Skocz do zawartości

Czy warto kupić pulsometr?


Rekomendowane odpowiedzi

Ahhhh, faktycznie, Ty wyznaczałeś HR LT s nie HRmax, mój błąd! Ale tak na przyszłość to na podstawie HRmax można oszacować HR LT jako 85%HRmax (dla wytrenowanych wyżej).

Jeśli chodzi o tempo odchudzające to śmigaj z maksymalną intensywnością przy której jesteś w stanie płynnie rozmawiać. To będzie oznaczało, że robisz trening tlenowy, gdzie spalanie tłuszczów jest najlepsze. Jak już się zaczniesz przy mówieniu "zacinać" to znaczy, że wszedłeś już strefę wyżej i spalasz bardziej węglowodany niż tłuszcz. 

Odnośnik do komentarza

Hmm trochę mnie zastanawia teraz pomiar tego tętna. Zauważyłem, że najlepiej (efektywnie) jedzie mi się przy terenie 140-143, szybko i niemal bez zmęczenia. Gdzie wg testu jest to strefa 3,z drugiej strony przy 157-159 czuję, ze serce zaczyna mi walić i zaraz musze się wentylować ustami (a próg wyszedł ok 160-160.5). Złącze zdjęcie z "ekg" z dziś. Jak mogę to interpretować do treningu?

c1ef9b070f4a959cgen.jpg

Odnośnik do komentarza
  • 2 miesiące temu...

Z tą Sigmą to już jest jakiś chyba żart ;) Im droższa Sigma, tym większą ma konkurencję i tym więcej osób ją odradza. Również z uwagi na sposób montażu, który bywa zawodny (w co nie wierzyłam, póki nie zgubiłam mojej Sigmy w lesie

Na forum u Szajbajka jest długi wątek o Roxach 7.0 i 11.0 Sam mam siódemkę i poza drobiazgami, bardzo sobie ją chwalę. W przeciwieństwie do Garmina Edge 820, którego miałem przez jakiś czas i się go pozbyłem, bo miał sporo więcej niedociągnięć i działał dość ślamazarnie.

 

Jeżeli chodzi o mocowanie, to Rox ma uchwyt kompatybilny z Garminem. I zaręczam Ci, że nie rusza się nawet o milimetr, a o wypadnięciu z uchwytu można zapomnieć (testowałem w terenowych warunkach). O słabszym trzymaniu zwykłych liczników Sigmy słyszałem, choć mi się nigdy nie zdarzyło. Ale z licznikiem nigdy nie szalałem :)

 

 

Mam pytanie do Was o pulsometr. Ja szerokim łukiem obchodzę słowo "trening" i nadal nie mam zamiaru tworzyć planów treningowych itd. Jeżdżę dla przyjemności i tego się trzymam. Raz 20 km, raz 120 km, czasem 220 km :) Natomiast czy w takim przypadku jest sens używać pulsometru? Czy ustalenie stref i trzymanie się wybranej sprawi, że np. mniej się zmęczę, albo będę w stanie więcej przejechać? Mam książkę Friela o treningu z pulsometrem, ale potrzebuję podpowiedzi dla osoby, która chciałaby to wykorzystać w celach trzymania formy i rekreacji, a nie urywania sekund.

 

Na razie jeżdżę "na czuja", tzn. nieraz sam się stopuję, żeby np. nie wjeżdżać podjazdów ze zbyt dużą intensywnością, tylko lekko odpuścić żeby się nie zarżnąć. A gdy jadę po płaskim, to jadę tak, żeby trzymać wyższą kadencję (znowu na czuja, miałem kiedyś miernik, użyłem go dwa razy i potwierdziłem tylko, że trzymam kadencję na poziomie 80-90) i nie przeciążać mięśni - tzn. jadę gdzieś na granicy pomiędzy lekkim kręceniem a spinaniem pośladów :)

 

Czy pulsometr w takiej sytuacji cokolwiek da?

Odnośnik do komentarza

Na forum u Szajbajka jest długi wątek o Roxach 7.0 i 11.0 Sam mam siódemkę i poza drobiazgami, bardzo sobie ją chwalę. W przeciwieństwie do Garmina Edge 820, którego miałem przez jakiś czas i się go pozbyłem, bo miał sporo więcej niedociągnięć i działał dość ślamazarnie.

 

Jeżeli chodzi o mocowanie, to Rox ma uchwyt kompatybilny z Garminem. I zaręczam Ci, że nie rusza się nawet o milimetr, a o wypadnięciu z uchwytu można zapomnieć (testowałem w terenowych warunkach). O słabszym trzymaniu zwykłych liczników Sigmy słyszałem, choć mi się nigdy nie zdarzyło. Ale z licznikiem nigdy nie szalałem :)

 

 

Mam pytanie do Was o pulsometr. Ja szerokim łukiem obchodzę słowo "trening" i nadal nie mam zamiaru tworzyć planów treningowych itd. Jeżdżę dla przyjemności i tego się trzymam. Raz 20 km, raz 120 km, czasem 220 km :) Natomiast czy w takim przypadku jest sens używać pulsometru? Czy ustalenie stref i trzymanie się wybranej sprawi, że np. mniej się zmęczę, albo będę w stanie więcej przejechać? Mam książkę Friela o treningu z pulsometrem, ale potrzebuję podpowiedzi dla osoby, która chciałaby to wykorzystać w celach trzymania formy i rekreacji, a nie urywania sekund.

 

Na razie jeżdżę "na czuja", tzn. nieraz sam się stopuję, żeby np. nie wjeżdżać podjazdów ze zbyt dużą intensywnością, tylko lekko odpuścić żeby się nie zarżnąć. A gdy jadę po płaskim, to jadę tak, żeby trzymać wyższą kadencję (znowu na czuja, miałem kiedyś miernik, użyłem go dwa razy i potwierdziłem tylko, że trzymam kadencję na poziomie 80-90) i nie przeciążać mięśni - tzn. jadę gdzieś na granicy pomiędzy lekkim kręceniem a spinaniem pośladów :)

 

Czy pulsometr w takiej sytuacji cokolwiek da?

Moim zdaniem tak jeśli jeździsz w miarę równym tempem. Jeśli dużo przyspieszasz zwalniasz to odpowiedź pulsu będzie zbyt wolna żeby z niej korzystać. No i raczej głównie do strefy 2 i 3. 4 jeśli robisz naprawdę długi mocny interwal.

 

Na długą trasę ze stałym tempem pulsometr da radę aby nie wychodzić po za 2 strefę.

 

Po za tym może się przydać też do analizy po jeździe. Zazwyczaj niższy puls niż zwykle przy tej samej intensywności, trudność w wejściu blisko max HR nawet przy maksymalnym wysiłku sugeruje zmęczenie i przetrenowanie.

 

Wysłane z mojego HTC U11 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza

Na długą trasę ze stałym tempem pulsometr da radę aby nie wychodzić po za 2 strefę.

To niestety wiedza książkowa, która zdarza się, że nie ma przełożenia na praktykę. Jestem przykładem pierwszym z brzegu: strefa 1 u mnie nie istnieje (ok. 1 minuta na 1h jazdy w tempie na wpół rekreacyjnym), natomiast strefa 2 jest symboliczna (3-4 minuty na 1h). Odkąd mam pulsometr nigdy nie było lepiej (co najwyżej gorzej :p) i większość czasu to pogranicze strefy 3/4 (przy tempie bez spiny) lub strefa 4 z wejściami na 5 (kiedy coś przyspieszam albo teren jest mocniej pofalowany). Jednocześnie nic nie stoi na przeszkodzie, aby pokonać z tymi wskazaniami ponad 100km trasy.

 

Pulsometr ma jednak sens do poznania siebie i wyznaczenia samemu sobie jakiegoś rytmu. Czy jest to jednak każdemu potrzebne? Prawdę mówiąc, nie wiem. Ja nie mam tak, jak Łukasz, aby określić sobie kadencję i się jej trzymać. Żeby tak było, muszę ślipić na licznik i dość się pilnować. Oczywiście nie mówię na prostej, tylko gdy w grę wchodzą jakieś pofalowania, gdzie trzeba zmieniać przełożenia. Albo nawet diamentralnie innej jakości asfalt lub zmianę kierunku wiatru, za którymi automatycznie idzie zmiana wkładanej siły. Do tego samego potrzebuję pulsometru.

Przede wszystkim program wygląda u mnie niemal każdorazowo tak samo: zaczynam i wydaje mi się, że dziś to już jest kaplica, wracam do domu, nie zregenerowałam się i koniec (oczywiście nigdy nie wracam :p). Po około 10km zaczynam o zmęczeniu zapominać i odzywa się u mnie instynkt "nadrabiania strat". Podświadomie. To jest ta faza, gdzie pulsometr jest niezbędny, bo całkiem niechcący zaczynam szaleć ponad swoje możliwości, co potem może sprawić, że w fazie powrotnej zabraknie mi siły. Więc się pilnuję, aby przynajmniej 5 strefę omijać i nie siedzieć bez przerwy w 4 :p Dodatkowo bywa też tak, że w trudniejszych warunkach zdaje mi się, że to już jest naprawdę kres i nie powinnam robić nic więcej. Oczywiście, czasem faktycznie tak właśnie jest. A czasem odwrotnie - wczoraj miałam tak przez jakiś kwadrans, że przy 150bpm czułam się, jakby serce waliło co najmniej 170. Nie mając pulsometru, pewnie bym się zatrzymała, może nawet zaczęła niepokoić. A tak olałam i pojechałam dalej.

Znając Łukasza i jego kompletnie inny charakter niż mój, opisane wyżej doświadczenia są dla niego ciekawostką przyrodniczą ;) Powiedzmy, że przytoczyłam je po to, aby pokazać, po co może być potrzebny pulsometr amatorowi bez sportowych ambicji. Niewykluczone, że może być też potrzebny z jakichś innych względów.

Natomiast w tym konkretnym przypadku? Ja bym chyba sobie darowała. Na jakiej podstawie tak uważam? Jeśli ktoś robi 220km w dobę i nie ma przy tym zamiaru zrobić wszystkiego, żeby następnym razem było to 250, to ja się pytam, na co? Jeśli pokonuje taki dystans obecnie i nie zwozi go z trasy karetka, znaczy, że sam wie najlepiej, jak rozłożyć siły. I jeśli nie ma ambitu wprowadzać programu treningowego, by zaliczyć progres, to znaczy, że zakłada, że z czasem będzie jeździł jeszcze szybciej i większy dystans sam przyjdzie albo że nie potrzebuje tego rekordu pobijać. Ale to moje "wydaje mi się". Masz chyba, Łukaszu, na tyle dużą świadomość, że nasze wpisy mogą co najwyżej utwierdzić Cię w tym, do czego już sam doszedłeś.

Odnośnik do komentarza

Strefy wylicza mi samodzielnie Garmin, kiedyś liczyło mi Endomondo. Nawet celowo pozawyżałam kiedyś progi, ale i tak co i rusz siedziałam w tych górnych.

Natomiast tętno maksymalne mam wpisane to, jakie udało mi się osiągnąć najwięcej, czyli 199bpm. Choć od dwóch miesięcy już do takiego nie dobijam, ok. 195 to myślę, że teraz max, choć i tak na takie rzadko wjeżdżam - najczęściej od 185-186 i więcej po kilkunastu sekundach muszę skapitulować. W każdym razie ze wszystkich znanych mi wzorów tętno max wychodziło znacznie niższe.

Odnośnik do komentarza

Poprawnie wyznaczone strefy to podstawa. Z aptekarska dokładnością i przyłożenie się do testu terenowego. Bo to o czym pisze Elle nie jest nowe. Nie da się jechać długo w 4-5 strefie. Jest to z definicji nie możliwe.

 

Ja póki jeździłem na tetnie to wykres skakał. Ciężko jest kontrolować tempo za pomocą pulsu bo odpowiedź organizmu jest wolna. Ale da sie na pewno trochę kontrolować żeby nie przesadzac. Jeśli planujemy np. 3-4h jazdy i po pierwszych 20 min jesteśmy cały czas w 4 strefie to jest wyraźny znak, że za szybko zaczęliśmy i trzeba zwolnić. I trzeba się tu kierować raczej prędkością/odczuciem a dopiero po 5-10 min zerknąć na puls.

 

Bardzo fajnie wypada porównanie z mocą. Bo odkąd jeżdżę na mocy to wykres tętna jest dużo bardziej liniowy. W wyższych strefach rzadko jednak strefy się pokrywają bo przy krótkich przyspueszeniach właśnie i interwalach puls zawodzi.

 

Wysłane z mojego HTC U11 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza

Strefy wylicza mi samodzielnie Garmin, kiedyś liczyło mi Endomondo. Nawet celowo pozawyżałam kiedyś progi, ale i tak co i rusz siedziałam w tych górnych.

Natomiast tętno maksymalne mam wpisane to, jakie udało mi się osiągnąć najwięcej, czyli 199bpm. Choć od dwóch miesięcy już do takiego nie dobijam, ok. 195 to myślę, że teraz max, choć i tak na takie rzadko wjeżdżam - najczęściej od 185-186 i więcej po kilkunastu sekundach muszę skapitulować. W każdym razie ze wszystkich znanych mi wzorów tętno max wychodziło znacznie niższe.

Nie wiem jak wylicza Garmin, ale obstawiam że słabo i że z HR max. Takie strefy nie mają żadnej racji bytu. Jedyne sensowne wyliczenia po za badaniami laboratoryjntmi to test terenowy Friela, gdzie 30 min jedzie się w trupa ze stałym tempem.

 

Po za tym tak wysokie tetno swiadczy zazwyczaj o braku wytrenowania. Poprawic to mozna jezdzac wolniej. Wiem ze to mega ciezkie czasami i wydaje sie ze ciezko jest jechac wolniej ale tak jest i takie wolniejsze jezdzenie daje rezultaty. Przechodzilem dokladnie przez to samo. Wysokie tetno, patrzenie na predkosc srednia przejazdu, jezdzenie tylko w 1 strefie zazwyczaj w 4 albo 3 albo na granicy i potrzeba co jakis czas zeby sie zatrzymac albo calkowicie przestac pedalowac zeby odpoczac. Dzieki pusometrowi wlasnie zaczalem jezdzic wolniej i spokojniej, szczegolnie na poczatku kazdej jazdy, dzieki czemu moja kondycja znacznie sie poprawila.

Odnośnik do komentarza

Ja nie mam tak, jak Łukasz, aby określić sobie kadencję i się jej trzymać. Żeby tak było, muszę ślipić na licznik i dość się pilnować. Oczywiście nie mówię na prostej, tylko gdy w grę wchodzą jakieś pofalowania, gdzie trzeba zmieniać przełożenia. Albo nawet diamentralnie innej jakości asfalt lub zmianę kierunku wiatru, za którymi automatycznie idzie zmiana wkładanej siły. Do tego samego potrzebuję pulsometru.

 

A nie, nie. Podjazdy to jest inna sprawa, bo każdy jest inny. Wątpię żebym tam zawsze trzymał 80-90 obrotów na minutę, choć nigdy nie wjeżdżam "siłą", tylko też staram się kadencyjnie. Co do zmiany kierunku wiatru, to dostosowuję przełożenie do tego, aby cały czas kręcić podobnym rytmem, ale wszystko na wyczucie. Tak jak piszesz, jakbym miał patrzeć się non stop na licznik i się pilnować, to bym kręćka dostał. Stąd też moje obawy odnośnie pulsometru, czy nie będzie ostatecznie tak, że pulsometr swoje, a ja swoje :)

 

 

Natomiast w tym konkretnym przypadku? Ja bym chyba sobie darowała. Na jakiej podstawie tak uważam? Jeśli ktoś robi 220km w dobę i nie ma przy tym zamiaru zrobić wszystkiego, żeby następnym razem było to 250, to ja się pytam, na co? Jeśli pokonuje taki dystans obecnie i nie zwozi go z trasy karetka, znaczy, że sam wie najlepiej, jak rozłożyć siły. I jeśli nie ma ambitu wprowadzać programu treningowego, by zaliczyć progres, to znaczy, że zakłada, że z czasem będzie jeździł jeszcze szybciej i większy dystans sam przyjdzie albo że nie potrzebuje tego rekordu pobijać. Ale to moje "wydaje mi się". Masz chyba, Łukaszu, na tyle dużą świadomość, że nasze wpisy mogą co najwyżej utwierdzić Cię w tym, do czego już sam doszedłeś.

 

 

Z tym biciem własnych rekordów, to jednak coś mnie ciągnie ku temu :) W zeszłym roku śmignąłem 330 km w 22 godziny i w tym roku przymierzam się, żeby zrobić więcej (wiem jakie błędy popełniłem wtedy, bo myślę, że jestem w stanie przejechać więcej).

 

Chodzi mi głównie o to, czy jazda z pulsometrem i pilnowanie jakiegoś tętna, pomoże w tym, aby mniej się zmęczyć (i w konsekwencji przejechać więcej, albo robić krótsze przerwy). Moja średnia od dosyć dawna oscyluje między 24 a 26 km/h, w zależności od warunków i trasy (w górach na pewno byłoby mniej). Kiedyś miałem bliżej 22-23 km/h, ale podniósł ją zakup roweru z barankiem i zmiana opon z łysych 35C na łyse 28C. Natomiast taka średnia przelotowa to 28-30 km/h, choć wiadomo, jazda przez miasto, gorszy asfalt czy większa górka sprawiają, że średnia spada.

 

Tak czy owak, nie potrzebuję pulsometru, aby wiedzieć, że jadę zdecydowanie za mocno. Ale może pulsometr pokazałby mi, że jadę z ciut za dużą intensywnością, albo z ciut za małą i warto to skorygować. A może tylko szukam jakiegoś złotego graala i jeżeli nie myślę o planach treningowych, to psu na budę taki gadżecik :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...