Skocz do zawartości

Szczytna - Wałbrzych - czy to trudna trasa?


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć.

Planuję jechać do Kotliny Kłodzkiej ale mam problem z powrotem pociągiem, gdyż na trasie Kłodzko - Wrocław w wyznaczonym terminia nie ma wolnych miejsc na rowery. Z Wrocławia nie ma już większego problemu. Wpadł mi do głowy kurs rowerem do Wałbrzycha i stamtąd jechać pociągiem. Problemem jest trasa gdyż mam do pokonania ok. 60 ale chyba sporo przewyższeń:

https://www.openstreetmap.org/directions?engine=graphhopper_bicycle&route=50.4169%2C16.4408%3B50.7659%2C16.2825#map=11/50.5996/16.4685

Ponieważ nie jeżdżę dużo po górach to nie wiem czy to wymagająca droga czy też nic specjalnego. Pokazuje 1000m w górę i tyle samo w dół.

Zerknijcie proszę fachowym okiem jak to wygląda.

Odnośnik do komentarza

Jak jechałem na TDP amatorów 58 km z przewyższeniem 1255 m to myślałem że umrę, no i część musiałem podejść.

No ale to był wyścig i ścianki do 24 % nachylenia, a ja zupełnie zielony w temacie gór.

Jeśli chodzi jedynie o dojazd, bez ciśnienia czasu to dasz radę pewnie. Najwyżej odpoczniesz po drodze albo część podejdziesz z buta :)

Z tej mapki ja tam nie widzę ile % i przez ile km, więc niewiele bez tego można wywnioskować. No i kwestia jaki rower, jaka korba, kaseta i ile to w sumie waży łącznie z Tobą.

Odnośnik do komentarza

OK.

 

Waga: rumak z bagażem pewnie z 18-20kg, ja ok. 80kg, korba 40/30/22, kaseta 12-36 (chyba bo dokładnie nie pamiętam).

Normalnie jeżdżę na dużym blacie i 4 przełożeniach z tyłu, rzadko kiedy zrzucam na 30-stkę.

Na codzień nie mam wcale podjazdów (dwóch wiaduktów nad autostradą nie liczę  ;)) i o ile na płaskim potrafię przeliczyć dystans na czas podróży to niestety góry są dla mnie czymś nieznanym.

To nie wyścig ale niestety mam graniczną godzinę ewentualnego odjazdu. Czysto teoretycznie mam 9 godzin na dojazd, a praktycznie trudno powiedzieć, bo nie jadę sam i nie wiem jak kumpel się zbiera rano i ile przerw potrzebuje po drodze. Absolutnie nie znam tych terenów z siodełka ale w tym roku byłem w tamtych  okolicach samochodem i było chwilami stromo. Dodatkowo nie wiem jak będzie wyglądał przejazd przez Wałbrzych.

Nawet nie wiem czy dokładnie tą trasą pojedziemy. W drugim telefonie mam wgrane mapy.cz i pewnie jechałbym wg nich i oczywiście wg mapy papierowej.

Odnośnik do komentarza

Z moich dość skromnych doświadczeń w jeździe w górach z sakwami wynika, że trzeba liczyć od 2 do 3 razy więcej czasu na przejazd niż po płaskim. W lipcu jechałem jeden odcinek zaledwie 30 km z przewyższeniem 640 metrów, w tym ostatnie 7 km z przewyższeniem 480 metrów i te ostatnie kilometry jechałem ze 3 godziny. Całość około 6 godzin. Fakt że zabrakło mi przełożeń i musiałem pchać (z przodu miałem 48/38/28, z tyłu 11-32). 

Po płaskim bez problemu robię te 100 km dziennie,do roboty 15 kilometrów dojeżdżam w 40-50 minut, bez zmęczenia.

Ale jak będziesz miał 1000 m w górę, to jest zupełnie inna bajka.

Odnośnik do komentarza

 w tym ostatnie 7 km z przewyższeniem 480 metrów i te ostatnie kilometry jechałem ze 3 godziny. 

Jak to możliwe? Z buta robi się 6 km w godzinę. No... pod górkę niech będzie, że 4. A przecież jak są podjazdy, to muszą być też i zjazdy. Niedawno jechałem w lubelskim. Niby - żadne górki, ale kilka oznakowanych hopków było. No to po zjeździe da się jeszcze 200 - 300 m pociągnąć z blatu.

 

 Ale też prawda, że pół drogi było centralnie pod wiatr, co również warto mieć na uwadze, bo wiatr nawet na płaskim potrafi nieźle wykończyć.

Na płaskim - tak. To przykre, jak się ciągnie kilkadziesiąt km z młynka. Nie mam wprawdzie doświadczeń w sztywnych górach, ale na hopkach w świętokrzyskim i lubelskim - wpływ wiatru wyraźnie traci na znaczeniu. Takie same czasy przejazdu z wiatrem, jak i pod. Chyba, że to jakiś huragan?

Wiadomo, że góry to są góry. Nie ma: Boże pomiłuj :). Ale z przewyższeniami pokazywanymi przez mapy google to - w praktyce - jest różnie. Mniej-więcej tyle samo pokazało mi z Radomia do Kielc, co i do Siedlec. Do Kielc - wiadomo - Góry Świętokrzyskie. Do Siedlec - w tamtą stronę - spokojnie można było odkręcić młynek i zostawić w domu :), ale jak w drodze powrotnej zmieniłem delikatnie trasę ze względu na złą nawierzchnię na tamtej, no to już skrajne przełożenia odrdzewiłem :).

Odnośnik do komentarza

Jak to możliwe? Z buta robi się 6 km w godzinę. No... pod górkę niech będzie, że 4. A przecież jak są podjazdy, to muszą być też i zjazdy. Niedawno jechałem w lubelskim. Niby - żadne górki, ale kilka oznakowanych hopków było. No to po zjeździe da się jeszcze 200 - 300 m pociągnąć z blatu.

 

 

Akurat na tym odcinku było praktycznie cały czas  pod górę. Jechałem z miejscowości w dolinie do miejsca w górach. Plus na dużych odcinkach było takie nachylenie że musiałem pchać rower ważący jakieś 15 kg + 25 kg bagażu. Do tego upał. Dodatkowo był to któryś kolejny dzień jazdy a przede mną następne. I tak to wyszło. Nie teoretyzuję, piszę jak było.

Odnośnik do komentarza

@janciowodnik, kłócić się nie będę. U mnie pewną różnicę na otwartej przestrzeni przy 4-6% robiło. Nie były to stricte góry, tylko podjazdy w województwie śląskim (rejony byłego częstochowskiego). Rok temu miałam zdecydowanie gorszą formę, ale że wiatr był w plecy, podjeżdżałam ciut sprawniej aniżeli w tym. Nie są to oczywiście czasy, które można uznać za przepaść, ale chociażby psychicznie potrafią nieźle wykończyć.

Odnośnik do komentarza

 Nie są to oczywiście czasy, które można uznać za przepaść, ale chociażby psychicznie potrafią nieźle wykończyć.

To prawda. Długotrwała jazda z młynka i mnie denerwuje, ale jak się potem okazuje - średnia wcale tak strasznie nie spada.

Przyszła mi jeszcze jedna rzecz do głowy, która - być może przyda się autorowi tematu:

Nie wiem, z jakiego portalu pochodzi mapka trasy wskazana w linku? W każdym razie - mapy google również pokazują przewyższenia i orientacyjny czas przejazdu. I ten czas uwzględnia również górki. Przekonałem się o tym wklepując 2-km odcinek dość sztywnego podjazdu na pograniczu mazowieckiego i świętokrzyskiego. Pod górkę pokazało 12 min, a z górki - 4.

Czasy sugerowane przez wujka google nie są wyżyłowane i nawet niedzielny rowerzysta na ciężkim rumaku coś jeszcze z tego urwie.

Inna rzecz, że trasy rowerowe z map google są często nieprzejezdne dla szosy, a poza tym - w ogóle trudne do ogarnięcia. Jak planuję wycieczkę w nieznane okolice - podglądam trasę rowerową, ale komponuję własną wersję składaną krótkim odcinkami z trasy dla samochodu.

@pepe: Ok. Rozumiem. Wciągać 40 kg pod górkę, to rzeczywiście wyzwanie. To... jak skuter :huh: .

Odnośnik do komentarza

@janciowodnik, jeździłeś trochę po górach przy różnicach wysokości kilkaset metrów ? Chyba raczej nie. Twierdzenie więc, że wystarczy użyć google maps żeby poznać spodziewany czas przejazdu może zwyczajnie wprowadzić kogoś w błąd. Owszem google maps coś tam pokazuje, w przypadku w miarę płaskiej trasy to się nawet sprawdza. Ale przy większych różnicach wysokości już nie za bardzo. A tym bardziej na wielogodzinną jazdę turystyczną, gdzie raczej nikt nie jedzie stale przed siebie bez żadnych przystanków.

 

Przykład jakości wyliczeń goggle maps i uwzględniania przez niego różnic w wysokości:

Trasa pod górę, czas przejazdu : 2g. 17 minut  https://www.google.pl/maps/dir/Nowy+Targ/49.273911,19.885522/@49.3774533,19.7843645,11z/data=!3m1!4b1!4m9!4m8!1m5!1m1!1s0x4715e4960845d6d3:0xef2afa91a89443c5!2m2!1d20.032096!2d49.4774647!1m0!3e1

Ta sama trasa w przeciwnym kierunku: 1g 45 minut: https://www.google.pl/maps/dir/49.273911,19.885522/Nowy+Targ/@49.3756193,19.7879008,11z/data=!3m1!4b1!4m9!4m8!1m0!1m5!1m1!1s0x4715e4960845d6d3:0xef2afa91a89443c5!2m2!1d20.032096!2d49.4774647!3e1

Odnośnik do komentarza

To prawda, że mapy google nie uwzględniają przerw. Na krótkich odcinkach urywam sporo. Na dłuższych trasach - trochę mniej. Powyżej 250 km - można przyjąć, że się zgadza z podawanym przez wujka google.

Prawdą jest również, że nie zmierzyłem się jeszcze z trasami o przewyższeniu większym niż 300, może 400 m. Coraz bardziej mnie korci, ale to może w przyszłym roku. Lokalizacja utrudnia mi to.

Rowerzyści są różni. Różnice dają o sobie znać tym bardziej - im bardziej jest pofałdowany teren. Widuję czasem na trasie takich magików, którzy pod 7-8% podjazdy o długości nie przekraczającej pół km wprowadzają rowery z 3-tarczowymi korbami.

Przekonałeś mnie, że nie powinienem już więcej pisać w tym temacie. Jeśli nabędę jakieś doświadczenia, to może wtedy.

Edit: 

2 lata temu do trasy Radom - Kielce (430 m) dołożyłem jeszcze 180. Źle wyjechałem z Kielc i godzinę krążyłem po Górkach Masłowskich. Mapy google pokazują 54 min z Kielc do Brzezinek, a ja musiałem się jeszcze wrócić, ale ok. to nie są prawdziwe góry. Podtrzymuję to, co napisałem w poprzednim akapicie.

Odnośnik do komentarza

@pepe: Ok. Rozumiem. Wciągać 40 kg pod górkę, to rzeczywiście wyzwanie. To... jak skuter :huh: .

W sumie, jak dobrze policzyć, to mogło być nawet w okolicach 50 kg, miałem jeszcze 6 litrów wody + zakupy spożywcze na kilka dni w plecaku :)

Ja mam w każdym razie takie wnioski, że warto zabrać jak najmniej bagażu na taką wyprawę, każdy kilogram ma później znaczenie, plus odpowiednie przełożenia w rowerze, z tym akurat rowerowy365 jak widzę nie ma problemu, przy kasecie 11-36 i najmniejszej zębatce korb 22, to jest zupełnie inna rozmowa.  

Odnośnik do komentarza

Dzięki za wszystkie porady, uwagi i dyskusję. Trasa opracowana, wyposażenie przygotowane. Ale plany swoje, a życie swoje. 

Niestety PKP nie przewidują możliwości wykupienia biletu na rower na trasie Wałbrzych - Poznań. Głównym winowajcą jest pierwszy odcinek do Wrocławia. I to nie wiadomo z jakiego powodu. Miły pan kasjer w okienku, rozłożył mnie na łopatki. Rozmowa taka:

- Poproszę dwa normalne i dwa rowerowe Poznań - Kłodzko na piątek i Wałbrzych - Poznań na poniedziałek, 

… po ok. 10 minutach oczekiwania i klepania w klawiaturę pan pyta:

- A musi być akurat z Wałbrzycha?

- Tak, próbowałem z Kłodzka ale nie ma takiej możliwości, brak biletów na rower.

… mija kolejne 5 minut:

- Mam dla Pana 2 normalne, a rowerowe może pan spróbować u konduktora,

- No ale może mi nie sprzedać, i nie wpuścić mnie do pociągu, co wtedy?

- No wtedy to trudno, nie pojedzie pan.

Odjęło mi mowę.

Wracam więc wieczorem z centrum Poznania i jakieś i jakieś 10km od domu, chrupnęło, mlasnęło i syknęło.

Wjechałem na rozbitą butelkę, k...a na środku DDRu. Opona pocięta w trzy dupy, szmelc, do wyrzucenia.

Wszystko jest przeciwko mnie. Opony nie kupię przez neta, bo nie dojdzie, w sklepach ciężko do koła 27,5.

 

Została mi jeszcze jedna opcja wyjazdowa ale ją zostawiłem jako plan awaryjny. Może coś z tego wyjdzie.

Odnośnik do komentarza

Jest dobrze! Wyjazd doszedł do skutku - opona kupiona i mogłem też wziąć samochód :D. PKP zawiodło na całej linii.

Góry stołowe świetne do jeżdżenia rowerem - polecam. Nie za wysokie choć chwilami strome. W sobotę 65 km i 1100m w górę, a niedzielę wyszło 75km i 1400m w górę. Miejscami ciężko podjechać ale zjazdy wynagradzały trudy. Na jednym, kolegi Endomondo zarejestrowało 77km/h. :o

Minusem była opona, którą udało mi się dostać - Conti Duble Fighter III. Polecam na asfalty i lekkie szutry ale na korzeniach i kamieniach było słabo. Zupełnie nie sprawdziła się też w czasie zjazdu nartostradą w Zieleńcu, bo gubiła przyczepność. ;) 

Liczę czas do jakiegoś następnego wyjazdu. :).

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...