Skocz do zawartości

Czy dbacie o swoje rowery?


Rekomendowane odpowiedzi

@Wyczynowy - chyba mnie nie zrozumiałeś. Obecne ceny są takie, że za 8 stów to możesz kupić taki marketowy, co to do sklepu po bułki się bardziej nadaje niż do regularnej jazdy. Ceny te paręnaście lat temu wcale nie były takie niskie jak Ci się wydaje.

Chodziło mi bardziej o to, że aluminiowy rower z zewnętrznymi przerzutkami też może przejechać wiele kilometrów.

Co się zużywa? A no napęd. Łańcuch i kaseta przede wszystkim. Poza tym linki, korba, łożyska w kołach i sterach. I to są rzeczy eksploatacyjne. Mógłbyś powiedzieć, że kupiłem złom bo ciągle coś wymieniam ale tak jak pisałem zależy to od intensywności użytkowania, a nie od tego czy rower nazywa sie Romet, ma 20 lat i jest ze stali.

Rozumiem Ciebie , stary.

Nie twierdzę, że inne firmy również zagraniczne rowerów są gorsze od ROMETA, ale myślę, że to zależy, jaki rower się wybiera, jakie jest jakości.

Teraz ROMET już nawet nie jest całkiem polską firmą, jak to było kiedyś.

Każdy rower, na którym się dużo jeździ, po wielu latach będzie wymagał jakiejś "renowacji", wymiany części, bo lepiej rower się sprawuje, lepiej jeździ, jak są w nim nowe, wymienione części.

I to dotyczy: suportu, koronek z kulkami, korby, łańcucha, a czasami o nowych felg.

Wszystkie te części są dostępne w każdym rowerowym sklepie i na targach z rowerami. Tylko oczywiście, każda część musi być odpowiednio dobrana do roweru, bo części są różne, do różnych rowerów.

 

W moim rowerze był wymieniany łańcuch, gdyż stary się rozciągnął pod wpływem pedałowania, ale u mnie sytuacja była taka, że kiedyś, w rowerowym mi wymieniali zębatkę w kole z tyłu na nową, bo stara zębatka chyba była uszkodzona lub jakiś tam był problem.

Tylko wstawili mi małą zębatkę, co spowodowało, że ciężej się pedałowało, a to z kolei, po jakimś czasie, rozciągało mi łańcuch, bo nacisk na pedałowanie był większy.

No i podjeżdżanie pod górę, gdzie jest ciężej pedałować, też może skutkować rozciąganiem się łańcucha, a nawet jego zerwaniem.

Jeśli nie jest to rower z przerzutkami, to raczej trzeba się starać unikać podjeżdżania pod górę, tylko lepiej zejść z roweru i go prowadzić.

Łańcuch miałem tak rozciągnięty, że koło z tyłu obcierało mi o błotnik. Naciąganie łańcucha nic nie dało, bo koło już podchodziło pod tylni błotnik. Musiał być do wymiany.

Z tym że mi nowy łańcuch wymieniał mechanik, prywatnie, w swojej piwnicy, w bloku. Jak również mi wymienił od razu nową i większą zębatkę w kole.

 

Właśnie wróciłem nie dawno z krótkiej wyprawy rowerowej po moim mieście, bo POGODA już dopisuje na rower.

Odnośnik do komentarza

Też się nie zgadzam z tymi cenami. Ludzie mają w ogóle dziwną manierę stwierdzania: coś tam, co kosztuje dziś 1000zł kosztowało kiedyś 500zł. Tylko, że jakoś nikomu przez myśl nie przejdzie, że zarabialiśmy mniej. Jak byłam w szkole podstawowej mój tato zarabiał coś około 2000zł albo i mniej, i to była szałowa wypłata, która pozwalała mu utrzymać trzy osoby, jeździć codziennie samochodem, naprawiać go, zabierać nas na niedzielne wycieczki, podczas których stołowaliśmy się w restauracjach. Dziś byle pracownik Lidla zarabia więcej.

No i druga rzecz to to, co za te pieniądze dostawaliśmy. Mój pierwszy rower górski w roku 1994 kosztował około 500zł. Co za to miałam? Napis Colorado High, koła 24", stalową ramę, Shimano SIS, wolnobieg 5s, plastikowe klamki, hamulce Cantilever. Dziś Kands Lorenzo za 650zł ma nadal stalową ramę, ale też amortyzator (jaki jest to jest, ale robi wrażenie ;)), 18 biegów, Toruney'a, hamulce VB. Czyli naprawdę aż taka to różnica w cenach?

 

Tak na marginesie - ten obciachowy Colorado High jeszcze pięć lat temu jeździł. Co było wymieniane od początku? Uchwyt na bidon, bo mi kolega wjechał z boku i urwał. Drugi mój rower to 10-letni Kross. Aluminiowy, na najtańszym osprzęcie, kupiony w 2007 za mniej niż 700zł. Od początku zepsuło się... a kuku! Nic się nie zepsuło. Wymienione miał jedynie opony. Nadal jeździ, zmienia biegi, nie zardzewiał, nawet plastikowych pedałów nie zdołałam połamać. Tak że mam lepsze wyniki niż Wyczynowy ;)

Odnośnik do komentarza

Też się nie zgadzam z tymi cenami. Ludzie mają w ogóle dziwną manierę stwierdzania: coś tam, co kosztuje dziś 1000zł kosztowało kiedyś 500zł. Tylko, że jakoś nikomu przez myśl nie przejdzie, że zarabialiśmy mniej. Jak byłam w szkole podstawowej mój tato zarabiał coś około 2000zł albo i mniej, i to była szałowa wypłata, która pozwalała mu utrzymać trzy osoby, jeździć codziennie samochodem, naprawiać go, zabierać nas na niedzielne wycieczki, podczas których stołowaliśmy się w restauracjach. Dziś byle pracownik Lidla zarabia więcej.

No i druga rzecz to to, co za te pieniądze dostawaliśmy. Mój pierwszy rower górski w roku 1994 kosztował około 500zł. Co za to miałam? Napis Colorado High, koła 24", stalową ramę, Shimano SIS, wolnobieg 5s, plastikowe klamki, hamulce Cantilever. Dziś Kands Lorenzo za 650zł ma nadal stalową ramę, ale też amortyzator (jaki jest to jest, ale robi wrażenie ;)), 18 biegów, Toruney'a, hamulce VB. Czyli naprawdę aż taka to różnica w cenach?

 

Tak na marginesie - ten obciachowy Colorado High jeszcze pięć lat temu jeździł. Co było wymieniane od początku? Uchwyt na bidon, bo mi kolega wjechał z boku i urwał. Drugi mój rower to 10-letni Kross. Aluminiowy, na najtańszym osprzęcie, kupiony w 2007 za mniej niż 700zł. Od początku zepsuło się... a kuku! Nic się nie zepsuło. Wymienione miał jedynie opony. Nadal jeździ, zmienia biegi, nie zardzewiał, nawet plastikowych pedałów nie zdołałam połamać. Tak że mam lepsze wyniki niż Wyczynowy ;)

No, może i masz rację. Dawniej były niższe ceny produktów, były inne ceny, więc i pensje nie były wysokie, bo to się równoważyło.

Dziś ceny usług i towarów są wyższe, więc i pensje muszą być większe, ale to też zależy, jak ludzie do tego podchodzą.

Są tacy, którym jest zawsze mało i chcą więcej i więcej.

 

No ale nie o tym temat.

 

Co do cen rowerów w tamtych czasach, to może nie miałem całkiem racji, ale to zależało od roweru, bo rowery zawsze były i są w różnych cenach.

Nie polecałbym kupowania rowerów w MARKETACH, bo może i są tańsze, ale to mogą być gorszej jakości rowery, a z tego co wiem, to w marketach rowery są niedokładnie skręcone, jak ktoś kupi tam jakiś rower, to sam będzie musiał go sprawdzić, bo nikt w marketach nie ma mechaników.

Chyba że mają SERWISY ROWEROWE, ale tego nie wiem.

Rowery miejskie potrafią teraz kosztować ponad 1000 zł. No a turystyczne, górskie rowery, to nawet do 4000 zł.

Ale to można sobie popatrzeć na stronach rowerowych, jakie są ceny różnych rowerów.

Odnośnik do komentarza

Drugi mój rower to 10-letni Kross. Aluminiowy, na najtańszym osprzęcie, kupiony w 2007 za mniej niż 700zł. Od początku zepsuło się... a kuku! Nic się nie zepsuło. Wymienione miał jedynie opony. Nadal jeździ, zmienia biegi, nie zardzewiał, nawet plastikowych pedałów nie zdołałam połamać. Tak że mam lepsze wyniki niż Wyczynowy ;)

Może dlatego, że to Kross? Ja miałem rower z marketu i jeździł przez 10 lat. Nic w nim nie robiłem. Nawet opony były całe. A potem zacząłem jeździć i nabijać kilometrów i w krótkim czasie okazało się, że rower zaczął się rozsypywać. Padł support, wolnobieg, piasty, amortyzator z przodu i z tyłu (to jeden z ty fulli za 5 stówek ;) ), a potem cała reszta. Rower wylądował na złomie. Niestety części były warte swojej ceny i tego do czego były przeznaczone. Nawet rower, który sam złożyłem na najtańszych częściach Shimano (stalowa, żółto-niebieska rama "Lucas Bank) wytrzymał dużo więcej niż marketowy.

Odnośnik do komentarza

 

Nie twierdzę, że inne firmy również zagraniczne rowerów są gorsze od ROMETA, ale myślę, że to zależy, jaki rower się wybiera, jakie jest jakości.

Teraz ROMET już nawet nie jest całkiem polską firmą, jak to było kiedyś.

 

W damce Romet z 1988 r po kilku latach eksploatacji wyrwał się hamulec z wideł podczas awaryjnego hamowania, a same widły pękły. Wymieniłem je na chińskie, które służyły mi przez wiele lat. Później - w innej ramie, bo oryginalna też pękła.

 

 

 

Łańcuch miałem tak rozciągnięty, że koło z tyłu obcierało mi o błotnik. Naciąganie łańcucha nic nie dało, bo koło już podchodziło pod tylni błotnik. Musiał być do wymiany.

Z tym że mi nowy łańcuch wymieniał mechanik, prywatnie, w swojej piwnicy, w bloku. Jak również mi wymienił od razu nową i większą zębatkę w kole.

 

 

Nie dopuszczaj do takiego stanu, bo nadmiernie wyciągnięty łańcuch niszczy zębatki (obie), lubi spaść w czasie jazdy i jak słusznie zauważyłeś - może się nawet zerwać. 

Łańcuch - bardzo dobry, chiński :) konfekcjonowany przez Arkus & Romet kosztuje 8,50 zł ze spinką(!). Zakłada się więc go w 10 s. przy pomocy jedynie małego wkrętaka. Czasem trzeba go skrócić, ale to też jest bardzo łatwe, jeśli posiadasz skuwacz do łańcucha. Jeśli nie masz chęci go kupować - potrzebujesz blachowkęt średnicy 3 mm, młotek i nakrętkę M6, ale jednak polecam skuwacz.

Tylną zębatkę (na torpedzie) wymieniasz w minutę. Potrzebne Ci są 2 małe wkrętaki, którymi zdejmujesz i zakładasz pierścień zabezpieczający. 

Odnośnik do komentarza

Łańcuch miałem tak rozciągnięty, że koło z tyłu obcierało mi o błotnik. Naciąganie łańcucha nic nie dało, bo koło już podchodziło pod tylni błotnik. Musiał być do wymiany.

Właśnie zacząłem się zastanawia jaki związek ma wyciągnięty łańcuch do koła, które rusza się w ramie i nie trzyma linii prostej...

Kurde, dużo już widziałem ale teraz żeś mnie zaskoczył. Rozwiń temat bo może przyda się potomnym.

Odnośnik do komentarza

Właśnie zacząłem się zastanawia jaki związek ma wyciągnięty łańcuch do koła, które rusza się w ramie i nie trzyma linii prostej...

Kurde, dużo już widziałem ale teraz żeś mnie zaskoczył. Rozwiń temat bo może przyda się potomnym.

Mógłbyś mnie skontaktować ze swoim dealerem? :D

Sory, ale nie znalazłem wpisu autora o tym, żeby mu się tylne koło ruszało, albo nie trzymało linii prostej.

W zasadzie - mogę to potraktować jako pewien skrót myślowy. Zwichrowana rama w rowerach popularnych  Romet - to norma. Nawet w nowych (!). Dlatego właśnie kilka miesięcy temu złożyłem swojego ostrzaka na ramie szosowej, chociaż do damki mam wielki sentyment. Może jeszcze kiedyś trafię NRD-owską IFA.

To, że w Rometach potrafią się obruszać haki - też prawda. W wspomnianych wcześniej IFA-ch były spawane na styk i nigdy nic nie pękło.

Odnośnik do komentarza

Fakt że czytam o różnych niedoróbkach w tańszych ramach typu Kross, Romet czy Unibike typu zwichrowana rama gdzie koło nie trzyma się w linii prostej. Czasem jest to wina źle złożonego koła, przeciągniętego na szprychach, które nie mam bicia na boki ale jest krzywo osadzone po włożeniu.

Hak spawany ma to do siebie że jego wygięcie osłabia jego konstrukcję i może pęknąć. Wtedy trzeba spawać ramę. W stali było to do przyjęcia a w aluminium nie, dlatego haki są wymienne.

Jeśli chodzi o jakość to wszystko zależy od sposobu i warunków użytkowania.

W 1991 roku kupiłem mieszkając w Turcji rower, który dzisiaj byłby nazwany chyba fitnessem za ok. 300 USD. Ze sztywnym widelcem ale na szerszych oponach. Piękny kolor kiepski osprzęt. Nawet nie pamiętam jaki. Po kilku tygodniach zaczęła mi się odkręcać korba a kultura zmiany biegów też pozostawiała sporo do życzenia. Przywiozłem go do Polski i jeszcze sprzedałem z zyskiem bo u nas takich jeszcze w ogóle nie było. Potem, chyba w 1992 roku kupiłem w Warszawie  rower Wheeler, bodajże na Shimano STX za kosmiczne jak na te czasy pieniądze 500 USD. Wydawało mi się że jest kosmicznej jakości. Wszystko działało wyśmienicie. Jeździłem nim w Polsce, Turcji i nawet w Moskwie no ich słynnej obwodnicy, na której dzisiaj jeździ miliony samochodów dziennie a wtedy jeździło raptem tysiące. Ale jeździłem prawie wyłącznie po asfalcie, pewnie ze 2-3 tysiące km rocznie co i tak mi się wydawało bardzo dużo więc nie bardzo miało się co psuć. Nigdy w nim nawet nie wymieniłem kasety ani łańcucha. W moim obecnym MTB, którym jeżdżę po lasach, wymieniam łańcuch 2 razy rocznie i kasetę przynajmniej raz. Więc wszystko zależy od warunków eksploatacji i przebiegów.

Odnośnik do komentarza

Łańcuch miałem tak rozciągnięty, że koło z tyłu obcierało mi o błotnik. Naciąganie łańcucha nic nie dało, bo koło już podchodziło pod tylni błotnik. Musiał być do wymiany.

 

Mógłbyś mnie skontaktować ze swoim dealerem? :D

Sory, ale nie znalazłem wpisu autora o tym, żeby mu się tylne koło ruszało, albo nie trzymało linii prostej.

W zasadzie - mogę to potraktować jako pewien skrót myślowy. 

 

Mój dealer jest w porządku, towar dobry jak zwykle ;) ale nadal nie rozumiem jaki związek ma wyciągnięty łańcuch do obcierającego koła. Bo jeśli jak rozumiem naciskam na pedał i koło się krzywi ocierając o ramę to znaczy, że jest źle zamontowane, rusza się w ramie i nie trzyma linii prostej - ocierając o ramę.

Dawno, dawno temu w moim składaku też chyba tak mi się zdarzyło. Trochę inny to był rower, inaczej zamocowane tylne koło i takie rzeczy się zdarzały. Wnioskuję zatem - i to pewnie jest skrót myślowy - że takie rzeczy ma Wyczynowy. 

 

A w ogóle wnioskuję do Łukasza żeby coś zmienić w ustawieniach forum i żebym mógł w podpisie mieć soje imię (inni może też).  :rolleyes: 

 

Paweł.

Odnośnik do komentarza

I trzeba będzie wymieniać wszystkie @Rowerowy na @Pawle :D Tak serio, nie można zmienić loginu? Wydawało mi się, że do tego służy "zmiana nazwy wyświetlanej". Chyba, że chcesz pozostać rowerowym i w podpisach ujawniać się jako Paweł :)

Swoją drogą faktycznie. Ja bardzo stopki ogromnie lubię, można się dowiedzieć ciekawych rzeczy - imion, czym ktoś jeździ, jaki ma pogląd na świat, czy kocha Jolkę i inne takie ;)

 

Co do tematu, w 100% zgadzam się z Jackiem - bardzo dużo zależy od sposobu i ilości użytkowania. Taka rzecz dość oczywista, ale chyba nie dla wszystkich, no bo jednak nawet te 5kkm to dla gładziutkiego asfaltu z lubiącym wysoką kadencję piórkiem na siodełku ma się nijak do lepiej zbudowanego klienta, który sobie siłowo poszaleje w terenie.

Odnośnik do komentarza

 ale nadal nie rozumiem jaki związek ma wyciągnięty łańcuch do obcierającego koła. Bo jeśli jak rozumiem naciskam na pedał i koło się krzywi ocierając o ramę to znaczy, że jest źle zamontowane, rusza się w ramie i nie trzyma linii prostej - ocierając o ramę.

Dawno, dawno temu w moim składaku też chyba tak mi się zdarzyło. Trochę inny to był rower, inaczej zamocowane tylne koło i takie rzeczy się zdarzały. Wnioskuję zatem - i to pewnie jest skrót myślowy - że takie rzeczy ma Wyczynowy. 

 

 

Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale chyba chodziło o to, że nie można było dalej odsuwać koła, bo opona doszła do błotnika.

Nie wiem w jakiej pozycji w stosunku do haków była oś na początku (ja ustawiam maksymalnie w przodzie). Gdybym w trakcie eksploatacji musiał odsunąć koło do końca haków, to znaczy, że łańcuch by się wydłużył o ok. 8 cm.

Widuję czasem takie kwiatki na trasie: łańcuch chodzi po czubkach zębów na tarczy i z daleka widać prześwit między nim a dnem zębów.

Koło obcierające o ramę było zmorą w rowerach produkowanych gdzieś do połowy lat 80-tych. Po prostu podkładki pod nakrętkami były gładkie. Robiłem na nich wgniotki ostrym meselkiem - promieniście - i pomagało :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...