Skocz do zawartości

Jeżdżenie rowerem po wąskich, gminnych drogach.


Wyczynowy

Rekomendowane odpowiedzi

Też o tym myślałem ale to będzie drugi rower więc budżet bardzo ograniczony. Myślałem o złożeniu na ramie ACCENTa ale 29-tki nie mają otworów pod bagażnik. Hamulce chyba jednak V-ki żeby było do czego przykręcić przedni bagażnik, a jeśli tarcze to hydrauliczne.

Jeśli kupował bym nowego crossa to jakiegoś najtańszego, a może później coś bym sobie podmienił. U mnie wszystko się zużywa w przyspieszonym tempie. :o

Zresztą to jeszcze temat przyszłości i nie ten temat. Jak przyjdzie co do czego to się zobaczy, temat założy i będzie można podyskutować. :D

Odnośnik do komentarza

Trzeba mieć przede wszystkim odpowiednio dużo, żeby takie rzeczy robić. Bo potem jak do garnka nie będzie co włożyć, to nici z tego, czy się żona orientuje czy nie :p

 

Przy okazji kolorów, to ja najbardziej byłam w szoku, gdy kupiłam sobie rok temu Tribana i pokazałam go mamie (typowa kobieta). Ona zdziwiona, co ja właściwie pokazuję. No rower. To miałam taki rower. Przecież tamten miał mniejsze koła, szerokie terenowe opony, kierownicę bez baranka i był zielony (!) E, wygląda tak samo :D

Zauważyłam, że o ile się nie obnosisz z zakupem i nie trzymasz starej rzeczy w domu (tak, żeby były dwie), osoby niezainteresowane tematem kompletnie nie zwracają na nie uwagi - wymieniałam już telefony czarne na białe, komputery 13" na 15", a także i wspomnianego Tribana. Nikt nie zauważa różnicy. W tym roku też - miałam rower, mam rower, a czy biały, czy czarny, czy srebrny, to bez znaczenia :D

 

Tak czy owak nie jestem zwolennikiem machloi. Wolę kogoś do zakupu przekonać, bo też chciałabym być tak traktowana. Ale to są rzeczy, które trzeba sobie wypracować, czasem długimi latami. A czasem nieosiągalne i też jakoś żyć trzeba. W każdym razie trzymam kciuki za przekonanie żony :) Z moich doświadczeń najlepiej działa przykład z jej własnego życia, bo gadanie o rowerze to jak ze ślepym o kolorach. Zupełnie inaczej, jak przedstawiasz sprawę, rozważając, jakby miała odkurzać dom odkurzaczem, który nic nie wciąga, ale działa. Albo żeby nie było takie seksistowskie: jakby miała ubrać buty, którym połamały się obcasy i odczuwała każdą nierówność. Jak nie podziała, rozdziel golenie od reszty i powiedz, że się zepsuło już całkiem :D

Odnośnik do komentarza

Kurde, dobre rady! ;) Ale wiem, że to nie zadziała. Pogadam, przekonam, a potem i tak będzie wypominanie. Chyba, że ona też sobie coś kupi. Ostatnio gada o jakimś nowym telefonie. Fuj! Jak można chcieć coś nowego do gadania.  :o A jak ona telefon to ja rower. Cena podobna ale ile za to dobra w ręku więcej za tą kwotę. Tyle, że w tym roku "zaskoczyłem" i stwierdziłem, że turystyka to jest coś co mnie kręci, to jak w przyszłym roku odpalę to będzie się działo.  :D Oj będzie. 

Plan jest na objechanie Borów Tucholskich wiosną, gór w okolicach Świeradowa latem, a przejechanie wybrzeżem Bałtyku jesienią.

Odnośnik do komentarza

Jejciu, tak Was czytam i jednak się cieszę, że z Facetem mamy podobne zainteresowania, a i oboje jesteśmy niepoprawnymi gadżeciażami.

Z drugiej strony, ciekawa jestem, czy również odnosiłabym się tak ciut lekceważąco wobec hobby, które by mnie totalnie nie interesowało, a interesowałoby drugą stronę.

Ale chyba nie (tyle się znamy ile sami doświadczyliśmy). Dla mnie by było ważne aby jakieś hobby, zainteresowania przede wszystkim miała.

 

Samej, początki rowerowania to sztywniak MTB, który mi służył na drogi, szosę, pola, lasy. Dlatego też pewnie tak chętnie przyjęłam modę na gravele. Szosa pozostawia niedosyt zwiedzania.

 

Wysłane z mojego G8142 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza

No niestety. Ludzie się różnią. Nie tylko "pcią" ale również zainteresowaniami. Czy to dobrze? Nie wiem. Czasem jak zainteresowania są wspólne łatwiej obrać wspólny cel. Jeśli są różne - można je realizować samemu ale dzieilić się przeżyciami. 

Jak wracam po kilku dniach do domu to jest co opowiadać - choć najpierw muszę się wykąpać żeby nie śmierdzieć. Jak "półówka" wraca po swoich "zajęciach" to też słucham z zainteresowaniem. Coś dla mnie nie znanego ale ją fascynuje. 

W końcy każdy ma swoje życie i chce je przeżyć po swojemu. :D

Odnośnik do komentarza

@kudl4t4, mając niepodobne doświadczenia, też można się dogadać. Tylko właśnie kluczowe jest to, na co zwracasz uwagę: jak lekceważysz czyjeś hobby (choćby najbardziej według Ciebie kretyńskie), to nie miej żalu, że Twoje też jest lekceważone.

Z urodzenia nie mam natury osoby nastawionej na odbiór. Wolałabym opowiadać o sobie i przeżywać swoje, ale cierpliwie i mozolnie uczę się od lat otwartości na drugiego człowieka, i to procentuje. Nie trzeba mieć takiego samego podejścia do spraw ani tych samych zainteresowań. To, co zespala związek (szeroko rozumiany: rodzice-dzieci, mąż-żona, rodzeństwo, koleżeństwo itd.), to wspólny system wartości. Jeśli dążycie do podobnych celów nawet różnymi drogami, zawsze znajdziecie wspólny język. No, chyba że na szczycie systemu wartości stoi: ja/mnie/moje ;) Oczywiście w tym niepozytywnym znaczeniu, bo zdrowy egoizm jest nie tyle wskazany, ile nieodzowny.

 

Gravel mi dał nowe rowerowe życie :) Szosa jest fajna, bo lekka, ale to, co pozwiedzałam w mijającym tygodniu, dało mi pewność, że warto było kupować takiego kloca ;) Odwiedziłam miejsca nie widziane od dwóch sezonów, a także poznałam kilka nowych polnych dróg. Pewnie i szosą by się dało - jednego dnia siostra gdzieś tam się wlekła na 25c, ale jednak komfort psychiczny jazdy po żwirku, piasku, trawie jest fantastyczny :) Aż szkoda, że następny tydzień cały czas leje. Ale może zapoznam się z jakimiś zaległymi filmami :D

Odnośnik do komentarza

Związki damsko-męskie temat rzeka.Facet to nie jest zbyt skomplikowana konstrukcja. Potrzebuje seksu i trochę domowego ciepła. I to w 90% przypadków wystarczy. Wśród dziesiątek moich znajomych, oprócz 1-2 przypadków, powodem rozpadu lub kiepsko funkcjonującego związku są kobiety. Jedyne 3 związki, które przetrwały próbę lat to dwa modele patriarchalne, gdzie kobiety dbają o swojego faceta a on o nie. I jeden rozwiedziony kumpel, który poznał rozwódkę przez neta. on mieszka u siebie, ona u siebie. Spotykają się na weekendy i wyjazdy i są od wielu lat wiecznymi narzeczonymi i bardzo dobrze to działa. Reszta żyje jak pies z kotem lub się dawno porozwodziła.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...