Skocz do zawartości

Czy da się zauważyć różnicę w wygodzie względem kąta nachylenia mostka?


Rekomendowane odpowiedzi

W moim przypadku obniżenie mostka (-20* na mostku ruchomym) i jazda bardziej pochylona doprowadziły do o dziwo pomimo tego, co dużo osób radziło, bardzo dobrych efektów. Jadąc co prawda przez pierwszą godzinę trochę odczuwam, że ręce cierpną, ale na dłuższą metę nie bolą a cierpnięcie przechodzi. Najważniejsze jest jednak to, że trasy powyżej 100 km, nie są w tej chwili dla mnie problemem mimo jazdy bez wkładki, 

Tak właśnie działają elementarne zasady fizyki: nacisk tyłka na siodełko jest odwrotnie proporcjonalny do kąta nachylenia tułowia i nacisku nóg na pedały. Przekonałem się o tym namacalnie odbywając 20-kilometrowy spacer z rodziną. Pod koniec - to już prawie cały czas na stojąco. Podczas gdy w swoim tempie przejeżdżałem na tym samym rowerze ponad 200 km bez problemu.

Również ręce na dłuższych dystansach mniej męczą się chwycie dolnym niż górnym. Chyba nie jestem odosobniony w swoich poglądach, bo ktoś już na tym forum coś podobnego pisał. Chyba wynika to stąd, że mięśnie rąk mają największą siłę przy ugięciu w łokciu pod kątem zbliżonym do prostego. Przy ręce zupełnie wyprostowanej - mięśnie nie przenoszą oczywiście - żadnych obciążeń, ale przenoszą je stawy.

 

Radek, eksperymentowaliśmy z pozycjami młodego do czasówki. I doszliśmy do tego że jego efektywność jest największa w pozycji w której siedzi na siodełku pochylonym znacznie do przodu. Nie pamiętam jaki to jest kąt ale na pewno nie mniej niż 5 stopni. 

W sumie - dla nie-sportowca - różnica między 2, a 5* w nachyleniu siodła może być nawet trudna do zauważenia. To jakieś 6 - 15 mm różnicy wysokości między dziobem, a tyłem. Na zwykłych sztycach (na 1 śrubę lub jarzemko) - czasem nawet przestawienie o 1 ząbek daje większą różnicę. Chociaż... dla chcącego - nic trudnego ;) . Podłożenie paska papieru ściernego pozwala rozwiązać problem :)

Ciekawi mnie natomiast - w jaki sposób się to mierzy? Czy używasz/używacie siodeł zupełnie płaskich? Moje - jest wygięte. Zresztą - już drugie. W międzyczasie założyłem raz prawie płaskie, ale jechało mi się na nim zdecydowanie źle. Nie wiem, czy z tego powodu. Może po prostu za miękkie, albo źle ustawiłem Przód-tył? W każdym razie - nie wnikałem już w szczegóły. Założyłem inne i ono właśnie też jest wygięte.

Odnośnik do komentarza

Najpierw testowaliśmy pozycje w czasie jazdy na rolce aż młody uznał że jest zarówno komfortowa jak i nachylenie jest odpowiednie. potem test treningowy na czuja, potem na czasówce. Młody jechał już tyle dziesiątków wyścigów że ma na tyle doświadczenia żeby ocenić co dla niego dobrze działa a co nie. Mierzymy poziomicą. Pamiętamy gdzie ma być bąbelek.

Sztycę mamy z regulacją dwiema śrubami. Siodło to stare siodło triathlonowe Selle Italia NT1.

Odnośnik do komentarza

No tak... ono jest płaskie i można zmierzyć poziomicą. Na takim:

https://www.olx.pl/oferta/swietne-siodelko-vertu-bardzo-lekkie-nowe-fizik-selle-royal-italia-CID767-IDw4Q0h.html#dc05a666c8

już chyba - nie bardzo ;)

Ale jakoś pomału udało się ustalić :)

Czy kąt nachylenia ma wpływ na wydajność i jaki - pewnie nigdy nie uda mi się ustalić. Bardzo duży (10* lub więcej) - na pewno jest dla mnie zły. A tak w ogóle - jak na moje jazdy - podstawową jednostką czasu jest 5 min. Pewnie się ośmiejesz, ale po prostu się nie ścigam.

Odnośnik do komentarza

Mam takie pytanko całkowicie poza tematem (albo przynajmniej poniekąd), wiecie skąd brać jakieś fajne porady albo treningi z użyciem np pulsometru (książki, artykuły itp.)? Czytałem jajacek, jak w jednym z tematów pisałeś, że jeździłeś jak dobrze pamiętam około 32 km/h na trekingu i tu mnie zastanawia jak mógłbym poprawić średnią prędkość przy jednoczesnym poprawianiu wydolności? Mój rekord jeśli chodzi o szybkość to 20km/h na dystansie 40-45km, więc jest to dla mnie wręcz jak "czarna magia". Ostatnio zrobiłem 120 km (+30 po górach) z pręd średnią bodaj 17,7 co nie było najgorsze, ale po powrocie miałem ponad 4 kg mniej (chyba dosyć mocne odwodnienie) i wydaje mi się, że treningi typu jazda bez żadnego założenia raczej pozytywnych skutków nie przyniosą :/ . 

Odnośnik do komentarza

A może po prostu jeździć, jeździć, jeździć? Dwa lata temu na Kandsie z 26" kołami zaczynałam od średnich rzędu 20km/h. Na koniec sezonu po ponad 2 tysiącach kilometrów miałam prędkości rzędu 23-24km/h wyłącznie na dystansach powyżej 50km (mniejszych nie robiłam).

Nie miałam programów, jeździłam, kiedy tylko mogłam. Nie miałam też diety, ale przyznaję, że o ile początkowo za jakiś wyjazd potrafiłam nagradzać się paczką chipsów (moja toksyczna miłość ;)) czy litrową butelką Pepsi, szybko ten proceder porzuciłam, bo zauważałam, że mi nie służy. Na przysłowiowym kurczaczku czy warzywach byłam lżejsza (niekoniecznie wagowo), wydajniejsza, bardziej wypoczęta, więc siłą rzeczy przerzuciłam się na takie jedzenie (żeby jednak było jasne - jadłam to, na co miałam ochotę, a nie że jakieś węglowodany czy białka). Jedyne, co używałam, to rozcieńczony izotonik, bo odkąd zaczęłam go używać w ciągu ostatnich trzech lat miałam tylko raz zakwasy.

 

Strata 4kg w ciągu kilku godzin to tylko i wyłącznie woda. Nie da się tak szybko spalić ani tłuszczu, ani mięśni.

Odnośnik do komentarza

Nigdy nie trenowałem kolarstwa z jakimś specjalnym planem. Jak pracowałem i trafiłem na silną grupę to jeździłem 2x w tygodniu przed pracą, samotnie, ok. 30 km w mocnym tempie. Powiedzmy na 85% HR Max a w weekend z dużo silniejszymi od siebie ustawki po 70-100 km gdzie po prostu próbowałem się utrzymac na kole i przeżyć. To wystarczało.

Natomiast musisz pamiętać że ostry trening powoduje uszkodzenia włokien mięsniowych, natępnie ma nastąpić dostarczenie organizmowi odpowiedniego materiału żywnościowego w postaci białek do odbudowy włókien, węglowodanów do uzupełenienia m.in utraconego glikogenu i tłuszczy żeby zapewnić prawidłowe przyswajanie mikroelementów i prawidłową pracę organów wewnętrznych. A potem, jeśli jest odpowiednia regeneracja, powinna nastapić hipertrofia czyli odbudowa do poziomu naprawy uszkodzeń i nadbudowa żeby zapobiec kolejnym uszkodzeniom. A jednocześnie trenujemy wydolność tlenową.

Więc jeśli chcesz robić postęp to wskazane jest dbanie o stosunkowo niski poziom tkanki tłuszczowej w organiźmie, dostarczanie mu bodźców wydolnościowych i siłowych w postaci treningu, oraz dostarczanie odpowiednich składników w diecie. I odpowiednia regeneracja. Bo organizm właśnie w tej fazie poprawia swoje parametry.

Można do tego podejść w sposób usystematyzowany i prowadzić regularne treningi, głównie samotne, realizując cele treningowe. Tak trenuje mój syn. Ma rozpisany trening od wtorku do czwartku albo piątku. W sobotę i niedzielę, lub tylko w niedzielę się ściga.

Do tego zalecane są inne ćwiczenia wspomagające. Pływanie rozwijające wydolność (rytm) i pojemność płuc (pływanie pod wodą), rozciąganie, joga, pilates, majace na celu niedopuszczanie do skracania się mieśni i przykurczów. Siłownia. Ewentualnie bieganie.

A do tego badania krwi, badanie wydolnościowe, trening w górach w celu poprawy parametrów krwi i lepszego transportu tlenu w organiźmie.

Druga szkoła, amatorska, jest po prostu jeździć samotnie czy z innymi i starać się pokonywać kolejne bariery. Moja koleżanka, swięcąca ostatnio triumfy, tak trenuje. Jeździ na treningi szosowe i mtb z facetami, mocniejszymi od siebie i próbuje się utrzymać. A w weekend ściga się na mtb z dziewczynami. Nie trenuje z jakimkolwiek planem. Pracuje zmianowo. Jak ma wolne to jeździ ale ostro.

Literatura do przeczytania jeśli ktoś chce to robić z sensem:
Allen/Cheung - Kolarstwo zaawansowane
Lau - Kolarstwo podstawy treningu
Wielinga/Cowcher/Bernabei - Jazda na rowerze - Profesjonalnie o sporcie
Friel - Biblia treningu kolarza górskiego

Odnośnik do komentarza

Elle, niestety wiem, że tylko woda, ale byłoby fajnie jak chodzę do dietetyka tak przed wizytą zrobić sobie taki trening =). Też mam uzależnienie od tych napojów szczególnie pepsi max, mam wrażenie na dłuższe trasy,  że mi pomaga szybko odzyskać siły, w porównaniu do jedzenia, które odpowiada po 20-30 minutach dopiero. I szczerze bardzo lubię 2-3 l pepsi max dziennie xD, ale muszę postarać się walczyć z tym :). 

jajcek - staram się z niskim poziomem tkanki tłuszczowej, niestety u mnie ciężko bo leczę przy okazji hormony, prawdopodobnie przysadka nie chce współpracować co wpływa na duży poziom estro i wymiernie niski testo, więc mam trochę pod górę. Mimo diety i treningów stracenie chociażby kilograma to naprawdę ciężka praca, gdzie dla osoby przy wadze 120kg wydawałoby się - odłóż chipsy, a niestety nie wygląda to tak prosto. Pilnuję diety, trenuje regularnie 3 razy w tygodniu siłownia do tego średnia 150-160 km tygodniowo. Białko mam około 1.4-1.6 grama na kg i faktycznie to pomaga, bo nie tracę praktycznie mięśni. Dodatkowo suplementuje kreatyne i beta alanine, ale tak czy inaczej w pół roku pozbyłem się około 8kg tłuszczu, więc jakiś mega wynik to nie jest. A sama waga zmieniła się o 4-5 kg. Za to mimo kontuzji kolana przebiłem dosyć sporo mój rekord przysiadu, więc jestem zadowolony z tych ćwiczonek. 

A jak wyglądają takie cele? Np w poniedziałek poprawię wynik czasowy na tej trasie. Wtorek podjazd na takim przełożeniu na siedząco itd? 

Siłownię kocham, poniekąd rower miał być tylko uzupełnieniem dla siłowni (część cardio) i tańszym dojazdem do pracy, a okazało się, że mi się spodobał ten sport =). Jednak rozciąganie mi się przyda. Od siłowni i roweru mam pościągane niemożliwie mięśni mimo rozciągania, dodatkowo kontuzja i jak mi napisał lekarz:
- koślawość kości
- dysplazja rzepek
- nadmierna arotacja zewnętrzna
- boczna niestabilność rzepki
- niewydolność funkcjonalna ACl (rozciągnięcie środwiezadłowe)
- opaska Genumedi PT, wkładki supinujące pod stopy, masaże łydek oraz pasma biodrowo piszczelowego, wzmocnienie VMO, ćwiczenia głebokiego czucia

Tak korzystając z okazji spotkał się ktoś z tymi cechami czy to coś poważnego może być (idę w przyszłym tyg do fizjo by mi pomógł się ogarnąć)?


 Tego friela mam w pdf i jakoś mi się nie podobało szczerze, bardziej mi się podobało trening z pulsometrem od niego - ale może dlatego, że głównie z nudów pobieżnie przejrzałem w pracy. Resztę chętnie ogarnę. A którą, warto z wymienionych na początek wziąć jako lekturkę :)? 

Co też mnie zastanawia ja nie umiem wygenerować wysokiego tętna, ostatnio jadąc praktycznie 7 godzin maksymalne zanotowane tętno było 167, a średnie 138. Nie wiem czy mam tak niski próg tętna maksymalnego czy coś źle interpretuje xD? 

Odnośnik do komentarza

Nie bardzo podejmuję się pomóc. Nie znam nikogo kto by ważył 120 i jeździł bardziej intensywnie na rowerze. Paru koło stówy owszem. Najmniej bym się przejmował utratą mięśni a najbardziej bym się skupił na utracie wagi. Pepsi Max też lubię ale jest to napój chemiczny i odwadniający więc sugeruję ograniczyć jego spożycie i pić min. 3l wody dziennie jeśli chcesz podkręcić metabolizm. Mam dużo doświadczeń z treningiem siłowym i niespecjalnie polecam skupiania się na rozbudowie umięśnienia, szczególnie górnej połowy ciała. Najlepszym przykładem tego jak niewiele to wnosi do codziennego życia, jest przykład Pudziana, który wyhodował ogromne umięśnienie na sterydach a potem jak trafił do KSW to nie był w stanie przetrwać jednej 3-minutowej rundy bo mu tlenu brakowało żeby dotlenić tę górę mięcha.

Co sugeruję, to najpierw zmniejszyć wagę do ok. 100. Jedząc 5-6 mini posiłków dziennie, ograniczając kawę, herbatę i napoje gazowane i robiąc codziennie mało intensywne cardio. Choćby chodzenie z kiljkami i jeżdżenie na rowerze. A jak zejdziesz do rozsądnej wagi do dopiero wtedy czytać książki o treningu.

Odnośnik do komentarza

To, co robisz swojemu organizmowi z tą Pepsi, to straszna krzywda. W życiu nie piłam tyle napojów gazowanych i/lub słodzonych. Również słodzonych sztucznie, jak aspartam czy inny acesulfam, które w większych ilościach mają szkodliwy wpływ na wszystko, także gospodarkę hormonalną. Robisz więc w tej chwili mniej więcej tak, jakbyś z jednej strony przytulał dziecko, żeby pokazać, że je kochasz, a za chwilę prał kablem od żelazka do nieprzytomności. Wszelkie leczenie jest przy tym pozbawione sensu, bo odbierasz sobie szansę na jego powodzenie, a tylko trujesz się jakąś chemią w postaci lekarstw i dodatkowo zachwiewasz gospodarkę hormonalną, która jest bardzo delikatna.

Jakkolwiek oszołomowato by to nie brzmiało, piszę z dobrego serca, a Ty zrobisz z tą wiedzą, co zechcesz. Przerabiałam podobne problemy przez lata (z tą różnicą, że u mnie było na odwrót - za dużo testosteronu, a za mało estrogenów). Raz jeden zaryzykowałam z lekarstwami na pół roku (oczywiście, że przepisanymi przez endokrynologa, przecież nie weterynarza) - było to ok. 8 lat temu, a ja do tej pory jeszcze nie usunęłam do końca skutków ubocznych. Od trzech lat zmieniam stopniowo nawyki żywieniowe, od dwóch jestem na diecie bezglutenowej, w tym roku zrobiłam dodatkowo badania na alergie pokarmowe i przeszłam na kurację probiotyczną (badania przy okazji potwierdziły mi, że mam m.in. bardzo wysoką nietolerancję pszenicy, więc coś z tym glutenem było na rzeczy). Powoli wychodzę na prostą.

Nie mówię, że każdy ma od razu rzucać gluten albo mleko czy mięso (np. mi akurat mięso bardzo służy). Podążanie za modą jest głupie. Warto jedynie wsłuchać się w swoje potrzeby, no i przy okazji wywalić to, co bez wątpienia jest śmieciowe - chipsy, colę, alkohol, sklepowe słodycze i wszystkie inne wysoko przetworzone produkty. Niekoniecznie od razu ortodoksyjnie, jeśli to nie jest konieczne, ale jakby nie patrzył, nikt mi nie wmówi, że 2 litry coli to całkiem normalna dawka, którą każdy organizm przyjmie bez żadnych skutków ubocznych. Tymczasem skutki tego, co jemy, potrafią być naprawdę niesamowicie odległe i trudne do połączenia - migreny, wahania nastrojów, choroby autoimmunologiczne, zaburzenia hormonów itd. Niestety, nikt u nas tego wciąż nie łączy w całość - pójdziesz do kardiologa, będzie leczył serce, pójdziesz do reumatologa, będzie leczył stawy.

Odnośnik do komentarza

A coś te testy na nietolerancję pomogły (ile w ogóle takie coś kosztuje? bo znalazłem na necie, że ok 500zł a to sporo xD)? W sensie zastanawia mnie to bo ja zawsze miałem problemy z wagą mimo tego, że ponad 10 lat trenowałem koszykówkę i nigdy nie miałem trybu życia, który by nie był aktywny albo jakoś zdrowy, a same słodycze to mnie nigdy nie przemawiały. Nie zaprzeczę, że zdarza mi się kupić paczkę chipsów, ale jest to raz na pół roku maksymalnie dwa razy, jak mi przyjdzie ochota i nie sądzę by to było jakoś niemożliwie dużo =). 

Cole muszę się nauczyć ograniczać ( nie bardzo jednak wiem jak xD), to w sumie jedyne uzależnienie jakie mam :). Alkoholu nie pije także tyle łatwiej, ale jednak nie lubię samej wody i ograniczanie się do tego jest dla mnie nie dobre. Już wolę sobie shake białkowy zrobić albo kreatynę wypić bo sama woda mi aż tak nie smakuje (chyba, że z lodówki albo ćwiczę, to wtedy co innego). 

U mnie raczej problemy hormonalne są z przysadki, większość testów to pokazała a teraz czekam na rezonans głowy, więc ciężko mi więcej coś wnioskować w tym temacie, mam jednak dużą nadzieję, że uda się z tym coś zrobić. Samo podniesienie przez leki hormonów wpłynęło pozytywnie na moją psychikę i fizjologię, więc raczej tego nie żałuję. 

Jednak nawiązując do obu wypowiedzi, ja raczej bym nie chciał schodzić poniżej 95-100kg, to jest dla mnie taka optymalna waga, jedyne na czym mi zależy to zmniejszyć wagę głównie na poziomie tłuszczu (z bf 26% na bf 12-15%), zdaje sobie sprawę, że nie da się pozbyć samego tłuszczu, ale nawiązując tutaj do tej wagi po prostu. Zastanawia mnie też czy mając taką wagę jak podałem (95-100) przy założeniu niskiego poziomu tłuszczu jest szansa na jakieś fajne wyniki na rowerze? 

A co do samego treningu to nie mówię, że chcę być kulturystą, po prostu robię trening funkcjonalny. Bardziej niż kulturysta jeśli mam być szczery to podoba mi się fitnessowy model ciała. Ci goście są naprawdę świetni w moim odczuciu. Np taki chris hemsworth (thor), nie powiem, że nie chciałbym chociażby podobnego ciała =). 

Odnośnik do komentarza

Picie wody o absolutna podstawa. Bez tego się nie posuniesz do przodu. Wczoraj dykutowałem z chłopakiem, który szybko się pięknie odtłuścił. Jego strategia: 4x trening siłowy. Codziennie spacer na bieżni lub zewnątrz po 30 min, 5 malutkich posiłków, 6 litrów wody!

 

Ile masz wzrostu i jaki masz obwód nadgarstka?

 

Wiadomo że nie chodzi o to żeby tylko uzyskać bezwzględnie niską wagę tylko żeby uzyskać stosunko niski poziom tkanki tłuszczowej. Mam dwóch kolegów mających po blisko 200 wzrostu i ważących ponad stówę, którzy świetnie cisną. W górach grawitacji nie oszukasz więc tam nie istnieją. Ktoś ważący 60 kg zawsze ich wyprzedzi przy podobnym poziomie mocy na kg wagi ciała.

 

Sądzę że czytasz za dużo na temat sportów siłowych i jesteś pod wpływem info że należy oszczędzać mięśnie, chronić jest przed katabolizmem, itd. Też to przechodziłem bo kiedyś uprawiałem sporty siłowe. Miałem przy moich 175 wzrostu 122 w klacie i 41 w bicepsie, brałem 180 w seriach w martwym i 160 w przysiadzie. I nic to dobrego dla mojego zdrowia nie wniosło. A joga i pilates wniosły. A do zwiększonej wagi, którą uzyskałem ćwicząc sporty siłowe, ciągnie mnie już całe życie. Sylwetek fitness zazdroszczę ale zwykle ci ludzie są naturalnymi ektomorfami i mają naturalnie małą ilość tkanki tłuszczowej.

 

Shake białkowy to sama chemia. Nie jest przeciętnemu człowiekowi do niczego potrzebny. Lepiej jest zjeść kawałek steka czy ryby z grilla.

 

Dobre testy nazywają sie Food Detective. Sprawdzone że działają. Nie wiem ile kosztują,

Odnośnik do komentarza

Jeżeli chodzi o rozmiar nadgarstka to mam dosyć spory 21-22 cm obwód. Co do wzrostu to jak na sport, który trenowałem nie mogę się pochwalić niczym specjalnym, bo jest to zaledwie 180-181 cm. 

Mam dosyć małe posiłki, w sumie nawet od pół roku jestem na diecie pod stałą kontrolą dietetyka, który jak na osobę uprawiającą sport i tak idzie w złą stronę w moim mniemaniu. Mam około 2,2-2,4 tys kcal, gdzie znajomi mający po 70-80 kg mają podobne diety redukcyjne. Mam 5 posiłków, czasem co prawda nie jem kolacji, bo jakoś nie zawsze lubię wieczorami jeść i różnie z tym bywa. 

Ja biorę shaki tylko z tego powodu, że zazwyczaj mam problemy z dostarczeniem odpowiedniej ilości białka, a sam szejk hamuje u mnie głód na około godzinkę, co w razie silnej potrzeby podjadania, zawsze działa :). Nie biorę go jakoś regularnie, tylko zazwyczaj w chwili głodu między posiłkami. Zazwyczaj jedna paczka, która jest dedykowana na 22 razy (czyli u wielu na 11 dni) starcza mi na 2 miesiące spokojnie. 

Widzę, że niestety te testy dosyć drogie (około 2 tys ), więc na razie jednak chyba odpuszczę :). 

Generalnie wydaje mi się, że jak na taką wagę nie widać u mnie tego poziomu tłuszczu, ale niestety mimo to zalega i mi przeszkadza. Możliwe też, że się przetrenowuje, będę musiał pomyśleć o jakichś zmianach. Na joge, tabate i temu podobno chętnie bym się przeszedł, mam tak pospinane mięśnie, że czuje to niemal każdego dnia xD. Teraz myślę spróbować się pobawić w "wałki rehabilitacyjne", może to mi jakoś rozluźni ciało. 

A co do siłowni jakoś strasznie mi się ten rodzaj aktywności spodobał. Zazwyczaj robię sobie trening całego ciała na każdej sesji i czuje się świetnie, mało tego trenując przed nauką jestem w stanie zrozumieć rzeczy, które były dla mnie problemem więc bardzo mi siłownia motywuje. Może już mam taki nawyk i dlatego mi to tak łatwo przychodzi, ale z drugiej strony powiem tak, od kiedy zacząłem trenować i zdrowo się odżywiać zaliczam już 2 rok bez żadnej choroby czy nawet przeziębienia. 

646a6a42f83312b1.jpg00f4dbdab2f497edgen.jpg

Odnośnik do komentarza

Jesteś budowy grubokościstej. Z mojego kalkulatora wynika że optymalna waga dla Ciebie wynosi 85kg

Poziom otyłości na podstawie moich doświadczeń wynosi 92 kg, ale ze względu na grubokościstą budowę powiedzmy 95kg i nie powinieneś go nigdy przekraczać. A już 99 to totalny alarm. Drugi prosty test jest taki że jak wiążesz buty siedząc na krześle i masz problem z oddychaniem w czasie ich wiązania lub kurczami to przekroczyłeś poziom otyłości.

Jeśli masz nieopanowaną potrzebę podjadania to problem jest zapewne z poziomem cukru we krwi i należy się przebadać w kierunku cukrzycy oraz zainteresować indeksem glikemicznym potraw i dietą o niskim IG powodującą stablizację poziomu cukru i zapobiegającą hiperglikemii.

Jak siłkę lubisz to trenuj. Każdy rodzaj ruchu motywuje. Tylko rób kardio po każdych ćwiczeniach. 30 min chodzenia na bieżni pod górę w tempie spalania tłuszczu. Tętno do 60% maks. Jogę w grupie na początek odradzam. Radzę kupić książkę dla początkujących i zacząć w domu na dywanie lub puzzlach do ćwiczeń. Na grupie szybko załatwią Ci nadgarstki a na grupę dla emerytów raczej nie będziesz chciał chodzić. Skup się na mięśniach brzucha i prostownikach grzbietu i zmobilizowaniu powięzi okołobiodrowych.

Odnośnik do komentarza

Testy na nietolerancję są masakrycznie drogie. Między innymi dlatego walczyłam z siostrą trzy lata zanim się zgodziłam. Robiłam je korespondencyjnie w VitaImmun z Poznania, razem z badaniem mikroflory jelitowej i zapłaciłam ok. 2200zł. Był to podstawowy pakiet wraz z nietolerancjami ukrytymi, co podobno nie jest bez znaczenia (możliwe, bo wyszła mi np. bardzo wysoka nietolerancja borówki amerykańskiej, której nigdy nie miałam nic do zarzucenia ;)). Do tego doliczyć musiałam koszt leków.

Na razie jest za wcześnie, aby cokolwiek polecać lub odradzać i nie mam takiej śmiałości, aby tu agitować kogokolwiek. Na dzień dzisiejszy jestem niemal pewna, że coś się zmieniło, nawet jeśli nie stosuję super zdrowej diety (tzn. przede wszystkim zbilansowanej oraz wzbogaconej o aktywność fizyczną). Przede wszystkim skończyły mi się niekończące depresje, które mnie samą doprowadzały już do szału. Więcej mi się chce i z większym optymizmem patrzę w przyszłość, mimo że tak obiektywnie nic się nie zmieniło (właściwie to nawet zmieniło na gorsze w pewnych aspektach), no i nie mam w ogóle nigdy żadnych napadów apetytu. Badań lekarskich nie robiłam, daję sobie jeszcze czas, bo od lutego nie minęło nawet pół roku.

 

Na Twoim miejscu na razie rzuciłabym tę colę i szejki jako substytut. Tak w ogóle na kaloryczność diety narzekasz, a liczysz do niej te koktajle i Pepsi? A, Pepsi pewnie nie, bo max to niby zero kalorii (jakoś tak im średnio wierzę). Dorzuciła polecane przez Jacka aktywności i przestała się spinać. Wiem, że Ci zależy, ale stres - a takie wrażenie sprawiasz - jest chyba gorszy nawet od coli. Jak się człowiek tak napina, to niewiele mu wychodzi i to w każdej dziedzinie. Począwszy od tego, że małżeństwa nie mogą mieć dzieci, poprzez w ogóle udane pożycie (a przecież to takie podstawowe, niemal zwierzęce aspekty naszej istoty), a skończywszy na wynikach w sporcie i w nauce (jakiejkolwiek, nie chodzi mi tylko o szkołę). Daj sobie szansę i trochę czasu.

 

Tak na marginesie - u mnie też doszli, że przysadka mózgowa. Podejrzewali nawet guza. Leki na jedno pomagały, na drugie szkodziły (jak to zawsze leki - nie ma innych). Rzuciłam to wszystko w pierun, tak samo jak reumatologa, który zabronił mi jazdy na rowerze. I do tej pory kolana mi nawalają wyłącznie, kiedy za długo nie jeżdżę.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...