Skocz do zawartości

Rower, jako środek dojazdu


Rekomendowane odpowiedzi

Taki sobie temacik założyłem.

Niektórzy rowerem gdzieś dojeżdżają, do szkoły, do pracy i traktują ten pojazd, jako: transport, dojazd konieczny. U mnie jest taka sytuacja, że ja, nie mając żadnego samochodu, a również rzadko korzystam z "transportu publicznego" i z pociągu, dojeżdżam rowerem do miejsca pracy, od paru ładnych lat.

Rower jest jedynym pojazdem, który praktycznie nic nie kosztuje podczas jazdy, a wymaga tylko pedałowania. Każdy inny "pojazd mechaniczny", kosztuje, nie tylko paliwo. Kto ma taką sytuacje, że dojeżdża do miejsca pracy lub w innych celach rowerem i tylko rowerem? Ja nie muszę do miejsca pracy dojeżdżać rowerem gdzieś daleko, a jest to tylko jakieś 10 kl. w jedną stronę. Jednak, to też zależy od tego, ile kilometrów ktoś musi dojeżdżać rowerem w dwie strony. Myślę, że nikt nie dałby rady rowerem dojeżdżać po 50 kl. w jedną stronę, do pracy, bo musiałby wstawać w nocy, żeby na 8.00 być na miejscu. Ja przynajmniej nie dojeżdżałbym tyle kilometrów.

Można dojeżdżać rowerem do miejsca swojej pracy, ale w pewnych, kilometrowych granicach. Ja mógłbym nawet dojeżdżać po 20 kl. w jedną stronę, ale nie dłużej do pracy. Tu już liczyłby się czas dojazdu i zmęczenie fizyczne rowerzysty.

 

Co Wy o tym myślicie, rowerzyści?

Odnośnik do komentarza

Najgorzej jest dojeżdżać rowerem w okresie zimowym, kiedy jest mróz, śnieg i jest ślisko. Niezbyt przyjemnie się dojeżdża nawet przez kilka kilometrów w zimowej pogodzie. Niektórzy sobie z tym radzą.

Ja dojeżdżam również zimą rowerem, jak mam pracę, ale nie zawsze. Bywa i tak, że czasem nie chce mi się pedałować w dwie strony, ale jak trzeba pojechać popracować, to trzeba. Ciężko również się pedałuje pod wiatr na rowerze i wtedy, rowerzystę wiatr hamuje. Jeżeli jest wietrznie z tyłu, z boku, to jest dobrze i lżej jechać. Ale najgorszy jest wiatr z przodu rowerzysty, pod którym się ciężej pedałuje. I jeżeli ktoś musi w takich warunkach gdzieś rowerem dojeżdżać, to przyjemnie nie jest.

Odnośnik do komentarza

Ja mam dziwnym trafem do pracy prawie zawsze pod wiatr ☺️ . Trochę mnie to czasem zniechęca. W takiej sytuacji niechęci do jazdy można stosować różne sztuczki psychologiczne dla zwiększenia motywacji. Np. mówisz sobie (w myślach oczywiście) : "Co , ja nie dam rady ? ", wtedy następuje mobilizacja przez wkurzenie. Albo wyobrażasz sobie jak to za zaledwie pół godzinki dojedziesz do pracy, a tam gorąca kawa już czeka.  Ważne żeby zmienić nastawienie psychiczne z użalania się nad sobą na takie bardziej pozytywne. Najczęściej uczucie zmęczenia jest pozorne i poprzez zmianę nastawienia można sobie z nim łatwo poradzić. Polecam spróbować. Sposoby znane sportowcom, nie ma przeciwwskazań do stosowania w życiu codziennym. Ewentualnie taka sztuczka: po prostu wyłączam myślenie jak to mi się nie chce pedałować, jadę i tyle. Z reguły po jakimś czasie okazuje się, że już się jedzie fajnie. 

Odnośnik do komentarza

Ja nie narzekam, że dojeżdżam do miejsca pracy rowerem, a nawet się z tego cieszę. Rower jest dla zdrowia i dobrego samopoczucia, wyrabia się kondycje, dojeżdżając rowerem, no i nie ponosi się kosztów za paliwo, za olej, bo, pedałowanie jest akurat darmowe.

Ja dość często dojeżdżałem, przez kilka lat w okresie jesiennym i zimowym, w mroźnej i wietrznej pogodzie rowerem do miejsca pracy i z powrotem. Bywało też tak, że musiałem zrezygnować przez kilka dni z pracy, bo nie mogłem dojechać rowerem po zbyt grubym śniegu na drodze i zostałem w domu. Pociągiem i BUSEM akurat dojazd mi nie pasował. Również, kiedy było deszczowo, nie zawsze w taką pogodę dojeżdżałem rowerem. Jest to pewien problem, jeżeli ktoś musi dojeżdżać rowerem do miejsca pracy, w okresie zimowym. Jeżeli ktoś pracuje codziennie i musi tak pracować ( akurat ja nie musiałem i nie muszę codziennie pracować, bo wykonują taką prace ), to również musi ktoś dojeżdżać rowerem zimą, a pogoda wtedy jest najgorsza dla rowerzystów.

To też zależy od tego, w jakich kilometrach się dojeżdża. Nie sądzę, żeby ktoś dał radę, codziennie dojeżdżać do pracy rowerem przez całą zimę, kiedy są mrozy, śniegi i jest na drogach ślisko, a w jedną stronę, to jest np. 20 kl...

Teraz już nie ma takich zim, a śniegu tej zimy praktycznie prawie w ogóle nie było, więc nie jest jeszcze tak ciężko dojeżdżać rowerem. Ja, kiedy jeszcze parę ładnych lat temu pracowałem u znajomego w firmie ( obecnie już nie pracuje w tej firmie ), to jeszcze był taki śnieg, że nie dało rady jechać i pedałować rowerem po śniegu, który leżał na drogach. To jest, jak: piasek, po którym rower ciężko jedzie. Ja, na szczęście tylko w jedną stronę dojeżdżałem ok. 10 kl. a to jest dla mnie żaden problem. Jeździłem rowerem i po 40 kl. w jedną stronę, na wyprawy rowerowe, samotne.

Dojeżdżać gdzieś rowerem po 40 kl. w jedną stronę, może zniechęcać, jeżeli ktoś musiałby dojeżdżać codziennie, tym bardziej zimą i w padającym deszczu.

 

To nie należy do przyjemności.

 

No i problem, jeżeli nie ma innego dojazdu, a pozostaje tylko rower.

Odnośnik do komentarza

Dojeżdżanie całoroczne przeczy tezie "rower jest za darmo". Mam 20 km w jedną stronę do pracy i koszt to ok. 50-100zł miesięcznie. Czasem mniej, czasem więcej. Uwzględniam w tym serwis, ciuchy, torby, sakwy itp. Wszystko się mocno zużywa.

Tylko jednego roku było na tyle dużo śniegu, że przeszkadzało to w jeździe. Za to wielokrotnie drogi były oblodzone. Deszcz mnie nie rusza bo w pracy mam gdzie się wysuszyć choć bywały dni kiedy wracałem w mokrych butach. To jest chyba największy test "chcenia" - jak mam po pracy założyć niedosuszone skarpetki czy całkiem mokre buty.

Wiatr jest i będzie. Po prostu doliczam czas.

Mam też chwile zwątpienia i czasem muszę odpuścić choć to nie zależy od pogody. Bardziej od stanu psychiki. Czasem zwyczajnie trzeba wsiąść do samochodu choć na jeden dzień żeby... zatęsknić za rowerem. Niestety nie zawsze to pomaga bo jazda samochodem mocno mnie stresuje. Zwyczajnie nie lubię wsiadać za kierownicę. Mógłbym wybrać pociąg + autobus podmiejski ale nie dość, że to sporo kosztuje to jazda z przesiadkami zajmuje mi więcej niż dojazd rowerem. Wtedy... wybieram rower. ? 

Odnośnik do komentarza

No 20 km, to już jest konkretna odległość. Ja miałem do niedawna 15 km, teraz mam 11 po zmianie pracy. Jak zaczynałem przygodę z dojazdami rowerem do pracy kilka lat temu, miałem 6 km i po kilku próbach uznałem że to jest jednak za dużo. Widocznie nie byłem jeszcze gotowy ☺️ . Teraz nawet do głowy mi nie przyjdzie żeby jechać samochodem czy autobusem. Zaparkować nie ma gdzie, a w autobusie zwyczajnie brakuje mi tlenu i przyjeżdżam do domu wykończony.  

Odnośnik do komentarza

Zgadzam się z przedmówcami.

Tym bardziej, że teraz, kiedy litr paliwa nadal się utrzymuje ponad 5 zł. lub w tych granicach, to jednak, niektórzy wybierają rower, żeby nim dojeżdżać do miejsc pracy. To jest też: oszczędność na paliwie i również na oleju. A jeżeli niektórzy, dojeżdżając rowerem nie mają aż tak daleko i jest to tylko 10 kl. w jedną stronę, to można spokojnie dojeżdżać jednośladem.

Jest gorzej w zimie, ale też i na jesieni, kiedy często padają deszcze i jest ponuro, bo w takiej pogodzie dojeżdżać rowerem, nie jest przyjemne. Nawet, mając płaszcz przeciwdeszczowy, on jest tylko do kolan, a jadąc w padający deszcz, całe nogawki i buty zamokną. Tego bym nie polecał, bo, na jesieni można się przez to przeziębić. Ja nie lubię jeździć rowerem w padający deszcz i staram się zawsze unikać takiej pogody, ale zdarzało się, że musiałem ( nie tylko z pracy i do pracy ), skądś wracać rowerem, jak złapał mnie deszcz. Wtedy, nie mając żadnej "deszczówki", cały zamokłem, łącznie z butami. Dlatego, ja nie wybieram deszczowej pogody. Poza tym, mnie wkurza, jak mam jechać rowerem w deszcz, dlatego wolę tego unikać, jak tylko mogę.

Poza tym, mam rower z ROMET, ze stali, który rdzewieje na mokrym, na deszczu, a dojeżdżałem przez kilka lat, zimą, na mokrym do roboty i mam przez to trochę przerdzewiałe koła. Nie mam żadnych biegów, ani przerzutek, tylko hamulec TORPEDO.

Oczywiście, można dojeżdżać rowerem gdzieś do pracy 20 kl. a nawet dalej, ale do takich tras jest dobry rower, typowo TURYSTYCZNY, z przerzutkami.

Co do: zużywania się roweru, to tak jest z każdym rowerem. Jeżeli się często dojeżdża, a kilometry się liczą w tysiącach, w dziesiątkach tysięcy, to rower się szybciej zużywa. Ja teraz zmieniałem opony w rowerze na nowe, bo poprzednie opony były tak starte od jazdy, że tylna opona już mi pękała. Była sytuacja taka, że, po bokach były pęknięcia opony w tylnym kole, co powodowało szarpnięcia na boki w tylnym kole podczas jazdy. Poszedłem do rowerowego i kupiłem dwie takie same opony. Kupiłem trochę droższe opony, ale lepsze i trwalsze w jeździe. Opony w rowerach trzeba co jakiś czas wymieniać, bo się przecierają od asfaltu. Nic nie trwa wiecznie.

W moim rowerze, nie jedną rzecz musiałem wymienić, i to kilka razy. Dobrej jakości rower, tak szybko się nie zużywa, ale nie chodzi o RAMĘ, tylko o części w rowerze.

Dobrej jakości opony, droższe opony również się tak szybko nie zużywają.

Zdjęcie-0015.jpg

Odnośnik do komentarza

Dokładnie tak, jak pisze @rowerowy365 - rower jest darmowy tylko w wyobrażeniu osób, które na rower wsiadają 5 razy w sezonie po 15 km ? Całoroczne dojazdy przy przebiegach powyżej 5k km rocznie generują odczuwalne koszty - z pewnością wychodzi taniej, niż samochodem, ale już nie tak wyraźnie. Niewątpliwym plusem jest natomiast "podwójna" oszczędność czasu - zdarza się często, że wracając po południu na trasie 20 km przez miasto rowerem dojeżdżam szybciej, niż autem. Dodatkowo mam 1,5 h aktywności fizycznej dziennie, na którą nie miałbym czasu przy dojazdach w sumie np. 1 h autem. No i zdrowie - od czasu, jak jeżdżę całorocznie odporność poprawiła mi się na tyle, że w zasadzie zapomniałem, co to przeziębienia. ?

Odnośnik do komentarza

Właśnie ten aspekt zdrowotny jest tu chyba najważniejszy. Jakiś czas temu miałem robione EKG, pani doktor ogląda wynik i pyta mnie czy jestem sportowcem. Ja mówię, że nie. Na to ona, że na wykresie widać jakbym coś jednak trenował. Dopiero po chwili skojarzyłem że przecież codziennie przejeżdżam rowerem 30 km ☺️  Teraz to już jest trochę mniej, ale za to dorzuciłem trening siłowy. Przeziębienia się zdarzają, ale nie tak często jak z czasów przed-rowerowych i mają łagodniejszy przebieg.

Odnośnik do komentarza

Co do kosztów dojazdu rowerem, to nie przesadzajmy. Nie są to znaczne koszty, i nie regularne koszty. Regularne i stałe koszty są, gdy się jeździ i dojeżdża samochodami i innymi, mechanicznymi pojazdami.

Dojeżdżając rowerem, nie płaci się za paliwo i można pedałować, ile się tylko chce. Nie ma też oleju ( poza smarowaniem łańcucha raz na jakiś czas ), a jedynie są to koszty wymiany raz na rok, na dwa lata, opon. Tu się zgodzę, że, jeżdżąc często na rowerze, częściej i szybciej się przecierają opony, ale to też zależy od opon. Jeżeli są dobrej jakości opony, są droższe i wytrzymałe, one się tak szybko nie przetrą. Takie koszty, wymiany dobrych opon rowerowych, kosztują, coś. ok 100 zł. może więcej za dwie opony. Ja kupiłem dwie, nowe i lepsze opony w rowerowym, za 76 zł.

To jest drobny wydatek raz na parę lat.

 

Łatwo sobie porównać, iż koszty utrzymania samochodu, jeżeli się jeździ często i daleko, są już spore.

Trochę tańszy jest GAZ, jeżeli w samochodzie jest to zainstalowane.

Ale są też inne koszty samochodu.

Rower ma kilka zalet, w przeciwieństwie do samochodu, choć i samochód ma zalety. Jeżeli się dojeżdża rowerem gdzieś, codziennie lub nie codziennie, jest to dla zdrowia i kondycji dobre. Spalane są kalorie i jest ruch fizyczny. No i, rower jest praktycznie darmowy w jeździe. Również, zaletą roweru jest to, że, gdy się nim dojeżdża, można przejeżdżać przez różne ścieżki, np. w lasach, gdzie samochodem się już nie wjedzie, może tylko również poza skuterem i motorem.

Jednak, niektórzy wybierają rower z najprostszej przyczyny do dojazdów: z oszczędności na paliwie. Tym bardziej teraz, kiedy litr paliwa nadal utrzymuje w granicach i ponad 5 zł. ( nie każdy ma zamontowany w samochodach gaz ), więc opłaca się gdzieś, np. do pracy dojeżdżać rowerem po 20 kl. w jedną stronę. Można i więcej, a za paliwo się nie zapłaci.

Ja nawet, coraz częściej, gdy gdzieś jeżdżę, dojeżdżam, wybieram rower, mimo że mógłbym pojechać BUSEM lub pociągiem. Jak miałem KARNET na krytą pływalnie, który to dostałem z pewnych projektów, a pływalnia ta znajduje się w innym mieście, jakieś 17 kl. w jedną stronę od mojego miasta, to przez kilkanaście razy, do tamtego miasta dojeżdżałem, w dwie strony tylko rowerem na pływalnie. Mogłem dojeżdżać BUSEM, ale po co miałem płacić za bilety po 10 zł. w dwie strony, skoro mam rower i dobrą kondycję?

Miałem 15 wejść na tę pływalnie, na karnecie i przez 15 razy, w dwie strony, trochę kilometrów na rowerze przejechałem.

Odnośnik do komentarza

@Wyczynowy Ty i horacy piszecie o innych rowerach. Horacy myśli o rowerze z przerzutkami, Ty zaś o swoim singlu. Posiadanie przerzutek sprawia, że tej kasy trzeba wyłożyć więcej. Łańcuch szybciej się wyciągnie, kaseta/wolnobieg szybciej zużyje. Opony to nie wszystko.

Aczkolwiek koszty dojeżdżania rowerem, są pewnie i tak zauważalnie mniejsze od jazdy samochodem.

PS. kilometr -> km

Nie wiem co to za miara kl - kilolitry? ?

Odnośnik do komentarza

Dojeżdżam do pracy rowerem chyba od 2011 lub 2012 roku. Pierwsze dwa lata tylko w okresie cieplejszym, po zmianie roweru na "holendra" już przez cały rok (jedynie w gołoledź sobie odpuszczam -- da się, ale jazda w ciągłym skupieniu męczy). Alternatywę mam w postaci samochodu albo kombinacji kolejka SKM/rower. Z resztą ostatni wariant dotychczas stosowałem najczęściej (24km w jedną stronę): rano SKM + 3km rowerem, a powrót tylko rowerem (24km). Stan DDRów i infrastruktury w Trójmieście (no, może poza Sopotem) jest dobry, kierowcy już w miarę ogarniają obecność rowerzystów. Jest gdzie zaparkować bezpiecznie rower, więc wybór oczywisty, szczególnie pracując i mieszkając w centach większych miast.

Czasem biorę samochód, ale przez korki nie jest to opłacalne. Inna sprawa, że rower pozwala mi bezproblemowo zaparkować w okolicach popularnego ryneczku w Orłowie (Gdynia), gdzie kierowcy niekiedy minutami szukają miejsca parkingowego.

Teraz mam taki okres przejściowy i sobie testuję trójmiejskie Mevo.

Za nieco ponad miesiąc będę miał do pracy 3km w jedną stronę (w praktyce będę jeździł więcej, bo zakupy itp.), więc rower aż się prosi, ewentualnie pieszo, jeśli nie będzie postojów pomiędzy pracą, a domem. Uwierzcie mi, że to strasznie głupie uczucie mieć trasę skróconą z 24 do 3 km. Nie mam szans się rozgrzać i chyba odpuszczę sobie wożenie zapasowej dętki itp. Ale kiedyś miałem 2,2km, a w praktyce z Gdyni (Redłowo) do Gdyni (Śródmieście -- sąsiednia dzielnica) jechałem przez Gdańsk i jakoś dziennie się robiło z tego ponad 30km. Choć nic nie przebija kolegi, który potrafił z Gdańska do Gdańska pojechać przez Pruszcz Gdański, a raz i Malbork. ?

Ale rower nie jest za darmo (eksploatacja): dłuższe dystanse i/lub zima wymuszają droższy zakup, albo późniejszą częstszą konserwację.

Swoją drogą w firmach związanych z branżą IT bardzo dużo osób dojeżdża rowerem i to nie dla bonusów, które często serwują pracodawcy (kanapki, dopłaty, konkursy itp.).

Odnośnik do komentarza

Jeżeli się dojeżdża rowerem codziennie do pracy, to liczy się sporo kilometrów w ciągu roku. Dobrze kupić sobie licznik rowerowy i sprawdzać, ile jest przejechanych kilometrów, choć ja nigdy takiego nie miałem, bo nie było mi to zbytnio potrzebne.

Jakieś koszty roweru są wtedy, jeżeli coś się w rowerze często psuje i zużywa. Nie są to takie koszty, jak w samochodach, czy nawet w motorach, tylko są to "drobne koszty". Jak ja naprawiałem u mechanika mój rower, to głównie tylko korby były wymieniane i części w korbach. Poza tym było i jest wszystko w porządku. Poza jakimiś, drobnymi poprawkami w rowerze, jak: centrowanie koła przedniego ( bo była taka potrzeba ), czy naciągnięciu łańcucha, a to już sam robię.

 

Ważne są też trasy, przez które się dojeżdża rowerem. Liczy się to, żeby fajnie i wygodnie dojeżdżać, a przede wszystkim, krócej. Czasami się może tak zdarzyć, że ktoś dojeżdża rowerem krótszą trasą do pracy i ma tam lepiej dojeżdżać, ale np. zamykają tę trasę, jest jakiś "objazd" z powodu remontu drogi, na jakimś odcinku drogi i trzeba wtedy dojeżdżać inną trasą, objazdem, to jest więcej kilometrów.

Ja czasami, jak jeżdżę do innej miejscowości popracować ( ponieważ pracuję też w niektóre dni u innych znajomych ), to wybieram inną trasę do tej samej miejscowości, ale o pięć, co najmniej kilometrów dłuższą, bo tam się przejeżdża przez kilka wsi, przez dość długi las. I powiem szczerze, że tamta trasa mi bardziej odpowiada, choć jest dłuższa, ale lubię jeździć rowerem przez drogi asfaltowe, które prowadzą przez las.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...