Skocz do zawartości

Jedzenie na rower, przygotowane samemu i inne.


Rekomendowane odpowiedzi

Dziś doznałam szoku, aż musiałam się zarejestrować na forum :) Jeżdżę rowerem od kilku lat, wcześniej max 1-2 tys. w sezonie, w tym roku może dobiję do 3 tys. Dużo też spaceruję, po sezonie chodzę na siłownię pojeździć w klatce. Dla mnie to bardzo dużo, biorąc pod uwagę czas spędzony na rowerze, bo jeżdżę zwykłym miejskim rowerem o wadze pi razy oko 25 kg :D (gość ma męską ramę, dostałam go w spadku i dałam mu ostatni sezon...) i przejechanie 20 km zajmuje mi średnio godzinę. Najwięcej jeżdżę w weekendy, ok. 80-100 km na jeden raz, ale zazwyczaj w godzinach 16 i później (po pracy). Jeżdżę typowo rekreacyjnie, tylko po szosach, głównie poza miastem.

Ważę 75 kg przy wzroście 179. Dziś chyba pierwszy raz w życiu jechałam świeżo po śniadaniu, na którym zjadłam jajecznicę z 4 jaj i dużego pomidora (na tym posiłku bez pedałowania mogłabym ciągnąć minimum 5-6 godzin). Do tego wypiłam jakiś litr płynów. Po godzinie poszłam na rower, wzięłam banana, chociaż planowałam wstąpić do znajomych (trasa na 80 km). Wiał silny wiatr, naprawdę się zmęczyłam, więc pomyślałam, żeby zrobić trasę na 50 km i wrócić do domu. Po 25 km wciągnęłam banana, miałam na pokładzie ok 1,5 litra wody. Po bananie było ok, ale na 35 km zaczęłam wodzić oczami po sklepach. Mam ten problem, co założyciel wątku, nie jem gotowców, pieczywa, mało mięsa. I myśląc o tym, że dziś środa i dostępny był beznadziejny sklep w jakiejś wiosce (na pewno nie dostałabym głupiego banana ;/) wróciłam po prostu do domu na ostatnich siłach, na oparach wody :) Popołudniową porą, po obiedzie jestem w stanie wycisnąć moje km z 1-2 bananami i 2 litrami wody :D Czy Wy też macie więcej siły wieczorem? Macie jeszcze jakieś pomysły na jedzenie poza orzechami/suszonymi owocami/batonikami mocy etc.? Mam wrażliwy żołądek i takie rzeczy jem tylko w dobrym towarzystwie (np. orzechy z płatkami owsianymi). Jak często jecie podczas jazdy na odcinku powyżej 50 km? Ja raczej nie jem, jak jeżdżę ok. 2 godziny.

Odnośnik do komentarza

@DawidK

Z mojego doswiadczenia, mleko skondensowane to swinstwo z piekla rodem. Po spizyciu jego wiekszej ilosci, typu jedna tubka, distaje natychmiastowej migreny i wyoryskow skornych. A nue jestem z tych co maja jakues historie zoladkowe czy zdrowotne na zawolanie. Szczerze odradzam jego uzywanie. Batony wlasnej roboty mozna zrobic tez z miodem bez potrzeby uzycia go.

 

Sent from my SM-T360 using Tapatalk

Odnośnik do komentarza

Ale i tak lepsze takie świństwo niż te wszystkie gotowe batoniki.

Ja bym umarła po takim batoniku jak przedstawił Dawid, ale po batonach np. z suszonych daktyli jest jeszcze gorzej (coś takiego jest w Lidlu, kupiłam rok temu z myślą jedzenia w trakcie jazdy i była masakra). Mimo że w domu jem mnóstwo surowych rzeczy, kiszonki, to właśnie tego typu historie dla mnie są bardzo bolesne - ból żołądka, mdłości. Ciężko uwierzyć, że mogę wsunąć sok grejpfrutowy na noc albo jakiś zakwas z buraka, prawda? :) Moje "komfortowe jedzenie" to kanapki, owsianki, pomidory, banany. Kanapek nie jem, bo czuję, że to takie puste jedzenie, ale resztę mogłabym jeść codziennie. Ostatnio odkryłam na podróż takie sałatki np. w Lidlu z kaszą i hummusem, do tego może kefir (mogłabym kupić w sklepie). Energetycznie mają sporo kcal, a mi pasują. W sumie sama sobie chyba podpowiedziałam, co sobie przyszykuję zrobię na weekend, chociaż myślę, jak to przetransportować (mam bagażnik i plecak 10 litrów, ale to maleństwo) :D

Odnośnik do komentarza

Batonik batonikowi nie jest równy, tak nieśmiało zauważę. W sklepach pełno jest śmieci i trzeba bardzo uważnie czytać skład - syropy, słodziki, inwertowane cukry, gumy arabskie i tak dalej. Jednocześnie są batony ze składem naturalnym. Na przykład Dobra Kaloria (tak a propos Lidla, choć nie tylko tam dostępna). Ja akurat ich nie lubię, bo smakują dla mnie jak słodzona płyta pilśniowa, ale siostra się zajada ;) Od siebie polecam natomiast coś takiego: http://www.bakalfitforyou.pl/?p=671. W przypadku tego typu produktów nie ma co mówić o złym składzie i demonizować, bo sklepowe. Bardziej może rozchodzić się o wrażliwość jelit - bakalie mają mnóstwo błonnika, do tego ruch na rowerze przyspiesza perystaltykę, pije się przy tym sporo wody, więc naturalnym jest, że u części osób obdarzonych z natury szybką przemianą materii takie jedzenie może kończyć się nieprzyjemnymi konsekwencjami.

U mnie żołądek działa w drugą stronę i ciężko go ruszyć. Mleko i ogórek kiszony? Proszę bardzo. Jabłko i cola? Nie ma sprawy. Trudno mi przy tym ogarnąć, co to w ogóle oznacza sok grejpfrutowy na noc :p Jedyne, co mi naprawdę nie służy, to alkohol. Niewykluczone, że także brak zahartowania, bo nie pijam, ale faktem jest, że to jedyne, po czym potem żołądek mam na agrafkach.

Odnośnik do komentarza

Elle masz rację :) Wiem, że są dobre batoniki, ale mi chodzi o takie coś łatwo dostępnego. Dlatego m.in. nie zdecydowałam się na zjazd do sklepu (ale jestem żywieniowym świrem i z moimi problemami naprawdę uważam na to, co jem). To, co mnie zabiło na kilka dni: http://bieganiepo40.pl/paliwo-biegacza-batony-owocowe-alesto-lidla/

Ja mam problemy z błoną śluzową żołądka (przewlekła choroba) i nie radzę sobie żywieniowo z większością ciężkostrawnych potraw. Suszone owoce niestety są ciężkostrawne, więc pozwalam sobie tylko na nie z czymś, np. tak jak orzechy, uwielbiam suszone śliwki do owsianki. Natomiast solo już nie jest tak łatwo :)
Kwaśne soki też są ciężkostrawne, mimo że to płyny :) Ogólnie mogą szybko "zaszkodzić" na żołądek osobom wrażliwym, ale o dziwo mi nie. Co do jelit to ja mam chyba całkiem bezproblemowe, mimo niemałej wagi to przemiana materii też niezła :P Ale racja, na rowerze uważam, co jem (a szczególnie jak jestem gdzieś u znajomych), bo jeżdżę po wsiach i konieczność walki z nieprzyjemnymi konsekwencjami byłaby udręką :D Co do alkoholu to ja jestem w ogóle nie pijąca, ale też mi nie służył. To samo np. z połączeniem kawy + deseru z czymś z mlekiem. Cola zabiłaby mnie jako popita do słodyczy, ale raz na milion lat ok. Nawet do mięsa :) Ja jestem team zioła i herbaty.

Ktoś może się wypowie w temacie częstotliwości jedzenia? Ja dziś sobie robię na kolację kanapkę (he he) i planuję za godzinę ruszyć na 40 km, dziś bezwietrznie. :) 

Odnośnik do komentarza

Lidl jest podstawą mojego pożywienia. Te suche wióry zbożowe mi nie pasują. Jem właśnie te Allesto albo bułki z jabłkiem z ciasta francuskiego lub ich warkocze klonowe. Ewentualnie własną kanapkę lub kanapkę z Orlenu. Częstotliwość? Na rowerze jeśli planuję jazdę do 2h jadę na tym co zjadłem w domu. Jeśli 3h i więcej zaczynam jeść po godzinie jazdy i jest co ok. 45 min lub godzinę w zależności od intensywności. Banan też ok czy okazyjne lody po drodze. Sezamki też się nadadzą.

Odnośnik do komentarza

A może receptą jest lekkie przytycie? ;)

Przy 175 cm mam ok. 80kg i w zasadzie jak jadę dwie trzy godziny to tylko popijam wodę, a i to raczej w upały. Organizm chyba bierze z "zapasów" bo jakoś głodny nie jestem.

Chyba, że mam cały dzień jazdy przed sobą wtedy staję co jakiś czas i coś podjadam. Jak jest Orlen po drodze to jakiegoś Hot-Doga i kawkę. :P A jak dłuższa przerwa to i złocistym napojem elektrolity uzupełnię. ;)

Z batonów kupiłem kiedyś z Decathlona i były jakieś nijakie takie. Beznadzieja. To już lepiej jakiegoś kabanosa po drodze "wrzucić na ruszt", zagryźć jabłkiem, popić wodą i w drogę.

Odnośnik do komentarza

Kabanos, myśliwska i krakowska dobre paliwo :) Szczególnie w kanapce. Ale sądzę że kluczem jest intensywność. Im większa, tym szybciej naruszasz zapasy.

Batony z Deca używam. Te w czekoladzie pralinowe i w białej. Ale zaczynają się rozpuszczać w pobliżu 20 stopni. Na lato niepraktyczne. Te bez polewy wiórowate ale mój młody używa.

Odnośnik do komentarza

rowerowy365 no nie, ja bym bardzo nie chciała przytyć :) Myślę raczej o schudnięciu, bo dla mnie to nie jest niska waga. Jak mijam często kolarzy to uśmiechamy się tylko do siebie, bo ja się czuję przy nich wielka, heh. Jeszcze mam duży rower i śmiesznie to wygląda.

Hot-dog z Orlenu bez sosu też daje radę :) Natomiast myślę, że problemem jest mój wyjazd rano. Może w sobotę uda mi się wybrać rano bezpośrednio po śniadaniu i zjem jednak płatki.

jajacek też lubię Lidla, ale mieszkam z 10 km od niego i kupuję zazwyczaj w małych sklepach. A na rowerze staram się raczej nie jeść słodyczy/słodkich rzeczy, bo czuję, że przegrywam i że mój wysiłek jest bez sensu.

Dziś wieczorem trening był super. Odkryłam niedawno myk z kadencją (zawsze jeździłam dotychczas na wyższej przerzutce, ale wolniej kręcąc...) i z interwałami i frajda jest nieziemska przy krótszym odcinku. Mój rower ma w sumie 2 przerzutki (teoretycznie 3, ale nie wyczuwam większej różnicy między 2 i 3...), więc śmiesznie to wygląda.

Odnośnik do komentarza

Ciii, nie mów tak, bo zaraz Ci napiszą, że każdy rower ma max dwie przerzutki (z przodu i z tyłu), a co najwyżej biegów/przełożeń ma więcej ;) To taka ciekawostka, teraz będziesz już mądra, jak ci wszyscy, co Cię mijają z uśmiechami :)

 

U mnie problem z rowerowym wyżywieniem polega na tym, że dwa lata byłam na diecie bezglutenowej, a teraz w lutym zrobiłam badania i wyszło, że to nie do końca gluten, tylko w ogóle pszenica. Do tego doszło jeszcze białko mleka (nie mylić z laktozą) oraz jajka. Jednym słowem pod górkę, bo znacznie łatwiej znaleźć coś bezglutenowego niż bez pszenicy oraz bez laktozy niż w ogóle bez mleka, a jeśli do tego dorzucimy jajka... no cóż, generalnie odpada mi w żywieniu 90% gotowych produktów sklepowych :P Tak więc muszę zadowalać się tym, co wywiozę z domu, chyba że padałabym z głodu, no to zawsze nieśmiertelny banan czy jakieś bakalie zostają. Tyle, że nie zawsze mam na to ochotę. Poza tym zdarza się, że od banana dostaję zgagi.

Jakkolwiek jeśli idzie o jedzenie na rowerze, jestem dość dziwna. Po prostu rzadko głodnieję i najczęściej kończy się tym, że na takie 2-3h jazdy przy około 5h brutto wmuszam w siebie pół batonika koniecznie podzielonego na części. Zauważyłam jednak jedną prawidłowość, a co do drugiej mam pewne podejrzenie. Po pierwsze piję izotonik (albo nie izotonik, bo nie rozpuszczam takich proporcji, jak są na opakowaniu, tylko ciut mniej), a więc dostarczam na bieżąco cukier. Starcza mi mniej więcej 500-600ml na godzinę (obojętnie czy liczoną brutto, czy netto), tak więc po 2-3h mam puste oba bidony i muszę szukać wodopoju. Jeśli jest to jedynie czysta woda, zaczynam głodnieć w zastraszającym tempie, jeśli coś słodszego, dalej bezproblemowo jadę "na oparach" ;) Natomiast co do podejrzenia: generalnie mam wysokie tętno, po prostu, z urodzenia. Jazda w drugiej strefie jest dla mnie osiągalna przez pierwsze 2-3 minuty od ruszenia z miejsca, jazda w strefie trzeciej trwa niewiele dłużej. Ze 2-3 tygodnie temu zawzięłam się jednak i bardzo pracowałam nad tym, aby trzymać się jazdy cały czas, nawet na podjazdach, na poziomie ok. 150-160bpm (to jest moje relatywnie niskie tętno wysiłkowe). I stała się rzecz niesłychana - po około godzinie zaczęłam być głodna, wkrótce zaś zaczęło mi burczeć w brzuchu. Autentycznie chyba po raz pierwszy odczuwałam głód. Tak więc możliwe, że przy zbyt dużej intensywności mój żołądek jakoś się kurczy i zapomina o jedzeniu, a ja dlatego mam taki problem z wciskaniem w siebie czegokolwiek mniej więcej do godziny po powrocie do domu. Na razie jednak nie udało mi się powtórzyć tego wyczynu z odpowiednio niskim tętnem, aby zweryfikować domniemania ;)

Odnośnik do komentarza

Nie wiem, czy to nie będzie podobna rzecz, jak te z Lidla. W sumie tam też jedynym, czego się można było przyczepić, był olej palmowy. Tyle, że tu bardziej zbożowo, tam bardziej bakaliowo.

Czasem odnoszę wrażenie, że te produkty, mimo tych samych nazw, mają różną jakość, co w sumie nie jest aż tak pozbawione sensu. W każdym razie zdarza się, że z dwóch rzeczy o bardzo zbliżonym składzie, jedna mi zaszkodzi, a druga nie. Tak więc trzeba zainwestować 6zł i przetestować w domu ;)

Odnośnik do komentarza

Bardzo dobre o kilka półek wyżej są takie:

https://fitcheater.com/wp-content/uploads/2017/11/IMG_7336-768x452.jpg

Niestety są drogie, bo 4zł za sztukę.

Zauważyłem, że na rynku aż zaroiło się od tanich fit rzeczy, które nimi do końca nie są ;). Albo jest masa cukru bez tłuszczów częściowo utwardzonych albo właśnie z tłuszczami, ale bez cukru albo (o zgrozo) z kilogramem mąki pszennej i sukralozą jako słodzikiem. Nawet ksylitol mamy już chiński, a nie fiński (jedna literka robi różnicę :D).

Odnośnik do komentarza

Raz dopadł mnie instynkt sześciolatka przy kasie i wrzuciłam go do koszyczka ;) Jadłam zatem ten ciemny - takiego kwasielucha świat nie widział. Poza tym istotnie nic do zarzucenia mu nie mam, w przeciwieństwie do tego, o czym piszesz. To samo jest nawet ze zwykłymi szynkami - drukowne na pół opakowania "bez glutaminianu", a zaraz z tyłu trifosforany i inne diśmieciany :| Ze zgrozą stwierdziłam w ubiegłym tygodniu, że w Biedronce nie ma ani jednej wędliny, którą mogłabym kupić. Byłam zmuszona jechać do Lidla.

Odnośnik do komentarza

Elle przykro mi, że masz tak ograniczone pole do popisu w kontekście uzyskania jedzenia. I jednocześnie dobrze, że już wszystko sobie poukładałaś żywieniowo. A mi się wydawało, że to ja mam ciężko :) Co do tętna - ja nie mierzę, jeżdżę (można śmieszkować!) na średniej wysokiej prędkości, teraz wplatam jakieś interwały, żeby mnie nie zabiły.
Ja jakoś nie jestem fanką wszystkich gotowych izotoników. Za radą miłych ludzi z internetu zrobiłam sobie kiedyś sama z miodem, cytryną i solą - w dobrych chyba proporcjach. Było mi niedobrze dosyć szybko. Wolę już zwykłą wodę z cytryną.

Dzięki za radę w kontekście przełożeń :) Chociaż nie ukrywam, że oglądam aktualnie rowery do kupienia na jakiejś wyprzedaży (myślę o jakimś fitnessowym, ale lekkim) i tam były 24 przełożenia :D I ja już nie wiem, co to ma znaczyć :).

Kolarzy spotykam zawsze sympatycznych, czasami nawet krzykną cześć (ja mieszkam na wsi i jeżdżę po wsiach, do miasta mam z 10 km i jeżdżę jak muszę), sporo ludzi znam "z widzenia". No i zawsze można otrzymać jakąś pomoc :) A moja wiedza rowerowa ograniczyła się do znajomości pojęcia kadencji, w tamtym roku kupiłam tylko spodnie rowerowe (najtańsze z D.), no i standardowo okulary. Myślę jeszcze o rękawiczkach (heh), bo robią mi się odciski przy kciuku. :)

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...