza rower do przodu.

Jednak to co nas najbardziej spowalnia to opory wiatru. Więc im mniejszy mamy opór czołowy i bardziej ściśniętą, aerodynamiczną pozycję, tym szybciej się poruszamy. Nie pamiętam dokładnie proporcji ale opory wiatru stanowią rzędu 75% wszystkich oporów. Reszta to rama, koła, opony, łożyska i wiele innych elementów. Może któregoś dnia się spotkamy i będziesz miała okazję np. założyć moje stożki. Zobaczysz że jedzie się zupełnie inaczej. A może będziesz miała okazję przetestować gdzieś rower na takich kołach.

Ostatnio jeżdżę na zmianę na Roubaix i Tarmacu. No i co by nie mówić na sztywniejszym rowerze, Tarmacu, na stożkach i na lepszym osprzęcie z krótkim, szybkim wózkiem tylnej przerzutki, jestem dwie koronki wyżej przy tej samej prędkości i kadencji niż na Roubaix z kołami niestożkowymi i osprzęcie ciut niższej klasy z przerzutką z długim wózkiem. Mówimy o tej samej korbie 39T. Ale też ciut inna, trochę niższa pozycja. A gdybym miał jeszcze lepsze stożki, wszędzie piasty z łożyskami ceramicznymi to jeszcze jedną koronkę. A gdybym więcej ćwiczył robiąc ćwiczenia core, chudnąc żeby mi brzuch nie przeszkadzał i rozciągajac mięśnie dwugłowe ud, dzięki czemu obniżyłbym bardziej pozycję i miał ją bardziej zwartą to jeszcze  jedną koronkę. I potem jedziesz z kimś takim, kto jeździ znacznie mniej od Ciebie ale ma lepszy sprzęt i lepszą aerodynamike i widzisz jak wypruwasz sobie flaki a on jedzie swobodnie kilka koronek wyżej. Tak to działa.

Mój młody pojechał ostatnio dwie czasówki. Jedna 5km, druga ok. 4. Na pierwszej średnia 41,5 na drugiej 40 bo strasznie wiało i był to trzeci wyścig dzień po dniu. Obie wygrał. Na załączonym zdjęciu rower dobrej klasy ale bez szału, dobre koła aero ze stożkiem ok. 90mm na szytkach, opływowy kombinezon co też ma wpływ na wynik, kask czasowy, który daje niewiele ale zawsze jakieś ułamki sekund. Reszta to normalny rower szosowy, ważący 7,9 kg. Ale na elektryce.

31957343_1660769330673709_35705779228780

Każdy z nas musi sobie odpowiedzieć co dla siebie jako amatora jest ważne. Jeśli chcemy jeździć szybciej to albo musimy ciężej i mądrzej trenować albo pójść w wyścig zbrojeń i kupić lepszy sprzęt. Wbrew pozorom najlepszy stosunek jakości do ceny osiągniemy przez zmiany we własnym treningu i sylwetce a nie przez zmiany sprzętowe.

Odnośnik do komentarza

Bardzo mi się podobała pointa. Z resztą też oczywiście się zgadzam, ale że z grubsza było to podobne do tego, co napisałam wyżej, nie widzę potrzeby roztrząsania :)

Co do wyścigu zbrojeń, chodziło mi o to (ale nie dopisałam), o co też prawdopodobnie chodzi i Tobie (czego też dosłownie nie dopisałeś), czyli, że cały wic polega na tym, aby znaleźć złoty środek. To znaczy coś takiego, co jest wydajniejsze od korb na kwadrat i na czym jedzie się wygodniej niż na stali lub najtańszym aluminium, ale jeszcze nie wchodzi w pułap Di2 i karbonowy trial. Oczywiście, można takie bajery mieć, jeśli kogoś stać, ale też zaczyna mnie frapować, czy przypadkiem w pewnym momencie nie dochodzimy do genialnego samooszukiwania się (co jako ludzie mamy wpisane w DNA), jak zapewne niektórzy czynią chociażby z rowerami elektrycznymi, wierząc, że uprawiają równoprawną aktywność fizyczną ;)

A do dobrego łatwo się przyzwyczaić. Tak więc nie wiem, czy te stożki to dobry pomysł... Jeszcze bym na nie zachorowała i co wtedy, jak mnie nie stać? :D Chociaż stożki to jeszcze nic. Wciąż się z jednej strony doczekać nie mogę, a z drugiej już się boję, jak mi ktoś da się przejechać na lekkim 27,5" MTB... Na bank skończy się frustracją lub pustym kontem :P

Odnośnik do komentarza

Ostatnio widziałem long term review dobrych chińskich stożków full carbon za 500 USD. Więc spokojnie są w Twoim zasięgu. Firmy ICAN

Z MTB bądż ostrożna. Tu dopiero się można wpędzić w koszty. Koleżanka mająca MTB za 2700 na kołach 27,5, przejechała się Scottem naszej koleżanki, ważącym 10kg i już nic nie było takie same :)

Sprzedała swojego za 1300 i kupiła od innej naszej koleżanki, trochę wymęczonego karbona, Krossa, chyba A10, za 3500. Na kołach 26 ale ważącego 10,5 kg z pedałami. Teraz śmiga sama po 60-70 km.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...