Skocz do zawartości

Co wybrać? dylemat.


Rekomendowane odpowiedzi

Witam

 

Mam drodzy forumowicze taki dylemat.

Chciałbym w tym roku spełnić jedno ze swoich marzeń, a mianowicie wybrać się na miesięczną tułaczkę po Polsce rowerem z sakwami, bez konkretnego celu, wcześniej niestety nie było jak.

 

Pytanie jest takie, czy turystyczny rower z najniższej półki podoła takiemu zadaniu np: Kands Galileo. Wolałbym kupić tańszy rower, a za to dobre sakwy i całe niezbędne wyposażenie, jakość się ceni, a budżet z gumy nie jest. Z rowerem się żenić nie muszę  po miesiącu mogę go sprzedać,za rok kupię lepszy, a sprzęt zostanie. Ma ktoś z was doświadczenia dłuższych wyjazdów takim sprzętem?

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Ja myślę, że to jest bardzo fajny pomysł z tą wyprawą rowerową po Polsce.

Sam o tym myślałem, tyle że i tak nic z tego nie wyszło, gdyż ja nie mam do takich wypraw odpowiedniego roweru.

Mam zwykły rower, bez przerzutek, bez biegów, a w dalekie trasy to tylko turystyczne, z przerzutkami.

Przy wyborze turystycznego roweru liczy się jego jakość, a niekoniecznie cena.

Jeżeli się dobrze poszuka, pochodzi, można kupić i wybrać odpowiedni rower do turystyki dalekiej, i to w niższej cenie.

Patrzyłem sobie, na stronach internetowych firmy ROMET na rowery turystyczne, z ramą, koła 26, z przerzutkami, rama stalowa, kierownica stalowa, tylko felgi aluminiowe, jak w każdym rowerze obecnie.

Cena takich rowerów, to prawie 1500 zł.

Ale można i kupić taniej. Do takiej "wyprawy" zawsze trzeba się dobrze przygotować, czyli: zabrać odpowiednie narzędzia do roweru, pompkę, zapasową dętkę lub nawet dwie, pojemną torbę, w której też trzeba mieć coś do picia, do jedzenia, ale może być i jakiś plecak, a jest wygodniejszy.

Chyba że ktoś kupi sobie torbę rowerową na bagażnik.

 

Jeżeli miałaby to być podróż wiosną, czy latem, to też można pomyśleć o właściwym ubiorze.

Zimą raczej ja bym się nie wybrał w daleką trasę po Polsce, z uwagi na różne warunki pogodowe, na śnieg, mróz, na zmieć śnieżną, bo to już byłoby ciężko.

No i trzeba by się ciepło ubrać. Są osoby, które lubią samotne wyprawy rowerowe po Polsce, latem, robią sobie przystanki w lasach, gdzieś na polanach, mają śpiwór i w nocy śpią w nim, na "łonie natury".

Ale zawsze jakieś ryzyko z tym związane jest, bo ktoś może okraść podczas spania w nocy, zniszczyć rower.

Jeżeli jest zapięcie rowerowe, można rower gdzieś przypiąć do słupka, czy czegoś metalowego i wtedy raczej roweru nikt nie ukradnie.

Nie znam ludzi, grup, z którymi mógłbym jeździć po całej Polsce, a to zawsze raźniej i bezpieczniej, jeżeli jest się w grupie.

Są takie grupy rowerzystów, oni się zrzeszają i wyjeżdżają, zawsze lub prawie zawsze wiosną, latem w trasę po Polsce.

Bardzo chętnie bym się na coś takiego załapał, bo kondycję na rower mam, ale nie mam właściwego roweru i nie znam takich ludzi.

Odnośnik do komentarza

@Arturos

Kupno roweru żeby sprzedać go po miesiącu to zmarnowanie kasy - sorry że tak piszę

Owszem wyposażenie jest potrzebne odpowiedniej jakości, ale gdy rower odsprzedajesz to trudno aby Ci się udało w cenie sklepowej

Chyba że kupisz używkę wtedy już masz po utracie wartości

 

Ja teraz kompletuję wyposażenie na bikepacking po Kaszubach latem

Wiem że będę musiał się zmieścić w trzy sakwy (kierownica, rama, podsiodłowa) - więc te trzy rzeczy kupiłem teraz (w sumie to tak jak bym sobie spłatę ratalną zrobił)

dodatki też systematyczne dociągam

Po (wy-)namiot uderzę do szwagra i może też uda mi się śpiwór lekki mu podebrać - choć wolałbym swój więc do lata będzie polowanie na okazję, reszta szpeju już się pozbierała po wyjazdach

 

Jednak rower jest kupiony raz a dobrze przynajmniej na kilka najbliższych lat

Odnośnik do komentarza

Też bym chętnie pojechała w jakimś sensownym towarzystwie, ale póki co, jest to marzenie ściętej głowy. Na razie mam za sobą kilkanaście (-dziesiąt?) ponad 100km wycieczek w różnych warunkach i w różnym terenie (aczkolwiek bez gór i głównie po asfalcie), ale za to na rowerach budżetowych, czyli wszystkich za ok. 1300-1700zł (przy czym te 1700zł to szosa, a ona sama z siebie jest droższa, tak więc jakość jest porównywalna do pierwszego Kandsa kupionego za 1300zł). Różnica jest w zasadzie tylko taka, że nie woziłam bambetli na nocleg, ale z sakwami i owszem, jeździć się zdarzało. I właśnie z tej perspektywy odpowiadam w temacie ;)

 

Do roweru proponowanego przez @Wyczynowego, jestem sceptycznie nastawiona. 26" na wyprawę - podczas gdy ma się do wyboru opcje ze znacznie lepszym osprzętem i 28-calowymi kołami - to jakieś samobójstwo. Kands Galileo zapewne da radę, inna sprawa, na ile będzie to wyprawa komfortowa. Ja bym chyba naciągnęła budżet przynajmniej do tego tysiąca i wzięła kasetę zamiast wolnobiegu (Vellberg 2.0). Oczywiście, że im drożej, tym lepiej i tak dalej, znam jednak człowieka, który przejechał pół Europy na zupełnie niemarkowych rowerach, więc jeśli tylko się chce, na pewno można. Trzeba mieć jedynie świadomość pewnych kompromisów, na które idziesz przy takim zakupie. Wbrew pozorom pierwszym nie jest awaryjność, a właśnie szeroko rozumiany komfort. Mniej przełożeń, korba na kwadrat, słabsze hamulce itp. Nie znaczy to jednak, że się na tym nie da jeździć. Da się, jak najbardziej, tylko nie można się nagle porywać na zjazd 50km/h (a już szczególnie, kiedy jest mokro), bo klocki mogą zawieść. Albo wymyślić sobie płynną zmianę przełożenia na podjeździe, bo zacznie rzęzić i szkoda tylko katować napęd, bo i tak to nic nie da.

Natomiast, czy warto brać trekkinga? Według mnie nie. W tej cenie będzie to rower ciężki, a za cenę gorszego osprzętu dostaniesz rzeczy, które... będziesz i tak musiał dokupić. Na przykład sensowne oświetlenie oraz bagażnik, który udźwignie wypchane sakwy. Dlatego wolałabym przeznaczyć tyle, ile możesz na crossa, a do tego doliczyć lampki, bagażnik oraz gripy i ewentualnie rogi, tak by mieć możliwość zastosowania różnych chwytów i zmieniania pozycji. Te fabryczne nie nadają się na długie dystanse, ponieważ są za twarde.

Co do błotników, również warto się w coś zaopatrzyć, choć zależy, jak planujesz wyjazd - to znaczy, czy zamierzasz jeździć w deszczu, czy też deszcz przeczekiwać w jakimś miejscu. To decyduje, jak dużo musisz zainwestować. Ja jeździłam z dość tanimi Simpla Raptor XL i w tej cenie są one co najmniej satysfakcjonujące. Aczkolwiek jak raz lało jak z cebra, to i tak przemokłam w całości - trudno jednak orzec na ile zawiniła woda z góry, a na ile z dołu :P

 

Zgadzam się częściowo @WitoGda - na pewno nie sprzedasz już tego roweru w dobrej cenie o ile w jakiejkolwiek sensownej. Ja na mojego Kandsa kupionego za 1300zł po dwóch latach miałam chętnych wyłącznie za 600-700zł, choć rower wyglądał jak nowy i miał stosunkowo niewielki przebieg (5kkm). Z tej też przyczyny zajeżdżam go teraz, jako zimówkę. Z drugiej strony im tańszy rower, tym - procentowo - mniej się na nim traci. A może jednak Ci się spodoba i chociaż te dwa sezony pojeździsz, a potem zostanie Ci na zimę? Wydaje mi się, że jeśli chcesz teraz włożyć 700zł w jednoślad, to nie ma co wymyślać, że może warto dołożyć, bo i rower za 1500zł nie będzie żadnym szałem i prędzej czy później zechcesz coś ulepszać. Jeśli kupować rower na lata, to pewnie za jakieś trzy tysiące, z kolei jeśli składać trzy, cztery razy więcej złotówek niż obecnie planujesz, to można skończyć na tym, że zawsze będzie się siedziało w domu i marzyło i wielkiej podróży. Tymczasem na dzień dzisiejszy popieram, że lepiej jest włożyć te pieniądze w sakwy, bagażnik czy ubiór, niż w rower, bo jak Ci wszystko przemoknie albo nagle torba odpadnie, to żadne Deore nie pomoże ;)

Odnośnik do komentarza

Witam

 

Założyłem też ten temat na Forum Rowerowe

 

 

Ja myślę, że to jest bardzo fajny pomysł z tą wyprawą rowerową po Polsce.

Sam o tym myślałem, tyle że i tak nic z tego nie wyszło, gdyż ja nie mam do takich wypraw odpowiedniego roweru.

Mam zwykły rower, bez przerzutek, bez biegów, a w dalekie trasy to tylko turystyczne, z przerzutkami.

Przy wyborze turystycznego roweru liczy się jego jakość, a niekoniecznie cena.

Jeżeli się dobrze poszuka, pochodzi, można kupić i wybrać odpowiedni rower do turystyki dalekiej, i to w niższej cenie.

Patrzyłem sobie, na stronach internetowych firmy ROMET na rowery turystyczne, z ramą, koła 26, z przerzutkami, rama stalowa, kierownica stalowa, tylko felgi aluminiowe, jak w każdym rowerze obecnie.

Cena takich rowerów, to prawie 1500 zł.

Ale można i kupić taniej. Do takiej "wyprawy" zawsze trzeba się dobrze przygotować, czyli: zabrać odpowiednie narzędzia do roweru, pompkę, zapasową dętkę lub nawet dwie, pojemną torbę, w której też trzeba mieć coś do picia, do jedzenia, ale może być i jakiś plecak, a jest wygodniejszy.

Chyba że ktoś kupi sobie torbę rowerową na bagażnik.

 

Jeżeli miałaby to być podróż wiosną, czy latem, to też można pomyśleć o właściwym ubiorze.

Zimą raczej ja bym się nie wybrał w daleką trasę po Polsce, z uwagi na różne warunki pogodowe, na śnieg, mróz, na zmieć śnieżną, bo to już byłoby ciężko.

No i trzeba by się ciepło ubrać. Są osoby, które lubią samotne wyprawy rowerowe po Polsce, latem, robią sobie przystanki w lasach, gdzieś na polanach, mają śpiwór i w nocy śpią w nim, na "łonie natury".

Ale zawsze jakieś ryzyko z tym związane jest, bo ktoś może okraść podczas spania w nocy, zniszczyć rower.

Jeżeli jest zapięcie rowerowe, można rower gdzieś przypiąć do słupka, czy czegoś metalowego i wtedy raczej roweru nikt nie ukradnie.

Nie znam ludzi, grup, z którymi mógłbym jeździć po całej Polsce, a to zawsze raźniej i bezpieczniej, jeżeli jest się w grupie.

Są takie grupy rowerzystów, oni się zrzeszają i wyjeżdżają, zawsze lub prawie zawsze wiosną, latem w trasę po Polsce.

Bardzo chętnie bym się na coś takiego załapał, bo kondycję na rower mam, ale nie mam właściwego roweru i nie znam takich ludzi.

 

No jak nie wiadomo o co chodzi to wiadomo o co chodzi:) Też chciałbym fajny sprzęt, ale budżet już kilka razy podnosiłem i basta albo coś klasy Kands Galileo, albo używka, raczej Kands. Bo muszę kupic całe niezbędne wyposażenie, a miesiąc takich wakacji od życia też trochę kosztuje:) Ja chcę jechać sam, nie być od nikogo ani niczego uzależnionym, oderwać się choć na chwilę od wszystkiego.

 

Pozdrawiam

 

 

Też bym chętnie pojechała w jakimś sensownym towarzystwie, ale póki co, jest to marzenie ściętej głowy. Na razie mam za sobą kilkanaście (-dziesiąt?) ponad 100km wycieczek w różnych warunkach i w różnym terenie (aczkolwiek bez gór i głównie po asfalcie), ale za to na rowerach budżetowych, czyli wszystkich za ok. 1300-1700zł (przy czym te 1700zł to szosa, a ona sama z siebie jest droższa, tak więc jakość jest porównywalna do pierwszego Kandsa kupionego za 1300zł). Różnica jest w zasadzie tylko taka, że nie woziłam bambetli na nocleg, ale z sakwami i owszem, jeździć się zdarzało. I właśnie z tej perspektywy odpowiadam w temacie ;)

 

Do roweru proponowanego przez @Wyczynowego, jestem sceptycznie nastawiona. 26" na wyprawę - podczas gdy ma się do wyboru opcje ze znacznie lepszym osprzętem i 28-calowymi kołami - to jakieś samobójstwo. Kands Galileo zapewne da radę, inna sprawa, na ile będzie to wyprawa komfortowa. Ja bym chyba naciągnęła budżet przynajmniej do tego tysiąca i wzięła kasetę zamiast wolnobiegu (Vellberg 2.0). Oczywiście, że im drożej, tym lepiej i tak dalej, znam jednak człowieka, który przejechał pół Europy na zupełnie niemarkowych rowerach, więc jeśli tylko się chce, na pewno można. Trzeba mieć jedynie świadomość pewnych kompromisów, na które idziesz przy takim zakupie. Wbrew pozorom pierwszym nie jest awaryjność, a właśnie szeroko rozumiany komfort. Mniej przełożeń, korba na kwadrat, słabsze hamulce itp. Nie znaczy to jednak, że się na tym nie da jeździć. Da się, jak najbardziej, tylko nie można się nagle porywać na zjazd 50km/h (a już szczególnie, kiedy jest mokro), bo klocki mogą zawieść. Albo wymyślić sobie płynną zmianę przełożenia na podjeździe, bo zacznie rzęzić i szkoda tylko katować napęd, bo i tak to nic nie da.

Natomiast, czy warto brać trekkinga? Według mnie nie. W tej cenie będzie to rower ciężki, a za cenę gorszego osprzętu dostaniesz rzeczy, które... będziesz i tak musiał dokupić. Na przykład sensowne oświetlenie oraz bagażnik, który udźwignie wypchane sakwy. Dlatego wolałabym przeznaczyć tyle, ile możesz na crossa, a do tego doliczyć lampki, bagażnik oraz gripy i ewentualnie rogi, tak by mieć możliwość zastosowania różnych chwytów i zmieniania pozycji. Te fabryczne nie nadają się na długie dystanse, ponieważ są za twarde.

Co do błotników, również warto się w coś zaopatrzyć, choć zależy, jak planujesz wyjazd - to znaczy, czy zamierzasz jeździć w deszczu, czy też deszcz przeczekiwać w jakimś miejscu. To decyduje, jak dużo musisz zainwestować. Ja jeździłam z dość tanimi Simpla Raptor XL i w tej cenie są one co najmniej satysfakcjonujące. Aczkolwiek jak raz lało jak z cebra, to i tak przemokłam w całości - trudno jednak orzec na ile zawiniła woda z góry, a na ile z dołu :P

 

Zgadzam się częściowo @WitoGda - na pewno nie sprzedasz już tego roweru w dobrej cenie o ile w jakiejkolwiek sensownej. Ja na mojego Kandsa kupionego za 1300zł po dwóch latach miałam chętnych wyłącznie za 600-700zł, choć rower wyglądał jak nowy i miał stosunkowo niewielki przebieg (5kkm). Z tej też przyczyny zajeżdżam go teraz, jako zimówkę. Z drugiej strony im tańszy rower, tym - procentowo - mniej się na nim traci. A może jednak Ci się spodoba i chociaż te dwa sezony pojeździsz, a potem zostanie Ci na zimę? Wydaje mi się, że jeśli chcesz teraz włożyć 700zł w jednoślad, to nie ma co wymyślać, że może warto dołożyć, bo i rower za 1500zł nie będzie żadnym szałem i prędzej czy później zechcesz coś ulepszać. Jeśli kupować rower na lata, to pewnie za jakieś trzy tysiące, z kolei jeśli składać trzy, cztery razy więcej złotówek niż obecnie planujesz, to można skończyć na tym, że zawsze będzie się siedziało w domu i marzyło i wielkiej podróży. Tymczasem na dzień dzisiejszy popieram, że lepiej jest włożyć te pieniądze w sakwy, bagażnik czy ubiór, niż w rower, bo jak Ci wszystko przemoknie albo nagle torba odpadnie, to żadne Deore nie pomoże

 

 

Dzięki za uwagi, bardzo cenne, z tym crosem, nie pomyślałem o tym, sam jeżdżę starym Authorem mtb i nie wyobrażam sobie takiej wyprawy na nim, chciałem coś komfortowego bardziej, nie zamierzam się nigdzie śpieszyć z nikim ścigać, a ze względu na sprzęt, którym będę chyba jechał wybrałem kierunek północny naszego pięknego kraju czyli standardowo Mazury i Bałtyk. A czy to naprawdę jest taka różnica przy typowo turystycznej jeździe czy wolnobieg czy kaseta. Tego Kandsa wybrałem nie przypadkowo, choć dobra używka nadal wchodzi w grę ze względu na prostotę konstrukcji z którą nawet taki laik jak ja powinien sobie poradzić. Co do deszczu, z cukru nie jestem:) Planuję głównie opierać się na polach namiotowych czasem może jakaś kwatera, żeby się ogarnąć, ale na dziko mam nadzieje też. To ma być odpoczynek dla ciała i umyłu, no może dla ciała mniej:), a nie survival. A co do sprzedaży roweru, to papierka z USC z nim nie dostanę, może sprzedam za 500, może za 400, może oddam Tacie, a może się okaże, zostanie ze mną kto wie.

 

Pozdrawiam

 

Dzięki za uwagi, bardzo cenne, z tym crosem, nie pomyślałem o tym, sam jeżdżę starym Authorem mtb i nie wyobrażam sobie takiej wyprawy na nim, chciałem coś komfortowego bardziej, nie zamierzam się nigdzie śpieszyć z nikim ścigać, a ze względu na sprzęt, którym będę chyba jechał wybrałem kierunek północny naszego pięknego kraju czyli standardowo Mazury i Bałtyk. A czy to naprawdę jest taka różnica przy typowo turystycznej jeździe czy wolnobieg czy kaseta. Tego Kandsa wybrałem nie przypadkowo, choć dobra używka nadal wchodzi w grę ze względu na prostotę konstrukcji z którą nawet taki laik jak ja powinien sobie poradzić. Co do deszczu, z cukru nie jestem:) Planuję głównie opierać się na polach namiotowych czasem może jakaś kwatera, żeby się ogarnąć, ale na dziko mam nadzieje też. To ma być odpoczynek dla ciała i umysłu, no może dla ciała mniej:), a nie survival. A co do sprzedaży roweru, to papierka z USC z nim nie dostanę, może sprzedam za 500, może za 400, może oddam Tacie, a może się okaże, zostanie ze mną kto wie.

 

Pozdrawiam

 

PS coś nie ogarniam tego forum jeszcze, zdublowała się odpowiedź :)

 

PS2 Oglądałem ten rower co zaproponowałaś, nawet nie wiedziałem, że taka marka istnieje:) I powiem nie głupi pomysł z tym, że zdaję sobie sprawę, że rower przed wyjazdem będzie musiał przejść modyfikację, a to opony, a to kierownica, taka, która ma wiele miejsc podparcia, oświetlenie itd i robi się drogo.

 

Pozdrawiam jeszcze raz.

 

@Arturos

Kupno roweru żeby sprzedać go po miesiącu to zmarnowanie kasy - sorry że tak piszę

Owszem wyposażenie jest potrzebne odpowiedniej jakości, ale gdy rower odsprzedajesz to trudno aby Ci się udało w cenie sklepowej

Chyba że kupisz używkę wtedy już masz po utracie wartości

 

Ja teraz kompletuję wyposażenie na bikepacking po Kaszubach latem

Wiem że będę musiał się zmieścić w trzy sakwy (kierownica, rama, podsiodłowa) - więc te trzy rzeczy kupiłem teraz (w sumie to tak jak bym sobie spłatę ratalną zrobił)

dodatki też systematyczne dociągam

Po (wy-)namiot uderzę do szwagra i może też uda mi się śpiwór lekki mu podebrać - choć wolałbym swój więc do lata będzie polowanie na okazję, reszta szpeju już się pozbierała po wyjazdach

 

Jednak rower jest kupiony raz a dobrze przynajmniej na kilka najbliższych lat

 

Wiem, że rower na taką wyprawę powinien być niby priorytetem, dobrych parę:)temu lat trochę jeździłem, może nie na miesiąc i brakuje mi tego, dlatego wolę kupić teraz takiego nowego Kandsa za 700 po wyprawie sprzedać za 500, niż czekać kolejny rok, za rok kupię rower jaki mi pasuje, teraz priorytetem dla mnie jest sprzęt wyjazdowy docelowy, który posłuży mi następne lata, już prawie wybrany, a to tanie nie jest . Niestety nie mam od kogo pożyczyć, a  bikepacking na miesiąc nie dałbym rady, będą sakwy z tyłu z przodu, worek i co tam jeszcze:)

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Alternatywa to jeszcze docelowy rower na raty, to co miałbyś stracić na odsprzedaży roweru pójdzie w odsetki.

 

Wysłane z mojego TA-1024 przy użyciu Tapatalka

 

Witam

 

Niby tak, ale już tak mam, że na swoje zachcianki i pomysły się nie zadłużam.:)

 

A co byście powiedzieli na taki rower, dołożyć parę setek, ogarnąć na tip top mechanicznie i to mógłby być rower na lata?.

Sam lubię na wycieczki asfaltem i po mieście rowery z widelcem, Author, którego mam ma uginacz zwykły na sprężynie i lepiej mi się jeździ nawet po lesie, po korzeniach ze sztywnym widelcem niż z pseudo amortyzatorem.

 

https://www.olx.pl/oferta/rower-giant-shimano-lx-xt-CID767-IDret4N.html#7d541e9b9c

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Z używką jest jak z samochodem - jak się nie znasz, może Ci się udać, a może być tak, że jest jedynie podrasowany i trzeba będzie włożyć mnóstwo kasy w rzeczy, które wyjdą w praniu. Na zdjęciu zobaczysz stan zębatek, bieżnika opon, ewentualnie większe obicia i duże wyciągnięcie łańcucha oraz rdzę, ale już jakieś luzy, stery, piasty, korbę, linki? Tu cudów nie ma i jest to kwestia przejechania się. Pytanie, czy czujesz się na siłach wyłapać takie usterki, bo ja na przykład nie wyłapuję i rower musiałby być naprawdę mocno rozklekotatny, abym powiedziała, że coś z nim jest nie tak. Jeśli się więc znasz, to okej, jeśli nie - nie wydaje mi się rozsądne słuchanie większości stałych użytkowników tego forum, którzy - co zrozumiałe - stwierdzą, że budowa roweru jest oczywista, że się wie lub szybko douczy, a dobra używka zawsze lepsza niż tania nówka. Nie mówię o typowych marketowcach, ale jednak na nowym tanim rowerze trochę pojeździsz zanim jakaś część się popsuje, a jak kupisz coś, w co będzie trzeba dokładać w nieskończoność, to i 100zł nie jest to warte.

Ponadto warto zauważyć, że myśl techniczna się rozwija. Niejednokrotnie widziałam na tym forum, jak ludzie jeżdżący niegdyś legendarnymi markami (typu właśnie Giant), przesiadłszy się na nowego Kandsa, rozpływali się nad komfortem i wygodą. Nie jest to przypadkowe - dziesięć lat temu kupowałam Krossa, w którym była plastikowa korba Shimano SIS, wolnobieg i tylko tylna przerzutka Tourney'a. Do tego plastikowe klamki hamulców i klasyczne stery. W tej chwili - choć bębni się na prawo i lewo, jak to rowery drożeją - w tej samej cenie wprawdzie nadal wolnobieg, ale klamki aluminiowe, stery ahead, ramiona korby z aluminium, a z tyłu nawet się Altus trafi. Dodatkowo Tourney sprzed 10 lat i dzisiejszy Tourney ma się mniej więcej tak do siebie, jak porównywanie Volkswagenów Golfów różnych generacji.

 

Wracając jeszcze do poprzedniego posta, kaseta wydaje mi się o tyle lepsza, że nie faluje, ma więcej przełożeń, jest znacznie popularniejsza, no i - co ważne pod kątem wyprawy z sakwami - piasty pod kasetę mają rozstawione szerzej łożyska, co przekłada się bezpośrednio na trwałość osi. Dodatkowo, gdyby Ci się zamarzyła wymiana na więcej biegów, przy kasecie kupujesz manetkę, kasetę i łańcuch, przy wolnobiegu - dochodzi do wszystkiego koło. Przy tym wymiana samej kasety jest naprawdę dziecinnie prosta, a i ceny nie jakieś kosmiczne (Alivio dostaniesz już za niespełna 50zł, podobnie Deore, w wolnobiegu skazany jesteś na Tourney'a i to - o ironio - także w zbliżonej cenie). Dlatego nie widzę sensu ładowania się w rozwiązanie z poprzedniej epoki.

Natomiast co do samego Tourney'a - również na tym forum - czytałam wpisy jego obrońców. Może nie fanów, bo to byłaby przesada, ale zarówno Krzysiek, jak i Rowerowy wspominali kiedyś o jeździe na osprzęcie tej klasy i jakoś nie pomstowali. Co więcej, Krzysiek wykręcił tanim Kandsem dość spory dystans i nie narzeka. Niestety, nie pamiętam, w którym temacie o tym pisał, a wyszukiwajka działa na tym forum naprawdę siermiężnie ;) W każdym razie możesz ich podpytać

Odnośnik do komentarza

@Elle

 

 

Witam

 

Plany się zmieniły. Galileo jest opcją awaryjną. Szukam używki do 1000 , tak naprawdę to 1100-1200, bo rower używany jest tak samo ciężko kupić jak i sprzedać. Najwyżej kupię namiot pół kilo cięższy. Nie jest tak, że się nie znam w ogóle. Korbę na kwadrat zdemontuje, na oktaling też z wielowypustem nie wiem jak jest bo nie miałem do czynienia, kasetę też, nawet gdzieś stary zardzewiały bacik własnej roboty mam w garażu. Mam dwie lewe ręce, ale jakoś dają radę. Dlatego nie chcę, może inaczej, nie stać mnie teraz na wymyślny sprzęt z hydrauliką na czele, niedługo będą wspomaganie kierownicy montować. Myślę, że taki treking z widelcem sztywnym, na v-brakach do sakw to jest dla mnie rower docelowy. Taki rower o ile ma dobrą ramę to można go ulepszać w nieskończoność. Rower to mimo wszystko nadal nie jest prom kosmiczny. Bardzo nie lubię półśrodków, a to właśnie jest taki, no ale cóż. Co do generacji sprzętu jak piszesz to nie wiem czy tourney sprzed 10 lat czy tegoroczny lepiej działa, tu bym polemizował, wszystko zależy od jakości innych elementów. Wiem mniej niż więcej jak zbudowany jest rower i o ile do jazdy okazjonalnej to czy wolnobieg,  czy kaseta, to wszystko jedno, to muszę ci przyznać rację, że na taki wyjazd kaseta jest zdecydowanie lepsza, mimo, że wybieram się na północ Polski, choć plany mogą ewoluować, to głupi podjazd z obciążeniem i zmiana przełożeń na Tourney z woknobiegiem, a np Alivio na kasecie, to jest przepaść.

Mam porównanie, bo oprócz mojego poczciwego mtb, miałem inny rower, który bez mojej zgody zmienił właściciela. Co do Kandsa jeszcze, uważam, że robią fajne rowery, takiego górala jak energy 1300, czy 1500 sam bym chciał mieć, ale Galileo zostanie opcją rezerwową. Żebym na starego pierdziela nie wyszedł, ale za dzieciaka starą Ukrainą dziadka, która była taka duża jak ja prawie, to całą Puszcze Kampinowską wszerz i wzdłuż się przejeżdżało. To se ne wrati. 

 

PS Na pewno nie kupię używki, tylko na podstawie zdjęć bez sprawdzenia jej osobiście.

 

Pozdrawiam serdecznie

Odnośnik do komentarza

Ja nie twierdzę, że Tourney sprzed 10 lat działa gorzej niż obecny, ale tak samo nie uważam, że nowe modele samochodów są lepsze niż starsze - czasem mają lepsze osiągi, a szybciej się psują ;) Po prostu chodziło mi wyłącznie o to, że trochę się różnią :)

 

Co do tego, o czym piszesz o sprzęcie, to też jak już pisałam - istotnie ten 1000zł to już jakieś minimum przyzwoitości, co nie zmienia faktu, że da się i na Jubilacie, tylko znacznie trudniej, więc jeśli tylko możesz dołożyć, to super. Wycieczki, o których wspominam powyżej, zrobiłam właśnie głównie na Kandsie Energy 1300. Fabrycznie miał jedynie wymienione opony na węższe (1,75"), kierownicę również na węższą oraz chwyty plus dorzucone rogi. A, no i klocki hamulcowe. Jeżdżę nim teraz w zimie po lesie i tam oczywiście z Alivio i hamulcami to ciut mało (zwłaszcza po śniegu), ale patrząc z perspektywy czasu przez pryzmat wycieczek asfaltowych i okazjonalnie szutrowo-terenowych, zmieniłabym w nim wyłącznie koła na ciut większe, bo poza tym był naprawdę satysfakcjonujący.

Na temat hamulców zdania są podzielone. Ja osobiście na normalne warunki uważam v-brake za rozwiązanie wystarczające (mnie zawiodły jedynie w mokrym śniegu, kiedy się pooblepiały), a przede wszystkim właściwie bezawaryjne (klocki nagle z dnia na dzień się nie zetrą, co najwyżej linka może się urwać, choć w życiu mi się to nie przytrafiło). Hydraulików mieć nie chcę, co najwyżej kiedyś mechaniczne tarczówki w wymarzonej szosie. Może i lewych rąk nie mam, ale jestem pragmatyczką i jeśli nawet lubię raz na czas coś naprawić, to raczej dlatego, że jest mus, a nie że kupuję coś specjalnie się psującego, abym tylko miała co do roboty ;)

 

A tak z ciekawości, jaki namiot planujesz?

Odnośnik do komentarza

Używałem Tourney i nadal mam w drugim rowerze. Zrobiłem kilkadziesiąt tys. km. na pełnej grupie i uważam ją za bezawaryjną. Rower złożony był własnoręcznie na ramie marketowej co okazało się największą słabością.

Polecam poniższy filmik:

 

 

​Czy warto kupować rower z tą grupą? Uważam, że to zależy. Jeśli jeździsz spokojnie, turystycznie czy rekreacyjnie to wystarczy.

Czy poczuje się różnicę przy przejściu na Alivio czy Deore? Oczywiście ale pytanie czy to jest dla kupującego aż takie ważne. 

​Czy można używać do turystyki sakwowej? Tak choć słyszałem, że niektórym pękały osie w tylnym kole ze względu na to co wyżej pisała Elle. Mnie to nigdy nie spotkało, a woziłem dużo na bagażniku. Być może była to oś "no name".

Może dostaniesz gdzieś zajechany rower ale z dobrą ramą za jakieś śmieszne parę groszy, wtedy warto kupić cały napęd Tourney i masz nowy rower. Napęd to ok 3 stówek, do tego koła za 150zł. Masz nowy rower na wyprawy.

Odnośnik do komentarza

@Elle

 

Co do namiotu, to miał być sprzęt na lata, lubię kupić coś co spełnia moje oczekiwania i po prostu działa i nie irytuje, ale tak nie będzie, może kiedyś

Miał być FN Tordis II.2. Czytałem dużo opinii na jego temat i myślę, że odpowiadałby mi najbardziej, dla mnie same zalety, oprócz ceny niestety.

Może to moja fanaberia tylko, ale parametry, które ma do ceny i tak są korzystne moim zdaniem.

Będzie; to już do przemyślenia może Hannah Trol S, FN sierra, może któryś Hi-tec. Do 300zł są podobne w sumie i jest tego więcej, już takiej wagi nie będę przywiązywał wezmę ten, który się dobrze trafi, nawet używki w dobrym stanie nie wykluczam, zawsze można wyprać 

Hamulce V-brake dobre, nie są złe. Wiadomo, że do hydraulicznych nie mają szans, ale już chyba wolę mniejszą skuteczność na deszczu v-braków niż ten przeraźliwy dźwięk mechanicznych tarczówek. Poza tym prostota.   

Ja nie mam doświadczeń z jazdy na śniegu, bo nie jeżdżę:) Nienawidzę zimy:).

 

Pozdrawiam                                                                  

Odnośnik do komentarza

@rowerowy365

Ja nie mówię, że Tourney jest zły, uważam nawet, że do codziennej jazdy jest świetny. Tani, prosty, łatwy do regulacji jak rower jest dbany, bo jak nie, to wiadomo można sobie regulować, ilość niecenzuralnych słów. Ale nie oszukując rzeczywistości, między Tourney, a Alivio jest przepaść w konforcie użytkowania. Później już takiej różnicy ponoć nie ma, tak słyszałem, na wyższych grupach nie jeździłem.

Myślę, używanego Trekinga w dobrym stanie z przyzwoitym osprzętem da się spokojnie znaleźć, nie musi to być roczny, czy dwuletni rower, tym bardziej, że chcę sztywny widelec i v-brake, a nie oszukujmy się taki rower używany jakiej marki by nie był ciężko za więcej niż tysiaka sprzedać,

Na pewno nie wezmę złoma w którym jest wszystko do wymiany, do regulacji owszem, jakieś pierdoły wymienić klocki, linki i pancerze, proszę bardzo, ale nie zamierzam pchać się w wymianę całego napędu, czy całego układu hamulcowego.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Pytanie jest takie, czy turystyczny rower z najniższej półki podoła takiemu zadaniu np: Kands Galileo. Wolałbym kupić tańszy rower, a za to dobre sakwy i całe niezbędne wyposażenie, jakość się ceni, a budżet z gumy nie jest. Z rowerem się żenić nie muszę  po miesiącu mogę go sprzedać,za rok kupię lepszy, a sprzęt zostanie. Ma ktoś z was doświadczenia dłuższych wyjazdów takim sprzętem?

Zacząłeś od Galileo za 700zł z napędem Tourney. Wydaje mi się, że mój tekst chociaż częściowo odpowiedział na Twoje pytanie.

Napisałeś, że nie jesteś zielony w tematach technicznych i że rower to nie prom kosmiczny więc nie rozumiem niechęci "pchania" się w wymianę napędu i hamulców. Toż to sama przyjemność kupić nowe elementy i składać je w zaciszu domowym...

Ale to oczywiście Twój wybór. 

Odnośnik do komentarza

@rowerowy365

 

Witaj

 

Zacząłem i nie jest powiedziane, ze nie skończę, Galileo to opcja rezerwowa.Przemyślałem to i chciałbym do granic możliwości ograniczyć poziom irytacji jeśli chodzi o sprzęt,, Dla wprawionych  podróżników, co pedałują po całym świecie moje rozkminy są śmieszne Dla mnie taki wyjazd mimo wszystko to jest wyzwanie  Przyjemnie dla mnie osobiście to jest odnowić Wigry 3 z komunii, albo rower, który ma związaną ze mną jakąś historie.

Czeka mnie wymiana w moim mtb wolnobiegu i łańcucha i to mogę zrobić z przyjemnością, bo rower jest ze mną od nowości, od 12 lat.

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...