Skocz do zawartości

Co mogę zrobić? Zajechanie drogi, złamany nadgarstek.


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć!

 

W ostatnią sobotę (21.04) wracałem do domu z małego wypadu. Zauważyłem że samochód skręcający w prawo jedzie na tyle szybko że nie będzie w stanie ustąpić mi pierwszeństwa (byłem na przejeździe rowerowym - oczywiście miałem zielono światło). Dość gwałtownie zahamowałem i przeleciałem przez kierownicę upadając na łokieć i nadgarstek. Jestem prawie pewny że gdybym nie zareagował wylądował bym na masce.

Auto się zatrzymało kilka metrów dalej i chłopak zapytał czy nic mi nie jest i że on miał zielone wiec to moja wina. Odpowiedziałem tyle, że też miałem zielone i że przy skręcie w prawo należy ustąpić pierwszeństwa pieszym na pasach i rowerzystom na przejeździe. Wsiadł do auta i odjechał bez słowa.

Ogólnie czułem się dobrze i dojechałem jeszcze spokojnie do domu. Stwierdziłem że lekko obtarty rower i ręka to nic takiego i że szkoda tracić nerwy na bieganie z tym gdziekolwiek.

Dopiero na drugi dzień nie mogłem ruszyć lewym nadgarstkiem i prawym łokciem. Okazało się, że mam złamaną jakąś kość w nadgarstku i potłuczony ostro łokieć.

Obecnie siedzę w domu na L4 zapakowany w gips i bandaże. 

 

Proszę o poradę co mogę w tej sytuacji zrobić? Czy wizyta na policji po fakcie coś da?

Odnośnik do komentarza

Dlatego zawsze dzwoni się na policje. Jak koleś uciekł to z automatu ma ucieczkę z miejsca zdarzenia i już pod górkę. Jak masz opcję, wróć na miejsce i zobacz czy teren nie jest gdzieś, z którejś ze stron monitorowany. Jeżeli nie uderzyłeś o auto, to nie ma ono wgniecenia, zadrapania co coś innego co mogło by świadczyć o ewentualnym "bliższym spotkaniu". Wtedy chyba kicha. Polecam zadzwonić na policję / udać się na komendę, i zapytać czy coś da radę ugrać. Ale sądzę jak Elle, słowo przeciwko słowu.

Opcjonalnie forumprawne.org i zadać pytanie.

Odnośnik do komentarza

Tiaaaaa, na policję.

 

Jak nie ma świadków czy monitoringu to daj sobie spokój. Bo zakładam również że numeru rejestracyjnego nie spisałeś.

 

Ewentualnie powodzenia w sądzie, bo nawet jak gościa jakimś cudem zlokalizujesz to się będzie wypierał, a wtedy nawet policjanci z Miami Vice nic nie zrobią.

 

Mógłbyś go teoretycznie pozwać o odszkodowanie z OC samochodu, za straty fizyczne, uszczerbek na zdrowiu itd..itd, no ale wtedy jego wina musi być bezsporna, a taką w tej sytuacji (gdy nie było świadków, monitoringu i policji na miejscu) może stwierdzić tylko sąd.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz mieszać w takie sprawy policję, to rób to od razu. Teraz - to już po herbacie.

Po drugie kieruj się zawsze zasadą: Ja wiem, że mam pierwszeństwo, ale nie wiem, czy on wie?

Wreszcie - masz za mocne hamulce. Ja mam hample cantliver i nie zmienię ich na żadne inne. Mam świadomość, że w chwili zagrożenia nie panuję nad siłą nacisku na klamkę.

Gdybyś wylądował na masce - pewnie nic gorszego by Ci się nie stało, ale wtedy on był by ewidentnie sprawcą kolizji/wypadku, a tak - wywaliłeś się na własne życzenie.

Odnośnik do komentarza

Też doszedłem do tego, że jak pieprznąć to na pewno w sprawcę, a nie na glebę. Raz to przerabiałem i pomimo spisania numerów sprawa umorzona. 

Wracaj do zdrowia i (nie) zapomnij o sprawie. Następnym razem wal w samochód, rób zdjęcia, dzwoń na 997 (nie na 112 bo tam za dużo filozofują). Tylko bądź pewny, że masz pierwszeństwo i zastanów się czy warto, bo jak mówią "cmentarze pełne są tych co mieli pierwszeństwo". Najlepiej oczy dookoła głowy i nie dopuszczaj do sytuacji.

Odnośnik do komentarza
  • 4 tygodnie później...

Pierwszeństwo pierwszeństwem ale warto zawsze zwolnić przed przejazdem rowerowym i zwrócić uwagę, czy nie nadlatuje jakiś wariat :] Nie wiem jak u was ale u mnie w mieście tak na pięciu kierowców, jeden zawsze pierwszeństwo na rowerzystach wymusza. Kolejna sprawa, jak macie przejazd i się samochody przed nim zatrzymują, aby was przepuścić, to także warto ostrożnie przejechać zwracając uwagę, czy jakiś wariat na trzeciego nie stara się was staranować. To także mi się już zdarzało. jednym słowem mówiąc, warto wyjść z założenia, że rowerzysta nie ma pierwszeństwa i zatrzymać się lub chociażby mocno zwolnic przed przejazdem, zwracając szczególna uwagę na to, czy nic nam na nim nie zagraża.

Odnośnik do komentarza

W moim przypadku doszło do tego, że ostatnio złapałam się na totalnej paranoi (syndrom sztokholmski? ;)). Kilka dni temu z centrum handlowego wyjeżdżał samochód. Oczywiście przeciął mi drogę i zatrzymał się jak krowa, sprawdzając, czy może włączyć się do ruchu. Wyhamowałam, ale emocjonalnie mi się wymknęło coś w stylu "no gdzie pan jeździ?!" plus wymachnięcie rękami. Gość dopiero wtedy mnie zauważył i podniósł rękę, że przeprasza. A ja co? Oczywiście, spoko i komu to opowiadam, to prawie, że tłumaczę, jaki w porządku kierowca :D

Jakkolwiek przyznać trzeba, że bywają takie przejazdy bardzo kiepsko rozwiązane, co stwierdzam także z pozycji kierowcy. Nie sposób stanąć przed ścieżką rowerową i widzieć, czy faktycznie do ruchu można się włączyć. Po drugie w przypadku ruchliwych ulic często jest tak, że musisz stać prawie z nogą na gazie i wykorzystać krótką przerwę między sznurkiem aut, żeby nie być zmuszonym czekać do jutra. Tymczasem taki start plus ścieżka rowerowa to mission impossible.

Odnośnik do komentarza

Wszędzie śpieszący się przedstawiciel handlowy i wszystko jasne.

Oby gnój stracił prawo jazdy.

 

Ja chyba zacznę spisywać numery co większych drogowych imbecyli i wizytować ich w domach, grzecznie tłumacząc że są idiotami i niedoszłymi zabójcami, bo dziś znowu witałem się z kostuchą jak wyprzedzający z naprzeciwka oczywiście mnie nie widział jadącego i musiałem na pobocze uciekać.

Odnośnik do komentarza

Nie dajcie się zwariować. Nie jest tak, że co drugi przedstawiciel handlowy próbuje rozjechać rowerzystę. Inna sprawa, że nie jesteśmy w Holandii, gdzie można jechać "na pałę" bo ma się pierwszeństwo -- pamiętając o tym szansa, że nam coś się stanie (szczególnie aż tak jak na tym filmie) jest niewielka*. Sam miałem kolizję, ale to kobieta w samochodzie na tym gorzej wyszła niż ja.

 

* nie dotyczy łódzkich kierowców ;-)

Odnośnik do komentarza

Nie no, ja nie zakładam, że oni na nas polują ;) Ale też nie mam do siostry zaufania - czasem zdarza się tak, że patrzy, co robię ja, a nie na ruch uliczny (syndrom młodszego i starszego rodzeństwa chyba ciągnie się całe życie :P).

Poza tym, już od tego wszystkiego abstrahując, jeżdżenie na rowerze to dla mnie przyjemność i relaks, a jeżdżenie w mieście to z kolei duże skupienie. Te dwie rzeczy wzajemnie się wykluczają. Transport z A do B jeszcze ostatecznie, ale zwiedzanie? Jak człowiek zwiedza, to nie po to, aby co i rusz patrzeć, czy ktoś nie chce go zabić albo czy on komuś nie zrobi krzywdy. Mnie jakoś duże miasta kompletnie nie pociągają. Małe zresztą też średnio. Ostatnio w temacie o prędkościach pisałam, jak fatalnie jechało (czyt. przebijało) mi się przez Tarnów (a niestety musiałam).

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...