Skocz do zawartości

Trasa 130 km bez wcześniejszych przygotowań?


Rekomendowane odpowiedzi

Mam znajomego, który wpadł na pomysł jednego dnia przejechać trasę która liczyła niewiele ponad 100 km (pagórkowaty teren warmińsko - mazurski). Dodam, że kolega nie jeździł wcześniej na rowerze tras dłuższych niz 15 km i to od święta (rower miejski). Jak pomyślał, tak zrobił. Dojechał bez problemów - co prawda na drugi dzień dupsko bolało go niemiłosiernie, a zakwasy nie dawały mu chodzić, ale dał chłopak radę ? Nic się nie wydarzyło, rower się nie rozpadł, pogoda sprzyjała.

Odnośnik do komentarza

Każdy ma potencjał ale warto zauważyć, że przypadek optymistyczny składa się dla przeciwwagi z kilku czasem nastu przypadków pechowych - po prostu wiele osób nie nie zna swoich możliwości ale prawie wszyscy je przeceniają - co oznacza 1-3 na 10 którym się uda - pozostałe zdechną ze zmęczenia po drodze i trzeba będzie tachać czy nawet dojechać karetką ...

Przypadek optymistyczny NIGDY nie jest normą - hurraoptymizm to domena słabych ufających tezie "jakośtobędzie" - tyle w temacie, że każdy nosi buławę ...

Dla równowagi podpowiem że wygodny sprzęt sprzyja naciąganiu rzeczywistości czego sam doświadczam zawsze na początku sezonu - tam gdzie inni dopiero zaczynają 5-10,  ja pierwsze jazdy trzepie po 20-30 km ?

Odnośnik do komentarza
15 godzin temu, jadenarowerze.pl napisał:

Mam znajomego, który wpadł na pomysł jednego dnia przejechać trasę która liczyła niewiele ponad 100 km (pagórkowaty teren warmińsko - mazurski). Dodam, że kolega nie jeździł wcześniej na rowerze tras dłuższych niz 15 km i to od święta (rower miejski). Jak pomyślał, tak zrobił. Dojechał bez problemów - co prawda na drugi dzień dupsko bolało go niemiłosiernie, a zakwasy nie dawały mu chodzić, ale dał chłopak radę ? Nic się nie wydarzyło, rower się nie rozpadł, pogoda sprzyjała.

Wyciąganie jakichkolwiek wniosków na podstawie jednego przypadku nie jest dobrym podejściem. Przypomina mi to argumenty miłośników palenia papierosów, to jest opowieść o wujku który całe życie palił paczkę papierosów dziennie i dożył osiemdziesiątki w dobrym zdrowiu. Czyli wniosek jest taki że palenie nie szkodzi. Bardziej wierzę badaniom naukowców, którzy analizują dane dotyczące tysięcy palaczy i na tej podstawie wyciągają wnioski. W przypadku wycieczek rowerowych nikt raczej nie prowadzi badań statystycznych ☺️, ale wystarczy po prostu znaleźć odpowiednią ilość relacji osób które opisują swoje doświadczenia z pierwszych jazd na dłuższe dystanse (już w tym wątku jest kilka takich relacji) i tego bym się trzymał.

Odnośnik do komentarza

OT
Mój dziadek całe życie palił dwie paczki Sportów bez filtra dziennie i był końskiego zdrowia. W rok po przejściu na emeryturę wykryto mu raka płuc i 3 miesiące później nie żył. Mój wujek palił i miał  3 zawały, które przeżył. Lekarze nakazali mu schudnąć, spacerować i odstawić fajki i alkohol. Posłuchał ale nie do końca. Podpalał w ukryciu przed ciotką. Czwarty zawał miał w 53 lata i mimo szybkiej reakcji i najlepszego w tym czasie szpitala MSWiA nie przeżył. Mój ojciec mający niemal taką samą genetykę ze skłonnością  do chorób serca, nadciśnieniem i jaskrą, nie palił, chodził codziennie na długie spacery i jednak dożył do 77. Lekarzy unikał jak ognia.

Natomiast pamiętam swoje pierwsze 100 km i nie była to bułka z masłem. Więc warto się trochę przygotować zamiast kozaczyć i później przez tydzień leczyć  tyłek.

Odnośnik do komentarza

Tak tylko napisałem, że kolega dał radę. Zrobił to co zamierzał i się udało. Absolutnie nie kozaczył. Sprawdził czy da radę . Nie twierdzę, że nie należy się przygotowywać, ale nie widzę większego sensu robić z mojego wpisu studium przypadku Każdy z nas zna swoje ograniczenia i w związku z tym, aby pokonać swoje słabości przygotowuje się inaczej. Cały czas piszę o jeździe na rowerze, choroby to inny rozdział na którym się nie znam i nie będę w tym temacie polemizować.
Reasumując, nie ma rzeczy niemożliwych, trzeba się tylko do nich odpowiednio przygotować

Wysłane z telefonu

Odnośnik do komentarza

próbujcie, jak chcesz i możesz to się przygotuj robiąc stopniowo coraz dłuższe dystanse, jak kolega chce z marszu niech jedzie bez przygotowań (najwyżej wróci "taksówką" :)), 

z własnych doświadczeń polecam ruszyć w miarę wcześnie 10-11, by mieć więcej czasu do wieczora; nie planować tego na niedzielę bez handlu; jechać wydolnościowo, lekki bieg - wyższa kadencja, niż siłowo na twardych przełożeniach; warto mieć też zapasową dętkę, pompkę i podstawowe narzędzia klucze do roweru - nie polecam prowadzenia roweru przez kilka-kilkanaście km (chyba że masz zaufane wsparcie w postaci znajomego z autem co poratuje w razie potrzeby - i akurat nie będzie tego dnia po piwku :)) 

Odnośnik do komentarza
26 minut temu, mumbai21 napisał:

Przejechać 100 km w jeden dzień to nie jest wielki wyczyn. Dzień jest długi. Najwyżej będą boleć nogi i tyłek. Natomiast przejechać w n.p. 3 godziny to już jest coś i wymaga dłuższych przygotowań. 

Powiedz to kobiecie w ciąży w 8 miesiącu lub gościowi z chorobą wieńcową tuz przed przeszczepem po 3 zawałach - zapewne uwierzą Ci na słowo ;), ba myślę, że nawet na gitarze w 3 godziny (może w czasie jazdy?) się nauczą aby modne riffy kleić na imprezkach przy ognisku zaraz po przejażdżce ...

Kleisz smuty mumbai21 - nie jest wyczynem być młodym w ciągłym ruchu i cudowne prawdy szokujące innych opowiadać jak się po kilku tygodniach imprez zdawało na studiach kolejny semestr z oceną dobry na PPT -  bajki o łatwym 100 kilometrowym odcinku szczególnie na początku sezonu to pelikanom ?

Krótko - wypowiadając tak mocną prawdę o łatwości pewnych rzeczy należy jednak trochę rozwinąć aby nie być posądzanym o brak wyrozumiałości dla innych. Zapraszam może na wyciskanie nogą - 260kg na suwnicy 10 powtórzeń - spróbujemy? - każdy to potrafi ...

Odnośnik do komentarza

Dziwne masz te argumenty i szafujesz nimi, jak Ci pasuje. Najpierw piszesz, że "warto zauważyć, że przypadek optymistyczny składa się dla przeciwwagi z kilku czasem nastu przypadków pechowych", a potem wyjeżdżasz z kobietami w ciąży i ludźmi z chorym sercem, jakby normalnie przypadało ich 8 na 10 w statystykach. W dodatku, delikatnie przypomnę, że jeździe grupa nastolatków - a więc zagrożona ciążą i chorobą wieńcową w jeszcze mniejszym stopniu.

Mumbai ma rację - dla normalnego, statystycznego człowieka setka nie jest problemem fizycznym na miarę przepływania LaManche kraulem - większość da radę, tylko jak już pisałam kilkakrotnie w tym temacie - większym kosztem, niż można by to zrobić z przygotowaniem. Trzy lata z rzędu jeżdżę na pielgrzymkę do Częstochowy. Po 110km dziennie, dwa dni jazdy. Jeżdżą ludzie od lat 6 do ponad 80. Jest samochód i jakby ktoś nie dał rady, to się pakuje rower do tyłu i gościa zabiera do szoferki. Na trzy wyjazdy, każdorazowo po ok. 100 osób (czyli w sumie 300, w tym mnóstwo kobiet i wcale nie takie tłumy młodzieniaszków) zdarzyło się raz , że facet (ok. 70-tki) nie dał rady i jechał autem. Reszta jakoś daje, a naprawdę zdarzają się tam prawdziwki na holendrach, które mają w całym sezonie może z 300km.

Odnośnik do komentarza

Elle - statystyczny Kowalski to nie 25-35lat - ja poruszam sie w świecie 50 latków - uwierz, że moi statystyczni znajomi to na rowerach 20-30km dziennie nawet w sezonie to dobry dystans, dla mnie to wiosenna rozgrzewka a dla nich mocna średnia. Statystyki są ułomne stąd kontrastowo podkreślam przypadkiem skrajnym, że zdanie "KAŻDY i ŁATWO" nie jest miarodajne - lubię pełne wypowiedzi a nie złudne ogólniki - stąd naskok na @mumbaia21, że zaczął ale ... jakby nie dotyczy to moich statystycznych znajomych którzy prędzej biznesy i kasiora niż rowerowe czy inne sportowe takie tam ...

Czy jest coś złego w uświadamianiu że istnieje świat "gorszych kowalskich"? - NIE KAŻDY i NIE ŁATWO jest zrobić statystycznemu 50-latkowi ? dystans 100 km zaraz po pracy ...

Faktem jest, że w wielu przypadkach problem tkwi w psychice  a nie w ciele ale to duch porusza ciałem nie ciało duchem - równie dobrze można spiącego przewieźć rowerem cargo i stwierdzić, że taki tez ma osiągnięcia - mimo, że nawet świadomości nie musi włączać na czas jazdy ?

Co zas do jazdy pytającego i jego rówieśników - oczywiście że ma ON giga szanse aby spokojnie i z palcem w nosie dać radę - jest młody i niewygody zniesie o ile będzie rozsądny i nie zaniedba podstawowej higieny - napoić ciało i popychać psyche - temat rozrósł się szerzej i rozmowa zaczęła być bardziej o możliwościach statystycznych niz pytajacego nastolatka, stąd moja wypowiedź.

Odnośnik do komentarza

Po pierwsze nikt nie mówił, że jest łatwo w znaczeniu, że pyk i setuchna. Łatwo w znaczeniu: jest to osiagalne. Po drugie temat nie dotyczy Twoich znajomych, tylko nastolatków. Po trzecie Twoi znajomi to nie jest większość społeczeństwa, tak samo, jak nie są nią moi znajomi (moi znajomi to w większości nawet rowerów w ogóle nie mają, a co dopiero mówić o jeżdżeniu). Po czwarte, wybacz, ale nie ma na świecie rzeczy obiektywnie łatwej dla kogoś, kto nie chce czegoś zrobić (patrz: Twoi znajomi wolą biznesy, a ci chłopcy chcą przejechać 130km - widzisz może jakąś różnicę? Podobnie podejrzewam, rzecz ma się z przykładem Mumbaia - ktoś, kto nie będzie miał ochoty/motywacji siedzieć na tyłku przez pięć godzin, chociaż jest to łatwe nawet dla kobiet w ciąży i ludzi schorowanych, nie usiedzi tych pięciu godzin i tyle).

To, że dla jakiejś grupy jest to niewykonalne, to dla mnie argument w stylu: "podrapanie się po nosie nie jest rzeczą trudną. Tak? To powiedz to ludziom bez rąk lub sparaliżowanym - zapewne uwierzą ci na słowo".

Odnośnik do komentarza

Jak w dowcipie - Pan ma racje i Pani ma rację - wszyscy mają rację - na swój sposób ?
Stąd właśnie trzeba ludziom pomagać zrozumieć, że są inni którzy potrzebują naszej pomocy i wsparcia - ze wsparciem dobrych ludzi nawet paralityk pokona setki km bez problemu http://sportfolio.pl/aktualnosci.php?nid=32 - trza doceniać to ...

 

 

Odnośnik do komentarza

Jasne i generalnie ja się z tą Twoją racją zgadzam, ale nie uważam, że to jest miejsce do jej wygłaszania. Bo czy tym sposobem nie dochodzimy do swoistej paranoi? Niedługo - generalnie jako ludzkość (bo taką zauważam w naszych czasach tendencję) - dojdziemy do tego, że białe przestanie być białe, a czarne przestanie być czarne. I w sumie słusznie, bo jeśli się przyjrzeć, biały śnieg nie jest tak samo biały, jak biała owca, a czarna opona jest inaczej czarna niż czarna owca (jakieś lewe te owce ?). Tylko czy ktoś kiedyś pomyślał, do czego to prowadzi? Idealiści krzyczą coś o sprawiedliwości, równowadze, tolerancji - a potem nie wiadomo czemu ludzie muszą łazić do psychologów w poszukiwaniu sensu życia, bo sami nie umieją już niczego nazywać po imieniu w takim super relatywnym świecie. Ba, jestem zdania, że to właśnie z tego bierze źródło ten cały hejt i radykalizm - bo ludzie (jak i zwierzęta) potrzebują jasnych zasad - odtąd-dotąd, a wskutek źle rozumianej wolności potem szaleją jak pies zerwany z łańcucha, instynktownie szukając jakiegoś oparcia. Choćby nawet w z gruntu idiotycznym radykalizmie, ale jednak dającym - w przeciwieństwie do relatywizmu - jakąś namiastkę bezpieczeństwa. Żeby była jasność - nie jestem za tym i skrajne podejścia mnie odpychają, ale tym bardziej staram się znaleźć jakiś punkt zaczepienia, zamiast szukać ciągle dziury w całym, jak to w moim odczuciu robisz. Podsumowując, każdy ma jakąś misję. I chociaż zapewne oboje nazywamy ją: sprawiedliwość i równowaga, to jednak nieco inaczej je pojmujemy.

Odnośnik do komentarza

Ogarnij się Mociumpel, nie przekręcaj moich słów. Nie napisałem, że 100 km w jeden dzień zrobi łatwo każdy. Napisałem, że nie jest to wielki wyczyn i że dzień jest długi. Jak nie zrozumiałeś, to tłumaczę. Jedziesz godzinę i robisz 20 km., potem 2 godz. przerwy. I znowu 20 km i 2 godz. przerwy. W ten sposób robisz setkę w 13 godz., n.p. od 7:00 do 20:00. Wyczynem natomiast jest, według mnie, przejechać 100 km. w 3 godz. A co do mojego wieku to niedawno skończyłem 60. I znowu trafiłeś kulą w płot. Zalecam więcej powściągliwości w wydawaniu opinii o innych osobach. A Twoje argumenty o kobiecie w ciąży i osobach chorych są na żenujący poziomie. 

Odnośnik do komentarza

Pomijając wyczuwalną agresję, a biorąc pod uwagę tylko część merytoryczną, dokładnie to samo miałam na myśli. Co mimo wszystko nie zmienia faktu, że nawet z tymi postojami i przerwami kogoś, kto nie jeździ wcale lub prawie wcale, prawdopodobnie pupcia zaboli, a może także inne części ciała. Ale to raczej następnego dnia. Jednak jak się jedzie, jest adrenalina, są emocje i pewne rzeczy docierają z opóźnieniem.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...