Skocz do zawartości

Tour de Pologne amatorów


Rekomendowane odpowiedzi

Gratki za miejsce  :) Potem było tak ciasno że minuta różnicy dawała 100 miejsc :D

 

Fajnie że chciało Ci się coś zmontować :) Z ciekawości jaki model kamery i gdzie miałeś zamocowaną ?

 

Rzeczywiście jaja z tymi autami stojącymi na Harnasiu. Nie wiem po kiego grzyba tam wjechali, zwłaszcza że w większości samochody sponsorów, którymi mam wrażenie jeździli sobie w te i wewte bo mogli.

Dzięki :P Jadę jeszcze w tym sezonie na Tour de Cracovia i Wyścig by T. Marczyński to tam też coś nagram i podrzucę :P

 

A kamerka z niższej póki - Lamax Sirius X8.1, ale w sumie jak na cenę to nie mogę narzekać. Ja kupiłem ją za 400 zł (wraz z akcesoriami) i nagrywa względnie dobrze. Posiada stabilizacje obrazu, ale przy drganiach średnio sobie radzi, ale nie jest źle. Mam ją zamontowaną na kierownicy, więc tutaj te drgania są mocno przenoszone, ale jakoś nie potrafię się przemóc żeby jeździć z kamerką na kasku albo klatce. Wtedy jakość była by super, no ale jakoś nie lubię się z tą kamerą afiszować, więc sobie siedzi na kierownicy :D Chociaż dodam, że YouTube bardzo psuje jakość, na surowym pliku wygląda to znacznie lepiej, więc jak za ta kasę to daję jej ocenę 4/5 (-1 bo aplikacja na telefonie nie działa, a Lamax nic z tym nie robi...)

Odnośnik do komentarza

Gratuluję.

 

Słychać, że na podjazdach wszystko aż skrzypiało :)

 

PS. Co to za uczucie trzymać koło za Saganem? ;)

Dzięki :D Te skrzypienie to głównie drgania które przechodziły na uchwyt i kamerę, ale nie zaprzeczam, że rower też pewnie momentami dostawał w kość :D

 

Co to Sagana, to było bardzo cenne doświadczenie, wiele się od niego nauczyłem :D

 

Wysłane z mojego SM-N950F przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza

W moim pierwszym sezonie na szosie też się wybrałem na tdpa. Też 36/28 :P i 100kg żywej wagi. Na szczęście Jacek widział mnie w siodle i na tym zamknijmy temat. Na pierwszej ściance kląlem na głos. Na górze oznajmilemnze to poprdlne. Jak zobaczyłem kolejna ściankę to zacząłem się rozglądać za ludźmi wychwytujacych wariatów do miłego ośrodka wczasowe go bez klamek. Po wjechaniu pomyślałem, mówić nie miałem już siły, że nigdy więcej tu nie wrócę. Trzeciej ścianki i podjazdu, wogole trasy nie pamiętam, film mi się urwał. Szczególnie, że na Gliczarówie na bufecie brakło wody. Za metą jak dali jeść odzylem i nagle zlapalem się na myślach o tym co za rok powinienem poprawić i zmienić. Także łowcy wariatów, za rok szykujcie kaftanik dla mnie!

Odnośnik do komentarza

To ja też swoje dwa filmiki wrzucę :)

 

Ściana Harnaś. Jak widać większym wyzwaniem od samego pedałowania jest mijanie aut, innych rowerzystów, jak i postępowanie tak żeby inni nas minęli.

 

 

Ściana Bukowina - końcówka i ten pseudo bufet gdzie wody już brakowało (około połowy stawki zdaje się wtedy byłem), tylko połówki pomarańczy dawali, ja nie skorzystałem.

 

Odnośnik do komentarza

Łukasz sprobuj:) ja schodząc z roweru wspinajac się na Harnasia miałem tętno w granicach 175, na szczycie idąc miałem 185. Taki to był odpoczynek:D warto się że sobą zmierzyć. Łudzę się za rok nie schodzić z roweru. Zmiana kasety i - 10kg mam nadzieję że wystarczy. A no i zorganizuje sobie prywatny bufet na Gliczarów ie.

Odnośnik do komentarza

Wszystkie to podjazdy podjeżdżałem jakiś czas temu bez problemu ale na przełożeniu 30x29. Coś mi chyba się zdrowotnie polepsza więc też mam nadzieję dołączyć ale z kolei z wagą bardzo słabo.
Jeśli chodzi o tętno to np. mój Marek najwyższe ma w wyścigach MTB XC. Kilka dni temu miał maks 207 a ponad 190 przez dwa okrążenia. I był dopiero siódmy. Ale jechał na moim rowerze 12kg.

Odnośnik do komentarza

Ja Raz doszedłem do 191 i pewnie mi się urwał film:) ale ja nie mam nast lat jak Marek:)

 

Jacek trzymam kciuki za zdrowie, to ma być główna impreza grupetto, więc liczę na min. 20 rowerów :)

 

Raz miałem parę lat temu 190 na Rondzie Babka i bardzo szybkie odcięcie prądu. Wygląda że teraz miałem arytmię, która już mi już sama przechodzi. Może jeszcze dostanę jakąś farmakologię. Wczoraj pierwszy raz udało mi się pojechać bez wariacji pulsometru. Jak zaczynała się arytmia to mi pulsometr głupiał i pokazywał np. 70 czy 80. No i do tego kołatanie serca i złe samopoczucie. Miałem dwa lata temu mega szczegółowe badania kardiologiczne, które nic nie wykryły a już wtedy miałem jakieś podejrzenia. Tym razem trafiłem a kardiologa-kolarza, który przyjmuje pod stadionem Legii w Enel-Sport. Zdarza mu się jeździć na Legionie.

 

Przygotuję relację z testów Treka. Domane by Ci się spodobał. Adam Bereza go też testował. Mega wygodny.

Odnośnik do komentarza

Ja mam na wyścigach MTB średnie 175 z maksem 185. To jest bardzo indywidualna sprawa i nie powinno się porównywać dwóch osób. Miarą wytrenowania jest niskie tętno mierzone rano, tuż po obudzeniu bez wstawania z łóżka. Biegacze - maratończycy mają wtedy tętno poniżej 40. Ja trenując lekkoatletykę w wieku kilkunastu lat (15-17 lat) miewałem tętno 220 po konkretnym treningu szybkościowym. Swój maks obecnie miałem dwa lata temu w biegu i było to 192 - powietrze łapałem rękawami.

Odnośnik do komentarza

Fakt że z tętnem różnie bywa ale pewna średnia jest. Mam kumpla, lat ok. 65, który albo wchodzi na tętno 200 albo ma zepsuty pulsometr :)

Natomiast kumpel trochę po 40-tce, szczupły, bardzo wytrenowany amator, potrafi jechać ustawkę ze średnią 35 z tętnem poniżej 120, na której ja mam 150.

Na wyścigu MTB w zeszłym roku miałem średnie tętno 159, maks 174. I raczej dużo więcej nie da rady. Ale ja już jestem M5

Odnośnik do komentarza

Ale czemu strach, bo nie czaję? Ja tam - zwłaszcza podczas dużych wyrzutów adrenaliny ;) - wolę przy 180-185 wiedzieć, że zaraz skończy się imprezowanie i albo zwolnię i pojadę spokojniej, albo zaraz się zarżnę i silnik się przegrzeje, możliwe, że wręcz z koniecznością postoju.

Właśnie w miniony weekend dzięki pulsometrowi po raz pierwszy w życiu przejechałam trasę pielgrzymki mądrze i świadomie (dwa dni ponad 100km). W poprzednich latach było piękne wrześniowe słoneczko i pchał nas wiatr, poza tym jechałam zawsze w tunelu. Tym razem dwa dni były pod mocny wiatr, pierwszego coś tam czasem ciągnęłam, za to drugiego pierwsze 20km tradycyjnie gnaliśmy, jakby nas gonili, potem zaś wylądowałam na samym przodzie, po czym większość (ponad 70km) przejechałam samotnie lub ciągnąc grupę. Do tego w trakcie spotkały mnie dwie ulewy. Dojechałam z naprawdę przyzwoitym średnim tętnem, maksymalnego nie osiągnąwszy ani raz, a jedyne, co mi trochę doskwierało to ból karku oraz wczoraj lekkie zakwasy, które jednak dziś już przeszły. Myślę, że bez pulsometru pojechałabym znacznie głupiej, tak zresztą jeździłam poprzednie dwa lata i wtedy tempo wyznaczali inni - jechałam ich rytmem i ich prędkością, co kończyło się różnie (rok temu nadwyrężeniem mięśnia i bardzo bolesnymi, samoistnymi skurczami trójgłowego). Teraz wiedziałam, kiedy mam odpuścić i niech sobie drą przodem, a kiedy mogę przyspieszyć i kogoś śmignąć.

Tak więc polecam, nawet bez bicia rekordów prędkości (bo ja nie po to go używam).

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...