Skocz do zawartości

Jak się poruszacie po mieście, gdy brak ścieżki?


Marekk

Rekomendowane odpowiedzi

Hej,

 

zastanawiam się jakie nastroje drogowe panują wśród rowerowych czytelników bloga i forum :).

Jak zatem poruszacie się po mieście, gdy zabraknie ścieżki rowerowej; czy staracie się jeździć zgodnie z przepisami i jedziecie ulicą, czy raczej chronicie swoje zdrowie i życie i łamiecie przepisy jadąc chodnikiem?

Oczywiście w pytaniu zawarłem sugestię co do tego, jak sam jeżdżę-po roku prawidłowego jeżdżenia ulicami Niepodległości,Puławską,Marszałkowską, czy Kasprzaka w Warszawie zrezygnowałem z jazdy ulicą.

Szkoda mi zdrowia, nerwów. W czasie jednego sezonu miałem 4 bardzo niebezpieczne sytuacje, gdy kierowcy albo wyprzedzali na styk,albo zajeżdżali drogę, albo wymuszali pierwszeństwo na skrzyżowaniu.

Zdarzył się jeszcze debil, który chyba nie lubił rowerzystów i próbował mnie nastraszyć bawiąc się w Mad Maxa, ale to już zupełnie inna historia :mellow: .

Zastanawiam się, czy ktoś również zrezygnował z ulicy i preferuje jazdę chodnikami, narażając się na mandat i nieprzyjazne spojrzenia pieszych ?

Odnośnik do komentarza

Nie jest tak, że zupełnie chodnikiem nie wolno.

 

Można jechać chodnikiem, gdy:

  1. jedzie z dzieckiem do lat dziesięciu lub
  2. podczas złej pogody (śnieg, silny wiatr, ulewa, gołoledź, gęsta mgła) lub
  3. są spełnione jednocześnie trzy warunki:
    • chodnik ma co najmniej dwa metry szerokości,
    • ruch na jezdni jest dozwolony z prędkością ponad 50 km/h (w terenie zabudowanym),
    • brakuje oddzielonej drogi dla rowerów oraz pasa ruchu dla nich przeznaczonego.

Ja czasem jadę chodnikiem, jak muszę, choć w Łodzi jest sporo ścieżek, więc nie ma dużego problemu, przynajmniej na moich trasach. Problem pojawia się raczej za miastem, drogi są wąskie, a zamiast chodnika bywa wąskie piaszczyste pobocze. Osobiście nie lubię jeździć chodnikiem i nie mam zbyt wielu negatywnych doświadczeń z jazdy jezdnią. 

Odnośnik do komentarza

Z reguły jezdnią. Są jednak wyjątki. Np. droga krajowa z wąskimi pasami, przy której biegnie pusty chodnik. Jadę chodnikiem, by nie utrudniać ruchu.

Na szerokich jezdniach raczej nie ma problemu z wyprzedzaniem. Na wąskich jadę na tyle daleko od krawędzi, by wyprzedzić się mnie nie dało bez zmiany pasa, co jednocześnie zapewnia mi pole do "ucieczki" w bok, omijania dziur itp. Jeżdżę z lusterkiem i w nie zerkam, więc żaden kierowca z tyłu mnie nie zaskakuje.

Odnośnik do komentarza

W warszawskim centrum jeżdżę prawie wyłącznie ścieżkami i chodnikami. Przepisy mnie zupełnie nie interesują. Interesuje mnie jedynie własne bezpieczeństwo. Jeżdżenie ulicami Niepodległości, Jerozolimskimi czy Puławską po jezdni jest proszeniem się o kłopoty. Natomiast muszę powiedzieć że o ile kiedyś w centrum bywałem często (kino, knajpy) to przez ostatnich parę lat absolutnie sporadycznie. Mieszkam na granicy Bielan i Bemowa, na Fortach Bema i dzielnice te, zapewne jak i inne, stały się kompletnie samowystarczalne i rzadko kiedy mam powód żeby pchać się do centrum. Samochodem nie ma gdzie zaparkować chyba że w jakimś centrum handlowym a jazda rowerem z braku ścieżek na Marszałkowskiej, Puławskiej czy Niepodległości jest upierdliwa. Jeśli chodzi o szosę to parę minut i jestem za miastem w drodze na Kampinos a jeśli chodzi ooff-road to mam 100m od domu forty Bema a niedaleko lasek bemowski i Las Bielański

Chciałoby się kiedyś doczekać czegoś takiego:

http://www.roadbikereview.com/reviews/munich-reveals-bicycle-superhighway-plans

Odnośnik do komentarza

Codziennie z Bielan do Mordoru - ok 15 km. Jeżdżę zawsze ścieżką jeśli jest (wkurzają mnie kolesie śmigający chodnikiem lub ulicą kiedy obok jest ścieżka). W razie jej braku niemal zawsze wybieram chodnik, pamiętając że powinienem jechać wolno i że jestem tu tylko gościem. O wyborze drogi zawsze decyduje moje bezpieczeństwo a nie zgodność z przepisami. Miałem do czynienia z kierowcami i wolę im nie wchodzić w drogę. Nie mam tu na myśli chamstwa, ale raczej nieuwagę części kierowców (rowerzystów również), wynikającą z nagminnego jeszcze braku nawyków wynikających ze współistnienia na drodze z rowerzystami. Z drugiej strony jazdę chodnikami, jakimiś zadupiami itp., traktuję jako trening, a to sobie krawężnik przeskoczę, a to z nasypu czy schodów zjadę. :)

Odnośnik do komentarza

Toteż właśnie jest ścieżka nie ważne jakiej jakości , ale jest , a są specjaliści i śmigają sobie główną ulicą Do tego często bez oświetlenia , bez odblasków i bez kamizelki .Dzięki takim ludziom normalni i jeżdżący rowerzyści są wsadzani do jednego wora wraz nimi . Ostatnio znajomy mojego kolegi leciał ze Spały do Tomaszowa główną drogą mimo , że jest ścieżka . Miał pecha , bo go podmuch tira wyłapał . Ma gość szczęście , że wyszedł z tego cało . Trochę tylko stracił na godności i rumak wymaga małego remontu .

Odnośnik do komentarza

Hej,

 

zastanawiam się jakie nastroje drogowe panują wśród rowerowych czytelników bloga i forum :).

Jak zatem poruszacie się po mieście, gdy zabraknie ścieżki rowerowej; czy staracie się jeździć zgodnie z przepisami i jedziecie ulicą, czy raczej chronicie swoje zdrowie i życie i łamiecie przepisy jadąc chodnikiem?

Oczywiście w pytaniu zawarłem sugestię co do tego, jak sam jeżdżę-po roku prawidłowego jeżdżenia ulicami Niepodległości,Puławską,Marszałkowską, czy Kasprzaka w Warszawie zrezygnowałem z jazdy ulicą.

Szkoda mi zdrowia, nerwów. W czasie jednego sezonu miałem 4 bardzo niebezpieczne sytuacje, gdy kierowcy albo wyprzedzali na styk,albo zajeżdżali drogę, albo wymuszali pierwszeństwo na skrzyżowaniu.

Zdarzył się jeszcze debil, który chyba nie lubił rowerzystów i próbował mnie nastraszyć bawiąc się w Mad Maxa, ale to już zupełnie inna historia :mellow:

Ja miałem takiego Mad Maxa w zeszłym roku w lipcu . Gość prawie zahaczył mnie lusterkiem i przytrąbił na maksa . Żeby na niego nie wpaść odbiłem i złapałem pobocza . Wtedy nakryłem się rowerem . Rumak nie ucierpiał o dziwo , ale ja prawie miesiąc łapa na temblaku . Najgorsze , że to była lewa , bo jestem leworęczny .

Odnośnik do komentarza

Codziennie z Bielan do Mordoru - ok 15 km.

Jeżdżę podobnie, bo z Jelonek na Służew (na Al.Lotników), niestety nie można całej drogi przejechać ścieżkami rowerowymi-zwłaszcza w centrum ich brakuje. Jadąc przez Włochy nie jest lepiej.

@ jajacek- zgadzam się, Bemowo i Bielany mają dobrą infrastrukturę rowerową, a bliskość Kampinosu to duża zaleta  :).

@marcino285- mój Mad Max miał przeszkodę na swoim pasie, ja jechałem z naprzeciwka, zamrugał światłami, więc uznałem, że przepuszcza, a gdy byłem w trakcie mijania, Max dał gazu.

Całe szczęście odbyło się bez wywrotki, chociaż minęliśmy się o centymetry. Jasne, odblaski i dobre oświetlenie to podstawa, a dzwonienie na pieszych na chodniku jest niedżentelmeńskie.

Z tego co widzę, to raczej nie ma zwolenników jazdy ulicami w mieście :P.

Odnośnik do komentarza

Codziennie z Bielan do Mordoru - ok 15 km. Jeżdżę zawsze ścieżką jeśli jest (wkurzają mnie kolesie śmigający chodnikiem lub ulicą kiedy obok jest ścieżka). W razie jej braku niemal zawsze wybieram chodnik, pamiętając że powinienem jechać wolno i że jestem tu tylko gościem. O wyborze drogi zawsze decyduje moje bezpieczeństwo a nie zgodność z przepisami. Miałem do czynienia z kierowcami i wolę im nie wchodzić w drogę. Nie mam tu na myśli chamstwa, ale raczej nieuwagę części kierowców (rowerzystów również), wynikającą z nagminnego jeszcze braku nawyków wynikających ze współistnienia na drodze z rowerzystami. Z drugiej strony jazdę chodnikami, jakimiś zadupiami itp., traktuję jako trening, a to sobie krawężnik przeskoczę, a to z nasypu czy schodów zjadę. :)

 

...Mordoru, powiadasz? :D Chyba tylko bywalcy załapią :) 

 

12km do pracy, z czego 9 ulicą, 2 chodnikiem i 1 ścieżką rowerową :) Chodnikiem dla bezpieczeństwa - fizycznego i psychicznego. Zimą niestety "moja" ścieżka rowerowa przestaje istnieć na rzecz baaardzo wąskiego i stromego singletracka :D

Odnośnik do komentarza

Jak brakuje DDR (czy też pasa rowerowego wymalowanego na jezdni itp.), lub biegnie w innym kierunku niż jadę, to wybieram raczej spokojne drogi, często biegnące równolegle do głównej: dla większego poczucia bezpieczeństwa i komfortu (ciszej) jazdy.

Co do chodników, przyznaję ze wstydem, że tam gdzie są nieciągłości (a dużo ich w Gdyni) i nie ma jak zjechać bezpiecznie, to jednak korzystam z chodników, aczkolwiek nie lubię tego, bo trzeba wtedy mocno zwolnić (zwykle dużo gorsza nawierzchnia), no i trzeba uważać na pieszych i auta na wyjazdach z posesji. Na szczęście są to krótkie odcinki i mało na nich pieszych.

Niemniej nikogo nie namawiam do chodników, raz że niezgodne z przepisami, dwa: mało wygodne, szczególnie zimą jak jest na nich śnieg ubity przez pieszych. I wcale nie są dużo bezpieczniejsze od ulicy.

Co do reakcji pieszych: ani razu negatywna, dlatego dziwię się opowieściom kolegów z pracy, że piesi na nich psioczą. Raz tylko usłyszałem od pieszego gdy jechałem za nim i czekałem na szersze miejsce: "trzeba było dzwonić". :D

Ale mam wrażenie, że działają stereotypy: piesi i kierowcy inaczej się zachowują wobec rowerzystów w "obcisłych" a inaczej wobec kogoś w stroju biurowym. Ten drugi widok jest nadal rzadki i niektórzy nie potrafią tego zaklasyfikować. ;-)

 

 

 

...Mordoru, powiadasz? :D Chyba tylko bywalcy załapią :)

 

 

 

Mordor jest znany i poza granicami Stolicy. :-)

Odnośnik do komentarza

dziś widziałam szalonego kuriera jadącego obok ciężarówek główną ulicą

 

Ja jestem od kilku miesięcy kurierem w Łodzi. Tak patrząc na innych kurierów - bywa, że nie jadą po dedykowanej infrastrukturze, bo bywa niewygodna, lub wolniejsza. A kurier ma paczkę dowieźć i tyle. Jeśli ma wjechać na 200m drogi rowerowej a potem będzie musiał dreptać po przejściu dla pieszych, zaliczając dodatkowy czerwony sygnalizator, to raczej to ominie ;P Mam wrażenie, że (w porównaniu do innych kurierów) jestem na ulicy grzeczny, choć też czasem przepisy naginam. Jednak jak infrastruktury brak - nie boję się jeździć wśród samochodów (zwykle stoją w korku, lub jadą wolno i nie ma czego się bać).

Odnośnik do komentarza

Czesto wybieram sie na wycieczki po Szczecinskim Prawobrzezu jest to jakies 30 km jazdy, i powiem ci ze jeżdżę na zmiane raz po sciezkach a raz po chodnikach i czasem po drodze zeby ludziom nie utrudniać życia jak idą, ale to co piszesz o kierowcach to zgroza.. mialem sytuacje ze sygnalizowalem zmiane pase reką tak jak nalezy i wczesniej sie oczywiscie obejrzałem patrze jest daleko to zmienilem pas prawie nie przyplacilem tego zyciem, bo facet z impetem prawie mnie nie rozjechał.. nawet lekko zachaczyłem mu o lusterko, myslisz ze sie zatrzymał ? a gdzie tam spieprzył. Wiec od tamtej pory wybieram sciezki lesne lub chodniki, a juz naprawde w ostatecznosci główną droge.Mijałem drogówke nie raz jadąc chodnikiem bardzo wąskim, myslisz ze dostalem mandat ? a gdzie tam dla nich to nawet lepiej ze ty jedziesz sobie chodnikiem, bo nie hamujesz ruchu ;)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...