Skocz do zawartości

Poszukuję, kupię Garmina 1000.


DawidK

Rekomendowane odpowiedzi

Gość od którego kupiłem krzyczał najpierw 1400 z czujnikami. Zwykle gołe chodzą po 1100-1200. Mam też drugiego z wyłamanym guzikiem zasilania, którego kupiłem za 850. Nawet proponowałem go Elle ale sprawa nieaktualna bo mój młody go przytulił i już nie odda. Niestety guzik zasilania prędzej czy później pada w niemal każdym egzemplarzu. Wada fabryczna do której Garmin się nie przyznaje. Fora są pełne informacji o tym. Można to jedynie opóźnić używając etui silikonowe. Polecam też od razu nakleić folię ochronną na ekran i przytwierdzać smyczą do kierownicy. Ma takową w komplecie. Natomiast użyteczność czujników to sprawa dyskusyjna. Od dawien dawna korzystam tylko z opaski HR mimo że mam czujniki pulsu i kadencji. Pilota ostatnio kupił mój kumpel Cyborg i twierdzić że do mtb jest to dobry wynalazek. To Varia niektórzy bardzo chwalą. Podobno pokazuje ilość zbliżających się z tyłu samochodów. Natomiast pytanie czy ta informacja jest użyteczna. Dla mnie wątpię, bo nie będę się cały czas gapił na ekran Garmina. Być może się mylę.

Odnośnik do komentarza
3 godziny temu, jajacek napisał:

Zwykle gołe chodzą po 1100-1200

Mimo wszystko trochę drogo. Od kilku dni śledzę i jak ktoś za goły licznik zaśpiewa powyżej tysiąca, to zainteresowania prawie nie ma. No, chyba że na gwarancji i prawie nieużywany albo mimo wszystko z gratisami pokroju etui, folii czy dodatkowego uchwytu. Natomiast przyznam, że bardzo zaskoczyła mnie stosunkowo niewielka różnica między 520/820/1000.

 

A ten pilot, to do czego się przydaje?

Odnośnik do komentarza

O jeny, to dla rowerzysty mojego pokroju jest jeszcze większy bzdet niż lampki sterowane radiowo. Może za 50zł bym się skusiła ? I w sumie chyba po to tylko, żeby sprzedać, bo i tak nie mam już miejsca na kierownicy, zresztą dłonie trzymam najczęściej na łapach, więc jakoś to tak kiepsko widzę, żeby hamulce, przerzutki i jeszcze ten pierdyknik tworzyły jakieś ergonomiczne trio ? Poza tym przełączanie ekranów to chyba najmniejszy problem podczas jazdy - gorzej jest z mapą, nawigacją, ustawieniami itp. A tego pilocik nie ogarnie.

Odnośnik do komentarza

Jacku, zaufanie do kupowania przez Allegro jest porównywalne do dziwnego zaufania ludzi, którzy wierzą, że jeśli wezmą coś za pobraniem, wówczas są bezpieczni. Właściwie to nawet nie porównywalne - to jest identyczne. Za przesyłkę za pobraniem, nawet jeśli dostaniesz cegłę, zapłacić musisz. Inaczej nie dowiesz się, co jest w środku. Więc gdy dostajesz złom, no to trudno. Złom wszakże drogi jest. Tak samo rzecz wygląda z Allegro i wiem to, bo przerabiałam na własnej skórze dwukrotnie. Otóż z Allegro jest fajnie, jeśli masz do czynienia z oszustem-idiotą, który nie wysłał towaru i wydaje mu się, że zniknął (w całej swojej zakupowej karierze tylko raz zdarzyło się, że policja nie znalazła sprawcy). Wtedy idzie się na policję, a Allegro oddaje pieniądze. Koniec Allegrowej pomocy. Wszystkie inne sytuacje sprawiają, że Allegro umywa ręce, a konsultant używa gotowych formułek w stylu: "przypominamy, że Allegro nie jest stroną sporu. Od jego rozstrzygnięcia istnieją sądy, ale mamy nadzieję, że dojdą państwo do porozumienia". Jedna z sytuacji to lata temu mocno zużyty rower, ale tu na szczęście chłopak był młody, więc słowa "policja" się wystraszył i przysłał chyba ze 100 lub nawet 200zł rekompensaty. Natomiast innym razem, gdy dostałam telefon, który na moje dodatkowe nieszczęście dzwonił, ale część pozostałych funkcji miał skopane, niestety Allegro się wypięło, pisząc to, co napisałam powyżej. Facet też się wypiął, bo za 500zł nikt adwokata nie wynajmie, do sądu nie pójdzie i nie będzie zamrażał kasy oraz tracił nerwów "dla zasady", żeby kogoś rozumu nauczyć. Podobnie miałam odwrotną sytuację - sprzedałam w pełni sprawny, ale używany, telefon za ok. 200-300zł, ale facet upierniczył sobie, że na śrubkach widać, że był rozkręcany i to jest dyskwalifikujące. Oczywiście oddać pieniędzy nie zamierzałam, bo nie czułam się winna. Co zrobiło Allegro? Powiedziało mu, że nie są stroną i mają nadzieję, że sobie jakoś poradzi, a w przyszłości ponownie wybierze Allegro do zakupów ? Tyle o Allegro.

 

A teraz wyobraźcie sobie, że kupiłam osobiście, a i tak mnie wykołowano. Spotkałam się z facetem, dostałam licznik do ręki. Chwilę myślał, ale GPS wreszcie złapał. Mapy są, wifi się włącza i BT też, ale trzeba mieć urządzenie skonfigurowane wstępnie w Garmin Connect, aby dokładnie sprawdzić ich działanie. Dotyk działa idealnie, nic się nie wiesza. Płacę, biorę. W aucie lekki nerw, bo GPS ciągle gubi zasięg. Ale nic, przywróciłam ustawienia fabryczne i pomogło - GPS łapie na max kreseczek i niczego nie gubi, wszystko działa jak rakieta. Włączyłam rejestrację trasy. Całą drogę licznik mierzy mniej lub bardziej idealnie prędkość auta, kilometry są zgodne z licznikiem samochodowym, trasa pięknie wyrysowana, bateria trzyma cudnie, czujnik podświetlania szybki jak błyskawica. Normalnie okazja życia. W domu podłączam USB - urządzenie nierozpoznane, choć ładuje. Ale kabel od gościa to chiński bubel, więc sprawdzam innym kablem - to samo. Sprawdzanie zajęło mi godzinę, ale nie przyniosło efektów. Dzwonię do faceta, nie odbiera. Piszę mu smsa, że sprawdziłam kilka kabli i nie działają, więc proszę o pilny kontakt. Na drugi dzień rano dostaję smsa, że... mam sobie sprawdzić inny kabel, niż ten przez niego dołączony. Idę do serwisu GSM. Tam pan sprawdza kilka innych kabli i potwierdza, że trzeba wymienić port USB. Jest 13, piszę do faceta, że serwis potwierdził moje przypuszczenia, więc proponuję mu zwrot kasy albo zgłaszam sprawę na policję. Cisza. Po południu dzwonię jeszcze do Garmina, proponują wymianę odpłatnie na nowy. O godzinie 19 piszę do faceta, że daję mu czas do południa i następnego dnia idę na policję, bo wszystko każe mi przypuszczać, że mam do czynienia z bezczelnym oszustem. O godzinie 11 następnego dnia, czyli kiedy ubieram się na policję, zbulwersowany pan pisze smsa, że nie ma ochoty ze mną rozmawiać (jakby wcześniej miał), że go obrażam, że nie liczę się ze słowami i że on pracuje. Co najwyżej w weekend. Pytanie, czy w weekend te pieniądze odda, pozostaje otwarte. Nawet jeśli, facet kompletnie nie liczy się z tym, jaką sytuację mam ja - że tracę stówę na dwukrotną jazdę do Krakowa, że poświęcam nerwy i czas, choć mam prawo oczekiwać sprawnego urządzenia, że nie ma z nim kontaktu lub jest on mocno utrudniony, że przez cały tydzień zostaję kompletnie bez pieniędzy ani bez licznika (bo Garmina swojego sprzedałam, aby w ogóle mnie było stać na ten), jest dla niego totalnie bez znaczenia. I tak jestem chamską babą, co wymyśla sobie problemy i nie patrzy dalej niż czubek własnego nosa. Obecnie pan się na mnie obraził na dobre i na ostatniego smsa, że mogę się stawić w dowolnym miejscu i w dowolnym czasie, potrzebuję wiedzieć jedynie ok. 3h wcześniej, już odpowiedzi nie otrzymałam. Więc nie wiem, czy w weekend jego telefon odpowie i czy pieniądze odzyskam. Ale jeśli nie, na pewno na policję pójdę, nawet jak mnie oleją. Bo to jest skandal i granda, żeby można było okazjonalnie oszukiwać ludzi do powiedzmy 500-800zł, czując się zupełnie bezkarnym.

Natomiast, czy jest jakiś morał? Nie, nie ma. Będę dalej kupować w internecie, co najwyżej zacznę bardziej rozumieć ludzi, których dotychczas miałam za debili, gdy przyjeżdżali do mnie oglądać rowery z wszystkimi narzędziami i przyglądali się im badawczo przez pół godziny ? No i sama do tych debili dołączę - po następnego Garmina pojadę z komputerem oraz czujnikami ANT. I nie zapłacę, dopóki nie połączę licznika ze swoim kontem, nie połączę się z siecią wifi w mojej komórce i nie sparuje mi urządzenia z czujnikami. I jest to idiotyczne, bo tacy ludzie, jak ten facet, robią nam, normalnym, sprzedającym swoje używki, krecią robotę. Do dziś pamiętam, jak pojechałam po Garmina 520 do Rzeszowa. Cena była fantastyczna, facet wręczył mi pudełeczko ze wszystkim i pozwolił sprawdzić. Ale ja miałam Garmina pierwszy raz w rękach, nawet włączyć nie umiałam, a wstyd mi było pytać o wszystko. Skończyło się na tym, że tylko włączyłam, gość jeszcze opowiadał o swoim dzisiejszym rowerowym wyjeździe do Zakopanego i planowanym zakupie 1030, więc zasłuchana bezmyślnie przeleciałam kolejne ekrany, w ogóle nie ogarniając tematu i tyle. Zapłaciłam i dopiero w domu rozgryzałam, nawet lekko się niepokojąc, bo pierwszy uruchomiony trening, trwał dwie sekundy i przy jego kończeniu... licznik zwiesił się na amen. Ale to był jeden jedyny incydent. Potem działał fantastycznie, nigdy nie zgubił sygnału i gdyby nie ta głupia pamięć wewnętrzna, w ogóle bym się go nie pozbywała. I poza tym Garminem trafiłam na naprawdę mnóstwo świetnych okazji - wszystkie moje telefony, rowery oraz różna inna drobnica, to zakupy przez internet. A odkąd Allegro zrobiło się "sklepem dla szlachty", w zasadzie przesiadłam się na OLX. Właśnie dziś przyszły do mnie klamkomanetki Tiagry 4700 za niespełna 260zł komplet. Trochę obtarte, ale mechanizm zdaje się działać bardzo dobrze. Poza tym za sprzedane liczniki kupiłam też przełajową korbę Clarisa za 130zł (na kwadrat, ale taką chciałam) - stan idealny, do tego gratis suport. Na małej zębatce w ogóle nie ma śladów, a na dużej są bardzo niewielkie otarcia, poza tym prawie cała czarna, plus jedna rysa na ramieniu (o suporcie się nie wypowiadam, bo się nie znam :D). Więc to nie jest na szczęście tak, że internet zasiedlają oszuści liczący na ludzką naiwność. Przeciwnie. Jest bardzo dużo uczciwych ludzi, którzy sprzedają rzeczy czasem naprawdę bardzo tanio, tylko, że niestety - zawsze zdarzy się na kilkadziesiąt lub raczej na kilkaset osób ktoś pozbawiony sumienia, kto nie bardzo liczy się z innymi i kieruje wyłącznie własną korzyścią.

Odnośnik do komentarza

Bardzo Ci współczuję. Ja miałem różne doświadczenia. Parę razy byłem oszukany. ale zwykle dotyczyło to bardzo drobnych kwot. Ostatnio kwitnie u nas handel między znajomymi. Ma to ten plus, że raczej nikt niw puści nikogo w maliny za parę zł żeby go w gronie znajomych nie obgadano. Natomiast pułapek jest dużo. Mój młody ostatnio chciał kupić buty Nike przecenione z 600 na 200. W takich wypadkach od razu wyświetla mi się lampka. Strona ładna ale w informacjach o firmie osoba fizyczna gdzieś na wsi. Brak możliwości płatności innych niż przedpłata przelewem. Poszukałem opinii i od razu wyszło że oszust a byłoby 200 w plecy.  Natomiast okazji jest dużo. Ostatnio gość mi przesłał klamki Campa Record używane za 300 i zapomniał zrobić pobranie. Napisałem żartem że dziękuję za prezent ale oczywiście zapłaciłem. Natomiast jest cała gama oszustów i naciągaczy żerujących na nieświadomych użytkownikach. Koleżanka kupiła uszkodzoną wewnętrznie ramę karbonową. Ja kiedyś kupiłem laptopa co działał 2 dni i padł. Niestety kupując używane rzeczy ponosi się pewne ryzyko. Szczególnie jeśli cena jest kosmicznie niska to należy wykazać bardzo dużą czujność. Warto natomiast nie odpuszczać tylko iść na policję bo sam fakt wezwania na policję często działa odstraszająco.

Odnośnik do komentarza

Jasne, takie oczywiste krzaki zawsze się zdarzają, jednak te najczęściej od razu wyhaczysz. Albo po prostu nie biorę się za zakupy czegoś, czego kompletnie nie ogarniam - na przykład rowerowej ramy bym nie kupiła, bo nie rozumiem ani ich cen (najczęściej i tak w naszym kraju bardziej opłaca się rower w całości), ani jak rozróżnić bubel od nie-bubla. Przede wszystkim zaś są według mnie grupy wyższego ryzyka i takim jest wspomniana rama. Rower czy telefon sprzedać może każdy bez znajomości jego wartości. Ot, bogaty z domu, kupił, pozbywa się, zależy mu na czasie itp. Ale rama? Procesor? Dotykowy ekran? No nie, do tego już znajomości tematu potrzeba i tu wszelkie okazje są od razu podwojnie podejrzane. Generalnie więc mimo wszelkiego rozsądku, jaki wydaje mi się, że wykazuję (albo po prostu mam szczęście), pewnych rzeczy uniknąć się nie da. Ten konkretny facet nie wygląda na oszusta tylko dyletanta i safandułę. Ma konto na OLX od 2012 roku, nadal sprzedaje mnóstwo rowerowych bambetli, zamiast zapaść się pod ziemię, na zakup zaprosił mnie pod dom, do którego miał klucze, ma konto na Facebooku... Myślę, że po prostu jest "tylko" nieodpowiedzialny, nie sprawdził urządzenia przed sprzedażą i teraz chyba sam nie wie, czy ktoś go oszukuje, czy nie. A że przy tym zachowuje się, jak się zachowuje... Hm, cóż, no jak większość ludzi obecnie - ja, mnie, moje, bo nikt mnie nie rozumie i co by się nie działo, jakoś to będzie.

Wkażdym razie nie zakładam, że wszyscy na tym świecie chcą nas wycyckać, okraść i oszukać, i bardzo żal mi ludzi, którzy tak na świat patrzą. Ja uważanm, że oszustów jest zdecydowana mniejszość, tylko, że to się rzuca bardziej w oczy. Tymczasem jeśli idzie o większość, to większość jest naiwna lub skrajnie naiwna, bo nikt nie chce żyć w świecie, w którym sąsiad wbija nóż w plecy przy pierwszej możliwej okazji. No i co jeszcze znamienne - dużo zależy od stopnia desperacji. Nie każdy tak zwany oszust jest cynicznym kłamcą. Czasem to kwestia słabego kręgosłupa moralnego i dużego poziomu desperacji. Powiem teraz rzecz, która jest bliska bardzo wielu, ale nie mówi się jej głośno i pod publiczkę budzi ona wstręt i oburzenie, podczas gdy w praktyce jest kompletnie na odwrót. A więc, że człowiek generalnie ma skłonność do tłumaczenia samego siebie przed sobą, czasem tak dobrze, że zanim oszuka innego, już jest oszukany przez siebie. Przykład? Wyobrażam sobie przypadek, że ktoś chce sprzedać rower, w którym nie działa poprawnie tylna przerzutka. Nie umie ocenić, czy to kwestia wyregulowania, czy skrzywionego haka lub samej przerzutki, bo się nie zna. To jest drobna wada, z którą rowerzysta Twojego pokroju się liczy. Ale przeciętny użytkownik internetu chce zawsze używany "jak nowy" i innego nie kupi. Co taki człowiek pisze w opisie? Że trzeba tylko wyregulować. Czy jest kłamcą? Ano właśnie... Zapewne nie, bo on zanim to napisał, zdążył sam sobie święcie uwierzyć, że przecież nie mógł tego haka skrzywić, więc to na pewno źle wyregulowana przerzutka. I to "autokłamstwo" potem jedynie powtarza. Żeby była jasność - nie pochwalam tego, nie usprawiedliwiam, ale też uczciwie przyznaję, że potępić nie umiem. Dlaczego? Bo wielu z nas, jeśli nie w tej kwestii, to w innej, takie myśli do głowy przychodzą i różnie tym zakusom potrafimy się opierać. Czasem do tego stopnia, że nie mieści się nam w głowie, jak ktoś może robić inaczej, ale czasem większość energii tracimy na oszukiwanie siebie, że przemilczenie to nie kłamstwo, a drobne naciągnięcie prawdy to w zasadzie prawda, bo przy pewnych warunkach opisana sytuacja zachodzi. Na przykład opony dobrze trzymają nawierzchni - nie ma po co dodawać, że suchej, ani ostrzegać, że na mokrej jest już kiepsko. W końcu "czego się ten ktoś spodziewał, skoro wszystkie tanie i wąskie opony ślizgają się na mokrym?". To są kłamstwa marketingowe, których uczy nas język reklam i przenika do naszego życia kompletnie niezauważenie. I teraz też - mogłabym na przykład chcieć sprzedać mojego lewego Garmina, pisząc, że port USB działa. Bo działa - ładuje. A że komputer nie wykrywa? A kto powiedział, że ja mam dwa komputery i osiem kabli? To nie jest stacja diagnostyczna, poza tym mogłam w ogóle do kompa nie chcieć podpinać, bo nie było potrzeby (tak jak ten facet, co sobie skonfigurował licznik raz, a potem zgrywał przez wifi wszystko). Jak inaczej, niż stając twarzą w twarz z własnym sumieniem, ocenić, czy ktoś celowo oszukuje, czy może tylko sam siebie wkręcił w jakieś kłamstwo, czy może w ogóle jego jedynym grzechem jest grzech zaniechania? To wcale nie jest takie proste, jak się nam wydaje na pierwszy rzut oka. A czasem również i kamienia ?

Odnośnik do komentarza

Ale rozpisaliście się. Ja na razie mam to szczęście, że nie zostałem oszukany albo coś drobnego bo nie pamiętam. Ale zawsze obawy mam. Tak jak z rowerem zaryzykowałem i nie żałuję. Za nim na to forum trafiłem to był blog Łukasza tylko. I na innym forum jak pytałem o rowery pierwszy raz 2 gości poleciło mi sprzedawcę, że  w danej cenie da mi lepszy rower niż  w sklepie,. Napisałem dał mi ofertę pochodziłem u nas po sklepach, większość odradzało. Że w takiej cenie ciężko nowy dostać, że jakaś podpucha musi być lub rama, że złomu przemalowana. W jednym co serwisuję rower co się najbardziej rzetelnym sklepem okazał nie odradzali mi tylko, że jak pewny jestem to brać u nich ponad 4 tyś na takim osprzęcie. Potwierdzili po zakupie, że super rower w tej cenie.  I rower w sumie na zdjęciach widziałem bo aż z Łodzi był i nie miałem jak podjechać. Ale zaryzykowałem i zadowolony jestem zwłaszcza. że mam na ramie mało znanej marki w Polsce. Potem pomyślałem po fakcie, że mogłem Łukasza poprosić obejrzenie roweru przed kupnem. 

Odnośnik do komentarza

W sumie zdziwiłoby mnie, gdyby sklep polecił jakiekolwiek nie swoje oferty, bo raz, że to konkurencja, a dwa - na oko nikt roweru oceniał nie będzie, żeby brać za niego odpowiedzialność. Czasami naciąć się można przy kupnie osobistym, jak chociażby koleżanka Jacka z tą karbonową ramą klejoną od wewnątrz, a co dopiero po samym czytaniu tabelek. Potem jeszcze przyjdzie klient z pyskiem, że mu powiedziałeś, żeby kupował.

Odnośnik do komentarza

Cyborg został przeze mnie namówiony w ciągu ostatniego roku do kupna dwóch rowerów. Z grubsza takich samych jak moje ? Po Speca Crave Pro pojechał pociągiem do Łodzi. Sprzedawał jakiś sklep z używanymi rowerami ściąganymi z zachodu. Zostawił zastaw i dali mu testować i pojeździć. Wszystko co mógł sprawdził i kupił za 3k i na nim wrócił. A drugi kupił niedawno, Speca Roubaix SL4 na Tiagrze od handlarza z Warszawy. Na ten musiałem go zmuszać żeby pojechał. Ale jednak się namówił. Też równo 3k. Tym razem nie jeździł ale godzinę testował na stojaku. On sam serwisuje swoje rowery więc się trochę zna. No i oboma jest zachwycony. Ale Garmina używanego bał się kupić. Poszedł do sklepu i fiknął 1700 za Garmina 1000 z 3 lata gwarancji.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...