Skocz do zawartości

Trener rowerowy


niet

Rekomendowane odpowiedzi

Jako że jestem leniwy z natury i zawsze potrzebowałem kogoś kto mnie kopnie w tyłek, żeby wykrzesał z siebie max, a nie wymagane minimum (za normalnych czasów to było 50%+1, nie jak teraz 30% ;P) to zastanawiam się na trenerem, albo konsultantem przynajmniej, który co jakiś czas mnie sprawdzi, narzuci plan, każe zrealizować, opieprzy, dokręci śrubę :) Bo uczucie po styraniu się jest fajne, jak się już tyranie skończy, tylko u mnie lenistwo czasem blokuje etap tyrania ;).

 

Ktoś korzystał? Coś poleci? Przy WKK jest jakaś firemka (twójtrenersportowy) z trenerem. Pewno Jacek się wypowie:D Planuję coś na nowy sezon.

Odnośnik do komentarza

Nasze dzieci w WKK prowadzi jeśli chodzi o plan treningowy Darek Kołakowski. Plany dla nas są tworzone w aplikacji Training Peaks. Darek ma swoje studio nad sklepem Airbike na Ostrobramskiej. Tam robi testy wydolnościowe, bike fitting, itd. Pracuje też w klubie fitness jako trener personalny. O ile mi wiadomo robi treningi szosowe ze swoimi klientami w soboty na Wilanowie. Można podejrzeć na Stravie. Co do cen nie wiem bo my korzystamy z jego wiedzy za poziomu klubu. Na pewno go polecam. Jest to sympatyczny i bardzo pozytywny gość.

Odnośnik do komentarza
  • 3 miesiące temu...

Jacek, czy możesz powiedzieć, co młody robi zimą w dzień treningu gdy na zewnątrz leje albo sypie śniegiem? Odpuszcza, przesuwa na inny dzień, czy robi coś w zastępstwie tzn trenażer, jazda na rolkach czy może zalicza basen?

Pytam, bo już kolejny dzień jestem uziemiony przez naprawdę fatalna pogodę. To jest moja pierwsza rowerowa zima i nie mam jeszcze wypracowanego schematu na "zło na dworze". A nosi mnie niezmiernie. Kolano nie pozwala mi jeszcze truchtać tyle ile bym chciał, natomiast jada na rowerze jest dla mnie pod tym względem bezpieczna.

Odnośnik do komentarza

To różnie bywa. Teraz jego grupa jest na obozie a młody nie pojechał bo był mocno chory. Miał zapalenie płuc. Ale zimą on nie bardzo lubi jeździć na zewnątrz. Więc albo rolka, albo tor albo pływanie. Wczoraj był pierwszy raz ze mną na siłowni. Uczyłem go jak ćwiczyć. Zrobiliśmy górną połowę ciała, brzuch, rozciąganie i trochę biegania na bieżni. Sypie śnieg więc może jutro wyciągniemy biegówki. Może go namówię na bieganie na zewnątrz. Ja jeżdżę na zewnątrz chyba że leje albo jest jakieś straszne błoto. Szeroka opona i bardzo niskie ciśnienie i bez problemu można jeździć.

Odnośnik do komentarza

A jak to robią starsi kolarze np. seniorzy? Katują kilometry z lampką po pracy a w dzień jedynie w weekendy czy jednak trenażer? Zawodowcy to wiem, że uciekają do Hiszpanii czy Portugalii i tam robią swoje w dobrych warunkach a jak się dzieje na krajowym rynku wśród ambitnych ale nie sponsorowanych kolarzy?

 

Współczuję młodemu choroby, tym bardziej, że ma ferie i uciekł mu obóz. Czy on nie jest za młody na siłownię? Nie chcę tym pytaniem wchodzić w kompetencje, ale każdy mój trener z dyscyplin, które trenowałem jednak odganiał mnie od ćwiczeń typowo siłowych, mówili, że mam na to czas i umownie czekali na pełnoletniość. Pierwsze dynamiczne ćwiczenia ze sztangą ale bez dużych obciążeń robiłem jako lekkoatleta w wieku 16-17 lat. Może podejście teraz zmieniło się i jest zupełnie inne od tego co sam pamiętam i doświadczyłem? Natomiast rozciąganie i stabilizacja jest jak najbardziej na miejscu. Wiem, ze jesteś zwolennikiem jogi, którą sam bardzo szanuję. Według mnie jest bardzo niedoceniony sposób ćwiczeń. Rozciągnięcie ćwiczeniami jogi spięć po treningu kolarskim będzie na pewno z wielką korzyścią w regeneracji.

Odnośnik do komentarza

Paweł, a co to ma do rzeczy? Przecież każdy jeździ, jak mu wygodniej. Są tacy, którzy dostają pierdzielca, patrząc w ścianę czy nawet tablet i jeżdżą na zewnątrz choćby lało żabami, a są kolarze, którzy w życiu po śniegu nie przejechali. Ostatnio czytałam artykuł na temat trenażerów, w którym autor twierdził, że zna takie ekstremalne przypadki, gdzie ludzie w ogóle jeżdżą jedynie na treneżerze i schodzą z nich wyłącznie na czas zawodów (!)

Co do sensu takiego rozwiązania, myślę, że tylko z pozoru jedno rozwiązanie ma przewagę nad drugim. Można zrobić zwykłą przejażdżkę na zewnątrz i dać sobie niezły wycisk w domu. Wszystko zależy od tego, jaki się sobie program narzuci i jak go realizuje.

 

Co do ćwiczeń siłowych to nie jest chyba kwestia momentu dziejowego, a po prostu trenera. Mając 13-14 lat (połowa lat 90-tych), trochę z przypadku wylądowałam w pewnym klubiku sportowym. Pierwsza moja wizyta w tamtym miejscu skończyła się na siłowni, gdzie trener kazał mi na ławce podnosić sztangę. Chciał z obciążeniem, ale że było to dla mnie za duże i nie dałam rady, skończyłam leżąc z samym drążkiem :D Pewnie, gdybym chodziła tam dłużej, wlepiłby mi tę sztangę najszybciej, jak by to było możliwe. Zaryzykowałabym, że właśnie tamta epoka to był czas, kiedy nikt nic o rozciąganiu i stabilizacji nie wiedział, wskutek czego wciąż mam złe naleciałości i bardzo trudno zmusić mi się do takiego "nudziarstwa", jak rozgrzewka czy rozciąganie. Nie mówiąc już o ćwiczeniach wspomagających.

Odnośnik do komentarza

Elle, chcę poznać wszystkie możliwości dostępne w Polsce, żeby wybrać sobie coś co będzie mi odpowiadać. Nie zamierzam samemu wyważać drzwi i metodą prób i błędów dojść w końcu do wniosków, które w świecie kolarskim są tak oczywistą sprawą, że aż trudno o tym mówić. Jacek ma dostęp do informacji do których ja nie mam. A że dzieli się wiedzą to podpytuję.

Zgodzę się, że "tamta epoka" to był dziwny czas, ale patrząc na zwykłe zajęcia WF w szkole właśnie robiliśmy elementy stabilizacji i pewnie rozciąganie też. Takie zwykłe ćwiczenie jak "taczka", którą przelatywaliśmy kto szybciej całą salę gimnastyczną, czasami ciągnąc gościa, który podtrzymywał nogi pewnie teraz będzie ćwiczeniem tylko dla najbardziej sprawnych w szkole. Pamiętam, że na treningach tenisa ziemnego jeszcze w latach 80-tych poznawałem techniki automasażu tak, by rozluźniać w dowolnej chwili spięte przedramię czy bark. Dzisiaj młodzież wie, że jak masaż to po stówę do ojca i do gabinetu. Temat rzeka. Dlatego ja wychowany w innej epoce, karmiony słoniną i solą (100% do śmierci) chcę poznać dzisiejsze metody na trening przy złej pogodzie, bo jestem mocno z tyłu.

Odnośnik do komentarza

Wszystko zależy co kto chce osiągnąć i w jakiej być formie. Moich trzech kolegów 60+ nie jeżdżą zimą prawie w ogóle. Chodzą regularnie na łyżwy, okazyjnie jak rozsądna pogoda, wsiadają na MTB, żeby przejechać nim po asfalcie. Uznają że jak przyjdzie wiosna to w miarę szybko zrobią nogę. Ale to są kolarze rekreacyjni, którzy nie ścigają się w wyścigach. Podobne podejście prezentuje Przemek Zawada, chłopak Maji Włoszczowskiej prowadzący stronę przemekzawada.com

Ja i moi dwaj koledzy o których tu czasem wspominam, Cezary Ultracyborg i Maciek Cyborg, jeździmy całą zimę. Głównie po lesie na MTB. Ale jak pogoda pozwala to również po szosie jak nie wieje okrutnie i jest sucho.

Ja na ten rok mam założenie że przejadę 10 tys km i spędzę 180 dni w siodle i że pościgam się w 1-3 maratonach mtb i może 1-3 razy na szosie. Zobaczymy jak wyjdzie.

Większość młodszych to trenażer albo rolka i Zwift, który się ostatnio bardzo spopularyzował. Są tacy co chodzą regularnie na spinning i/lub na basen. Jeden ze znajomych kolarzy chodzi na treningi "wieżowcowe". Wbiegają 5 razy na 40-te piętro Marriotta a w dół zjeżdżają windą.

Ja osobiście trenowałem wyczynowo lekkoatletykę, rzuty. Metody wtedy stosowane zdrowiu nie sprzyjały. Prawie w ogóle nie stosowano rozciągania i odpowiedniej regeneracji potreningowej. Głównie siła i technika. Natomiast zgadzam się z tym że ciężkie ćwiczenia siłowe można robić dopiero po zakończeniu okresu kształtowania układu kostnego. Zwykle jest to wiek ok. 16 lat.

W przypadku mojego młodego "siłownia" to bardziej jest zabawa. Robienie lekkich ćwiczeń na maszynach, ćwiczenie mięśni brzucha i grzebietu na matach, rozciąganie. A przede wszystkim korzystanie z bardzo dobrych maszyn aerobowych, które bardzo lubię, firmy LifeFitness, roweru, bieżni i orbitreka.

Ja sam grając 30 lat w tenisa, zauważyłem że jak chodzę na siłownię, wzmacniam i rozciągam różne partie ciała to kontuzji jest mniej. A tenis jest cholernie kontuzyjny. Nie robię już wariackich ćwiczeń siłowych jakie robiłem w młodości. Nie robię żadnych ćwiczeń polegającacyh na unoszeniu ciężarów ponad głowę i mocno obciążających kręgosłup typu przysiady ze sztangą. Ani nadmiernie obciążających barki typu wyciskanie sztangi. Tylko maszyny i sztangielki.

A młodzież w klubach gra zimą w piłkę, pływa, robi trening obwodowy na sali i siłowni, coraz więcej się rozciąga i wzmacnia korpus więc joga i pilates są włączane do treningu oraz łyżwy, biegówki jeśli są warunki, tor, rolka, trenażer, przełaje, mtb.

 

W ping-ponga też gramy z Cyborgiem. Po 1,5 godziny intensywnej gry wychodzimy mokrzy.

Odnośnik do komentarza

No tak, Ty jako Jacek Dalajlama nie możesz mieć innych kolegów jak Cyborg i Ultracyborg. :D

Właśnie nie chcę odpuścić zimy. Ja teraz mogę jeździć tylko po powrocie z pracy gdy jest ciemno. Z racji złej pogody wybieram boczne drogi asfaltowe po 18.00 kiedy jest już mały ruch. Jadę na moim rowerze MTB, bo asfalt jest fatalny i nawet jak jest sucho to nie wybieram się tam szosą. Na razie zimą robię miesięcznie nieco ponad 400 km i to jest mało. Jedynie w sobotę i niedzielę robię dłuższą, około dwu godziną jazdę.

Nie mam rozeznanych jeszcze leśnych dróg w okolicy, ale wszystko dookoła mnie to jedno wielkie błoto. Przejechałem się kilkukrotnie i zrezygnowałem. Na plecach miałem warstwę ziemi, że mógłbym zasiać jakieś rośliny - stąd preferuję jazdę po asfalcie. Ostatnio wiecznie padające deszcze i śniegi stale uniemożliwiają mi wyjście na rower. Dlatego szukam innego rozwiązania na moje możliwości.

Nie chciałbym znowu zaczynać pewnie wiecznej dyskusji na temat: jaki trenażer, ale czy jest coś szczególnie polecanego przez środowisko? Rolki jak widzę są bardzo popularne, widać je zawsze na rozgrzewkach przed zawodami MTB, ale czy jest taki trenażer - coś jak stosując analogię -  przerzutka Shimano 105, nie najdroższa w ofercie, ale na tyle sprawna, że ludzie zawodowo związani z kolarstwem śmiało mogą z niej korzystać nawet na zawodach?

Odnośnik do komentarza

Co bardzo polecam to nauczyć się rolowania na rolce. Ja stosuję ale mniej ale młody jest w tym przeszkolony i ww sezonie regularnie się roluje na rolce z Decathlonu. Trochę mnie podszkolono w masażu i czasem robię mu też masaż.

Używam rolki blackroll (https://blackroll.com.pl/)  i kijka - stika (http://www.thestick.pl/). Bardzo pomocne rzeczy. Poza tym terapia manualna na każde bolące miejsce. Rozciągam się kilkanaście minut po każdej jeździe.

Odnośnik do komentarza

Wszyscy bardzo chwalą trenażery typu DirectDrive z wbudowaną kasetą, gdzie zakładasz własny rower na niego. Są drogie ale tak popularne ze ceny szybko spadają. Drugi popularny typ to trenażery interaktywne podłączane do Zwift. Najtańszy polecany to Elite Intera Smart. Kosztował w Decthklonie niewiele ponad 1000 zł. No i rolka. Mamy w domu najtańszą Elite Arion i bardzo polecam. Nawet Elle zamierza się w nią wyposażyć. Rolka podłączana do Zwift to już trochę większy koszt ale do każdej rolki Elite można kupić umożliwiający to adapter Misuro.

Odnośnik do komentarza

@Paweł, spoko. Co kto lubi. Nie miałam na myśli wyważania otwartych drzwi, a bardziej to, że są różni ludzie. Jedni będą powtarzać wszystko, co im powie jakieś guru, przyjmując to z zerową lub bliską zerowej refleksją, bo przecież jak ktoś jest taaaki mądry i tyle zrobił, to na pewno się zna i nie ma co wychodzić przed szereg (żeby była jasność - ja nie mówię o głupkach, tylko ludziach, ktorzy robią to, wierząc, że dokonują świadomych wyborów).

Jest też druga grupa - sprawiają wrażenie krnąbrnych i zuchwałych, nie słuchają, idą swoją drogą i często potem dochodzą do tych samych wniosków.

Z pozoru powiesz pewnie: ci pierwsi są mimo naśladownictwa rozsądniejsi. Być może, na pewno mają większe szanse, aby dojść łatwiej i szybciej do pewnych rozwiązań. Jakkolwiek ci drudzy nie tracą dużego czasu na pójście krok dalej, są najczęściej dużo bardziej świadomi tego, co jest ich doświadczeniem, a co jest zasłyszane. Weryfikują, eksperymentują, doświadczają.

Jednym i drugim wychodzi bardzo różnie. Nie ma zasady, że ten osiągnie sukces, a tamten nie, bo na to składa się znacznie więcej niż tylko metoda. Bez wątpienia jednak najpierw trzeba odpowiedzieć samemu sobie, czego się bardziej potrzebuje i z czym faktycznie jest mi bardziej po drodze. A wielu ludzi tego nie wie, skupiając się wyłącznie na konkretnych rozwiązaniach i wmawiając sobie, że są kimś, kim naprawdę nie są.

Możesz powiedzieć, że to pustosłowie. Ja z kolei wierzę (i rzeczywistość mi to potwierdza), że fundamenty są dużo ważniejsze niż cała reszta. A takie mam czasem wrażenie, że ludzie włażą na te fora i blogi, i czerpią garściami, zamiast chwilę samemu pomyśleć, a potem się dziwią, że w ich przypadku to nie działa, więc pewni oni nawalają i wina jest ich. Żeby była jasność - nie jest to przytyk do Ciebie. Jakbyście sobie rozmawiali przy piwie, nie odezwałabym się ani słowem. Ale to mogą jeszcze czytać inni i może dobrze, aby do nich dotarło, że receptą na udany trening rowerowy nie zawsze jest to, to i to. Czasem nie ma się chociażby tylu możliwości, które Jacek wymienia, a czasem zwyczajnie czegoś się nie lubi. I wtedy trzeba sobie albo samemu szukać rozwiązań, albo robić coś z naiwną wiarą, że jakoś tam zaskoczy.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...