Skocz do zawartości

Elektryczna szosa


Rekomendowane odpowiedzi

Właśnie tak nie uważam, stąd moja wątpliwość. Mam świadomość, że samochody idą w ruch, ale nie uważasz, że w człowieku tkwi przekonanie o tzw. mniejszej lub większej uczciwości czy źle? Na przykład zjedzenie kilku winogron w sklepie mało kto traktuje w kategorii kradzieży, ale już wyniesienie kiści za takową uważa. Tak samo według mnie dla wielu tych, którzy mimo wszystko nie wjechali na szczyt skuterem, ale częściowo o własnych siłach, uzna, że zdobyło te czasy całkowicie uczciwie. Tak samo uczciwie, jak zdobywa je posiadacz karbonu w stosunku do posiadacza aluminiowego trekkinga.

Odnośnik do komentarza

Moralne czynniki w zawodach nie maja miejsca i racji bytu - o uczciwości wiele się mówi a mało osób w praktyce ja stosuje - nie ma sensu mamić komukolwiek honorem, uczciwością czy obyczajnością na głos jeśli w nas samych tego nie ma. Zresztą nawet Ci uczciwi nie powinni się odzywać ? bo świata nie zmienią - w rodzinie w niewielkim społecznym kręgu gdzie te wartości mogą mieć znaczenie bo łatwo je egzekwować (o ile tatuś/mamusia ma kręgosłup moralny odpowiednio) to w świecie pozbawionym skrupułów warto jedynie samemu sobie takie wartości udowadniać.

 

Odnośnik do komentarza

Jechałem trzy razy i się nie wgłębiałem. Traktowałem jako ciekawostkę, więc moja wiedza jest ograniczona. Silnik za Ciebie nie jedzie tylko wspomaga. Pewną ilością wat, którą jak zrozumiałem, możesz w lepszych modelach zdefiniować. Dlaczego 25 to mało? Bo jazda po płaskim ponad 25 km/h, rowerem, który waży ponad 20 kg nie jest łatwa. Ciężko samemu takie bydlę rozpędzić do większej prędkości. Ja widzę w nim dla siebie taką opcję że jadę na takim z młodym po górach. Po płaskim on jedzie 35-40. Więc 25 zdecydowanie za mało. A pod górę silnik dałby mi tyle mocy żeby się utrzymać. Wiem że w takim Specu za ponad 20k, można przez BT za pomocą aplikacji ustawić poziom baterii jaki chcesz mieć, np po przejechaniu 60km. I równomiernie będzie wspomagał przez pierwsze 60km tym co pozostało.

KOMy od dawna mają mało sensu. Dziwię się ludziom że się nimi jarają. Wystarczy że pojedziesz na zderzaku samochodu czy za motorem 60 km/h i masz KOMa. Ale są tacy których to kręci. Jeszcze rozumiem porównanie ze znajomymi, o których wiesz że nie robią żadnych sztuczek.

Kolega całkiem sprawny ale ważący blisko stówę,  jeździł ostatnio takim po Enduro Trails w Bielsku i był zachwycony. Gdybym miał takiego w domu to czasem na dniu kiedy jestem zmęczony, dmuchnąłbym np. na lajcie gdzieś nad wodę. Słyszałem też że przewodnik wycieczek rowerowych, jakiejś znanej firmy jeździ na elektryku, bo jak jeździł dzień w dzień po 80-100 km to już mu brakowało regeneracji i po tygodniu ledwo żył. A tak może pojechać na przód grupy, wrócić na tył,  komuś pomóc. znowu podgonić. Idealne zastosowanie. Więc zastosowań jest wiele.

Odnośnik do komentarza
42 minuty temu, Mociumpel napisał:

Moralne czynniki w zawodach nie maja miejsca i racji bytu - o uczciwości wiele się mówi a mało osób w praktyce ja stosuje - nie ma sensu mamić komukolwiek honorem, uczciwością czy obyczajnością na głos jeśli w nas samych tego nie ma. Zresztą nawet Ci uczciwi nie powinni się odzywać ? bo świata nie zmienią - w rodzinie w niewielkim społecznym kręgu gdzie te wartości mogą mieć znaczenie bo łatwo je egzekwować (o ile tatuś/mamusia ma kręgosłup moralny odpowiednio) to w świecie pozbawionym skrupułów warto jedynie samemu sobie takie wartości udowadniać.

 

Może jestem naiwny albo staroświecki ale ze względu na to że walczę zwykle o pietruszkę, stosuję fair play. Natomiast jest to czasami fair play wybiórcze, według moich własnych koncepcji. Nie wyobrażam sobie żebym miał wygrać jakiś wyścig jadąc z doładowaniem elektrycznym. Jaka byłaby wartość takiego sukcesu dla mnie? Zerowa. Nie mieliśmy też nigdy z moim młodym jakiś "lewych sytuacji". Nigdy nie zażywał żadnych środków dopingujących, chociaż wiem gdzie je zdobyć i wiem że nie ma u młodzieży kontroli antydopingowej. Ale nie wchodzi w grę żebym mu takowe podał. Jak raz złamiesz granicę to już ciężko będzie wrócić na dobrą stronę mocy. Młody akurat to zażywa to co wszyscy jego koledzy. Sporadycznego energetyka. żele sportowe czy shota z guaraną przed wyścigiem. Są to środki w pełni legalne i dozwolone. Czy mu potrzebne to inna kwestia. Ja do ich używania ani zakupu nie zachęcam. Wymieniają się doświadczeniami z kolegami. Mieliśmy też kiedyś rozmowę co zrobić jeśli w wyniku błędu ktoś by mu przyznał zwycięstwo w wyścigu. Obaj jesteśmy zgodni że nie wchodzi w grę żeby się nie przyznał że był błąd. Natomiast nie jest to etyka powszechnie w sporcie stosowania. Trzeba to sobie jasno powiedzieć.

Natomiast co do oceny dopingu, to mój stosunek się trochę zmienił. Potępiam koksujących amatorów ścigających się w wyścigach. Bo kogo oni chcą oszukać? Własnych kolegów? Co mają do zyskania? Pucharek? A co do stracenia? Twarz, szacunek i ciągnące się z nimi miano oszusta. Tego nie rozumiem. Co innego jeśli ktoś stosuje zabronione środki w celach leczniczych bo mu np. urolog przepisał. A są takie przypadki.

Natomiast co do zawodowców to temat jest trudny. Chciałbym żyć w świecie w którym wszelki doping jest wykrywany. Ale tak nie jest. A w grę wchodzą też ogromne pieniądze. Trudno mi potępiać zawodowych kolarzy jadących na koksie jeśli jedzie na nim niemal cały peleton. Ale to temat rzeka i odbiegający od tematu.

Odnośnik do komentarza

O jak ładnie temat się rozwinął!

To z tego co piszecie używanie tej elektrycznej szosówki ma sens tylko do jazdy pod górę. No chyba, że się ją zmodyfikuje, aby mogła rozwijać prędkość powyżej 25km/h. No, bo jeśli nie ściągniemy zabezpieczenia to jazda taką ciężką szosówką to będzie mordęga. Pojawi się profil 1-2% pod górę, z wiatrem, gdzie lekkim rowerkiem szosowym się "frunie", a przy takiej e-szosie to "umrzemy w butach". Jakbym miał jeździć z ograniczeniem prędkości to już wolałbym zdecydowanie kupić elektryczny MTB, byłoby wygodnie i uniwersalnie.

Odnośnik do komentarza

No, czyli słusznie czynię, czekając co najmniej dekadę, aż to zacznie mieć jakiś sens ?

O aspektach moralnych po tym, co napisał Mociumpel, nawet nie mam ochoty dyskutować. Niech żyje darwinizm!... i potem najwyżej skończymy w obozach koncentracyjnych, za co nikt nie będzie ponosił winy, bo moralność to tylko hobby dla naiwnych (słabych, ale chcących się chociaż w jakikolwiek sposób dowartościować ?).

 

@Mociumpel, odnośnie Twojego powyższego postu, dodaj może, że na poziomce z zupełnie innymi oporami powietrza, co jest tak miarodajne, jak jte KOMy na zderzaku.

Odnośnik do komentarza

Mój rower - mój wybór ? - a to że już na starcie mam drobne bonusy "nieelektryczne" - na mnie tez "paczają" jak na wykolejeńca - no bo jak można tak inaczej - można i zachęcam chociaż spróbować - fakt że to zmiana światopoglądu ale to jak ze wszystkim co "po drugiej stronie lustra" ?

W moim przypadku działa głównie komfort - reszta jest dopełnieniem.

Odnośnik do komentarza

E, a czym to różni od wyboru elektrycznej szosy przez jakieś tam osoby? Może też im wygodniej i może też warto najpierw "chociaż spróbować", zamiast proponować wyścigi na elektrycznych wózkach inwalidzkich?

Jak wiesz, do poziomych rowerów nic nie mam i sama Ci kilkakrotnie pisałam, że przy pierwszej okazji wyjazdu do Wrocławia na pewno się do Ciebie odezwę, żeby zobaczyć to na własne oczy. Ale nie zmienia to faktu, że zgadzam się z tym, co napisał ktokolwiek - stwierdzenie, że taka i taka prędkość bez wspomagania jest osiągana na luzie przy przemilczeniu faktu, że jeździ się na takim, a nie innym sprzęcie (w dodatku jednak niszowym), może wprowadzać pewne zamieszanie. To tak, jakbym weszła na forum dla użytkowników rowerów poziomych i zaczęła pisać w co którymś temacie, że nie wiem, jak wy wszyscy to robicie, że macie prędkości rzędu 30km/h, skoro ja mam średnią rzędu 22-23.

Odnośnik do komentarza

Oczywiście że wprowadzam w błąd świadomie - technicznie każdy pojazd napędzany siłą mięśni jest rowerem - tyle że nie w każdej świadomości całkowanie to wyższy rodzaj dodawania ? - czyli nawet w "mięśniatym" napędzie sa duże możliwości jedynie nie dostrzega tego UCI nie równoważąc zawodów kolarskich czymś podobnym promującym inne rodzaje kolarstwa - tu jest problem. Nie musi to być od razu wyścig ale promocja czegoś co naturalne ale wykorzystującego prawa fizyki.

Szosa elektryczna to wg mnie ślepy zaułek - szybkość można osiągać inaczej, a elektryki idealne to mtb czy miejskie - no ale to moje zdanie.

Problem leży w unifikacji zasad i tego co się wkoło tego zbudowało - UCI ma swoje przepisy i w ich ramach kolarze sobie "wyścigują" - efektem tego są emocje i giga pieniądze zarówno dla reklamiarzy jak i producentów rowerów bo każdy Kowalski "chce taki" mieć.
Słyszy się gdzieś i około, że jakiś kolo elektrykiem się wspomaga ale ani nikt tego nie widział ani nie sfilmował, no może poza jakimiś mało istotnymi zawodami gdzieś komuś koło samo się kręciło a rower robił ósemki. Realnie to każdy znaczny zawodnik wchłania po prostu dragi aby być co najmniej w pierwszej setce - czyli inny rodzaj dopału.
A tu nagle synonim sportu wyczynowego i ... elektryczny silniczek w szosie jako przepis na "lepszego Ciebie" - no sorry ale to denne jest wg mnie.

To nie tak że mi szybciej i wygodniej to nie doceniam Kwiatka czy nawet Armstronga - kupę wysiłku trza było włożyć aby nawet na haju, ale organizm wyćwiczyć do takich osiągnięć - stąd elektryka w szosie to taka żenua dla mnie.
Powtórzę: są inne możliwości ale giga pieniądze blokują te alternatywne możliwości jak nafciarze postęp w elektrykach swego czasu czy nawet producenci żarówek trwałość tychże przez dziesiątki lat.

Odnośnik do komentarza

Wiesz, trochę racji masz. Tyle, że dla mnie to brzmisz teraz jak potomek Desgrange'a, który grzmiał: precz z przerzutkami w tourach. I pisałam tu już kilkakrotnie, że w jakimś sensie z Desgrangem się zgadzam, i w takim samym kontekście zgadzam się i z Tobą - kto używa przerzutek jest słabszy niż ten, kto jedzie na singlu, kto używa silniczka, jest słabszy niż ten, co jedzie bez niego. Tylko co z tego? Naprawdę uważasz, że wszystkim tym, którzy jeżdżą na szosach, chodzi wyłącznie o ściganie się? I że wszyscy siedzą przed telewizorami na TdF? Nie sądzę, że jestem jedyną, która nawet nie bardzo zna miesiące wielkich tourów, a przy tym kala ów najklasyczniejszy gatunek wyścigowego roweru swoimi marnymi średnimi, lampkami, dzwonkiem, sakwą czy raz na czas błotnikami lub bagażnikiem. Na pytanie, czy się ścigam, odpowiadam negatywnie, ale to nie zmienia ani trochę faktu, że czasem byłoby zwyczajnie lepiej przejechać 100km w niecałe 4 zamiast w 5 godzin albo dostać pomoc na podjeździe, zamiast być zmuszonym do stawania na poboczu. Do tego to, co pisze Jacek, również mnie całkowicie przekonuje - jeśli jego syn zasuwa z trudno osiągalną dla niego prędkością, to jeśli tylko istnieje taka możliwość, dlaczego ma sobie odbierać tę przyjemność, by jechać w jego tempie?

Poza tym my tutaj stanowimy ledwie wycinek kolarskiego świata i to nawet nie statystyczny, więc z tymi ogólnymi tendencjami bym nie szarżowała, bo ze swojego własnego doświadczenia wiem, że można się nieźle przejechać. Posłucham chwilę Jacka, którego ośrodkiem opiniotwórczym są koledzy z ustawek, kolarska szkółka syna albo zaprzyjaźniony sklep rowerowy (przede wszystkim zaś Warszawa) i jestem gotowa uwierzyć, że poniżej 2k rower to chłam, a ktoś, kto chce się przejechać z żoną po polnej ścieżce, koniecznie potrzebuje do tego amortyzatora za przeszło tysiąc złotych. Zaraz potem pojadę na podmiejską wieś, gdzie crossowy rower za mniej niż 1500zł (sklepowo!) ktoś określa mianem "profesjonalnego" i "wyścigowego", a pod kościołem i sklepem szczytem myśli technicznej jest Kands, zaś cała reszta to mniej lub bardziej sparciałe opony, pordzewiałe łańcuchy i inne wynalazki, na które bałabym się wsiąść. Pomiędzy tymi dwoma skrajnościami są dziesiątki bardzo rozmaitych grup, których pojęcia normy (czasem od siebie mocno odległe) nie mają nic wspólnego z tymi narzucanymi przez UCI. Bardziej już podejrzewałabym modę, a nie UCI. Dekadę temu było to MTB (mające skądinąd znacznie krótszą historię), teraz jest wielki boom na baranki. Tym bardziej zrozumiałe jest dla mnie, że wspomaganie pojawiło się właśnie tam, skoro kto tylko da radę wgramolić się na ten typ roweru, koniecznie musi nim jeździć ?

Odnośnik do komentarza

Akurat kula w płot -  widać, że to wózek napędzany pieszo ? - idąc tym tropem podpowiem że Wrocław pełen jest niespodziewajek w stylu 

Definicja napędu mięśniowego dotyczy także kajaka i nawet samolotu choć to wymaga giga techniki lotniczej - no ale żart żartem ale wiadomo o co chodzi.

Nie mam nic do Jajacka i Jego potrzeb ganiania za synem ? - toż to dla Ojca duma że przerósł Go i stał się lepszy.

Mi bardziej chodzi o moralny aspekt i trochę techniczny:
- coś co nosi miano szczytu wydolności wytrzymałościowej za sprawą dopału elektrycznego wtacza się na płaski jak stół dostępny dziecku ... stołek - czyli upadek szosy jako roweru najszybszego z szybkich - klęska wizerunkowa panie klęska ...
- technicznie 20 kg szosa niczym aluminiowy Kands sprzed 5-7 lat bez "resorów" to jakaś pomyłka - nie lepiej właśnie 23-25 kg rower full suspension  któremu z racji częstych wjazdów pod górkę owe ograniczenie do 25/h w niczym nie przeszkadza wizerunkowo ? (bo 45-50/h dłużej niż kilka minut to raczej nie utrzyma - chyba, że jakaś giganogą) a dodatkowo rzeczywiście pomaga słabym - bo wiadomo góra to góra, nie to co płaska jak stół równa szosa ?

Podsumowując króciutko - mówta co chceta  - poziomki elektryczne na szosie i tak Was zjedzą prędzej czy później ? - póki co jednak ja używam jak ortodoks "mięśniuf" używam jedynie własnych.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...