Skocz do zawartości

Co zrobić w przypadki kolizji z autem


Rekomendowane odpowiedzi

[...]

 

Pewny tego jesteś? Dziadek jadący 20-30 km/h jest zazwyczaj ślepy jak kret i ma czas reakcji w granicach pół minuty.

Wyjechał mi kiedyś taki z pod przychodni. Jechał bardzo wolno, więc przypuszczałem, że zamierza się zatrzymać przed przejazdem na DDR. Ale jednak nie. Wyhamować już nie zdążyłem, ale jakoś udało mi się go ominąć po trawniku. Żadnej reakcji z jego strony. Pojechał dalej nie przyśpieszając, ani nie zwalniając. Chyba w ogóle mnie nie widział (?) To było w dzień, przy bardzo dobrej widoczności. 

 

Jestem pewny, o ile nie wykonuje nagłych manewrów, co wspomniałem wcześniej.

 

Ponadto te 20-30 km/h: szansa na poważne urazy rowerzysty, czy pieszego przy takich prędkościach jest niska (1 na 10 przypadków), idealnie odwrotnie niż powyżej 50-60 kmh. Stąd też 15 mph/30 km/h to najczęstsze ograniczenie prędkości w strefach uspokojonego ruchu, gdzie jest dużo pieszych. Sam zostałem uderzony przy około 20 km/h. Poza podniesionym ciśnieniem i lekko skrzywioną korbą żadnych strat po mojej stronie.

 

Teraz pomyśl sobie jakbyś w takiej sytuacji trafił na szybkiego i wściekłego. Nawet refleks Ci nie pomoże.

Odnośnik do komentarza

Czy będzie jechał 20, czy 100 km/h - jeśli wjedziesz mu w drzwi z prędkością 40 km/h - nie widzę różnicy. Przy czym - im większa prędkość (jego) - tym mniejsze szanse trafienia.

Szybkiego i wściekłego z daleka widać i słychać. Trzeba po prostu w takiej sytuacji zachować ostrożność.

Jeśli ktoś jedzie 20 - 40 km/h, to też jest dla mnie sygnałem, żeby na niego uważać.

Najgorsi są ci średniacy.

Miałem zdarzenie: wyjeżdżał z ulicy podporządkowanej i zatrzymał się, więc jechałem śmiało. Ruszył dokładnie w takim momencie, że przycelował mi w bok. Chyba musiał ćwiczyć strzelanie do rzutków :D

Szybko mu jednak wybaczyłem. Gość był bez spodni (w listopadzie!), więc pomyślałem sobie, że ktoś go z baby zgonił i był tym mocno sfrustrowany ;)

Odnośnik do komentarza

[...]Przy czym - im większa prędkość (jego) - tym mniejsze szanse trafienia.

Szybkiego i wściekłego z daleka widać i słychać. [...]

 

Z tymi dwoma stwierdzeniami ciężko się zgodzić. Pierwsze, bo nie masz szansy reakcji, dodaj do tego energię w jaką w Ciebie uderzy (25 krotnie większa, co przy ponad tonie wagi zwykle kończy się źle). Statystycznie faktycznie trudniej trafić, ale nie uwzględniłeś czasu reakcji kierowcy.

 

W drugim, no chyba że trafisz na gościa w passerati i wiejskim tuningiem, to wtedy faktycznie go usłyszysz wcześniej. A jak ocenić prędkość auta faktycznie jadącego 100km/h, gdzie spodziewasz się np. 50  (miasto)? Powodzenia przy włączaniu się do ruchu.

 

Nie bez powodu w np. Niemczech, czy Beneluksie, mimo sporo większego ruchu na drogach, wypadki są mniej tragiczne, jest ich w ogóle mniej (za to kolizji więcej). Miałem okazję w Belgii i Portugalii zobaczyć jak są narwani ich kierowcy, ale ograniczeń prędkości w ogólności przestrzegają, co widać po wielkości strat podczas wypadków/kolizji. Jak u nas jest nie muszę tłumaczyć.

Odnośnik do komentarza

 A jak ocenić prędkość auta faktycznie jadącego 100km/h, gdzie spodziewasz się np. 50  (miasto)? Powodzenia przy włączaniu się do ruchu.

 

 

To w Gdyni jeżdżą 50 km/h? Szkoda że tam nie mieszkam ;)

Jak ocenić prędkość auta?... hm... Mam nadzieję, że nie jesteś zawodowym kierowcą, a na rowerze poruszasz się po DDR lub chodnikiem.

 

 

Nie bez powodu w np. Niemczech, czy Beneluksie, mimo sporo większego ruchu na drogach, wypadki są mniej tragiczne, jest ich w ogóle mniej (za to kolizji więcej). Miałem okazję w Belgii i Portugalii zobaczyć jak są narwani ich kierowcy, ale ograniczeń prędkości w ogólności przestrzegają, co widać po wielkości strat podczas wypadków/kolizji. Jak u nas jest nie muszę tłumaczyć.

To prawda, ale w przypadku kolizji auto-auto. Każde uderzenie w rowerzystę, lub rowerzysty w auto może skończyć się źle. Prędkość ma tu drugorzędne znaczenie. Dużo zależy od farta: pod jakim kątem Cię uderzy, jak upadniesz, na ile masz kruche kości itp.

Jak Cię trafi tak konkretnie z prędkością 100 km/h lub więcej - to po prostu - krócej się będziesz męczył ;)

Odnośnik do komentarza

To w Gdyni jeżdżą 50 km/h? Szkoda że tam nie mieszkam ;)

[...]

 

Tak, tam gdzie jest strefa 30. :D

 

 

[...]

Jak ocenić prędkość auta?... hm... Mam nadzieję, że nie jesteś zawodowym kierowcą, a na rowerze poruszasz się po DDR lub chodnikiem.

[...]

 

Jeśli potrafisz ocenić prędkość  auta, które zbliża się do Ciebie, z dokładnością +/- 10-20 km/h to praca w policji stoi przed Tobą otworem. :D

 

Z znajomymi robiliśmy kiedyś próby zgadywania prędkości i porównywaliśmy ją z "suszarką". Mocno się zdziwiliśmy. A mieliśmy wtedy bardzo komfortowe warunki (ładna pogoda, dobra widoczność, nie patrzyliśmy z wnętrza auta przez boczną szybę, gdzie masz chwilę, jak to jest w rzeczywistych warunkach). Do 50km/h było spoko, błąd  do 10km/h, przy 100 km/h wrażenia subiektywne są takie, że że trudno rozróżnić 70, a 100 gdy auto się zbliża/oddala. Polecam sobie poćwiczyć, bo nas to nauczyło pokory. I pochwal się wynikami. :-)

 

 

[...]Prędkość ma tu drugorzędne znaczenie. [...]

 

Fałsz, który nie ma odzwierciedlenia w wynikach badań. Jak wspomniałem: przy 30km/h 1 na 10 przypadków kończy się poważnym urazem, czy śmiercią. Przy wyższych, chyba 60km/h trend się odwraca (50 km/h pół na pół). Miałem okazję się przekonać na sobie. Potwierdza to także znajomy ratownik:

http://www.krbrd.gov.pl/files/file/predkosc.pdf

 

Z tego powodu jest tyle szumu wokół uspokajania ruchu, a całkowitej separacji ekspresówek i autostrad (i wyprowadzania ruchu z miast).

 

 

Oczywiście można mieć pecha i upaść tak, że uszkodzisz sobie kręgosłup, albo np. masz nieprawidłową budowę czaszki. Ale na tej zasadzie to w WC możesz mieć wypadek, jak się poślizgniesz i obijesz głowę o sedes (a prędkość zerowa). ;-)

 

PS. Oczywiście, wartości prędkości, które dałem są względnymi.

Odnośnik do komentarza

W policji na pewno nie będę pracował. Policjanci z mojego rocznika są już raczej na emeryturze ;)

Wysoka dokładność oceny prędkości nie jest mi potrzebna. Po prostu uważam na tych, którzy jadą - wg mojej oceny - za szybko lub za wolno.

Jeśli chodzi o linka, który podałeś - może ktoś jeszcze zechce się wypowiedzieć?

Nie podejmuję się prowadzić dyskusji na ten temat na profesjonalnym poziomie. Statystyki dla mnie - nie są miarodajne. To tak, jakby powiedzieć na podstawie badań w Norwegi, że atak lwa na człowieka zupełnie nie jest groźny ;)

Odnośnik do komentarza

Ja mam sąsiada, który pije całe popołudnie, a poza tym ma jaskrę. Jeździ właśnie 20km/h. Już to widzę, jak do rana trzeźwieje :P Tak że Maciej chyba podszedł do tematu trochę wybiórczo - można przekraczać 50km/h na podwójnej ciągłej, tylko po to, by stanąć jako pierwszy w kolejce na czerwonym świetle za kilkaset metrów, a można przekraczać, bo zakaz jest śmieszny na dwupasmówce rozdzielonej pasem zieleni, gdzie każda zebra jest z sygnalizacją świetlną. Tak samo można jechać i 20km/h, bo mgła, śliska nawierzchnia, coś nagle samochód niedomaga, a można jechać, bo ma się coś na sumieniu albo zwyczajnie nie jest się w stanie odpowiednio reagować na zdarzenia na drodze. A opisywany przeze mnie przykład z Subaru najlepiej pokazuje, że i prędkość poniżej 20km/h potrafi narobić niezłej szkody.

Przy okazji tego przypomniał mi się taki trochę idiotyczny spot kampanii społecznej, żeby zamiast 60 jechać 50km/h. Przedstawiał sytuację, gdzie samochód (oczywiście z rodziną) przy 60km/h masakrował się na tirze oraz ten z 50km/h, który pięknie się zatrzymywał. Cała głupota spotu polegała na tym, że facet jadący 50km/h patrzył na drogę i reagował, natomiast ten z 60-tką na liczniku śmiał się do żony, patrzył w lusterko na dzieci i w ogóle nawet przy 30km/h tego tira by nie dostrzegł.

Nie. Nie jestem piratem drogowym. Raz chciał mnie zmasakrować tir i musiałam zjechać na pobocze, bo tak mnie zwyzywał przez CB, że aż uszy więdły. Za co? Był fotoradar, ciemna noc, ograniczenie do 70. Ja zwolniłam do ok. 50-60, bo znak wynikał z przejścia dla pieszych, a dosłownie nic nie było widać poza żółtym migaczem i zebrą. Tirowcowi jednak przeszkadzało, tak że właściwie siedział mi na zderzaku waląc długimi.

Dla mnie nadrzędny jest przepis dostosowaniu prędkości do warunków panujących na drodze. Pozostałe przepisy mają ten wybór ułatwić. Nie wiem, jak mam to wyjaśnić, by nie zrobić tu z siebie anarchistki, która jeździ wedle uznania. Może zwyczajnie sami uderzcie się w piersi i pomyślcie, jak to przestrzegacie literalnie każdego przepisu. Łącznie z tymi, które mogą uratować życie lub zdrowie.

 

@janciowodnik, ja ten mandat samochodem dostałam. Na rowerze jeżdżę tak, że chyba tylko na osiedlu i to bardzo uparty funkcjonariusz mógłby mnie ukarać ;)

Odnośnik do komentarza

Kilka lat temu wysłuchałem audycji radiowej: policjant mówił, że kobieta zadzwoniła i zadenuncjowała swojego ojca. Był tak ślepy, że miał problemy z poruszaniem się po mieszkaniu, a codziennie jeździł samochodem.

Kiedyś - ulicą 1-jezdniową, ale o 2 pasach w każdym kierunku jechałem (autem) tak jak wszyscy - ok. 70 km/h. Policjant wyłowił Matiza jadącego 50. Hm... Radom - taka wiocha - a wiedzą. W Gdyni - jeszcze nie ;)

Odnośnik do komentarza

[...]

Kiedyś - ulicą 1-jezdniową, ale o 2 pasach w każdym kierunku jechałem (autem) tak jak wszyscy - ok. 70 km/h. Policjant wyłowił Matiza jadącego 50. Hm... Radom - taka wiocha - a wiedzą. W Gdyni - jeszcze nie ;)

 

Widzę, że nie odpuścisz. :-) Jak wspomniałem: jak masz oko i rozróżniasz takie prędkości, to zapraszam właśnie do policji. Szukają takich. Pytanie czy policjant wiedział, że jedzie 50, czy tylko zwrócił uwagę na wolniejsze od innych auto; to zasadnicza różnica.

 

I powtórzę: polecam -- jak masz możliwość -- zweryfikuj swoje wyczucie prędkości za pomocą radaru. Ja miałem okazję i wiem jaką mam dokładność. Koledzy (m.in. dwóch zawodowych kierowców, jeden "TIRA", drugi kurier z 10 letnim stażem) także mieli problem z dokładnością większą niż 10-20km/h, gdy widzieli czoło samochodu (pomijam motocykle, bo to całkowita loteria).

 

Może po kilku latach jest u mnie lepiej, ale nie zamierzam przeceniać swoich możliwości. Już takich, co myśleli, że zdążą z podporządkowanej ulicy widziałem sporo i nie zamierzam dołączać do tego grona.

 

Policjanci drogówki, z racji dużego doświadczenia, to inna sprawa. Oni zwykle wiedzą kogo mają radarem zmierzyć.

Odnośnik do komentarza

Źle mnie zrozumiałeś. Nie chodziło mi o dokładną ocenę prędkości na oko. Ja też nie podaję wartości dokładnej, tylko szacunkową.

W tym rzecz, że dali spokój kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu kierowcom ewidentnie jadącym za szybko, a zatrzymali tego, który jechał przepisowo, a więc był podejrzany.

Jeśli dobrze zauważyłem, to dostał nagrodę za przepisową jazdę ;) Ustnik do alkomatu :D

Odnośnik do komentarza

Oni po prostu wręczali upominki wszystkim właścicielom Matizów. I dlatego musieli wyłowić z tłumu tego miłego pana. A że dostał gwizdek do dmuchania, to tak przy okazji.  ;)

Kiedyś będąc młodym (kurde kiedy to było), wracałem ze znajomymi z imprezy nie będąc w 100% trzeźwym (aż wstyd się przyznać ale tak było). Pan Milicjant zatrzymał na pustej drodze w środku nocy mnie i tuż przede mną starszego pana. Pan dostał balonik do nadmuchania, a mi otworzył drzwi drugi Milicjant i aż go odrzuciło. Waliło jak z gorzelni. Oczywiście ze skruszoną mina oświadczyłem, że koledzy i koleżanki się popili i odwożę ich do domu i... uwierzył. Może mi z oczu dobrze patrzyło. W każdym razie zostaliśmy wyłowienie i wbrew rozsądkowi starszy pan dmuchał, a ja nie. :D

Odnośnik do komentarza

Co do wstydliwych epizodów, mi lata temu tato opowiadał, jak raz wracał z pracy i policja go zatrzymała, a właśnie był po piwie. Pietra miał nieziemskiego, no ale co było robić? I na koniec niespodzianka, bo mu alkomat nic nie wykazał. Ale to historia tak sprzed 20-25 lat, bo sam tato już od ponad jedenastu nie żyje.

Ja w ogóle nawet nie wiem, jak to wygląda. Zatrzymali mnie przez piętnaście lat w sumie dwa razy, w tym raz tak, żeby sobie samochód pooglądać, a raz z wspomnianym mandatem.

 

Ale też raz brałam udział w dziwnej hecy - pojechaliśmy z dziadziem około pierwszej w nocy na dworzec po siostrę. On prowadził. Podczas powrotu przez pół ulicy jechała za nami suka, wreszcie koguty, długie światła i na środku jezdni nas zatrzymali (dosłownie, bo krawężnik taki, że nie ma gdzie zjechać). I policjant wziął papiery od wszystkich, i poszedł nas sprawdzać. W ogóle dziwnie się zachowywał, nic nie chciał mówić, zero uśmiechu. Wrócił potem z tym wszystkim, oddał i pozwolił odjechać. Dziwne to o tyle, że samochód dziadzia to chyba jedyny taki w Tarnowie, a zapewne też jeden z niewielu w Polsce, my okutani w kurtki puchowe, chyba nawet domowe dresy i w ogóle wyglądaliśmy tak, że lepiej byłoby nas ludziom nie pokazywać, bo to przecież tylko na chwilę na dworzec :D

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...