Skocz do zawartości

Opony na zimę


Rekomendowane odpowiedzi

No właśnie, paradoksalnie, hamujac w takich awaryjnych sytuacjach tyłem i blokując koło jest spora szansa że się w coś wpakujesz :-)

Ja już tylnego hamulca używam tylko tam, gdzie muszę wejść ciasno w zakręt ze sporą prędkością.

 

Rozmawiałem rano z kolegą, dwa lata temu przejezdzil całą zimę na magic marry i jest zachwycony, nabijajac się że mnie ze kupiłem 29era na ktorego nie ma tych gum

 

Przeca nie hamuję tylko tylnym :D Mówię że w awaryjnej sytuacji, gdy naprawdę nie ma czasu na myślenie o blokowaniu koła. Nigdy nie zdarzyło Ci się że nagle coś ci wyskakuje na drogę/samochód jadący 0,5m przed tobą hamuje z piskiem opon, czy na drogę wbiega dziecko? Nie zastanawiasz się tylko wduszasz obie klamki po samą kierę...

Ale wróćmy do tematu :D

 

Co do gum - jasne że pośmigałbym na Hans Dampf'ach czy Magic Marry, lecz nie jeżdżę w żadnych ekstremalnych warunkach więc latem by leżały w szafie, bo na moje potrzeby ważąc ponad kilko Marry to "lekka" przesada.

Odnośnie dylematu czy Nobby Nic czy RoRo - poczytałem opinie na forach i wychodzi na to że NN lepiej radzą sobie w trudnych warunkach terenowych - czy to korzenie czy błoto albo kamienie. Pytanie jak dużo jeżdżę w takich warunkach? Ano niewiele. Więc raczej skuszę się na RoRo, które będą mam nadzieję dobrze się spisywać. 

 

Co do tubeless - jeśli nie jesteś pewien czy to dla Ciebie - jest ponoć jakiś "patent" na wykorzystanie pociętych dętek, mniejszych niż docelowe koło - na pewno masz jakieś stare, niepotrzebne, które "szkoda wywalić" - oszczędzasz niemałą kasę na wentylach i za cenę mleka, które ktoś od Ciebie na pewno odkupi jak Ci się nie spodoba możesz spróbować. 

 

No w sumie ciekawa opcja, tyle że nie mam żadnych małych dętek, a kupować po to żeby pociąć... wentylki po 20zł/szt więc mogę się szarpnąć i mieć rozwiązanie bardziej PRO  ;)

Odnośnik do komentarza

Z tym hamowaniem przednim to lepiej rozsądnie, bo w zimę łatwiej o wywrotkę spowodowaną poślizgiem przedniego koła (nad którym trudniej zapanować) niż lotem przez kierownicę.

Szczególnie dla rowerów, w których wyraźna część ciężaru spoczywa na przednim kole (pochylona sylwetka lub poziome). Posiadacze mieszczuchów mogą się cieszyć, bo tam nawet do 80% masy (licząc z rowerzystą) przypada na tył; można ćwiczyć fajne poślizgi na lodzie. W zasadzie jedyny typ roweru, gdzie zimą nawet nie myślę o wymianie semislicków na coś bardziej "terenowego" czy obniżaniu ciśnienia.

Odnośnik do komentarza

Temat o oponach na zimę a ani słowa nikt nie napisał o oponach prawdziwych na zimę. :)

Cwiczenie fajnych poślizgów na lodzie. Nie wiem ile jest tego lodu ale nie wyobrażam sobie kontrolowania roweru na oblodzonej powierzchni. Trochę tak jakby przednie koło i opona były oszczędzone w tych warunkach i miały przyczepność tylko tył nie. Chyba że tego lodu jest ćwierć metra i przelatuje się przez niego na nawierzchnię dającą jakikolwiek punkt podparcia. 

Jeśli jazda w zimie ma być po podłożu mieszanym czyli asfaltowo-terenowo-lodowo-śnieżnym to jedynym bezpiecznym rozwiązaniem są fabryczne opony z kolcami. 

Jeśli ktoś zastanawia się nad zakupem nowych opon do jazdy w zimie czyli planuje spory tak czy inaczej wydatek to wg mnie warto zainwestować we własne bezpieczeństwo. Piszę to z perspektywy 5 zim spędzonych w takich warunkach gdzie oblodzenie powierzchni jest czymś normalnym niepunktowym i częstym. 

Opony te zapewniają dobrą trakcję na lodzie (bardzo dobrą nie ponieważ to nie są suche letnie warunki gdzie przyczepnośc jest zupełnie inna - ale dobrą ponieważ ma się kontrolę nad rowerem, torem jazdy i całym procesem poruszania się w założonym przez siebie kierunku :) ), ich masa nie upośledza dynamiki jazdy w warunkach śnieżnych (kiedy to z reguły jeździ się bardziej asekuracyjnie i wolniej) i nie ulegają zużyciu w stopniu budzącym obawy o przeżycie kolców. Wytrzymają eksploatacje przez kilka zim, nawet jeśli miałaby to być jazda wyłącznie po czarnym asfalcie.

Używałem różnych opon mtb z różnie agresywnym bieżnikiem oraz kilku opon kolcowanych i nie ma co porównywać kontroli nad rowerem. W warunkach zimowych gdy podłoże jest posypane śniegiem nie ma się żadnego wglądu w to co znajduje się pod nim więc ryzyko jest bardzo duże. 

Teoretycznie w mieście służby porządkowe dbają o zwalczenie śniegu i lodu, praktycznie utrata kontroli nad rowerem na ulicy w sznurku samochodów może się skończyć tragicznym upadkiem lub nawet śmiercią.

Mnie lekceważenie takiego niebezpieczeństwa kosztowało kilka mniej lub bardziej nieprzyjemnych upadków, które nie miałyby miejsca przy odpowiednim obuciu kół. 

Takie opony są dosyć drogie jeśli jednak ktoś planuje aktywność rowerową przez całą zimę i przejechanie kilku tysięcy km (w moim przypadku było to około 2500 rocznie) powinien o nich pomyśleć.

W Polsce dostępne są Continentale i Schwalbe, poza Polską ale do ściągnięcia także Nokkiany. 

Odnośnik do komentarza

Ja to mówiłem z perspektywy jazdy w Trójmieście, gdzie duża wilgotnośc powietrza (morze) robi swoje. Co do poślizgów miałem na myśli pojawiające się często kilkudziesięcio metrowe odcinki oblodzonej DDR, bo jednak trójmiejskie służby (no, może poza Sopotem) radzą sobie znośnie i większość dróg jest w miarę przejezdna. No i mam rower, gdzie siedzę wyprostowany (holender), na nim w razie wpadnięcia w boczny poślizg wystarczy wyprostować nogi i w ten sposób skorygować tor jazdy. Prawda jest taka, że jak nie ma nierówności czy nie robi się gwałtownych ruchów kierownicą, to przez takie odcinki można przejechać i ich nie zauważyć.

Ale -- dla odmiany -- byłem w styczniu w Trondheim (Norwegia) i owszem: DDRy wyczyszczone do asfaltu (w przeciwieństwie do chodników), ale jak miejscowi mi mówili w górnej części miasta drogi były w różnym stanie i wiele rowerów i samochodów miało kolcowane opony. Ot, urok lokalnego klimatu, u nas też takie by się znalazło.

Czasem się zastanawiam nad kolcowaną oponą na przód, bo jej poślizgi mogą się skończyć wywrotką, ale sytuacji, gdy trasa (ponad 20km) w większej części jest oblodzona w Trójmieście naliczyłem tylko jednokrotnie zeszłej zimy. Wtedy po prostu wolę wybrać kolejkę i tramwaj (autem nie warto było, bo był wtedy niemal paraliż miasta).

Jakoś do opon robionych z myślą o MTB nie mam zaufania.

Odnośnik do komentarza

Jakbym mieszkał w górach to bym się może nad kolcami zastanowił. U mnie w Warszawie, na równinie, zimy tyle co kot napłakał. Ja na zimę obniżam ciśnienie i przestaję jeździć w SPD. Kilka razy mi się koło uśliznęło zimą i leżałem bo się nie zdażyłem wypiąć z SPD i podeprzeć. Nie mówiąc o tym że od metalowych pedałów ciągnie chłodem. Na zimę zmieniam pedały na plastikowe i jeżdżę w trekkingowych ocieplanych butach i stwierdzam ze to dla mnie optymalny wariant. Jeżdżę też często z szerszą bardziej bieżnikowaną oponą z przodu dla lepszej trakcji i węższą, napędową, z tyłu.

Odnośnik do komentarza

Co do tubeless - jeśli nie jesteś pewien czy to dla Ciebie - jest ponoć jakiś "patent" na wykorzystanie pociętych dętek, mniejszych niż docelowe koło - na pewno masz jakieś stare, niepotrzebne, które "szkoda wywalić" - oszczędzasz niemałą kasę na wentylach i za cenę mleka, które ktoś od Ciebie na pewno odkupi jak Ci się nie spodoba możesz spróbować. 

Patent ten (i ogólnie zagadnienie opon bezdętkowych) opisałem tutaj: http://www.1enduro.pl/ghetto-tubeless-opony-bezdetkowe/

 

Poza ceną, ma on też inne zalety (i wady ;)) w stosunku do rozwiązania bez paska z dętki. Całą zeszłą zimę przejeździłem na ghetto (bez kontrolowania/dolewania mleka) i było git. Ale mimo wszystko zastanawiałbym się nad robieniem tubeless specjalnie na zimę, bo nikt do końca jest w stanie powiedzieć, jak mleko się zachowuje w niskich temperaturach.

 

A jeśli o samo mleko chodzi - najlepsze (Stans) faktycznie jest drogawe, ale jak ktoś chce spróbować, to niezły jest też samogon od gościa o ksywce "leo2":

http://www.forumrowerowe.org/topic/105781-uszczelniacz-do-opon-domowej-produkcji/

Odnośnik do komentarza

Patent ten (i ogólnie zagadnienie opon bezdętkowych) opisałem tutaj: http://www.1enduro.pl/ghetto-tubeless-opony-bezdetkowe/

 

Fajna stronka ;) Miło opisane. Ale tak jak mówię, opaski na obręczach mam, a z tym patentem za dużo zabawy. Zaworki po 2 dyszki/szt więc tylko ciut drożej niż za dętki. Do tego dochodzi to co sam wspomniałeś - jednorazowość tego patentu, więc pod kątem opłacalności niezbyt zachęcająco to wychodzi, aczkolwiek dobrze wiedzieć że jest takie rozwiązanie.

Odnośnik do komentarza

Znalazłem bardzo dobry artykuł o oponach na blogu Steve'a którego artykuły i opinie bardzo cenię:

http://intheknowcycling.com/2015/05/28/best-road-bike-tires/

 

Jego opinia dotycząca tubless w oponach szosowych jest zdecydowana:

"For most road cycling enthusiasts who ride on paved roads with tires at the right pressure, tubeless is unnecessary extra work with little to no benefit."

 

Jest to opinia zgodna z tym co mówi dwóch moich kolegów szosowców prowadzących od wielu lat serwisy rowerowe. Dla mnie to zamyka temat jeśli chodzi o szosę.

Odnośnik do komentarza
  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...