Skocz do zawartości

Jazda rowerem z głową -trening totalnego amatora


Rekomendowane odpowiedzi

Witam chciałbym się was poradzić jak trenować czy po prostu jeździć ale amatorsko tylko dla siebie. Ogólnie błądzę już 2 sezony próbując coś uzyskać.

Pierwszy sezon, w którym postanowiłem nie tylko jeździć ale i "trenować" przebiegł pod znakiem prędkości średniej. Wszystkie swoje wyjazdy opierałem na podstawie licznika, gdy tylko prędkość spadała to bez względu na wszystko starałem się ją podnieść. Miałem kilka ulubionych tras,które starałem się pokonywać za każdym razem coraz szybciej.

W kolejnym sezonie postanowiłem jeździć nie tylko szybciej ale i dalej więc zacząłem pokonywać większe dystanse, w moim przypadku było to wszystko powyżej 40 km. Jednak i tutaj nie dałem rady powstrzymać się od spoglądania na prędkość i niepotrzebnego trzymania się tego wskazania. Często ledwo dojeżdżałem do domu bo zdążyłem już nawet w połowie drogi się "wypalić".

Teraz przyszedł czas żeby zacząć robić to trochę z głową. Wcześniejszą formę starałem się podtrzymać na trenażerze więc raczej nie zaczynam od zera. To co chcę uzyskać to po prostu poprawa ogólnie pojętej kondycji. Dam radę przejechać 70-80 km z nie najgorszym czasem i być przy tym nie padniętym jak "dziki dzik". Jednak strasznie idzie mi pokonywanie podjazdów oraz często czuję jak dosyć szybko zaczynają mnie palić mięśnie nóg. Wiem, że swoje i tak trzeba wyjeździć bo jakaś "baza" musi być ale czy nie można do tego dorzucić czegoś żeby zrobić z tego trening.

Dysponuję licznikiem oraz czujnikiem kadencji więc teraz staram się jeździć trochę inaczej niż wcześniej. Jednak mam do was kilka pytań:

1. Może wydać się to śmieszne ale jak pedałować mając buty spd? Spotkałem się z różnymi opiniami wśród ludzi, z którymi czasami udało mi się jeździć. Jedni twierdzili,że należy jedną nogą pchać a drugą w tym czasie ciągnąć i potem na zmianę. Inni twierdzili, że należy cały czas pchać jedną i drugą nogą ale gdy noga znajdzie się w najniższym przełożeniu lekko pociągnąć stopą jak by się wycierało buty. Niby oba sposoby są podobne ale nie do końca.

2. Kadencja od kiedy z nią jeżdżę czy to na trenażerze czy normalnie staram się utrzymać ją na poziomie 85-100. Jednak mam kilka podjazdów gdzie po prostu brakuje już kasety żeby zrzucić. I w drugą stronę ze zjazdu powinno się pedałować czy można puścić luz i sobie jechać?

3. Odnośnie samego treningu. Mógłbym jeździć 3-4 razy w tygodniu i chciałbym to jakoś podzielić. Na pewno jeden bądź dwa wyjazdy w weekend poświęcałbym na dłuższe wyprawy,żeby móc jechać nie zważając na czas. A co z pozostałymi ?

Czy dobrym pomysłem jest robienie w jeden dzień podjazdów na zasadzie staram się wjechać utrzymując stałą kadencję (90-100) i zwiększam obciążenie aż nie będę w stanie ?

Drugi trening to robienie tempówek czy interwałów nie za bardzo wiem jak to od siebie odróżnić i jak to miałoby wyglądać. Na przykład zakładam sobie trasę i wplatam w nią 4 min zwykłej jazdy gdzie nie jestem zasapany (dam radę spokojnie mówić) i 1 min jazdy z taką samą kadencją ale na przerzutce niżej bądź wyżej (lżejsza bądź cięższa jazda).

 

Trochę tego tekstu się zrobiło ale będę wdzięczny za każdy rodzaj pomocy. 

Odnośnik do komentarza

Posiadam rower szosowy więc niestety pozostaje tylko asfalt.

Co do celów treningowych, ciężko jakoś to określić ale chodzi mi chyba o wytrzymałość. Żebym mógł więcej przejechać z podobnym czasem jak obecnie i nie zajechać się. I do tego jak wspomniałem poprawić podjazdy bo wydaje mi się, że jestem strasznie słaby na nich.

 

Wysłane z mojego D6503 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza

Ad.1. Pedały zatrzaskowe pozwalają utrzymać stabilną pozycję stopy podczas pedałowania i ułatwiają przejście przez "martwy punkt" i wtedy ma miejsce to "mityczne" podciąganie korby. Dzięki temu pedałujemy bardzo płynnie. Przy kadencjach z jakimi jeździsz to się dzieje tak naturalnie, że nie musisz o tym myśleć, czy chcesz czy nie "wycierasz buty". Przy niskich kadencjach jest to bardziej odczuwalne. Jeśli ktoś mówi, że "ciągnie korbę na podjeździe" to znaczy, że nie potrafi płynnie przejść przez "martwy punkt", czyli przegapił moment w którym powinien już pchać z pełną mocą (zamiast "ciągnąć").

 

Ad.2. Masz wytrenowany zakres wysokich kadencji i to jest super. Na podjeździe utrzymanie kadencji nawet 80rpm jest znakomite. Są jednak nachylenia, gdzie trzeba podejść do tematu siłowo i kręcić 60-70rpm. No chyba, że ktoś za wszelką cenę chce na nachyleniu 15-20% trzymać wysoką kadencję to musiałby mieć bardzo miękkie przełożenie (albo potworną wydolność i siłę).

 

Ad.3. Co do treningu to za dużo Ci nie podpowiem. Jeżdżę tak, żeby czerpać przyjemność. W każdym razie PRAWDZIWY trening to temat bardzo skomplikowany. Trzeba budować wytrzymałość (tlenową, mieszaną, beztlenową), szybkość, siłę. Prócz jazdy na rowerze posiedzieć na siłowni, sali gimnastycznej i cholera wie gdzie jeszcze :D Do tego odpowiednie odżywianie, suplementacja, regeneracja. A jeszcze trzeba pamiętać, że każdy jest inny i to co jednemu służy innemu może zaszkodzić. Dobrze by było wiedzieć jakie włókna mięśniowe ma się w przewadze, tzn. wolnokurczliwe (typ I) czy szybkokurczliwe (typ IIa i IIb). Można wtedy określić swoje predyspozycje i odpowiednio się rozwijać (tzn. np. nie robić z siebie sprintera jeśli z góry wiadomo, że nasze mięśnie się do tego nie nadają).

Odnośnik do komentarza

Hmmm nie sądziłem, że mogę wyniki mogą być całkiem niezłe ale dzięki za dobre podsumowanie.

Też jeżdżę głównie dla przyjemności ale sądziłem, że można w to wkleić trochę treningu. Odnośnie tego co piszesz o prawdziwym treningu to nawet nie chcę zaczynać ze względu na czas jaki temu trzeba poświęcić. Dlatego próbuje coś dorzucić skoro i tak jeżdżę, oczywiście o ile się da.

Co do innych treningów, siłownia jest 2-3 radcy w tygodniu więc skupiam się albo staram się skupiać na całym ciele.

Poszukam może jeszcze jakiś artykułów bo w książkach są zbyt poważne treningi gdzie wymagany jest pomiar mocy itp.

 

Wysłane z mojego D6503 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza

Dlaczego niestety asfalt? Nie masz nic piękniejszego od jazdy w dobrym towarzystwie na szosie. Najlepiej wsród pięknych górskich krajobrazów.

Ad wytrzymałość
Podstawowa sprawa to umiejętne zarządzanie zasobami energetycznymi. Czyli jedzenie, picie i tempo jazdy.

Jedzenie.
Musisz znaleźć optymalne odżywanianie dla siebie. Ja przez długi czas miałem z tym problem. Moje spostrzeżenia są takie, że ci, którzy jeżdżą głównie na węglowodanach, które wszyscy polecają, jak nie jedzą odpowiednio dużo, w odpowiednim czasie, uderzają w ścianę w jakimś momencie. Kończy się glikogen w wątrobie, kończą się węglowodany i odcina im prąd. A ponieważ są maszynami na węglowodany, ich organizm nie potrafi czerpać energii z własnych pokładów tłuszczu. Też tak miałem jak głównie jeździłem na owsiance, bułeczkach i tego typu pierdołach. Nie jesteś zawodowym kolarzem. Nie masz dietetyka, masażysty i wozu serwisowego, który poda jedzenie i picie. Musisz jeść i trenować mądrzej i zobaczyć co na Ciebie działa a co nie. Ja przeszedłem na więcej białka i tłuszczy. I o ile poprzednio, często odcinało mi prąd przy szybkiej jeździe po jakichś 70km, to teraz jest zupełnie inaczej. Dla mnie podstawowa sprawa przed jazdą to dobry timing z jedzeniem. Nie bezpośrednio przed jazdą, tylko jakieś 1-2h przed. Jajeczniczka na maśle, na szynce, boczku czy bekonie jak kto lubi, z toastami z masłem lub croissantami z masłem. Do tego jakaś kanapeczka z wędliną lub np. z piersią z indyka np. 0,5h przed wyjściem. I w zasadzie na tym spokojnie przejadę 70-100 km. Na drogę albo jakieś kanapki, najlepiej zrobione samemu, lub gotowe, albo bułki np. z Lidla, ja lubię z ciasta francuskiego. Jak jedzie się długi dystans to zaczynasz jeść parę kęsów po godzinie i potem co pół godziny.

Napoje
W zależności od temperatury i dystansu. Ja zimą woże zwykle pół bidonu lub mały termos (400 ml) z pieciem. Im cieplej, tym piję więcej. Jak zimno to herbatę z miodem i sokiem malinowym. Jak cieplej to albo to samo albo kranówkę. Jak ciepło, np dzisiaj, 22-24 stopnie, to w jednym bidonie kranówkę lub izotonik a w drugim obowiązkowo wygazowaną colę/pepsi. Tą ostatnią piję w drugiej części dystansu. Daje zastrzyk cukrów i kofeiny.

Tempo jazdy i regeneracja
Musisz znać swój organizm. Najlepiej kupić pulsometr i analizować dane na podstawie tętna. Ja dla przykładu mam maksymalne w rejeonie 185-190. Jak jadę poniżej 120 to jest to pełen relaks. Tzw. aktywna regeneracja. Niepotrzebuję żadnego odpoczynku po takiej jeździe. Średnia prędkość gdzieś rzędu 23-26 km/h.  130-140, tzw jazda w tlenie. Gdzieś 27-30 km/h. Moge jechać tak 2-3 dni z rzędu. Dobrze mieć czasem dzień odpoczynku bezpośrednio po. 150-160 mocny trening w górnej granicy aerobowej, mocno nadwyrężający zasoby. Musze mieć dzień lub dwa odpoczynku po takiej jeździe. 160 i wyżej to już wyścig. Ze 3 dni odpoczynku.

Budowanie bazy
Musisz jeździć spore ilości km w tlenie. Spokojna jazda bez szarpania. Nie wiem ile masz czasu ale zalecam tak 50-60 km ze 2 razy w tygodniu i po 70-100 km w weekend. Nie zwracaj uwagi na średnią. Interesuje Cię tętno. Te jazdy nie mają nadwyrężyć Twoich zasobów energetycznych. Nabijasz kilometry. Raz na jakiś czas jedziesz krótki dystans ale ostro. Bz szału. Tak żeby przebić nudę i dać organizmowi bodzieć. Jak zrobisz 2-3 tys km możesz przejść do dalszej fazy. Zalecam wysokie kadencje 90-100 rpm.

Budowanie siły i jazda w staniu
Najlepiej temu służą jazda pod wiatr i jazda pod górę. Niska kadencja. Interwałowo. Możesz spokojnie to robić na wyczucie. Jedzieś jakieś 10 km rozgrzewki. Potem jedziesz odcinki typu 1km bardzo mocno i twardo, 1 km odpoczynku. Np 10 interwałów. I powrót. Z czasem dłuższe interwały lub ich większa ilość. Ale nie za dużo. Ale bardzo intensywnie. Dłuższa regeneracja. Traning daje bodziec anaboliczny w postaci uszkodzeń włókien mięsniowych. odpoczynek daje regenerację i hipertrofię. Jeśli trenujesz tak mocno że nie możesz zasnąć z tego powodu lub źle śpisz to trenujesz zbyt długie odcinki. Takie interwały 1-2 razy w tygodniu przez 3-4 tygodnie i wystarczy.

Jazda w staniu buduje siłę nóg. Można ją wykonywać pod wiatr lub pod górę. Twardy bieg, niska kadencja. Kilkaset metrów i powrót do siedzącej pozycji i do wysokiej kadencji. Na początku jest to bardzo trudne. Z czasem nauczysz się wydłużać ten dystans. Kadencja rzędu 60-70. Trudno utrzymać wyższą na cięzkim podjeździe. Jeśli dobrze pamiętam to najcięższe, takie jak Grossglockner jechałem ze średnią rzędu 50 rpm. Jadąc podjazd możesz też spojrzeć jaki masz VAM. To jest kluczowy wyznacznik formy na podjeździe. Prędkość wznoszenia w ilości metrów na godzinę. Bardzo dobry amator ma VAM powyżej 1000. Czyli np. Wjeżdża Passo dello Stelvio, który ma 24km i 1800 metrów przewyższenia poniżej 2h. Tak jechał mój kolega który waży 60kg przy 175 wzrostu. Ja mam na podjazdach gdzie jadę bardzo ostro jakieś 600-700. Ale ja mam nadwagę bliską 10kg. Stelvio jechałem jakieś 2,5h. więc na podjeździe waga bezwględna jest kluczowa. Grawitacji nie oszukasz. Trzeci kolega 175 wrostu, 100kg, jechał ponad 15 minut dłużej niż ja.

No i jazda w staniu buduje też siłę psychiczną. Mój kolega, medalista wyścgu Bałtyk-Bieszczady 1008 km, mówi że kluczem do jazdy długodystansowej jest przede wszystkim psychika i odpowiedni timing w odżywaniu i piciu.

Dobra pozycja
Bardo ważne żeby mieć dobrze dopasowany rower i umieć utrzymać odpowiednią pozycję. Są trzy podstawowe pozycje w których trzeba umieć jeździć. W wysokim chwycie, z rękami na klamkach lub kierownicy z prawie wyprsotowanym torsem. W dolnym chwycie z wyprostowanymi rękami i mocno pochylonym tułowiem. I trzecia, pozycja niemal czasowa z rękami równolegle do podłoża z dłońmi trzymającymi za końcówki klamek. Daje ona w zasadzie najmniejsze opory powietrza. Trzeba umieć jeździć w każdej z nich przez długi czas.

Sprzęt
Z czasem zlecam na przejście na pedały szosowe. SPD-SL albo Look Keo. Dają one platformę, która ma większy kontakt styku z butem w związku z tym pedałowanie jest bardziej efektywne. Zwykłe SPD są dobre na początek i mają tę zaletę że można w nich spacerować.

Sztywne koła z dobrymi piastami i dobre opony. Sztywne, dobre koła, niekoniecznie lekkie, można już kupic za ok. 600-800 zł. Najlepiej firm Fulcrum/Campagnolo (to w zasadzie to samo bo ta sama fabryka) lub Mavic. Najpopularniejsze opony to Continental Grand Prix 4000S II. Ja używam Specialized. Do trenigów Roubaix, do ustawek/Wyścigów S-Works Turbo. Dobra opona robi róznicę. A już jak ktoś ma środki to dobre koła aero, wystarczą alu-karbon dodadzą 2-3 km do średniej prędkości. Polecam.

Rozciąganie, ćwiczenia korpusu i mięśni brzucha, rolowanie
Większośc amatorów jest za leniwa żeby się tym zajmować. Ale silne mięsnie brzucha i prostwników grzebietu dadzą poprawę szybkości. Konieczny zakup "Ukryta przewaga" Tom Danielson. Trzeba rozciągać mięsnie dwugłowe i czworogłowe ud i budować silny korpus. Rolka (wałek) do automasażu przyspiesza regenerację. Polecam. W Decathlonie mieli całkiem fajne. Zalecane poznanie podstaw jogi i stretchingu.

Odnośnik do komentarza

Dziękuję za mega wyczerpującą odpowiedź. Z tego co napisałeś oraz kolega wyżej wnioskuję że:

1. Warto kupić pulsometr i wyznaczyć strefy tętna tak jak pisałeś i zacząć się na tym opierać w połączeniu z kadencją. Czy wystarczy do tego zwykły tańszy model z decathlonu, czy może szukać czegoś lepszego ale używanego?

2. Co do jedzenia i picia to akurat już wcześniej nauczyłem się pilnować oraz zwracać większą uwagę na to co wziąć ze sobą żeby nie stracić mocy.

3. Do budowania wytrzymałości warto kupić pulsometr czyli pkt.1

Co do siły to właśnie coś takiego miałem na myśli. Sądzę, że na początek spróbuję 3:1 bądź nawet więcej. Do tego dochodzi u mnie jeszcze siłownia więc muszę mieć też trochę czasu na regenerację żeby nie przesadzić.

4. Sprzęt, hmm na razie korzystam z tego co mam bo niby mógłbym kupować lepsze części ale po cichaczu zbieram na przełaj jakiś fajny. A tak na poważnie jedne koła mam Mavic cxp 22 jedyne co to niedługo będę zmieniał opony bo te już są lekko wytarte. Jeszcze nie wiem tylko czy zostać przy szerokości 23 czy 25. Drugie koła to te śmieszne co wcześniej wrzuciłem na forum, karbonowe że stożkiem 80mm. Jak się okazało są całkiem przyzwoite i wygodne do jazdy. Więc to nie przewiduję większych wydatków.

5. Rozciąganie i mięśnie brzucha czy pleców, zresztą ogólnie całe ciało staram się ćwiczyć na siłowni zaś po każdej jeździe dochodzi wałkowanie oraz trochę rozciągania. Tutaj korzystam z książki " Bądź sprawny jak lampart ".

 

Podsumowując wszystko i dopasowując pod siebie wychodzi mi coś takiego. W tygodniu że względu na czas jazda z pulsometrem plus interwały oraz jazda w staniu na siłę nóg jeśli starczy czasu. W weekend dłuższe trasy w tlenie jak to określiłeś.

Wydaje mi się, że może to zdać egzamin bo tak na prawdę dalej jeżdżę ale dochodzi do tego tylko tętno oraz znalezienie kilku podjazdów do ćwiczeń.

 

Wysłane z mojego D6503 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza

Pulsometr może być jakikolwiek. Natomiast jeśli traktujesz sprawę poważnie to namawiam na zakup Garmina. Nawet używanego. Edge 500 chodzi po ok. 500 zł. Masz pulsometr i licznik z GPS z kadencją w jednym. Prawie każdy kolarz ma konto na strava.com dzięki czemu analizuje swoje jazdy, spotyka ludzi z którymi jeździ i dzieli się trasami. Konto na Stravie jest bezpłatne i możesz je założyć nawet nie mając Garmina. Można korzystać z aplikacji na Androidzie lub iPhonie. Ja kupiłem jesienią Garmin Edge 800 z mapami za 700 zł.

Odnośnik do komentarza

Korzystam już ze stravy ale nigdy nie analizowałem swoich jazd. Co do garmina już wcześniej myślałem o czymś takim ale chyba jestem zbyt wielkim amatorem i będzie to dla mnie wydatek który mógłbym zainwestować w rower.

Jednak tak jak pisałeś pulsometr będzie dobrym zakupem a skoro wystarczy zwykły to albo będzie z decathlonu albo może trafię na używany w dobrej cenie.

 

Wysłane z mojego D6503 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza

Jeśli jeszcze nie zdążyłeś zakupić pulsometru (albo kupiłeś w Decathlonie, gdzie bezproblemowo można go oddać ;)), polecałabym zastanowić się, jak dokładnie chcesz te strefy analizować. Najprostszy zegarek na rękę będzie wymagał kontrolowania tego samemu, co może być średnio wygodne. Druga sprawa, czy chcesz potem (tzn. po treningu) mieć dostęp do całego wykresu, aby go prześledzić. Jeśli tak, warto rozglądnąć się za pulsometrem z modułem BT. Te pulsometry nie są wbrew pozorom drogie. Swego czasu były w Lidlu/Biedronce, teraz można je dostać na Allegro za ok. 40-50zł. Mają tę zaletę, że możesz połączyć je z każdym smartfonem. Nie wiem, jak jest z podstawową wersją Stravy, na pewno opaskę wykrywa apka Edomondo, więc to już coś, bo trening z Endo zawsze można eksportować i potem analizować na Stravie.

Przy okazji smartfonu na pewno wybiłabym sobie z głowy wszelkie cuda typu smartbandy z pomiarem tętna z nadgarstka. Jeszcze trochę czasu upłynie, nim będzie to miało zastosowanie inne niż technobajer ;)

Odnośnik do komentarza

W tym tygodniu próbowałem jeździć z pulsometrem z biedronki czy Lidla (pożyczony) i było to wkurzające. Wiem, że mając urządzenie za takie pieniądze nie spodziewam się cudów ale ogólnie był ogromny problem ze złapaniem tętna a jak już znalazł to pojawiało się to co pisze Elle. Zerkanie na zegarek czy dobrze i tak na prawdę przestanie skupiania się na drodze czy innych ważniejszych aspektach. Smartbandy itp odpadają z oczywistych przyczyn zaś pulsometry z modułem BT też chyba chciałbym z nich zrezygnować bo wtedy tak na prawdę jadę na czuja i dopiero w domu mogę przejrzeć swoje wyniki albo kupić uchwyt na telefon , jednak to nie dla mnie. Więc chyba na razie zrezygnuję z pulsometru. Rozglądałem się za licznikami jednak ceny urządzeń z moimi wymaganiami są dosyć duże. W sumie nie potrzebuję nie wiadomo czego ale w przypadku mojej sigmy 16.12 wkurzające jest to, iż nie mogę wybrać żeby pokazywało to co chcę, tylko zawsze jest prędkość średnia plus jedna dodatkowa rzecz.

 

Dzięki poradom Jajacka zacząłem też trochę szukać i ułożyłem sobie coś a'la plan treningowy korzystając z opisów na różnych kanałach oraz forach. Ogólnie zakłada on min 3 jazdy, gdzie:

1 dzień--> spokojna jazda, mam jechać ile dam radę km zwiedzając okolicę i wrócić w miarę wypoczęty jednak nie świeży jak przed wyjazdem :D

2 dzień--> jazda trochę szybsza od wcześniejszej (większa trochę kadencja) i po rozgrzaniu nóg 1-2 razy staram się utrzymać jak największą prędkość przez 10-                    20 min ale tak żeby się nie zajeździć na maksa

3 dzień--> interwały siłowe, kadencja i sprinty co tydzień coś innego a jeśli pozwoli czas to 2 razy w tygodniu (na początku i na końcu)

 

I do czegoś takiego potrzebowałbym już w swoim przypadku oprócz posiadanego licznika również zegarek bo szczególnie w interwałach potrzebowałbym odmierzania czasu. Więc być może będę starał się sprzedać obecny i kupić coś już bezprzewodowego z kadencją na początek ale wyświetlaczem, który pokazuje trochę więcej niż tylko 2 elementy.  

Odnośnik do komentarza

W tym tygodniu próbowałem jeździć z pulsometrem z biedronki czy Lidla (pożyczony) i było to wkurzające. Wiem, że mając urządzenie za takie pieniądze nie spodziewam się cudów ale ogólnie był ogromny problem ze złapaniem tętna a jak już znalazł to pojawiało się to co pisze Elle. Zerkanie na zegarek czy dobrze i tak na prawdę przestanie skupiania się na drodze czy innych ważniejszych aspektach. Smartbandy itp odpadają z oczywistych przyczyn zaś pulsometry z modułem BT też chyba chciałbym z nich zrezygnować bo wtedy tak na prawdę jadę na czuja i dopiero w domu mogę przejrzeć swoje wyniki albo kupić uchwyt na telefon , jednak to nie dla mnie. Więc chyba na razie zrezygnuję z pulsometru.

Przygotowałeś go odpowiednio? Ja też używam pulsometra biedronkowego i łapie łączność z telefonem od razu. Tylko warunek, żeby paski były wilgotne i znajdowały się tuż pod biustem.

Wada telefonu nie polega na konieczności zakupu uchwytu (sama używam za ok. 40zł), tylko głównie na prądożerności podświetlonego ekranu. Oczywiście zgadzam się, że w stosunku do Garmina jest to półśrodek, dlatego trzeba jasno określić sobie priorytety i budżet, jaki chcesz/możesz przeznaczyć. Proponowane przeze mnie rozwiązanie to wydatek do 100zł, ewentualnie na długie trasy trzeba by doliczyć power bank, ale też power bank nie będzie rzeczą, która poza rowerem nie ma żadnego zastosowania.

Druga sprawa, trzeba by się zorientować w apkach i ich współpracy z pulsometrem. Wydaje mi się, że płatne wersje Endomondo i Stravy sygnalizują przekraczanie stref, ale nie korzystam, więc się nie wypowiem autorytatywnie.

Tak czy owak sensowny trening bez pulsometru to trochę wróżenie z fusów. Możesz co najwyżej wiedzieć mniej więcej w jakiej jesteś strefie, ale wątpię w taką zdolność wrodzoną. Raczej jako wynikowa dłuższego obcowania z pulsometrem. To tak jak kadencja - domyślam się, że na początku potrzebowałeś czujnika, żeby Ci powiedział, ile kręcisz, a teraz licznik potwierdza Ci to, czego już się sam domyślasz na podstawie doświadczenia.

Odnośnik do komentarza

Wydaje mi się, że dobrze przygotowałem. Posmarowałem paski boczne żelem żeby coś łapało na zegarku ( ten model co pożyczyłem jest bez funkcji bt) i założyłem pod klatką. Spróbuję jeszcze wymienić obie baterie na nowe.

Co do telefonu to nawet nie myślałem o baterii, co racja to racja trzeba by jeszcze dorzucić do tego jakiś powerbank. Z tego co patrzyłem to strava wymaga konta premium a endomondo jakoś nie mogę znaleźć. I tak jak mówisz przydatne by było sygnalizowanie stref w której się znajduje. Co również sprowadza się do uchwytu bo nie wiem jak inaczej oprócz słuchawek mógłbym to ogarnąć :-D Co do kadencji to dalej staram się jeździć z podglądem dla pewności.

Na obecną chwilę chyba będę polował na coś używanego typu Sigma rox czy podobne, może akurat trafi się okazja i ktoś będzie sprzedawał.

 

Wysłane z mojego D6503 przy użyciu Tapatalka

Odnośnik do komentarza

Uuu, to ja pana przepraszam. Ja mam wersję dla ubogich i na własnej ślinie ciągnę ;) Możliwe, że wina baterii. Nie pomyślałam o tym, choć faktycznie zauważyłam, że zaczyna się gubić sygnał już przy 40-50% (na ile oczywiście te procenty są prawdziwe, to też inna bajka).

Przy okazji nie pomyślenia, to nie pomyślałam też, że faktycznie może ekran być zbędny, jeśli mówimy jedynie o sygnale dźwiękowym. Jednak to by trzeba było kogoś mądrzejszego. Ja jeżdżę z podstawową wersją Endo i nigdy nie szukałam alternatywy. Podejrzewam, że są jakieś sygnalizujące to czy tamto. Jakkolwiek wydaje mi się, że po jakimś (naprawdę nie kosmiczne długim) czasie te strefy się zaczyna naturalnie wyłapywać, a na ekran można patrzeć kontrolnie. Trzeba tylko poznać reakcje swojego organizmu w każdym z tych przedziałów. Nie wiem, dla mnie w każdym razie jest to sto razy łatwiejsze niż określenie z jaką jadę kadencją ;) Do tego stopnia, że będąc po raz pierwszy w życiu z pulsometrem na basenie umiałam się wstrzelić w daną dziesiątkę podczas pływania (a uczyłam się siebie właśnie na rowerze).

W każdym razie, jak się dorobisz innego licznika, to i tak chyba zostaje Ci zakup pulsometru jako dodatku.

Odnośnik do komentarza

Na mojej własnej ślinie to nawet nie klikło :D a procentów naładowania to nie wiem nawet gdzie szukać na tym zegarku oraz czy urządzenie jest podłączone. Pewnie masz rację, że po pewnym czasie już bym dał radę bez podglądania. Z wyłapywaniem kadencji jest łatwiej o ile uważam bo chyba jestem nastawiony na razie na szybkie pedałowanie i zawsze jak przez dłuższy czas nie zajrzę to wychodzi mi minimum 10-15 większa niż zakładałem :D

Jutro jeszcze będę pewnie znowu próbował się bawić pulsometrem więc może coś z tego będzie, jak nie to nowy licznik z późniejszym dokupowaniem akcesoriów.

Odnośnik do komentarza

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...