Skocz do zawartości

Szosa z prostą kierownicą dla kobiety.


Rekomendowane odpowiedzi

Po wielu perypetiach poszukiwań dla mnie roweru, teraz przyszedł czas na rower dla żony. Niestety nie chce się na mówić

rower za cenę większą niż 2000zł. Znalazłem dwa w podobnej cenie ok. 1900zł. jest to Giant Liv Thrive3(po przecenie 1800zł) z osprzętem shimano Claris

i Btwin Triban 520FB z osprzętem Sory. No i jest znowu dylemat, który osprzęt lepszy. Nie znam ani Clarisa ani Sory.

Jazda jest (będzie) z dużą ilością podjazdów, ale też i odcinków prostych. W B'Twinie to tak wygląda:

Kaseta SUNRACE 9-rzędowa 12x25 ,mechanizm korbowy PROWHEEL Once 50X39X30. A w Giancie Kaseta/Wolnobieg SHIMANO HG41, 11-32

korba FSA Tempo CK-200GTTT, 50/39/30. Wydaje mi się, że na podjazdy i proste to Giant chyba lepszy. Ale czy na pewno?

Może ktoś zna inną markę z lepszym osprzętem?

Odnośnik do komentarza

Raczej skupił bym się na rowerach z damską geometrią, nawet kosztem niższego osprzętu (inna geometria ramy - krótszy tułów, inne siodło),jak np. wymieniony przez Ciebie Live (sam kupiłem w tym roku dla żony Liva Rove'a). W tym segmencie nie ma specialnego wyboru, wiem że damskiego fitnessa w podobnej cenie robi Merida, ktora rowery dla kobiet oznacza jako "Juliet" - Merida Speeder Juliet 100.

Odnośnik do komentarza

Raczej skupił bym się na rowerach z damską geometrią, nawet kosztem niższego osprzętu (inna geometria ramy - krótszy tułów, inne siodło),jak np. wymieniony przez Ciebie Live (sam kupiłem w tym roku dla żony Liva Rove'a). W tym segmencie nie ma specialnego wyboru, wiem że damskiego fitnessa w podobnej cenie robi Merida, ktora rowery dla kobiet oznacza jako "Juliet" - Merida Speeder Juliet 100.

dzięki za podpowiedź. Jeszcze sprawdzę Meridę. Tylko w tej cenie co żona chce wydać to raczej będzie z kiepskim osprzętem.

Odnośnik do komentarza

Ja mogę coś dopisać jako były użytkownik Tribana. Ale normalnej szosówki.

Kompletny osprzęt SORA 3*9 działał precyzyjnie i bezawaryjnie, widelec z włókna + w miarę gruba owijka skutecznie tłumiły nierówności. Sakw nie zakładałem ale były otwory pod błotniki i myślę, że tam by się ew. dało. Elle ma chyba nowszy model i lepiej przystosowany do turystyki. Rower był lekki, łatwo się rozpędzał. Zdarzało się, że przejechałem po gruntowej drodze ale do tego celu raczej bym go nie używał. Pozycja całkiem wygodna ale zdecydowanie polecam baranka, bo można jechać w górnym chwycie i jest wygodnie albo w dolnym i jest szybciej. Chyba, że rower będzie wykorzystywany głównie w mieście, wtedy prosta kierownica lepsza. Koła wąskie i nie wiem jakie max wchodzą w ramę i myślę, że tak samo jest w wersji FB.

Gwarancja w Decathlonie bez zarzutu.

SORA jest pozycję wyżej nić CLARIS.

Tak to wtedy wyglądało.

 

https://www.decathlon.pl/rower-szosowy-btwin-triban-500-id_8306944.html

 

 

@Elle dorzuć jeszcze jak to wygląda obecnie.

Odnośnik do komentarza

Elle się sporadycznie pojawia w dziale o zakupie rowerów, ale się udało i Elle jest ;)

 

Tak więc, istotnie. Mam od początku sierpnia Tribana 500, tyle że z barankiem i jestem bardzo zadowolona, w zasadzie chyba ze wszystkiego. Począwszy od ceny, poprzez geometrię, kierownicę, osprzęt, możliwości, komfort, estetykę... nie wiem, co jeszcze, bo nic mi nie przychodzi do głowy. O, na przykład także sam Decathlon i jego prokliencką politykę. No dobra, jest kilka drobnych wad, o czym też wspomnę, ale na ocenę ogólną nie mają one wielkiego wpływu. Właściwie, jakby mi ktoś powiedział coś o napędzie, mogłabym spokojnie napisać Łukaszowi recenzję :D :D :D A tak zostańmy na razie przy dłuższej wypowiedzi w ramach tematu.

 

Jeśli chodzi o sam fitness, to na tym forum przemknęło mi kilka wątków o tym, że to właściwie dziwny typ roweru (podobnie jak i zbliżony do niego cross), a jak już ktoś przełamie się w kwestii baranka, to raczej do prostej kierownicy nie wróci (chyba że w MTB, ale to zupełnie inna bajka, bo o co innego się tam rozchodzi, o czym wspomniał rowerowy). Trochę z przymusu jestem takim przypadkiem. Miałam crossa i był to najgorszy typ roweru w moim życiu, choć wierzyłam i bardzo chciałam wierzyć, że będzie zupełnie inaczej (ba, w teorii nadal jest, ale to pozostaje na papierze i za nic nie chce działać w praktyce). Potem już łamałam się nad Tribanem FB. W moim rozmiarze był jeden. W Gdańsku. A to był środek lata, a ja napalona jak osiemdziesięciolatek na dwudziestki :P W moim przypadku aerodynamika była sprawą trzecio- czy nie wiadomo którorzędną. Bardziej baranka cenię za ergonomię, której nawet uwielbiane przeze mnie rogi nie dorastają do pięt. Drugim przypadkiem jest moja siostra, która jak zobaczyła pierwszy raz taką dziwną kierownicę, nie wierzyła, że na tym można jeździć wygodnie. Dwa tygodnie po mnie została właścicielką szosy. Dodam, że moja siostra jeszcze trzy miesiące temu nie lubiła jeździć na rowerze i z litości dawała się upraszać na okazjonalne wspólne wyjazdy. Wiedziała, że rower nie jest dla niej i nie lubi jeździć, więc jak tylko usłyszała, że chcę, żeby kupiła sobie szosę (zaraz po tym, jak odziedziczyła mojego niespełna półrocznego crossa), uznała, że zdurniałam do reszty. Ale że ja unudzić czasem potrafię, zgodziła się spróbować i najwyżej oddać go do sklepu. Nie tylko nie oddała, ale już planuje, gdzie pojedziemy w przyszłe lato (aż tak dobrze nie jest, żeby polubiła zimno i krótkie dni ;)), bez problemów dojechała do Częstochowy w dwa dni, potem bez marudzenia zrobiła ze mną kolejną setkę na początku jesieni, a teraz nalegała, żeby na pewno rower jej wstawić na zimę na trenażer (rok temu była ze dwa razy). W zasadzie jest lepsza niż ja, bo ja to głównie górny chwyt, a ona strasznie często się kładzie i mówi, że teraz dopiero się jej super jeździ. Tak więc może nie warto przekreślać i spróbować, przy czym nie ma chyba co oczekiwać od razu szału - ja przez pierwszy tydzień musiałam od nowa uczyć się jazdy na rowerze, nieziemsko brakowało mi hamulców w górnym chwycie, a przerzutki wciąż zdarza mi się czasem zmienić odwrotnie (to znaczy na większy zamiast na mniejszy blat i przeciwnie, bo jeśli idzie o przód/tył to akurat jest tak samo, jak "normalnie"). Ale to kwestia ojeżdżenia, niczego więcej.

Co do geometrii i rozmiarówek trochę trudno mi się wypowiadać, bo mam małe rozeznanie. To moja pierwsza szosa, w dodatku nikt z moich znajomych nie ma nawet roweru, a co dopiero mówić o takim rowerze. Może jakbym była facetem albo miała choć te 170-175cm wzrostu, poszukałabym kogoś w Tarnowie, kto ma taki rower, ale z moim 165cm trudno będzie znaleźć gdzieś podobnie "rosłego" szosowca. Tak więc kupowałam na czuja i trochę się mi udało, co nie znaczy, że nie mam podejrzeń, że mogłoby być jeszcze lepiej. Nie mam niestety pomysłu, jak takie coś zweryfikować, bo jazda w sklepie, którą wielu doradza, dla mnie osobiście jest bardzo niewiele warta i w najlepszym wypadku pozwala odrzucić tylko coś skrajnie niewygodnego. A i z tym rzecz dyskusyjna - jeśli ktoś jest przyzwyczajony do pozycji na holendrze i nie ma kociego kręgosłupa, nie wierzę, że istnieje na tym świecie szosa, o której powie: wow, jaka wygodna! No niestety, trzeba kręgosłup przyzwyczaić do nieco innej pozycji (oczywiście są różne rodzaje bólu i należy to rozgraniczyć, które są z nieprzyzwyczajenia, a które grożą kontuzją lub zwyrodnieniem). W każdym razie crossem przejechałam się pod sklepem, moim MTB puścili mnie nawet do bankomatu, jak im zostawiłam siostrę w zamian i oba rowery były bardzo wygodne. Dopiero po przejechaniu pierwszych 50-100km zaczynałam odkrywać potrzebę zmian.
 

Jest to kwestia, która nieodłącznie wiąże się z właściwym doborem ramy. Przyznaję się bez bicia, że bike fitting u mnie kuleje i wciąż chcę się do tego zabrać podręcznikowo, a mam niestety czas tylko na zrobienie tego byle jak ;) I to byle jak niestety w wielu przypadkach nie wystarcza (możliwe, że dlatego, że rowery projektuje się głównie z myślą o mężczyznach? a może dlatego, że bez względu na płeć, zwyczajnie bywają od reguły wyjątki?). Byle jak nie zawsze znaczy po łebkach, ale już na przykład mierzenie przeze mnie czegokolwiek nie dość, że zawsze kończy się jakimiś rozbieżnościami, to jeszcze potem nijak mój komfort ma się do tabelek i zasad. Na przykład nic nie poradzę, że wolę wąskie siodełka, niższą kadencję czy... no właśnie - prawdopodobnie za dużą ramę. Tak przynajmniej jest z moim Tribanem. Według producenta powinnam jeździć XS/S. Po przymierzeniu S, kiedy to czułam się jak słoń w składzie porcelany jeżdżący na trójkołowcu, po XS nawet nie sięgałam. Rower mały, ja zgarbiona, ale fakt, że jeździłam tylko po alejce i może sprzedawcy, którzy byli średnio mną zainteresowani, źle ustawili mi wysokość siodełka (a kierownicy w ogóle nie ruszyli). Ostatecznie jednak kupiłam M. Oczywiście, że był za duży, ale wymienili w cenie roweru mostek, a teraz to nawet kupiłam jeszcze ciut krótszy (90mm) i bardzo lekko wzniesiony (tamten był prosty). Moja siostra (jakieś 3-5cm wyższa) wybrała ten sam rozmiar ramy, tylko jeździła z dłuższym mostkiem (teraz na zimę zmieniłam jej na ten mój, żebym też mogła jeździć na trenażerze ;)). Nie wiem, może jak się jest sportowcem, to i te małe ramy są dobre. A może to kwestia przyzwyczajenia. Tak czy owak warto eksperymentować.
 

Co do przełożeń i w ogóle osprzętu, według mnie zależy, jak dużo z żoną jeździcie. Wskutek licznych przeciwności, mój Triban ma dopiero 1100km, toteż trudno na tej podstawie oceniać trwałość czegokolwiek. Oczywiście skutecznie zindoktrynowana nawijaniem forumowych kolegów, w mojej głowie pobrzmiewa z nutą tęsknoty magiczne słowo: Sora, ale nie wiem, czy stojąc raz jeszcze przed wyborem roweru, zdecydowałabym się dopłacić 700zł tylko za to. No dobra, nie tylko - 520 ma dwa uchwyty na bidon i tego chyba zazdroszczę bardziej, ponieważ na tych przełożeniach, które mam, jeździ mi się dobrze i lekko. Ich zakres w moim przekonaniu jest odpowiedni, może co najwyżej tych pośrednich mogłyby być ciut więcej (ale czy mając tę 9-rzędową Sorę, byłby to akurat ten bieg pomiędzy 3x5 a 2x6, którego jako jedynego mi brakuje?). Z drugiej strony, jeśli miałabym kupować prostą kierownicę, to jednak 520FB za 1900zł, czyli raptem 200zł więcej brzmi bardzo kusząco. No tak, tylko te 200zł różnicy kryje się też w kierownicy, a więc i znacznie tańszych manetkach (w przypadku FB). Wróćmy więc może do napędu. Specjalistą od podjazdów i to nawet w teorii nie jestem, więc tu się nie wypowiem, może co najwyżej tyle, że pod górki wjeżdża mi się teraz łatwiej i szybciej, co ani trochę nie jest zasługą formy (tę mam gorszą niż w ubiegłym roku). Jeśli natomiast chodzi o regulowanie Microshiftów (bo takiej marki przerzutki są w modelu 500), w Decathlonie ustawili na dzień dobry beznadziejnie, potem po powrocie do sklepu średnio, a wreszcie jak sobie ustawiłam sama według książki Zinna, to potem calutkie 1000km zjechałam bez żadnych przygód i regulowałam dopiero teraz po zmianie koła.

 

Przy okazji zmian. Ogólnie rower jest w porządku, natomiast niedomagają szczegóły. Pierwszy to opaski na obręcz (czyt. kawał szmaty) oraz dętki. Całość tylko czyha, aby się przebić i zrobić spektakularne puf! Pierwszą dętkę straciłam na postoju po zrobieniu 80km od zakupu. Drugie puf! zrobiło się wieczorem (w innym kole, chyba nawet w drugim rowerze), gdy rower stał na stojaku kilka godzin po napompowaniu, mając na liczniku jakieś 300km. Trzeba nadmienić, że nie zależy to od dobicia - wcześniej te 300km zostało zrobionych również po szutrach i popękanym asfalcie, w dodatku z małą sakwą z tyłu. Druga rzecz to same dętki B'Twina. Jacek ich broni, ja miałam wybitnego pecha - na pięć trzy sztuki felerne, te dwie "wybuchowe" mają wyrwane wielkie dziury (jakieś 2-3mm średnicy, nie do sklejenia), trzecia niby w porządku, ale jak ją wyjęłam z opony, to cała lepiła się do rąk i zostawiała czarne farfocle. Wymieniłam z rozpędu wszystkie pięć na Kendy i nie chcę ich więcej na oczy widzieć :P Druga rzecz do wymiany to klocki. Brudzą obręcz nieziemsko, hamują średnio, ścierają się szybko. No i niedawno doszła trzecia, czyli opony. Tu przyznam, że jest mi nawet trochę smutno, bo na początku były fajne - dobrze trzymały się nawierzchni, nie wpadają w poślizg (też nie szaleję), przy rozsądnej prędkości właściwie przejechałam po wszystkim (prócz głębokiego piachu, rzecz jasna), no i są chyba antyprzebiciowe (to znaczy są w teorii, w praktyce wiem na ile - raz znalazłam kawałek noża w oponie, który był wbity do połowy i dętka nie pękła, a poza tym nie miałam żadnych przygód). Co jest nie tak? Najpierw zaczęły pojawiać się rysy w poprzek opon, teraz są już na prawie całej długości, no i zaczynają się lekko łuszczyć na tych rantach, które lądują wewnątrz obręczy (pewnie ta sama guma, co i ich dętki). Dodatkowo - i to już od nowości - zarówno zdjęcie, jak i założenie tej opony na obręcz, to naprawdę nie lada wyczyn. Nie wiem, może mam jakąś złą technikę, ale nie wydaje mi się. Oczywiście, nie robię tego w 3 minuty, ale normalnie jakoś zręcznie mi to idzie, a tu na zmianę dętki czy założenie taśmy za każdym traciłam średnio po 15-20 minut, a dłonie miałam całe czerwone. Dobrze, że w domu, a teraz wyobraźcie sobie środek pola plus: deszcz/wieczór/zimno/tropikalny upał. Tak więc po zimie pewnie rozglądnę się za czymś innym.

 

Ach, i jeszcze turystyka. Z sakwami jeździłam, ale tylko z tyłu (widelec ma również możliwość, ale nie miałam nigdy takiej potrzeby, żeby w ogóle myśleć o przednim bagażu). Rama ma wszystkie niezbędne otwory pod bagażnik, tylko trzeba pamiętać, że hamulce są jakie są (to znaczy dual pivot). Ja nie pomyślałam i kupiłam zły bagażnik, wskutek czego muszę teraz dokupić jeszcze widełki, które nie wchodziłyby w konflikt z linką, a na razie awaryjnie zadowoliłam się przykręceniem go u góry tylko z jednej strony (na jednodniowy wypad w bezludzie, tak by mieć zapasową dętkę, narzędzia, drobiazgi, a także jedzenie, picie i dodatkowe ubranie dla dwóch osób w zupełności wystarczyło).

 

Mam nadzieję, że na coś się to przydało i warto było na mnie czekać :)

Odnośnik do komentarza

Z szosą jest taki problem, że się od razu niepotrzebnie z byciem pro i sportem wyczynowym kojarzy. Ja przynajmniej miałam takie mentalne blokady. Tymczasem sprawuje się świetnie również w zaawansowanej jeździe rekreacyjnej. Przez tę ostatnią rozumiem jazdę na rowerze, która wykracza poza niedzielny rodzinny wyjazd na ścieżkę rowerową z tempem dostosowanym do sześcioletniej pociechy (zresztą i ta często bywa szybsza od rodziców, zwłaszcza jeśli to chłopiec), a nie aspiruje jeszcze do zdobywania Śnieżki.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję Elle za troskę i wyczerpujące informacje. Muszę żonę namówić żeby się przymierzyła do roweru z kierownicą szosową, bo jak nie wsiądzie na tego typu rower to się nie przekona czy rzeczywiście ten baranek  jest taki straszny. Właśnie w sobotę wybieramy się do Rzeszowa min. do sklepów rowerowych to będzie mogła wypróbować jazdę na tego typu rowerze.

Jesteś z Tarnowa to na pewno znasz okolice Ciężkowic, Tuchowa czy Ryglic to są właśnie tego typu tereny po których jeździmy.

Odnośnik do komentarza

Ciężkowice niekoniecznie, ale już Tuchów i Ryglice jak najbardziej. Dla mnie to wciąż tereny za trudne (choć przepiękne i na pewno się przełamię), więc nie jeżdżę aż tak często. Zwłaszcza unikam podjazdów po sezonie, bo zdarza się, że muszę stawać w trakcie lub tuż po, a wtedy o chorobę bardzo łatwo. Jakkolwiek mogę powiedzieć tyle, że liczby zdają się potwierdzać moje odczucia, jeśli chodzi o lekkość jazdy. W ramach "nowej świeckiej tradycji" ;) robię we wrześniu dwie stałe trasy - jedna to dwudniowa tarnowska pielgrzymka rowerowa do Częstochowy, a druga to tzw. setka na zakończenie lata, która prowadzi właśnie przez Tuchów, Gromnik, aż do zapory w Czchowie (potem wracam już normalnie DK975 przez Ostrów). W ubiegłym roku jeździłam przez całe lato i naprawdę na wrzesień byłam w dość dobrej formie. W tym roku natomiast co i rusz albo chorowałam, albo pogody nie było, albo okoliczności rodzinne - wszystko to sprawiło, że jeżdżę rzadziej i na dzień dzisiejszy mam w nogach ponad 500km mniej niż przed rokiem, choć wtedy zaczynałam prowadzić statystyki od maja, a teraz od stycznia (więc nawet te ostatnie siedem tygodni roku niezbyt mnie uratuje). Po prostu: jestem zwyczajnie słabsza od samej siebie z 2016. Mimo tego... no właśnie - nowy rower nadrabia moje braki, ponieważ uzyskuję podobną prędkość średnią, chociaż moje średnie tętno spadło i to aż o 10bpm. Rzadziej też zmuszona byłam do robienia postojów i najczęściej były one krótsze. To oczywiście nie świadczy o wyższości baranka, tylko raczej o wadze roweru i jego ogólnych możliwościach :)

 

Jeśli chcecie i żona ma podobny wzrost (165-170), wpadnijcie po drodze do Tarnowa. Mogę na jakiś podjazd użyczyć Tribana, bo na pewno jest to więcej niż decathlonowa alejka. Tylko uprzedzam, że jeżdżę w spdach, więc jak coś trzeba by buty skombinować albo pogodzić się z nieco trudniejszym pedałowaniem :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...