Lukaszplns Opublikowano 11 Września 2017 Udostępnij Opublikowano 11 Września 2017 Witam, mam pytanie czy taki koszyk i mocowanie na telefon się sprawdza? Czy lepiej kupić coś innego? Rower to Romet Orkan 4 2017 https://www.decathlon.pl/uchwyt-do-smartfona-500-id_8385553.html https://www.dobrerowery.pl/topeak-koszyk-modula-cage-ii-regulowany?from=listing Polecacie jakąś pompkę do roweru mocowaną, jakąś sakwę na dętkę i jaką kupić w ogóle żeby mieć zapasową ? Co jeszcze potrzebne ? Odnośnik do komentarza
jajacek Opublikowano 11 Września 2017 Udostępnij Opublikowano 11 Września 2017 Zapasowy hak przerzutki Multitool Spinka do łancucha Dętka Łyżki do opon Pomka Łatki Wszystko to dostaniesz w Decathlonie Jeśli gdzieś zostawiasz rower, choćby na chwilę to albo zabezpieczenie składane albo u-lock. Żadnych linek choćby nawet najgrubszych. Najgrubsza linka to max 30 sekund dla złodzieja Odnośnik do komentarza
Lukaszplns Opublikowano 11 Września 2017 Autor Udostępnij Opublikowano 11 Września 2017 http://allegro.pl/axer-bike-zapiecie-rowerowe-rower-motor-lancuch-i6734888062.html?bi_s=ads&bi_m=listing%3Adesktop%3Aquery&bi_c=YzU0Njc3MmYtZDYzNC00OTJkLWExYmQtYzhlZmI1YmI5ZTk4AA&bi_t=ape&referrer=proxy&emission_unit_id=743eb9fa-4f91-4dc1-a8f1-dd00b7872028 Jeśli chodzi o zapięcie to używam takie : Kupiłem w tamtym roku w sklepie koło domu taki gruby łańcuch strasznie to ciężkie tylko inna firma niż tutaj...coś dałem z 60+zł jeśli dobrze pamiętam Odnośnik do komentarza
unavailable Opublikowano 11 Września 2017 Udostępnij Opublikowano 11 Września 2017 Zależy jakie dystanse i jaka okolica. Ja używam zwykłej, cieniutkiej linki KLS, bo jest lekka (z kluczykiem niespełna 100g). Jednak nie polecam jej każdemu. Moją jazdę stanowią podmiejskie wycieczki, a że w promieniu 50-60km największe miasto to moje własne (Tarnów), więc zapięcia potrzebuję wyłącznie po to, by skoczyć do wiejskiego sklepu po wodę mineralną czy banana. Zakładam (może błędnie), że nikt za węgłem z nożycami do drutu nie czeka ;) To samo tyczy się części i akcesoriów. Nie wiem, czy spinka do łańcucha lub hak są niezbędne. Przy normalnej jeździe najczęstszą "awarią" przerzutek jest ich rozregulowanie, a łańcucha - spadnięcie (skądinąd często wynikające z pierwszego opisanego problemu). Co najwyżej dobrze mieć je w domu, choć przyznam, że ja haka nie mam, a spinkę tylko dlatego, że dostałam fabrycznie z rowerem. Mój zestaw na wyjazdy ok. 60-80km (czasem też i więcej, jak czas i siły pozwalają): * samoprzylepne łatki - mam akurat Authora, ale czytałam, że najlepsze to GP2 od ParkToola. Z moich łatek skorzystałam tylko raz. Na startą dętkę trzymała dość dobrze, wróciłam bezproblemowo przez kolejne 30km, a pewnie i więcej by się dało. Według mnie, jak się jeździ po asfalcie, czyli bez ryzyka (lub z minimalnym) rozdarcia opony z boku, to wszelkie kapcie sprowadzają się raczej do przekłuć i na to łatki wystarczają. Ostatnio miałam wprawdzie wielkie dziurzysko (ponad 5mm), ale to była fabryczna wada plus prawdopodobnie beznadziejna opaska na obręcz (też fabryczna). Najlepszy dowód, że dziurę wydarło mi na postoju, po przejechaniu od stanu sklepowego niespełna 100km. * łyżki - również polecam te z Decathlonu, kosztują zaledwie 8zł. Przez lata nie wierzyłam w plastik, bo badziewie i się złamie, ale przekonałam się, że metal też nie jest fajny - łatwiej uszkodzić dętkę i/lub obręcz. * multitool - według mnie na co dzień nie ma potrzeby wozić wielkiego kloca ze skuwaczem łańcucha i innymi fajerwerkami. Po oglądnięciu roweru uznałam, że najprostsza wersja jest wystarczająca. Mam KLS Stinger 8 kupiony za 30zł. Bardzo dobrej jakości imbusy, wolę je nawet niż mój zwykły zestaw. Na dokręcenie czegoś awaryjnie jest jak znalazł i nie wiem, czy mam w rowerze śrubkę, do której by nie pasował... no, może poza śrubą od korby :P * pompka - najpierw miałam najtańszą, plastikową, która notorycznie wypadała z uchwytów, aż wypadła ostatecznie. Potem następną identyczną, którą woziłam w sakwie. Odkąd przerzuciłam się na szosę, nie dość że nie wystarczała, to i tak nie było jej gdzie trzymać. Teraz mam pompkę chowaną w sztycy i jest to rewelacja. Jedyna wada to ograniczenie do zaworów Presta, ale są przejściówki. Drugą wadą może być cena (prawie 80zł z przesyłką), ale dla mnie warta każdej złotówki. * lampki - do tyłu zawsze biorę coś z odblaskiem i najczęściej najtańszego, bo jak tylko nie są mocowane do bagażnika na śruby, to zaraz gubię. Właśnie w ten weekend straciłam kolejną. Do przodu zależnie od potrzeb. Na drodze używałam jakiejś latarki taktycznej z diodą cree, zanim jeszcze zrobiło się to modne i pojawiło się na Allegro tysiące identycznych lepszej i gorszej jakości. Bardzo ją sobie chwaliłam, ale nie mam jej teraz na szosie gdzie trzymać. Z drugiej strony i tak raczej nie jeżdżę po ciemku, więc jakby nawet mnie zmrok zaskoczył, to raczej w mieście, gdzie bez świateł wszystko widać. Dlatego mam jedynie biały migacz, który mi nic nie oświetla, ale bardzo ułatwia życie z pieszymi i czasem też rowerami z przeciwka. Według mnie element niezbędny. * sakwa - z uwagi na długie samotne wycieczki dla mnie zawsze wszystkie są za małe, a z kolei na jeden dzień brać trzy komory sprowadza się do wiezienia powietrza ;) Teraz na pielgrzymkę zabrałam bagażnik na sztycę z torbą Sport Arsenal 505. Na co dzień jeżdżę z Topeakiem Aero Wedge Pack w rozmiarze L, w Martesie mieli teraz promocję za bodajże 60zł lub 70zł. Mieści się tam multitool, łatki, zapięcie z kluczykiem oraz kilka batoników lub na bardzo upartego telefon. Torbę można nieco powiększyć i wtedy zmieszczą się już one spokojnie, może też jakieś inne dodatkowo drobiazgi. * dzwonek - narzędzie niezbędne, nie tyle z racji mandatów, co pieszych, a czasem też i zwierząt wiejsko-leśnych (drób, koty, psy, zające, lisy). Każdemu z nas zdarzają się przymulenia i wtedy dobrze tym zawieszonym przypomnieć o swoim istnieniu ;) Resztę możesz dokupić wedle uznania (np. licznik, rogi, inne chwyty, rzeczony bagażnik, powerbank i nie wiem, co jeszcze). Koszyki na bidon preferuję tańsze, ale co kto lubi i na co kogo stać :) Od lat mam Simpla Alustar - 7zł, różne kolory, można go regulować w granicach rozsądku. Odnośnik do komentarza
Marekk Opublikowano 11 Września 2017 Udostępnij Opublikowano 11 Września 2017 Tak na szybko: -przejściówka do presty, dzięki czemu możesz pompować koła na stacjach -dwie zapasowe baterie cr2032 do lampki-żabki -opaska odblaskowa, którą możesz zacisnąć na kostce lub sztycy Odnośnik do komentarza
jajacek Opublikowano 11 Września 2017 Udostępnij Opublikowano 11 Września 2017 Jak się jeździ w terenie to hak przerzutki jest niezbędny.W tym roku jeden kolega urwał swój gdzieś na podjeździe w lesie i musiał dać kilkanaście km na singlespeedzie po tym jak zamocował urwaną przerzutkę zipem/trytytkąTe ostatnie w ilości ze 4 sztuki też warto wozić.Koleżanka, gdybym jej nie zmusił do zakupu haka miałaby zmarnowany wyjazd na Słowację. Hak jej pękł pierwszego dnia. I nie w byle jakim rowerze tylko w Scott full karbon.W zeszłym roku kolega, który jechał z nami na szosie w Alpach, trzeciego dnia wyjazdu zrzucił z blatu na mniejszą tarczę i hak pękł. Hak był niestandardwoy i nie dało się go nigdzie dokupić. Resztę urlopu spędził zwiedzając okolice z buta podczas kiedy my jeździliśmy. Hak kosztuje 20-50 zł w zalżności o d roweru. To tyle o haku.Multitool rzadko się przydaje. Może być minimalistyczny. Ale jednak trzeba czasem trzeba podwyższyć siodełko czy podregulować obcieracjący hamulec.Zestaw łyżki do opon plus łatki kosztuje w Deca chyba 15 zł. Rzadko się używa ale jak ktoś ma badziewne opony to idzie i złapać dwa flaki w czasie jednej jazdy. Miałem tak i ja i mój kumpel. W obu wypadkach jedne z najgorszcyh opon jakie można kupić Michelin Dynamic. Dawno spoczęły w koszu na śmieci gdzie jest ich miejsce.Linka w małej miescowości pewnie jest ok. W dużej, jak się ma porządny rower to złodziejstwo jest dramatyczne. Złodziej ze zwykłymi szczypcami wielkości kombinerek przetnie ją w kilkanaście sekund. Nie trzeba wielkich szczypiec do metalu. Ten łańcuch z linku wydaje się ok.Spinkę wożę. waży parę gram a z łancuchem różnie bywa. Sam urwałem ze 3.Lampki. Mam pchełki z Deca na przód i tył na czarną godzinę jakbym nie zdążył wrócić do zmroku. Na miasto wystarczą. Do jazdy zupełnie po ciemku to już mam chińczyka z akumulatorem za 80 zł.Podsiodłowkę mam minimalistyczną a w niej krótką pompkę mini, jedną dętkę, łatki, multitool, hak przerzutki, spinkę i trytytki, przejściówkę do presty i micro apteczkę. Odnośnik do komentarza
unavailable Opublikowano 11 Września 2017 Udostępnij Opublikowano 11 Września 2017 No, czyli wracamy do kwestii, gdzie kolega zamierza jeździć :) W Krakowie na pewno bym tak roweru nie zostawiła, chociaż... Taka mała anegdotka: jakieś 4-5 lat temu pojechałam sobie na zajęcia na Gołębią rowerem. Zapięłam, zostawiłam, skończyły się zajęcia, a że była zima, to szukam klucza, żeby na zewnątrz nie marznąć. Szukam i szukam, no nie ma. Trudno, zgubiłam. Poszłam do roweru, bo miałam ukryty zapasowy w ramie i już chcę go wyciągać, a tu widzę, jak na kierownicy dynda sobie klucz na sznureczku. Przewisiał tak kilka dobrych godzin :D Jakkolwiek nie polecam nikomu zdawania się na taki fart ;) Drugi raz zresztą byłam świadkiem, jak w te wakacje na krakowskim rynku ktoś przypiął nowiutkiego Krossa za kierownicę do rynny. Chyba bez narzędzi dałoby się tę linkę naciągnąć, przełożyć górą i zabrać rower. Z tym hakiem to widzę, że jakieś nieziemskie szczęście przez całe życie miałam. Jako dziecko szalałam po sadzie i innych działkach, potem też lasach, przez 10 lat jazdy wszystko na Shimano SIS i do dziś jeszcze fabryczne w piwnicy się kurzy. Z kolei trzy lata temu w Alivio wjechał mi samochód i też cała, ale jak to mówią, wyjątek potwierdzający regułę. Opony też potrafiłam męczyć po kamieniach, korzeniach i żwirach, a kapcia złapałam 5km od domu na pięknej, asfaltowej ścieżce rowerowej. Jak się tak zastanowię, to chyba faktycznie duże szczęście. Ja w życiu nawet plastikowych pedałów nie dałam rady połamać. Edit: Jeszcze tak mi się przypomniało o tych łatkach. Nie wiem, jak zestaw z Deca, ale miałam różne, bo i z Tesco raz, i gratisowo dorzucany do torby Sport Arsenala, i obie miały taki badziewny klej, że się zniechęciłam raz na jutro. Teraz wierzę tylko w samoprzylepne. No i mniej pitolenia z naprawą. Odnośnik do komentarza
jajacek Opublikowano 11 Września 2017 Udostępnij Opublikowano 11 Września 2017 Kiedyś nie było oddzielnych haków przerzutki. Stanowiły część ramy. Miałem kiedyś szosę Rometa. Jak mocno depnąłem to urwałem cała przerzutkę i była do wywalenia. Rowery najczęściej są kradzione z klatek, piwnic, garaży i spod centrów handlowych i szkół. Koleżance niedawno z klatki ukradli. Strucla wartego może 300 zł. Ale komuś się przydał. Mała zapiętego ekstra grubą linką. Z bloku naprzeciwko mnie zginęło już mnóstwo rowerów. U mnie w budynku na razie jeden, Scott za 6 tys zostawiony pod drzwiami mieszkania. Polska niestety złodziejami stoi. Odnośnik do komentarza
snowboarder Opublikowano 11 Września 2017 Udostępnij Opublikowano 11 Września 2017 Hak był niestandardwoy i nie dało się go nigdzie dokupić. to jest problem z lepszymi/niestandardowymi czesciami/rowerami. Nawet lancuch, jak chcesz lepszy, to nie jest wszedzie do dostania od reki i jak bedziesz musial tu i teraz, to cie obciaza x10. Ja mam w domu pare lancuchow, kasete, kółeczka przerzutki, wlasnie zamowilem dwa haki. Mam tez ze dwie nowe opony, kilka detek, lozyska do suportu, nawet moje ulubione gripy w ulubionym kolorze :) Cos pominalem Jacek? Odnośnik do komentarza
jajacek Opublikowano 11 Września 2017 Udostępnij Opublikowano 11 Września 2017 @snowboarder Wygląda że wszystko masz Na wyjazd w Alpy biorę jeszcze własny leżak relaksacyjny i przenośny coffee press do robienia kawy :) Do rozważenia :) Odnośnik do komentarza
Marek Opublikowano 11 Września 2017 Udostępnij Opublikowano 11 Września 2017 Przyznam się, że stały zapas to mam jedynie dętek (teraz chyba 6) i opon (na 100% mam 6 sztuk). Z pozostałych "zapasów" nie mam nic, ani małych pompek, ani haków, łańcuchów itp. W warszawie nie potrzebuję, jeżdżę tylko z podręcznymi imbusami. Nawet dętki nie biorę, bo zawsze sobie do domu dopcham w razie co. W góry to co innego. Zawsze mamy po kilka dętek, wielkie skrzynie kluczy, wielgachną pompę serwisową, kupę smarów, olejów, zapasowe sztyce (zazwyczaj sztywne), klocki hamulcowe itp. Opon nawet w góry nie biorę, zawsze można kupić na miejscu w razie zniszczenia. Odnośnik do komentarza
unavailable Opublikowano 11 Września 2017 Udostępnij Opublikowano 11 Września 2017 Opon też szkoda mi kupować na zapas. Potem leżą, miejsce zajmują i się starzeją. Już chyba z dętkami przesadziłam, bo mam trzy w zanadrzu. Poza tym z tymi częściami to nie zawsze dobry pomysł. Kupiłam klocki, zmieniłam rower z MTB na szosę i teraz nie mam co z nimi robić. To samo sakwa na ramę. W ogóle po zakupie szosy musiałam mnóstwo rzeczy wymieniać. Odnośnik do komentarza
jajacek Opublikowano 11 Września 2017 Udostępnij Opublikowano 11 Września 2017 @Elle Bo trzeba mieć i szosę i MTB. Jin i Jang :) Odnośnik do komentarza
unavailable Opublikowano 12 Września 2017 Udostępnij Opublikowano 12 Września 2017 Dojrzewam do tego, a w zasadzie to ja już dojrzałam, tylko jeszcze moje życie za tym nie nadąża ;) Tak więc chwilowo nie mam ani kasy, ani miejsca na dwa rowery. A jak już się znajdą, to zaś będzie problem, bo trendy w MTB idą w nieco inną stronę niż moje osobiste preferencje. Po pierwsze na taki teren, po jakim jeżdżę, vb wystarczają, a są łatwiejsze w serwisowaniu. Po drugie na 29er po crossie nie mam ochoty i nawet na 27,5 patrzę z lekką niechęcią. Stara 26" była pod tym względem sympatyczniejsza - zwrotna, wygodna, relatywnie szybka, czasem tylko większych przełożeń mi brakowało. Odnośnik do komentarza
jajacek Opublikowano 12 Września 2017 Udostępnij Opublikowano 12 Września 2017 26 jest pasee. To se ne vrati. Więc albo 27,5 jeśli ktoś chce zwrotności albo 29 jeśli szybkości.Niestety problem z MTB jest taki że generuje wielokrotnie większe koszty niż szosa. I im lepszy sprzęt tym koszty utrzymania są większe. Producenci mogliby sprzedawać rowery o niskich kosztach utrzymania ale nie są tym zainteresowani. Są w tej chwili w sprzedaży tarczówki mechaniczne TRP Spyke mogące konkurować z hydraulicznymi ale nie dą się ich znaleźć w żadnym seryjnym rowerze. A hamulce hydrauliczne wymagają odpowietrzania, uzupełniania płynu i nie lubią zimy. A tarczówki mechaniczne są jak v-brake. Tylko wymiana klocków i raz na parę lat linek.Amor powietrzny wymaga kosztownych serwisów i wymiany uszczelek. Producenci odeszli od produkcji amorów z otwartą kąpielą olejową, które były niemal niezawodne i tańsze w utrzymaniu na korzyść tych z catridge'em olejowym. Z tych też powodów moi oszczędni koledzy jeżdżą na starych rowerach z amorem olejowo-sprężynowym który jedynie wymaga wymiany oleju raz na kilka lat, która jest stosunkowo tania i można ją nawet zrobić samemu.Jeśli chodzi o łańcuchy to im węższy łańcuch tym szybciej się zużywa. To samo z kasetą. A koszt łańcucha i kasety 11x jest dużo wyższy niż 9x. I przebiegi na 11x są typu 1k km na łańcuch i ze 2-3k km na kasetę. W 9x 3x więcej.Więc jak ktoś jeździ na MTB sporadycznie to najlepiej mieć rower na tarczówkach mechnicznych, amorze olejowo-spreżynowym i napędzie 10x bo 9x dobrej klasy nie jest już produkowany. Odnośnik do komentarza
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się